Akcja
dzieje się w trakcie wakacji po siódmym roku i przed zamordowaniem Voldemorta.
Napisy zwiastowały
koniec filmu. Wszyscy zaczęli się przeciągać, a ktoś poświęcił się, by wstać w
celu zapalenia lampy.
— Kiepski ten horror —
ziewnął Żyleta, uwalniając się z uścisku Gejszy.
— Emocje jak na
grzybach — dodał Blaise.
— Ale, nie powiem,
kiedy pojawiła się pod kołdrą i wciągnęła tę babkę, serce mi stanęło —
oznajmiła Victoria.
— Widziałam lepsze
filmy o nawiedzonych domach — wzruszyła ramionami Milka.
— Filmy to filmy, ale
przeżyć to naprawdę… — Łapa pokręcił głową z niemrawą miną.
— Nie wierzę w takie
rzeczy — stwierdziła Missy. — Wiadomo, duchy, ale z tym mieliśmy styczność
wielokrotnie.
— Duchy to nic w
porównaniu z tym — odparł Syriusz.
— Co ty gadasz? —
parsknął Kobra.
— Nie śmiej się. Byłem
w takim domu i to nic miłego.
— Pieprzysz.
— Potwierdzam słowa Łapy
— rzekł Lunatyk, — Byliśmy tam z twoim ojcem. W życiu nie najedliśmy się tyle
strachu.
— Ale ściemniacie.
Chcecie nas nastraszyć?— podsumowała Nicole.
— Tak sądzicie? — rzekł
Syriusz niezbyt zaskoczony ich słowami. — Okay. Spędźcie w tym domu jedną noc i
wtedy pogadamy. Idziecie na to?
— Okay — odparli z
zapałem.
— Po jutrzejszej nocy
będziecie inaczej śpiewać.
Łapa i Lunatyk przed
godziną dwudziestą zabrali całą ekipę i elitę do małej miejscowości kilkaset
kilometrów od Londynu. Młodzi byli zadowoleni z siebie, momentami nawet
podekscytowani. Przeszli kilometr i już z daleka spostrzegli odstraszający
wyglądem dom porośnięty bluszczem. Był olbrzymi, jednopiętrowy, ale doskonale zauważyli,
że jest niezamieszkały.
— Równo o dwudziestej
zamkniemy drzwi i już nie będzie odwrotu. Dom was nie wypuści — rzekł Łapa.
— Dobra, dobra. Już
przestańcie nas podpuszczać — zaśmiał się Scott. — To tak dla podniesienia
ciśnienia.
Syriusz i Remus
wymienili poważne spojrzenia.
— No cóż… Dostaniecie
szkołę życia — stwierdził wilkołak.
— Pampersy ubrane? Bo
się posikacie ze strachu — dodał Łapa.
— Ha, ha, ha —
zironizował Żyleta.
Szatan śmiało otworzył
drzwi do domu.
— Dom jak dom — oznajmił.
— Tyle, że opuszczony.
Pozostali weszli zaraz
za nim. Syriusz i Remus zostali na ganku. Na prośbę młodzieży zamknęli drzwi
pięć minut przed czasem.
W budynku panowała
napięta cisza. Dom urządzony był w starodawnym stylu, a podłogę i wszystkie
meble pokrywała gruba warstwa kurzu. Zajrzeli do pierwszego z brzegu pokoju.
Trafili do kuchni. Ku ich zdumieniu, na blacie stały jakieś szklanki.
— Chyba ktoś tu był —
stwierdziła Nicole.
— Ale dość dawno, bo są
mocno okurzone — dodała Gejsza.
W salonie znaleźli
drewnianego konika na biegunach. Yom wsiadł na niego i przez chwilę się na nim
bujał, by rozśmieszyć całe towarzystwo. Przeszli przez kilka kolejnych
pomieszczeń, a następnie skierowali się na górę, gdzie znaleźli sypialnie, do
których dołączone były łazienki.
— Te śpiwory chyba się
przydadzą — oznajmił Aaron.
— Ciekawe, czy jest
tutaj woda — zastanowiła się Missy, więc sprawdzili.
Była zarówno woda, jak
i prąd. W następnej kolejności odbyła się walka o łóżka, które wygrali Kobra z
Nicole, Blaise i Viki oraz Milka z Dexterem. Widząc niezadowoloną minę Gejszy,
Harry i Nicole zlitowali się nad nią i pozwolili jej spać z nimi, na co radośnie
kwiknęła, wieszając się na nich.
— Żyleta, musisz
poprzytulać się do poduszki — stwierdził Ostry.
Było jeszcze jasno,
więc postanowili coś porobić. Wybrali grę w prawdę i fałsz. W trakcie tej
rozrywki Kobra nagle rozszerzył oczy, a światło zaczęło mrugać. Harry wskazał
na uchylone drzwi z wielkimi z przerażenia oczami. Wszyscy natychmiast się
odwrócili, a Viki z piskiem wskoczyła Blaise’owi na kolana.
— Co tam jest? —
pisnęła Missy.
— To się przemieszcza —
wydukał Harry. — Już jest pod łóżkiem. — Wszyscy prędko spojrzeli w stronę
mebla. — Na suficie. — Spojrzeli w górę. — Za Milką — pisnął.
Dziewczyna krzyknęła,
wpadając na Pansy przy próbie ucieczki. Żyleta przewrócił się z wrzaskiem na
ziemię.
— Dusi mnie!
Rozległa się panika.
Kobra i Żyleta wymienili spojrzenia i ryknęli śmiechem.
— Wy idioci! —
wrzasnęła Alison, a oni zawyli ponownie.
— Zapie*dolę was —
burknął Zeus, a później roześmiał się.
— Łapa nam trochę
nagadał i już schizujemy — zaśmiał się Blaise.
Wrócili do przerwanej
gry, a Harry zerknął w stronę łóżka, gdy wydawało mu się, że coś się pod nim
poruszyło. Doszedł do wniosku, że to tylko gra świateł.
Gdy za oknem zrobiło
się ciemno, postanowili położyć się do łóżek, gdyż nadal byli zmęczeni po
wczorajszej imprezie. Żyleta, Zeus i Pansy rozłożyli się w śpiworach w pokoju,
gdzie łóżko zajęli Harry, Nicole i Gejsza. Reszta rozeszła się do innych
sypialni. Kilka minut później dom pogrążył się we śnie.
Kobrę obudził uścisk w
gardle. Po chwili uświadomił sobie, że nie jest to uścisk w gardle, ale na gardle.
Rozszerzył z przerażeniem oczy, gdy zdał sobie sprawę z tego, że się dusi.
Starał się wciągnąć powietrze, ale do jego gardła nie dostał się najmniejszy
haust tlenu. Nie był w stanie nic z siebie wykrztusić. Zaczął się miotać w
łóżku, próbując wydostać się z morderczego uścisku, który czuł na szyi.
— Kobra… co jest? —
usłyszał mamrotanie Nicole.
Natrafił na jej ramię
dłonią i zaczął ją lekko szturchać. Z jego gardła wydobyło się słabe rzężenie.
— Kobra? — Usłyszała,
jak rozpaczliwie próbuje złapać powietrze. — Kobra! Boże, on się dusi!
Rozległ się hałas i
szybkie kroki. Rozbłysło światło. Uścisk ustąpił. Harry przekręcił się na
brzuch, spadając na ziemię na kolana. Wciągnął głośno powietrze i zaczął
kaszleć. Drzwi otworzyły się z hukiem.
— Co się dzieje? — jak
zza mgły usłyszał głos Jery’ego.
— Nie wiem…
— Kobra się dusił…
Nicole z przerażeniem w
oczach uklękła obok Ostrego. Jeszcze dochodząc do siebie, roztarł skórę na
szyi.
— Ku*wa, co to było? —
wykrztusił słabo.
— Dusiłeś się…
— Nie dusiłem się tylko coś mnie dusiło —
wydukał.
— Kobra, nikogo tutaj
nie było, oprócz nas — odpowiedziała powoli Gejsza.
Nicole chwyciła dłoń
bruneta i oderwała ją od jego szyi. Jej oczy rozszerzyły się.
— O rany — wyszeptała
Gejsza.
— Co? — wydusił.
— Masz ślad, jakbyś
powiesił się na sznurze — wyszeptała Nicole.
Patrzył na nią przez
chwilę w szoku.
— Ku*wa mać — wydukał
Dexter, gdy również dostrzegł ślady sznura na szyi przyjaciela.
Harry wstał chwiejnie i
skierował się do łazienki, żeby sprawdzić to w lustrze. Jego powieki
rozszerzyły się z przerażenia. Mieli rację. Wyglądało tak, jakby chciał się
powiesić na grubym sznurze. Drżącą ręką odkręcił kurek i pochylił się nad
zlewem, by przemyć twarz zimną wodą. Odetchnął kilka razy i podniósł się,
spoglądając w zwierciadło. Zamarł na moment, gdy w odbiciu dostrzegł postać
stojącą za jego plecami. Blada twarz, długie, czarne włosy, wyłupiaste oczy i
ślady krwi na ubraniu. Z jego gardła wydobył się wrzask. Wypadł z łazienki z paniką.
Uderzył wprost w Zeusa, który chciał sprawdzić, co się stało.
— Rany, co jest?! —
przestraszyła się Pansy, widząc jego bladą cerę i wielkie oczy.
— Coś tam, ku*wa, jest!
Zaczął odpychać Scotta
od drzwi łazienki.
— Co? — zapytał Żyleta,
starając się utrzymać spokój.
— Jakaś laska podobna
do tej suki, która wyłaziła z telewizora!
— Ku*wa, Kobra,
przestań sobie robić jaja, bo to już nie jest śmieszne! — krzyknęła Nicole.
— A czy wyglądam,
jakbym robił sobie jaja?! Spojrzałem w lustro, a ona tam stała!
Żyleta wymienił
spojrzenie z Aaronem.
