3.12.2016

Miniaturka: „Wszystkie drogi prowadzą do Nicole”

Miniaturka z serii „Co by było, gdyby…”. Akcja dzieje się po pokonaniu Voldemorta, jednak wydarzenia dotyczące Harry’ego i Nicole są zupełnie zmienione. Ich relacje zatrzymują się na etapie sytuacji z Timem.

                Harry czasami odnosił wrażenie, że nie mieszka w swoim domu. Zwykle przebywał albo w pracy, albo w klubie. W swoim mieszkaniu lądował po to, by się wyspać, chociaż to też nie zdarzało się każdej nocy, i gdy odwiedzali go przyjaciele. Jego życie zawsze było intensywne, nie było czasu na nudę, a skoro był młody, chciał z tego skorzystać. Imprezował znacznie częściej niż wypadało, ale mało obchodziło go gadanie jego sąsiadów. Był wolnym mężczyzną bez większych zobowiązań, więc nie miał zamiaru siedzieć samotnie przed telewizorem.
Po tym, jak pozbył się Voldemorta, niemal tracąc przy tym życie, postanowił wykorzystać darowany mu czas. Spotykał się z ekipą i elitą, co w dalszym ciągu kończyło się docinaniem sobie z Nicole, wykonywał akcje, upijał się do nieprzytomności, podrywał każdą dziewczynę, która go zainteresowała, nie pakując się jednak w poważniejsze związki. Na ziemię sprowadzała go praca, którą uwielbiał. Udało mu się zatrudnić w firmie zajmującej się wydawaniem płyt, więc czuł się spełniony. Czasami jednak przyznawał sam przez sobą, że brakuje mu kogoś, kto będzie na niego czekał w mieszkaniu.
— Chcesz imprezować tak po prostu czy masz zamiar zmarnować sobie życie? — zapytała Gejsza, kiedy skacowany otworzył drzwi, za którymi dostrzegł grupkę swoich znajomych.
— Ty i moralizowanie? Nie do wiary.
— Odpowiesz?
— Nie mam co robić ze swoim życiem, więc wolę się napie*dolić.
Nicole parsknęła śmiechem. Gejsza zmierzyła chłopaka przenikliwym spojrzeniem.
— Po prostu potrzebujesz stałej partnerki — zakomunikowała Milka.
Otworzyły się drzwi od sypialni, a w progu pojawiła się szczupła i niska brunetka w koszulce chłopaka. Jej włosy były roztrzepane, a makijaż rozmazany, więc prawdopodobnie dopiero wstała z łóżka.
— Cześć, Betty — rzekł z uśmieszkiem Yom, a dziewczyna lekko uniosła kąciki ust i pomachała w ich stronę, by za chwilę zniknąć w łazience.
— Serio? — jęknęła z niedowierzaniem Gejsza do Kobry, który w odpowiedzi wywrócił oczami. — Stała partnerka? Koń by się uśmiał.
Poszła do kuchni, by zrobić coś do picia. Pozostali ruszyli za nią, a Yom wyszczerzył się do chłopaka i pokazał mu uniesiony kciuk.
Betty zapewne zdawała sobie sprawę z tego, że znajomość z Kobrą zakończy się na tej jednej nocy, dlatego przy wyjściu nawet nie próbowała wcisnąć mu swojego numeru telefonu. Pożegnała się bez żadnego smęcenia czy chociażby krótkiego całusa w policzek.
— Mądra dziewucha — mruknął Harry do siebie, gdy już zamknął drzwi.
Poszedł do przyjaciół, którzy rozsiedli się jak u siebie w domu. Nalał sobie kawy, słuchając zrzędzenia Gejszy.
— Dlaczego nie zaczniesz umawiać się na randki z porządnymi dziewczynami? Jest tyle świetnych lasek, które nie zachowują się jak szmaty. Wiesz, że te panienki z klubu zwykle nadają się tylko do jednego. Tam nie znajdziesz miłości swojego życia. — Umilkła na moment, zbierając myśli. — Yoma już nie nawrócę, ale ty mógłbyś zmienić podejście do płci żeńskiej.
— Ciesz się, że nie chodzimy na dzi*ki — odpowiedział Yom.
Harry parsknął śmiechem w swoją kawę.
— Chodzicie, ale te są darmowe — warknęła.
— Ostre słowa — podsumowała Nicole bez przejęcia. — Same się najwyraźniej dają. — Yom zaklaskał dziewczynie, nie odrywając wzroku od telewizora. — Nie patrz tak na mnie — dodała do Gejszy, która spojrzała na nią ze zdumieniem. — Skoro się nie szanują, to nic dziwnego, że faceci tym bardziej tego nie robią i wykorzystują je tylko do jednego.
— Masz rację, ale to nie znaczy, że powinni robić to bez opamiętania — stwierdziła Gejsza. — Chyba każdy potrzebuje kogoś na stałe. Nie powiesz, że nie chcesz — rzuciła do Kobry.
— Znajdź mi jakąś, cwaniaro —odparł Harry ze znudzeniem.
— Wystarczy poszukać. Tobie nie muszę chyba tego tłumaczyć.
— Nie, nie musisz, ale nic na siłę. A teraz może odczep się od mojego życia erotycznego i uczuciowego i pochwal się, jak tam twój stały związek? Kiedy ślub i dzieci? Kupujecie domek z ogródkiem? Bierzecie psa ze schroniska?
Nicole zachichotała, a Gejsza wywróciła oczami.
— Jesteś niemożliwy.

