Miniaturka z serii „Co
by było, gdyby…”. Akcja dzieje się po pokonaniu Voldemorta, jednak wydarzenia
dotyczące Harry’ego i Nicole są zupełnie zmienione. Ich relacje zatrzymują się
na etapie sytuacji z Timem.
Harry
czasami odnosił wrażenie, że nie mieszka w swoim domu. Zwykle przebywał albo w
pracy, albo w klubie. W swoim mieszkaniu lądował po to, by się wyspać, chociaż
to też nie zdarzało się każdej nocy, i gdy odwiedzali go przyjaciele. Jego
życie zawsze było intensywne, nie było czasu na nudę, a skoro był młody, chciał
z tego skorzystać. Imprezował znacznie częściej niż wypadało, ale mało
obchodziło go gadanie jego sąsiadów. Był wolnym mężczyzną bez większych
zobowiązań, więc nie miał zamiaru siedzieć samotnie przed telewizorem.
Po tym, jak pozbył się
Voldemorta, niemal tracąc przy tym życie, postanowił wykorzystać darowany mu
czas. Spotykał się z ekipą i elitą, co w dalszym ciągu kończyło się docinaniem
sobie z Nicole, wykonywał akcje, upijał się do nieprzytomności, podrywał każdą
dziewczynę, która go zainteresowała, nie pakując się jednak w poważniejsze
związki. Na ziemię sprowadzała go praca, którą uwielbiał. Udało mu się
zatrudnić w firmie zajmującej się wydawaniem płyt, więc czuł się spełniony.
Czasami jednak przyznawał sam przez sobą, że brakuje mu kogoś, kto będzie na
niego czekał w mieszkaniu.
— Chcesz imprezować tak po prostu
czy masz zamiar zmarnować sobie życie? — zapytała Gejsza, kiedy skacowany
otworzył drzwi, za którymi dostrzegł grupkę swoich znajomych.
— Ty i moralizowanie? Nie do
wiary.
— Odpowiesz?
— Nie mam co robić ze swoim
życiem, więc wolę się napie*dolić.
Nicole parsknęła śmiechem. Gejsza
zmierzyła chłopaka przenikliwym spojrzeniem.
— Po prostu potrzebujesz stałej
partnerki — zakomunikowała Milka.
Otworzyły się drzwi od sypialni,
a w progu pojawiła się szczupła i niska brunetka w koszulce chłopaka. Jej włosy
były roztrzepane, a makijaż rozmazany, więc prawdopodobnie dopiero wstała z
łóżka.
— Cześć, Betty — rzekł z
uśmieszkiem Yom, a dziewczyna lekko uniosła kąciki ust i pomachała w ich
stronę, by za chwilę zniknąć w łazience.
— Serio? — jęknęła z
niedowierzaniem Gejsza do Kobry, który w odpowiedzi wywrócił oczami. — Stała
partnerka? Koń by się uśmiał.
Poszła do kuchni, by zrobić coś
do picia. Pozostali ruszyli za nią, a Yom wyszczerzył się do chłopaka i pokazał
mu uniesiony kciuk.
Betty zapewne zdawała sobie
sprawę z tego, że znajomość z Kobrą zakończy się na tej jednej nocy, dlatego
przy wyjściu nawet nie próbowała wcisnąć mu swojego numeru telefonu. Pożegnała
się bez żadnego smęcenia czy chociażby krótkiego całusa w policzek.
— Mądra dziewucha — mruknął Harry
do siebie, gdy już zamknął drzwi.
Poszedł do przyjaciół, którzy
rozsiedli się jak u siebie w domu. Nalał sobie kawy, słuchając zrzędzenia
Gejszy.
— Dlaczego nie zaczniesz umawiać
się na randki z porządnymi dziewczynami? Jest tyle świetnych lasek, które nie
zachowują się jak szmaty. Wiesz, że te panienki z klubu zwykle nadają się tylko
do jednego. Tam nie znajdziesz miłości swojego życia. — Umilkła na moment,
zbierając myśli. — Yoma już nie nawrócę, ale ty mógłbyś zmienić podejście do
płci żeńskiej.
— Ciesz się, że nie chodzimy na
dzi*ki — odpowiedział Yom.
Harry parsknął śmiechem w swoją
kawę.
— Chodzicie, ale te są darmowe —
warknęła.
— Ostre słowa — podsumowała
Nicole bez przejęcia. — Same się najwyraźniej dają. — Yom zaklaskał
dziewczynie, nie odrywając wzroku od telewizora. — Nie patrz tak na mnie —
dodała do Gejszy, która spojrzała na nią ze zdumieniem. — Skoro się nie
szanują, to nic dziwnego, że faceci tym bardziej tego nie robią i wykorzystują
je tylko do jednego.
— Masz rację, ale to nie znaczy,
że powinni robić to bez opamiętania — stwierdziła Gejsza. — Chyba każdy
potrzebuje kogoś na stałe. Nie powiesz, że nie chcesz — rzuciła do Kobry.
— Znajdź mi jakąś, cwaniaro
—odparł Harry ze znudzeniem.
— Wystarczy poszukać. Tobie nie
muszę chyba tego tłumaczyć.
— Nie, nie musisz, ale nic na
siłę. A teraz może odczep się od mojego życia erotycznego i uczuciowego i
pochwal się, jak tam twój stały związek? Kiedy ślub i dzieci? Kupujecie domek z
ogródkiem? Bierzecie psa ze schroniska?
Nicole zachichotała, a Gejsza
wywróciła oczami.
— Jesteś niemożliwy.
Dziewczynę, na którą zwrócił
większą uwagę niż dotychczas, tym razem spotkał w pracy. Wyróżniała się w
tłumie przez swoje niebiesko-czarne włosy, zawinięte w grube loki i sięgające
do ramion, jednak jego bardziej przyciągnęły jej duże ciemne oczy podkreślone
dodatkowo konturówką. Kiedy im ich sobie przedstawiono, patrzył na nią uważnym
spojrzeniem, dostrzegając lekko pucołowate policzki, gładką bladą skórę i duże
usta. Nie była zbyt wysoka i nie miała figury modelki, jednak przyciągała go
jak magnes. Ubrała się w czarną garsonkę podkreślającą obfite piersi i wysokie
buty, w których chyba nie czuła się komfortowo. Uścisnęła delikatnie jego dłoń,
wbijając w niego swoje magnetyczne spojrzenie.
Ich znajomość zaczęła się
rozwijać głównie dzięki pracy. Po jakimś czasie Kobra zaprosił ją na wspólny lunch
i po tym spotkaniu ich relacja zaczęła zmieniać się na bardziej prywatną. W
końcu umówił się z nią późnym popołudniem do kina i wtedy przeżył niemałe
zaskoczenie. Zawsze widział ją w eleganckich ubraniach, a tym razem pojawiła
się w glanach, koszuli w bordowo-granatową kratę i czarnych jeansach.
Roześmiała się, widząc jego minę.
— Zaskoczony?
— Kompletnie — odparł z
rozbawieniem. — Zwykle pojawiałaś się w żakietach, spódnicach i wysokich
butach.
— Tego ode mnie wymagają w pracy.
Na co dzień wolę taki styl. Ale chyba nie tylko ja muszę stwarzać podobne pozory.
— Wskazał dłonią na ubranie Kobry. — Luźna koszulka z bandem i ciężkie buty to
niezła alternatywa dla służbowej koszuli. Wiedziałam, że jesteś rockmanem po
tym, że tworzysz głównie przy takich zespołach, ale i tak poczułam niemałe
zaskoczenie — roześmiała się.
Weszli do kina, rozmawiając o muzyce,
której słuchali i ledwie zdołali zamilknąć, kiedy rozpoczął się seans. Po
filmie poszli do baru na pizzę i piwo, cały czas znajdując nowe tematy do rozprawiania.
Oria pokazała mu jeden ze swoich tatuaży na ramieniu i, kiedy dowiedziała się,
że chłopak ma zamiar również coś sobie wytatuować, zaproponowała, że mu
potowarzyszy. Siedzieli w barze do zamknięcia, a później chodzili po ulicach
Londynu. Odprowadził ją do domu po północy, czując, że wreszcie znalazł
dziewczynę, o którą chce zawalczyć.
W kolejnych dniach tak często
wymieniali się smsami, że ekipa zaczęła interesować się tym tematem. Niemal
całą imprezę siedział wpatrzony w telefon, odpisując na wiadomości.
— Nigdy nie widziałam, żebyś tyle
czasu siedział w komórce i z kimś pisał — powiedziała Milka, ale nie zakodował
jej słów. — Pamela Anderson wchodzi na nasz stolik i chce pokazać ci swoje
balony. Chyba jednak jest mężczyzną, bo coś zwisa jej między nogami. Ma
strasznie owłosione łydki i zaraz wlezie ci na głowę, domagając się szybkiego
bzykanka. Kobra!
— Do mnie mówisz? — zapytał,
podnosząc na nią wzrok, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
— Kto to jest? — zainteresował
się Alan.
— Koleżanka z pracy.
— Koleżanka. — Żyleta sugestywnie
uniósł brew.
Harry nic na to nie odpowiedział,
co było dość jasnym sygnałem, że na jego widoku pojawił się ktoś, kogo chłopak
zaczyna traktować poważnie.
— Powiedz tylko, jaka jest —
poprosiła Gejsza.
Po chwili ciszy uśmiechnął się do
siebie i odpowiedział:
— Inna.
Znajomość z Orią rozwijała się w
dość szybkim tempie, chociaż już nie przychodziła do jego studia nagraniowego.
Spędzali ze sobą coraz więcej czasu, zabrał ją na koncert, na który dostał dwa
bilety, czasami zostawała u niego na noc, aż w końcu oficjalnie zaczęli ze sobą
chodzić. Kiedy wysłał Gejszy smsa, że przyjdzie do klubu razem ze swoją dziewczyną,
ta zaczęła wszystkich ustawiać, żeby przyzwoicie się zachowywali. Nastawili się
na dziewczynę typu miss, więc byli niezmiernie zdumieni, kiedy zjawił się z
normalną z wyglądu dziewczyną wystylizowaną na rockmankę. Przywitała się ze
wszystkimi trochę onieśmielona. Gejsza natychmiast zerwała się z kanapy i przedstawiła
każdego po kolei, rzucając Harry’emu tak zaskoczone spojrzenie, że aż musiał
się uśmiechnąć. Większość zaczęła zagadywać dziewczynę, by mogła poczuć się
trochę swobodniej, Yom przyniósł jej drinka, a Żyleta wypytywał o zespoły.
Kiedy po jakimś czasie Oria musiała pójść do toalety, Harry poczuł na sobie
mnóstwo spojrzeń przyjaciół.
— Stary, spodziewałem się jakiejś
zarozumiałej laski z nogami do nieba i szczupłej jak moje udo, a nie… normalnej
dziewczyny — powiedział wreszcie Żyleta, a Harry zaśmiał się szczerze.
— Normalna, ale… inna — przyznała
Gejsza z błyszczącymi oczami.
— Jeszcze typowa rockmanka — nie
dowierzał Zeus. — Zmiażdżyłeś mnie, jak z nią wszedłeś.
— Pasujecie do siebie —
podsumowała Viki, popijając drinka przez słomkę.
Kobra porwał Orię na parkiet, gdy
tylko wróciła z łazienki. Dziewczyna tak bardzo wyróżniała się wśród wytapetowanych
lalek, że dużo osób zerkało w jej stronę. Czasami były to zniesmaczone
spojrzenia, ale Harry i Oria zupełnie to lekceważyli, chociaż chłopak miał
ochotę na początku znokautować jakiegoś faceta dla przykładu.
— Przyzwyczaiłam się — rzekła
dziewczyna z rozbawieniem, przytrzymując go. — Nie reaguj.
Posłuchał jej prośby i dał się
jej pochłonąć.
— Ta laska patrzy na ciebie,
jakby chciała się na ciebie rzucić — stwierdziła Oria, zerkając na jakąś
dziewczynę.
— To ma pecha — odparł, a ona
zaśmiała się szczerze, aż zrobiło mu się ciepło na sercu.
Zostawił ją na chwilę na parkiecie
tylko po to, żeby zamówić rockową piosenkę. Jej twarz rozjaśniła się, kiedy z
głośników poleciał jej ulubiony utwór Marilyna Mansona Personal Jesus. Dała się ponieść chwili. Śpiewała i tańczyła ze
śmiechem na ustach, a Kobra patrzył na nią, zdając sobie sprawę, że niewiele mu
brakuje, żeby się w niej zakochać. Wariował razem z nią, nie przejmując się
ludźmi dookoła. Rozradowani Pussy i Alex dołączyli do ich szaleństw, co
spotkało się z jeszcze głośniejszym śmiechem Orii.
— Kim ty jesteś, zaje*ista dziewczyno?!
— krzyknął do niej Alex, kiedy piosenka się zakończyła.
Pussy wyglądała na zaskoczoną,
kiedy Oria została przedstawiona jako partnerka Kobry, ale szybko się
opamiętała. We czwórkę przedostali się do baru, gdzie wypili po drinku. Później
wrócili do ekipy i elity. Gejsza patrzyła na Kobrę z tak szerokim uśmiechem, że
kąciki jej ust niemal dotykały uszu.
Oria nie miała mocnej głowy, do
czego przyznała się Harry’emu już na pierwszej randce, dlatego nie zdziwiło go,
kiedy dość szybko, w porównaniu do reszty towarzystwa, zaczęła się chwiać i
mówić od rzeczy. Pokręcił głową, kiedy Yom zaproponował jej kolejnego drinka, a
Oria spojrzała na swojego chłopaka i powiedziała, starając się mówić cicho:
— Jestem już pijana, tak?
Skinął głową z lekkim
rozbawieniem, a ona przyjęła to ze spokojem i potwierdziła jego decyzję
dotyczącą kolejnego drinka. Później nachyliła się do ucha Kobry i szepnęła:
— Możemy wrócić do domu? Nie chcę
się zbłaźnić.
— Nie będą ci tego wypominać.
— Mimo wszystko…
— Okay, odprowadzę cię.
— A możemy pójść do ciebie?
Zerknął na nią i skinął głową.
— My spadamy — zakomunikował,
wstając.
— Już? — jęknął powracający Yom.
— Niektórzy uznali, że muszą iść
spać — odparł z lekkim rozbawieniem, pomagając Orii wstać.
Zatoczyła się za niego, więc
prędko go objęła, żeby się nie przewrócić.
— To byłam ja — wydusiła. —
Przepraszam, ale mam słabą głowę.
Roześmiali się wesoło i pożegnali
z nimi. Już odchodzili od stolika, kiedy Gejsza zawołała Kobrę. Odwrócił się,
by zobaczyć wyszczerzoną twarz dziewczyny i jej uniesione kciuki. W odpowiedzi
uśmiechnął się lekko i pomachał w jej stronę. Z klubu do domu Harry’ego nie
było daleko, więc postanowili przejść się spacerem, żeby dziewczyna miała czas
trochę wytrzeźwieć. Kobra momentami przytrzymywał ją w pionie, a ona powtarzała,
jak bardzo podobało jej się w klubie z jego przyjaciółmi. Dotarli do domu,
gdzie legła na łóżko w ubraniach. Nie mogąc powstrzymać śmiechu, Kobra przebrał
ją w swoją koszulkę i przykrył kołdrą. Położył się obok niej i przez kilka
minut wpatrywał w jej twarz, wreszcie nie odczuwając tej pustki w sercu.
Mijały kolejne miesiące, a
związek Harry’ego i Orii rozwijał się z każdym dniem. Poszli razem do studia
tatuażu i Kobra wyszedł stamtąd z wizerunkiem czaszki w ogniu na ramieniu. W
końcu dziewczyna zamieszkała u niego, więc widywali się ze sobą znacznie
częściej niż zwykle. Harry nadal brał udział w akcjach, więc kiedy znikał
czasami na kilka godzin, stawało się to dla niej podejrzane. W końcu zażądała
wyjaśnień, a on, nie mając wyjścia, powiedział jej, co robi. Wywiązała się z
tego poważna awantura, której nie potrafili załagodzić przez kilka dobrych dni.
Chociaż po jakimś czasie pogodziła się z tą myślą, od tego momentu coś zaczęło
się między nimi psuć. Coraz częściej się kłócili, a ona wypominała mu
nielegalność jego pracy. Później pojawiła się zazdrość o dziewczyny z klubu.
Zaczął dostrzegać jej wady, a napady płaczu bez powodu doprowadzały go do
szału. Obrażała się o takie bzdury, że niekiedy nie potrafił stwierdzić, o co
jej chodzi. Wybuchała histerią, kiedy powiedział coś nie tak. Przepraszał ją,
ale po jakimś czasie zaczęła zdrowo przesadzać, kiedy robiła to niemal
codziennie.
Miał nadzieję, że jego urodziny
przebiegną w spokoju, lecz się przeliczył. Kiedy w mieszkaniu zjawili się
goście z prezentem, zastali poważną kłótnię.
— Od miesięcy razem chodzimy do
klubu i dobrze widzisz, jak się dogadujemy, a teraz wyskakujesz z awanturą o
Pussy?!
— Nie powiedziałeś mi wcześniej,
że kiedyś ze sobą chodziliście!
— W ch*j długo, naprawdę! Jedną
pieprzoną imprezę, której nawet nie pamiętamy! Jasne, teraz się jeszcze
rozrycz, żebym jak zwykle miał wyrzuty sumienia!
— Jesteś kompletną świnią! Pieprz
się ze swoją imprezą i pieprzę ciebie!
Trzasnęły drzwi. Kobra z furią na
twarzy odwrócił się w ich stronę, jakby dopiero sobie przypomniał, że ktoś
dzwonił. Dostrzegł, że goście sami weszli do środka i teraz skrępowani czekali
w korytarzu.
— Chyba przyszliśmy nie w porę —
wymamrotała Pansy.
Kobra był tak wściekły, że nie
był w stanie nic odpowiedzieć. Kiwnął jedynie głową, żeby weszli. Powstrzymali
się od składania mu życzeń urodzinowych, wiedząc, że nie jest to odpowiedni
moment na takie bzdury. Poszedł do sypialni, gdzie zniknęła Oria. Przez chwilę
nic nie było słychać, więc mieli nadzieję, że dochodzą do porozumienia, ale
chłopak wyszedł stamtąd jeszcze bardziej rozwścieczony, trzaskając drzwiami tak
mocno, że zadrżała framuga.
— Idziemy? — powiedział ostro.
— A Oria? — zapytała niepewnie
Milka.
— Zostaje w domu — warknął.
Kiedy tylko znaleźli się w
klubie, poszedł do baru, gdzie wypił zbyt szybko zbyt dużo kolejek. Jego
impreza urodzinowa w niczym nie przypominała przyjęć z ostatnich lat. Upił się
w ciągu godziny, a goście nawet nie mieli okazji złożyć mu życzeń i dać
prezentu. Gejsza próbowała z nim pogadać, ale szybko dał jej do zrozumienia, że
nie ma ochoty na zwierzenia.
Oria pojawiła się jakiś czas
później. Miała podpuchnięte od płaczu oczy i natychmiast zaczęła szukać
chłopaka. Kiedy na siebie trafili, wybełkotał w jej stronę:
— Przyszłaś zrobić kolejną
awanturę?
— Kobra… — wtrąciła się Gejsza,
ale nie dali jej dojść do słowa.
— Musiałeś doprowadzić się do
takiego stanu? — zapytała Oria.
— Czyli jednak znowu zadyma? —
zaśmiał się szyderczo.
— Wracaj do domu. Jesteś kompletnie
pijany — powiedziała ze skruchą, ale najwyraźniej on tego nie dostrzegał.
— Przecież i tak mnie pieprzysz,
więc co cię to obchodzi?
— Przestań…
— Mam dosyć tych ciągłych awantur
o bzdury — mówił bełkotliwie, nie bacząc na nic. — Znajdziesz jakąś pieprzoną
pierdołę i drążysz, żeby tylko mieć powód do kłótni. Ile można wytrzymywać?
Chodzi ci o to, żebym żył z wiecznymi wyrzutami sumienia, chociaż ch*j wie,
czemu mam je mieć?
— Kobra, skończ — powiedział
Żyleta, przytrzymując go. — Pogadacie na trzeźwo. Jeszcze powiesz za dużo i
będziesz żałował.
— Wiecznie tylko muszę
wszystkiego żałować — powiedział słabo Harry.
Żyleta wyprowadził go z klubu i
wsadził do taksówki. Oria podziękowała mu za pomoc. W domu nie zamienili ze
sobą ani słowa. Kobra zdołał jedynie położyć się na łóżku i od razu zasnąć,
lecz zanim to zrobił, po raz kolejny usłyszał płacz dziewczyny.
Pogodzili się po raz kolejny.
Spokój trwał jednak zbyt krótko i awantury rozpoczęły się na nowo.
— Mam tego dosyć — powiedział w
końcu Harry w trakcie jednej z kłótni. — Nie mam już siły na twoje dziwne
schizy. Ostro przeginasz, a ja nie mam zamiaru więcej tego znosić.
— Nie zostawiaj mnie… —
powiedziała rozpaczliwie. — Zmienię to…
— Nie zmienisz. Już ostatnio to
obiecywałaś. Kilka dni było w porządku i wszystko zaczęło się od nowa. To mnie
męczy. Dusisz mnie tym. Po prostu… rozejdźmy się i niech każdy pójdzie w swoją
stronę — rzekł, ale jego głos brzmiał słabo. — Nie chcę, żebyśmy później
rozstawali się z nienawiścią do siebie.
— Kobra, proszę cię…
Uległ po raz kolejny i brnął w
ten toksyczny związek, ponieważ ją kochał.
Było dobrze… Przez jakiś czas.
— Stary, chodzisz wiecznie
podminowany i sfrustrowany i wybuchasz przy najmniejszej bzdurze — powiedział
kiedyś Dexter, który od jakiegoś czasu podchodził do Orii z dystansem, widząc,
co dziewczyna wyprawia.
— Ona cię niszczy — oznajmiła
spokojnie Nicole, a później zostawiła ich samych.
Harry odprowadził ją pustym
spojrzeniem.
Jej słowa rozbrzmiewały mu w
uszach, kiedy wrócił do domu i zastał płaczącą Orię. Zapytał, co tym razem się
stało i po raz kolejny wyszedł, gdy obrzuciła go gniewnym spojrzeniem. W nocy
spali jak najdalej od siebie, oddzieleni przez pustą przestrzeń pod kołdrą.
Kolejna awantura nie wywołała w
nim wielu emocji. Patrzył na nią pustym wzrokiem i wykorzystał chwilę ciszy
tylko po to, by powiedzieć:
— Wyprowadzę się na kilka dni. W
tym czasie zabierz wszystkie swoje rzeczy.
— Kobra…
— Nie. Wszystko miało się zmienić
i nic z tego nie wyszło. Nie chcę takiego związku.
Nie zareagował na jej płacz,
chociaż bolało go serce. Zabrał jedynie kurtkę oraz telefon i wyszedł z
mieszkania. Kręcił się po Londynie przez kilka godzin, zanim dotarł do domu
Gejszy i Żylety. Został przyjęty z otwartymi ramionami, tak jak zawsze. Nie był
jedynym gościem, gdyż zastał tam również Nicole, Zeusa i Pansy.
— Coś się stało — zauważyła
zmartwiona Gejsza, chociaż ledwo rzuciła na niego okiem.
Przez chwilę milczał, ponieważ
miał tak ściśnięte gardło, że nie był w stanie nic z siebie wykrztusić.
— Mogę się u was zatrzymać na
kilka dni?
— Pokłóciliście się? — zapytała
jeszcze bardziej zmartwiona.
— Zerwaliśmy — odparł cicho. Zeus
i Żyleta wymienili ukradkowe spojrzenia. — Muszę gdzieś przeczekać, aż się
wyprowadzi.
— Jasne, możesz zostać, ile
będzie trzeba — powiedział Żyleta.
— Dzięki.
Wiedział, że nie jest zbyt dobrym
towarzyszem do rozmów, ale pozostali jakby nie zwracali na to uwagi. Gejsza co
chwilę posyłała mu zatroskane spojrzenia. Zadzwonił jego telefon, więc sięgnął
po niego. Zawahał się, kiedy dostrzegł, że dzwoni Oria. Wyciszył połączenie,
ale zadzwoniła ponownie. Kiedy komórka odezwała się po raz trzeci, wyłączył ją
całkowicie. Poczuł na sobie poważne spojrzenie Nicole, która powstrzymała się
od jakieś docinki.
W końcu został z Gejszą i Żyletą
sam na sam. Dziewczyna zaprowadziła go do pokoju dla gościa i wyciągnęła dla
niego pościel.
— O co poszło? — zapytała, ubierając
poduszkę w poszewkę.
— O to, co zwykle. Już nie mam na
to siły. Powinienem już ostatnio odpuścić, ale łudziłem się, że się zmieni.
— Przykro mi, że wszystko tak się
skończyło — powiedziała dziewczyna ze szczerym smutkiem.
— Mnie też — odparł, nie potrafiąc
na nią spojrzeć.
Pół nocy przewracał się z boku na
bok, cały czas myśląc o Orii. W końcu sięgnął po telefon i włączył go. Czekało
na niego mnóstwo nieodebranych połączeń i smsów od dziewczyny. Wyznania miłości
i błagania o jeszcze jedną szansę sprawiły, że zabolało go serce. Wstał i
wyszedł cicho na balkon, żeby zapalić papierosa. Chwilę później dołączył do
niego Żyleta, który w milczeniu odebrał od niego fajkę. Siedzieli tak niemal do
samego rana, zamieniając ze sobą tylko kilka słów.
Spał do późna, jednak nikt go nie
budził. Świadomość tego, co stało się poprzedniego dnia, naparła na niego zaraz
po otwarciu oczu. Snuł się po mieszkaniu Żylety i Gejszy jak cień. Z wizytą
wpadli Draco, Nicole i Milka, którzy nawet nie wspomnieli o Orii. Rozmowę przerwał
im kolejny dzwonek do drzwi, a Kobrze stanęło serce, kiedy usłyszał głos
dziewczyny. Nie potrafił jednak rozróżnić jej słów.
— Nie sądzę, żeby chciał teraz rozmawiać
— odpowiedziała Gejsza z wyraźnym dystansem. — To naprawdę nie jest dobry
pomysł… Przestań mieszać mu w głowie.
— Kobra! Musimy porozmawiać!
Wszyscy zerknęli na Harry’ego,
który wyglądał na kompletnie wybitego z rytmu.
— Oria — rzekła ostro Gejsza.
— Proszę cię!
Wiedząc, że jest uparta, Kobra
wyszedł do niej, chociaż nie wyglądał na przekonanego. Gejsza posłała
dziewczynie lekko zgorszone spojrzenie i wróciła do gości. Harry wyszedł na
zewnątrz i zamknął drzwi. Oria nie prezentowała się zbyt dobrze. Do
podpuchniętych od płaczu oczu był już przyzwyczajony.
— Nie możesz mnie zostawić —
zaczęła drżącym głosem.
— Owszem, mogę i wczoraj to
zrobiłem — odparł cichym głosem, patrząc na przejeżdżający niedaleko samochód.
— Dlaczego? Nie kochasz mnie?
— Nie zachowuj się jak
histeryczka. Wiesz, że to nie ma nic do rzeczy. Gdybym cię nie kochał, już dawno
nie bylibyśmy razem. Tylko zagrożenie rozstaniem przywraca cię na jakiś czas do
pionu. Później zaczynasz od nowa. Nie chcę takiego związku. Nie mam na to siły.
— Zmienię to…
Roześmiał się histerycznie.
— Mówisz to za każdym razem. Tak
naprawdę nie akceptujesz tego, co robię. Od momentu, gdy powiedziałem ci prawdę
o sobie, wszystko zaczęło się psuć. To mi daje jasny obraz sytuacji. Wracaj do
domu i zacznij się pakować. Już nic nie zmienisz.
— Mówisz o tym tak spokojnie,
jakby zupełnie ci nie zależało…
— Ile razy walczyłem o ten
związek, co? — warknął. — Stanowczo za dużo, więc nie wmawiaj mi takich rzeczy.
Nie chcę rozstawać się w nienawiści, więc po prostu zostaw mnie w spokoju —
dodał łagodniej. Widział po jej oczach, że zaraz znowu zacznie zalewać się
łzami. Westchnął ciężko. — Czasami mam wrażenie, że swoim płaczem próbujesz
grać na moich uczuciach. Nie tym razem.
— Kobra…
— Nie tym razem! — powtórzył
ostrzej. — Idź w swoją stronę.
Otworzył drzwi i wszedł na
korytarz, gdy rozległo się ciche łkanie.
— Kobra…
Pokręcił jedynie głową, a później
zamknął drzwi. Oparł się o nie z bolącym sercem, czując się tak, jakby zaraz
miał się rozpłakać. Na korytarzu pojawiła się Gejsza, która bez słowa podeszła
do niego i mocno go przytuliła.
Z Orią nie kontaktował się już
nigdy więcej. Nie dała mu znać, że się wyprowadziła, więc trochę tchórzowsko
poprosił Gejszę, żeby sprawdziła, czy już jej nie ma. Kiedy oznajmiła, że po
dziewczynie nie ma śladu, wrócił do swojego domu. W pustym mieszkaniu czuł się
jeszcze gorzej, więc poszedł do Snajpera i wziął udział w akcji. Później znowu
musiał zmierzyć się z rzeczywistością, dlatego wylądował przy klubowym barze,
gdzie pochłaniał kieliszek za kieliszkiem.
— Mogę się przyłączyć czy wolisz
w samotności przeżywać swoje zawody miłosne? — rozległ się głos Nicole, która
przysiadła się do niego.
Zerknął na nią i z udawaną
łaskawością zaprosił ją do towarzyszenia mu w niedoli. Monica postawiła przed
nimi kolorowe drinki i poszła obsługiwać kolejnych klientów.
— Jeżeli chcesz wyjść z klubu na
dwóch nogach, możesz nie być zbyt dobrą towarzyszką.
— W porządku. Mogę wyjść na
kolanach. — Wzruszyła ramionami. — Ty odreagujesz złamane serce, a ja wędrówkę
przez życie u boku różnorodnych debili.
— A ten cały… Jack? John? James?
— Jonathan. Idiota myślący, że
jego penis wszystko załatwi.
Kobra wystawił w jej stronę
szklankę z alkoholem, więc się nimi stuknęli i zdrowo napili. Ich rozmowy o
życiu stawały się coraz śmielsze z każdym kolejnym wypitym drinkiem. Nicole
chichotała z każdej najmniejszej bzdury, a on otwarcie mówił o wszystkim, co w
sobie trzymał. Weszli także na tematy intymności i dowiedzieli się o sobie
wielu dyskretnych rzeczy.
— Prawda jest taka, że mogłabym
to robić na okrągło, do zajechania — wyznała konspiracyjnym szeptem.
— Przecież wszyscy wiemy, że
wiecznie potrzebujesz porządnego rżnięcia — zauważył z rozbawieniem.
Nicole wybuchnęła śmiechem i
pomachała do Monici, prosząc ją o kolejne drinki.
— I kto to mówi — wytknęła język
w jego stronę, kiedy dostali szklanki z alkoholem.
— Ale ja w zupełności nie
zaprzeczam.
Śmiali się jak opętani, ledwo
utrzymując się na krzesłach barowych i w takim stanie znaleźli ich Szatan oraz
Missy.
— Słychać wasz rechot na drugim
końcu klubu — stwierdziła rozbawiona dziewczyna.
— Rozmawiamy o poważnych sprawach
typu zawody miłosne i samotność młodych ludzi. I o rżnięciu — oznajmiła
uroczyście Nicole, ku uciesze chłopaka. — Wiecie, że regularne rżnięcie może
wydłużyć życie o kilka lat?
— Naprawdę poważne tematy —
zauważył rozweselony Szatan.
— Zawsze możecie podzielić się
swoimi doświadczeniami. Od siebie usłyszeliśmy już chyba wszystko — podsumował
Harry, co Nicole skomentowała głośnym chichotem.
— Nie jesteśmy aż tak pijani —
zaśmiała się Missy. — W przeciwieństwie do was. Nie czujecie, że ledwo
trzymacie się na nogach?
— Chcemy wrócić na kolanach do
domów — oznajmiła Nicole, z radością sięgając po kolejnego drinka.
Nie wrócili do domów na kolanach,
ponieważ nie byli w stanie. Zostali zaciągnięci do klubowych pokoi przez
przyjaciół.
Minęło dużo czasu, zanim Harry
zapomniał o Orii. Jak za dawnych czasów imprezował, zalewał się w trupa i
podrywał dziewczyny. Zaczynał się przyzwyczajać do tego, że do końca życia
pozostanie bez kogoś wartego uwagi, kiedy na drodze stanęła mu Emma. Była
szaloną dziewczyną, bardzo wygadaną i pyskatą. Wpadli na siebie przypadkiem
przy budce z szybkim jedzeniem i tym sposobem zaczęli ze sobą flirtować. Tak bardzo
różniła się od Orii, że postanowił bez dłuższych przemyśleń zabrać ją do klubu.
Zrobiła wrażenie na męskiej części towarzystwa, ale Gejsza dość wyraźnie
kręciła na nią nosem. Kobra przyznawał tylko sam przed sobą, że nie traktuje
jej tak poważnie jak Orii od pierwszego spotkania, jednak jej ostry język go do
siebie przyciągał, więc postanowił chociaż spróbować. Nie płakała z byle
powodu, odcinała mu się bez zastanowienia, gdy sobie na to zasłużył i nie miała
do niego pretensji, kiedy uwalał się na wypadzie do klubu. Bez zahamowań
dotrzymywała mu towarzystwa przy piciu, zabierała mu skręty, by samej się
zjarać i bez wstydu wchodziła na bar, by dla niego zatańczyć. Czasami nie miała
umiaru, co było w oczach Harry’ego minusem. Była również ostro zboczona i
potrafiła przy wszystkich powiedzieć, żeby wrócili do domu, bo chce, żeby ją
przeleciał na milion różnych sposobów.
Po jakimś czasie zaczynała sama
przychodzić do klubu, gdy on był w pracy, gdzie imprezowała przez całą noc. Nie
był idiotą i szybko zorientował się w sytuacji. Znał wiele osób, które otwarcie
mówiły mu, co Emma wyprawia, kiedy nie ma go w lokalu. Udawał, że o niczym nie
wie, ale na jego ustach błąkał się szatański uśmieszek.
— Z bólem ci mówię, że ona cię
zdradza — wyznała Gejsza, kiedy dziewczyna poszła do baru, a ekipa i elita
zostały przy stoliku.
Harry skomentował to rozbawioną
miną.
— Słyszysz, co do ciebie mówię? —
rzekła z niedowierzaniem na taką reakcję.
— Zakodowałem.
Sięgnął po telefon i wysłał
gdzieś smsa, a kiedy wróciła Emma, spojrzał na nią z uśmiechem i kiedy oparła
głowę o jego ramię, objął ją. Gejsza wyglądała tak, jakby chciała wyrwać sobie
włosy. Nicole telepatycznie przekazywała mu, że jest debilem. Zagadka wyjaśniła
się kilka minut później.
— Moi kochani, teraz specjalna
piosenka — rzekł DJ przez mikrofon. — Emmo, Kobra przez tekst tej piosenki chce
ci wyznać to, co czuje.
Gejsza aż otworzyła usta ze
zdumienia, a Alan zakrztusił się pitym właśnie napojem. Rozanielona Emma
spojrzała na Harry’ego, który uśmiechnął się do niej słodko. Nicole wbiła w
Kobrę podejrzliwe spojrzenie. Zabrzmiały pierwsze nuty piosenki. Nicole
wybuchnęła chichotem, a Żyleta i Dexter spojrzeli na siebie, trzęsąc się ze
śmiechu.
— I always
thought that I could trust you, but I guess that's not the case. All the years
that I loved you, you were out there playing the games. You didn't think that I
would find out, but it was written all over the place. Is it really what you
want now, then get the fuck out of my face…1
Mina Emmy zmieniła się
diametralnie. Siedziała wbita w kanapę, objęta przez Kobrę, wsłuchując się w
tekst piosenki. Nicole niemal wyła ze śmiechu. Emma próbowała zerwać się do
pionu, ale Kobra jej na to nie pozwolił, przyciągając ją z powrotem na miejsce
obok siebie.
— Posłuchaj do końca. W końcu to
piosenka ze specjalną dedykacją dla ciebie — powiedział obojętnym głosem.
Siedziała sztywna, jakby połknęła
kij od miotły. Co chwilę próbowała wstać, ale Harry jej to skutecznie uniemożliwiał.
Minęła druga zwrotka i dopiero wtedy pozwolił jej się podnieść.
— Nie musisz dziękować —
stwierdził jeszcze.
Odwróciła się tylko po to, żeby
niemal wypluć mu w twarz:
— Pie*dol się.
Odeszła rozwścieczona,
przepychając się między ludźmi. Niektórzy odprowadzali ją rozbawionymi
spojrzeniami, a Pussy zagwizdała za nią prowokacyjnie. Nicole płakała ze
śmiechu. Piosenka zakończyła się, a DJ podsumował z wyraźnym rozbawieniem w
głosie:
— Oryginalny sposób na zerwanie.
Zabrzmiały nuty kolejnej
piosenki.
— Przecież wiedziałem —
powiedział wesoło Harry do Gejszy, która wbiła w niego promienne spojrzenie.
— Przez chwilę chciałam zacząć
walić twoją głową o ścianę, żebyś przejrzał na oczy — wyznała.
— To było najbardziej zaje*iste
zerwanie, o jakim słyszałam — pochwaliła go Nicole, wycierając łzy, a on
stwierdził w myślach, że uwielbia jej szczery śmiech.
Nie minęło dużo czasu, kiedy w
jego życiu zjawiła się Marika. Co prawda nie wpadła mu w oko przy pierwszym
spotkaniu, ale ujęła go tym, że szybko nie rezygnowała. Nie było to zachowanie
podobne do dziewczyn z klubu, że pokazywała dużo ciała i chciała zaciągnąć go
do łóżka, więc postanowił dać jej szansę i umówił się z nią na randkę. W
dalszym ciągu nie zrobiła na nim większego wrażenia, jednak nadal się o niego
starała. Początkowo wyrzucił karteczkę z numerem jej telefonu, ale jakimś cudem
zdobyła do niego kontakt. Tak natrętnie do niego dzwoniła, że zgodził się na
drugie spotkanie. Dał jej znać, że nie jest zainteresowany, jednak w dalszym
ciągu go nękała. Przestał odpisywać na smsy i ignorował jej próby kontaktu. Po
jakimś czasie się wycwaniła i zadzwoniła z innego numeru, więc później przestał
w ogóle odbierać od nieznajomych.
— Co za wariatka — jęknął
rozpaczliwie, kiedy jego telefon po razy kolejny zawibrował.
— Zależy jej — powiedziała z
rozbawieniem Missy.
— Nawet mnie nie zna — odparł z
głupią miną.
— Czepiasz się szczegółów —
roześmiała się Pansy.
Został niemal zwalony z nóg,
kiedy jakiś czas później Marika zjawiła się w klubie.
— Och, cześć — rzekła z szerokim
uśmiechem. — Nie wiedziałam, że cię tutaj zastanę. Dzwoniłam, ale nie
odbierałeś.
— Zgubiłem telefon — skłamał
gładko.
Wbiła spojrzenie w leżącą
naprzeciwko niego komórkę i zapadła chwila ciszy.
— Cholera, zapomniałem napisać do
matki, że dzisiaj jednak nie przyjdę — powiedział Jery i wziął urządzenie Kobry,
a następnie zaczął coś w nim klikać, jakby należał do niego.
Marika uśmiechnęła się szeroko i
wbiła wzrok w Harry’ego.
— Może podasz mi swój nowy numer?
Nicole uniosła brew, widząc jej
nachalność.
— Jeszcze nie mam — skłamał po
raz kolejny Kobra.
— To zostawię ci mój i zadzwoń,
jak już będziesz miał.
Nie czekając na jego odpowiedź, porwała ze
stolika serwetkę, napisała na niej swój numer i wcisnęła mu do kieszeni, zanim
zdążył zareagować. Pożegnała się wylewnie. Wszyscy odprowadzili ją
spojrzeniami.
— Świruska — podsumował Zeus.
— Kompletna — przyznał Kobra,
wyciągnął serwetkę i położył ją na stole. Następnie szturchnął szklankę, która
się przewróciła i zalała serwetkę alkoholem. — Och, zamazał się. Tak mi
przykro.
Nicole ryknęła śmiechem, a on wysłał
jej olśniewające spojrzenie.
Poczuł się osaczony, kiedy kilka
dni później wpadł na Marikę w sklepie spożywczym. Nie wciskała mu numeru, ale
natrętnie namawiała go na spotkanie. Oznajmił, że wyjeżdża na kilka dni, więc
nie ma na to czasu.
Tydzień później napadła na niego
w pracy, chociaż nigdy jej nie powiedział, gdzie pracuje. Szef uratował go
przed dziewczyną, wzywając go do siebie.
— Ku*wa, ona mnie śledzi —
stwierdził z niedowierzaniem, wpadając do mieszkania Syriusza.
— Kto? — zapytał mężczyzna z
uniesioną brwią.
—Ta świruska Marika. Ma
bejsbolówkę na głowie i lazła za mną od domu Dextera.
— Masz paranoję.
Kobra podbiegł do okna i aż
krzyknął z frustracji.
— Sterczy tam! Pieprzona
psychopatka!
Kilka dni później, idąc do auta,
stanął jak wryty. Ktoś obrysował mu samochód dookoła ostrym narzędziem i
poprzebijał opony.
— Zalazłeś komuś za skórę —
podsumował to Szatan.
Innym razem ktoś wybił mu szybę w
kuchni kamieniem.
— To już podchodzi pod
prześladowanie — stwierdziła Milka bez grama uśmiechu.
Czuł się śledzony w trakcie
spaceru do klubu, więc napisał szybkiego smsa do Żylety, żeby mu pomógł.
Chłopak podjechał po niego i tylko dzięki temu Kobra zgubił ogon.
Innym razem miał tego już tak
serdecznie dosyć, że wpakował swojego prześladowcę w pułapkę. Okazało się, że
śledzi go Marika.
— Mogę wiedzieć, co ty
wyprawiasz? — warknął do niej.
— Miałeś zadzwonić.
Spojrzał na nią z czystym
niedowierzaniem.
— Nie zadzwoniłem, więc dałem ci
chyba jasny przekaz, że nie mam ochoty na kontakt z tobą.
— Musisz się ze mną spotkać.
— Po co?
— Bo chcę z tobą być —
uśmiechnęła się szeroko, a on zdał sobie nagle sprawę z tego, że ma do
czynienia z osobą psychicznie chorą.
— Ale ja nie chcę być z tobą,
jasne? Przestań się zachowywać jak wariatka i przestań mnie śledzić.
Prześladowania nie ustały, więc
Harry poprosił Missy, żeby znalazła dla niego jakieś informacje o Marice.
Spojrzała na niego z obawą jakiś czas później.
— Kobra, ona zwiała z psychiatryka.
— Żartujesz sobie?
— Nie. Została tam wysłana dwa
lata temu po tym, jak nękała jakiegoś chłopaka do takiego stopnia, że w końcu
zorganizowała porwanie i zamknęła go u siebie w piwnicy, żeby mieć go przy
sobie na zawsze.
Zapadła cisza. Patrzył na nią z
wielkimi jak galeony oczami, ale na dowód pokazała mu mnóstwo artykułów w
Internecie. Żarty się skończyły. Missy natychmiast zwołała spotkanie ich grupy,
by powiadomić ich o tym, co znalazła. Gejsza niemal wyszła z siebie.
— Po prostu zorganizujmy wszystko
tak, żeby ją złapać i odwieźć z powrotem do wariatkowa — oznajmiła trzeźwo
Nicole i spojrzała na Kobrę. — Zostaniesz przynętą, a my ją przechwycimy.
Odwzajemnił jej wzrok i skinął
głową.
Zorganizowanie wszystkiego było
tak dziecinnie proste, że prawdopodobieństwo niepowodzenia było niemal zerowe.
Ekipa i elita obstawiły określone miejsce, a Harry skierował tam swoje kroki.
Szatan i Blaise z łatwością złapali Marikę i wepchnęli ją do podstawionego
samochodu, w którym siedzieli już Nicole i Zeus. Podjechali pod czekającego na
nich Kobrę, który wsiadł na tylne siedzenie. Scott zakluczył samochód od
środka, żeby dziewczyna nie mogła uciec. Kobra spojrzał na Marikę.
— Chcesz mi coś powiedzieć czy od
razu mamy cię odwieźć do szpitala?
Zesztywniała jeszcze bardziej.
— Tylko nie tam — jęknęła.
— Jesteś chora — powiedział
spokojnie. — Musisz się leczyć.
— Już się wyleczyłam.
— Po twoim zachowaniu widać, że
jednak nie.
— Przecież nic ci nie zrobiłam —
zapłakała.
Nicole odwróciła się w jej stronę
i rzekła ze współczuciem:
— Może nie fizycznie, ale samo
to, że od dłuższego czasu go śledzisz, zniszczyłaś mu samochód i wybiłaś okno w
mieszkaniu nie jest normalnym zachowaniem. Potrzebujesz pomocy specjalisty.
Kierowali się do szpitala, mimo
błagań Mariki i jej płaczu. Kiedy dojechali na miejsce, Harry poszedł
porozmawiać z jej lekarzem. Jakiś czas później sanitariusze zabrali dziewczynę
z samochodu, a Harry wręczył lekarzowi łapówkę w zamian za nie mieszanie go w
tę sprawę.
— Czemu przyciągam same
najdziwniejsze dziewczyny? — zapytał Kobra, gdy wyruszyli spod szpitala.
— Ciągnie swój do swego —
zauważyła Nicole, co spotkało się ze śmiechem Zeusa.
Życie leciało dalej, a on nadal
poszukiwał tej jednej jedynej, nie potrafiąc znaleźć tej właściwej. Zwykle były
to jednorazowe przygody bądź kilka spotkań, które szybko zostały przerywane.
Przez dłuższy czas był w związku z wokalistką zespołu, który tworzył w jego
studiu, jednak okazała się niestabilna w uczuciach i bardziej zależało jej na
karierze i pieniądzach. Innym razem trafił na kleptomankę, która wpadła w ręce
policji.
— Nie wiem, jakim cudem taki
facet jak ty nie może znaleźć sobie stałej partnerki — nie dowierzała Gejsza,
która już zdążyła wyjść za mąż za Żyletę.
— Trzydziestka na karku, a ja cały
czas stoję w miejscu — odpowiedział z ciężkim westchnięciem. — Chyba już na
stałe będę tworzył związek z muzyką.
— Dobrze, że nie potrzebujesz
dmuchanej lalki — zaśmiał się Żyleta, za co oberwał od bruneta po łbie. —
Nicole też ma pecha — dodał po chwili. — Słyszałeś, że zerwała z Brianem?
— Serio? — zdumiał się Kobra. —
Byli ze sobą już dobre pół roku, a to dużo jak na nią.
— Stwierdziła, że ma dosyć jego
łóżkowego spokoju i jego matki, która się z nim kontaktuje niemal codziennie.
— Skoro tak, to i tak długo
wytrzymała.
— Pansy powiedziała jej to samo —
powiadomiła Gejsza, stawiając przed mężem i przyjacielem talerz z kawałkami
wyśmienitego placka.
Wieczorem Kobra zastał Nicole w
klubowym barze, gdzie opijała swoje zerwanie z Brianem. Przysiadł się do niej i
potowarzyszył jej tak jak ona jemu, kiedy rozstał się z Orią.
Kobra zwykle był zapalonym
imprezowiczem zawsze gotowym do szaleństw, lecz tym razem dał znać, że nie
pojawi się w klubie, ponieważ słabo się czuje. Towarzystwo natychmiast
zarządziło sprawdzenie stanu przyjaciela, więc wszyscy przenieśli się do jego
domu. Otworzył im i od razu dostrzegli, że chłopak rozchorował się nie na
żarty. Milka natychmiast zdiagnozowała wysoką gorączkę, więc Gejsza owinęła go
w znalezione koce, a Nicole zakwaterowała się w kuchni, by zrobić mu herbatę z
miodem i cytryną. Mówił tak, jakby ktoś oblał wrzątkiem jego struny głosowe i
przyznał, że wszystko go boli. Missy chciała wcisnąć w niego eliksiry, ale
stwierdził, że już brał i nie pomagają. Uznali, że to przypadek, który po
prostu musi odchorować.
Gejsza zwykle odwiedzała go dość
często, ale w trakcie choroby była u niego codziennie, by sprawdzić, czy
wszystko w porządku. Zdziwiło go, że tym razem sama nie weszła do środka, gdyż normalnie
tylko dzwoniła i od razu wchodziła. Zwlekł się z kanapy, owijając się kocem i
otworzył. Z zaskoczeniem dostrzegł Nicole, która z energią wkroczyła do środka.
— Zrobiłam rosół i stwierdziłam,
że ci przyniosę, bo jest dobry na chorobę. Tak mówi moja mama.
— Dzięki — wychrypiał zdumiony.
Dziewczyna przelała zupę z garnka
do miski i postawiła na stole, nakazując mu jeść. Sama wpadła do salonu i
otworzyła okno, by trochę wywietrzyć duszne pomieszczenie.
— Nie żebym narzekał, ale brałaś
coś? — zapytał Kobra.
— Mama mnie nauczyła, że choremu
zawsze trzeba pomóc, nawet jeśli czasami ma się ochotę go dobić.
Zaśmiał się lekko i sięgnął po
łyżkę. Dziewczyna poszła zrobić im herbatę, a później podała mu jeden z kubków.
Dotrzymywała mu towarzystwa przez dobre dwie godziny, rozmawiając z nim o
bzdurach, a on w myślach stwierdził, że uwielbia, gdy dziewczyna opowiada o
zwykłych sprawach, które dzieją się w jej życiu.
O muzyce Nicole potrafiła mówić
godzinami. Kiedy miała ochotę o tym porozmawiać, zwykle dorwała się do Kobry,
który był melomanem i dodatkowo pracował w tej branży.
— Znasz Rammstein? — zapytała
pewnego razu, gdy rozpoczynali klubową imprezę.
— No jasne — odparł od razu.
— Ci Niemcy, tak? — wtrącił
Żyleta, a Nicole pokiwała głową. — Odrzuca mnie ten język w muzyce.
— Początkowo też nie byłam
przekonana, ale później tak mi wpadli w ucho, że nie mogę ich przestać słuchać
— przyznała Nicole.
— Miałem to samo — odparł Kobra.
— Sama muzyka mnie rozwaliła, więc język po jakimś czasie przestał mi
przeszkadzać. Mają niedługo koncert w Londynie.
— Już jest wyprzedany —
powiedziała Nicole ze smutkiem. — Za późno zaczęłam ich słuchać i nie załapałam
się na bilet. Tak czy inaczej…
Temat zespołu ciągnął się w
nieskończoność, gdy Kobra i Nicole zaczęli wymieniać się wrażeniami na temat
konkretnych płyt i piosenek, więc pozostali zajęli się innymi sprawami.
Nadchodziły urodziny Nicole, więc
Harry uruchomił swoje kontakty, by zorganizować jej prezent. Pojawił się w jej
mieszkaniu razem z Zeusem i Pansy jako jedni z ostatnich gości. Pansy zaczęła
wycałowywać dziewczynę, składając jej życzenia, a Harry w tym czasie przyjrzał
się solenizantce. Chociaż była niską osobą, to wysokie buty dodawały jej sporo
centymetrów. Skromna, lecz podkreślająca jej kształty chabrowa sukienka
sprawiła, że pomyślał o tym, jak dziewczyna wygląda nago. Rozpuszczone włosy
układające się w lekkie fale niemal prosiły się, by sprawdzić ich miękkość.
Wygięte w szczerym uśmiechu usta stworzone były do pocałunków, a błyszczące
oczy przyciągały spojrzenia. Obserwował, jak Nicole otwiera prezent od Pansy i
Zeusa, tak jak to tradycyjnie robili, i wybucha głośnym śmiechem na jego widok.
Z szokiem stwierdził, że potrzebuje ziemnego prysznica, a przecież nadeszła
jego pora na złożenie jej życzeń. Spojrzała na niego, więc odchrząknął i złożył
jej życzenia. Serce zabiło mu trochę szybciej, kiedy pochylił się, żeby złożyć
pocałunek na jej policzku. Słyszał, jak jej oddech zamiera, co nie było dziwne,
skoro nigdy tego nie robił. Patrzyła na niego roziskrzonym spojrzeniem, kiedy
się odsunął. Niemal czuł, jak między nimi przepływa niewidoczna energia. Ku*wa, co się dzieje…
— Pre-zent! Pre-zent! Pre-zent! —
zaczęli skandować goście, więc dziewczyna roześmiała się i z wyraźnym
zaciekawieniem ostrożnie rozerwała brzeg koperty.
Zapadła cisza, gdyż każdy był
ciekaw, co Kobra kupił Nicole. Missy aż wyciągała szyję.
— Boże! — krzyknęła Nicole, a
później zaczęła wrzeszczeć i podskakiwać jak mała dziewczynka z radości.
Harry uśmiechnął się szerzej na
taką reakcję. Nagle dziewczyna doskoczyła do niego i mocno pocałowała go w
policzek, bardzo blisko ust. Rozszerzył lekko oczy z zaskoczenia, a ona
zaśmiała się, podobnie jak goście.
— Co to takiego? — zapytał wesoło
Aaron, widząc ją tak szczęśliwą.
— Dwa bilety na koncert Rammstein
— odpowiedziała roztrzęsionym głosem, a Kobra modlił się, żeby nikt nie
zauważył, jak jego ciało zareagowało na pocałunek Nicole. — Skąd je wziąłeś?
Przecież już dawno były wyprzedane — zapytała dziewczyna takim tonem, jakby
zaraz miała się rozpłakać.
— Uruchomiłem swoje kontakty,
trochę popytałem i widzisz efekt.
— W końcu to ta sama branża —
zaśmiał się Żyleta.
Nicole tak bardzo trzęsły się
ręce po tym prezencie, że Viki musiała pomóc jej przynieść tort na stół. Kobra
przeklinał w myślach, gdyż jej widok dzisiaj działał na niego pobudzająco.
Ratował go stół, ale wiedział, że prędzej czy później będzie musiał wstać.
Wypili szampana, zjedli po kawałku tortu malinowego, trochę porozmawiali i
zarządzono wyjazd do klubu luksusowym autobusem zamówionym przez Yoma. Miejscówka
nie była daleko, lecz zdążyli rozkręcić w pojeździe imprezę i wypić kilka
butelek szampana. Weszli do lokalu ze śmiechem na ustach. Skierowali się do części
sali odgrodzonej przez fikuśne taśmy, które oznaczały strefę urodzinową. Stolik
zastawiony był różnorodnymi butelkami z alkoholem i sokami, więc już na samym
wstępie zaczęli imprezę. Szybko poginęli na parkiecie wśród tłumów, wszyscy pod
mocnym wpływem napojów wyskokowych.
Kobra wylądował przy barze, gdzie
Nicole odpoczywała przy drinku razem z Milką i Dexterem. Para narzeczonych nie
była jednak dobrym towarzystwem, gdyż co chwilę się do siebie mizdrzyli, więc
Nicole wołała do nich, żeby poszli do pokoju się bzyknąć i przestali ją
dobijać.
— Szczerze? Chcieliśmy to zrobić
od jakiegoś czasu, ale nie mieliśmy sumienia zostawiać cię samej — odpowiedział
Draco. — Przyszedł Kobra, więc znikamy na jakiś czas.
Harry i Nicole odprowadzili ich wzrokiem.
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę z uśmiechem.
— Myślałam, że zaraz zaczną się
tutaj bzykać — przyznała, co Kobra skomentował atakiem wesołości. Pomachała do
Onika, prosząc go o drinki. — Prezent od ciebie tak bardzo poprawił mi humor,
że nawet sobie tego nie wyobrażasz.
— Na to liczyłem. Mówiłaś o tym
koncercie średnio co godzinę.
Roześmiała się szczerze.
— Mam do ciebie pytanie —
powiedziała i pochyliła się bliżej niego. — Pójdziesz na koncert ze mną? Wiesz,
nikt z nich nie słucha tego zespołu — rzuciła szybko wyraźnie skrępowana — a
chciałabym iść z kimś, kto będzie się z tego cieszył tak samo jak ja.
Zerknęła na jego lekko zaskoczoną
twarz.
— Jasne — odpowiedział po chwili.
— To super.
Alkohol powoli popuszczał hamulce
Kobry, więc nie gryzł się w język. Pochylił się nad nią, by słyszała jego słowa
i wyznał:
— Seksownie wyglądasz.
Podniosła na niego spojrzenie i z
uśmiechem odpowiedziała:
— Ty też wyglądasz niczego sobie.
Mile go to połechtało. Jej wzrok
skierował się na klatkę piersiową podkreśloną ciemną koszulką. Upiła trochę
drinka przez słomkę, patrząc na niego. Zmuszony do przysunięcia się do niej
jeszcze bardziej przez osoby pchające się do baru, poczuł zapach jej perfum.
Okręciła się w krześle w taki sposób, że ich uda otarły się o siebie. Gdyby to
nie była Nicole, pomyślałby, że go prowokuje.
— W sumie dlaczego przez tyle
czasu tak często się kłóciliśmy? — zapytała nagle.
— Pewnie z przyzwyczajenia.
Wybuchnęła śmiechem i pokiwała
głową na zgodę.
— Zatańczymy? — zaproponowała, a
on skinął głową.
Wstała, więc wylądowali w takiej
pozycji, że ich klatki piersiowe się stykały. Podniosła na niego wzrok, a
później ruszyła na parkiet, trzymając go za rękę. Czy tego chciał, czy nie,
taniec z nią sprawił, że jego serce biło jak szalone. Była piękną kobietą,
która potrafiła rozbudzić w mężczyźnie fantazję. Nic dziwnego, że faceci
odwracali się za nią i obserwowali jej ruchy na parkiecie. Miał niemałą
satysfakcję, że to on jest jej partnerem i nikt inny nie może jej dotknąć.
Uznał, że również za dużo wypiła,
kiedy przysunęła się tak blisko niego, że poczuł jej piersi na swoim torsie.
Kręciła biodrami tuż przy jego ciele i wiedział, że jeśli dziewczyna nie
przestanie, to odczuje na własnej skórze, jak na niego działa. Wypity alkohol
kazał mu to zignorować, więc jego dłonie zsunęły się na jej talię, a później
jeszcze niżej. Nie protestowała. Dłonie Nicole przesunęły się po jego torsie i
zatrzymały na ramionach. Ich ruchy dostosowały się do siebie, a spojrzenia się
spotkały. Nic nie mówili, ale Kobra wiedział, że nie tylko jego fantazja
zabrnęła za daleko.
Bójka obok zmusiła ich do
odsunięcia się od siebie. Z jednej strony Kobra żałował, że tak się stało, ale
z drugiej przyznał, że może to i lepiej, bo jeszcze chwila i chyba coś by
zaproponował Nicole pod wpływem alkoholu, więc dostałby po pysku. Usiedli przy
stoliku naprzeciwko siebie, a Blaise spytał, rozglądając się po sali ze
zmarszczonymi brwiami:
— Wiecie, gdzie jest Dexter?
Kobra i Nicole spojrzeli na
siebie.
— Bzyka się z Milką —
odpowiedziała dziewczyna, nie odrywając od niego spojrzenia.
— Dobra, nie było tematu —
westchnął Blaise. — Nie będę mu przeszkadzać, bo się jeszcze zestresuje.
Nicole mocno zassała słomkę, a
Harry musiał odwrócić od niej spojrzenie, żeby cała krew nie spłynęła mu w
jedno miejsce.
Wszyscy z lekkim zaskoczeniem
przyjęli wiadomość, że na koncert Rammstein Nicole zaprosiła Kobrę, jednak
dziewczyna niezbyt się tym przejęła. W koszulkach zespołowych i wygodnych
butach pojechali na stadion autem chłopaka kilka godzin przed otwarciem bram i
jako jedni z pierwszych zajęli miejsca praktycznie przy wejściu. Ich celem było
zdobycie barierek przy samej scenie, więc zabrali ze sobą prowiant i mieli
zamiar tutaj koczować. Fani zbierali się dość szybko, więc Nicole stwierdziła,
że ich decyzja była w zupełności słuszna. Rozmawiali z wieloma osobami,
zabijając czas, a kiedy nadszedł czas na otwarcie bram, chwycili się za ręce,
żeby się nie pogubić. Przeszli przez obowiązkowe sprawdzenie biletów i
kontrolę, a później pognali w stronę sceny. Nicole z radością chwyciła w dłonie
zimny metal, jakby wygrała maraton. Za nimi stanęła jakaś równie niska
dziewczyna jak Nicole, więc Harry wpuścił ją na swoje miejsce, stając za swoją
towarzyszką.
Zespół przed główną gwiazdą nie
zachwycił, lecz kiedy zaczęło się odliczanie do koncertu Rammstein, Nicole
podskakiwała z podekscytowania. Ryknęli głośno wraz z tłumem, kiedy na scenie
pojawił się gwóźdź programu. Widownia rzuciła się do przodu, do czego Harry był
już przyzwyczajony, więc chwycił się barierki i zaparł, trzymając Nicole między
ramionami. Chwilę później trochę się uspokoiło, więc mógł bez problemu dać się
pochłonąć muzyce.
Po koncercie postanowili
poczekać, aż tłum wyjdzie ze stadionu, więc usiedli na ziemi zlani potem, ale
szczęśliwi. Kiedy trochę się przerzedziło, poszli kupić coś do picia i spacerem
ruszyli w stronę samochodu, rozmawiając o tym, co się działo w trakcie
spektaklu. Kobra zatrzymał się przed knajpką, gdy Nicole stwierdziła, że jest głodna.
Zamówił pizzę i razem spędzili jeszcze dobrą godzinę. Odwiózł ją pod dom, a ona
odpięła pasy i spojrzała na niego, by rzec:
— Jeszcze raz dzięki za prezent i
za genialną zabawę.
— Polecam się na przyszłość.
— Uważaj, bo jeszcze skorzystam.
Roześmiał się lekko.
— Więc będę czekać.
Uśmiechnęła się do niego i
zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Przechyliła się w jego stronę i
pocałowała w policzek. Nie odsuwała się przez chwilę, a on odwrócił lekko głowę
w jej stronę, aż poczuł jej oddech tuż przy wargach. Nie miał pojęcia, jak się
powstrzymał przed obróceniem się jeszcze bardziej, co skończyłoby się
pocałunkiem w usta.
— Do jutra — szepnęła i wysiadła,
a przy drzwiach wejściowych do domu pomachała mu jeszcze z uśmiechem, nie
zdając sobie sprawy z tego, w jakim stanie go zostawiła.
Ślub Milki i Dextera miał się
odbyć w najbliższym gronie przyjaciół. Harry zjawił się na miejscu imprezy jako
samotnik, gdyż nie znalazł żadnej dziewczyny, którą chciałby zabrać na tę
uroczystość. Alan i Jery poderwali bliźniaczki jakiś czas temu, więc nikogo nie
zdziwiło, kiedy pojawiły się u ich boków. Okazało się, że Nicole również
zignorowała zaproszenie z osobą towarzyszącą i pojawiła się sama.
Syriusz chrząknął, kiedy na jej
widok Kobrę nagle zatkało.
— Czy ja o czymś nie wiem? —
zapytał z lekkim rozbawieniem posiwiały już Łapa, któremu humor nadal pozostał.
— Popieprzyło cię — odparł Harry,
ale bez większego przekonania, jeszcze raz zerkając na dziewczynę.
Nic nie mógł poradzić na to, że
ostatnio robiła na nim niemałe wrażenie. Ponownie wsunęła na stopy wysokie
sandały, narzuciła na siebie obcisłą w talii sukienkę rozszerzaną ku dołowi w
formie klosza, a długie włosy nadawały jej skromności. Niewielka torebka i czerwone
usta uzupełniały jej zniewalający wygląd. Kobra spojrzał ponownie na Syriusza i
może gdyby patrzył na nią chwilę dłużej, zauważyłby jej wzrok skierowany na
niego.
Kameralne przyjęcie rozpoczęło
się od złożenia przysięgi, później podano jedzenie i pierwsze pary zaczęły
wchodzić na parkiet. Harry’ego opuściło towarzystwo, z którym rozmawiał, więc
dosiadł się do popijającej wino Nicole.
— Znowu zniewalająco wyglądasz —
oznajmił śmiało, a ona przeniosła na niego spojrzenie.
— Bo pomyślę, że mnie podrywasz —
odpowiedziała z uśmiechem.
— Może to robię.
Roześmiała się szczerze, nie
odwracając od niego wzroku.
— Sądziłam, że pojawisz się z
jakąś wysoką blondynką chudą jak moje przedramię.
— Ostatnio przerzuciłem się na
niskie, ciemnowłose i nie żywiące się wyłącznie kiełkami.
— To ma być jakaś aluzja?
— Skądże, Nikita.
Spojrzeli na siebie, czując deja vu. Równocześnie się roześmiali,
przypominając sobie sytuację sprzed lat, gdy nazwał ją tak po raz pierwszy. Ich
śmiech stał się jeszcze donośniejszy, kiedy z głośników poleciała piosenka, do
której zatańczyli pierwszy taniec na balu.
— To chyba zobowiązuje — uznał i
podał jej rękę.
Ujęła jego dłoń i wstała, by przejść
z nim na parkiet. Z o wiele większą niż kiedyś pewnością zbliżyli się do
siebie, ruszając w takt melodii.
— Mam deja vu — zawołała radośnie Viki, a Nicole ze śmiechem pokazała jej
środkowy palec.
— I want
to reconcile the violence in your heart. I want to recognise your beauty's not
just a mask. I want to exorcise the demons from your past. I want to
satisfy the undisclosed desires in your heart...2
— Chyba idzie nam lepiej niż
kiedyś — zauważyła dziewczyna.
— Stanowczo.
Spojrzał na nią i wiedział, że
już jest po nim, że wpadł w jej sidła, że po tylu latach dopiero ją zauważył.
Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, doprowadzając jego serce do palpitacji.
Jej ciało przy jego ciele, jej zapach docierający do jego nozdrzy, jej głębokie
spojrzenie wbijające się w niego. Nie zauważyli, że piosenka przeszła w nowy
utwór, że Missy i Milka niemal mdleją z zachwytu tą sytuacją, że przyjaciele
zerkają na nich z uśmiechami.
— Co się z nami ostatnio dzieje?
— zapytała cicho Nicole, nie odrywając od niego oczu.
— Sam chciałbym wiedzieć — odparł
szczerze, zdając sobie sprawę z tego, że nie jest jedynym z ich dwójki, z
którym dzieją się te dziwne rzeczy.
Szybsza piosenka zmusiła ich do
odsunięcia się od siebie. Dziewczyna tańczyła w wysokich szpilkach jakby się w
nich urodziła. Zmuszał ją do wykonywania szaleńczych obrotów, bez problemu za
nim nadążała i śmiała się w międzyczasie jak opętana, kiedy co chwilę rozbawiał
ją jakimś tekstem. W końcu stwierdziła, że musi iść do toalety, więc wypuścił
ją ze swoich skrzydeł. Przysiadł się do Gejszy i Szatana, więc chłopak znalazł
mu jakiś kieliszek. Dziewczyna uśmiechała się do niego jakby się zacięła, ale
wolał nie zaczynać tematu, gdyż doskonale wiedział, o czym myśli. Harry zrobił
Nicole jakiegoś zmyślnego drinka, kiedy po powrocie z łazienki spoczęła obok
niego. Szatan i Gejsza zniknęli na parkiecie. Zapewne celowo, co Kobrze nie
przeszkadzało.
Kobra i Nicole spędzili w swoim
towarzystwie większość wesela. Goście byli już upici i większość z nich
wylądowała na parkiecie ze swoimi partnerami przytulonymi do siebie. Harry zniknął
w hotelu, gdzie mieli wynajęte pokoje i zamknął się w łazience, żeby trochę
ochłonąć po kolejnym tańcu z Nicole. Wyszedł z niej po kilku minutach i wpadł
wprost na dziewczynę wychodzącą z damskiej toalety. Patrzyli na siebie przez
moment bez słowa, a później Harry zadziałał pod wpływem chwili i podszedł do
niej. Cofnęła się pod ścianę, ale wiedział, że tym czynem nie ucieka, lecz
pozwala mu na jeszcze więcej niż chciał. Mocno ją pocałował, a ona natychmiast
odpowiedziała na pieszczotę z równym zapałem. Jego dłonie wylądowały na jej
talii i szybko przeniosły się na biodra. Nicole uniosła nogę i zawinęła ją na
jego udzie, jednocześnie krążąc dłońmi po jego plecach. Jeszcze bardziej
wcisnął ją w ścianę swoim ciałem, nie przerywając nawet na chwilę pocałunku.
Palce zjechały na uniesione udo, dotknęły nagiego kolana. Jęknęła cicho w jego
usta, a on przestał nad sobą panować. Nicole odchyliła głowę z zamkniętymi
oczami, kiedy jego wargi zjechały na jej szyję i dekolt. Wygięła się w jego
stronę jeszcze bardziej, ocierając się o niego. Mruknął z zadowoleniem, a ona
zadrżała.
— Nie przestawaj — poprosiła.
Zacisnął dłonie na jej udach i
podniósł ją. Objęła go nogami, patrząc mu w oczy rozpalonym wzrokiem. Pocałował
ją po raz kolejny i wiedział już, co się stanie. To było nieuniknione.
— Do mnie? — zapytał cicho, a ona
szybko pokiwała głową.
Postawił ją na ziemi i pociągnął
w stronę pokoi. Pobiegli po schodach na drugie piętro. Wyciągnął z kieszeni
klucz i otworzył drzwi. Ledwo je zatrzasnęli, a już spleceni byli w gorącym
pocałunku. Odnalazł zamek sukienki, który rozsunął. Odsunęła się od niego, by
mógł zdjąć z niej ubranie. Uniosła ręce i z lekkim oporem materiału została w
samej bieliźnie. Omiótł jej ciało zachwyconym spojrzeniem.
— Nawet sobie nie wyobrażasz, jak
często ostatnio myślałem o tym, jak wyglądasz nago — przyznał, a ona
uśmiechnęła się.
— Musisz się zrewanżować.
Powoli rozpinała guziki koszuli,
z której go uwolniła. Przyciągnęła go do siebie za pasek spodni, więc ponownie
zatopili się w mocnym pocałunku. Padli na łóżko w swoich objęciach, a wesele
trwało w najlepsze.
Obudził się z Nicole leżącą tuż
przy nim. Obejmował ją przez sen, więc nie powstrzymał się przed delikatnym
przejechaniem palcami po jej nagich plecach. Kiedy próbował doprowadzić to
wszystko do ładu, stwierdził, że nie ma pojęcia, jakim sposobem wylądowali w
łóżku. Poczuł, że się przebudziła, kiedy jej palce zaczęły tworzyć wymyślne
szlaczki na jego brzuchu. Po chwili uniosła głowę, by na niego spojrzeć.
Doszedł do wniosku, że mógłby ją oglądać w takim stanie każdego poranka.
— Za dużo drinków? — zapytał.
— Chyba — stwierdziła.
Patrzyli na siebie w dalszym
ciągu, a ona zadrżała, kiedy jeszcze raz przejechał palcami po jej skórze.
— Nie żałuję — przyznał.
— Ja też nie.
Obrócił się tak, że musiała
położyć się na plecach. Uśmiechnęła się, kiedy pochyli się nad nią, by ją
pocałować. Objęła go nogami, kiedy usadowił się między nimi. Szybko jego usta
skierowały się na szyję, dekolt, piersi, brzuch i podbrzusze. Westchnęła cicho,
uznając, że wypity wczoraj alkohol otworzył im drogę do raju.
Ich niewyjaśnione zniknięcie z
wesela, jak się okazało, zostało zauważone. Nie było w tym nic dziwnego, skoro
gości była zaledwie garstka. Na pewno wszyscy domyślili się, co jest na rzeczy,
kiedy razem zeszli na śniadanie. Nikt jednak nic na ten temat nie powiedział,
chociaż zapewne każdy chciał to wiedzieć. Byli dorosłymi ludźmi, więc uznali,
że mogą robić, co im się żywnie podoba.
Wszyscy spakowali swoje rzeczy, a
Nicole musiała zerknąć także do pokoju Kobry, żeby sprawdzić, czy nic nie
zostawiła w nocy. Razem weszli do windy. Zamknięci w tak małej przestrzeni
poczuli między sobą iskry. Kobra wcisnął guzik, żeby pojechali na najwyższe
piętro zamiast na najniższe. Później rzucili swoje manatki na podłogę i dali
się ponieść chwili. Całowali się bez opamiętania. Zapominając o tym, gdzie się
znajdowali, Harry przyparł ją do ściany i uniósł w górę. Oplotła go nogami,
doprowadzając jego ułożone włosy do kompletnego chaosu.
— O ku*wa — usłyszeli rozbawiony
głos Yoma i nagle dotarło do nich, że wezwana winda zjechała na sam dół, a
drzwi do niej się otworzyły.
Nicole zerknęła na zdumionych
przyjaciół, a później ze śmiechem wcisnęła guzik, by stalowa maszyna ponownie
zawiozła ich na samą górę. Kobra zaczął się śmiać, kiedy drzwi się zamknęły. W
drodze powrotnej na drugim piętrze wreszcie zdołali się od siebie odsunąć, co
nie było proste. Chwycili swoje manatki, kiedy drzwi otworzyły się.
— To co, idziemy — zarządziła
Nicole, wychodząc na korytarz.
Minęli przyjaciół jak gdyby nigdy
nic i dopiero przy drzwiach wybuchnęli śmiechem. Milka pisnęła radośnie, kiedy
Kobra przepuścił Nicole przez szklane drzwi, a później chwycili się za ręce jak
para nastolatków.
1 Papa Roach – Live
this down (dość istotne jest przesłanie, więc oto tłumaczenie z tekstowo.pl: Zawsze myślałem że mogę ci ufać, ale okazało
się że nie. Przez te wszystkie lata kiedy cię kochałem, zabawiałaś się za moimi
plecami. Nie myślałaś że się dowiem, ale to było widać. Naprawdę tego chcesz, więc
zejdź mi z oczu…)
2 Muse – Undisclosed
Desires
_________________________
I kolejna miniaturka ;D
Jednocześnie chciałabym zaprosić na bloga z kolejnym opowiadaniem potterowskim mojego autorstwa: Umowa Przymierza. Mam nadzieję, że się spodoba.
Na razie nie planuję kolejnej miniaturki, ale różnie to ze mną bywa. Może mnie natchnąć w każdej chwili ;D
Pozdrawiam :)
Założyłam konto na Twitterze specjalnie po to by cię obserwować. Cieszyłam się więc jak wariatka gdy Zupełnym przypadkiem odwiedziłam twoje konto i zobaczyłam, że dodałaś miniaturkę do mojego najukochańszego opowiadania do którego ciągle wracam i czytam już po raz 50. Przez cały rozdział płakałam zarówno ze szczęścia - bo w końcu mam okazję przeczytać jakiś dodatek do tej wspaniałej historii. Bo w końcu nie ma to jak oglądać Za szybcy za wściekli i cieszyć się jak głupia gdy tylko usłyszy się nissan skyline. Miniaturka jak zwykle świetna Nikita i Harry to jest zawsze wspaniałe połączenie. Po prostu uwielbiam to jak te postacie są wykreowane. A podczas ich tańca, aż włączyłam na telefonie piosenkę Muse <3 Dzisiaj chyba mam jakiś szczęśliwy dzień, bo gdy skończyłam czytać zobaczyłam, że w końcu udostępniłaś swojego 4 bloga! Mam nadzieję, a właściwie to nie wątpię, że będzie on równie wspaniały co pozostałe. Mimo wszystko DO zawsze będzie zajmowało u mnie szczególne miejsce, bo to właśnie w połowie jego 1 części zaczęłam czytać twoją twórczość :) Właśnie pierwszy raz w życiu napisałam tak długi komentarz, ale normalnie nie mogłam się powstrzymać. Życzę przyjemności z pisania i dużo weny ^^ Bo w końcu Pumcia jest tylko jedna CX
OdpowiedzUsuńTo jest na prawde cudowna ze sprawa ze przez tyle lat to opowiadanie mi sie nie znudziło i nadal tu notorycznie wchodzę. Na prawde świetny pomysł na te miniaturkę, nawet nie wiem czy nie jest bardziej realistyczny niż prawidzwa wersja znając Kobrę I Nikole haha. Poza sama fabuła to tez poprawia Ci sie styl pisania z każdym dniem, także na prawde świetnie. Czekam na cos nowego ! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam powracać do tego opowiadania i cieszę się jak dziecko z każdej najmniejszej miniaturki. Świetnie było przeczytać coś z innej perspektywy, no i Kobra i Nicole po prostu żądzą :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńo tak wspaniale... to było pięknie, żaden związek im nie wychodził, aż... zawsze się pocieszali w trudnych sytuacjach, jak nie wyszło, no po prostu pięknie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia