Bierzemy pod uwagę drugie zakończenie, jednak ignorujemy wszystko, co
działo się 2 lata po zamordowaniu Voldemorta. Można uznać, że jest to jeszcze
inna wersja zakończenia opowiadania.
Wyścigi były wspólną pasją Harry’ego
i Nicole, chociaż to raczej chłopak zawsze się w to angażował, a ona jedynie
obserwowała i kibicowała. Miała swój samochód, ale brała udział w starciach
bardzo rzadko. Tym razem jednak rozeszli się w dwie części placu, przyjeżdżając
dwoma samochodami. To był dla przyjaciół jasny sygnał: kłótnia.
— O co poszło? — zapytała prosto
z mostu Gejsza, gdy wreszcie Kobra do nich podszedł.
— Zignoruj, okay?
— Okay — odpowiedziała niepewnie,
widząc, że nie chce o tym gadać.
Prawda była taka, że w pracy miał
duży zawrót głowy, dlatego często musiał brać nadgodziny. Dodatkowo Snajper
ciągał go na akcje, więc miał dla Nicole mniej czasu. Przez to doszło do dość
ostrej awantury, w której posypały się różne wulgaryzmy, oskarżenia i wyrzuty.
Później zeszli na inne tematy, w ogóle nie związane z pracą i brakiem wolnego.
Ich wściekłość sięgnęła zenitu i gdyby ktoś ich słuchał, zapewne modliłby się o
to, żeby się nie pozabijali. W efekcie końcowym Kobra spał na kanapie w
salonie, gdy dziewczyna cisnęła w niego poduszką.
Gniewne spojrzenia jego i Nicole
spotkały się. Dziewczyna odwróciła dumnie głowę, zarzucając włosami. Wróciła do
rozmowy z jakimiś dziewczynami. Yom gwizdnął.
W następnej chwili byli świadkami
zazdrości stulecia.
Kobra odwrócił ponownie głowę, by
rozejrzeć się za kimś znajomym. Wszyscy widzieli, jak zamiera, krew odpływa z
jego twarzy, a następnie ogarnia go furia. Jakiś facet podszedł do Nicole i
objął ją od tyłu. Dziewczyna przez moment nie reagowała.
— Tak mnie nie udobruchasz, dupku!
— warknęła donośnie i odwróciła się w jego ramionach.
Zamarła z zaskoczenia,
rozszerzając oczy.
— Hej, kotku — wyszczerzył się
mężczyzna.
Nicole starała się go odepchnąć,
ale ten nie dawał jej spokoju.
— Jak ci dam, ku*wa, hej, kotku! — warknął Kobra, nie wiadomo
kiedy znajdując się przy nich.
Szarpnął zaskoczonego faceta za
fraki, by zabrał ręce od Nicole i uderzył go w nos z taką siłą, że mężczyzna
runął na maskę auta.
— O ku*wa, ale akcja — wysapał
Sydney, biegnąc w stronę bójki. Stanął między Kobrą a znokautowanym mężczyzną,
widząc morderczy wzrok bruneta. — Stary, spokojnie — dodał do Ostrego, kładąc
dłoń na jego klatce piersiowej, by lekko go odepchnąć.
— To weź tego cwela sprzed moich
oczu! — warknął.
— Czy ciebie popieprzyło?! —
krzyknęła Nicole.
Rozzłoszczony chłopak odwrócił
się do niej.
— Między kochanków to ja już się
nie wtrącam — wycofał się Sydney.
Kobra i Nicole kompletnie nie
zwrócili uwagi na to, że ściganci obserwują ich ze zdumieniem lub rozbawieniem.
— Od razu musisz wszystkich
nokautować?! — wkurzyła się dziewczyna.
— Widocznie muszę, bo te cioty
chyba są ślepe i na zbyt dużo sobie pozwalają!
— Sama bym sobie poradziła!
— Jasne, jak zwykle! — warknął.
—Od kilku lat radzę sobie z tobą,
debilu, więc byłoby dziwne, gdybym nie poradziła sobie z innymi dupkami!
— Oho, powrót do ich pierwszych
spotkań — stwierdził pod nosem Alan.
— I vice versa! Nie wiem, gdzie
rodzą się takie zołzy!
— Pewnie tam, gdzie tacy idioci
jak ty!
— Rany, oni zapomnieli, że tu jest
pełno ludzi — zaniepokoiła się Gejsza. — Może się wtrąćmy?
— Jeśli chcesz popełnić
samobójstwo to idź — parsknął Dexter. — Na nas nie licz.
— Ummm…
— To takie dziwne, że reaguję,
jak jakiś pieprzony kutas się do ciebie dobiera?!
— Mam nogi i ręce! Nie jestem
dzieckiem! Chyba że myślałeś, że mi się spodobał?! — wkurzyła się.
— Zaraz tak mu ryj obiję, że
nawet dzi*ka mu odmówi!
— Ty zazdrosny kretynie!
— Odezwała się ta, która wyrwała
garść włosów jakiejś dziewczynie bez powodu!
— Bo cię suka obmacywała!
Ludzie zaczęli chichotać. Zeus
nie potrafił się powstrzymać i parsknął śmiechem.
— Mam nogi i ręce! — przedrzeźnił
ją.
— Prędzej byś się rzucił w
przepaść, niż byś ją odepchnął, a słowa nie działały! — warknęła rozeźlona. —
Więc co miałam zrobić?! — ryknęła.
— Może ktoś im powie, że są o
siebie cholernie zazdrośni i dlatego tak reagują? — zaśmiał się Sydney.
— Próbuj — zachichotała Milka.
— Okay — mruknął. — Może… —
zaczął do pary.
— ZAMKNIJ SIĘ! — ryknęli oboje.
Uniósł ręce w obronnym geście z
przerażeniem na twarzy. Niektórzy zaśmiali się.
— Skoro nawet nie pozwalasz mi
się obronić przed jakąś ciotą, to po cholerę ze mną jesteś?! — wściekła się
Nicole.
— Bo cię, ku*wa, kocham!
Otworzyła usta, żeby rzucić
kolejnym tekstem, ale zaraz je zamknęła zaskoczona. Niektórzy wydali z siebie
znaczące uuu. Rozległy się gwizdy.
— Zamknąć mordy — warknął Kobra,
lecz wyglądał na lekko zakłopotanego, zerkając w ich stronę.
Nicole mimowolnie uniosła kąciki
ust, gdy uświadomiła sobie, że wykrzyczał to wyznanie w obecności tłumu ludzi.
— Hmm… Na to nie mam argumentu —
stwierdziła, wykręcając złączone dłonie. Kobra parsknął. — I jak tu się dalej
kłócić…
— Myślę, że na tym awantura powinna
się zakończyć — wyszczerzył się Sydney.
Harry i Nicole spojrzeli na
niego, jakby dopiero uświadomili sobie, że ktoś tutaj jest poza nimi dwoma.
Rozejrzeli się po ludziach, którzy obserwowali ich z wesołością na twarzach.
— Nie macie na co patrzeć? —
spytała niepewnie dziewczyna.
— Tak się darliście, że
przyciągaliście uwagę — stwierdziła Pussy, co spotkało się ze śmiechami.
— Noo… To już koniec
przedstawienia. Można się rozejść — zaproponował Harry.
Rozbawieni ścigani zaczęli między
sobą rozmawiać i po chwili wszystko wróciło do normalnego stanu.
— Masz zamiar dalej spać na
kanapie czy wrócisz do łóżka? — spytała niepewnie Nicole.
Kobra zerknął na nią.
— A nie znokautujesz mnie
poduszką?
Uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
— No już, zgoda, kociaki —
wyszczerzyła się Gejsza, wieszając się na ich ramionach. — Daliście popis
swoich możliwości. — Oboje spojrzeli na nią z rozpaczą, na co zachichotała. —
Ale zakończenie wyszło ci słodkie. — Dała Kobrze całusa w policzek.
— Warto było wywołać awanturę, żeby
usłyszeć to w takich okolicznościach — stwierdziła Nicole z lekkim uśmieszkiem.
Zachichotała, gdy Kobra naciągnął
jej na głowę i twarz kaptur. Poleciała do przodu i ze śmiechem wpadła na niego,
mocno go obejmując.
Konflikt został zażegnany.
Tego dnia Harry był zdenerwowany
jak nigdy wcześniej. Starał się to ukryć, ale jego najbliżsi z łatwością go
rozszyfrowali. Rzucił jedynie, że ma małe problemy w pracy. Na wyścigi jechał
autem tak, jakby pierwszy raz siedział za kierownicą.
— Chyba nie takie małe — stwierdził
Żyleta. — Zatrzymaj się. Ja poprowadzę, a ty dzisiaj lepiej się nie ścigaj.
Kiedy Kobra wsiadł na tylne
siedzenie, Gejsza spojrzała na niego pytająco. Pokręcił jedynie głową. Wciągnął
głębiej powietrze, żeby opanować stres. Nikt z nich nie miał pojęcia, co
zaplanował.
Żyleta zatrzymał się wśród wielu
innych sportowych aut. Wysiedli, dołączając do pozostałej części ekipy i elity.
Pojawił się również Syriusz z Naomi, Remus z Tonks oraz Szefunio. Kobra niemal
w ogóle się nie odzywał, nie zagadywał spotkanych znajomych, nawet nie ciągnęło
go do wyścigu.
— Co jest, Młody? — zapytał
Szefunio, widząc jego zdenerwowanie.
— Później się dowiesz —
odpowiedział nieswoim głosem.
Nicole objęła go i spojrzała na
niego przeszywająco. Krótką skórzaną kurtkę z ćwiekami, którą dostała od niego,
narzuciła na białą bokserkę. Skórzana spódniczka pokazywała jej może niezbyt
długie, ale piękne nogi, a buty za kostkę udowadniały, że nie jest wielką fanką
szpilek.
— Mów, co się stało w tej pracy.
— Później ci powiem — mruknął,
wzmacniając uścisk.
Dwoili się i troili, żeby wydobyć
z niego informacje, ale ich zbywał. Podszedł do nich wyszczerzony Sydney,
zarzucił ramię na ramiona Kobry i wyciągnął go z tłumu przyjaciół, pytając:
— Jak tam samopoczucie?
— Nie pytaj — odparł.
Sydney roześmiał się.
— Ostatni raz widziałem cię tak
scykanego przed twoim pierwszym wyścigiem. — Harry uśmiechnął się słabo w
odpowiedzi. — Walnij sobie jednego na odwagę.
— Lepiej nie, bo pomyśli, że
jestem pijany. I tak jej to przejdzie przez myśl, ale chociaż nie będzie miała
podstaw.
Sydney wybuchnął śmiechem.
— Chłopaki tylko czekają na
sygnał. Trochę poćwiczyli i powinno wyjść bez problemu. Daj tylko cynk i
zaczynamy.
— Jak trochę bardziej się ściemni
to dam ci znać.
Sydney skinął głową. Rozeszli się,
ale mężczyzna jeszcze zawołał:
— Kto by pomyślał!
Kobra zaśmiał się krótko.
Przyjaciele spojrzeli na niego pytająco, ale nie zareagował.
Słońce całkowicie już zaszło, a
na niebie pojawiły się gwiazdy. Z wyścigu wrócili ściganci, więc Kobra
poczekał, aż tłum trochę się uspokoi. Odszukał wzrokiem Sydneya i gdy ich
spojrzenia się spotkały, skinął czarnoskóremu głową. Sydney wyszczerzył się i
sięgnął po telefon.
— Co wy kombinujecie? —zapytała
cichaczem Missy, ale Harry uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.
Po chwili rozmowy Sydney skinął
Kobrze głową, więc ten zwrócił się do Nicole:
— Chodź na moment. Coś ci muszę
pokazać.
Zainteresowana dziewczyna
wymieniła spojrzenie z Pansy i ruszyła za swoim chłopakiem. Wsiedli do jego
nissana, kiedy Sydney powiedział przez megafon:
— Ludzie, wyłączcie na moment
muzykę w autach, okay?
— Co ty wymyśliłeś?— spytała
Nicole z widoczną ciekawością, gdy Kobra ruszył w stronę pustej przestrzeni na
krzyżówce, gdzie się zatrzymał i zgasił silnik.
— Wysiądź — powiedział cicho,
samemu również to robiąc.
Umilkły wszystkie odtwarzacze w
autach ścigantów stojących zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej. Harry podszedł
do Nicole, gdy w jednym z aut włączono piosenkę.
— … I just wanna love you. I just wanna hold you close. What you’re doing
here is murder. When you whip your body slow…*
— Nasza piosenka — zauważyła
Nicole, słysząc zbliżający się ryk samochodów i patrząc na Kobrę z coraz
większą niewiedzą.
Z czterech stron krzyżówki
wyłoniły się auta pędzące z wielką szybkością. Zbliżały się coraz bardziej.
— Kobra, oni jadą wprost na nas —
zaniepokoiła się.
— Wiem — uśmiechnął się. —
Wskakuj na dach auta. Pomogę ci.
— Nie wiem, czy mam się bać —
stwierdziła, lecz skorzystała z jego pomocy we wspinaniu się na dach nissana.
Cztery samochody dotarły do
krzyżówki, gdy Nicole stała już na dachu. Nagle auta wykonały jednocześnie
jeden manewr i zaczęły driftować wokół nich w niemal idealnym okręgu. Nicole
krzyknęła zachwycona ze śmiechem na ustach. Kobra obserwował ją z uczuciem.
Uszczęśliwiona twarz dziewczyny przyciągała jego spojrzenie. Błyszczące oczy
obserwowały pokaz i sama kręciła się wokół własnej osi. Przypomniał sobie, jak
wyglądała jeszcze kilka lat temu w szkole. Była jednocześnie taka sama, ale
inna. Samochody i częste wypady na koncerty zawróciły jej w głowie. Kłęby dymu
wzbijały się coraz wyżej spod kół aut.
— Boże, Kobra, to jest… genialne!
— zaśmiała się. — Skąd przyszedł ci do głowy ten pomysł?
— Stwierdziłem, że takie tło
przypadnie ci do gustu — powiedział z mocniej bijącym sercem.
—Tło? — spytała ze zmarszczonymi
brwiami, obserwując, jak wchodzi na maskę nissana.