Dziewczynę, na którą zwrócił większą uwagę niż dotychczas, tym razem spotkał w pracy. Wyróżniała się w tłumie przez swoje niebiesko-czarne włosy, zawinięte w grube loki i sięgające do ramion, jednak jego bardziej przyciągnęły jej duże ciemne oczy podkreślone dodatkowo konturówką. Kiedy im ich sobie przedstawiono, patrzył na nią uważnym spojrzeniem, dostrzegając lekko pucołowate policzki, gładką bladą skórę i duże usta. Nie była zbyt wysoka i nie miała figury modelki, jednak przyciągała go jak magnes. Ubrała się w czarną garsonkę podkreślającą obfite piersi i wysokie buty, w których chyba nie czuła się komfortowo. Uścisnęła delikatnie jego dłoń, wbijając w niego swoje magnetyczne spojrzenie.
Ich znajomość zaczęła się rozwijać głównie dzięki pracy. Po jakimś czasie Kobra zaprosił ją na wspólny lunch i po tym spotkaniu ich relacja zaczęła zmieniać się na bardziej prywatną. W końcu umówił się z nią późnym popołudniem do kina i wtedy przeżył niemałe zaskoczenie. Zawsze widział ją w eleganckich ubraniach, a tym razem pojawiła się w glanach, koszuli w bordowo-granatową kratę i czarnych jeansach. Roześmiała się, widząc jego minę.
— Zaskoczony?
— Kompletnie — odparł z rozbawieniem. — Zwykle pojawiałaś się w żakietach, spódnicach i wysokich butach.
— Tego ode mnie wymagają w pracy. Na co dzień wolę taki styl. Ale chyba nie tylko ja muszę stwarzać podobne pozory. — Wskazał dłonią na ubranie Kobry. — Luźna koszulka z bandem i ciężkie buty to niezła alternatywa dla służbowej koszuli. Wiedziałam, że jesteś rockmanem po tym, że tworzysz głównie przy takich zespołach, ale i tak poczułam niemałe zaskoczenie — roześmiała się.
Weszli do kina, rozmawiając o muzyce, której słuchali i ledwie zdołali zamilknąć, kiedy rozpoczął się seans. Po filmie poszli do baru na pizzę i piwo, cały czas znajdując nowe tematy do rozprawiania. Oria pokazała mu jeden ze swoich tatuaży na ramieniu i, kiedy dowiedziała się, że chłopak ma zamiar również coś sobie wytatuować, zaproponowała, że mu potowarzyszy. Siedzieli w barze do zamknięcia, a później chodzili po ulicach Londynu. Odprowadził ją do domu po północy, czując, że wreszcie znalazł dziewczynę, o którą chce zawalczyć.
W kolejnych dniach tak często wymieniali się smsami, że ekipa zaczęła interesować się tym tematem. Niemal całą imprezę siedział wpatrzony w telefon, odpisując na wiadomości.
— Nigdy nie widziałam, żebyś tyle czasu siedział w komórce i z kimś pisał — powiedziała Milka, ale nie zakodował jej słów. — Pamela Anderson wchodzi na nasz stolik i chce pokazać ci swoje balony. Chyba jednak jest mężczyzną, bo coś zwisa jej między nogami. Ma strasznie owłosione łydki i zaraz wlezie ci na głowę, domagając się szybkiego bzykanka. Kobra!
— Do mnie mówisz? — zapytał, podnosząc na nią wzrok, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
— Kto to jest? — zainteresował się Alan.
— Koleżanka z pracy.
— Koleżanka. — Żyleta sugestywnie uniósł brew.
Harry nic na to nie odpowiedział, co było dość jasnym sygnałem, że na jego widoku pojawił się ktoś, kogo chłopak zaczyna traktować poważnie.
— Powiedz tylko, jaka jest — poprosiła Gejsza.
Po chwili ciszy uśmiechnął się do siebie i odpowiedział:
— Inna.
Znajomość z Orią rozwijała się w dość szybkim tempie, chociaż już nie przychodziła do jego studia nagraniowego. Spędzali ze sobą coraz więcej czasu, zabrał ją na koncert, na który dostał dwa bilety, czasami zostawała u niego na noc, aż w końcu oficjalnie zaczęli ze sobą chodzić. Kiedy wysłał Gejszy smsa, że przyjdzie do klubu razem ze swoją dziewczyną, ta zaczęła wszystkich ustawiać, żeby przyzwoicie się zachowywali. Nastawili się na dziewczynę typu miss, więc byli niezmiernie zdumieni, kiedy zjawił się z normalną z wyglądu dziewczyną wystylizowaną na rockmankę. Przywitała się ze wszystkimi trochę onieśmielona. Gejsza natychmiast zerwała się z kanapy i przedstawiła każdego po kolei, rzucając Harry’emu tak zaskoczone spojrzenie, że aż musiał się uśmiechnąć. Większość zaczęła zagadywać dziewczynę, by mogła poczuć się trochę swobodniej, Yom przyniósł jej drinka, a Żyleta wypytywał o zespoły. Kiedy po jakimś czasie Oria musiała pójść do toalety, Harry poczuł na sobie mnóstwo spojrzeń przyjaciół.
— Stary, spodziewałem się jakiejś zarozumiałej laski z nogami do nieba i szczupłej jak moje udo, a nie… normalnej dziewczyny — powiedział wreszcie Żyleta, a Harry zaśmiał się szczerze.
— Normalna, ale… inna — przyznała Gejsza z błyszczącymi oczami.
— Jeszcze typowa rockmanka — nie dowierzał Zeus. — Zmiażdżyłeś mnie, jak z nią wszedłeś.
— Pasujecie do siebie — podsumowała Viki, popijając drinka przez słomkę.
Kobra porwał Orię na parkiet, gdy tylko wróciła z łazienki. Dziewczyna tak bardzo wyróżniała się wśród wytapetowanych lalek, że dużo osób zerkało w jej stronę. Czasami były to zniesmaczone spojrzenia, ale Harry i Oria zupełnie to lekceważyli, chociaż chłopak miał ochotę na początku znokautować jakiegoś faceta dla przykładu.
— Przyzwyczaiłam się — rzekła dziewczyna z rozbawieniem, przytrzymując go. — Nie reaguj.
Posłuchał jej prośby i dał się jej pochłonąć.
— Ta laska patrzy na ciebie, jakby chciała się na ciebie rzucić — stwierdziła Oria, zerkając na jakąś dziewczynę.
— To ma pecha — odparł, a ona zaśmiała się szczerze, aż zrobiło mu się ciepło na sercu.
Zostawił ją na chwilę na parkiecie tylko po to, żeby zamówić rockową piosenkę. Jej twarz rozjaśniła się, kiedy z głośników poleciał jej ulubiony utwór Marilyna Mansona Personal Jesus. Dała się ponieść chwili. Śpiewała i tańczyła ze śmiechem na ustach, a Kobra patrzył na nią, zdając sobie sprawę, że niewiele mu brakuje, żeby się w niej zakochać. Wariował razem z nią, nie przejmując się ludźmi dookoła. Rozradowani Pussy i Alex dołączyli do ich szaleństw, co spotkało się z jeszcze głośniejszym śmiechem Orii.
— Kim ty jesteś, zaje*ista dziewczyno?! — krzyknął do niej Alex, kiedy piosenka się zakończyła.
Pussy wyglądała na zaskoczoną, kiedy Oria została przedstawiona jako partnerka Kobry, ale szybko się opamiętała. We czwórkę przedostali się do baru, gdzie wypili po drinku. Później wrócili do ekipy i elity. Gejsza patrzyła na Kobrę z tak szerokim uśmiechem, że kąciki jej ust niemal dotykały uszu.
Oria nie miała mocnej głowy, do czego przyznała się Harry’emu już na pierwszej randce, dlatego nie zdziwiło go, kiedy dość szybko, w porównaniu do reszty towarzystwa, zaczęła się chwiać i mówić od rzeczy. Pokręcił głową, kiedy Yom zaproponował jej kolejnego drinka, a Oria spojrzała na swojego chłopaka i powiedziała, starając się mówić cicho:
— Jestem już pijana, tak?
Skinął głową z lekkim rozbawieniem, a ona przyjęła to ze spokojem i potwierdziła jego decyzję dotyczącą kolejnego drinka. Później nachyliła się do ucha Kobry i szepnęła:
— Możemy wrócić do domu? Nie chcę się zbłaźnić.
— Nie będą ci tego wypominać.
— Mimo wszystko…
— Okay, odprowadzę cię.
— A możemy pójść do ciebie?
Zerknął na nią i skinął głową.
— My spadamy — zakomunikował, wstając.
— Już? — jęknął powracający Yom.
— Niektórzy uznali, że muszą iść spać — odparł z lekkim rozbawieniem, pomagając Orii wstać.
Zatoczyła się za niego, więc prędko go objęła, żeby się nie przewrócić.
— To byłam ja — wydusiła. — Przepraszam, ale mam słabą głowę.
Roześmiali się wesoło i pożegnali z nimi. Już odchodzili od stolika, kiedy Gejsza zawołała Kobrę. Odwrócił się, by zobaczyć wyszczerzoną twarz dziewczyny i jej uniesione kciuki. W odpowiedzi uśmiechnął się lekko i pomachał w jej stronę. Z klubu do domu Harry’ego nie było daleko, więc postanowili przejść się spacerem, żeby dziewczyna miała czas trochę wytrzeźwieć. Kobra momentami przytrzymywał ją w pionie, a ona powtarzała, jak bardzo podobało jej się w klubie z jego przyjaciółmi. Dotarli do domu, gdzie legła na łóżko w ubraniach. Nie mogąc powstrzymać śmiechu, Kobra przebrał ją w swoją koszulkę i przykrył kołdrą. Położył się obok niej i przez kilka minut wpatrywał w jej twarz, wreszcie nie odczuwając tej pustki w sercu.

Mijały kolejne miesiące, a związek Harry’ego i Orii rozwijał się z każdym dniem. Poszli razem do studia tatuażu i Kobra wyszedł stamtąd z wizerunkiem czaszki w ogniu na ramieniu. W końcu dziewczyna zamieszkała u niego, więc widywali się ze sobą znacznie częściej niż zwykle. Harry nadal brał udział w akcjach, więc kiedy znikał czasami na kilka godzin, stawało się to dla niej podejrzane. W końcu zażądała wyjaśnień, a on, nie mając wyjścia, powiedział jej, co robi. Wywiązała się z tego poważna awantura, której nie potrafili załagodzić przez kilka dobrych dni. Chociaż po jakimś czasie pogodziła się z tą myślą, od tego momentu coś zaczęło się między nimi psuć. Coraz częściej się kłócili, a ona wypominała mu nielegalność jego pracy. Później pojawiła się zazdrość o dziewczyny z klubu. Zaczął dostrzegać jej wady, a napady płaczu bez powodu doprowadzały go do szału. Obrażała się o takie bzdury, że niekiedy nie potrafił stwierdzić, o co jej chodzi. Wybuchała histerią, kiedy powiedział coś nie tak. Przepraszał ją, ale po jakimś czasie zaczęła zdrowo przesadzać, kiedy robiła to niemal codziennie.
Miał nadzieję, że jego urodziny przebiegną w spokoju, lecz się przeliczył. Kiedy w mieszkaniu zjawili się goście z prezentem, zastali poważną kłótnię.
— Od miesięcy razem chodzimy do klubu i dobrze widzisz, jak się dogadujemy, a teraz wyskakujesz z awanturą o Pussy?!
— Nie powiedziałeś mi wcześniej, że kiedyś ze sobą chodziliście!
— W ch*j długo, naprawdę! Jedną pieprzoną imprezę, której nawet nie pamiętamy! Jasne, teraz się jeszcze rozrycz, żebym jak zwykle miał wyrzuty sumienia!
— Jesteś kompletną świnią! Pieprz się ze swoją imprezą i pieprzę ciebie!
Trzasnęły drzwi. Kobra z furią na twarzy odwrócił się w ich stronę, jakby dopiero sobie przypomniał, że ktoś dzwonił. Dostrzegł, że goście sami weszli do środka i teraz skrępowani czekali w korytarzu.
— Chyba przyszliśmy nie w porę — wymamrotała Pansy.
Kobra był tak wściekły, że nie był w stanie nic odpowiedzieć. Kiwnął jedynie głową, żeby weszli. Powstrzymali się od składania mu życzeń urodzinowych, wiedząc, że nie jest to odpowiedni moment na takie bzdury. Poszedł do sypialni, gdzie zniknęła Oria. Przez chwilę nic nie było słychać, więc mieli nadzieję, że dochodzą do porozumienia, ale chłopak wyszedł stamtąd jeszcze bardziej rozwścieczony, trzaskając drzwiami tak mocno, że zadrżała framuga.
— Idziemy? — powiedział ostro.
— A Oria? — zapytała niepewnie Milka.
— Zostaje w domu — warknął.
Kiedy tylko znaleźli się w klubie, poszedł do baru, gdzie wypił zbyt szybko zbyt dużo kolejek. Jego impreza urodzinowa w niczym nie przypominała przyjęć z ostatnich lat. Upił się w ciągu godziny, a goście nawet nie mieli okazji złożyć mu życzeń i dać prezentu. Gejsza próbowała z nim pogadać, ale szybko dał jej do zrozumienia, że nie ma ochoty na zwierzenia.
Oria pojawiła się jakiś czas później. Miała podpuchnięte od płaczu oczy i natychmiast zaczęła szukać chłopaka. Kiedy na siebie trafili, wybełkotał w jej stronę:
— Przyszłaś zrobić kolejną awanturę?
— Kobra… — wtrąciła się Gejsza, ale nie dali jej dojść do słowa.
— Musiałeś doprowadzić się do takiego stanu? — zapytała Oria.
— Czyli jednak znowu zadyma? — zaśmiał się szyderczo.
— Wracaj do domu. Jesteś kompletnie pijany — powiedziała ze skruchą, ale najwyraźniej on tego nie dostrzegał.
— Przecież i tak mnie pieprzysz, więc co cię to obchodzi?
— Przestań…
— Mam dosyć tych ciągłych awantur o bzdury — mówił bełkotliwie, nie bacząc na nic. — Znajdziesz jakąś pieprzoną pierdołę i drążysz, żeby tylko mieć powód do kłótni. Ile można wytrzymywać? Chodzi ci o to, żebym żył z wiecznymi wyrzutami sumienia, chociaż ch*j wie, czemu mam je mieć?
— Kobra, skończ — powiedział Żyleta, przytrzymując go. — Pogadacie na trzeźwo. Jeszcze powiesz za dużo i będziesz żałował.
— Wiecznie tylko muszę wszystkiego żałować — powiedział słabo Harry.
Żyleta wyprowadził go z klubu i wsadził do taksówki. Oria podziękowała mu za pomoc. W domu nie zamienili ze sobą ani słowa. Kobra zdołał jedynie położyć się na łóżku i od razu zasnąć, lecz zanim to zrobił, po raz kolejny usłyszał płacz dziewczyny.