— Myślę, że za bardzo
nakręciłeś się po słowach Łapy i teraz schizujesz — stwierdził Żyleta.
Albo
znowu sobie z nas żartujesz — wyczytał Kobra z ich twarzy.
— A to sam sobie
zrobiłem? — rzekł, wskazując na swoją szyję. Zapadła chwila ciszy. — Tak
myślicie — powiedział tępo.
W głębi duszy im się
nie dziwił. Przed snem non stop sobie z nich żartował. Odsunął się od drzwi
łazienki jeszcze bardziej. Żyleta odpuścił, widząc jego minę i kiwnął na Zeusa.
— Sprawdźmy.
Obaj weszli do łazienki
wśród napiętej ciszy.
— Nic tu nie ma —
powiadomił Zeus.
— Spójrzcie w lustro —
zaproponował słabo Harry.
Po chwili obaj wrócili
do sypialni.
— Kobra, nic tam nie
ma. W lustrze też nie — rzekł Żyleta.
— Przecież widziałem —
wydusił.
— Więc sprawdź jeszcze
raz — powiedział do niego Scott, z zaskoczeniem dostrzegając, że Ostry jest
szczerze przerażony.
Z wyraźnym wahaniem
brunet wszedł wraz z Zeusem do pomieszczenia, słysząc jeszcze szept Missy:
— Ale go wzięło.
Łazienka była zupełnie
pusta. Nie było najmniejszego śladu po tej przerażającej dziewczynie. Z mocno
bijącym sercem stanął przed lustrem. Widział tylko swoje odbicie wypełnione
strachem. Zarządzono powrót do łóżek. Każdy z przyjaciół Harry’ego był
przekonany o tym, że znowu sobie z nich zażartował, jednak nikt nic nie powiedział.
Nicole położyła głowę na klatce piersiowej swojego chłopaka, gdy pogaszono
światła i na moment zamarła, gdy usłyszała bijące jak szalone serce i
niespokojny oddech. Wiedziała, że nie dowcipkował. Nie tym razem.
— To tylko wyobraźnia —
szepnęła.
— Ze śladami na ciele —
odparł niemal bezgłośnie.
Nic na to nie
odpowiedziała, mocno go obejmując. Bał się zamknąć oczy, a co dopiero zasnąć.
Nagle do jego uszu dostało się ciche stukanie dochodzące z pomieszczenia pod
sypialnią. Serce zabiło mu jeszcze szybciej.
— Żyleta? — wydusił.
— S-ooo?
— Słyszysz?
— Kobra, przestań
schizować — warknął cicho.
— To posłuchaj —
syknął.
Zapadła cisza. Stukanie
przeniosło się na korytarz.
— Co to? — szepnęła ze
strachem Pansy.
Zeus zerwał się do
pionu i ponownie zaświecił lampę. Wszyscy już siedzieli.
— Cii — szepnęła
Gejsza.
Przysłuchali się.
Dźwięk dotarł jeszcze bliżej. Poderwali się do pionu, sięgając po różdżki.
Żyleta mimowolnie zerknął na Harry’ego, jednak tym razem był przekonany o tym,
że nie żartował i nie schizował, skoro wszyscy to słyszeli. Dziewczyny zostały
w sypialni, a Żyleta, Zeus i Kobra wyszli na korytarz z różdżkami w pogotowiu.
Przed drzwiami wpadli na Jery’ego, Dextera i Blaise’a, którzy również słyszeli
stukot. Razem zeszli cicho po schodach, świecąc różdżkami. Nagle promień
światła padł na jakiś kształt w podstawy schodów. Stukot ustał.
— Przecież ten konik na
biegunach był w salonie — szepnął Blaise.
Wymienili między sobą
spojrzenia. Nagle rozległ się wrzask dziewczyn. Harry poderwał się do biegu,
gdy usłyszał przerażony głos Nicole. Omijał po dwa stopnie, by dotrzeć na górę
jak najszybciej. Dostrzegł, że do ich pokoju wbiegają Milka, Yom i Aaron. Wpadł
tam zaraz za nimi. Zdążył spostrzec Nicole, Gejszę i Pansy skulone na łóżku
oraz coś pełzającego po ziemi. Było tego mnóstwo, wijąc się między nogami
Milki, Yoma i Aarona. Alison i Aaron rzucali zaklęcia. Niespodziewanie to coś
zatrzymało się, a następnie ruszyło z niewyobrażalną prędkością. Kobra poczuł,
że coś owija się wokół jego kostek. Runął na podłogę, a grube sznury, teraz to
dostrzegł, zaczęły ciągnąć go w stronę łóżka. Dziewczyny wrzasnęły jeszcze
głośniej. Coś mu mówiło, że nie wyjdzie z tego cało, gdy dostanie się pod mebel,
dlatego mechanicznie chwycił się za jego nogę. Sznury popełzły po jego ciele, a
jeden z nich oplótł się wokół jego szyi. Tracił siły w ręce. Puścił łóżko z
braku sił, czując, że się dusi. Zdążył przesunąć się zaledwie kilka
centymetrów, gdy Yom dostał się do niego i przytrzymał go, siłując się ze
sznurami. Szatan starał się ułatwić mu oddychanie, ale liny były zbyt silne.
Oczy Kobry zaczęły zachodzić mgłą.
— Odsuń się! — usłyszał
głos Nicole. — Relashio!
Rozległ się skowyt, a
później sznury puściły, chowając się pod łóżko. Drugi raz tej nocy Harry miał
wrażenie, że wraca do niego życie. Obraz wyostrzył się po kilku głębszych
oddechach. Poczuł, że Yom i Szatan odciągnęli go od łóżka tak, że nogi nie
znajdowały się pod meblem. Gejsza wybuchnęła płaczem. Ostry usiadł, nadal
starając się uregulować oddech.
— Merlinie — jęknęła
słabo Alison, a Harry dostrzegł, że zbiegli się jego wszyscy towarzysze.
Pansy wrzasnęła
niekontrolowanie, gdy na Kobrę natarł
kolejny sznur, który niespodziewanie wyłonił się spod łóżka.
— Relashio! — tym razem pierwszy zareagował Alan.
W oszołomieniu Harry spostrzegł,
że Yom i Szatan mocno trzymają go pod ramionami, żeby nic go ponownie nie
wciągnęło.
— Kobra, odsuń się, bo to atakuje tylko ciebie
— powiedziała Milka roztrzęsionym głosem.
Yom i Szatan prędko
pomogli mu wstać.
— Zejdźcie z łóżka —
rzekł Draco do Nicole, Pansy i Gejszy. — Trzeba to spalić, zanim go udusi.
Żyleta pokiwał głową i
szybko podeszli do mebla, z którego zeszły dziewczyny. Nicole uczepiła się ręki
Harry’ego jak tonący koła ratunkowego. Żyleta i Dexter skierowali różdżki pod
łóżko.
— Incendio!
Spod mebla buchnął
ogień. Rozległ się żałosny skowyt, jakby zamiast sznurów palili żywą istotę.
Ogień powoli zaczął niszczyć łóżko. Harry powoli wracał do siebie, powtarzając
przekleństwa. Roztarł sobie skórę na szyi.
— Co to było? —
powiedziała słabo Gejsza. — Jak…? Czemu tylko Kobra?
— Wydaje mi się, że
dlatego, że pierwszy im się nawinął i gdy im się nie udało, to jakoś…
zapamiętały go — odpowiedziała niemrawo Missy, teraz już nawet nie
podejrzewając chłopaka o żarty i problemy z pojmowaniem rzeczywistości.
— Popieprzony dom —
wydusił Harry. — Łapa miał rację. A ten konik? Ktoś go ruszał?
— Jaki konik? — spytała
Wdowa.
— Ten na biegunach.
Stał w salonie, a Yom się na nim wygłupiał — rzekł Jery. — Ktoś go przeniósł?
Pokręcili głowami.
— Przemieszcza się albo
ktoś kłamie — odparł Blaise.
— O Merlinie… O
Merlinie… — pisnęła nagle Wdowa, więc wszyscy odwrócili się w jej stronę.
Wskazywała w głąb
korytarza w stronę schodów. Zorientowali się, że słyszą stukanie. Gejsza i Viki
wrzasnęły, gdy dostrzegły, że konik samodzielnie wchodzi po schodach.
— Popieprzony dom! —
ryknął Draco i zatrzasnął drzwi.
— Dexter, spalimy się
albo udusimy przez dym! — pisnęła Milka.
— Co to jest? — wyjąkał
nagle Szatan, wskazując na drzwi od łazienki.
Automatycznie wszyscy
przenieśli tam spojrzenia. Spod drzwi wysuwały się czarne pasma wyglądające
jak…
— Czy to włosy? —
wychrypiał Kobra.
— Chyba — stęknął Zeus.
— Ta suka miała takie
włosy. Teraz mi nie wmówicie, że schizowałem, bo sami widzicie, co się tutaj
dzieje — rzekł słabo Harry. — Ona jest w tej cholernej łazience.
— Skąd?!
— Może wyszła z kibla,
nie wiem, ale tam jest! Niech nikt się nie waży otwierać tych drzwi…
— Jeszcze mi tak nie
odbiło — wydusił Żyleta.
Coś uderzyło o wrota
prowadzące na korytarz. Kilka osób krzyknęło z zaskoczenia.
— Ten walnięty konik —
stwierdził Alan.
Lekko drżącą ręką
Nicole sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi. Za progiem stał konik na
biegunach. Ciszę przerywały tylko dźwięki ognia. Zabawka bardziej wpływała na
ich psychikę niż sznury spod łóżka czy włosy wystające spod drzwi od łazienki.
Gejsza wybuchnęła płaczem. Nigdy nie należała do osób, które z łatwością
radziły sobie z takim obciążeniem psychicznym.
— Zgaśmy ogień i
spadajmy stąd — szepnął pobladły Zeus.
