31.10.2014

Miniaturka: "Nawiedzony dom"

Akcja dzieje się w trakcie wakacji po siódmym roku i przed zamordowaniem Voldemorta.

Napisy zwiastowały koniec filmu. Wszyscy zaczęli się przeciągać, a ktoś poświęcił się, by wstać w celu zapalenia lampy.
— Kiepski ten horror — ziewnął Żyleta, uwalniając się z uścisku Gejszy.
— Emocje jak na grzybach — dodał Blaise.
— Ale, nie powiem, kiedy pojawiła się pod kołdrą i wciągnęła tę babkę, serce mi stanęło — oznajmiła Victoria.
— Widziałam lepsze filmy o nawiedzonych domach — wzruszyła ramionami Milka.
— Filmy to filmy, ale przeżyć to naprawdę… — Łapa pokręcił głową z niemrawą miną.
— Nie wierzę w takie rzeczy — stwierdziła Missy. — Wiadomo, duchy, ale z tym mieliśmy styczność wielokrotnie.
— Duchy to nic w porównaniu z tym — odparł Syriusz.
— Co ty gadasz? — parsknął Kobra.
— Nie śmiej się. Byłem w takim domu i to nic miłego.
— Pieprzysz.
— Potwierdzam słowa Łapy — rzekł Lunatyk, — Byliśmy tam z twoim ojcem. W życiu nie najedliśmy się tyle strachu.
— Ale ściemniacie. Chcecie nas nastraszyć?— podsumowała Nicole.
— Tak sądzicie? — rzekł Syriusz niezbyt zaskoczony ich słowami. — Okay. Spędźcie w tym domu jedną noc i wtedy pogadamy. Idziecie na to?
— Okay — odparli z zapałem.
— Po jutrzejszej nocy będziecie inaczej śpiewać.

Łapa i Lunatyk przed godziną dwudziestą zabrali całą ekipę i elitę do małej miejscowości kilkaset kilometrów od Londynu. Młodzi byli zadowoleni z siebie, momentami nawet podekscytowani. Przeszli kilometr i już z daleka spostrzegli odstraszający wyglądem dom porośnięty bluszczem. Był olbrzymi, jednopiętrowy, ale doskonale zauważyli, że jest niezamieszkały.
— Równo o dwudziestej zamkniemy drzwi i już nie będzie odwrotu. Dom was nie wypuści — rzekł Łapa.
— Dobra, dobra. Już przestańcie nas podpuszczać — zaśmiał się Scott. — To tak dla podniesienia ciśnienia.
Syriusz i Remus wymienili poważne spojrzenia.
— No cóż… Dostaniecie szkołę życia — stwierdził wilkołak.
— Pampersy ubrane? Bo się posikacie ze strachu — dodał Łapa.
— Ha, ha, ha — zironizował Żyleta.
Szatan śmiało otworzył drzwi do domu.
— Dom jak dom — oznajmił. — Tyle, że opuszczony.
Pozostali weszli zaraz za nim. Syriusz i Remus zostali na ganku. Na prośbę młodzieży zamknęli drzwi pięć minut przed czasem.
W budynku panowała napięta cisza. Dom urządzony był w starodawnym stylu, a podłogę i wszystkie meble pokrywała gruba warstwa kurzu. Zajrzeli do pierwszego z brzegu pokoju. Trafili do kuchni. Ku ich zdumieniu, na blacie stały jakieś szklanki.
— Chyba ktoś tu był — stwierdziła Nicole.
— Ale dość dawno, bo są mocno okurzone — dodała Gejsza.
W salonie znaleźli drewnianego konika na biegunach. Yom wsiadł na niego i przez chwilę się na nim bujał, by rozśmieszyć całe towarzystwo. Przeszli przez kilka kolejnych pomieszczeń, a następnie skierowali się na górę, gdzie znaleźli sypialnie, do których dołączone były łazienki.
— Te śpiwory chyba się przydadzą — oznajmił Aaron.
— Ciekawe, czy jest tutaj woda — zastanowiła się Missy, więc sprawdzili.
Była zarówno woda, jak i prąd. W następnej kolejności odbyła się walka o łóżka, które wygrali Kobra z Nicole, Blaise i Viki oraz Milka z Dexterem. Widząc niezadowoloną minę Gejszy, Harry i Nicole zlitowali się nad nią i pozwolili jej spać z nimi, na co radośnie kwiknęła, wieszając się na nich.
— Żyleta, musisz poprzytulać się do poduszki — stwierdził Ostry.
Było jeszcze jasno, więc postanowili coś porobić. Wybrali grę w prawdę i fałsz. W trakcie tej rozrywki Kobra nagle rozszerzył oczy, a światło zaczęło mrugać. Harry wskazał na uchylone drzwi z wielkimi z przerażenia oczami. Wszyscy natychmiast się odwrócili, a Viki z piskiem wskoczyła Blaise’owi na kolana.
— Co tam jest? — pisnęła Missy.
— To się przemieszcza — wydukał Harry. — Już jest pod łóżkiem. — Wszyscy prędko spojrzeli w stronę mebla. — Na suficie. — Spojrzeli w górę. — Za Milką — pisnął.
Dziewczyna krzyknęła, wpadając na Pansy przy próbie ucieczki. Żyleta przewrócił się z wrzaskiem na ziemię.
— Dusi mnie!
Rozległa się panika. Kobra i Żyleta wymienili spojrzenia i ryknęli śmiechem.
— Wy idioci! — wrzasnęła Alison, a oni zawyli ponownie.
— Zapie*dolę was — burknął Zeus, a później roześmiał się.
— Łapa nam trochę nagadał i już schizujemy — zaśmiał się Blaise.
Wrócili do przerwanej gry, a Harry zerknął w stronę łóżka, gdy wydawało mu się, że coś się pod nim poruszyło. Doszedł do wniosku, że to tylko gra świateł.
Gdy za oknem zrobiło się ciemno, postanowili położyć się do łóżek, gdyż nadal byli zmęczeni po wczorajszej imprezie. Żyleta, Zeus i Pansy rozłożyli się w śpiworach w pokoju, gdzie łóżko zajęli Harry, Nicole i Gejsza. Reszta rozeszła się do innych sypialni. Kilka minut później dom pogrążył się we śnie.

Kobrę obudził uścisk w gardle. Po chwili uświadomił sobie, że nie jest to uścisk w gardle, ale na gardle. Rozszerzył z przerażeniem oczy, gdy zdał sobie sprawę z tego, że się dusi. Starał się wciągnąć powietrze, ale do jego gardła nie dostał się najmniejszy haust tlenu. Nie był w stanie nic z siebie wykrztusić. Zaczął się miotać w łóżku, próbując wydostać się z morderczego uścisku, który czuł na szyi.
— Kobra… co jest? — usłyszał mamrotanie Nicole.
Natrafił na jej ramię dłonią i zaczął ją lekko szturchać. Z jego gardła wydobyło się słabe rzężenie.
— Kobra? — Usłyszała, jak rozpaczliwie próbuje złapać powietrze. — Kobra! Boże, on się dusi!
Rozległ się hałas i szybkie kroki. Rozbłysło światło. Uścisk ustąpił. Harry przekręcił się na brzuch, spadając na ziemię na kolana. Wciągnął głośno powietrze i zaczął kaszleć. Drzwi otworzyły się z hukiem.
— Co się dzieje? — jak zza mgły usłyszał głos Jery’ego.
— Nie wiem…
— Kobra się dusił…
Nicole z przerażeniem w oczach uklękła obok Ostrego. Jeszcze dochodząc do siebie, roztarł skórę na szyi.
— Ku*wa, co to było? — wykrztusił słabo.
— Dusiłeś się…
— Nie dusiłem się tylko coś mnie dusiło — wydukał.
— Kobra, nikogo tutaj nie było, oprócz nas — odpowiedziała powoli Gejsza.
Nicole chwyciła dłoń bruneta i oderwała ją od jego szyi. Jej oczy rozszerzyły się.
— O rany — wyszeptała Gejsza.
— Co? — wydusił.
— Masz ślad, jakbyś powiesił się na sznurze — wyszeptała Nicole.
Patrzył na nią przez chwilę w szoku.
— Ku*wa mać — wydukał Dexter, gdy również dostrzegł ślady sznura na szyi przyjaciela.
Harry wstał chwiejnie i skierował się do łazienki, żeby sprawdzić to w lustrze. Jego powieki rozszerzyły się z przerażenia. Mieli rację. Wyglądało tak, jakby chciał się powiesić na grubym sznurze. Drżącą ręką odkręcił kurek i pochylił się nad zlewem, by przemyć twarz zimną wodą. Odetchnął kilka razy i podniósł się, spoglądając w zwierciadło. Zamarł na moment, gdy w odbiciu dostrzegł postać stojącą za jego plecami. Blada twarz, długie, czarne włosy, wyłupiaste oczy i ślady krwi na ubraniu. Z jego gardła wydobył się wrzask. Wypadł z łazienki z paniką. Uderzył wprost w Zeusa, który chciał sprawdzić, co się stało.
— Rany, co jest?! — przestraszyła się Pansy, widząc jego bladą cerę i wielkie oczy.
— Coś tam, ku*wa, jest!
Zaczął odpychać Scotta od drzwi łazienki.
— Co? — zapytał Żyleta, starając się utrzymać spokój.
— Jakaś laska podobna do tej suki, która wyłaziła z telewizora!
— Ku*wa, Kobra, przestań sobie robić jaja, bo to już nie jest śmieszne! — krzyknęła Nicole.
— A czy wyglądam, jakbym robił sobie jaja?! Spojrzałem w lustro, a ona tam stała!
Żyleta wymienił spojrzenie z Aaronem.
— Myślę, że za bardzo nakręciłeś się po słowach Łapy i teraz schizujesz — stwierdził Żyleta.
Albo znowu sobie z nas żartujesz — wyczytał Kobra z ich twarzy.
— A to sam sobie zrobiłem? — rzekł, wskazując na swoją szyję. Zapadła chwila ciszy. — Tak myślicie — powiedział tępo.
W głębi duszy im się nie dziwił. Przed snem non stop sobie z nich żartował. Odsunął się od drzwi łazienki jeszcze bardziej. Żyleta odpuścił, widząc jego minę i kiwnął na Zeusa.
— Sprawdźmy.
Obaj weszli do łazienki wśród napiętej ciszy.
— Nic tu nie ma — powiadomił Zeus.
— Spójrzcie w lustro — zaproponował słabo Harry.
Po chwili obaj wrócili do sypialni.
— Kobra, nic tam nie ma. W lustrze też nie — rzekł Żyleta.
— Przecież widziałem — wydusił.
— Więc sprawdź jeszcze raz — powiedział do niego Scott, z zaskoczeniem dostrzegając, że Ostry jest szczerze przerażony.
Z wyraźnym wahaniem brunet wszedł wraz z Zeusem do pomieszczenia, słysząc jeszcze szept Missy:
— Ale go wzięło.
Łazienka była zupełnie pusta. Nie było najmniejszego śladu po tej przerażającej dziewczynie. Z mocno bijącym sercem stanął przed lustrem. Widział tylko swoje odbicie wypełnione strachem. Zarządzono powrót do łóżek. Każdy z przyjaciół Harry’ego był przekonany o tym, że znowu sobie z nich zażartował, jednak nikt nic nie powiedział. Nicole położyła głowę na klatce piersiowej swojego chłopaka, gdy pogaszono światła i na moment zamarła, gdy usłyszała bijące jak szalone serce i niespokojny oddech. Wiedziała, że nie dowcipkował. Nie tym razem.
— To tylko wyobraźnia — szepnęła.
— Ze śladami na ciele — odparł niemal bezgłośnie.
Nic na to nie odpowiedziała, mocno go obejmując. Bał się zamknąć oczy, a co dopiero zasnąć. Nagle do jego uszu dostało się ciche stukanie dochodzące z pomieszczenia pod sypialnią. Serce zabiło mu jeszcze szybciej.
— Żyleta? — wydusił.
— S-ooo?
— Słyszysz?
— Kobra, przestań schizować — warknął cicho.
— To posłuchaj — syknął.
Zapadła cisza. Stukanie przeniosło się na korytarz.
— Co to? — szepnęła ze strachem Pansy.
Zeus zerwał się do pionu i ponownie zaświecił lampę. Wszyscy już siedzieli.
— Cii — szepnęła Gejsza.
Przysłuchali się. Dźwięk dotarł jeszcze bliżej. Poderwali się do pionu, sięgając po różdżki. Żyleta mimowolnie zerknął na Harry’ego, jednak tym razem był przekonany o tym, że nie żartował i nie schizował, skoro wszyscy to słyszeli. Dziewczyny zostały w sypialni, a Żyleta, Zeus i Kobra wyszli na korytarz z różdżkami w pogotowiu. Przed drzwiami wpadli na Jery’ego, Dextera i Blaise’a, którzy również słyszeli stukot. Razem zeszli cicho po schodach, świecąc różdżkami. Nagle promień światła padł na jakiś kształt w podstawy schodów. Stukot ustał.
— Przecież ten konik na biegunach był w salonie — szepnął Blaise.
Wymienili między sobą spojrzenia. Nagle rozległ się wrzask dziewczyn. Harry poderwał się do biegu, gdy usłyszał przerażony głos Nicole. Omijał po dwa stopnie, by dotrzeć na górę jak najszybciej. Dostrzegł, że do ich pokoju wbiegają Milka, Yom i Aaron. Wpadł tam zaraz za nimi. Zdążył spostrzec Nicole, Gejszę i Pansy skulone na łóżku oraz coś pełzającego po ziemi. Było tego mnóstwo, wijąc się między nogami Milki, Yoma i Aarona. Alison i Aaron rzucali zaklęcia. Niespodziewanie to coś zatrzymało się, a następnie ruszyło z niewyobrażalną prędkością. Kobra poczuł, że coś owija się wokół jego kostek. Runął na podłogę, a grube sznury, teraz to dostrzegł, zaczęły ciągnąć go w stronę łóżka. Dziewczyny wrzasnęły jeszcze głośniej. Coś mu mówiło, że nie wyjdzie z tego cało, gdy dostanie się pod mebel, dlatego mechanicznie chwycił się za jego nogę. Sznury popełzły po jego ciele, a jeden z nich oplótł się wokół jego szyi. Tracił siły w ręce. Puścił łóżko z braku sił, czując, że się dusi. Zdążył przesunąć się zaledwie kilka centymetrów, gdy Yom dostał się do niego i przytrzymał go, siłując się ze sznurami. Szatan starał się ułatwić mu oddychanie, ale liny były zbyt silne. Oczy Kobry zaczęły zachodzić mgłą.
— Odsuń się! — usłyszał głos Nicole. — Relashio!
Rozległ się skowyt, a później sznury puściły, chowając się pod łóżko. Drugi raz tej nocy Harry miał wrażenie, że wraca do niego życie. Obraz wyostrzył się po kilku głębszych oddechach. Poczuł, że Yom i Szatan odciągnęli go od łóżka tak, że nogi nie znajdowały się pod meblem. Gejsza wybuchnęła płaczem. Ostry usiadł, nadal starając się uregulować oddech.
— Merlinie — jęknęła słabo Alison, a Harry dostrzegł, że zbiegli się jego wszyscy towarzysze.
Pansy wrzasnęła niekontrolowanie, gdy na  Kobrę natarł kolejny sznur, który niespodziewanie wyłonił się spod łóżka.
Relashio! — tym razem pierwszy zareagował Alan.
W oszołomieniu Harry spostrzegł, że Yom i Szatan mocno trzymają go pod ramionami, żeby nic go ponownie nie wciągnęło.
 — Kobra, odsuń się, bo to atakuje tylko ciebie — powiedziała Milka roztrzęsionym głosem.
Yom i Szatan prędko pomogli mu wstać.
— Zejdźcie z łóżka — rzekł Draco do Nicole, Pansy i Gejszy. — Trzeba to spalić, zanim go udusi.
Żyleta pokiwał głową i szybko podeszli do mebla, z którego zeszły dziewczyny. Nicole uczepiła się ręki Harry’ego jak tonący koła ratunkowego. Żyleta i Dexter skierowali różdżki pod łóżko.
Incendio!
Spod mebla buchnął ogień. Rozległ się żałosny skowyt, jakby zamiast sznurów palili żywą istotę. Ogień powoli zaczął niszczyć łóżko. Harry powoli wracał do siebie, powtarzając przekleństwa. Roztarł sobie skórę na szyi.
— Co to było? — powiedziała słabo Gejsza. — Jak…? Czemu tylko Kobra?
— Wydaje mi się, że dlatego, że pierwszy im się nawinął i gdy im się nie udało, to jakoś… zapamiętały go — odpowiedziała niemrawo Missy, teraz już nawet nie podejrzewając chłopaka o żarty i problemy z pojmowaniem rzeczywistości.
— Popieprzony dom — wydusił Harry. — Łapa miał rację. A ten konik? Ktoś go ruszał?
— Jaki konik? — spytała Wdowa.
— Ten na biegunach. Stał w salonie, a Yom się na nim wygłupiał — rzekł Jery. — Ktoś go przeniósł?
Pokręcili głowami.
— Przemieszcza się albo ktoś kłamie — odparł Blaise.
— O Merlinie… O Merlinie… — pisnęła nagle Wdowa, więc wszyscy odwrócili się w jej stronę.
Wskazywała w głąb korytarza w stronę schodów. Zorientowali się, że słyszą stukanie. Gejsza i Viki wrzasnęły, gdy dostrzegły, że konik samodzielnie wchodzi po schodach.
— Popieprzony dom! — ryknął Draco i zatrzasnął drzwi.
— Dexter, spalimy się albo udusimy przez dym! — pisnęła Milka.
— Co to jest? — wyjąkał nagle Szatan, wskazując na drzwi od łazienki.
Automatycznie wszyscy przenieśli tam spojrzenia. Spod drzwi wysuwały się czarne pasma wyglądające jak…
— Czy to włosy? — wychrypiał Kobra.
— Chyba — stęknął Zeus.
— Ta suka miała takie włosy. Teraz mi nie wmówicie, że schizowałem, bo sami widzicie, co się tutaj dzieje — rzekł słabo Harry. — Ona jest w tej cholernej łazience.
— Skąd?!
— Może wyszła z kibla, nie wiem, ale tam jest! Niech nikt się nie waży otwierać tych drzwi…
— Jeszcze mi tak nie odbiło — wydusił Żyleta.
Coś uderzyło o wrota prowadzące na korytarz. Kilka osób krzyknęło z zaskoczenia.
— Ten walnięty konik — stwierdził Alan.
Lekko drżącą ręką Nicole sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi. Za progiem stał konik na biegunach. Ciszę przerywały tylko dźwięki ognia. Zabawka bardziej wpływała na ich psychikę niż sznury spod łóżka czy włosy wystające spod drzwi od łazienki. Gejsza wybuchnęła płaczem. Nigdy nie należała do osób, które z łatwością radziły sobie z takim obciążeniem psychicznym.
— Zgaśmy ogień i spadajmy stąd — szepnął pobladły Zeus.
Prędko ugasili ogień, minęli konika i ruszyli schodami na parter, kierując się w stronę wyjścia. Szli cicho, mając nadzieję, że to coś pomoże i nie rozbudzi żadnego demona mieszkającego w tym przeklętym budynku. Oglądali się za siebie, obawiając się jakiegoś ataku. Harry czuł mocny uścisk Nicole na swojej dłoni. Cały dom wydawał się być zbyt duży i bardziej przerażający niż wtedy, gdy się tutaj pojawili. Dotarli do drzwi. Aaron szarpnął za klamkę.
— Zamknięte — wydusił.
Alohomora!
Zaklęcie nic nie pomogło, chociaż szarpali tak mocno, że niemal urwali klamkę.
— To przez okno — warknął Żyleta.
Próbował przekręcić klamkę od okna, ale ta ani drgnęła. Nie fatygując się z użyciem różdżki, zamachnął się, by wybić szybę.
— Ku*wa! — ryknął z bólu, gdy pięść trafiła nie na szkło, które widzieli, ale na kamień. — Połamałem sobie rękę — stęknął, kurczowo trzymając się za obolałą dłoń.
— Dom was nie wypuści, tak powiedział Łapa — szepnęła Missy. — Musimy tutaj zostać do piątej rano.
— Chyba żartujesz — wykrztusiła Wdowa. — To prawie pięć godzin.
— Wcześniej nie wyjdziemy — powiedział cicho Alan.
Kilka osób wrzasnęło, gdy drzwi od salonu uderzyły w ścianę. Rozległ się przeraźliwy płacz małego dziecka docierający do każdego kąta domu. Usłyszeli kroki na schodach.
— Zaświećcie lampę — szepnął słabo Blaise.
Ktoś kliknął na włącznik. Lampa zaczęła złowieszczo mrugać bladym światłem. Kroki zbliżały się, aż na szczycie schodów zobaczyli blade stopy. Długie, czarne włosy pasmami zaczęły spływać po stopniach. Milka spazmatycznie łapała oddech, Gejsza zachlipała. Kolejny krok. Tylko Kobra był przygotowany na to, co zobaczy. Zdążył dostrzec ją w lustrze. Płacz dziecka nadal docierał do ich uszu, gdy dziewczyna stanęła na pierwszym stopniu. Z głośnym wrzaskiem uciekli do salonu, a Dexter prędko zatrzasnął drzwi.
— Wejdzie tu. Ona tutaj wejdzie. — Viki wybuchnęła płaczem.
Zamknęli drzwi na cztery spusty. Ostry wbił wzrok w lustro. Serce mimowolnie zaczęło bić jeszcze mocniej, chociaż nie miał pojęcia, z jakiego powodu. Ogarnęło go złe przeczucie, jednak stwierdził w myślach, że to normalne, skoro znajdowali się w nawiedzonym domu. Drgnął. Coś było nie tak.
— Co tak patrzysz na to lustro? — wydusiła Nicole, dostrzegając jego spojrzenie.
— Nie wiem. Odwróćmy je — odpowiedział niepewnie.
— Po co? — zapytał Blaise.
— Nie wiem — powtórzył. — Coś jest z nim nie tak — dodał, już idąc w stronę zwierciadła.
Stanął naprzeciwko niego i zamarł. Odwrócił się gwałtownie, gdy za sobą dostrzegł odbicie dziewczyny, przed którą uciekali. Nikogo za nim nie było, poza przyjaciółmi. Ponownie spojrzał w lustro. Nadal w nim była. Wyszczerzyła żółte zęby i rozłożyła ręce, jakby chciała chwycić ramę lustra. Kobra zaczął się cofać z rozszerzonymi oczami, nie odrywając od niej wzroku. Wpadł na kogoś.
— Co…? — zaczął Yom, ale dostrzegł jego spojrzenie.
Dziewczyna zaczęła wychodzić ze zwierciadła. Harry słabo jęknął, a wszyscy spojrzeli w jego stronę. Ktoś chwycił go za rękę i odciągnął od lustra jeszcze bardziej. Ktoś inny szarpał za klamkę, by stąd wyjść, ale wrota zamknęli na cztery spusty i teraz musieli usuwać wszystkie zabezpieczenia. Dziewczyna stanęła w salonie. Przechyliła głowę w prawo, wbijając martwy wzrok w Harry’ego. Nagle wyciągnęła rękę i wskazała na niego długim palcem, robiąc krok w jego stronę.
— Ty — rzekła skrzeczącym głosem. — Zabić.
Nicole jęknęła, ciągnąc go do tyłu jeszcze bardziej.
— Niby dlaczego? — pisnęła Gejsza.
— Zranić.
— Co? — wydukał Kobra.
— Demon wrócił — rzuciła ze złością. — Zabić go.
Ruszyła w jego stronę jeszcze szybciej, stawiając lekko niepewne kroki.
— Jest!
Nicole pociągnęła oszołomionego Ostrego za rękę, gdy ich przyjaciele otworzyli drzwi. Wpadli do kuchni.
— Odwróćcie lustro! — pisnęła Pansy, a Zeus i Deuter natychmiast podbiegli do przedmiotu, by przekręcić je w stronę ściany.
— Jaki demon, do cholery? O co jej chodzi? — wydusił Harry.
— Za cholerę nie mam pojęcia, ale jesteś jej głównym celem — odpowiedział w pośpiechu Żyleta.
— Nie wchodzi? — szepnęła Gejsza. — Coś kombinuje.
— Nie ma żadnych luster? Szukajcie — rzekła Nicole, prędko przeglądając całe pomieszczenie.
Przez dobre pół godziny stali w zupełnej ciszy, czekając, czy coś się wydarzy.
— Jak to możliwe, że nawet nie próbowaliśmy strzelić w nią zaklęciem? — zapytał niespodziewanie Alan.
Spojrzeli na niego ze zdumieniem.
— Zapomniałem, że mogę to zrobić — rzekł z zaskoczeniem Aaron.
— Nie ty jeden — odpowiedział z niedowierzaniem Blaise.
Zaczęli przeglądać wszystkie szuflady i szafki. Znaleźli porcelanowe garnki, zgniłe jedzenie i nóż.
— Może dźgniemy ją nożem? — zaproponował Yom.
— Zjawę? — zwątpiła Milka, więc rudzielec rzucił nóż na blat.
Czekali kolejne minuty, lecz nic się nie działo. Słuchali, ale żaden niepowołany dźwięk nie dotarł do ich uszu. Kobra oparł się o blat, starając się trochę ochłonąć i przemyśleć sprawę. Dlaczego tak bardzo uparła się na niego? Co takiego zrobił? Przecież jej nie zranił, a tak wynikało z jej słów! Owszem, żartował sobie z Żyletą, ale to nie było nic takiego, a na pewno nie o niej! Poza tym na Żyletę nie polowała.
Zerknął na nóż. Może pomysł Yoma nie był głupi? Czy na pewno dziewczyna była zjawą? Przecież nikt jej nie dotknął, żeby to ocenić. Już chciał wyrazić swoją opinię, gdy odbicie w sztylecie zwróciło jego uwagę. Widział swoją niewyraźną twarz na powierzchni sztućca. Ponownie coś mu nie grało.
— Znowu coś jest nie tak — wydusił.
Wszyscy spojrzeli na niego. Był blady jak kość.
— Co takiego? — zapytał Dexter.
Niezbyt świadomie wypowiedział słowa:
— Odbijam się w nożu.
— Co? — zdziwił się Jery.
— Odbijam — wydukał.
Jego oczy rozszerzyły się gwałtownie. Szybko odsunął się o krok od noża w momencie, gdy zrozumieli, o czym mówi. Przedmiot poruszył się. Gejsza wrzasnęła, a Kobra rozpaczliwie próbował uciec od sztućca jeszcze bardziej, ale było za późno. Dłoń zacisnęła się na jego koszulce na kręgosłupie, uniemożliwiając mu ucieczkę. Żyleta rzucił się w jego stronę, gdy został siłą wciągnięty na blat, obijając sobie nogi i plecy. Słyszał ich wrzaski, gdy próbował chwycić się szafki, siłując się z ręką wystającą z noża. Żyleta zdołał jedynie musnąć palcami materiał bluzki Kobry. Później dłoń wciągnęła bruneta w głąb noża.

Żyleta stał, patrząc z niedowierzaniem na przedmiot leżący na blacie.
— Kobra? — wypowiedział głucho, jakby spodziewał się, że chłopak schował się pod peleryną niewidką.
Chwycił nóż, jednak dostrzegł tylko swoje odbicie.
— Wciągnęło go — płakała Gejsza. — Boże, wciągnęło go.
Martwa cisza została przerwana rykiem Nicole:
— Zabiję cię, ty szmato! — Rzuciła się do drzwi, otworzyła je z rozmachem. Rozwścieczona podbiegła do lustra i krzyknęła do swojego odbicia: — No chodź, ty okropna dzi*ko! Suka! Suka! Suka! — uderzyła dłońmi w powierzchnię zwierciadła, na którym pojawiły się rysy. Ktoś chwycił ją od tyłu w pasie i odciągnął od przedmiotu, zanim zdążyła się pokaleczyć. — Przecież on gdzieś musi być!
Dexter, starając się zachować trzeźwy umysł, podszedł do lustra i zaczął je oglądać.
— Może to jakiś… portal? — zaproponował. — Może każda rzecz, która odbija, może przenosić w inne miejsce.
— A jeśli tylko ona to potrafi? — zachlipała Gejsza.
— To obejdziemy cały dom i go znajdziemy — odpowiedział twardo Zeus. — I tak musimy tutaj zostać przez kolejne godziny.
— Ona chce go zabić — przypomniała słabo Viki.
— Rozdzielimy się na grupy. Dom jest zbyt duży, żebyśmy sprawdzili go jak najszybciej wszyscy razem — rzekł Alan.
Tak jak zaproponował Ślizgon, podzieli się na cztery grupki.
— Macie zegarki? — W każdej grupie ktoś miał ten przedmiot. — Za godzinę wszyscy mają być na korytarzu przy drzwiach. Jeśli ktoś nie wróci w tym czasie, wszyscy zaczniemy go szukać — zarządził Żyleta. — Dwie grupy na górę, dwie na dole. Każda idzie w przeciwną stronę.
Rozeszli się po całym domu, bojąc się kolejnych godzin.

Nicole miała wrażenie, że zaraz rozpłacze się jak małe dziecko. Już nie chodziło o to, że była w nawiedzonym domu i w każdej chwili coś mogło ją przestraszyć na śmierć, ale o Harry’ego. Bała się przeraźliwie, gdy usłyszała, że tej przeklętej upiorzycy zależy na zabiciu go, jednak to mogła znieść. Był obok, widziała, co się z nim dzieje, mogła zareagować, gdy działa mu się krzywda. Ale zniknął. Straciła go z oczu, nie miała zielonego pojęcia, gdzie się znajduje, czy stało mu się coś złego i czy w ogóle żyje. To było najgorsze.
Wciągnęła głośniej powietrze drżącym głosem, aby się uspokoić i nie popaść w obłęd. Poczuła, że ktoś lekko ścisnął ją za rękę.
— Znajdziemy go — szepnął Alan.
Nie spodziewała się, że to podniesie ją na duchu, jednak tak się stało. Alan zawsze mówił prawdę. Jego trzecie oko przeszło w ich grupie do legendy.
Przechodzili przez różne pomieszczenia, nie spotykając żadnych przerażających przedmiotów czy przeszkód. Dom był ogromny, a czas leciał wyjątkowo szybko, jednocześnie zmniejszając szanse Kobry. Nicole uświadomiła sobie, że wszystkie te przeklęte sytuacje zdarzały się tylko wokół niego. Serce zabiło jej mocniej. Skoro tak było, to co działo się teraz z chłopakiem?
— Dlaczego on? — szepnęła.
Alan, Szatan i Draco przez chwilę nie odpowiadali.
— Demon wrócił. Tak powiedziała — rzekł wreszcie cicho Wujek. — Wrócił. Jakby kiedyś już tutaj był, a przecież wiemy, że Kobra jest tutaj pierwszy raz w życiu.
Alan nagle stanął w miejscu jak wmurowany.
— Jego ojciec.
— Co z nim?
— Był tutaj. Tak powiedział Lunatyk. Wszyscy mówią, że Kobra jest do niego strasznie podobny.
— Pomyliła go z nim — olśniło Dracona. — Musiał coś tutaj zrobić, przez co zapamiętałą go i teraz się mści.
Szatan zaklął pod nosem, otwierając kolejne drzwi.

Przez godzinę nie doszło do żadnej poważniejszej sytuacji. Było kilka niegroźnych incydentów powodowanych przez nawiedzony dom, jednak skończyło się tylko na okrzykach przerażenia. O ustalonej godzinie wszystkie cztery grupy spotkały się w wyznaczonym miejscu, nie mając żadnych wiadomości o Harrym.
— Co teraz? — wykrztusiła słabo Milka.
— Musieliśmy coś pominąć. To nawiedzony dom. Nikt ani nic nie powinno się stąd wydostać przed upływem czasu — odpowiedział Aaron ze zmrużonymi oczami.
Wszyscy zamarli, kiedy usłyszeli znajomy stukot. Na szczycie schodów pojawił się konik na biegunach, o którym zdążyli już zapomnieć. Patrzyli na niego, w ogóle się nie ruszając, gdy zszedł powoli ze schodów. Stanął na samym dole i zaczął przemieszczać się między nimi. Nagle zatrzymał się na prostokątnym chodniczku i przez moment bujał się w miejscu, by po chwili zatrzymać się. Wbijali w niego spojrzenia przez kolejne sekundy.
— Czy on… chce nam coś pokazać? — zapytała niepewnie Wdowa.
— Zejdźcie z dywanu — zarządził Blaise.
Wykonali jego polecenie bez sprzeciwu, a chłopak sięgnął po brzeg materiału i odkrył spory kawałek podłogi. Dostrzegli okrągły obrys. Właz. Spojrzeli na siebie.
— Piwnica?
— Albo schron.
Milka sięgnęła po różdżkę i machnięciem ręki podniosła właz do góry. Zajrzeli do środka. Ich oczom ukazały się schody prowadzące w dół. Zeus wszedł jako pierwszy, zapalając różdżkę, a zaraz za nim reszta. Znaleźli się w pomieszczeniu, które pełniło rolę schronu i piwnicy jednocześnie. W nozdrzach czuli zapach stęchlizny, aż wszystko podchodziło im do gardeł. Grube mury musiały doskonale chronić przebywające tutaj osoby. Na zgniłych półkach i na ziemi leżała warstwa kurzu.
— Ślady bosych stóp — spostrzegła Missy, wskazując na podłogę. — Ona tutaj przychodzi.
Viki wrzasnęła, gdy tuż przed jej twarzą zawisł wielki pająk, więc Blaise prędko go zabił.
 — Ciii — szepnął nagle Żyleta.
Zamilkli. Usłyszeli głośne uderzenia dochodzące z jednego z przedmiotów. Wymienili spojrzenia.

Do Harry’ego wróciła świadomość. Ostatnim, co pamiętał, była ręka trzymająca go za koszulkę, wciągająca go w powierzchnię noża.
Otworzył oczy, lecz to nic mu nie pomogło, gdyż znajdował się w kompletnej ciemności. Spróbował usiąść, lecz z całej siły uderzył o coś czołem. Jęknął z bólu, kładąc się ponownie. Poczuł odór zgnilizny, który sprawił, że zaczął kaszleć. Strasznie ciężko mu się oddychało, a gardło piekło przy każdym oddechu. Uświadomił sobie, że w tylnej kieszeni spodni ma różdżkę, dlatego sięgnął po nią, wierzchem dłoni przejeżdżając po czymś chłodnym i twardym. Stwierdził, że zaraz wszystkiego się dowie.
Lumos — szepnął.
Światło poraziło go w oczy, aż na moment musiał je przymknąć. Dopiero gdy przyzwyczaił się do jasności, zaczął orientować się, co się dzieje.
Kilka centymetrów od jego nosa znajdowała się drewniana płyta. Nogami sięgał do kolejnej. Ze złym przeczuciem zerknął na bok, trafiając wzrokiem na trupią czaszkę. Wrzasnął z przerażenia, rzucając się w górę. Rękoma starał się odepchnąć górną płytę, lecz ta nie ustąpiła. Ostatnimi resztkami rozsądku uświadomił sobie, że ma różdżkę.
Alohomora!
Wieko nie ustąpiło. Próbował jeszcze mnóstwa innych zaklęć, ale żadne nie zadziałało. Spazmatycznie łapiąc oddech, starał się odepchnąć płytę ręcznie, ale była zbyt ciężka. Ledwo świadomie zauważył po swojej drugiej stronie drugiego kościotrupa, o wiele mniejszego. Było to bardzo małe pomieszczenie. Nie. To nie było pomieszczenie.
Był w trumnie.
Gdy sobie to uświadomił, jego mózg opanowała panika. Zaczął wrzeszczeć i uderzać pięściami o wieko trumny. Siły stracił po kilku minutach, kiedy ledwo łapał oddech. Serce biło nienaturalnie szybko.
Przez chwilę leżał oszołomiony w bezruchu ze świadomością, że obok siebie ma dwa szkielety. Starał się uspokoić, choć było to trudne. Wreszcie stwierdził, że jest w stanie trzeźwo myśleć, gdy koścista dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku. Wrzasnął jeszcze głośniej. Panika sprawiła, że stanął na skraju szaleństwa. Rozpłakał się, rozpaczliwie uderzając w górną płytę. Miał wrażenie, że zaraz się udusi, bo odór stawał się nie do zniesienia. Uspokój się. Oszczędzaj siły — podpowiedział mu głosik rozsądku. Dopiero po chwili przestał uderzać pięściami w wieko. Starał się uspokoić oddech, ale złapał go atak kaszlu. Umrę w tej trumnie i zostanie ze mnie tyle, co z tych obok mnie. Zgasił różdżkę, bo nie mógł patrzeć na czaszki leżące tuż obok jego głowy. Zamknął oczy, a następnie odtrącił kościstą dłoń, która dotknęła jego łokcia.
Próbował wszystkiego. Starał się wyżłobić zaklęciem dziurę w trumnie, jednak się nie udało. Ciało zaczęło mu drętwieć od leżenia w jednej pozycji bez ruchu, a gardło tak paliło od smrodu, że nie mógł nawet krzyknąć. Momentami tracił kontakt z rzeczywistością. Co chwilę nadchodził atak histerii. Największy z nich miał wtedy, gdy jedna z czaszek zaczęła uderzać o siebie szczękami. Ledwo się po tym otrząsnął.
Zapadła cisza, gdy nagle usłyszał wrzask Victorii. Rozszerzył oczy i zaczął trzaskać dłońmi o wieko trumny, starając się krzyknąć, lecz z jego gardła wydobyło się tylko ciche charczenie. Błagam, niech mnie usłyszą. Niemal rozpłakał się z rozpaczy, gdy nie usłyszał żadnych odgłosów. Uderzył jeszcze trzy razy i stracił siły.
Niespodziewanie coś zaczęło szurać po górnej płycie trumny. Zaczął ją pchać, modląc się o to, żeby to była pomoc. Przez chwilę jeszcze coś trzaskało, aż wreszcie nagrobek ustąpił. Nie zwrócił uwagi na otoczenie, lecz panicznie wydostał się z trumny, lądując na ziemi, gdyż jego nogi w ogóle nie chciały go słuchać.
— Kobra…
Poczuł, że ktoś rzuca się na niego, rozpaczliwie tuląc do siebie. Kompletnie zszokowany nie zareagował.
— Merlinie, on był zamknięty z dwoma kościotrupami — jak zza mgły usłyszał słaby głos Missy.
— On się rusza! Zamknij to!
Rozległ się huk, gdy wieko trumny zostało zatrzaśnięte. Dopiero wtedy Harry zorientował się, że to Nicole tuli go do siebie. Usłyszał swój chrapliwy oddech. Gardło niesamowicie go paliło. Spróbował coś powiedzieć, ale skończyło się na ataku kaszlu.
— Cud, że się nie udusił. W tej trumnie wali….
— … zwłokami? — zaproponował słabo Ostry.
Dexter nie dokończył, a Nicole zadrżała. Harry próbował wstać, ale jęknął cicho z bólu, niemal nie czując nóg. Z mocnym skrzywieniem zmusił się do ich wyprostowania dolnych kończyn w pozycji siedzącej, a później zgięcia, by je trochę rozruszać.
— Która godzina? — spytał cicho.
— Dochodzi trzecia.
— Dopiero? Mam wrażenie, że siedziałem tam całą wieczność.
Powoli zaczął odzyskiwać władzę w ciele. Zerknął na trumnę i aż się wzdrygnął. Była wykonana z dębowego drewna i gdyby nie świadomość, że prawie zszedł w niej ze świata, to stwierdziłby, że wyglądała bardzo elegancko jak na trumnę.
— Klaustrofobia murowana — wymamrotał do siebie, podejmując próbę podniesienia się do pionu, co jeszcze nie było zbyt dobrym pomysłem.
Z jego oczu z łatwością mogli odczytać jego emocje. Był spanikowany i przerażony, co nie było dziwne, skoro prawdopodobnie ponad godzinę leżał zamknięty w trumnie z dwoma poruszającymi się szkieletami i świadomością, że w niej umrze.
— Cholera, ona może tutaj wrócić — zauważył Zeus. — Kobra, którędy się tutaj dostałeś?
— Nie wiem. Jak mnie wciągnęło, straciłem przytomność, a obudziłem się już w… — kiwnął głową w stronę sarkofagu.
— Odwróćmy wszystkie rzeczy, w których możemy się odbić — zarządził Jery, więc prędko rozeszli się po pomieszczeniu.
— Dasz radę wstać? — zapytała Nicole Harry’ego.
— Za chwilę — odpowiedział niemrawo.
Ich spojrzenia spotkały się.
— Myślałam, że umrę, gdy zniknąłeś — szepnęła ze łzami w oczach.
Ścisnął ją lekko za rękę. Coś uderzyło w wieko trumny, więc natychmiast przenieśli tam spojrzenia. Nicole instynktownie zasłoniła sobą Ostrego, kiedy z sarkofagu zaczęły wychodzić kościotrupy. Rozległ się rozwścieczony ryk Gejszy, a w następnej chwili blondynka rzuciła się w ich stronę, po czym zdzieliła jakimś starym, spróchniałym krzesłem.
— Odpie*dolcie się od niego! — wrzasnęła jednocześnie.
Większy ze szkieletów rozsypał się na części, podobnie jak krzesło. Drugi z nich wpadł ponownie do trumny, a wieko zatrzasnęło się z głośnym hukiem.
— Sukinsyny! — warknęła jeszcze dziewczyna i wróciła do przerwanej czynności pod zaskoczonymi spojrzeniami przyjaciół.
— Chyba wszystko odwróciliśmy i schowaliśmy — rzekł po jakimś czasie Aaron. — Co robimy? Mamy otwarty właz. W każdej chwili może tutaj wejść i nie będziemy mieli drogi ucieczki, a każdy chyba zauważył, że gdy pojawia się w pobliżu, zapominamy o różdżkach.
— Racja. Lepiej się stąd zwijajmy — stwierdził Żyleta, a następnie zwrócił się do Kobry, który podnosił się z ziemi: — Nie zbliżaj się do żadnych przedmiotów, które mogą cię odbić. To za tobą łazi. Doszliśmy do wniosku, że pomyliła cię z twoim ojcem i mści się za coś, co jej zrobił, gdy tutaj był.
— Całkiem możliwe — odparł niezadowolony.
— A my odwracamy wszystko, co spotkamy na drodze, okay? — dodał Żyleta do reszty, a oni pokiwali głowami.
Po kolei zaczęli wydostawać się z piwnicy, oświetlając sobie drogę różdżkami. Gdy na korytarzu znaleźli się już wszyscy, zamknęli wejście i zasłonili dywanem. Postanowili zatrzymać się w jednym z pomieszczeń, odwracając wszystkie przedmioty, które mogły ich odbić i przeczekać tam jak najwięcej czasu.
Czas sobie z nich szydził i leciał wyjątkowo wolno, gdy miał upływać jak najszybciej. Minęło zaledwie ponad pół godziny, gdy nawiedzony dom dał o sobie znać. Wszystkie szuflady w pomieszczeniu otworzyły się, a chwilę później zostali zbombardowani wszystkimi rzeczami, jakie się w nich znajdowały. Papiery, biżuteria, pudełka i wiele innych przedmiotów uderzały w nich raz za razem, a oni chronili się rękoma, by nie oberwać w głowy. Blaise pechowo został znokautowany porcelanową cukierniczką. Przewrócił się na ziemię oszołomiony uderzeniem, tracąc na moment kontakt z rzeczywistością. Viki natychmiast osłoniła go przed kolejnymi atakami. W następnej kolejności unosiły się nie tylko rzeczy z szuflad, ale również z szafek i blatów. Nicole jęknęła z bólu, gdy wprost w brzuch uderzył ją metalowy lichtarz. Kobra przytrzymał ją, zanim upadła na ziemię, a ktoś krzyknął, żeby stąd wyszli. Harry był najbliżej drzwi, dlatego pociągnął Nicole za sobą, ochraniając ją i wpadli do jadalni. Oboje zamarli, gdy stanęli naprzeciwko dziewczyny z lustra. Zareagowała szybciej, niż się spodziewali. Z wściekłością odepchnęła Nicole na ścianę i zacisnęła dłoń na szyi Kobry, unosząc go lekko w górę, a następnie rzuciła z furią na podłogę. Próbował ją z siebie zepchnąć, ale była silniejsza niż mogło im się wcześniej wydawać. Nicole ryknęła gniewnie i szarpnęła ją za włosy, zwalając z Harry’ego, w momencie gdy do środka wbiegł Zeus z Pansy, ochraniając się przed latającymi przedmiotami. Ostry złapał oddech i rzucił się w stronę Nicole oraz upiorzycy, gdy jego dziewczyna walczyła o życie. W myślach obijało mu się tylko zdanie, żeby Nikicie nic się nie stało. Reszta go nie obchodziła. Zepchnął zjawę z Nicole, całkowicie zapominając o różdżce. Gdyby nie Scott, który w porę zareagował, upiór zapewne zabiłby go, gdy z pełną mocą uderzał jego głową o podłogę. Nie mogli się jej pozbyć. Bronili się wzajemnie, lecz nie mogli zaatakować, bo była zbyt silna. Dołączył do nich Yom, który zdołał wydostać się z pomieszczenia z latającymi przedmiotami. Upiorzyca ryknęła nagle ze złością, a oni zamarli, całkowicie drętwiejąc. Rozsypała się w pył. Gdy doszli do siebie, w pomieszczeniu była już cała grupa.
— Była tu ta szmata — pisnęła do nich Pansy.
Harry spojrzał na Nicole, kiedy podeszła do niego z opuszczoną głową.
— Okay? — zapytał, a ona przytaknęła. Dostrzegł w jej dłoni nóż. — Skąd masz ten nóż? — zdziwił się.
Podniosła na niego martwy wzrok, a serce mu stanęło.
— Nikita? — szepnął.
Nim się zorientował, uniosła dłoń ze sztyletem i wbiła go w jego brzuch. Nie zareagował, bo był w szoku. Odsunęła się o krok, nadal patrząc na niego martwym wzrokiem.
— Kobra? — jak zza mgły usłyszał głos Gejszy. — Kobra!
Dopiero po chwili dotarło do niego, że upadł na kolana, podobnie jak Nicole. Gejsza wpadła w histerię, kiedy uświadomiła sobie, kto zaatakował Harry’ego. Była Ślizgonka upadła na ziemię. Ostry, ledwo świadomie, podszedł do niej na kolanach i ujął jej twarz w dłonie ze łzami w oczach.
— Nikita — szepnął, dostrzegając jej mętne tęczówki. — Wracaj.
Zaczęło kręcić mu się w głowie, a ból narastał. Jedną dłonią sięgnął po nóż wystający z jego ciała. Poczuł, że dotknął krwi i dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swojego stanu. Nóż wbił się w jego prawy bok. Nie pojawiła się przeraźliwa ilość krwi, bo narzędzie ataku cały czas częściowo tamowało krwotok. Oczy Nicole ponownie stały się żywe, lecz pełne niezrozumienia. Jak w zwolnionym tempie widział nadbiegających przyjaciół. Żyleta chwycił go za głowę i coś mówił, ale Ostry w ogóle go nie rozumiał. Z twarzy przyjaciela ponownie przeniósł wzrok na twarz Nicole, która zaczęła wszystko pojmować. Wrzasnęła przeraźliwie przez płacz, a Kobra poczuł, że już nie wytrzyma. Żyleta oparł go o ścianę w pozycji siedzącej. Harry miał w uszach szaleńczy szloch Nicole, gdy pojawił się przed nim Dexter, by opanować sytuację. Zamknął oczy, kiedy nóż został wyciągnięty z jego ciała.
— Kobra, patrz na mnie… Otwórz oczy… Kobra…
Mocno nim potrząśnięto. Czuł, że powoli się od nich oddala.
Jej długie, czarne włosy lśniły wraz ze światłem padającym z lampionu. Bladą twarz rozpogadzał szeroki uśmiech młodej dziewczyny. Biała suknia kryła jej piękne ciało. Patrzyła z uśmiechem na trzyletniego chłopczyka bawiącego się na koniku na biegunach.
— Boże, co się z nim dzieje? Dexter…
— Nie wiem — odpowiedział z paniką. — Nie reaguje normalnie.
Harry na moment lekko uchylił powieki. Do jego uszu docierał rozpaczliwy płacz Nicole.
— Ten nóż… Rozsypał się… Boże, on się rozsypał…
Czarnowłosy młody chłopak patrzy na brunetkę chłodnym wzrokiem. Kłócą się, lecz on nie słyszy słów. Ona go kocha. Jest tego pewien. W kącie przy swoim koniku siedzi chłopczyk, wycierając łzy z policzków.
— Zatamuj to…
— Próbuję, do cholery. Ten nóż był jakiś przeklęty.
— Ja nie chciałam! Boże, co ja zrobiłam!
— Kobra, widzisz mnie? Słyszysz?
Słyszy kroki, więc zrywa się ze snu i otwiera oczy. Ktoś nad nią stoi. Rozpoznaje swojego męża i ze zgrozą dostrzega w jego oczach szaleństwo, a w dłoni nóż. Nie zdążyła nic zrobić, gdy wbił go w jej szyję. Przez mgłę widzi, jak podchodzi do ich synka. Chce krzyknąć, ale mężczyzna bezlitośnie dusi dziecko. Matka i syn odchodzą w tym samym momencie.
— Żyje? Dexter, powiedz, że on żyje!
— Oddycha i ma puls, ale jest na jakiejś fazie.
Kobra ponownie uchylił delikatnie oczy, ale nic nie widział.
— Kontrolujesz to?
— Staram się — warknął Draco. — Nie mogę zatrzymać krwotoku.
— Cały dygota…
— Widzę!
Brunet przywiesza sznur na drzewie za domem. Wchodzi na drewnianą skrzynię, a następnie zarzuca pętlę na swoją szyję. Jest już starszy o kilka lat, wygląda jak obłąkany. Cuchnie od niego alkoholem. W momencie gdy się wiesza, widzi przed sobą swoją żonę i synka, których zamordował.
Jego wzrok padł wprost na zapłakaną twarz Nicole klęczącej przy nim. Na moment zamiast niej dostrzegł dziewczynę ze swojej wizji. Dziewczynę z lustra. Do jego uszu dotarł płacz dziecka – synka kobiety.
— Kobra, słyszysz mnie? — zapytał Draco, więc skinął lekko głową.
Wszyscy przenieśli spojrzenia tam, gdzie on. Kilka osób krzyknęło, kiedy dostrzegli upiorzycę stojącą tuż za ich plecami. Nic nie robiła, lecz tylko patrzyła wprost na Harry’ego tak bardzo przypominającego jej męża. Ruszyła w jego stronę, ale stanęła, gdy szepnął niemal bezgłośnie:
— Nie jestem nim. On nie żyje.
Martwą ciszę przerwał stukot. Jedne z drzwi otworzyły się, a przez próg przedostał się konik na biegunach, na którego grzbiecie siedział chłopczyk z wizji Kobry. Jego usta otworzyły się, by wyszeptać jedno słowo:
— Mamo.
Upiorzyca skierowała się w jego stronę, z każdym krokiem zamieniając się w piękną dziewczynę. Chwyciła go za rączkę i razem wyszli z pomieszczenia.
Kobra wziął drżący oddech, gdy drzwi zatrzasnęły się. Wszyscy natychmiast ponownie zwrócili na niego uwagę, wiedząc, że jest ciężko ranny.
— Teraz spróbuj — szepnął do Dextera.
Blondyn po raz kolejny rzucił zaklęcie na jego ranę, a ta powoli zaczęła się sklepiać.
— Odeszła na dobre? — spytała niepewnie Viki.
— Raczej odeszła do końca naszej wizyty — odparł cicho, czując przeszywający ból, gdy próbował wstać z ziemi.
— Czyli już nic nas nie zaatakuje.
— Tego nie zagwarantuję.
Spojrzał na Nicole, która siedziała na ziemi tak zapłakana, jak w życiu jej nie widział. Nie była w stanie na niego spojrzeć. Z mocnym skrzywieniem bólu podniósł ją do pionu, mówiąc:
— A ty weź się w garść.
— Człowieku, prawie cię zabiłam — wydusiła słabo.
— Prawie. I nie ty tylko ona.
— Ale moją ręką.
— Jak tak bardzo chcesz zrzucić na siebie winę, idź do kuchni, weź nóż i zrób to jeszcze raz.
Spojrzała na niego z byka.
— Nawet tak nie żartuj — burknęła.
— To przestań pie*dolić od rzeczy.
— Ty pie*dolisz — prychnęła.
— Chyba ciebie — odpowiedział pod nosem.
Blaise ryknął śmiechem, trzymając się za czoło, w które oberwał cukierniczką. Rozległy się chrząknięcia i kaszlnięcia, a Nicole zdzieliła Kobrę z pięści w ramię, delikatnie się rumieniąc.
— Idiota — wymamrotała.
— Która godzina? — zapytał Harry, zmieniając temat.
— Prawie czwarta.
Zaszyli się na korytarzu z nadzieją, że już nic więcej się nie stanie, czekając, aż otworzą się drzwi zewnętrzne. Co chwilę słyszeli jakieś niezidentyfikowane dźwięki, lecz nie sprawdzali, skąd się biorą. Harry powiedział im, co widział po wbiciu noża. Dziewczyna z lustra więcej się nie pojawiła.
Wreszcie drzwi zostały otwarte. Rzucili się w stronę wyjścia z ulgą na twarzach. Kobra usłyszał głos Syriusza, gdy pierwsze osoby wydostały się z domu, jednak zatrzymał się, kiedy dotarł do niego inny dźwięk. Został na samym tyle, odwracając się. Spojrzał w górę schodów, gdzie stał duch męża kobiety z lustra. Patrzył na niego ze złością, a obok jego nóg leżał długi sznur. Nim Ostry się zorientował, coś owinęło się wokół jego szyi i poderwało go pod sufit.
— Gdzie Harry? — usłyszał niewyraźnie głos Remusa, starając się uwolnić z więzów, tracąc szybko oddech i siły.
— Kobra?!
Rozległ się hałas.
— Boże! Trzymajcie go!
Poczuł, że ktoś obejmuje go za nogi i podnosi lekko go góry. Był w stanie wziąć mały wdech, kiedy liny szarpnęły go jeszcze wyżej, ponownie się naprężając.
Relashio!
Spadł na ziemię, a uścisk na szyi ustąpił. Choć ledwo dyszał, pociągnęli go do drzwi. Gdy je zatrzasnęli, usłyszeli, że coś w nie uderzyło. Dopiero na zewnątrz mógł odetchnąć głębiej.
— Teraz wam wierzę — powiedziała Gejsza i wybuchnęła płaczem.

Gdy wszyscy wrócili do swoich domów, Syriusz dostrzegł, że Harry non stop zerka nerwowo w stronę luster. Chwilę później chłopak nie wytrzymał i wstał, obracając zwierciadła w stronę ściany. Wieczorem nie było już żadnego lustra zwróconego w odpowiednim kierunku. Zapalał wszystkie możliwe świtała w pomieszczeniu, w którym się znajdował. Kiedy w jednym z pokoi przepaliła się żarówka i pozostał w kompletnej ciemności, uciekł z wrzaskiem, bo przypomniały mu się chwile spędzone w trumnie. Zadzwonił po Nicole, prosząc ją, żeby u niego nocowała.
Łapa dosiadł się do niego, kiedy czekał, aż Nicole weźmie kąpiel. Chłopak spojrzał na niego spłoszonym spojrzeniem.
— Gdybym wiedział, że tak się na ciebie uwezmą, w życiu nawet nie wspomniałbym o tym domu — powiedział cicho mężczyzna.
— Nie mogłeś wiedzieć — odparł. — Standardowo miałem pecha.
— I wszystko przez to, że jej go przypominałeś?
— Na to wychodzi. Chociaż nie tylko ona straszy w tym domu, o czym przekonaliśmy się na samym końcu. Pewnie pojawią się kolejne osoby i wszystko zacznie się na nowo, ale to już mnie mało obchodzi.
— Na Rogacza też reagowała agresywniej, ale nie sądziliśmy, że to był powód. Nie miał żadnych wizji.
— Pewnie przez to, że nie było żadnej dziewczyny, którą mogła opętać i go zaatakować — odpowiedział Harry, patrząc na telewizor, w którym się odbijał.
Łapa zerknął w tamtą stronę i westchnął. Wiedział, że w ciągu kilku najbliższych minut Kobra czymś zakryje plazmę.
— Przejdzie za kilka dni.
Chłopak uśmiechnął się do niego blado. Gdy Łapa wyszedł, Ostry chwycił koc i podszedł do telewizora. Już miał zarzucić na przedmiot materiał, kiedy dostrzegł, że odbija się w nim jeszcze jedna sylwetka. Zesztywniał.
— To tylko ja — szepnęła Nicole.
Wypuścił ze świstem powietrze. Prędko narzucił koc na telewizor, odwrócił się do niej i przyciągnął do siebie, mocno do siebie tuląc. Chwilę później skierowali się do łóżka, choć Harry niepewnie zerkał pod mebel. Widząc, że chłopak nadal ma wrażenie, że coś go zaatakuje, matczynie przygarnęła go do swojej piersi.
— Już nikt ci nic nie zrobi — szepnęła.
Nawet ja — dodała w myślach, zamykając oczy.

________________________________

Zbetowane przez Annę, której bardzo dziękuję ;*
Kolejny pomysł na miniaturkę przelany na papier, jednocześnie pasujący do Halloween. Naczytałam się horrorów i pisząc miniaturkę, schizowałam, no cóż xD
Lecę do kina na "Rogi" z Danielem Radcliffem w roli głównej. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę go w tej odsłonie, bo czytałam książkę i to musi być zajebiste xD
Do kolejnej miniaturki (albo kolejnego opowiadania) ;*

21 komentarzy:

  1. Powiem tak..MEGA!!
    Boże, to jest najlepszy rozdział jaki dotąd czytałam :3
    Ta akcja jak Nicole rani Harry'go..wspaniała :D
    Teraz boję się iść do łazienki spojrzeć w lustro ale myślę, że minie to do jutra xD
    Czekam na kolejne dzieła i życzę weny <2

    OdpowiedzUsuń
  2. O MÓJ BOŻE!
    nie zasnę dziś w nocy.. cholera, nie zasnę!
    nie powinnam tego czytać.. jestem zbyt podatna na wszelkiego rodzaju horrory i wszystko co je przypomina.. a wybujała wyobraźnia wcale nie pomaga..
    i choć było to napisane naprawdę genialnie, nie zamierzam nigdy więcej tego czytać!
    wystarczy mi chyba schiz..
    a tak przy okazji, skoro już piszę..
    myślałaś może o napisaniu miniaturki o tym, jak to się stało, że Gejsza zakochała się w Żylecie i jak dokładniej się zeszli? taka malutka historia ich życia?
    pozdrawiam i proszę o ostrzeżenia przed kolejnymi miniaturkami w tym stylu! ;) i tak je pewnie przeczytam, no ale jednak.. xD
    patkaza ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. prawie sie posralem. ZAJEFAJNE

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie wyczekiwałam tej miniaturki, więc przepraszam, że dopiero teraz komentuje :(.
    Nie przedłużając: Ty to wiesz normalnie, jak podkręcić napięcie :o. Ja sama się bałam czytając to, a co dopiero oni będąc tam :o. Masakra. W sumie to na początku nie wiedziałam co myśleć, przecież dom jak dom :D, myślałam, tak jak oni, że Łapa sobie z nich jaja zrobi, a tu ci bęc! :p Harry zdecydowanie ma posrane życie. Wszystkie stwory i żywe i martwe się na niego uwzięły :D. Ja bym chyba na zawał padła. :o
    Apropo tej rodziny, to żal mi chłopca i kobiety, zazwczyczaj słabsi muszą cierpieć za błędy silniejszego :/. Haha, podejrzewam, że Potty już nie będzie chciał tam wrócić :D.
    Stęskniłam się za tekstami i Harrym, Nicole, ekipie i elicie :( Chyba zacznę czytać DO/DC od początku ... :D
    Czekam z niecierpliwością na dalsze Twoje twory :)
    Pozdrawiam i weny życzę!
    Caathy.x1

    OdpowiedzUsuń
  5. O cholerka,miniaturka!Daj mi chwilę,bo muszę jeszcze przeczytać-.-
    Yoh:Tak to jest,kiedy w pokoju Mordor można znaleźć...
    Cichaj=.=Jeżeli dziś nie zdążę skomentować,to na pewno zrobię to jutro,już się ty o to nie martw!*macha rączką jak niektóre postacie w anime*
    Do zobaczyska~!*macha jak głupia do monitoru*
    Pozdrawiamy:
    Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okey,let's go!
      Harry i paczka marudzą po słabym horrorze,co?Ja nigdy nie lubiłam horrorów,zdecydowanie wolę filmy akcji,fantasy itp.itd.Horrory mnie skutecznie odstraszają,brr!
      Sakura:Nie tylko ciebie...
      A ty wiesz,że mi podsunęłaś pomysł,Sakura?
      Sakura:Cholera,nie...
      Łapa,nie ładnie podpuszczać ludzi!Ale chyba może mieć rację...
      WDP:???
      No bo wiecie,Syriusz był poważny i w ogóle,a Lunatyk go poparł!Coś musi być na rzeczy!
      Naru:Jakby się nad tym zastanowić,to rzeczywiście,coś jest nie tak..
      Idziemy nocować do strasznego domku~!E tam,wpuściłabym Annę i już wszystkie cuda niewidy znikają jak porażone światłem!
      Hao:W końcu to Anna.
      No przecież~.Oh,no!Chłopaki,nie straszcie tak innych,bo zawału dostaną!Ale nic to,lecim dalej na Szczecin...
      Kobra się dusi?KOBRA SIĘ DUSI?!Jasna cholera...A potem jeszcze przez lustro widzi dziewczynkę z The Ring,Samarę Morgan,taa?Toż to moja dobra przyjaciółka!Niedawno u mnie nocowała~!Nie musisz się jej bać,Ostry,no co ty~.No,ale dalej...
      NIKT HARRY'EMU NIE WIERZY?!Oj,jak ja do nich pójdę...
      Yoh:Lepiej nie,bo inaczej nie będzie więcej miniaturek.
      Ale...Ale...
      Yoh:Żadnych ,,ale''.
      Ech,no dobra*nadąsana,ale zaciekawiona czyta dalej*.
      No,chociaż Nikita chce choć trochę pocieszyć choć troszkę Kobrę!No i to się dziewczyna nazywa!
      No i znowu nikt mu nie wierzy=.=Harry,przyzwyczajaj się=.=Ale przynajmniej kazałeś mu siedzieć cicho i posłuchać,czy coś nie łazi po pokoju.Hej,a może mają zbiorową schizę?!Albo to Łapa i Lunio sobie z nich jaja robią?!
      Shiki:Ty...To całkiem możliwe.
      No przecież!No dobra,ale czas brać się za pas i czytać dalej...Oż cholerka,chcą coś zrobić coś Nicole i Gejszy(wywnioskowałam,że jej też)?!No to już przesada...Hao,szykuj moją broń na duchy i demony!Zaraz przybędę tam jako egzorcystka!
      Yoh:Najpierw skończ czytać i komentować,później egzorcyzmami się zajmiesz.
      Ech,no dobra.Sznury o własnej woli bytowania i owijania się wokół kostek?Coś mi tu śmierdzi...Albo mi się tak tylko wydaje i ten dom taki już po prostu jest.Albo rzeczywiście to chrzestny i Remus sobie z nich jaja robią.Niestety,jeżeli to oni to nic takiego im nie zrobię,za bardzo ich lubię...No,ale dalej.
      No i znowu wszyscy się uwzięli jak zwykle na Harry'ego.Czemu ten chłopak ma takiego pecha?Coraz bardziej mi tu śmierdzi,albo...
      Shiki:Tak ci się tylko wydaje.
      Taa*wali Shiki'ego po łbie*
      Shiki:Hej!Za co?!
      Za miłość do muzyki i marzenia żeby zostać gwiazdą rocka i metalu.Nie przerywa się innym,kiedy mówią!
      Shiki:Sorry...
      Ech,nieważne,dalej.Hmm,robi się coraz gorzej.Ech,cholerna jest czasami wyobraźnia ludzka.No błagam,konik sam się rusza a czyjeś kłaki wychodzą z łazienki?Ludzie,to pewnie tylko Samara chce się przywitać,a wy nie chcecie tego pojąć!Albo to ja nie chcę pojąć,że coś tam rzeczywiście straszy...
      Kyuu:Zapomniałaś o przypuszczeniach z Łapą i Lunatykiem.
      No fakt.Ale idziemy dalej...Biedny Żyleta!Złamał sobie rękę!Co to za popie*rzony dom,co chce mi chłopaków połamać???Ja naprawdę pójdę tam i wyplenię to,co się tam zrodziło...
      Naru:Jeszcze nie,musisz doczytać do końca.
      Jasne,a więc zasuwamy dalej.Ludzie,zapomnieliście,że jesteście czarodziejami?A lumos to co niby jest?!Zamiast się bawić elektryką,która już prawie padła to byście różdżką zaświecili!Czasami nie mogę się nadziwić głupocie ludzkiej...Ale ja pewnie sama bym się zapomniała,kiedy ktoś mi próbuje schizę zrobić...Ale dalej lecimy.
      I znowu chcą zabić Harry'ego!Albo po prostu Samara pokazała na kogoś,kogo nie widzieli.
      Yoh:A kto ją tam wie.Wierz,że ona jest nieprzewidywalna.
      No wiem.Dlatego jest moją znajomą^^.Hej,Yom ma świetny pomysł z zabawą nożem!
      WDP:...Serio?
      No ba,przecież może się udać.Wszystko może być bronią na wszystko,pamiętajcie o tym.I ktoś sobie przypomniał,że ma naturalne,wrodzone umiejętności do czarowania!Dzięki ci,Alan!

      Usuń
    2. No i pięknie.Chwila,to ten nóż był aż tak czysty,że mógł odbijać odbicie o.O!Powinien już dawno porosnąć kurzem i pleśnią,do cholery!Kochana moja Nicole,zawsze w bojowym nastroju,żeby pomścić chłopaka!To się nazywa poświęcenie i prawdziwie polska krew!
      Maru:A czemu akurat polska?
      Jak to czemu?Przecież to waśnie Polacy własnoręcznie zabijają swoich wrogów,nie dadzą nikomu innemu odebrać sobie tego przywileju!To chyba oczywiste!
      WDP:No comment.
      Niech wam będzie,ale ja czytam dalej.Moje biedne kochane ludzie!Co Bully wam robi?Albo co wy jej zrobiliście,skoro wam zaraz psychę zrujnuje,co?
      Tsuna:Czytaj dalej,może się coś wyjaśni.
      Oka,a więc w drogę!James...Coś ty zrobił,że teraz Samara chce się zemścić na Harrym?!Teraz to on ma przechlapane!Jak mogłeś?!Dobra,spokój,spokój...Włączyć muzykę...I już mi lepiej^^.I czytam już dalej...Ja bym temu konikowi tak nie zaufała...A może chce pomóc?Ale nawet jeśli,jestem zbyt podejrzliwą osobą żeby od tak uwierzyć mocom nadprzyrodzonym.I jeszcze jedno-bym jedną grupę zostawiła na miejscu,a drugą na dół posłała,żeby w razie co mógł ktoś zawiadomić innych o sytuacji.No i oczywiście na pełny regulator Linkin Park puściła~!
      Ech,no pięknie,ku*wa pięknie.Harry w trumnie z szkieletami robi potańcówkę-.-Coś ty James narobił,że teraz Harry aż tak za to płaci,co?!Samaro,mam z tobą najwidoczniej bardzo mocno do pogadania.No i jeszcze kiedy już Kobra na spokojnie chciał pomyśleć,to ta głupia ręka musiała się przesunąć i wpaść na rękę Ostrego!Nosz...Tego nie idzie wytrzymać!Ale racja,sama bym była na skraju szaleństwa...O ile teraz nie jestem,ale szaleństwa innego rodzaju,ma się rozumieć^^.
      Hao:Nie przesadzaj,da się do ciebie przyzwyczaić,Darka-san.
      Dzięki,itoshii~.Zasuwam dalej.Moi biedni Ślizgoni i pół Gryfon.Co oni wam tam robią?Ale Kobrze humor dopisuje,nawet zażartował sobie słabo z Dextera!Tak trzymać!*pokazuje kciuki w górze*Co mnie to,że czarny,ale jest!
      No to w końcu to trumna czy sarkofag?Jednak ta dwójka się różni-sarkofag jest zbudowany z kamienia i ma wiele warstw,a trumna-jest z drewna i tych warstw nie posiada.Sokra,ale musiałam się przyczepić^^".
      Jak już mówiłam-wszystko może być bronią na wszystko^^.Gejsza,kocham cię za to~!^.^
      Tia,czas to pojęcie względne.
      Maru:A do tego dochodzi złośliwość rzeczy martwych.
      Dokładnie Shikamaru,do tego właśnie to dochodzi.Co się z tym światem dzieje?Najpierw sensacje jak u Kinga,a później jeszcze denerwować Ekipę i Elitę.No chamstwo no~!
      Serio?Samara,czeka nas baaardzo poważna rozmowa...
      Samara:*Przełyka ślinę i wieje gdzie raki zimują*
      Ludzie,no wiem,że Kobra do ojca podobny,ale dziewczynka powinna już zauważyć,że trochę zły kolor oczu jest,no nie?

      Usuń
    3. Eto...No to ja tego się nie spodziewałam.
      Hao:Harry ma fazę po dźgnięciu nożem przez Nicole.
      Tak samo jak ty jakieś 1000 lat temu,ale bez noża.
      Hao:Też fakt.
      Nie obraziłeś się?Nie fochasz?Podejrzane...
      Hao:Dałem sobie z tym spokój.A raczej Yoh mi to wyperswadował...
      I wszystko jasne.
      Yoh:Ech,kto by pomyślał,że to akurat Nicole zostanie opętana przez Samarę?Cudów na tym świecie jest tyle,że się to filozofom nie śniło.
      Zdarza się*wzrusza ramionami*.A więc jednak Łapa nie robił sobie żartów z chrześniaka!Biedny Kobra.Zaczął się bać luster przez ciebie.
      Hao:A ja przez ciebie noży!
      ...Nadal się gniewasz za psychopatycznego Michaela?
      Hao:...Tak.
      A jeżeli znowu zaśpiewam piosenki patriotyczne?
      Hao:...Może być,ale masz zagrać na gitarze!
      W co ja siebie wpakowałam...No cóż,nieważne.Nicole taka miła dla Ostrego~!Dobrze,że postanowiła już nie dźgać Harry'ego,nawet jeżeli to było przez duchy.
      Jasna cholera,co to była za miniaturka!Gdybym to ja znalazła się w tym domu,to pewnie bym umarła w przeciągu pierwszych dwóch godzin.Chyba że bym wzięła krucyfiks i książeczkę z komunii!I moje ukochane kastety~!
      Kyuu:I duży dysk na łańcuchu z wirtualnymi okularami w prezencie.
      No ba^^Toż to moje Innocence z przygody w D.Gray-Manie!Ale na mnie już czas,wypociłam tu troszku przy pisaniu komma,ale i tak jego długość nie oddaje prawdziwej fajności miniaturki...
      Shiki:Oj daj sobie spokój!Ty się Pałacyku Michla zaśpiewaj!
      Okey^^Uwielbiam tę piosenkę,zaraz po Płonie ognisko i szumią knieje.Ma się rozumieć,z patriotycznych^^"
      Pozdrawiamy~!
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
      PS:I znowu nie chcą w jednym komentarzu mi wrzucić...Chamstwo no~!

      Usuń
    4. PPS:Chyba rzeczywiście pójdę tam egzorcyzmy wypełnić...
      Kyuu:Czytaj:Spalić chałupę na wiór.
      No ba^^.I nie zapomnij o wodzie święconej~!

      Usuń
  6. o jaaaa- ja tu sobie wchodze by zaczac czytac od poczatku a tu takie cos... o jaaaa- doczekalam sie i warto bylo zagladac tu prawie codziennie :) czekam na pozostale pomysly :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O k*wa. O k*wa, k*wa, k*wa, k*wa.



    Ja pie*dolę.


    Zajebiste. Napisz jeszcze z jedno takie. Albo jakąś creepypastę wymyśl, bo normalnie TO jest jedna z niewielu NAPRAWDĘ STRASZNYCH historii jakie przeczytałam. Szacunek dziewczyno *chyli głowę w stronę komputera* Świetnie piszesz, a ta notka wywołuje takie dreszcze, jakie wywołują gry typu 'Five Nights at Freddy's' albo 'Slender: The Arrival'. Lub filmy. Moją wyobraźnię wspomógł niedawno obejrzany film 'The Ring'.

    Pozdrawia baaaardzo usatysfakcjonowana,
    CreepY ChilD

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ prosz :D Przybywam z mega opóźnieniem, ale uczelnia mnie zabija...
    Jak powiedziałam Ci w mailu - nie przeczytam tego drugi raz, słuchając "Dark Side of The Moon". I nie puściłam! Chociaż zegary w "Time" dodają jeszcze więcej grozy...
    Nowe opowiadanie? ;>
    Całuję :*
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  9. Dwa dni czytałam tą miniaturkę xD
    Jeśli chodzi o całą historię przedstawioną na tym blogu to przeczytałam to wszystko w trzy albo cztery dni jakiś czas temu ^^
    Miniaturka mi się bardzo podobała. Raz się śmiałam, raz siedziałam jak na szpilkach w innej chwili wyzywałam się za własną głupotę.
    Dreszczyk był i to spory nie ma co xD
    Wgl Twoje pomysły na te historie mi się podobają :3
    Ale tak z innej beczki... Mam prośbę.
    Mianowicie chciałabym spis wszystkich aut (no że w sensie jakie marki i modele) jakie przejechały przez Twoje notki xDD
    Nie dałam rady wszystkiego wyczaić :c
    Pamiętam tylko Nissana skyline r 34 (chyba) Kobry ale nic poza tym x.X
    Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź ^^''
    Także ja czekam na więcej Twoich miniaturek i życzę Ci duuużo weny twórczej ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nissan skyline r34, arash af10, mazda mx5, porsche cayman, nissan gtr, audi a8. Reszta była chyba tylko wymieniona z nazwy marki, bez konkretnego modelu :)

      Usuń
  10. wow... pierwszy raz czytam coś takiego. Naprawdę przerażające. Masz niezłą wyobraźnię. Nie chciałabym być na ich miejscu, zwłaszcza w momencie z tymi sznurami, aż mi serce przyśpieszyło. Widać, że z każdą kolejną na pisaną przez ciebie rzeczą jesteś coraz lepsza i potrafisz wywołać w czytelniku silne emocje. I pomyślę, że wpadłam tu, żeby po raz kolejny poczytać Drugie oblicze, a trafiłam na coś takiego. Uwielbiam jak piszesz dlatego mam nadzieję, że to nie ostatni raz i dasz nam kiedyś coś równie wspaniałego. uff...wciąż czuję w sobie te emocje chociaż trochę czasu minęło odkąd skończyłam czytać. Za pozwoleniem jeżeli ci to nie przeszkadza chciałabym napisać na moim blogu o twoim. Dopiero go zaczęłam, ale twoje opowiadania są takie cudowne, że szkoda byłoby chociaż nie wspomnieć o nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wywołałam w Tobie tyle emocji :) Jasne, nie mam nic przeciwko :)

      Usuń
  11. O mój Boże .
    Jedna z najlepszych rzeczy jakie kiedykolwiek czytałam. Tak genialnie napisane, że aż brakuje mi słów. Wieki talent. Naprawdę podziwiam. Po prostu cudo. Całe opowiadanie przeczytałam około czterech razy. Tak samo jak Bitwę Myśli. Żyję tym w każdy możliwy sposób. Czasami nawet mam takie sny.
    Geniusz.
    Nic więcej.
    Liza

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudo :*
    Uwielbiam takie mhroczne klimaty, a miniaturka kojarzy mi się troszeczkę z grą-horror "House"
    Cuuuuudoooo!
    Eh, w tej chwili nawet nie jestem w stanie napisać nic sensownego ;c

    Pozdrawiam,
    ~Cathy

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    tekst boski, tak nawet tutaj Harry ma pecha zjawy się na niego uparły....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. O mój boże. W nocy będę miała koszmary... Zabrakło tylko "Go to sleep"...

    OdpowiedzUsuń