Pogodzili się po raz kolejny. Spokój trwał jednak zbyt krótko i awantury rozpoczęły się na nowo.
— Mam tego dosyć — powiedział w końcu Harry w trakcie jednej z kłótni. — Nie mam już siły na twoje dziwne schizy. Ostro przeginasz, a ja nie mam zamiaru więcej tego znosić.
— Nie zostawiaj mnie… — powiedziała rozpaczliwie. — Zmienię to…
— Nie zmienisz. Już ostatnio to obiecywałaś. Kilka dni było w porządku i wszystko zaczęło się od nowa. To mnie męczy. Dusisz mnie tym. Po prostu… rozejdźmy się i niech każdy pójdzie w swoją stronę — rzekł, ale jego głos brzmiał słabo. — Nie chcę, żebyśmy później rozstawali się z nienawiścią do siebie.
— Kobra, proszę cię…
Uległ po raz kolejny i brnął w ten toksyczny związek, ponieważ ją kochał.
Było dobrze… Przez jakiś czas.
— Stary, chodzisz wiecznie podminowany i sfrustrowany i wybuchasz przy najmniejszej bzdurze — powiedział kiedyś Dexter, który od jakiegoś czasu podchodził do Orii z dystansem, widząc, co dziewczyna wyprawia.
— Ona cię niszczy — oznajmiła spokojnie Nicole, a później zostawiła ich samych.
Harry odprowadził ją pustym spojrzeniem.
Jej słowa rozbrzmiewały mu w uszach, kiedy wrócił do domu i zastał płaczącą Orię. Zapytał, co tym razem się stało i po raz kolejny wyszedł, gdy obrzuciła go gniewnym spojrzeniem. W nocy spali jak najdalej od siebie, oddzieleni przez pustą przestrzeń pod kołdrą.
Kolejna awantura nie wywołała w nim wielu emocji. Patrzył na nią pustym wzrokiem i wykorzystał chwilę ciszy tylko po to, by powiedzieć:
— Wyprowadzę się na kilka dni. W tym czasie zabierz wszystkie swoje rzeczy.
— Kobra…
— Nie. Wszystko miało się zmienić i nic z tego nie wyszło. Nie chcę takiego związku.
Nie zareagował na jej płacz, chociaż bolało go serce. Zabrał jedynie kurtkę oraz telefon i wyszedł z mieszkania. Kręcił się po Londynie przez kilka godzin, zanim dotarł do domu Gejszy i Żylety. Został przyjęty z otwartymi ramionami, tak jak zawsze. Nie był jedynym gościem, gdyż zastał tam również Nicole, Zeusa i Pansy.
— Coś się stało — zauważyła zmartwiona Gejsza, chociaż ledwo rzuciła na niego okiem.
Przez chwilę milczał, ponieważ miał tak ściśnięte gardło, że nie był w stanie nic z siebie wykrztusić.
— Mogę się u was zatrzymać na kilka dni?
— Pokłóciliście się? — zapytała jeszcze bardziej zmartwiona.
— Zerwaliśmy — odparł cicho. Zeus i Żyleta wymienili ukradkowe spojrzenia. — Muszę gdzieś przeczekać, aż się wyprowadzi.
— Jasne, możesz zostać, ile będzie trzeba — powiedział Żyleta.
— Dzięki.
Wiedział, że nie jest zbyt dobrym towarzyszem do rozmów, ale pozostali jakby nie zwracali na to uwagi. Gejsza co chwilę posyłała mu zatroskane spojrzenia. Zadzwonił jego telefon, więc sięgnął po niego. Zawahał się, kiedy dostrzegł, że dzwoni Oria. Wyciszył połączenie, ale zadzwoniła ponownie. Kiedy komórka odezwała się po raz trzeci, wyłączył ją całkowicie. Poczuł na sobie poważne spojrzenie Nicole, która powstrzymała się od jakieś docinki.
W końcu został z Gejszą i Żyletą sam na sam. Dziewczyna zaprowadziła go do pokoju dla gościa i wyciągnęła dla niego pościel.
— O co poszło? — zapytała, ubierając poduszkę w poszewkę.
— O to, co zwykle. Już nie mam na to siły. Powinienem już ostatnio odpuścić, ale łudziłem się, że się zmieni.
— Przykro mi, że wszystko tak się skończyło — powiedziała dziewczyna ze szczerym smutkiem.
— Mnie też — odparł, nie potrafiąc na nią spojrzeć.
Pół nocy przewracał się z boku na bok, cały czas myśląc o Orii. W końcu sięgnął po telefon i włączył go. Czekało na niego mnóstwo nieodebranych połączeń i smsów od dziewczyny. Wyznania miłości i błagania o jeszcze jedną szansę sprawiły, że zabolało go serce. Wstał i wyszedł cicho na balkon, żeby zapalić papierosa. Chwilę później dołączył do niego Żyleta, który w milczeniu odebrał od niego fajkę. Siedzieli tak niemal do samego rana, zamieniając ze sobą tylko kilka słów.
Spał do późna, jednak nikt go nie budził. Świadomość tego, co stało się poprzedniego dnia, naparła na niego zaraz po otwarciu oczu. Snuł się po mieszkaniu Żylety i Gejszy jak cień. Z wizytą wpadli Draco, Nicole i Milka, którzy nawet nie wspomnieli o Orii. Rozmowę przerwał im kolejny dzwonek do drzwi, a Kobrze stanęło serce, kiedy usłyszał głos dziewczyny. Nie potrafił jednak rozróżnić jej słów.
— Nie sądzę, żeby chciał teraz rozmawiać — odpowiedziała Gejsza z wyraźnym dystansem. — To naprawdę nie jest dobry pomysł… Przestań mieszać mu w głowie.
— Kobra! Musimy porozmawiać!
Wszyscy zerknęli na Harry’ego, który wyglądał na kompletnie wybitego z rytmu.
— Oria — rzekła ostro Gejsza.
— Proszę cię!
Wiedząc, że jest uparta, Kobra wyszedł do niej, chociaż nie wyglądał na przekonanego. Gejsza posłała dziewczynie lekko zgorszone spojrzenie i wróciła do gości. Harry wyszedł na zewnątrz i zamknął drzwi. Oria nie prezentowała się zbyt dobrze. Do podpuchniętych od płaczu oczu był już przyzwyczajony.
— Nie możesz mnie zostawić — zaczęła drżącym głosem.
— Owszem, mogę i wczoraj to zrobiłem — odparł cichym głosem, patrząc na przejeżdżający niedaleko samochód.
— Dlaczego? Nie kochasz mnie?
— Nie zachowuj się jak histeryczka. Wiesz, że to nie ma nic do rzeczy. Gdybym cię nie kochał, już dawno nie bylibyśmy razem. Tylko zagrożenie rozstaniem przywraca cię na jakiś czas do pionu. Później zaczynasz od nowa. Nie chcę takiego związku. Nie mam na to siły.
— Zmienię to…
Roześmiał się histerycznie.
— Mówisz to za każdym razem. Tak naprawdę nie akceptujesz tego, co robię. Od momentu, gdy powiedziałem ci prawdę o sobie, wszystko zaczęło się psuć. To mi daje jasny obraz sytuacji. Wracaj do domu i zacznij się pakować. Już nic nie zmienisz.
— Mówisz o tym tak spokojnie, jakby zupełnie ci nie zależało…
— Ile razy walczyłem o ten związek, co? — warknął. — Stanowczo za dużo, więc nie wmawiaj mi takich rzeczy. Nie chcę rozstawać się w nienawiści, więc po prostu zostaw mnie w spokoju — dodał łagodniej. Widział po jej oczach, że zaraz znowu zacznie zalewać się łzami. Westchnął ciężko. — Czasami mam wrażenie, że swoim płaczem próbujesz grać na moich uczuciach. Nie tym razem.
— Kobra…
— Nie tym razem! — powtórzył ostrzej. — Idź w swoją stronę.
Otworzył drzwi i wszedł na korytarz, gdy rozległo się ciche łkanie.
— Kobra…
Pokręcił jedynie głową, a później zamknął drzwi. Oparł się o nie z bolącym sercem, czując się tak, jakby zaraz miał się rozpłakać. Na korytarzu pojawiła się Gejsza, która bez słowa podeszła do niego i mocno go przytuliła.

Z Orią nie kontaktował się już nigdy więcej. Nie dała mu znać, że się wyprowadziła, więc trochę tchórzowsko poprosił Gejszę, żeby sprawdziła, czy już jej nie ma. Kiedy oznajmiła, że po dziewczynie nie ma śladu, wrócił do swojego domu. W pustym mieszkaniu czuł się jeszcze gorzej, więc poszedł do Snajpera i wziął udział w akcji. Później znowu musiał zmierzyć się z rzeczywistością, dlatego wylądował przy klubowym barze, gdzie pochłaniał kieliszek za kieliszkiem.
— Mogę się przyłączyć czy wolisz w samotności przeżywać swoje zawody miłosne? — rozległ się głos Nicole, która przysiadła się do niego.
Zerknął na nią i z udawaną łaskawością zaprosił ją do towarzyszenia mu w niedoli. Monica postawiła przed nimi kolorowe drinki i poszła obsługiwać kolejnych klientów.
— Jeżeli chcesz wyjść z klubu na dwóch nogach, możesz nie być zbyt dobrą towarzyszką.
— W porządku. Mogę wyjść na kolanach. — Wzruszyła ramionami. — Ty odreagujesz złamane serce, a ja wędrówkę przez życie u boku różnorodnych debili.
— A ten cały… Jack? John? James?
— Jonathan. Idiota myślący, że jego penis wszystko załatwi.
Kobra wystawił w jej stronę szklankę z alkoholem, więc się nimi stuknęli i zdrowo napili. Ich rozmowy o życiu stawały się coraz śmielsze z każdym kolejnym wypitym drinkiem. Nicole chichotała z każdej najmniejszej bzdury, a on otwarcie mówił o wszystkim, co w sobie trzymał. Weszli także na tematy intymności i dowiedzieli się o sobie wielu dyskretnych rzeczy.
— Prawda jest taka, że mogłabym to robić na okrągło, do zajechania — wyznała konspiracyjnym szeptem.
— Przecież wszyscy wiemy, że wiecznie potrzebujesz porządnego rżnięcia — zauważył z rozbawieniem.
Nicole wybuchnęła śmiechem i pomachała do Monici, prosząc ją o kolejne drinki.
— I kto to mówi — wytknęła język w jego stronę, kiedy dostali szklanki z alkoholem.
— Ale ja w zupełności nie zaprzeczam.
Śmiali się jak opętani, ledwo utrzymując się na krzesłach barowych i w takim stanie znaleźli ich Szatan oraz Missy.
— Słychać wasz rechot na drugim końcu klubu — stwierdziła rozbawiona dziewczyna.
— Rozmawiamy o poważnych sprawach typu zawody miłosne i samotność młodych ludzi. I o rżnięciu — oznajmiła uroczyście Nicole, ku uciesze chłopaka. — Wiecie, że regularne rżnięcie może wydłużyć życie o kilka lat?
— Naprawdę poważne tematy — zauważył rozweselony Szatan.
— Zawsze możecie podzielić się swoimi doświadczeniami. Od siebie usłyszeliśmy już chyba wszystko — podsumował Harry, co Nicole skomentowała głośnym chichotem.
— Nie jesteśmy aż tak pijani — zaśmiała się Missy. — W przeciwieństwie do was. Nie czujecie, że ledwo trzymacie się na nogach?
— Chcemy wrócić na kolanach do domów — oznajmiła Nicole, z radością sięgając po kolejnego drinka.
Nie wrócili do domów na kolanach, ponieważ nie byli w stanie. Zostali zaciągnięci do klubowych pokoi przez przyjaciół.

Minęło dużo czasu, zanim Harry zapomniał o Orii. Jak za dawnych czasów imprezował, zalewał się w trupa i podrywał dziewczyny. Zaczynał się przyzwyczajać do tego, że do końca życia pozostanie bez kogoś wartego uwagi, kiedy na drodze stanęła mu Emma. Była szaloną dziewczyną, bardzo wygadaną i pyskatą. Wpadli na siebie przypadkiem przy budce z szybkim jedzeniem i tym sposobem zaczęli ze sobą flirtować. Tak bardzo różniła się od Orii, że postanowił bez dłuższych przemyśleń zabrać ją do klubu. Zrobiła wrażenie na męskiej części towarzystwa, ale Gejsza dość wyraźnie kręciła na nią nosem. Kobra przyznawał tylko sam przed sobą, że nie traktuje jej tak poważnie jak Orii od pierwszego spotkania, jednak jej ostry język go do siebie przyciągał, więc postanowił chociaż spróbować. Nie płakała z byle powodu, odcinała mu się bez zastanowienia, gdy sobie na to zasłużył i nie miała do niego pretensji, kiedy uwalał się na wypadzie do klubu. Bez zahamowań dotrzymywała mu towarzystwa przy piciu, zabierała mu skręty, by samej się zjarać i bez wstydu wchodziła na bar, by dla niego zatańczyć. Czasami nie miała umiaru, co było w oczach Harry’ego minusem. Była również ostro zboczona i potrafiła przy wszystkich powiedzieć, żeby wrócili do domu, bo chce, żeby ją przeleciał na milion różnych sposobów.
Po jakimś czasie zaczynała sama przychodzić do klubu, gdy on był w pracy, gdzie imprezowała przez całą noc. Nie był idiotą i szybko zorientował się w sytuacji. Znał wiele osób, które otwarcie mówiły mu, co Emma wyprawia, kiedy nie ma go w lokalu. Udawał, że o niczym nie wie, ale na jego ustach błąkał się szatański uśmieszek.
— Z bólem ci mówię, że ona cię zdradza — wyznała Gejsza, kiedy dziewczyna poszła do baru, a ekipa i elita zostały przy stoliku.
Harry skomentował to rozbawioną miną.
— Słyszysz, co do ciebie mówię? — rzekła z niedowierzaniem na taką reakcję.
— Zakodowałem.
Sięgnął po telefon i wysłał gdzieś smsa, a kiedy wróciła Emma, spojrzał na nią z uśmiechem i kiedy oparła głowę o jego ramię, objął ją. Gejsza wyglądała tak, jakby chciała wyrwać sobie włosy. Nicole telepatycznie przekazywała mu, że jest debilem. Zagadka wyjaśniła się kilka minut później.
— Moi kochani, teraz specjalna piosenka — rzekł DJ przez mikrofon. — Emmo, Kobra przez tekst tej piosenki chce ci wyznać to, co czuje.
Gejsza aż otworzyła usta ze zdumienia, a Alan zakrztusił się pitym właśnie napojem. Rozanielona Emma spojrzała na Harry’ego, który uśmiechnął się do niej słodko. Nicole wbiła w Kobrę podejrzliwe spojrzenie. Zabrzmiały pierwsze nuty piosenki. Nicole wybuchnęła chichotem, a Żyleta i Dexter spojrzeli na siebie, trzęsąc się ze śmiechu.
I always thought that I could trust you, but I guess that's not the case. All the years that I loved you, you were out there playing the games. You didn't think that I would find out, but it was written all over the place. Is it really what you want now, then get the fuck out of my face…1
Mina Emmy zmieniła się diametralnie. Siedziała wbita w kanapę, objęta przez Kobrę, wsłuchując się w tekst piosenki. Nicole niemal wyła ze śmiechu. Emma próbowała zerwać się do pionu, ale Kobra jej na to nie pozwolił, przyciągając ją z powrotem na miejsce obok siebie.
— Posłuchaj do końca. W końcu to piosenka ze specjalną dedykacją dla ciebie — powiedział obojętnym głosem.
Siedziała sztywna, jakby połknęła kij od miotły. Co chwilę próbowała wstać, ale Harry jej to skutecznie uniemożliwiał. Minęła druga zwrotka i dopiero wtedy pozwolił jej się podnieść.
— Nie musisz dziękować — stwierdził jeszcze.
Odwróciła się tylko po to, żeby niemal wypluć mu w twarz:
— Pie*dol się.
Odeszła rozwścieczona, przepychając się między ludźmi. Niektórzy odprowadzali ją rozbawionymi spojrzeniami, a Pussy zagwizdała za nią prowokacyjnie. Nicole płakała ze śmiechu. Piosenka zakończyła się, a DJ podsumował z wyraźnym rozbawieniem w głosie:
— Oryginalny sposób na zerwanie.
Zabrzmiały nuty kolejnej piosenki.
— Przecież wiedziałem — powiedział wesoło Harry do Gejszy, która wbiła w niego promienne spojrzenie.
— Przez chwilę chciałam zacząć walić twoją głową o ścianę, żebyś przejrzał na oczy — wyznała.
— To było najbardziej zaje*iste zerwanie, o jakim słyszałam — pochwaliła go Nicole, wycierając łzy, a on stwierdził w myślach, że uwielbia jej szczery śmiech.

Nie minęło dużo czasu, kiedy w jego życiu zjawiła się Marika. Co prawda nie wpadła mu w oko przy pierwszym spotkaniu, ale ujęła go tym, że szybko nie rezygnowała. Nie było to zachowanie podobne do dziewczyn z klubu, że pokazywała dużo ciała i chciała zaciągnąć go do łóżka, więc postanowił dać jej szansę i umówił się z nią na randkę. W dalszym ciągu nie zrobiła na nim większego wrażenia, jednak nadal się o niego starała. Początkowo wyrzucił karteczkę z numerem jej telefonu, ale jakimś cudem zdobyła do niego kontakt. Tak natrętnie do niego dzwoniła, że zgodził się na drugie spotkanie. Dał jej znać, że nie jest zainteresowany, jednak w dalszym ciągu go nękała. Przestał odpisywać na smsy i ignorował jej próby kontaktu. Po jakimś czasie się wycwaniła i zadzwoniła z innego numeru, więc później przestał w ogóle odbierać od nieznajomych.
— Co za wariatka — jęknął rozpaczliwie, kiedy jego telefon po razy kolejny zawibrował.
— Zależy jej — powiedziała z rozbawieniem Missy.
— Nawet mnie nie zna — odparł z głupią miną.
— Czepiasz się szczegółów — roześmiała się Pansy.
Został niemal zwalony z nóg, kiedy jakiś czas później Marika zjawiła się w klubie.
— Och, cześć — rzekła z szerokim uśmiechem. — Nie wiedziałam, że cię tutaj zastanę. Dzwoniłam, ale nie odbierałeś.
— Zgubiłem telefon — skłamał gładko.
Wbiła spojrzenie w leżącą naprzeciwko niego komórkę i zapadła chwila ciszy.
— Cholera, zapomniałem napisać do matki, że dzisiaj jednak nie przyjdę — powiedział Jery i wziął urządzenie Kobry, a następnie zaczął coś w nim klikać, jakby należał do niego.
Marika uśmiechnęła się szeroko i wbiła wzrok w Harry’ego.
— Może podasz mi swój nowy numer?
Nicole uniosła brew, widząc jej nachalność.
— Jeszcze nie mam — skłamał po raz kolejny Kobra.
— To zostawię ci mój i zadzwoń, jak już będziesz miał.
 Nie czekając na jego odpowiedź, porwała ze stolika serwetkę, napisała na niej swój numer i wcisnęła mu do kieszeni, zanim zdążył zareagować. Pożegnała się wylewnie. Wszyscy odprowadzili ją spojrzeniami.
— Świruska — podsumował Zeus.
— Kompletna — przyznał Kobra, wyciągnął serwetkę i położył ją na stole. Następnie szturchnął szklankę, która się przewróciła i zalała serwetkę alkoholem. — Och, zamazał się. Tak mi przykro.
Nicole ryknęła śmiechem, a on wysłał jej olśniewające spojrzenie.
Poczuł się osaczony, kiedy kilka dni później wpadł na Marikę w sklepie spożywczym. Nie wciskała mu numeru, ale natrętnie namawiała go na spotkanie. Oznajmił, że wyjeżdża na kilka dni, więc nie ma na to czasu.
Tydzień później napadła na niego w pracy, chociaż nigdy jej nie powiedział, gdzie pracuje. Szef uratował go przed dziewczyną, wzywając go do siebie.
— Ku*wa, ona mnie śledzi — stwierdził z niedowierzaniem, wpadając do mieszkania Syriusza.
— Kto? — zapytał mężczyzna z uniesioną brwią.
—Ta świruska Marika. Ma bejsbolówkę na głowie i lazła za mną od domu Dextera.
— Masz paranoję.
Kobra podbiegł do okna i aż krzyknął z frustracji.
— Sterczy tam! Pieprzona psychopatka!
Kilka dni później, idąc do auta, stanął jak wryty. Ktoś obrysował mu samochód dookoła ostrym narzędziem i poprzebijał opony.
— Zalazłeś komuś za skórę — podsumował to Szatan.
Innym razem ktoś wybił mu szybę w kuchni kamieniem.
— To już podchodzi pod prześladowanie — stwierdziła Milka bez grama uśmiechu.
Czuł się śledzony w trakcie spaceru do klubu, więc napisał szybkiego smsa do Żylety, żeby mu pomógł. Chłopak podjechał po niego i tylko dzięki temu Kobra zgubił ogon.
Innym razem miał tego już tak serdecznie dosyć, że wpakował swojego prześladowcę w pułapkę. Okazało się, że śledzi go Marika.
— Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? — warknął do niej.
— Miałeś zadzwonić.
Spojrzał na nią z czystym niedowierzaniem.
— Nie zadzwoniłem, więc dałem ci chyba jasny przekaz, że nie mam ochoty na kontakt z tobą.
— Musisz się ze mną spotkać.
— Po co?
— Bo chcę z tobą być — uśmiechnęła się szeroko, a on zdał sobie nagle sprawę z tego, że ma do czynienia z osobą psychicznie chorą.
— Ale ja nie chcę być z tobą, jasne? Przestań się zachowywać jak wariatka i przestań mnie śledzić.
Prześladowania nie ustały, więc Harry poprosił Missy, żeby znalazła dla niego jakieś informacje o Marice. Spojrzała na niego z obawą jakiś czas później.
— Kobra, ona zwiała z psychiatryka.
— Żartujesz sobie?
— Nie. Została tam wysłana dwa lata temu po tym, jak nękała jakiegoś chłopaka do takiego stopnia, że w końcu zorganizowała porwanie i zamknęła go u siebie w piwnicy, żeby mieć go przy sobie na zawsze.
Zapadła cisza. Patrzył na nią z wielkimi jak galeony oczami, ale na dowód pokazała mu mnóstwo artykułów w Internecie. Żarty się skończyły. Missy natychmiast zwołała spotkanie ich grupy, by powiadomić ich o tym, co znalazła. Gejsza niemal wyszła z siebie.
— Po prostu zorganizujmy wszystko tak, żeby ją złapać i odwieźć z powrotem do wariatkowa — oznajmiła trzeźwo Nicole i spojrzała na Kobrę. — Zostaniesz przynętą, a my ją przechwycimy.
Odwzajemnił jej wzrok i skinął głową.
Zorganizowanie wszystkiego było tak dziecinnie proste, że prawdopodobieństwo niepowodzenia było niemal zerowe. Ekipa i elita obstawiły określone miejsce, a Harry skierował tam swoje kroki. Szatan i Blaise z łatwością złapali Marikę i wepchnęli ją do podstawionego samochodu, w którym siedzieli już Nicole i Zeus. Podjechali pod czekającego na nich Kobrę, który wsiadł na tylne siedzenie. Scott zakluczył samochód od środka, żeby dziewczyna nie mogła uciec. Kobra spojrzał na Marikę.
— Chcesz mi coś powiedzieć czy od razu mamy cię odwieźć do szpitala?
Zesztywniała jeszcze bardziej.
— Tylko nie tam — jęknęła.
— Jesteś chora — powiedział spokojnie. — Musisz się leczyć.
— Już się wyleczyłam.
— Po twoim zachowaniu widać, że jednak nie.
— Przecież nic ci nie zrobiłam — zapłakała.
Nicole odwróciła się w jej stronę i rzekła ze współczuciem:
— Może nie fizycznie, ale samo to, że od dłuższego czasu go śledzisz, zniszczyłaś mu samochód i wybiłaś okno w mieszkaniu nie jest normalnym zachowaniem. Potrzebujesz pomocy specjalisty.
Kierowali się do szpitala, mimo błagań Mariki i jej płaczu. Kiedy dojechali na miejsce, Harry poszedł porozmawiać z jej lekarzem. Jakiś czas później sanitariusze zabrali dziewczynę z samochodu, a Harry wręczył lekarzowi łapówkę w zamian za nie mieszanie go w tę sprawę.
— Czemu przyciągam same najdziwniejsze dziewczyny? — zapytał Kobra, gdy wyruszyli spod szpitala.
— Ciągnie swój do swego — zauważyła Nicole, co spotkało się ze śmiechem Zeusa.

Życie leciało dalej, a on nadal poszukiwał tej jednej jedynej, nie potrafiąc znaleźć tej właściwej. Zwykle były to jednorazowe przygody bądź kilka spotkań, które szybko zostały przerywane. Przez dłuższy czas był w związku z wokalistką zespołu, który tworzył w jego studiu, jednak okazała się niestabilna w uczuciach i bardziej zależało jej na karierze i pieniądzach. Innym razem trafił na kleptomankę, która wpadła w ręce policji.
— Nie wiem, jakim cudem taki facet jak ty nie może znaleźć sobie stałej partnerki — nie dowierzała Gejsza, która już zdążyła wyjść za mąż za Żyletę.
— Trzydziestka na karku, a ja cały czas stoję w miejscu — odpowiedział z ciężkim westchnięciem. — Chyba już na stałe będę tworzył związek z muzyką.
— Dobrze, że nie potrzebujesz dmuchanej lalki — zaśmiał się Żyleta, za co oberwał od bruneta po łbie. — Nicole też ma pecha — dodał po chwili. — Słyszałeś, że zerwała z Brianem?
— Serio? — zdumiał się Kobra. — Byli ze sobą już dobre pół roku, a to dużo jak na nią.
— Stwierdziła, że ma dosyć jego łóżkowego spokoju i jego matki, która się z nim kontaktuje niemal codziennie.
— Skoro tak, to i tak długo wytrzymała.
— Pansy powiedziała jej to samo — powiadomiła Gejsza, stawiając przed mężem i przyjacielem talerz z kawałkami wyśmienitego placka.
Wieczorem Kobra zastał Nicole w klubowym barze, gdzie opijała swoje zerwanie z Brianem. Przysiadł się do niej i potowarzyszył jej tak jak ona jemu, kiedy rozstał się z Orią.

Kobra zwykle był zapalonym imprezowiczem zawsze gotowym do szaleństw, lecz tym razem dał znać, że nie pojawi się w klubie, ponieważ słabo się czuje. Towarzystwo natychmiast zarządziło sprawdzenie stanu przyjaciela, więc wszyscy przenieśli się do jego domu. Otworzył im i od razu dostrzegli, że chłopak rozchorował się nie na żarty. Milka natychmiast zdiagnozowała wysoką gorączkę, więc Gejsza owinęła go w znalezione koce, a Nicole zakwaterowała się w kuchni, by zrobić mu herbatę z miodem i cytryną. Mówił tak, jakby ktoś oblał wrzątkiem jego struny głosowe i przyznał, że wszystko go boli. Missy chciała wcisnąć w niego eliksiry, ale stwierdził, że już brał i nie pomagają. Uznali, że to przypadek, który po prostu musi odchorować.
Gejsza zwykle odwiedzała go dość często, ale w trakcie choroby była u niego codziennie, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Zdziwiło go, że tym razem sama nie weszła do środka, gdyż normalnie tylko dzwoniła i od razu wchodziła. Zwlekł się z kanapy, owijając się kocem i otworzył. Z zaskoczeniem dostrzegł Nicole, która z energią wkroczyła do środka.
— Zrobiłam rosół i stwierdziłam, że ci przyniosę, bo jest dobry na chorobę. Tak mówi moja mama.
— Dzięki — wychrypiał zdumiony.
Dziewczyna przelała zupę z garnka do miski i postawiła na stole, nakazując mu jeść. Sama wpadła do salonu i otworzyła okno, by trochę wywietrzyć duszne pomieszczenie.
— Nie żebym narzekał, ale brałaś coś? — zapytał Kobra.
— Mama mnie nauczyła, że choremu zawsze trzeba pomóc, nawet jeśli czasami ma się ochotę go dobić.
Zaśmiał się lekko i sięgnął po łyżkę. Dziewczyna poszła zrobić im herbatę, a później podała mu jeden z kubków. Dotrzymywała mu towarzystwa przez dobre dwie godziny, rozmawiając z nim o bzdurach, a on w myślach stwierdził, że uwielbia, gdy dziewczyna opowiada o zwykłych sprawach, które dzieją się w jej życiu.

O muzyce Nicole potrafiła mówić godzinami. Kiedy miała ochotę o tym porozmawiać, zwykle dorwała się do Kobry, który był melomanem i dodatkowo pracował w tej branży.
— Znasz Rammstein? — zapytała pewnego razu, gdy rozpoczynali klubową imprezę.
— No jasne — odparł od razu.
— Ci Niemcy, tak? — wtrącił Żyleta, a Nicole pokiwała głową. — Odrzuca mnie ten język w muzyce.
— Początkowo też nie byłam przekonana, ale później tak mi wpadli w ucho, że nie mogę ich przestać słuchać — przyznała Nicole.
— Miałem to samo — odparł Kobra. — Sama muzyka mnie rozwaliła, więc język po jakimś czasie przestał mi przeszkadzać. Mają niedługo koncert w Londynie.
— Już jest wyprzedany — powiedziała Nicole ze smutkiem. — Za późno zaczęłam ich słuchać i nie załapałam się na bilet. Tak czy inaczej…
Temat zespołu ciągnął się w nieskończoność, gdy Kobra i Nicole zaczęli wymieniać się wrażeniami na temat konkretnych płyt i piosenek, więc pozostali zajęli się innymi sprawami.
Nadchodziły urodziny Nicole, więc Harry uruchomił swoje kontakty, by zorganizować jej prezent. Pojawił się w jej mieszkaniu razem z Zeusem i Pansy jako jedni z ostatnich gości. Pansy zaczęła wycałowywać dziewczynę, składając jej życzenia, a Harry w tym czasie przyjrzał się solenizantce. Chociaż była niską osobą, to wysokie buty dodawały jej sporo centymetrów. Skromna, lecz podkreślająca jej kształty chabrowa sukienka sprawiła, że pomyślał o tym, jak dziewczyna wygląda nago. Rozpuszczone włosy układające się w lekkie fale niemal prosiły się, by sprawdzić ich miękkość. Wygięte w szczerym uśmiechu usta stworzone były do pocałunków, a błyszczące oczy przyciągały spojrzenia. Obserwował, jak Nicole otwiera prezent od Pansy i Zeusa, tak jak to tradycyjnie robili, i wybucha głośnym śmiechem na jego widok. Z szokiem stwierdził, że potrzebuje ziemnego prysznica, a przecież nadeszła jego pora na złożenie jej życzeń. Spojrzała na niego, więc odchrząknął i złożył jej życzenia. Serce zabiło mu trochę szybciej, kiedy pochylił się, żeby złożyć pocałunek na jej policzku. Słyszał, jak jej oddech zamiera, co nie było dziwne, skoro nigdy tego nie robił. Patrzyła na niego roziskrzonym spojrzeniem, kiedy się odsunął. Niemal czuł, jak między nimi przepływa niewidoczna energia. Ku*wa, co się dzieje…
— Pre-zent! Pre-zent! Pre-zent! — zaczęli skandować goście, więc dziewczyna roześmiała się i z wyraźnym zaciekawieniem ostrożnie rozerwała brzeg koperty.
Zapadła cisza, gdyż każdy był ciekaw, co Kobra kupił Nicole. Missy aż wyciągała szyję.
— Boże! — krzyknęła Nicole, a później zaczęła wrzeszczeć i podskakiwać jak mała dziewczynka z radości.
Harry uśmiechnął się szerzej na taką reakcję. Nagle dziewczyna doskoczyła do niego i mocno pocałowała go w policzek, bardzo blisko ust. Rozszerzył lekko oczy z zaskoczenia, a ona zaśmiała się, podobnie jak goście.
— Co to takiego? — zapytał wesoło Aaron, widząc ją tak szczęśliwą.
— Dwa bilety na koncert Rammstein — odpowiedziała roztrzęsionym głosem, a Kobra modlił się, żeby nikt nie zauważył, jak jego ciało zareagowało na pocałunek Nicole. — Skąd je wziąłeś? Przecież już dawno były wyprzedane — zapytała dziewczyna takim tonem, jakby zaraz miała się rozpłakać.
— Uruchomiłem swoje kontakty, trochę popytałem i widzisz efekt.
— W końcu to ta sama branża — zaśmiał się Żyleta.
Nicole tak bardzo trzęsły się ręce po tym prezencie, że Viki musiała pomóc jej przynieść tort na stół. Kobra przeklinał w myślach, gdyż jej widok dzisiaj działał na niego pobudzająco. Ratował go stół, ale wiedział, że prędzej czy później będzie musiał wstać. Wypili szampana, zjedli po kawałku tortu malinowego, trochę porozmawiali i zarządzono wyjazd do klubu luksusowym autobusem zamówionym przez Yoma. Miejscówka nie była daleko, lecz zdążyli rozkręcić w pojeździe imprezę i wypić kilka butelek szampana. Weszli do lokalu ze śmiechem na ustach. Skierowali się do części sali odgrodzonej przez fikuśne taśmy, które oznaczały strefę urodzinową. Stolik zastawiony był różnorodnymi butelkami z alkoholem i sokami, więc już na samym wstępie zaczęli imprezę. Szybko poginęli na parkiecie wśród tłumów, wszyscy pod mocnym wpływem napojów wyskokowych.
Kobra wylądował przy barze, gdzie Nicole odpoczywała przy drinku razem z Milką i Dexterem. Para narzeczonych nie była jednak dobrym towarzystwem, gdyż co chwilę się do siebie mizdrzyli, więc Nicole wołała do nich, żeby poszli do pokoju się bzyknąć i przestali ją dobijać.
— Szczerze? Chcieliśmy to zrobić od jakiegoś czasu, ale nie mieliśmy sumienia zostawiać cię samej — odpowiedział Draco. — Przyszedł Kobra, więc znikamy na jakiś czas.
Harry i Nicole odprowadzili ich wzrokiem. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę z uśmiechem.
— Myślałam, że zaraz zaczną się tutaj bzykać — przyznała, co Kobra skomentował atakiem wesołości. Pomachała do Onika, prosząc go o drinki. — Prezent od ciebie tak bardzo poprawił mi humor, że nawet sobie tego nie wyobrażasz.
— Na to liczyłem. Mówiłaś o tym koncercie średnio co godzinę.
Roześmiała się szczerze.
— Mam do ciebie pytanie — powiedziała i pochyliła się bliżej niego. — Pójdziesz na koncert ze mną? Wiesz, nikt z nich nie słucha tego zespołu — rzuciła szybko wyraźnie skrępowana — a chciałabym iść z kimś, kto będzie się z tego cieszył tak samo jak ja.
Zerknęła na jego lekko zaskoczoną twarz.
— Jasne — odpowiedział po chwili.
— To super.
Alkohol powoli popuszczał hamulce Kobry, więc nie gryzł się w język. Pochylił się nad nią, by słyszała jego słowa i wyznał:
— Seksownie wyglądasz.
Podniosła na niego spojrzenie i z uśmiechem odpowiedziała:
— Ty też wyglądasz niczego sobie.
Mile go to połechtało. Jej wzrok skierował się na klatkę piersiową podkreśloną ciemną koszulką. Upiła trochę drinka przez słomkę, patrząc na niego. Zmuszony do przysunięcia się do niej jeszcze bardziej przez osoby pchające się do baru, poczuł zapach jej perfum. Okręciła się w krześle w taki sposób, że ich uda otarły się o siebie. Gdyby to nie była Nicole, pomyślałby, że go prowokuje.
— W sumie dlaczego przez tyle czasu tak często się kłóciliśmy? — zapytała nagle.
— Pewnie z przyzwyczajenia.
Wybuchnęła śmiechem i pokiwała głową na zgodę.
— Zatańczymy? — zaproponowała, a on skinął głową.
Wstała, więc wylądowali w takiej pozycji, że ich klatki piersiowe się stykały. Podniosła na niego wzrok, a później ruszyła na parkiet, trzymając go za rękę. Czy tego chciał, czy nie, taniec z nią sprawił, że jego serce biło jak szalone. Była piękną kobietą, która potrafiła rozbudzić w mężczyźnie fantazję. Nic dziwnego, że faceci odwracali się za nią i obserwowali jej ruchy na parkiecie. Miał niemałą satysfakcję, że to on jest jej partnerem i nikt inny nie może jej dotknąć.
Uznał, że również za dużo wypiła, kiedy przysunęła się tak blisko niego, że poczuł jej piersi na swoim torsie. Kręciła biodrami tuż przy jego ciele i wiedział, że jeśli dziewczyna nie przestanie, to odczuje na własnej skórze, jak na niego działa. Wypity alkohol kazał mu to zignorować, więc jego dłonie zsunęły się na jej talię, a później jeszcze niżej. Nie protestowała. Dłonie Nicole przesunęły się po jego torsie i zatrzymały na ramionach. Ich ruchy dostosowały się do siebie, a spojrzenia się spotkały. Nic nie mówili, ale Kobra wiedział, że nie tylko jego fantazja zabrnęła za daleko.
Bójka obok zmusiła ich do odsunięcia się od siebie. Z jednej strony Kobra żałował, że tak się stało, ale z drugiej przyznał, że może to i lepiej, bo jeszcze chwila i chyba coś by zaproponował Nicole pod wpływem alkoholu, więc dostałby po pysku. Usiedli przy stoliku naprzeciwko siebie, a Blaise spytał, rozglądając się po sali ze zmarszczonymi brwiami:
— Wiecie, gdzie jest Dexter?
Kobra i Nicole spojrzeli na siebie.
— Bzyka się z Milką — odpowiedziała dziewczyna, nie odrywając od niego spojrzenia.
— Dobra, nie było tematu — westchnął Blaise. — Nie będę mu przeszkadzać, bo się jeszcze zestresuje.
Nicole mocno zassała słomkę, a Harry musiał odwrócić od niej spojrzenie, żeby cała krew nie spłynęła mu w jedno miejsce.

Wszyscy z lekkim zaskoczeniem przyjęli wiadomość, że na koncert Rammstein Nicole zaprosiła Kobrę, jednak dziewczyna niezbyt się tym przejęła. W koszulkach zespołowych i wygodnych butach pojechali na stadion autem chłopaka kilka godzin przed otwarciem bram i jako jedni z pierwszych zajęli miejsca praktycznie przy wejściu. Ich celem było zdobycie barierek przy samej scenie, więc zabrali ze sobą prowiant i mieli zamiar tutaj koczować. Fani zbierali się dość szybko, więc Nicole stwierdziła, że ich decyzja była w zupełności słuszna. Rozmawiali z wieloma osobami, zabijając czas, a kiedy nadszedł czas na otwarcie bram, chwycili się za ręce, żeby się nie pogubić. Przeszli przez obowiązkowe sprawdzenie biletów i kontrolę, a później pognali w stronę sceny. Nicole z radością chwyciła w dłonie zimny metal, jakby wygrała maraton. Za nimi stanęła jakaś równie niska dziewczyna jak Nicole, więc Harry wpuścił ją na swoje miejsce, stając za swoją towarzyszką.
Zespół przed główną gwiazdą nie zachwycił, lecz kiedy zaczęło się odliczanie do koncertu Rammstein, Nicole podskakiwała z podekscytowania. Ryknęli głośno wraz z tłumem, kiedy na scenie pojawił się gwóźdź programu. Widownia rzuciła się do przodu, do czego Harry był już przyzwyczajony, więc chwycił się barierki i zaparł, trzymając Nicole między ramionami. Chwilę później trochę się uspokoiło, więc mógł bez problemu dać się pochłonąć muzyce.
Po koncercie postanowili poczekać, aż tłum wyjdzie ze stadionu, więc usiedli na ziemi zlani potem, ale szczęśliwi. Kiedy trochę się przerzedziło, poszli kupić coś do picia i spacerem ruszyli w stronę samochodu, rozmawiając o tym, co się działo w trakcie spektaklu. Kobra zatrzymał się przed knajpką, gdy Nicole stwierdziła, że jest głodna. Zamówił pizzę i razem spędzili jeszcze dobrą godzinę. Odwiózł ją pod dom, a ona odpięła pasy i spojrzała na niego, by rzec:
— Jeszcze raz dzięki za prezent i za genialną zabawę.
— Polecam się na przyszłość.
— Uważaj, bo jeszcze skorzystam.
Roześmiał się lekko.
— Więc będę czekać.
Uśmiechnęła się do niego i zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Przechyliła się w jego stronę i pocałowała w policzek. Nie odsuwała się przez chwilę, a on odwrócił lekko głowę w jej stronę, aż poczuł jej oddech tuż przy wargach. Nie miał pojęcia, jak się powstrzymał przed obróceniem się jeszcze bardziej, co skończyłoby się pocałunkiem w usta.
— Do jutra — szepnęła i wysiadła, a przy drzwiach wejściowych do domu pomachała mu jeszcze z uśmiechem, nie zdając sobie sprawy z tego, w jakim stanie go zostawiła.

Ślub Milki i Dextera miał się odbyć w najbliższym gronie przyjaciół. Harry zjawił się na miejscu imprezy jako samotnik, gdyż nie znalazł żadnej dziewczyny, którą chciałby zabrać na tę uroczystość. Alan i Jery poderwali bliźniaczki jakiś czas temu, więc nikogo nie zdziwiło, kiedy pojawiły się u ich boków. Okazało się, że Nicole również zignorowała zaproszenie z osobą towarzyszącą i pojawiła się sama.
Syriusz chrząknął, kiedy na jej widok Kobrę nagle zatkało.
— Czy ja o czymś nie wiem? — zapytał z lekkim rozbawieniem posiwiały już Łapa, któremu humor nadal pozostał.
— Popieprzyło cię — odparł Harry, ale bez większego przekonania, jeszcze raz zerkając na dziewczynę.
Nic nie mógł poradzić na to, że ostatnio robiła na nim niemałe wrażenie. Ponownie wsunęła na stopy wysokie sandały, narzuciła na siebie obcisłą w talii sukienkę rozszerzaną ku dołowi w formie klosza, a długie włosy nadawały jej skromności. Niewielka torebka i czerwone usta uzupełniały jej zniewalający wygląd. Kobra spojrzał ponownie na Syriusza i może gdyby patrzył na nią chwilę dłużej, zauważyłby jej wzrok skierowany na niego.
Kameralne przyjęcie rozpoczęło się od złożenia przysięgi, później podano jedzenie i pierwsze pary zaczęły wchodzić na parkiet. Harry’ego opuściło towarzystwo, z którym rozmawiał, więc dosiadł się do popijającej wino Nicole.
— Znowu zniewalająco wyglądasz — oznajmił śmiało, a ona przeniosła na niego spojrzenie.
— Bo pomyślę, że mnie podrywasz — odpowiedziała z uśmiechem.
— Może to robię.
Roześmiała się szczerze, nie odwracając od niego wzroku.
— Sądziłam, że pojawisz się z jakąś wysoką blondynką chudą jak moje przedramię.
— Ostatnio przerzuciłem się na niskie, ciemnowłose i nie żywiące się wyłącznie kiełkami.
— To ma być jakaś aluzja?
— Skądże, Nikita.
Spojrzeli na siebie, czując deja vu. Równocześnie się roześmiali, przypominając sobie sytuację sprzed lat, gdy nazwał ją tak po raz pierwszy. Ich śmiech stał się jeszcze donośniejszy, kiedy z głośników poleciała piosenka, do której zatańczyli pierwszy taniec na balu.
— To chyba zobowiązuje — uznał i podał jej rękę.
Ujęła jego dłoń i wstała, by przejść z nim na parkiet. Z o wiele większą niż kiedyś pewnością zbliżyli się do siebie, ruszając w takt melodii.
— Mam deja vu — zawołała radośnie Viki, a Nicole ze śmiechem pokazała jej środkowy palec.
I want to reconcile the violence in your heart. I want to recognise your beauty's not just a mask. I want to exorcise the demons from your past. I want to satisfy the undisclosed desires in your heart...2
— Chyba idzie nam lepiej niż kiedyś — zauważyła dziewczyna.
— Stanowczo.
Spojrzał na nią i wiedział, że już jest po nim, że wpadł w jej sidła, że po tylu latach dopiero ją zauważył. Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, doprowadzając jego serce do palpitacji. Jej ciało przy jego ciele, jej zapach docierający do jego nozdrzy, jej głębokie spojrzenie wbijające się w niego. Nie zauważyli, że piosenka przeszła w nowy utwór, że Missy i Milka niemal mdleją z zachwytu tą sytuacją, że przyjaciele zerkają na nich z uśmiechami.
— Co się z nami ostatnio dzieje? — zapytała cicho Nicole, nie odrywając od niego oczu.
— Sam chciałbym wiedzieć — odparł szczerze, zdając sobie sprawę z tego, że nie jest jedynym z ich dwójki, z którym dzieją się te dziwne rzeczy.
Szybsza piosenka zmusiła ich do odsunięcia się od siebie. Dziewczyna tańczyła w wysokich szpilkach jakby się w nich urodziła. Zmuszał ją do wykonywania szaleńczych obrotów, bez problemu za nim nadążała i śmiała się w międzyczasie jak opętana, kiedy co chwilę rozbawiał ją jakimś tekstem. W końcu stwierdziła, że musi iść do toalety, więc wypuścił ją ze swoich skrzydeł. Przysiadł się do Gejszy i Szatana, więc chłopak znalazł mu jakiś kieliszek. Dziewczyna uśmiechała się do niego jakby się zacięła, ale wolał nie zaczynać tematu, gdyż doskonale wiedział, o czym myśli. Harry zrobił Nicole jakiegoś zmyślnego drinka, kiedy po powrocie z łazienki spoczęła obok niego. Szatan i Gejsza zniknęli na parkiecie. Zapewne celowo, co Kobrze nie przeszkadzało.
Kobra i Nicole spędzili w swoim towarzystwie większość wesela. Goście byli już upici i większość z nich wylądowała na parkiecie ze swoimi partnerami przytulonymi do siebie. Harry zniknął w hotelu, gdzie mieli wynajęte pokoje i zamknął się w łazience, żeby trochę ochłonąć po kolejnym tańcu z Nicole. Wyszedł z niej po kilku minutach i wpadł wprost na dziewczynę wychodzącą z damskiej toalety. Patrzyli na siebie przez moment bez słowa, a później Harry zadziałał pod wpływem chwili i podszedł do niej. Cofnęła się pod ścianę, ale wiedział, że tym czynem nie ucieka, lecz pozwala mu na jeszcze więcej niż chciał. Mocno ją pocałował, a ona natychmiast odpowiedziała na pieszczotę z równym zapałem. Jego dłonie wylądowały na jej talii i szybko przeniosły się na biodra. Nicole uniosła nogę i zawinęła ją na jego udzie, jednocześnie krążąc dłońmi po jego plecach. Jeszcze bardziej wcisnął ją w ścianę swoim ciałem, nie przerywając nawet na chwilę pocałunku. Palce zjechały na uniesione udo, dotknęły nagiego kolana. Jęknęła cicho w jego usta, a on przestał nad sobą panować. Nicole odchyliła głowę z zamkniętymi oczami, kiedy jego wargi zjechały na jej szyję i dekolt. Wygięła się w jego stronę jeszcze bardziej, ocierając się o niego. Mruknął z zadowoleniem, a ona zadrżała.
— Nie przestawaj — poprosiła.
Zacisnął dłonie na jej udach i podniósł ją. Objęła go nogami, patrząc mu w oczy rozpalonym wzrokiem. Pocałował ją po raz kolejny i wiedział już, co się stanie. To było nieuniknione.
— Do mnie? — zapytał cicho, a ona szybko pokiwała głową.
Postawił ją na ziemi i pociągnął w stronę pokoi. Pobiegli po schodach na drugie piętro. Wyciągnął z kieszeni klucz i otworzył drzwi. Ledwo je zatrzasnęli, a już spleceni byli w gorącym pocałunku. Odnalazł zamek sukienki, który rozsunął. Odsunęła się od niego, by mógł zdjąć z niej ubranie. Uniosła ręce i z lekkim oporem materiału została w samej bieliźnie. Omiótł jej ciało zachwyconym spojrzeniem.
— Nawet sobie nie wyobrażasz, jak często ostatnio myślałem o tym, jak wyglądasz nago — przyznał, a ona uśmiechnęła się.
— Musisz się zrewanżować.
Powoli rozpinała guziki koszuli, z której go uwolniła. Przyciągnęła go do siebie za pasek spodni, więc ponownie zatopili się w mocnym pocałunku. Padli na łóżko w swoich objęciach, a wesele trwało w najlepsze.