Prędko ugasili ogień,
minęli konika i ruszyli schodami na parter, kierując się w stronę wyjścia. Szli
cicho, mając nadzieję, że to coś pomoże i nie rozbudzi żadnego demona
mieszkającego w tym przeklętym budynku. Oglądali się za siebie, obawiając się
jakiegoś ataku. Harry czuł mocny uścisk Nicole na swojej dłoni. Cały dom
wydawał się być zbyt duży i bardziej przerażający niż wtedy, gdy się tutaj
pojawili. Dotarli do drzwi. Aaron szarpnął za klamkę.
— Zamknięte — wydusił.
— Alohomora!
Zaklęcie nic nie
pomogło, chociaż szarpali tak mocno, że niemal urwali klamkę.
— To przez okno —
warknął Żyleta.
Próbował przekręcić
klamkę od okna, ale ta ani drgnęła. Nie fatygując się z użyciem różdżki,
zamachnął się, by wybić szybę.
— Ku*wa! — ryknął z bólu,
gdy pięść trafiła nie na szkło, które widzieli, ale na kamień. — Połamałem
sobie rękę — stęknął, kurczowo trzymając się za obolałą dłoń.
— Dom was nie wypuści,
tak powiedział Łapa — szepnęła Missy. — Musimy tutaj zostać do piątej rano.
— Chyba żartujesz —
wykrztusiła Wdowa. — To prawie pięć godzin.
— Wcześniej nie
wyjdziemy — powiedział cicho Alan.
Kilka osób wrzasnęło,
gdy drzwi od salonu uderzyły w ścianę. Rozległ się przeraźliwy płacz małego
dziecka docierający do każdego kąta domu. Usłyszeli kroki na schodach.
— Zaświećcie lampę —
szepnął słabo Blaise.
Ktoś kliknął na
włącznik. Lampa zaczęła złowieszczo mrugać bladym światłem. Kroki zbliżały się,
aż na szczycie schodów zobaczyli blade stopy. Długie, czarne włosy pasmami
zaczęły spływać po stopniach. Milka spazmatycznie łapała oddech, Gejsza
zachlipała. Kolejny krok. Tylko Kobra był przygotowany na to, co zobaczy.
Zdążył dostrzec ją w lustrze. Płacz dziecka nadal docierał do ich uszu, gdy
dziewczyna stanęła na pierwszym stopniu. Z głośnym wrzaskiem uciekli do salonu,
a Dexter prędko zatrzasnął drzwi.
— Wejdzie tu. Ona tutaj
wejdzie. — Viki wybuchnęła płaczem.
Zamknęli drzwi na
cztery spusty. Ostry wbił wzrok w lustro. Serce mimowolnie zaczęło bić jeszcze
mocniej, chociaż nie miał pojęcia, z jakiego powodu. Ogarnęło go złe
przeczucie, jednak stwierdził w myślach, że to normalne, skoro znajdowali się w
nawiedzonym domu. Drgnął. Coś było nie tak.
— Co tak patrzysz na to
lustro? — wydusiła Nicole, dostrzegając jego spojrzenie.
— Nie wiem. Odwróćmy je
— odpowiedział niepewnie.
— Po co? — zapytał
Blaise.
— Nie wiem — powtórzył.
— Coś jest z nim nie tak — dodał, już idąc w stronę zwierciadła.
Stanął naprzeciwko
niego i zamarł. Odwrócił się gwałtownie, gdy za sobą dostrzegł odbicie
dziewczyny, przed którą uciekali. Nikogo za nim nie było, poza przyjaciółmi.
Ponownie spojrzał w lustro. Nadal w nim była. Wyszczerzyła żółte zęby i
rozłożyła ręce, jakby chciała chwycić ramę lustra. Kobra zaczął się cofać z
rozszerzonymi oczami, nie odrywając od niej wzroku. Wpadł na kogoś.
— Co…? — zaczął Yom,
ale dostrzegł jego spojrzenie.
Dziewczyna zaczęła
wychodzić ze zwierciadła. Harry słabo jęknął, a wszyscy spojrzeli w jego
stronę. Ktoś chwycił go za rękę i odciągnął od lustra jeszcze bardziej. Ktoś
inny szarpał za klamkę, by stąd wyjść, ale wrota zamknęli na cztery spusty i
teraz musieli usuwać wszystkie zabezpieczenia. Dziewczyna stanęła w salonie.
Przechyliła głowę w prawo, wbijając martwy wzrok w Harry’ego. Nagle wyciągnęła
rękę i wskazała na niego długim palcem, robiąc krok w jego stronę.
— Ty — rzekła
skrzeczącym głosem. — Zabić.
Nicole jęknęła, ciągnąc
go do tyłu jeszcze bardziej.
— Niby dlaczego? —
pisnęła Gejsza.
— Zranić.
— Co? — wydukał Kobra.
— Demon wrócił —
rzuciła ze złością. — Zabić go.
Ruszyła w jego stronę
jeszcze szybciej, stawiając lekko niepewne kroki.
— Jest!
Nicole pociągnęła
oszołomionego Ostrego za rękę, gdy ich przyjaciele otworzyli drzwi. Wpadli do
kuchni.
— Odwróćcie lustro! —
pisnęła Pansy, a Zeus i Deuter natychmiast podbiegli do przedmiotu, by przekręcić
je w stronę ściany.
— Jaki demon, do
cholery? O co jej chodzi? — wydusił Harry.
— Za cholerę nie mam
pojęcia, ale jesteś jej głównym celem — odpowiedział w pośpiechu Żyleta.
— Nie wchodzi? —
szepnęła Gejsza. — Coś kombinuje.
— Nie ma żadnych luster?
Szukajcie — rzekła Nicole, prędko przeglądając całe pomieszczenie.
Przez dobre pół godziny
stali w zupełnej ciszy, czekając, czy coś się wydarzy.
— Jak to możliwe, że
nawet nie próbowaliśmy strzelić w nią zaklęciem? — zapytał niespodziewanie
Alan.
Spojrzeli na niego ze
zdumieniem.
— Zapomniałem, że mogę
to zrobić — rzekł z zaskoczeniem Aaron.
— Nie ty jeden —
odpowiedział z niedowierzaniem Blaise.
Zaczęli przeglądać
wszystkie szuflady i szafki. Znaleźli porcelanowe garnki, zgniłe jedzenie i
nóż.
— Może dźgniemy ją
nożem? — zaproponował Yom.
— Zjawę? — zwątpiła
Milka, więc rudzielec rzucił nóż na blat.
Czekali kolejne minuty,
lecz nic się nie działo. Słuchali, ale żaden niepowołany dźwięk nie dotarł do
ich uszu. Kobra oparł się o blat, starając się trochę ochłonąć i przemyśleć
sprawę. Dlaczego tak bardzo uparła się na niego? Co takiego zrobił? Przecież
jej nie zranił, a tak wynikało z jej słów! Owszem, żartował sobie z Żyletą, ale
to nie było nic takiego, a na pewno nie o niej! Poza tym na Żyletę nie polowała.
Zerknął na nóż. Może
pomysł Yoma nie był głupi? Czy na pewno dziewczyna była zjawą? Przecież nikt
jej nie dotknął, żeby to ocenić. Już chciał wyrazić swoją opinię, gdy odbicie w
sztylecie zwróciło jego uwagę. Widział swoją niewyraźną twarz na powierzchni
sztućca. Ponownie coś mu nie grało.
— Znowu coś jest nie
tak — wydusił.
Wszyscy spojrzeli na
niego. Był blady jak kość.
— Co takiego? — zapytał
Dexter.
Niezbyt świadomie
wypowiedział słowa:
— Odbijam się w nożu.
— Co? — zdziwił się
Jery.
— Odbijam — wydukał.
Jego oczy rozszerzyły
się gwałtownie. Szybko odsunął się o krok od noża w momencie, gdy zrozumieli, o
czym mówi. Przedmiot poruszył się. Gejsza wrzasnęła, a Kobra rozpaczliwie
próbował uciec od sztućca jeszcze bardziej, ale było za późno. Dłoń zacisnęła
się na jego koszulce na kręgosłupie, uniemożliwiając mu ucieczkę. Żyleta rzucił
się w jego stronę, gdy został siłą wciągnięty na blat, obijając sobie nogi i
plecy. Słyszał ich wrzaski, gdy próbował chwycić się szafki, siłując się z ręką
wystającą z noża. Żyleta zdołał jedynie musnąć palcami materiał bluzki Kobry.
Później dłoń wciągnęła bruneta w głąb noża.
Żyleta stał, patrząc z
niedowierzaniem na przedmiot leżący na blacie.
— Kobra? — wypowiedział
głucho, jakby spodziewał się, że chłopak schował się pod peleryną niewidką.
Chwycił nóż, jednak
dostrzegł tylko swoje odbicie.
— Wciągnęło go —
płakała Gejsza. — Boże, wciągnęło go.
Martwa cisza została
przerwana rykiem Nicole:
— Zabiję cię, ty
szmato! — Rzuciła się do drzwi, otworzyła je z rozmachem. Rozwścieczona
podbiegła do lustra i krzyknęła do swojego odbicia: — No chodź, ty okropna
dzi*ko! Suka! Suka! Suka! — uderzyła dłońmi w powierzchnię zwierciadła, na
którym pojawiły się rysy. Ktoś chwycił ją od tyłu w pasie i odciągnął od przedmiotu,
zanim zdążyła się pokaleczyć. — Przecież on gdzieś musi być!
Dexter, starając się
zachować trzeźwy umysł, podszedł do lustra i zaczął je oglądać.
— Może to jakiś…
portal? — zaproponował. — Może każda rzecz, która odbija, może przenosić w inne
miejsce.
— A jeśli tylko ona to
potrafi? — zachlipała Gejsza.
— To obejdziemy cały
dom i go znajdziemy — odpowiedział twardo Zeus. — I tak musimy tutaj zostać
przez kolejne godziny.
— Ona chce go zabić —
przypomniała słabo Viki.
— Rozdzielimy się na
grupy. Dom jest zbyt duży, żebyśmy sprawdzili go jak najszybciej wszyscy razem
— rzekł Alan.
Tak jak zaproponował
Ślizgon, podzieli się na cztery grupki.
— Macie zegarki? — W
każdej grupie ktoś miał ten przedmiot. — Za godzinę wszyscy mają być na
korytarzu przy drzwiach. Jeśli ktoś nie wróci w tym czasie, wszyscy zaczniemy
go szukać — zarządził Żyleta. — Dwie grupy na górę, dwie na dole. Każda idzie w
przeciwną stronę.
Rozeszli się po całym
domu, bojąc się kolejnych godzin.
Nicole miała wrażenie,
że zaraz rozpłacze się jak małe dziecko. Już nie chodziło o to, że była w
nawiedzonym domu i w każdej chwili coś mogło ją przestraszyć na śmierć, ale o
Harry’ego. Bała się przeraźliwie, gdy usłyszała, że tej przeklętej upiorzycy
zależy na zabiciu go, jednak to mogła znieść. Był obok, widziała, co się z nim
dzieje, mogła zareagować, gdy działa mu się krzywda. Ale zniknął. Straciła go z
oczu, nie miała zielonego pojęcia, gdzie się znajduje, czy stało mu się coś
złego i czy w ogóle żyje. To było najgorsze.
Wciągnęła głośniej
powietrze drżącym głosem, aby się uspokoić i nie popaść w obłęd. Poczuła, że
ktoś lekko ścisnął ją za rękę.
— Znajdziemy go —
szepnął Alan.
Nie spodziewała się, że
to podniesie ją na duchu, jednak tak się stało. Alan zawsze mówił prawdę. Jego
trzecie oko przeszło w ich grupie do legendy.
Przechodzili przez
różne pomieszczenia, nie spotykając żadnych przerażających przedmiotów czy
przeszkód. Dom był ogromny, a czas leciał wyjątkowo szybko, jednocześnie
zmniejszając szanse Kobry. Nicole uświadomiła sobie, że wszystkie te przeklęte
sytuacje zdarzały się tylko wokół niego. Serce zabiło jej mocniej. Skoro tak
było, to co działo się teraz z chłopakiem?
— Dlaczego on? —
szepnęła.
Alan, Szatan i Draco
przez chwilę nie odpowiadali.
— Demon wrócił. Tak
powiedziała — rzekł wreszcie cicho Wujek. — Wrócił. Jakby kiedyś już tutaj był,
a przecież wiemy, że Kobra jest tutaj pierwszy raz w życiu.
Alan nagle stanął w
miejscu jak wmurowany.
— Jego ojciec.
— Co z nim?
— Był tutaj. Tak
powiedział Lunatyk. Wszyscy mówią, że Kobra jest do niego strasznie podobny.
— Pomyliła go z nim —
olśniło Dracona. — Musiał coś tutaj zrobić, przez co zapamiętałą go i teraz się
mści.
Szatan zaklął pod
nosem, otwierając kolejne drzwi.
Przez godzinę nie
doszło do żadnej poważniejszej sytuacji. Było kilka niegroźnych incydentów
powodowanych przez nawiedzony dom, jednak skończyło się tylko na okrzykach
przerażenia. O ustalonej godzinie wszystkie cztery grupy spotkały się w
wyznaczonym miejscu, nie mając żadnych wiadomości o Harrym.
— Co teraz? —
wykrztusiła słabo Milka.
— Musieliśmy coś
pominąć. To nawiedzony dom. Nikt ani nic nie powinno się stąd wydostać przed upływem
czasu — odpowiedział Aaron ze zmrużonymi oczami.
Wszyscy zamarli, kiedy
usłyszeli znajomy stukot. Na szczycie schodów pojawił się konik na biegunach, o
którym zdążyli już zapomnieć. Patrzyli na niego, w ogóle się nie ruszając, gdy
zszedł powoli ze schodów. Stanął na samym dole i zaczął przemieszczać się
między nimi. Nagle zatrzymał się na prostokątnym chodniczku i przez moment
bujał się w miejscu, by po chwili zatrzymać się. Wbijali w niego spojrzenia
przez kolejne sekundy.
— Czy on… chce nam coś
pokazać? — zapytała niepewnie Wdowa.
— Zejdźcie z dywanu —
zarządził Blaise.
Wykonali jego polecenie
bez sprzeciwu, a chłopak sięgnął po brzeg materiału i odkrył spory kawałek
podłogi. Dostrzegli okrągły obrys. Właz. Spojrzeli na siebie.
— Piwnica?
— Albo schron.
Milka sięgnęła po
różdżkę i machnięciem ręki podniosła właz do góry. Zajrzeli do środka. Ich
oczom ukazały się schody prowadzące w dół. Zeus wszedł jako pierwszy, zapalając
różdżkę, a zaraz za nim reszta. Znaleźli się w pomieszczeniu, które pełniło
rolę schronu i piwnicy jednocześnie. W nozdrzach czuli zapach stęchlizny, aż
wszystko podchodziło im do gardeł. Grube mury musiały doskonale chronić
przebywające tutaj osoby. Na zgniłych półkach i na ziemi leżała warstwa kurzu.
— Ślady bosych stóp —
spostrzegła Missy, wskazując na podłogę. — Ona tutaj przychodzi.
Viki wrzasnęła, gdy tuż
przed jej twarzą zawisł wielki pająk, więc Blaise prędko go zabił.
— Ciii — szepnął nagle Żyleta.
Zamilkli. Usłyszeli
głośne uderzenia dochodzące z jednego z przedmiotów. Wymienili spojrzenia.
Do Harry’ego wróciła
świadomość. Ostatnim, co pamiętał, była ręka trzymająca go za koszulkę,
wciągająca go w powierzchnię noża.
Otworzył oczy, lecz to
nic mu nie pomogło, gdyż znajdował się w kompletnej ciemności. Spróbował usiąść,
lecz z całej siły uderzył o coś czołem. Jęknął z bólu, kładąc się ponownie.
Poczuł odór zgnilizny, który sprawił, że zaczął kaszleć. Strasznie ciężko mu
się oddychało, a gardło piekło przy każdym oddechu. Uświadomił sobie, że w
tylnej kieszeni spodni ma różdżkę, dlatego sięgnął po nią, wierzchem dłoni
przejeżdżając po czymś chłodnym i twardym. Stwierdził, że zaraz wszystkiego się
dowie.
— Lumos — szepnął.
Światło poraziło go w
oczy, aż na moment musiał je przymknąć. Dopiero gdy przyzwyczaił się do
jasności, zaczął orientować się, co się dzieje.
Kilka centymetrów od
jego nosa znajdowała się drewniana płyta. Nogami sięgał do kolejnej. Ze złym
przeczuciem zerknął na bok, trafiając wzrokiem na trupią czaszkę. Wrzasnął z
przerażenia, rzucając się w górę. Rękoma starał się odepchnąć górną płytę, lecz
ta nie ustąpiła. Ostatnimi resztkami rozsądku uświadomił sobie, że ma różdżkę.
— Alohomora!
Wieko nie ustąpiło. Próbował
jeszcze mnóstwa innych zaklęć, ale żadne nie zadziałało. Spazmatycznie łapiąc
oddech, starał się odepchnąć płytę ręcznie, ale była zbyt ciężka. Ledwo
świadomie zauważył po swojej drugiej stronie drugiego kościotrupa, o wiele
mniejszego. Było to bardzo małe pomieszczenie. Nie. To nie było pomieszczenie.
Był w trumnie.
Gdy sobie to
uświadomił, jego mózg opanowała panika. Zaczął wrzeszczeć i uderzać pięściami o
wieko trumny. Siły stracił po kilku minutach, kiedy ledwo łapał oddech. Serce
biło nienaturalnie szybko.
Przez chwilę leżał
oszołomiony w bezruchu ze świadomością, że obok siebie ma dwa szkielety. Starał
się uspokoić, choć było to trudne. Wreszcie stwierdził, że jest w stanie
trzeźwo myśleć, gdy koścista dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku. Wrzasnął
jeszcze głośniej. Panika sprawiła, że stanął na skraju szaleństwa. Rozpłakał
się, rozpaczliwie uderzając w górną płytę. Miał wrażenie, że zaraz się udusi,
bo odór stawał się nie do zniesienia. Uspokój
się. Oszczędzaj siły — podpowiedział mu głosik rozsądku. Dopiero po chwili
przestał uderzać pięściami w wieko. Starał się uspokoić oddech, ale złapał go
atak kaszlu. Umrę w tej trumnie i
zostanie ze mnie tyle, co z tych obok mnie. Zgasił różdżkę, bo nie mógł
patrzeć na czaszki leżące tuż obok jego głowy. Zamknął oczy, a następnie
odtrącił kościstą dłoń, która dotknęła jego łokcia.
Próbował wszystkiego.
Starał się wyżłobić zaklęciem dziurę w trumnie, jednak się nie udało. Ciało
zaczęło mu drętwieć od leżenia w jednej pozycji bez ruchu, a gardło tak paliło
od smrodu, że nie mógł nawet krzyknąć. Momentami tracił kontakt z
rzeczywistością. Co chwilę nadchodził atak histerii. Największy z nich miał
wtedy, gdy jedna z czaszek zaczęła uderzać o siebie szczękami. Ledwo się po tym
otrząsnął.
Zapadła cisza, gdy nagle
usłyszał wrzask Victorii. Rozszerzył oczy i zaczął trzaskać dłońmi o wieko
trumny, starając się krzyknąć, lecz z jego gardła wydobyło się tylko ciche
charczenie. Błagam, niech mnie usłyszą.
Niemal rozpłakał się z rozpaczy, gdy nie usłyszał żadnych odgłosów. Uderzył
jeszcze trzy razy i stracił siły.
Niespodziewanie coś
zaczęło szurać po górnej płycie trumny. Zaczął ją pchać, modląc się o to, żeby
to była pomoc. Przez chwilę jeszcze coś trzaskało, aż wreszcie nagrobek ustąpił.
Nie zwrócił uwagi na otoczenie, lecz panicznie wydostał się z trumny, lądując
na ziemi, gdyż jego nogi w ogóle nie chciały go słuchać.
— Kobra…
Poczuł, że ktoś rzuca
się na niego, rozpaczliwie tuląc do siebie. Kompletnie zszokowany nie
zareagował.
— Merlinie, on był
zamknięty z dwoma kościotrupami — jak zza mgły usłyszał słaby głos Missy.
— On się rusza! Zamknij
to!
Rozległ się huk, gdy
wieko trumny zostało zatrzaśnięte. Dopiero wtedy Harry zorientował się, że to
Nicole tuli go do siebie. Usłyszał swój chrapliwy oddech. Gardło niesamowicie
go paliło. Spróbował coś powiedzieć, ale skończyło się na ataku kaszlu.
— Cud, że się nie
udusił. W tej trumnie wali….
— … zwłokami? —
zaproponował słabo Ostry.
Dexter nie dokończył, a
Nicole zadrżała. Harry próbował wstać, ale jęknął cicho z bólu, niemal nie
czując nóg. Z mocnym skrzywieniem zmusił się do ich wyprostowania dolnych
kończyn w pozycji siedzącej, a później zgięcia, by je trochę rozruszać.
— Która godzina? —
spytał cicho.
— Dochodzi trzecia.
— Dopiero? Mam
wrażenie, że siedziałem tam całą wieczność.
Powoli zaczął
odzyskiwać władzę w ciele. Zerknął na trumnę i aż się wzdrygnął. Była wykonana
z dębowego drewna i gdyby nie świadomość, że prawie zszedł w niej ze świata, to
stwierdziłby, że wyglądała bardzo elegancko jak na trumnę.
— Klaustrofobia
murowana — wymamrotał do siebie, podejmując próbę podniesienia się do pionu, co
jeszcze nie było zbyt dobrym pomysłem.
Z jego oczu z łatwością
mogli odczytać jego emocje. Był spanikowany i przerażony, co nie było dziwne,
skoro prawdopodobnie ponad godzinę leżał zamknięty w trumnie z dwoma
poruszającymi się szkieletami i świadomością, że w niej umrze.
— Cholera, ona może
tutaj wrócić — zauważył Zeus. — Kobra, którędy się tutaj dostałeś?
— Nie wiem. Jak mnie
wciągnęło, straciłem przytomność, a obudziłem się już w… — kiwnął głową w
stronę sarkofagu.
— Odwróćmy wszystkie
rzeczy, w których możemy się odbić — zarządził Jery, więc prędko rozeszli się
po pomieszczeniu.
— Dasz radę wstać? —
zapytała Nicole Harry’ego.
— Za chwilę —
odpowiedział niemrawo.
Ich spojrzenia spotkały
się.
— Myślałam, że umrę,
gdy zniknąłeś — szepnęła ze łzami w oczach.
Ścisnął ją lekko za
rękę. Coś uderzyło w wieko trumny, więc natychmiast przenieśli tam spojrzenia.
Nicole instynktownie zasłoniła sobą Ostrego, kiedy z sarkofagu zaczęły
wychodzić kościotrupy. Rozległ się rozwścieczony ryk Gejszy, a w następnej
chwili blondynka rzuciła się w ich stronę, po czym zdzieliła jakimś starym,
spróchniałym krzesłem.
— Odpie*dolcie się od
niego! — wrzasnęła jednocześnie.
Większy ze szkieletów
rozsypał się na części, podobnie jak krzesło. Drugi z nich wpadł ponownie do
trumny, a wieko zatrzasnęło się z głośnym hukiem.
— Sukinsyny! — warknęła
jeszcze dziewczyna i wróciła do przerwanej czynności pod zaskoczonymi spojrzeniami
przyjaciół.
— Chyba wszystko
odwróciliśmy i schowaliśmy — rzekł po jakimś czasie Aaron. — Co robimy? Mamy otwarty
właz. W każdej chwili może tutaj wejść i nie będziemy mieli drogi ucieczki, a
każdy chyba zauważył, że gdy pojawia się w pobliżu, zapominamy o różdżkach.
— Racja. Lepiej się
stąd zwijajmy — stwierdził Żyleta, a następnie zwrócił się do Kobry, który
podnosił się z ziemi: — Nie zbliżaj się do żadnych przedmiotów, które mogą cię
odbić. To za tobą łazi. Doszliśmy do wniosku, że pomyliła cię z twoim ojcem i
mści się za coś, co jej zrobił, gdy tutaj był.
— Całkiem możliwe —
odparł niezadowolony.
— A my odwracamy
wszystko, co spotkamy na drodze, okay? — dodał Żyleta do reszty, a oni pokiwali
głowami.
Po kolei zaczęli
wydostawać się z piwnicy, oświetlając sobie drogę różdżkami. Gdy na korytarzu
znaleźli się już wszyscy, zamknęli wejście i zasłonili dywanem. Postanowili
zatrzymać się w jednym z pomieszczeń, odwracając wszystkie przedmioty, które
mogły ich odbić i przeczekać tam jak najwięcej czasu.
Czas sobie z nich
szydził i leciał wyjątkowo wolno, gdy miał upływać jak najszybciej. Minęło
zaledwie ponad pół godziny, gdy nawiedzony dom dał o sobie znać. Wszystkie
szuflady w pomieszczeniu otworzyły się, a chwilę później zostali zbombardowani
wszystkimi rzeczami, jakie się w nich znajdowały. Papiery, biżuteria, pudełka i
wiele innych przedmiotów uderzały w nich raz za razem, a oni chronili się
rękoma, by nie oberwać w głowy. Blaise pechowo został znokautowany porcelanową
cukierniczką. Przewrócił się na ziemię oszołomiony uderzeniem, tracąc na moment
kontakt z rzeczywistością. Viki natychmiast osłoniła go przed kolejnymi
atakami. W następnej kolejności unosiły się nie tylko rzeczy z szuflad, ale
również z szafek i blatów. Nicole jęknęła z bólu, gdy wprost w brzuch uderzył
ją metalowy lichtarz. Kobra przytrzymał ją, zanim upadła na ziemię, a ktoś
krzyknął, żeby stąd wyszli. Harry był najbliżej drzwi, dlatego pociągnął Nicole
za sobą, ochraniając ją i wpadli do jadalni. Oboje zamarli, gdy stanęli
naprzeciwko dziewczyny z lustra. Zareagowała szybciej, niż się spodziewali. Z
wściekłością odepchnęła Nicole na ścianę i zacisnęła dłoń na szyi Kobry,
unosząc go lekko w górę, a następnie rzuciła z furią na podłogę. Próbował ją z
siebie zepchnąć, ale była silniejsza niż mogło im się wcześniej wydawać. Nicole
ryknęła gniewnie i szarpnęła ją za włosy, zwalając z Harry’ego, w momencie gdy
do środka wbiegł Zeus z Pansy, ochraniając się przed latającymi przedmiotami.
Ostry złapał oddech i rzucił się w stronę Nicole oraz upiorzycy, gdy jego
dziewczyna walczyła o życie. W myślach obijało mu się tylko zdanie, żeby Nikicie
nic się nie stało. Reszta go nie obchodziła. Zepchnął zjawę z Nicole,
całkowicie zapominając o różdżce. Gdyby nie Scott, który w porę zareagował, upiór
zapewne zabiłby go, gdy z pełną mocą uderzał jego głową o podłogę. Nie mogli
się jej pozbyć. Bronili się wzajemnie, lecz nie mogli zaatakować, bo była zbyt
silna. Dołączył do nich Yom, który zdołał wydostać się z pomieszczenia z
latającymi przedmiotami. Upiorzyca ryknęła nagle ze złością, a oni zamarli,
całkowicie drętwiejąc. Rozsypała się w pył. Gdy doszli do siebie, w
pomieszczeniu była już cała grupa.
— Była tu ta szmata —
pisnęła do nich Pansy.
Harry spojrzał na
Nicole, kiedy podeszła do niego z opuszczoną głową.
— Okay? — zapytał, a
ona przytaknęła. Dostrzegł w jej dłoni nóż. — Skąd masz ten nóż? — zdziwił się.
Podniosła na niego
martwy wzrok, a serce mu stanęło.
— Nikita? — szepnął.
Nim się zorientował,
uniosła dłoń ze sztyletem i wbiła go w jego brzuch. Nie zareagował, bo był w
szoku. Odsunęła się o krok, nadal patrząc na niego martwym wzrokiem.
— Kobra? — jak zza mgły
usłyszał głos Gejszy. — Kobra!
Dopiero po chwili
dotarło do niego, że upadł na kolana, podobnie jak Nicole. Gejsza wpadła w
histerię, kiedy uświadomiła sobie, kto zaatakował Harry’ego. Była Ślizgonka
upadła na ziemię. Ostry, ledwo świadomie, podszedł do niej na kolanach i ujął
jej twarz w dłonie ze łzami w oczach.
— Nikita — szepnął,
dostrzegając jej mętne tęczówki. — Wracaj.
Zaczęło kręcić mu się w
głowie, a ból narastał. Jedną dłonią sięgnął po nóż wystający z jego ciała.
Poczuł, że dotknął krwi i dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swojego stanu. Nóż
wbił się w jego prawy bok. Nie pojawiła się przeraźliwa ilość krwi, bo narzędzie
ataku cały czas częściowo tamowało krwotok. Oczy Nicole ponownie stały się
żywe, lecz pełne niezrozumienia. Jak w zwolnionym tempie widział nadbiegających
przyjaciół. Żyleta chwycił go za głowę i coś mówił, ale Ostry w ogóle go nie
rozumiał. Z twarzy przyjaciela ponownie przeniósł wzrok na twarz Nicole, która
zaczęła wszystko pojmować. Wrzasnęła przeraźliwie przez płacz, a Kobra poczuł,
że już nie wytrzyma. Żyleta oparł go o ścianę w pozycji siedzącej. Harry miał w
uszach szaleńczy szloch Nicole, gdy pojawił się przed nim Dexter, by opanować
sytuację. Zamknął oczy, kiedy nóż został wyciągnięty z jego ciała.
— Kobra, patrz na mnie…
Otwórz oczy… Kobra…
Mocno nim potrząśnięto.
Czuł, że powoli się od nich oddala.
Jej
długie, czarne włosy lśniły wraz ze światłem padającym z lampionu. Bladą twarz
rozpogadzał szeroki uśmiech młodej dziewczyny. Biała suknia kryła jej piękne
ciało. Patrzyła z uśmiechem na trzyletniego chłopczyka bawiącego się na koniku
na biegunach.
— Boże, co się z nim
dzieje? Dexter…
— Nie wiem —
odpowiedział z paniką. — Nie reaguje normalnie.
Harry na moment lekko
uchylił powieki. Do jego uszu docierał rozpaczliwy płacz Nicole.
— Ten nóż… Rozsypał
się… Boże, on się rozsypał…
Czarnowłosy
młody chłopak patrzy na brunetkę chłodnym wzrokiem. Kłócą się, lecz on nie
słyszy słów. Ona go kocha. Jest tego pewien. W kącie przy swoim koniku siedzi
chłopczyk, wycierając łzy z policzków.
— Zatamuj to…
— Próbuję, do cholery.
Ten nóż był jakiś przeklęty.
— Ja nie chciałam!
Boże, co ja zrobiłam!
— Kobra, widzisz mnie?
Słyszysz?
Słyszy
kroki, więc zrywa się ze snu i otwiera oczy. Ktoś nad nią stoi. Rozpoznaje
swojego męża i ze zgrozą dostrzega w jego oczach szaleństwo, a w dłoni nóż. Nie
zdążyła nic zrobić, gdy wbił go w jej szyję. Przez mgłę widzi, jak podchodzi do
ich synka. Chce krzyknąć, ale mężczyzna bezlitośnie dusi dziecko. Matka i syn
odchodzą w tym samym momencie.
— Żyje? Dexter,
powiedz, że on żyje!
— Oddycha i ma puls,
ale jest na jakiejś fazie.
Kobra ponownie uchylił
delikatnie oczy, ale nic nie widział.
— Kontrolujesz to?
— Staram się — warknął
Draco. — Nie mogę zatrzymać krwotoku.
— Cały dygota…
— Widzę!
Brunet
przywiesza sznur na drzewie za domem. Wchodzi na drewnianą skrzynię, a
następnie zarzuca pętlę na swoją szyję. Jest już starszy o kilka lat, wygląda
jak obłąkany. Cuchnie od niego alkoholem. W momencie gdy się wiesza, widzi
przed sobą swoją żonę i synka, których zamordował.
Jego wzrok padł wprost
na zapłakaną twarz Nicole klęczącej przy nim. Na moment zamiast niej dostrzegł
dziewczynę ze swojej wizji. Dziewczynę z lustra. Do jego uszu dotarł płacz
dziecka – synka kobiety.
— Kobra, słyszysz mnie?
— zapytał Draco, więc skinął lekko głową.
Wszyscy przenieśli
spojrzenia tam, gdzie on. Kilka osób krzyknęło, kiedy dostrzegli upiorzycę
stojącą tuż za ich plecami. Nic nie robiła, lecz tylko patrzyła wprost na
Harry’ego tak bardzo przypominającego jej męża. Ruszyła w jego stronę, ale
stanęła, gdy szepnął niemal bezgłośnie:
— Nie jestem nim. On
nie żyje.
Martwą ciszę przerwał
stukot. Jedne z drzwi otworzyły się, a przez próg przedostał się konik na
biegunach, na którego grzbiecie siedział chłopczyk z wizji Kobry. Jego usta
otworzyły się, by wyszeptać jedno słowo:
— Mamo.
Upiorzyca skierowała
się w jego stronę, z każdym krokiem zamieniając się w piękną dziewczynę.
Chwyciła go za rączkę i razem wyszli z pomieszczenia.
Kobra wziął drżący
oddech, gdy drzwi zatrzasnęły się. Wszyscy natychmiast ponownie zwrócili na
niego uwagę, wiedząc, że jest ciężko ranny.
— Teraz spróbuj —
szepnął do Dextera.
Blondyn po raz kolejny
rzucił zaklęcie na jego ranę, a ta powoli zaczęła się sklepiać.
— Odeszła na dobre? —
spytała niepewnie Viki.
— Raczej odeszła do
końca naszej wizyty — odparł cicho, czując przeszywający ból, gdy próbował
wstać z ziemi.
— Czyli już nic nas nie
zaatakuje.
— Tego nie
zagwarantuję.
Spojrzał na Nicole,
która siedziała na ziemi tak zapłakana, jak w życiu jej nie widział. Nie była w
stanie na niego spojrzeć. Z mocnym skrzywieniem bólu podniósł ją do pionu,
mówiąc:
— A ty weź się w garść.
— Człowieku, prawie cię
zabiłam — wydusiła słabo.
— Prawie. I nie ty
tylko ona.
— Ale moją ręką.
— Jak tak bardzo chcesz
zrzucić na siebie winę, idź do kuchni, weź nóż i zrób to jeszcze raz.
Spojrzała na niego z
byka.
— Nawet tak nie żartuj
— burknęła.
— To przestań pie*dolić
od rzeczy.
— Ty pie*dolisz —
prychnęła.
— Chyba ciebie —
odpowiedział pod nosem.
Blaise ryknął śmiechem,
trzymając się za czoło, w które oberwał cukierniczką. Rozległy się chrząknięcia
i kaszlnięcia, a Nicole zdzieliła Kobrę z pięści w ramię, delikatnie się
rumieniąc.
— Idiota — wymamrotała.
— Która godzina? —
zapytał Harry, zmieniając temat.
— Prawie czwarta.
Zaszyli się na
korytarzu z nadzieją, że już nic więcej się nie stanie, czekając, aż otworzą
się drzwi zewnętrzne. Co chwilę słyszeli jakieś niezidentyfikowane dźwięki,
lecz nie sprawdzali, skąd się biorą. Harry powiedział im, co widział po wbiciu
noża. Dziewczyna z lustra więcej się nie pojawiła.
Wreszcie drzwi zostały
otwarte. Rzucili się w stronę wyjścia z ulgą na twarzach. Kobra usłyszał głos
Syriusza, gdy pierwsze osoby wydostały się z domu, jednak zatrzymał się, kiedy
dotarł do niego inny dźwięk. Został na samym tyle, odwracając się. Spojrzał w
górę schodów, gdzie stał duch męża kobiety z lustra. Patrzył na niego ze
złością, a obok jego nóg leżał długi sznur. Nim Ostry się zorientował, coś
owinęło się wokół jego szyi i poderwało go pod sufit.
— Gdzie Harry? —
usłyszał niewyraźnie głos Remusa, starając się uwolnić z więzów, tracąc szybko
oddech i siły.
— Kobra?!
Rozległ się hałas.
— Boże! Trzymajcie go!
Poczuł, że ktoś
obejmuje go za nogi i podnosi lekko go góry. Był w stanie wziąć mały wdech,
kiedy liny szarpnęły go jeszcze wyżej, ponownie się naprężając.
— Relashio!
Spadł na ziemię, a
uścisk na szyi ustąpił. Choć ledwo dyszał, pociągnęli go do drzwi. Gdy je
zatrzasnęli, usłyszeli, że coś w nie uderzyło. Dopiero na zewnątrz mógł
odetchnąć głębiej.
— Teraz wam wierzę —
powiedziała Gejsza i wybuchnęła płaczem.
Gdy wszyscy wrócili do
swoich domów, Syriusz dostrzegł, że Harry non stop zerka nerwowo w stronę
luster. Chwilę później chłopak nie wytrzymał i wstał, obracając zwierciadła w
stronę ściany. Wieczorem nie było już żadnego lustra zwróconego w odpowiednim
kierunku. Zapalał wszystkie możliwe świtała w pomieszczeniu, w którym się
znajdował. Kiedy w jednym z pokoi przepaliła się żarówka i pozostał w
kompletnej ciemności, uciekł z wrzaskiem, bo przypomniały mu się chwile
spędzone w trumnie. Zadzwonił po Nicole, prosząc ją, żeby u niego nocowała.
Łapa dosiadł się do
niego, kiedy czekał, aż Nicole weźmie kąpiel. Chłopak spojrzał na niego
spłoszonym spojrzeniem.
— Gdybym wiedział, że
tak się na ciebie uwezmą, w życiu nawet nie wspomniałbym o tym domu —
powiedział cicho mężczyzna.
— Nie mogłeś wiedzieć —
odparł. — Standardowo miałem pecha.
— I wszystko przez to,
że jej go przypominałeś?
— Na to wychodzi. Chociaż
nie tylko ona straszy w tym domu, o czym przekonaliśmy się na samym końcu.
Pewnie pojawią się kolejne osoby i wszystko zacznie się na nowo, ale to już
mnie mało obchodzi.
— Na Rogacza też
reagowała agresywniej, ale nie sądziliśmy, że to był powód. Nie miał żadnych
wizji.
— Pewnie przez to, że
nie było żadnej dziewczyny, którą mogła opętać i go zaatakować — odpowiedział
Harry, patrząc na telewizor, w którym się odbijał.
Łapa zerknął w tamtą
stronę i westchnął. Wiedział, że w ciągu kilku najbliższych minut Kobra czymś
zakryje plazmę.
— Przejdzie za kilka
dni.
Chłopak uśmiechnął się
do niego blado. Gdy Łapa wyszedł, Ostry chwycił koc i podszedł do telewizora.
Już miał zarzucić na przedmiot materiał, kiedy dostrzegł, że odbija się w nim
jeszcze jedna sylwetka. Zesztywniał.
— To tylko ja —
szepnęła Nicole.
Wypuścił ze świstem
powietrze. Prędko narzucił koc na telewizor, odwrócił się do niej i przyciągnął
do siebie, mocno do siebie tuląc. Chwilę później skierowali się do łóżka, choć
Harry niepewnie zerkał pod mebel. Widząc, że chłopak nadal ma wrażenie, że coś
go zaatakuje, matczynie przygarnęła go do swojej piersi.
— Już nikt ci nic nie
zrobi — szepnęła.
Nawet
ja
— dodała w myślach, zamykając oczy.
________________________________
Zbetowane przez Annę, której bardzo dziękuję ;*
Kolejny pomysł na miniaturkę przelany na papier, jednocześnie pasujący do Halloween. Naczytałam się horrorów i pisząc miniaturkę, schizowałam, no cóż xD
Lecę do kina na "Rogi" z Danielem Radcliffem w roli głównej. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę go w tej odsłonie, bo czytałam książkę i to musi być zajebiste xD
Do kolejnej miniaturki (albo kolejnego opowiadania) ;*
Powiem tak..MEGA!!
OdpowiedzUsuńBoże, to jest najlepszy rozdział jaki dotąd czytałam :3
Ta akcja jak Nicole rani Harry'go..wspaniała :D
Teraz boję się iść do łazienki spojrzeć w lustro ale myślę, że minie to do jutra xD
Czekam na kolejne dzieła i życzę weny <2
O MÓJ BOŻE!
OdpowiedzUsuńnie zasnę dziś w nocy.. cholera, nie zasnę!
nie powinnam tego czytać.. jestem zbyt podatna na wszelkiego rodzaju horrory i wszystko co je przypomina.. a wybujała wyobraźnia wcale nie pomaga..
i choć było to napisane naprawdę genialnie, nie zamierzam nigdy więcej tego czytać!
wystarczy mi chyba schiz..
a tak przy okazji, skoro już piszę..
myślałaś może o napisaniu miniaturki o tym, jak to się stało, że Gejsza zakochała się w Żylecie i jak dokładniej się zeszli? taka malutka historia ich życia?
pozdrawiam i proszę o ostrzeżenia przed kolejnymi miniaturkami w tym stylu! ;) i tak je pewnie przeczytam, no ale jednak.. xD
patkaza ♥
prawie sie posralem. ZAJEFAJNE
OdpowiedzUsuńStrasznie wyczekiwałam tej miniaturki, więc przepraszam, że dopiero teraz komentuje :(.
OdpowiedzUsuńNie przedłużając: Ty to wiesz normalnie, jak podkręcić napięcie :o. Ja sama się bałam czytając to, a co dopiero oni będąc tam :o. Masakra. W sumie to na początku nie wiedziałam co myśleć, przecież dom jak dom :D, myślałam, tak jak oni, że Łapa sobie z nich jaja zrobi, a tu ci bęc! :p Harry zdecydowanie ma posrane życie. Wszystkie stwory i żywe i martwe się na niego uwzięły :D. Ja bym chyba na zawał padła. :o
Apropo tej rodziny, to żal mi chłopca i kobiety, zazwczyczaj słabsi muszą cierpieć za błędy silniejszego :/. Haha, podejrzewam, że Potty już nie będzie chciał tam wrócić :D.
Stęskniłam się za tekstami i Harrym, Nicole, ekipie i elicie :( Chyba zacznę czytać DO/DC od początku ... :D
Czekam z niecierpliwością na dalsze Twoje twory :)
Pozdrawiam i weny życzę!
Caathy.x1
O cholerka,miniaturka!Daj mi chwilę,bo muszę jeszcze przeczytać-.-
OdpowiedzUsuńYoh:Tak to jest,kiedy w pokoju Mordor można znaleźć...
Cichaj=.=Jeżeli dziś nie zdążę skomentować,to na pewno zrobię to jutro,już się ty o to nie martw!*macha rączką jak niektóre postacie w anime*
Do zobaczyska~!*macha jak głupia do monitoru*
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
Okey,let's go!
UsuńHarry i paczka marudzą po słabym horrorze,co?Ja nigdy nie lubiłam horrorów,zdecydowanie wolę filmy akcji,fantasy itp.itd.Horrory mnie skutecznie odstraszają,brr!
Sakura:Nie tylko ciebie...
A ty wiesz,że mi podsunęłaś pomysł,Sakura?
Sakura:Cholera,nie...
Łapa,nie ładnie podpuszczać ludzi!Ale chyba może mieć rację...
WDP:???
No bo wiecie,Syriusz był poważny i w ogóle,a Lunatyk go poparł!Coś musi być na rzeczy!
Naru:Jakby się nad tym zastanowić,to rzeczywiście,coś jest nie tak..
Idziemy nocować do strasznego domku~!E tam,wpuściłabym Annę i już wszystkie cuda niewidy znikają jak porażone światłem!
Hao:W końcu to Anna.
No przecież~.Oh,no!Chłopaki,nie straszcie tak innych,bo zawału dostaną!Ale nic to,lecim dalej na Szczecin...
Kobra się dusi?KOBRA SIĘ DUSI?!Jasna cholera...A potem jeszcze przez lustro widzi dziewczynkę z The Ring,Samarę Morgan,taa?Toż to moja dobra przyjaciółka!Niedawno u mnie nocowała~!Nie musisz się jej bać,Ostry,no co ty~.No,ale dalej...
NIKT HARRY'EMU NIE WIERZY?!Oj,jak ja do nich pójdę...
Yoh:Lepiej nie,bo inaczej nie będzie więcej miniaturek.
Ale...Ale...
Yoh:Żadnych ,,ale''.
Ech,no dobra*nadąsana,ale zaciekawiona czyta dalej*.
No,chociaż Nikita chce choć trochę pocieszyć choć troszkę Kobrę!No i to się dziewczyna nazywa!
No i znowu nikt mu nie wierzy=.=Harry,przyzwyczajaj się=.=Ale przynajmniej kazałeś mu siedzieć cicho i posłuchać,czy coś nie łazi po pokoju.Hej,a może mają zbiorową schizę?!Albo to Łapa i Lunio sobie z nich jaja robią?!
Shiki:Ty...To całkiem możliwe.
No przecież!No dobra,ale czas brać się za pas i czytać dalej...Oż cholerka,chcą coś zrobić coś Nicole i Gejszy(wywnioskowałam,że jej też)?!No to już przesada...Hao,szykuj moją broń na duchy i demony!Zaraz przybędę tam jako egzorcystka!
Yoh:Najpierw skończ czytać i komentować,później egzorcyzmami się zajmiesz.
Ech,no dobra.Sznury o własnej woli bytowania i owijania się wokół kostek?Coś mi tu śmierdzi...Albo mi się tak tylko wydaje i ten dom taki już po prostu jest.Albo rzeczywiście to chrzestny i Remus sobie z nich jaja robią.Niestety,jeżeli to oni to nic takiego im nie zrobię,za bardzo ich lubię...No,ale dalej.
No i znowu wszyscy się uwzięli jak zwykle na Harry'ego.Czemu ten chłopak ma takiego pecha?Coraz bardziej mi tu śmierdzi,albo...
Shiki:Tak ci się tylko wydaje.
Taa*wali Shiki'ego po łbie*
Shiki:Hej!Za co?!
Za miłość do muzyki i marzenia żeby zostać gwiazdą rocka i metalu.Nie przerywa się innym,kiedy mówią!
Shiki:Sorry...
Ech,nieważne,dalej.Hmm,robi się coraz gorzej.Ech,cholerna jest czasami wyobraźnia ludzka.No błagam,konik sam się rusza a czyjeś kłaki wychodzą z łazienki?Ludzie,to pewnie tylko Samara chce się przywitać,a wy nie chcecie tego pojąć!Albo to ja nie chcę pojąć,że coś tam rzeczywiście straszy...
Kyuu:Zapomniałaś o przypuszczeniach z Łapą i Lunatykiem.
No fakt.Ale idziemy dalej...Biedny Żyleta!Złamał sobie rękę!Co to za popie*rzony dom,co chce mi chłopaków połamać???Ja naprawdę pójdę tam i wyplenię to,co się tam zrodziło...
Naru:Jeszcze nie,musisz doczytać do końca.
Jasne,a więc zasuwamy dalej.Ludzie,zapomnieliście,że jesteście czarodziejami?A lumos to co niby jest?!Zamiast się bawić elektryką,która już prawie padła to byście różdżką zaświecili!Czasami nie mogę się nadziwić głupocie ludzkiej...Ale ja pewnie sama bym się zapomniała,kiedy ktoś mi próbuje schizę zrobić...Ale dalej lecimy.
I znowu chcą zabić Harry'ego!Albo po prostu Samara pokazała na kogoś,kogo nie widzieli.
Yoh:A kto ją tam wie.Wierz,że ona jest nieprzewidywalna.
No wiem.Dlatego jest moją znajomą^^.Hej,Yom ma świetny pomysł z zabawą nożem!
WDP:...Serio?
No ba,przecież może się udać.Wszystko może być bronią na wszystko,pamiętajcie o tym.I ktoś sobie przypomniał,że ma naturalne,wrodzone umiejętności do czarowania!Dzięki ci,Alan!
No i pięknie.Chwila,to ten nóż był aż tak czysty,że mógł odbijać odbicie o.O!Powinien już dawno porosnąć kurzem i pleśnią,do cholery!Kochana moja Nicole,zawsze w bojowym nastroju,żeby pomścić chłopaka!To się nazywa poświęcenie i prawdziwie polska krew!
UsuńMaru:A czemu akurat polska?
Jak to czemu?Przecież to waśnie Polacy własnoręcznie zabijają swoich wrogów,nie dadzą nikomu innemu odebrać sobie tego przywileju!To chyba oczywiste!
WDP:No comment.
Niech wam będzie,ale ja czytam dalej.Moje biedne kochane ludzie!Co Bully wam robi?Albo co wy jej zrobiliście,skoro wam zaraz psychę zrujnuje,co?
Tsuna:Czytaj dalej,może się coś wyjaśni.
Oka,a więc w drogę!James...Coś ty zrobił,że teraz Samara chce się zemścić na Harrym?!Teraz to on ma przechlapane!Jak mogłeś?!Dobra,spokój,spokój...Włączyć muzykę...I już mi lepiej^^.I czytam już dalej...Ja bym temu konikowi tak nie zaufała...A może chce pomóc?Ale nawet jeśli,jestem zbyt podejrzliwą osobą żeby od tak uwierzyć mocom nadprzyrodzonym.I jeszcze jedno-bym jedną grupę zostawiła na miejscu,a drugą na dół posłała,żeby w razie co mógł ktoś zawiadomić innych o sytuacji.No i oczywiście na pełny regulator Linkin Park puściła~!
Ech,no pięknie,ku*wa pięknie.Harry w trumnie z szkieletami robi potańcówkę-.-Coś ty James narobił,że teraz Harry aż tak za to płaci,co?!Samaro,mam z tobą najwidoczniej bardzo mocno do pogadania.No i jeszcze kiedy już Kobra na spokojnie chciał pomyśleć,to ta głupia ręka musiała się przesunąć i wpaść na rękę Ostrego!Nosz...Tego nie idzie wytrzymać!Ale racja,sama bym była na skraju szaleństwa...O ile teraz nie jestem,ale szaleństwa innego rodzaju,ma się rozumieć^^.
Hao:Nie przesadzaj,da się do ciebie przyzwyczaić,Darka-san.
Dzięki,itoshii~.Zasuwam dalej.Moi biedni Ślizgoni i pół Gryfon.Co oni wam tam robią?Ale Kobrze humor dopisuje,nawet zażartował sobie słabo z Dextera!Tak trzymać!*pokazuje kciuki w górze*Co mnie to,że czarny,ale jest!
No to w końcu to trumna czy sarkofag?Jednak ta dwójka się różni-sarkofag jest zbudowany z kamienia i ma wiele warstw,a trumna-jest z drewna i tych warstw nie posiada.Sokra,ale musiałam się przyczepić^^".
Jak już mówiłam-wszystko może być bronią na wszystko^^.Gejsza,kocham cię za to~!^.^
Tia,czas to pojęcie względne.
Maru:A do tego dochodzi złośliwość rzeczy martwych.
Dokładnie Shikamaru,do tego właśnie to dochodzi.Co się z tym światem dzieje?Najpierw sensacje jak u Kinga,a później jeszcze denerwować Ekipę i Elitę.No chamstwo no~!
Serio?Samara,czeka nas baaardzo poważna rozmowa...
Samara:*Przełyka ślinę i wieje gdzie raki zimują*
Ludzie,no wiem,że Kobra do ojca podobny,ale dziewczynka powinna już zauważyć,że trochę zły kolor oczu jest,no nie?
Eto...No to ja tego się nie spodziewałam.
UsuńHao:Harry ma fazę po dźgnięciu nożem przez Nicole.
Tak samo jak ty jakieś 1000 lat temu,ale bez noża.
Hao:Też fakt.
Nie obraziłeś się?Nie fochasz?Podejrzane...
Hao:Dałem sobie z tym spokój.A raczej Yoh mi to wyperswadował...
I wszystko jasne.
Yoh:Ech,kto by pomyślał,że to akurat Nicole zostanie opętana przez Samarę?Cudów na tym świecie jest tyle,że się to filozofom nie śniło.
Zdarza się*wzrusza ramionami*.A więc jednak Łapa nie robił sobie żartów z chrześniaka!Biedny Kobra.Zaczął się bać luster przez ciebie.
Hao:A ja przez ciebie noży!
...Nadal się gniewasz za psychopatycznego Michaela?
Hao:...Tak.
A jeżeli znowu zaśpiewam piosenki patriotyczne?
Hao:...Może być,ale masz zagrać na gitarze!
W co ja siebie wpakowałam...No cóż,nieważne.Nicole taka miła dla Ostrego~!Dobrze,że postanowiła już nie dźgać Harry'ego,nawet jeżeli to było przez duchy.
Jasna cholera,co to była za miniaturka!Gdybym to ja znalazła się w tym domu,to pewnie bym umarła w przeciągu pierwszych dwóch godzin.Chyba że bym wzięła krucyfiks i książeczkę z komunii!I moje ukochane kastety~!
Kyuu:I duży dysk na łańcuchu z wirtualnymi okularami w prezencie.
No ba^^Toż to moje Innocence z przygody w D.Gray-Manie!Ale na mnie już czas,wypociłam tu troszku przy pisaniu komma,ale i tak jego długość nie oddaje prawdziwej fajności miniaturki...
Shiki:Oj daj sobie spokój!Ty się Pałacyku Michla zaśpiewaj!
Okey^^Uwielbiam tę piosenkę,zaraz po Płonie ognisko i szumią knieje.Ma się rozumieć,z patriotycznych^^"
Pozdrawiamy~!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
PS:I znowu nie chcą w jednym komentarzu mi wrzucić...Chamstwo no~!
PPS:Chyba rzeczywiście pójdę tam egzorcyzmy wypełnić...
UsuńKyuu:Czytaj:Spalić chałupę na wiór.
No ba^^.I nie zapomnij o wodzie święconej~!
o jaaaa- ja tu sobie wchodze by zaczac czytac od poczatku a tu takie cos... o jaaaa- doczekalam sie i warto bylo zagladac tu prawie codziennie :) czekam na pozostale pomysly :)
OdpowiedzUsuńO k*wa. O k*wa, k*wa, k*wa, k*wa.
OdpowiedzUsuńJa pie*dolę.
Zajebiste. Napisz jeszcze z jedno takie. Albo jakąś creepypastę wymyśl, bo normalnie TO jest jedna z niewielu NAPRAWDĘ STRASZNYCH historii jakie przeczytałam. Szacunek dziewczyno *chyli głowę w stronę komputera* Świetnie piszesz, a ta notka wywołuje takie dreszcze, jakie wywołują gry typu 'Five Nights at Freddy's' albo 'Slender: The Arrival'. Lub filmy. Moją wyobraźnię wspomógł niedawno obejrzany film 'The Ring'.
Pozdrawia baaaardzo usatysfakcjonowana,
CreepY ChilD
Ależ prosz :D Przybywam z mega opóźnieniem, ale uczelnia mnie zabija...
OdpowiedzUsuńJak powiedziałam Ci w mailu - nie przeczytam tego drugi raz, słuchając "Dark Side of The Moon". I nie puściłam! Chociaż zegary w "Time" dodają jeszcze więcej grozy...
Nowe opowiadanie? ;>
Całuję :*
Anna
Nowe opowiadanie powoli się tworzy ;D
UsuńDwa dni czytałam tą miniaturkę xD
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o całą historię przedstawioną na tym blogu to przeczytałam to wszystko w trzy albo cztery dni jakiś czas temu ^^
Miniaturka mi się bardzo podobała. Raz się śmiałam, raz siedziałam jak na szpilkach w innej chwili wyzywałam się za własną głupotę.
Dreszczyk był i to spory nie ma co xD
Wgl Twoje pomysły na te historie mi się podobają :3
Ale tak z innej beczki... Mam prośbę.
Mianowicie chciałabym spis wszystkich aut (no że w sensie jakie marki i modele) jakie przejechały przez Twoje notki xDD
Nie dałam rady wszystkiego wyczaić :c
Pamiętam tylko Nissana skyline r 34 (chyba) Kobry ale nic poza tym x.X
Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź ^^''
Także ja czekam na więcej Twoich miniaturek i życzę Ci duuużo weny twórczej ;]
Nissan skyline r34, arash af10, mazda mx5, porsche cayman, nissan gtr, audi a8. Reszta była chyba tylko wymieniona z nazwy marki, bez konkretnego modelu :)
Usuńwow... pierwszy raz czytam coś takiego. Naprawdę przerażające. Masz niezłą wyobraźnię. Nie chciałabym być na ich miejscu, zwłaszcza w momencie z tymi sznurami, aż mi serce przyśpieszyło. Widać, że z każdą kolejną na pisaną przez ciebie rzeczą jesteś coraz lepsza i potrafisz wywołać w czytelniku silne emocje. I pomyślę, że wpadłam tu, żeby po raz kolejny poczytać Drugie oblicze, a trafiłam na coś takiego. Uwielbiam jak piszesz dlatego mam nadzieję, że to nie ostatni raz i dasz nam kiedyś coś równie wspaniałego. uff...wciąż czuję w sobie te emocje chociaż trochę czasu minęło odkąd skończyłam czytać. Za pozwoleniem jeżeli ci to nie przeszkadza chciałabym napisać na moim blogu o twoim. Dopiero go zaczęłam, ale twoje opowiadania są takie cudowne, że szkoda byłoby chociaż nie wspomnieć o nich.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wywołałam w Tobie tyle emocji :) Jasne, nie mam nic przeciwko :)
UsuńO mój Boże .
OdpowiedzUsuńJedna z najlepszych rzeczy jakie kiedykolwiek czytałam. Tak genialnie napisane, że aż brakuje mi słów. Wieki talent. Naprawdę podziwiam. Po prostu cudo. Całe opowiadanie przeczytałam około czterech razy. Tak samo jak Bitwę Myśli. Żyję tym w każdy możliwy sposób. Czasami nawet mam takie sny.
Geniusz.
Nic więcej.
Liza
Cudo :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie mhroczne klimaty, a miniaturka kojarzy mi się troszeczkę z grą-horror "House"
Cuuuuudoooo!
Eh, w tej chwili nawet nie jestem w stanie napisać nic sensownego ;c
Pozdrawiam,
~Cathy
Witam,
OdpowiedzUsuńtekst boski, tak nawet tutaj Harry ma pecha zjawy się na niego uparły....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O mój boże. W nocy będę miała koszmary... Zabrakło tylko "Go to sleep"...
OdpowiedzUsuń