Wyciągnął coś z kieszeni. Nie
dołączył do niej, lecz klęknął na masce auta, pokazując jej pierścionek.
— Wyjdziesz za mnie?
Otworzyła usta, lecz od razu
zasłoniła je dłońmi, z szokiem wypisanym na twarzy.
— Mój Boże, on jej się oświadcza!
— wykrzyczała Gejsza, przyglądając się sytuacji z daleka.
Spojrzała na Żyletę, który był
równie zaskoczony jak ona. Przyjaciele mieli podobne miny. Syriusz rozdziawił
usta, a Szefunio uśmiechał się od ucha do ucha. Ściganci patrzyli na to ze
zdumieniem. Jedynie Sydney szeroko się szczerzył.
— Powiedz tylko, że nie jesteś
pijany — wydukała Nicole.
— Nie jestem — uśmiechnął się.
Roześmiała się szczerze.
— Tak. Wyjdę za ciebie.
Włożył pierścionek zaręczynowy na
jej palec, zerwał się do pionu, wszedł na dach i porwał ją w ramiona. Śmiała
się głośno i radośnie wśród dymu i pisków aut. Wreszcie samochody zatrzymały
się, a dym powoli opadł.
— Nicole, nie słyszeliśmy
odpowiedzi! — krzyknął przez megafon z rozbawieniem Sydney.
Dziewczyna zaśmiała się i
odkrzyknęła:
— Tak!
Rozległy się brawa i owacje.
Gejsza wybuchnęła płaczem.
— Też tak chcę — jęknęła.
— No to wam Kobra podniósł
poprzeczkę — stwierdziła poważnie Viki.
Męska część towarzystwa zaczęła
wymieniać między sobą spojrzenia. Harry i Nicole wsiedli do nissana i wrócili
do tłumu. Gejsza rzuciła się na nich z głośnym płaczem, gdy tylko wysiedli.
Kiedy Nicole wydostała się z jej sideł, podeszła do Sydneya i zabrała mu
megafon pod zaciekawionym spojrzeniem swojego narzeczonego.
— Teraz do wszystkich dziewczyn,
które ostrzą pazury na mojego przyszłego męża: nie ograniczę się już do
wydrapania oczu, ale od razu zabiję.
Harry zaczął się śmiać jak
opętany. Nicole oddała megafon rozweselonemu Sydneyowi i wskoczyła na Kobrę z
radością na twarzy. Objęła go za szyję, więc otoczył ramieniem jej uda i w
takiej pozycji przedostali się do przyjaciół, gdzie zostali wycałowani,
wyściskali i wyklepani.
— Teraz wiadomo, czemu wyglądałeś
tak, jakbyś miał zawał — stwierdził ze śmiechem Syriusz. — To było w pełni
zrozumiałe.
— Po takich zaręczynach ślub musi
być z petardą — zauważyła Pansy.
— Będzie jakieś Vegas czy
Hollywood.
— Wszystko jedno — oznajmiła
Nicole. — Byle nie taki ślub, jaki planują nam moje ciotki, od kiedy dowiedziały
się, że mam chłopaka.
— Niech sobie to wybiją z głowy —
mruknął Kobra.
— Chcą mnie wcisnąć w suknię
ślubną i welon mojej babci. Chyba je kompletnie popieprzyło.
Wszyscy roześmiali się na jej
słowa.
Okazało się, że wymyślenie
jakiegoś szalonego ślubu nie było wcale takie proste. Padały różne propozycje,
ale albo były zbyt zwyczajne, albo nierealne. Wiedzieli jedno: miały być tylko
najbliższe im osoby, czyli ekipa, elita, Syriusz z Naomi, Remus z Tonks,
Szefunio oraz matka Nicole. Dodatkowo postanowili zaprosić ciotkę i wujka
dziewczyny wraz z Emily.
— Kobra, pieprzyć to — oznajmiła
wreszcie Nicole, gdy odrzucili kolejny pomysł. — Pieprzyć Hollywood, pieprzyć
Vegas, pieprzyć wszystko. Chcę szybką ceremonię i wesele w klubie.
Harry wybuchnął śmiechem.
— Serio?
— Serio.
— Jutro?
— Co jutro?
— Ślub. Jutro?
— Zdążymy wszystko załatwić?
— Wątpisz? — zaśmiał się.
— Okay — zachichotała. — Może
tak: ceremonia, obiad i deser w domu dla rodziny i wtedy do klubu, okay? Jakby
na to nie patrzeć, moja mama, wujek z ciotką i Emily nie pójdą do klubu, a
chciałabym się z nimi spotkać na weselu.
— Bez problemu. Powiem Szefuniowi
i całej zgrai. Ty zajmij się rodziną. — Skinęła głową. — Załatwię kogoś, kto
udzieli nam ślubu. Tylko mam jedno wymaganie.
— Jakie? — zaciekawiła się.
Spojrzał jej w oczy.
— Chciałbym zobaczyć cię w sukni
ślubnej. Cały czas mam to w głowie, od kiedy zacząłem myśleć o oświadczynach.
Takiej prawdziwej sukni, białej, koronkowej, z tym wielkim kloszem na dole.
Chociaż na ceremonii.
Podeszła do niego z uśmiechem i
usiadła mu okrakiem na kolanach.
— Okay — szepnęła i dała mu
buziaka w usta. — Ale ty ubrany jak elegancik. A pozostali ubrani jak na
normalny ślub, żebyśmy nie czuli się jak debile.
Zaśmiał się i skinął głową.
— A co z podróżą poślubną?
— Załatw sobie tydzień urlopu.
Pojedziemy gdzieś nad morze. Dzień spędzimy na plaży, a resztę w łóżku.
— Okay.
— Wezmę do pomocy dziewczyny przy
wyborze sukni, bo mi tego nigdy nie wybaczą, więc ja je powiadomię.
Dali sobie mocnego całusa i
deportowali w różne miejsca.
Gdy Gejsza, Milka, Missy, Pansy i
Viki zebrały się w jednym pomieszczeniu i dowiedziały się o ślubie, niemal
wpadły w panikę, lecz Nicole prędko je uspokoiła.
— Zebrałam was wszystkie, bo
potrzebuję pomocy. Wiecie, że nie jestem typem romantyczki i raczej preferuję
luźne ubrania.
— Szczególnie gustujesz w
koszulach i koszulkach Kobry — wyszczerzyła się Alison.
— Dokładnie — zaśmiała się. —
Kobra powiedział, że chciałby mnie zobaczyć w prawdziwej sukni ślubnej, jak w
tych filmach romantycznych.
— Nawet on nie potrafi oszczędzić
sobie widoku swojej ukochanej jako prawdziwej panny młodej — uradowała się
Gejsza.
— Pomożecie mi znaleźć coś
takiego, żeby kompletnie go zatkało?
— Masz to jak w banku.
Harry pozostawił ich dom w rękach
dziewczyn, które miały pomóc Nicole przygotować się do ceremonii, która miała
się odbyć przed domem. Kobra zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i wylądował u
Żylety. Dobre pół godziny starali się zawiązać krawaty z pomocą instrukcji w
Internecie, ale wyszły im niezidentyfikowane sploty. Wreszcie Harry zadzwonił o
pomoc do Syriusza, który również się nie popisał. Uratował ich Szefunio.
— Nie wiem, co wam odpieprzyło,
że zażyczyliście sobie eleganckie ciuchy — stęknął Żyleta. — Co jak co, ale po
was się tego nie spodziewałem.
— Nie chcieliśmy sami czuć się
jak debile — przyznał.
— Świetnie.
Nadszedł czas ślubu, dlatego
wszyscy przedostali się przed dom Harry’ego. Chłopaka korciło, żeby zajrzeć do
sypialni, ale się powstrzymał. Gejsza wybiegła im na powitanie z radością na
twarzy. Chwyciła Kobrę za ramiona i obróciła go wokół własnej osi, żeby
obejrzeć jego strój. Skinęła głową z zadowoleniem. Wziął pod uwagę żądanie
Nicole i ubrał się elegancko. Na białą koszulę narzucił marynarkę, pod szyją
zawiązał ciemny krawat, na nogi nałożył czarne jeansy, a na stopy czarne
trampki, gdyż nie znosił eleganckich butów. Wszystko komponowało się idealnie.
Gejsza ubrała zwiewną sukienkę, która odejmowała jej lat. Kiedy wyszli do
ogrodu, szepnęła do niego:
— Wygląda jak anioł.
Zerknął na nią z uśmiechem.
Przybiegła do niego Emily, by się przywitać. Nie była już czteroletnim
dzieckiem, ale nadal lubiła z nim przebywać.
— Gdzie Zeus? — zapytał Kobra,
nie widząc swojego świadka. — Jeszcze go nie ma?
— Yyy…
— Poje*ało go? — wkurzył się i
sięgnął po telefon. — Gdzie jesteś, matole? — zapytał bez przywitania. — Jak na
trzynastą?! Zaczyna się o dwunastej! Jak to?! Na mój ślub się spóźnisz?! Jesteś
moim świadkiem, debilu!
Wszyscy dookoła zachichotali.
Kobra rozłączył się z niedowierzaniem na twarzy.
— Idiota pomylił godziny!
— Cały Zeus — roześmiał się
Blaise.
Scott pojawił się w ciągu trzech
minut.
— Sorry! Sorry! — krzyknął
przerażony z butami w dłoniach i marynarką pod pachą. — Dobrze, że matka była w
domu to mi pomogła.
Prędko usiadł na wolnym krześle i
zaczął ubierać buty pod morderczym spojrzeniem Kobry. Harry poczuł, że coś go
kłuje w ramię. Zobaczył Gejszę ze wsuwką.
— Wypuszczam powietrze, zanim
wybuchniesz — wyszczerzyła się.
Pokręcił głową, lecz lekko się
uśmiechnął. Rozejrzał się po ogrodzie. Wszystko było bardzo proste, bo z Nicole
nie wyobrażali sobie setek słodkich dekoracji. Miejsce dla pastora, do którego
prowadził czerwony dywan i dwa rzędy krzeseł po jego dwóch stronach w
zupełności wystarczyły. Wystrój ogrodu był
wystarczający na taką okazję. Zeus doprowadził się do porządku, więc
razem z Kobrą podszedł do starszego pastora. Po chwili dołączyła do nich Pansy.
W tle leciała rockowa ballada. Chwilę później z domu wyszła Nicole, a Kobra
miał wrażenie, że jego szczęka znalazła się na ziemi.
W ostatnich dniach często
wyobrażał sobie Nicole w sukni ślubnej, ale to przeszło jego najśmielsze
oczekiwania. Śnieżnobiała suknia została wykonana w całości z koronek. Talię
dziewczyny opinał gorset, a dół był tak szeroki, że zapewne musiałby zrobić
kilka kroków, żeby obejść ją dookoła. Suknia sięgała do samej ziemi. Na nagie
ramiona opadały fale włosów. Twarz dziewczyny pokrywał delikatny makijaż, a w
dłoni trzymała mały bukiet białych kwiatów.
Zeus gwizdnął, a później ze śmiechem
podniósł brodę Kobrze, który ledwo się powstrzymał przed ponownym opuszczeniem
jej. Czuł, że coś ściska go w gardle. Gdy z szerokim uśmiechem Nicole ruszyła w
jego stronę, zrozumiał, że wzruszenie odebrało mu mowę. Z trudem przełknął
ślinę. Nie spuszczał z niej wzroku, dopóki nie stanęła obok niego.
— Nie mogę dużo mówić, bo ledwo
oddycham przez gorset — wyznała szeptem.
Zeus chrząknął, żeby się nie
zaśmiać. Kobra, który jeszcze nie doszedł do siebie, nie zareagował. Pastor
zaczął swoją standardową formułkę. Harry i Nicole zerknęli na siebie, gdy
trochę za bardzo się rozkręcił.
— Możemy już przejść do tak? — zaproponowała cicho dziewczyna. —
Wie pan, ta sukienka jest strasznie ciasna i ledwo dycham.
Harry nie wytrzymał i parsknął
głośnym śmiechem, Scott odwrócił się w drugą stronę, żeby się opanować, a Pansy
zakryła usta, kryjąc chichot.
— Nawet na ślubie nie mogą się
powstrzymać — zaśmiała się cicho Viki.
Pastor ze zdumieniem kiwnął
głową. Kobra i Nicole całkowicie się uspokoili, gdy doszło do złożenia
przysięgi. Padło magiczne tak z obu
par ust.
— Możesz pocałować pannę młodą.
— Przez tę kieckę będzie ciężko —
stwierdził Harry.
Nicole zaśmiała się, odrzuciła na
bok kwiaty, odgarnęła suknię do tyłu i wskoczyła na niego. Kobra pocałował ją,
obejmując w pasie i demonstracyjnie wygiął ją do tyłu, nie odrywając od niej
ust.
— Wariaci — roześmiała się
szczerze Missy wśród śmiechu gości.
Życzenia dostali tak różnorodne,
że nie mogli wszystkich zapamiętać. Kiedy wszyscy ruszyli do domu na
poczęstunek, mówiąc jeden przed drugiego, Nicole zatrzymała Pansy.
— Daj powietrza. — Rozbawiona
Pansy poluzowała gorset. — Chociaż będę mogła oddychać. Jedzenie mogę sobie
podarować.
— Zawsze możesz się przebrać —
stwierdził Harry z uniesioną brwią.
— Nie — odparła twardo. —
Postanowiłam wytrzymać całą imprezę w sukni.
— Dasz radę w tych wysokich
butach? — zapytała Pansy.
Nicole uśmiechnęła się do niej ze
skruchą.
— Nie wytrzymałam po pięciu
minutach. — Podniosła suknię, ukazując białe trampki.
— Gejsza, ona ubrała trampki! —
zawyła Pansy na cały dom.
Rozległy się śmiechy.
— Nie chciałam połamać sobie nóg
w drodze do ołtarza — obroniła się.
Gdy wszyscy zajęli się jedzeniem
i rozmowami, Kobra szepnął Nicole do ucha:
— Przeszłaś moje najśmielsze
oczekiwania.
— Podoba ci się?
— Tak bardzo, że chętnie
poluzowałbym ci gorset.
Zachichotała.
— Później się tym zajmiemy.
Ujął ją za dłoń, na której
pojawiła się obrączka. Uśmiechnęła się, gdy zahaczył o nią palcem.
— Nicole Potter — szepnął, a ona
uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
— Już nie będziesz się na mnie
wydzierał: Young!
Zaśmiał się.
Gdy nadszedł wieczór, większość
postanowiła zrealizować plan pary młodej, by wybrać się do klubu na imprezę.
Mieli trochę problemów z włożeniem sukni Nicole do samochodu, ale wreszcie się
udało. Ekipa postanowiła zrobić młodej parze wielkie wejście. Rozgarniali ludzi
na boki, robiąc im przejście przez korytarz. Kobra i Nicole trzymali się mocno
za dłonie, gdy na sali niemal wszyscy na nich patrzyli.
— Tak się składa, że dzisiaj w
klubie mamy również wesele — oznajmił DJ. — Drogie panie, Kobra jest już zajęty
na amen.
Co chwilę ktoś podchodził im
gratulować, jednak życzenia większości dziewczyn nie były szczere. W intencje Pussy
nie mogli wątpić, gdy mocno ich wyściskała. Później zajęli swój stolik. Nicole
miała niemałe problemy z przemieszczeniem się w sukni, lecz nie miała zamiaru
jej zdjąć. Zeus i Żyleta pobiegli po szampana, by wznieść toast za młodą parę.
Później zaczęli szaleć.
— Widziałem minę Kobry, gdy
zobaczył Nicole — powiedział Żyleta do Gejszy, gdy Potterowie przejęli parkiet.
— Myślałam, że się rozpłacze —
uśmiechnęła się.
— Taa — westchnął. — Teraz
rozumiem, czemu nawet on nie odpuścił sobie tego widoku. To wszystko było po
nim widać.
Gejsza spojrzała na niego ze
zdumieniem, gdy zobaczyła jego zamyśloną minę.
Impreza trwała w najlepsze.
Śnieżnobiała suknia Nicole na dole była już brudna, ale w ogóle się tym nie
przejęła. Stan upojenia alkoholowego przewyższał wszystkie normy, lecz
Potterowie trochę się wstrzymali. Nawet Remus nie omieszkał się upić. Gdy
wszyscy mieli już sporo w czubach, Kobra i Nicole wymknęli się z klubu i
deportowali do pustego domu. Kobra przeniósł rozbawioną dziewczynę przez próg sypialni.
Nie protestowała, gdy położył ją na łóżku i ściągnął z jej nóg trampki.
Roześmiała się głośno, gdy schował się pod jej suknią, powoli całując nogi. Z
uśmiechem przyznała, że w trakcie tygodniowej wizyty nad morzem będzie się dużo działo.
Nim ktokolwiek się zorientował,
minęły cztery miesiące od ślubu Harry’ego i Nicole. Nadeszły święta. Z tego też
względu postanowili zorganizować je u siebie w domu, gdzie mieli się spotkać
wszyscy ich najbliżsi. Każdy podrzucał pod choinkę wszystkie prezenty, dlatego
była ich tam cała sterta. Postanowili wszystko rozpakować po posiłku. Nicole
cała promieniała. Wreszcie oddelegowała Yoma, żeby rozdawał paczki. Co chwilę
słychać było śmiechy lub odgłosy zachwytu. Wszędzie walały się papiery, kokardy
i wstążki, ale nikt się tym nie przejmował. Yom podał Harry’emu duże, choć
bardzo lekkie pudło. Wziął się za rozpakowywanie. W środku znalazł kolejne
pudło. Później jeszcze kolejne. Kiedy dotarł do o połowę mniejszego kartonu niż
na początku, stęknął z rozpaczy.
— To nie jest śmieszne —
oznajmił, gdy niektórzy zerkali na niego znad swoich paczek ze śmiechem.
Wreszcie wyciągnął niewielki
prostokątny kartonik, z którego wyciągnął pudełko, które skojarzyło mu się z
opakowaniem do bransoletki. Czuł na sobie spojrzenie Nicole, gdy je otwierał. W
środku był test ciążowy. Pozytywny. Patrzył na to w oszołomieniu.
— Dokopałeś się? — zaśmiał się
Łapa.
Harry nie odpowiedział,
przenosząc wzrok na Nicole, która szeroko się uśmiechała.
— O mój Boże — wydukał i ze łzami
w oczach porwał ją w ramiona.
— Co dostał?! — krzyknął od razu
zaciekawiony Zeus.
Mika podniosła pudełko i
otworzyła usta.
— Pozytywny test ciążowy.
Gejsza zawyła radośnie.
— Będzie Kobra Junior!
Nicole zaśmiała się. Zaczął się
jeszcze większy rozgardiasz.
— Kobra ojcem. Nadchodzi
apokalipsa. Spie*dalam do schronu — stwierdził Żyleta, co spotkało się ze
śmiechami.
Gejsza uwiesiła się na parze jako
pierwsza.
— Mogę być chrzestną? Mogę? Mogę?
Proszę. Mogę?
— Zepsujesz mi dziecko. Spadaj —
odparł Harry.
— Wiedziałam, że się zgodzicie! — pisnęła radośnie, więc
nie mogli jej odmówić.
Kobra wpadł w fazę ojcowskiego
fanatyzmu. Namiętnie czytał artykuły o ciąży i wychowaniu dziecka, kupował
ubranka, chociaż nawet nie znał płci dziecka, i zabawki nawet dla czterolatka,
planował wystrój pokoju i co chwilę chciał wysyłać Nicole do ginekologa, dla
pewności, że wszystko jest w porządku. Na początku ją to śmieszyło, później
irytowało, a jeszcze później stwierdziła, że postradał rozum. Gejsza i Żyleta,
mianowani chrzestnymi, mieli niezły ubaw, gdy pewnego razu Kobra wpadł do domu,
gdy odwiedzili Nicole, z krzykiem:
— Patrz, co kupiłem!
— Plecak do szkoły dla dziecka? —
wywróciła oczami.
— Nie, jeszcze nie, ale planuję.
Pokazał jej koszulkę z logo ich
ulubionego zespołu dla co najmniej sześciolatka. Nicole usadziła go na kanapie.
— Kompletnie ci odpieprzyło —
oznajmiła, co spotkało się z wielkim ubawem Żylety. — Połowa rzeczy, które
kupiłeś dla dziecka, przyda mu się dopiero za kilka lat!
— Ale to wszystko jest takie
fajne…
Gejsza zachichotała.
— Przestań kupować, bo na czas
ciąży zamknę cię w piwnicy.
— A kto będzie ci przynosił lody
o trzeciej nad ranem?
Zawahała się.
— Po prostu przestań. — Otworzył
usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko mu je zatkała. — Przestań.
— Psujzabawa — mruknął
naburmuszony.
— Za kilka lat te rzeczy będą już
niemodne.
— Dobra, przekonałaś mnie.
Pisnęła, gdy przyszpilił ją do
kanapy i pocałował w brzuch. Później zerwał się do pionu.
— Gdzie idziesz?
— Nie mamy jeszcze wózka.
— Agh!
Cisnęła w niego ciastkiem, ale umknął
na bok z rozbawieniem.
— Żartowałem. Syriusz ma sprawę.
Odprowadziła go wzrokiem, kręcąc
głową.
— Daj mu się nacieszyć. Niewielu
ojców tak reaguje — zaśmiała się Gejsza.
— To już nie jest radość tylko
choroba umysłowa.
Żyleta rozpłakał się ze śmiechu.
Nicole nie mogła jednak narzekać
na brak zainteresowania i opiekę. Niemal non stop była w centrum uwagi
Harry’ego. Przejmował się najmniejszym bólem głowy żony. Wiedziała, że się o
nią troszczy, ale czasami strasznie ją to męczyło. Cieszyła się, że nie odbiło
mu tak, żeby zrezygnować z sypiania z nią, ale na to nie mogła narzekać.
Dostrzegła, jak bardzo się cieszy z tego dziecka, gdy poszli na badanie USG.
Kiedy zobaczyli swojego syna na monitorze i usłyszeli bicie jego serca, Kobra
był bliski płaczu.
Gdy brzuch był już dość mocno
widoczny, nadeszła faza pod tytułem Nie
poradzę sobie. Nicole znalazła przygnębionego chłopaka w salonie, a gdy
spytała, co się stało, odparł z przejęciem:
— A jak sobie nie poradzę?
Westchnęła.
— To będzie najbardziej
rozpieszczone dziecko w Anglii.
Uśmiechnął się słabo.
— Mówię poważnie.
— Wiem. Damy sobie radę i
przestań w to wątpić. Wolałam, jak co chwilę przychodziłeś z nowymi rzeczami
dla dziecka.
Zaśmiał się szczerze i wciągnął
ją na kolana, głaszcząc po brzuchu.
W związku z ciążą Nicole
uczestnictwo w imprezach było znacznie ograniczone, dlatego wszyscy razem
rzadziej się spotykali. Z tego względu organizowano wypady do domu Potterów.
Tym razem otworzył im naburmuszony chłopak.
— Co masz taką minę?
— Właśnie zostałem objechany od
góry do dołu.
— Za co?
— Za to, że jest w ciąży. Sorry,
ja się ewakuuję.
— Przy nas będziesz bezpieczny —
zaśmiała się Pansy, powstrzymując go przed wyjściem.
— Nie sądzę.
Został jednak w domu. Nicole
zastali w kuchni, gdzie ze złością ubijała kremówkę. Krótko się przywitała, nie
przerywając czynności. Po chwili wyłączyła mikser i otworzyła zamrażarkę. Nagle
zatrzasnęła ją i odwróciła się gwałtownie.
— Nie ma lodów!
— Przecież są.
— Nie ma orzechowych! — zawyła ze
łzami w oczach. — Jak mogłeś ich nie kupić? — Harry otworzył usta, żeby się
obronić, ale nie dopuściła go do głosu. — Jasne! Bo po co pamiętać o potrzebach
dziecka?! On chce orzechowe, a ty masz to gdzieś! Jak już mam być gruba, to
chociaż chcę jeść to, na co mam ochotę!
— A…
— Nie przerywaj mi! W ogóle o
mnie nie pamiętasz! I przez ciebie będę jak wieloryb! — rozpłakała się i
zamknęła z hukiem w sypialni, zostawiając Kobrę z otwartymi w szoku ustami.
Zeus wybuchnął nieopanowanym
śmiechem.
— Radzę ci się zamknąć — poradził
mu Kobra.
— Zeus, jesteś taką samą świnią
jak on! — ryknęła Nicole.
— Przepraszam! — odkrzyknął,
ledwo tłumiąc śmiech.
— Wal się ze swoimi
przeprosinami!
— Milusio — szepnął rozbawiony
Blaise.
— Bardzo — odparł cicho Harry. —
No przecież pójdę po te cholerne lody, skoro masz na nie ochotę! — krzyknął w
stronę drzwi do sypialni.
Wyszła z pomieszczenia jeszcze
bardziej wściekła.
— Nie mam na nie ochoty! On ma! —
ryknęła, wskazując na swój brzuch i ponownie zatrzasnęła drzwi.
Dostrzegli, jak żyłka na skroni
Harry’ego pulsuje, ale powstrzymał swój wybuch. Wyszedł bez słowa, wiedząc, że
goście czują się jak u siebie w domu. Nicole doprowadziła się do użytku i
przyszła zrobić im coś do picia. Wszyscy bali się odezwać. Kobra wrócił po
kilku minutach wyraźnie zirytowany. Wyciągnął jej cały stos pudełek z lodami.
— Pasuje?
Podminowany zamknął się w swoim
gabinecie, gdzie tworzył czasami muzykę. Nicole zagryzła wargę.
— Przegięłam? — spytała ze
skruchą.
— Stanowczo — odpowiedziała niepewnie
Viki.
Zerknęła na stos pudełek.
— Loda? — zaproponowała.
Zeus parsknął. Podała im
wszystkie kartoniki lodów poza czekoladowymi i orzechowymi. Ze skruszoną miną
poszła do gabinetu Kobry z pudełkiem jego ulubionych lodów. Na uszach miał
słuchawki i wpatrywał się w monitor, choć widziała, że jest zdenerwowany.
Popukała go w ramię, więc ściągnął słuchawki i odwrócił się do niej.
— Przepraszam — szepnęła i
wyciągnęła w jego stronę pudełko z lodami czekoladowymi. — Czasami nie mogę się
opanować.
— Zauważyłem.
Zagryzła wargę ze skruchą na
twarzy. Odebrał od niej pudełko lodów, a później pocałował w odstający brzuch.
— Co ty robisz ze swoją matką? —
szepnął.
Nicole zachichotała. Nagle oboje
zamarli. Kobra podwinął jej bluzkę i wyraźnie dostrzegł odcisk małej stópki.
— Jeszcze ojca chcesz kopać?
Nicole wybuchnęła śmiechem i
przyłożyła dłoń do brzucha. Westchnęła. Po chwili wróciła do przyjaciół z
radością na twarzy. Ostry postanowił dokończyć to, co zaczął i dopiero wtedy
poszedł za nią.
Ósmy miesiąc ciąży nadszedł
wyjątkowo szybko. Brzuch Nicole był tak duży, że zaczęła mieć trudności z
chodzeniem. Nawet wstawianie okazało się być dość skomplikowaną czynnością.
Kobra psychicznie nastawił się na ostatni miesiąc ciąży, ale ich syn postanowił
zrobić im niespodziankę.
Drzemał, bo Nicole czytała
książkę i nie mógł spokojnie zasnąć, kiedy dziewczyna zaczęła go wołać. Uniósł
się lekko z zaspanymi oczami.
— Hmm?
— Chyba rodzę.
— To za wcześnie! — rozbudził
się.
— Wiem — odpowiedziała, szybko
oddychając. — Ale… Auu!
Harry zerwał się do pionu. Prędko
wciągnął na nogi spodnie, a na tors koszulkę, zarządzając wyjazd do szpitala.
Pomógł Nicole wstać, wsunął jej na stopy buty i powoli ruszyli do samochodu. Po
chwili pędził ulicami do szpitala. Starał się nie denerwować, chociaż widział,
że Nicole odczuwa coraz mocniejsze skurcze.
— Będziesz ze mną? — poprosiła
cicho.
Ścisnął ją za rękę, kiwając
głową. Dotarli do szpitala. Kobra zaparkował pod drzwiami i zaprowadził ją do
budynku. Prędko podszedł do recepcji. Lekarz oznajmił, że istotnie są to bóle
porodowe i natychmiast zabrano ją na porodówkę. Kobra miał zostać na korytarzu.
— Nie! — zawyła Nicole. — Ma być
ze mną! Niech widzi, co mi zrobił!
Lekarz i pielęgniarka wyglądali
na rozbawionych, ale zostali przekonani. Harry ubrał fartuch i czepek. Gdy już
był na sali porodowej, nie było tak wesoło. Po dobrych dwóch godzinach potu,
krzyku i łez Nicole, dziecko zaczęło wychodzić na świat, a Harry’emu
pociemniało przed oczami. Gdyby pielęgniarka nie podsunęła mu krzesła, pewnie
usiadłby tyłkiem na podłogę.
— Chyba jaja sobie robisz —
jęknęła Nicole, gdy poczuła, że jego uścisk na jej dłoni słabnie.
— Jest okay — odparł słabo po
chwili. — Ogarniam.
Ktoś zaśmiał się krótko. Rozległ
się płacz dziecka. Nicole jęknęła z ulgą. Pielęgniarka umyła noworodka, owinęła
go w kocyk i podała Nicole. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, patrząc na
swojego syna. Kobra wbijał w nich wzrok ze ściśniętym gardłem, ale kiedy
dziecko zostało przekazane w jego ramiona, nie potrafił powstrzymać łez
wzruszenia. Nicole zaśmiała się uszczęśliwiona. Kobra pocałował ją w czubek
głowy, gdy pielęgniarka zajęła się dzieckiem.
Chwilę później chwycił za
telefon.
Gejsza rozmawiała wesoło z ekipą
i elitą, czekając na wyścig. Trochę żałowała, że nie było Kobry i Nicole, ale
musiała zacząć się przyzwyczajać, że teraz nie będą uczestniczyć w każdej
imprezie. Mieli zostać rodzicami, a to był obowiązek, którego nie mogli
zaniedbać.
Stwierdziła, że Ostry czyta w jej
myślach, gdy zobaczyła, że do niej dzwoni.
— Cześć, Kobra. Będziesz na
wyścigach?
— Nie — odparł lekko drżącym
głosem. — Przed chwilą zostałem ojcem.
— O rany, serio?!
— Serio — zaśmiał się. — Sporo
przed terminem, ale wszystko jest w porządku.
— To super — roześmiała się pod
zaciekawionymi spojrzeniami przyjaciół. — Gdzie jesteście?
Kobra powiedział jej adres
szpitala i się rozłączył. Gejsza spojrzała na przyjaciół z uśmiechem.
— Kobra i Nicole właśnie zostali
rodzicami.
— Cooo?! Ku*wa, a ja jeszcze nie
znalazłem schronu! — odparł Żyleta.
Roześmiali się. Powsiadali do aut
i ruszyli do szpitala. Po chwili byli już na miejscu. Znaleźli Harry’ego na
jednym z korytarzy, gdzie oswajał się z myślami. Gejsza wskoczyła na niego z
radością.
— Cicho, bo Piguły was usłyszą i
wyrzucą — odparł, gdy składali mu gratulacje.
— Gdzie Nicole?
— Śpi za drzwiami.
— Pokaż go — pisnęła Milka.
Poprowadził ich przez korytarz,
mówiąc:
— Chłopaki, nigdy się nie
gódźcie, gdy kobieta zażąda, żebyście byli obecni przy porodzie.
— Tak źle? — zaśmiał się Jery.
— Dużo widziałem, ale przy tym to
w pewnym momencie musiałem usiąść, bo mi pociemniało przed oczami. — Roześmiali
się szczerze. Stanęli przed przeszkloną ścianą, a Kobra wskazał im odpowiednie
dziecko. — Wstępnie wszystko jest okay, ale urodził się miesiąc za szybko, więc
bardziej go kontrolują i zostanie dłużej — powiedział, gdy Gejsza przykleiła
nos do szyby.
— Będę cię rozpieszczać,
dzieciaczku — rzekła do swojego chrześniaka. — Już wybraliście imię?
— Zostaliśmy przy Jaredzie.
Widok Harry’ego z dzieckiem w
ramionach był dla wszystkich dość szokującą chwilą, mimo kilkumiesięcznej
wiedzy, że w końcu to się stanie. Missy i Milka aż musiały wymienić między sobą
spojrzenia, jakby niedowierzały. Słodki obrazek został zepsuty słowami
chłopaka:
— Nikita, chyba się zsikał.
Zeus parsknął śmiechem. Słowa
Kobry zostały potwierdzone, gdy Jared wybuchnął płaczem. Harry zrobił bezradną
minę, co zostało przyjęte chichotami.
— To zmień mu pieluchę —
wyszczerzył się Yom.
— Jakbym umiał. Wiesz, jakie to
skomplikowane?
— Bardzo. — Nicole weszła do
środka, wywracając oczami. — Chodź to cię nauczę.
— To się nie dzieje naprawdę —
nie dowierzał Żyleta, gdy para zniknęła w pokoju dziecka, gdzie Nicole
udzielała Harry’emu lekcji zmieniania pieluchy.
— Może i nie dzieje się naprawdę,
ale pasuje mu ta rola — zachichotała Gejsza.
Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, Blaise
poszedł otworzyć. Za drzwiami stali Lupinowie i Blackowie, którzy weszli do
środka z prezentami dla noworodka.
— Gdzie rodzice? — zapytała
Naomi, słysząc płacz dziecka.
— Kobra zmienia pieluchę pod
okiem Nicole — odpowiedział Żyleta, na co Syriusz parsknął śmiechem.
— I jak? — zapytała z
rozbawieniem Alison, gdy Nicole wróciła do salonu.
— Naczytał się tyle pism o opiece
nad dzieckiem, że łapie dość szybko — wyszczerzyła się. — Ale trzeba mu
przyznać, że uspakajanie Jareda zabiera mu o wiele mniej czasu niż mnie.
Słyszycie? — dodała, gdy płacz dziecka zaczął cichnąć.
Naomi i Tonks przekazały jej
prezenty dla dziecka. Nicole stwierdziła, że Harry tyle wszystkiego nakupował,
że już nie mają gdzie tego wszystkiego chować. Płacz umilkł po kilku minutach.
W tym czasie Gejsza zajrzała do pokoju, w którym Kobra uspokajał Jareda.
— Mogę potrzymać? — szepnęła,
podchodząc bliżej i zaglądając do swojego chrześniaka.
Harry zerknął na nią i przekazał
jej dziecko, pomagając odpowiednio je ułożyć. Zerknęła na chłopaka i zapytała z
uśmiechem:
— Szczęśliwy?
— Cholernie, chociaż pewnie da
nam nieźle popalić — odparł szczerze, unosząc lekko kąciki ust.
— Dacie radę. Nie ma innej opcji
— oznajmiła pewnie, ponownie patrząc na Jareda. — Zaniosę go Żylecie, co? —
wyszczerzyła się, a Harry ze śmiechem pokiwał głową. Oboje wyszli, kierując się
do salonu. — Hej, Żyleta, chrześniak chce zobaczyć chrzestnego — oznajmiła, a
na twarzy chłopaka pojawiło się szczere przerażenie, gdy zrobiła taki gest,
jakby chciała mu przekazać noworodka.
Yom i Zeus niemal wyli ze
śmiechu, kiedy Gejsza wywarła na chłopaku taką presję, że w końcu zgodził się
potrzymać Jareda. Był sztywny jak kij i przestraszony jakby zobaczył Voldemorta,
jednak po chwili trochę się wyluzował. Dla większości był to pierwszy kontakt z
małym dzieckiem, jednak Łapa czuł się jak ryba w wodzie, wspominając, jak to
Harry był taki mały, że mógł nim podrzucać. Wszyscy szczerze się śmiali, gdy
opowiadał, co Kobra wyprawiał jako roczne dziecko, a Remus dodał trochę od
siebie. Jared wniósł do ich grupy nową energię.
* Hurts – Slow
______________________________
Po raz kolejny dziękuję Annie za zbetowanie miniaturki :)
Ogólnie leżała w takim stanie od kilkunastu tygodni, ponieważ chciałam jeszcze napisać kilka wątków. Niestety, pomysły na ciekawe zdarzenia się nie pojawiły, dlatego oddaję Wam ją w takim stanie. Może kiedyś mnie natchnie i napiszę, jak Kobra i Nicole radzili sobie w roli rodziców ;)
Aktualnie nie planuję kolejnej miniaturki, ponieważ skupiłam się na poprawianiu swojego pierwszego opowiadania, a to też nie jest takie hop-siup, bo ilość błędów przekracza wszelkie normy (na szczęście z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej, ale tak czy inaczej xD).
Pozdrowienia dla wszystkich, którzy jeszcze tutaj wchodzą, a chyba sporo osób jeszcze to robi, bo czasami mam nawet 600 wejść dziennie, co mnie bardzo cieszy :)
Pierwsza~! <3
OdpowiedzUsuńOjejuniuniu *.*
Mój dzień został naprawiony <3
To było takie rozkoszne i wgl zajebiste ~(*^*)~
Poszłam myć włosy w momencie jak stali na dachu i takie "oświadczy się, oświadczy się, oświadczy się..."
Ale w sumie brakło mi tego dawnego klimatu wszechobecnego zła co to na nich czyha :C
Ja mimo wszystko będę czekać z nadzieją, że kiedyś jeszcze coś napiszesz :3
Tak więc, powodzenia z poprawianiem i wgl zdrówka :D
Pozdro~! =]
Ciagle tu wchodzę haha ! Jak zwykle super, chociaż klimat inny niż w całym opowiadaniu :) wiem Że sie powtarzam, ale to na lrawdeeee najlepszy fanfic potterowski i masz świetny styl, pracuj dalej i powodzenia ! :)
OdpowiedzUsuńJejku!! ♥ Cały czas tu wchodziłam i już myślałam, że nic nie będzie, a tu taka niespodzianka!
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tej miniaturce. <3 Cudowna <3
Jejku wracam ze szpitala i co widzę? Że nowa miniaturka. Poprawiłaś mi humor. Czytając ją miałam to łzy w oczach i uśmiech na twarzy :) jest urocza i trochę niepodobna do Kobry i Nikity ale to sprawia że chce się ją czytać raz za razem :) teraz czekam na kolejną. Mam nadzieję że ukaże się jeszcze w tym roku :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTy kiedyś sprawisz, że moje biedne serduszko w końcu stanie. Dawno nie zaglądałam na co cudeńko, bo czasu brak, niestety. Aż coś mnie dzisiaj naszło i...normalnie zaczęłam się tak cieszyć , że aż wyłączyłam przez przypadek komputer ;/ Nastawiłam się , że raczej nie zobaczę żadnej miniaturki, skoro zajmujesz się ŚŻ/MD , który regularnie czytam ;P
OdpowiedzUsuńAle to- jest na tak samo wysokim poziomie jak cała kobrowa saga :) Kocham i ciągle wracam <3
Czekam na jakieś kolejne scenki z życia moich ulubionych kreacji bohaterów ^^
Życzę weny i cierpliwości z poprawianiem, choć teraz powinno być już tylko lepiej :D
Wierna Priori <3
Kompletnie nie spodziewałam się, że dodasz jeszcze jakąś miniaturkę. Wchodzę, żeby po raz kolejny przeczytać Drugie Oblicze, a tutaj mi wyskakuje Prawdziwa Panna Młoda. Muszę przyznać - miła niespodzianka.
OdpowiedzUsuńA jeszcze milszą niespodzianką byłaby kolejna miniaturka opisująca jakąś akcję (czyt. doktor, romeo i julia). Ja wiem, że czasu nie ma no ale... zrób to dla fanów :)
Pozdrowionka
Ale mnie zaskoczyłaś! Ostatnio przeczytałam całe BM i postanowiłam wpaść też tutaj. Jeeeeeej! Nowa miniaturka :D (Cicho, że sprzed miesiąca! :P )
OdpowiedzUsuńŚwietna, urocza, po prostu wspaniała <3 Żyleta ze schronem rowalił system :D A akcja wokół ślubowa świetna :) :)
Z chęcią bym poczytała dalsze losy Jareda i jego rodziców. A teraz czas już wracać do SŻ :)
Pozdrawiam
Tosia z Podniebne marzenie
Naprawdę sprawiłaś nam ogromną przyjemność! To uczucie, kiedy wchodzisz na jakiegoś bloga, z którym masz same dobre wspomnienia i widzisz, że pojawiło się na nim coś nowego, jest po prostu nie do opisania! :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z tej miniaturki. Choć może nie było tu jakiejś porywającej akcji, to całościowo i tak było cudownie. Lubię to opowiadanie, nadal jest w czołówce moich ulubionych i z chęcią do niego wracam, dlatego mam nadzieję, że jeszcze kiedyś opublikujesz jakąś związaną z nim miniaturkę.
Na koniec chciałbym dodać, że jak zwykle należy zwrócić uwagę na Twój pisarski kunszt! Jesteś niesamowita. Naprawdę rzadko trafiam na blogi, gdzie autorzy mają tak przyjemny styl pisania. Gratuluję! :D
Pozdrawiam
DK – Harry Potter i Moment Zwrotny
Witam,
OdpowiedzUsuńskrótowo... kłótnia, ślub, Harry i szał zakupów... boski tekst, i ten prezent dla Nicole, o tak bardzo mi się to podobało....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie powiem zdziwiłam się, że to właśnie Zeus został świadkiem. Byłam przekonana, że to Żyleta dostąpi tego zaszczytu... No ewentualnie Draco. Aż tak się Kobra zżył z Zeusem przez rok w Hogwarcie? Jakoś mi to nie leży. Jak jeszcze Żyletę mogę zrozumieć, że nie został wybrany na świadka, bo miał być chrzestnym to odrzucenia reszty nie czaje
OdpowiedzUsuńPrzez "resztę" mam na myśli właśnie Draco i pozostałych facetów z ekipy np Szatana
Usuń