Obudził się z Nicole leżącą tuż przy nim. Obejmował ją przez sen, więc nie powstrzymał się przed delikatnym przejechaniem palcami po jej nagich plecach. Kiedy próbował doprowadzić to wszystko do ładu, stwierdził, że nie ma pojęcia, jakim sposobem wylądowali w łóżku. Poczuł, że się przebudziła, kiedy jej palce zaczęły tworzyć wymyślne szlaczki na jego brzuchu. Po chwili uniosła głowę, by na niego spojrzeć. Doszedł do wniosku, że mógłby ją oglądać w takim stanie każdego poranka.
— Za dużo drinków? — zapytał.
— Chyba — stwierdziła.
Patrzyli na siebie w dalszym ciągu, a ona zadrżała, kiedy jeszcze raz przejechał palcami po jej skórze.
— Nie żałuję — przyznał.
— Ja też nie.
Obrócił się tak, że musiała położyć się na plecach. Uśmiechnęła się, kiedy pochyli się nad nią, by ją pocałować. Objęła go nogami, kiedy usadowił się między nimi. Szybko jego usta skierowały się na szyję, dekolt, piersi, brzuch i podbrzusze. Westchnęła cicho, uznając, że wypity wczoraj alkohol otworzył im drogę do raju.

Ich niewyjaśnione zniknięcie z wesela, jak się okazało, zostało zauważone. Nie było w tym nic dziwnego, skoro gości była zaledwie garstka. Na pewno wszyscy domyślili się, co jest na rzeczy, kiedy razem zeszli na śniadanie. Nikt jednak nic na ten temat nie powiedział, chociaż zapewne każdy chciał to wiedzieć. Byli dorosłymi ludźmi, więc uznali, że mogą robić, co im się żywnie podoba.
Wszyscy spakowali swoje rzeczy, a Nicole musiała zerknąć także do pokoju Kobry, żeby sprawdzić, czy nic nie zostawiła w nocy. Razem weszli do windy. Zamknięci w tak małej przestrzeni poczuli między sobą iskry. Kobra wcisnął guzik, żeby pojechali na najwyższe piętro zamiast na najniższe. Później rzucili swoje manatki na podłogę i dali się ponieść chwili. Całowali się bez opamiętania. Zapominając o tym, gdzie się znajdowali, Harry przyparł ją do ściany i uniósł w górę. Oplotła go nogami, doprowadzając jego ułożone włosy do kompletnego chaosu.
— O ku*wa — usłyszeli rozbawiony głos Yoma i nagle dotarło do nich, że wezwana winda zjechała na sam dół, a drzwi do niej się otworzyły.
Nicole zerknęła na zdumionych przyjaciół, a później ze śmiechem wcisnęła guzik, by stalowa maszyna ponownie zawiozła ich na samą górę. Kobra zaczął się śmiać, kiedy drzwi się zamknęły. W drodze powrotnej na drugim piętrze wreszcie zdołali się od siebie odsunąć, co nie było proste. Chwycili swoje manatki, kiedy drzwi otworzyły się.
— To co, idziemy — zarządziła Nicole, wychodząc na korytarz.
Minęli przyjaciół jak gdyby nigdy nic i dopiero przy drzwiach wybuchnęli śmiechem. Milka pisnęła radośnie, kiedy Kobra przepuścił Nicole przez szklane drzwi, a później chwycili się za ręce jak para nastolatków.

1 Papa Roach – Live this down (dość istotne jest przesłanie, więc oto tłumaczenie z tekstowo.pl: Zawsze myślałem że mogę ci ufać, ale okazało się że nie. Przez te wszystkie lata kiedy cię kochałem, zabawiałaś się za moimi plecami. Nie myślałaś że się dowiem, ale to było widać. Naprawdę tego chcesz, więc zejdź mi z oczu…)
2 Muse – Undisclosed Desires


_________________________


I kolejna miniaturka ;D
Jednocześnie chciałabym zaprosić na bloga z kolejnym opowiadaniem potterowskim mojego autorstwa: Umowa Przymierza. Mam nadzieję, że się spodoba.
Na razie nie planuję kolejnej miniaturki, ale różnie to ze mną bywa. Może mnie natchnąć w każdej chwili ;D
Pozdrawiam :)

4 komentarze:

  1. Założyłam konto na Twitterze specjalnie po to by cię obserwować. Cieszyłam się więc jak wariatka gdy Zupełnym przypadkiem odwiedziłam twoje konto i zobaczyłam, że dodałaś miniaturkę do mojego najukochańszego opowiadania do którego ciągle wracam i czytam już po raz 50. Przez cały rozdział płakałam zarówno ze szczęścia - bo w końcu mam okazję przeczytać jakiś dodatek do tej wspaniałej historii. Bo w końcu nie ma to jak oglądać Za szybcy za wściekli i cieszyć się jak głupia gdy tylko usłyszy się nissan skyline. Miniaturka jak zwykle świetna Nikita i Harry to jest zawsze wspaniałe połączenie. Po prostu uwielbiam to jak te postacie są wykreowane. A podczas ich tańca, aż włączyłam na telefonie piosenkę Muse <3 Dzisiaj chyba mam jakiś szczęśliwy dzień, bo gdy skończyłam czytać zobaczyłam, że w końcu udostępniłaś swojego 4 bloga! Mam nadzieję, a właściwie to nie wątpię, że będzie on równie wspaniały co pozostałe. Mimo wszystko DO zawsze będzie zajmowało u mnie szczególne miejsce, bo to właśnie w połowie jego 1 części zaczęłam czytać twoją twórczość :) Właśnie pierwszy raz w życiu napisałam tak długi komentarz, ale normalnie nie mogłam się powstrzymać. Życzę przyjemności z pisania i dużo weny ^^ Bo w końcu Pumcia jest tylko jedna CX

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest na prawde cudowna ze sprawa ze przez tyle lat to opowiadanie mi sie nie znudziło i nadal tu notorycznie wchodzę. Na prawde świetny pomysł na te miniaturkę, nawet nie wiem czy nie jest bardziej realistyczny niż prawidzwa wersja znając Kobrę I Nikole haha. Poza sama fabuła to tez poprawia Ci sie styl pisania z każdym dniem, także na prawde świetnie. Czekam na cos nowego ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam powracać do tego opowiadania i cieszę się jak dziecko z każdej najmniejszej miniaturki. Świetnie było przeczytać coś z innej perspektywy, no i Kobra i Nicole po prostu żądzą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    o tak wspaniale... to było pięknie, żaden związek im nie wychodził, aż... zawsze się pocieszali w trudnych sytuacjach, jak nie wyszło, no po prostu pięknie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń