5.08.2014

Miniaturka: "Romeo i Julia"

Bierzemy pod uwagę drugie zakończenie. Akcja dzieje się pomiędzy zamordowaniem Voldemorta a ślubem Harry’ego i Nicole.

Przejęcie drogocennego przewozu było ulubioną dziedziną przestępczą Harry’ego, zaraz po kradzieży aut. Adrenalina buzowała w nim wtedy jak lawa wylatująca z wulkanu. Wtedy czuł, że żyje. Inni uznawali to za zupełne szaleństwo, ale dla niego było to jak uzależnienie. Ekipa śmiała się, że niedługo będą musieli wstrzykiwać mu ją do żył, żeby normalnie funkcjonował. Jeśli okazałoby się, że nie będzie miał za to zapłacone, pewnie zrobiłby to dla czystej przyjemności, gdyby Szefunio nie dbał o jego wypłatę. Skoro pracuje, musi mieć godziwe wynagrodzenie – zawsze to powtarzał, gdy proponowano za mało. Akcje stawały się dla niego codziennością, co czasami irytowało Nicole, kiedy nie miał dla niej czasu. Zleceniodawcy niemal rozrywali go na wszystkie strony, żeby wykonał jakąś brudną robotę, więc od dawna znajdował się na samym szczycie rankingu przestępców, a ekipa najbardziej liczyła się w środowisku przestępczym. Snajper brał go na najważniejsze akcje i płacił naprawdę solidnie. Dotychczasowe zarobki wystarczyłyby mu na życie w luksusie do samej śmierci, ale adrenalina cały czas ciągnęła go do siebie jak nałóg.
Szefunio odebrał kolejny telefon, nawet nie kwapiąc się z wyjściem do pomieszczenia obok. Przyłożył komórkę do ucha, dostrzegając wygłupiającą się ekipę i elitę wraz z Łapą. Słuchał gadania kolejnego klienta.
— Okay, wszystko świetnie, kasa niezła, ale co to za robota? — Chwila ciszy. — Kobra nie zajmuje się morderstwami, tak jak cała ekipa. — Znowu cisza. — Mógłbyś dać nawet dwa miliony. Nie ma takiej opcji — mówił ze znudzeniem.
— Hej, to niezła sumka! — sprzeciwił się żartobliwie Harry, a Nicole zepchnęła go z oparcia, na którym siedział.
— Do reszty skretyniałeś? — zapytała.
— Chcę kupić jacht.
— Po cholerę ci jacht? — parsknął Draco.
— Bo już nie wiem, co kupować — zaśmiał się.
— Wiesz co? Zrób sobie operację. Niech lepiej przeczyszczą ci mózg — odparła Nicole.
Kobra zastanowił się chwilę.
— Wiem! Zafunduję ci operację wydłużenia kości nóg — zripostował, ale zaraz tego pożałował, gdy uderzyła go z taką siłą, że aż stęknął.
— Cały czas się zastanawiam, jakim sposobem z tobą wytrzymuję — mruknęła.
— Bo jesteśmy jak Romeo i Julia… w wersji hard.
Wszyscy ryknęli śmiechem, a Nicole wyszczerzyła się do niego i trzepnęła lekko we włosy.
— Oj tak — podsumowała Gejsza ze śmiechem.
Szefunio rozłączył się, gdy przyszedł Snajper z ochroną. Szef mafii usiadł obok Kobry, więc domyślili się, że chodzi o kolejną akcję, w której miał wziąć udział. Mężczyzna spojrzał jednak na Missy, która opierała głowę o ramię Aarona.
— Chcesz sobie dorobić? — zapytał ją.
Dziewczyna spojrzała pytająco na Szefunia, który dał jej wolny wybór.
— Czemu nie. Jako hakerka?
— O ile mi wiadomo z gadania Kobry, jesteś w tym dobra, więc tak. Nadzorowanie przejęcia przewozu od strony policji i firmy przewożącej towar.
— Okay — zgodziła się, a ten skinął głową i przeniósł spojrzenie na Harry’ego.
— Zabierz ją jutro do Magazynu przed południem. Musimy obgadać akcję. To grubsza sprawa.
Harry pokiwał głową na zgodę.
Dzień później Ostry wraz z Nancy pojawił się w odpowiednim miejscu. Okazało się, że była to jedna z trudniejszych akcji z tego względu, że mogły wystąpić komplikacje w postaci drugiego gangu przestępczego, który również był zainteresowany przewozem drogocennego samochodu wypełnionego diamentami.
W dniu akcji Kobra czuł przyjemne podekscytowanie. Niecierpliwie zerkał w pracy na zegarek, by jak najszybciej się z niej wyrwać. Niemal wybiegł ze studia, by autem pojechać do klubu Szefunia, gdzie wszyscy mieli się zebrać. Pojawił się jako jeden z ostatnich i nie zdziwił się, że ekipa i elita przyszły obserwować całą akcję przez kamerkę. Często tak robili, gdy mieli podgląd i gdy były to sprawy wyższej rangi. Blaise twierdził, że wtedy czuje się lepiej niż jeśli oglądałby w telewizji film sensacyjny. Widząc wzrok Snajpera, od razu uprzedził:
— Nie powiem szefowi, że jak mnie nie wypuści, to mafia rozpie*doli mu łeb.
Żyleta parsknął śmiechem na to stwierdzenie. Snajper jedynie wywrócił oczami, nic nie mówiąc. Czekali na resztę uczestników akcji, rozmawiając na różnorodne tematy. W tym czasie Missy zajęła się sprzętem komputerowym.
— Na takim sprzęcie to ja mogę pracować — oznajmiła, gdy zjawiła się ostatnia osoba. — Obraz jak żywy, dźwięk bez zakłóceń. — Zaczęła szybko klikać w klawiaturę, patrząc w monitor. — Już się włamuję do systemu policji. Mają beznadziejnego informatyka, więc łatwo ominę zabezpieczenia. Roześlę radiowozy w różne końce miasta, żeby za szybko się nie wtrącili, ale alarmy włączę później. Co za kretyn tworzy ten system — mamrotała do siebie. — Zero główkowania, jak to ominąć. Najgłupszy haker z łatwością złamałby ten szyfr. Amatorszczyzna jak stąd do Japonii. Gotowe.
Członkowie mafii patrzyli na nią z zaskoczeniem. Sam Snajper wydawał się być zdumiony jej umiejętnościami, a Harry patrzył na niego z miną: a nie mówiłem?
— Nie chcesz pracować w mafii?
Missy uniosła brwi.
— Przecież macie hakera.
— Kulka w łeb i już nie mamy — stwierdził poważnie Snajper.
Nancy rozszerzyła oczy.
— Nie, nie. Dzięki — rzekła szybko.
Harry wymienił spojrzenie z Dzikim.
— Szefie, my w mafii rozumiemy ten czarny humor, ale ludzie spoza kręgu mogą mieć z tym problem — powiedział szczerze starszy.
— A skąd wiecie, że żartuję?
— Pomyślmy… — zastanowił się Kobra. — Średnio raz na tydzień grozisz nam, że rozkażesz Celnikowi nas wszystkich rozstrzelać, a później zabijesz jego. To trwa już kilka lat, więc… To mówi samo za siebie.
Snajper wzruszył ramionami.
— W tej mafii macie kompletnie spartaczone poczucie humoru — podsumował Szefunio.
Chociaż przyjaciele Harry’ego wiedzieli, że ze strony Snajpera mają zapewnioną nietykalność, chłopak wyczuwał, że nie czują się swobodnie, gdy są otoczeni przez ludzi z dziesiątkami pistoletów za pasem. Gejsza kiedyś wyznała mu nawet, że podziwia go za to, że w tym siedzi i nie obawia się, że swoimi docinkami czasami przekroczy granicę.
Postanowili przejść do akcji. Zainstalowali mikrofony i kamerki.
— Czuję, że będzie niezła jazda — stwierdził przed wyjściem jeden z członków gangu.
Harry niemal zapiał z radości na te słowa.

Ostry na miejsce akcji jechał jako pasażer Dzikiego. Według Snajpera byli jednym z najlepszych duetów w mafii, więc często wysyłał ich razem. Na nich spoczywała największa odpowiedzialność za całą akcję, bo zajmowali się otwarciem klapy, a dodatkowo Kobra miał kierować skradzionym autem. Pozostali byli przygotowani do interwencji, gdyby coś poszło nie tak.
Wjechali na wyznaczony odcinek autostrady.
— Za dwa kilometry dotrzecie do ciężarówki — oznajmiła Missy przez słuchawki.
Dziki jeszcze bardziej przyspieszył. Wreszcie spostrzegli przed sobą odpowiedniego tira. Kobra naciągnął na twarz kominiarkę, szykując się do rozpoczęcia akcji. Dziki prędko podjechał do ciężarówki w taki sposób, że maska bmw niemal stykała się ze zderzakiem większego samochodu. Kobra sprawnie przedostał się na maskę auta, a kierowca podjechał bliżej. W tym momencie Dziki był odpowiedzialny za życie Harry’ego, który mógł spaść na ziemię i połamać się przy gwałtowniejszym manewrze.  Ostry z kolei wykazał się zaufaniem względem niego. Niewiele par przestępczych byłoby w stanie wykonać taką akcję. Ostry założył na kłódkę specjalne urządzenie, które miało ją rozsadzić po kilku sekundach. Gdy tylko miał pewność, że wszystko prawidłowo założył, włączył przycisk aktywujący i wrócił do auta. Kiedy tylko znalazł się bezpiecznie w samochodzie, Dziki trochę się wycofał. Po chwili nastąpił wybuch, a kłódka odpadła.
— Macie towarzystwo — powiadomiła Missy.
Po tym przekazie do Dzikiego i Kobry dołączyła reszta mafijnej grupy, która miała ich ochraniać. Na horyzoncie pojawiły się samochody innego gangu. Ostry za bardzo się tym nie przejął. Ponownie wskoczył na maskę samochodu, a Dziki podjechał do ciężarówki, by młodszy mógł otworzyć klapę. Z łatwością odplątał wszystkie łańcuchy, a wrota zaczęły się otwierać. Później nadeszły problemy. Ktoś z drugiego gangu zaczął do niego strzelać. Zachwiało nim, gdy Dziki lekko poruszył kierownicą, chowając się przed strzałem. Mężczyzna zaklął szpetnie, a Harry prędko wycofał się do samochodu. Drzwi od ciężarówki otworzyły się na całą szerokość, pokazując zawartość. Dostrzegli auto zakryte materiałem. Intensywność strzałów nie pozwoliła im jednak na próbę dostania się do środka. Zauważyli, że ich towarzysze zaczęli używać karabinów maszynowych.
— To jest chyba jakiś żart — rzekł nagle Kobra.
— Co jest? — zapytała Missy, a on wyczuł w jej głosie napięcie.
— Oni mają bazookę.
Chwila ciszy.
— Ku*wa — wyjąkała.
— Niech jeszcze z czołgiem wyje*ią.
Dziki roześmiał się histerycznie. Gwałtownie skręcił w prawo, a po chwili obok nich wybuchł samochód niewinnego kierowcy.
— Kobra? — rzekł Dziki.
— Hę?
— To mieliśmy być my.
— No co ty…
Niespodziewanie w słuchawce rozległy się szumy i warknięcie Nicole:
— Masz natychmiast stamtąd spie*dalać! Puszczaj, gburze!
Jej głos urwał się.
— Sorry, wyrwała mi mikrofon — zakomunikowała Missy.
— Wiem, że to nie czas i miejsce, ale mogę zacząć się śmiać? Kobra, pantoflarzu — usłyszeli w słuchawkach głos Celnika.
— Wal się — odparł mu Harry.
— Pośmieję się później. Teraz muszę kogoś wyje*ać w powietrze — dodał Celnik.
Ponownie rozległy się intensywne strzały. Zwykli uczestnicy ruchu drogowego uciekali w popłochu przed strzelaniną. Co chwilę dochodziło do kolizji i wypadków, lecz dwa gangi jechały dalej, zaraz za uciekającą ciężarówką. Jakiś samochód wroga zdołał przedostać się do auta Dzikiego i zanim zorientowali się w sytuacji, pasażer pojazdu wskoczył im na tylne siedzenie.
— Cholera! — wrzasnęła histerycznie Nancy.
Harry natychmiast zerwał się z fotela i skoczył na tyły, zanim facet zdołał ich zaatakować. Zaczęli okładać się pięściami, gdzie się dało. Mieli ograniczoną ilość miejsca, więc raz po raz Dziki musiał unikać jakiś ciosów, co sprawiło, że auto jechało slalomem. W pewnym momencie wydostali się z siedzeń i wylądowali na tylnej części bmw, omal nie zjeżdżając na drogę. Kobra słyszał w słuchawce piski Missy, inne głosy jego przyjaciół, szczególnie Gejszy i Nicole, oraz słowa ludzi z mafii, ale kompletnie nie zwracał na nich uwagi, skupiając się na przeciwniku. Ktoś do niego strzelił, ale pocisk przeleciał daleko od niego. Już miał zadać przeciwnikowi silny cios, gdy auto gwałtowanie skręciło i stracił równowagę. Niemal poczuł po stopami ulicę, lecz zdołał się przytrzymać. Adrenalina buzowała mu w żyłach, dając tyle sił, ile zwykle nie miał. Niestety, był na straconej pozycji, gdyż nie mógł obronić się przed atakiem wroga.
— Dziki! — wrzasnęła Missy.
Facet szykował się do ciosu, ale rozległ się strzał i zjechał z auta na ulicę, zostawiając plamy krwi.
— Dasz radę?! — Dziki przekrzyczał hałas, rzucając na fotel obok pistolet, który wcześniej wypalił.
— Tak!
Harry szybko podciągnął się i wszedł na tylne siedzenie z mocno bijącym sercem.
— Do domu! — wrzasnęła mu Nicole do słuchawki.
— Następnym razem zamknę cię w sypialni na klucz! — warknął do mikrofonu. — Co ty tu masz? — zapytał Dzikiego, widząc pod siedzeniem dużą paczkę.
— Karabin — odparł. Zapadła chwila ciszy, zakłócanej jedynie przez strzały, wrzaski, ryki samochodów i wiele innych odgłosów. — Ty ch*ju! — wrzasnął, gdy ktoś z wrogiego gangu uderzył w bok ich auta. — Rozk*rw go! — wkurzył się.
Kobra nie czekał, widząc, że sytuacja pogarsza się z każdą chwilą. Chwycił karabin i wycelował w koła samochodu przeciwników. Nacisnął spust, słysząc w słuchawce słabe przekleństwa Missy. Karabin zaczął strzelać w równych odstępach czasu. Dziki śmiał się jak nienormalny. Auto wreszcie zostało trafione w koło. Kierowca stracił panowanie nad kierownicą. Pojazd obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i uderzył w nadjeżdżającą ciężarówkę. Ostry odrzucił karabin na tylne siedzenie i przedostał się do Dzikiego.
— Ale misja.
— No ba.
Gangi toczyły za nimi ostrą walkę. Harry dał znać Dzikiemu, żeby wrócili do pierwotnego planu, więc przedostał się na maskę auta, a Dziki podjechał pod otwarte drzwi ciężarówki. Ostry z łatwością wskoczył do środka, a mężczyzna odjechał. Chłopak natychmiast zajął się przejęciem pojazdu. Zaczął odpinać samochód z przytrzymujących go łańcuchów.
— Policja zaczęła was ścigać — rzekła Missy do słuchawki. — Mieliście zbyt duże opóźnienie, żeby uniknąć ich wizyty.
— Poradzimy sobie z nimi — odpowiedział ktoś.
— Zbliżyli się do ciężarówki — dodała po chwili. — Chrońcie tyły Kobry, bo będzie problem. Kobra, nie wychylaj się, bo rozwalą ci łeb. Pozbądźcie się ich, bo zaraz dostaną się do naczepy.
— Nie damy rady. Mamy dwóch po bokach.
— My też nie.
— Odgrodzili nas.
— Potrzebujemy chwili.
— Dziki?
— Wypie*dalaj, cioto! Won do rowu!
— Dziki chyba też nie jest w stanie.
Harry stwierdził, że mafia nie jest w stanie mu teraz pomóc, więc musiał radzić sobie sam. Rozejrzał się z jakąś bronią. Dostrzegł metalową rurę, więc chwycił ją w dłoń.
— Missy, jak sytuacja?
— Siedzą ci na ogonie i zabierają za dostanie się do środka.
— Jak oberwą metalową rurą, coś to da?
— Próbuj, zanim odstrzelą ci łeb.
— Ale mnie pocieszyłaś.
Wstał i zza samochodu cisnął rurą na zewnątrz. Rozległ się pisk opon i głośny wybuch.
— W sam środek. Gratuluję. Właśnie dostałeś w prezencie drugie życie — stwierdziła Nancy.
— Chyba kolejne — parsknął ktoś z mafii.
Harry wrócił do odczepiania łańcuchów od samochodu, chociaż kierowca co chwilę gwałtownie manewrował, utrudniając mu to.
— Następni się ładują — rzekła Missy. — I policja jest tuż za wami.
— Rury się skończyły — oznajmił Ostry.
Coś głośno strzeliło i uderzyło w dach tira. Kobra zerknął tam, a dziewczyna krzyknęła:
— Uważaj!
Ostrzegła go trochę za późno. Ktoś z wrogiego gangu użył specjalnego sprzętu, by na linie przyczepionej do dachu ciężarówki dostać się do środka. Wpadając do naczepy, kopnął Harry’ego w klatkę piersiową. Chłopak wpadł w jakieś kartony. Zamaskowany facet rzucił się na niego z pięściami. Zaczęli się bić i kopać wśród pudeł.
— Kobra, nie widzę, co się dzieje w środku — powiedziała zaniepokojona Missy, słysząc w słuchawce dziwne odgłosy. — Pewnie lejecie się po mordach, więc nie odpowiesz.
Ostry chwycił za leżący pod ręką karton i zdzielił nim duszącego go faceta. Ten spadł z niego, ciągnąc za sobą szafkę z narzędziami. Harry zakrył się rękoma, chroniąc głowę przed urazami. Zaklął głośno, kopniakiem zrzucając z siebie mebel i wstał, nie widząc swojego przeciwnika. Poczuł uderzenie w głowę, aż zaszumiało mu w uszach. Przewrócił się na ziemię, a przed oczami mu pociemniało.
Doszedł do siebie dopiero po chwili. Otworzył oczy. Przez moment miał zamglony obraz i nic nie słyszał. Dopiero po kilku sekundach dotarł do niego przerażony głos Missy:
— Kobra się nie odzywa. Niech ktoś sprawdzi, co tam się dzieje.
Harry zerknął na swoją rękę. Chciał dać znać, że jest okay, ale okazało się, że gdzieś zapodział się jego mikrofon. Podniósł się, widząc, że jego przeciwnik zdążył odczepić resztę łańcuchów. Mężczyzna poszedł otworzyć zjazd z przyczepy. Harry uświadomił sobie, że słyszy dźwięk kogutów policyjnych, a w następnej chwili kopnął faceta w plecy, a ten wypadł na drogę na nadjeżdżające auto.
— O Merlinie, ktoś wypadł z ciężarówki — rzekła słabo Missy. — Kobra, do ku*wy nędzy, odezwij się.
Harry obszedł samochód.
— Spróbuję się tam dostać — rzekł ktoś z mafii.
Brunet dostrzegł mikrofon leżący na ziemi, więc go podniósł.
— Nie musicie zbierać moich flaków z drogi — powiedział.
— Dzięki ci, Merlinie! Czego się nie odzywałeś?!
— Przywalił mi w łeb. Na moment odleciałem i zgubiłem mikrofon. Trochę się odwdzięczyłem, jak sama widziałaś.
— Bierz to auto i się zwijajcie — rzekła z ulgą.
Harry wsiadł do samochodu, wcześniej zrzucając z niego materiał. Odpalił go kabelkami, a silnik zaryczał donośnie. Włączył jedynkę i wcisnął pedał gazu. Ruszył z piskiem opon. Zjechał po klapie, minął kilka samochodów i zakręcił o sto osiemdziesiąt stopni, by pognać przed siebie.
— Spadajcie. Kobra ma auto — powiadomiła Missy.
Mafia natychmiast ruszyła za Harrym, przyspieszając jak najbardziej mogli. Gang ruszył za nimi, by przejąć skradziony pojazd, a na samym końcu policja. Obie grupy przestępcze nadal do siebie strzelały. Pocisk z bazooki wybuchł niedaleko Ostrego. Policja zostawała w tyle.
— Jest problem — powiedział Kobra do mikrofonu. — I to cholernie duży.
— Jaki?
— Nie mam paliwa. Jadę na resztkach rezerwy.
Cisza.
— Ku*wa — rzekła spokojnie Missy, lecz takim głosem, że domyślił się, że zaraz wpadnie w histerię.
— Dokąd dojedziesz? — zapytał Yom, który dorwał się do mikrofonu.
— Do końca autostrady. Może na obrzeża miasta.
— Cholera, złapią go — usłyszał głos Zeusa, którego raczej nie miał usłyszeć.
— Snajper, nawet twoje mafijne pieniądze nie wystarczą na łapówki za mnie — stwierdził Kobra.
— Niech zostawi auto i wsiądzie do Dzikiego — powiedziała Gejsza do kogoś.
— Cała akcja pójdzie na marne.
— Mam to w dupie. Nie pójdzie do pudła za głupi samochód i kilka diamencików — wtrąciła Nicole ze złością.
Harry minął kolejną ciężarówkę, później samochody osobowe. Za nim mafia nadal pozbywała się gangu, którego aut było coraz mniej. Policja była daleko za nimi. Kolejny tir. Wpadł mu do głowy pomysł.
— Snajper, podstaw ciężarówkę na końcu autostrady — powiedział.
— Po co?
— Wjadę do niej. Nikt nie zauważy, bo chłopaki dość intensywnie odwracają ich uwagę.
Zerknął w lusterko, gdy jakieś auto wyleciało w powietrze.
— Już załatwia — rzekła Missy. — Mam nadzieję, że zdąży.
— Ile zostało do końca autostrady? — zapytał Snajper po chwili.
— Kilka kilometrów.
— Musicie trochę zwolnić. Inaczej nie zdąży dojechać.
— Tak jest, szefie — rzekł któryś z chłopaków.
Kobra ściągnął nogę z gazu. Podobnie zrobili kierowcy mafijnych samochodów, co zaskoczyło ich przeciwników. Jeden z nich niemal uderzył w tył auta Kobry, ale ten zdołał odbić w drugą stronę. Facet wjechał w barierkę.
Snajper opisał Harry’emu wygląd ciężarówki, do której ma wjechać, więc zaczął jej wypatrywać. Z lekkim niepokojem spoglądał na stan paliwa. Policja zdołała ich dogonić.
— Kobra, powinieneś już ją widzieć — powiedziała Missy.
— Widzę — oznajmił chwilę później.
— Okay. Otwierają klapę. Chłopaki, zróbcie rozróbę, żeby nikt go nie widział.
— Robi się.
Intensywność strzałów na nowo zwiększyła się. Ostry podjechał bliżej ciężarówki, która trochę zwolniła. Szybko wjechał do środka po opuszczonej klapie i ledwo zdołał zahamować. Klapa została prędko wsunięta, a drzwi zamknięto. Auto zgasło. Ciężarówka jechała dalej.
— Gotowe — rzekł do mikrofonu.
— Yeah! — ucieszyła się Nancy. — Chłopaki, możecie się zwijać.
Kobra ściągnął kominiarkę, zamknął oczy i oparł głowę o zagłówek. Dopiero zorientował się, że serce bije mu jak szalone, a adrenalina niemal płynie w żyłach.
— Ale rozpie*dol — wyszczerzył się do niego Pegaz, który zamknął tira.
Harry uśmiechnął się lekko. Zdecydowanie była to jedna z najniebezpieczniejszych akcji i na pewno jedna z najlepszych, jakie wykonywał. Na brak adrenaliny nie mógł narzekać przez kilka następnych dni.
Nie orientował się, ile czasu jechał w ciężarówce. Dopiero po opadnięciu emocji odczuł straszliwy ból głowy po uderzeniu, poobijane ciało po bójce i poczuł, że ma rozciętą wargę, na co wcześniej nie zwrócił uwagi. Pojazd zatrzymał się, a kierowca zgasił silnik. Pegaz otworzył drzwi, by obaj mogli wysiąść. Znajdowali się w Magazynie, gdzie czekała już pozostała część mafijnej ekipy z akcji. Niektórzy byli lekko poobijali i brudni, ale wszyscy wyglądali na zadowolonych. Dwójka pracowników Magazynu zajęła się wyciąganiem samochodu z ciężarówki. Chwilę później pojawił się Snajper z  Missy.
— Masz po gębie od Nicole, tak dla wiadomości — rzekła Nancy cicho do Harry’ego.
— Świetnie — mruknął.
Dziewczyna spojrzała na niego krytycznie.
— Może jak zobaczy krew to się zlituje.
— Raczej poprawi — odparł niechętnie, a Dziki zaczął się śmiać.
— Nie wnikam w wasze porachunki w związku — powiedziała z rozbawieniem.
Zakończyli całą akcję. Kobra i Missy wrócili do klubu autem dziewczyny. Weszli na korytarz, na którego końcu stała już Nicole. Ruszyła w ich stronę.
— Widzisz jej minę? — mruknął Ostry do przyjaciółki.
— Nom.
— Nie zlituje się.
Nancy wysłała mu współczujące spojrzenie. W następnej chwili Nicole była tuż przy nich. Hakerka zeszła jej z drogi. Trzask! Kobra nawet się nie bronił. Missy aż zakryła dłonią usta, gdy chłopak oberwał z otwartej dłoni w twarz.
— Ty idioto! Skończony palancie!
Nancy prędko się ewakuowała, ale nawet gdy dotarła na piętro do przyjaciół, nadal słyszała jej wrzaski.
— Przyje*ała mu — zakomunikowała.
Gejsza otworzyła usta, a Żyleta rozszerzył oczy. Dexter wybuchnął śmiechem, podobnie jak Zeus i Blaise.
— Czyli to taka oznaka jej zmartwienia, tak? — zapytała Wdowa.
— Na to wychodzi — zarechotał Alan.
— Nie wiedziałam, że mamy nierówny sufit, bo chyba często uderzasz o niego głową!
Kobra patrzył na rozwścieczoną Nicole, w ogóle się nie odzywając. Policzek dość mocno go piekł po uderzeniu, ale rozumiał reakcję swojej dziewczyny. Wiedział, że jakiekolwiek tłumaczenia w tym momencie pogorszą jego sytuację.
— Pomyśl czasami, co ja mogę czuć! — warknęła. — Jesteś…!
Przerwał jej monolog mocnym pocałunkiem. Zaczęła trzaskać go pięściami po klatce piersiowej i wyrywać się, ale on nie zwrócił na to uwagi, przypierając ją do ściany. Na moment udało jej się uwolnić.
— Zaraz jeszcze kopnę cię w jaja — warknęła.
— To dalej — odpowiedział i pocałował ją ponownie.
Poczuł, że zgięła kolano i cofnęła nogę, by mieć większy rozmach. Przygotował się na nokaut. Zamachnęła się, lecz w ostatniej chwili zmieniła decyzję, zatrzymując kolano tuż przy jego kroczu. Warknęła, gdy wyczuła, że lekko się uśmiechnął, nie przerywając pocałunku. Przysunął się bliżej niej. Była wściekła na samą siebie, że znowu mu uległa, ale nic nie potrafiła na to poradzić. Poczuła na ustach jego krew z rozciętej wargi, co jeszcze bardziej ją nakręciło. Wczepiła palce w jego włosy i przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie. Lekko zawiedziona przyjęła to, że się odsunął.
— Czyli złość już ci przeszła — powiedział z uśmiechem.
— Pieprz się — warknęła.
— Później — mruknął, a ona wysłała mu gniewne spojrzenie.
— Chciałbyś.
— Ano — przyznał. — Ty tym bardziej — uśmiechnął się, a następnie przysunął się bliżej, nie reagując na jej groźny wzrok. — Wiesz, że to uwielbiam. Nie wymagaj ode mnie, że nagle zamienię się w zwykłego kolesia, którego jedyną adrenaliną będzie spóźnienie do pracy i ochrzan od szefa. Wiedziałaś, na co się piszesz.
— Niech cię szlag — burknęła, odepchnęła go od siebie i ruszyła do przyjaciół.
Z westchnięciem poszedł za nią.
— O rany, aż tak?! — przeraziła się Gejsza, gdy zobaczyła rozciętą wargę.
— Co? — odparł Harry.
— Aż tak ci przywaliła? — zdumiał się Szatan.
— Niestety nie — wyburczała Nicole.
— To z akcji — mruknął Kobra, spoglądając na nią z lekką irytacją. Usiadł między przyjaciółmi, ze skrzywieniem poruszał głową, żeby rozruszać kark i stwierdził: — To było zaje*iste.
— Jesteś poje*any — roześmiał się Blaise.
Nicole spojrzała na swojego chłopaka rozdrażniona. Wiedział, że tak łatwo jej nie udobrucha.

Zdawał sobie sprawę z tego, że Nicole tak szybko nie odpuści, ale nie sądził, że będzie aż tak uparta. Twardo była wściekła przez kilka kolejnych dni po akcji. Nic na nią nie działało, jednak on również nie odpuszczał, powtarzając, że nie zmieni całego swojego życia przez jej wielką obrazę za to, że zaryzykował bardziej niż zwykle.
— Rozumiem — rzekła Gejsza, gdy podenerwowany o wszystkim jej opowiedział. — A co na nią zwykle działało? — Harry uniósł znacząco brew. — Rozumiem — zaśmiała się. — Tym razem nic?
— Dała mi znowu w ryj, gdy próbowałem.
Gejsza wybuchnęła śmiechem.
— Więc bądź uparty tak jak ona — stwierdziła z rozbawieniem.
— Oczekiwałem innej rady, ale skoro tak mówisz… Nie można wam dogodzić — podsumował.
— Komuś innemu pewnie poradziłabym coś innego, ale wy jesteście kosmicznymi przypadkami — odpowiedziała ze śmiechem.
Gdy po powrocie do domu Kobra zobaczył naburmuszoną Nicole, postanowił skorzystać z rady Gejszy.
Nadszedł wieczór. Harry nie zamienił ze swoją dziewczyną żadnego słowa. Kręciła się po sypialni, wracając z kąpieli. Podszedł do niej od tyłu i objął lekko.
— Jeśli sądzisz, że tym mnie udobruchasz, to grubo się mylisz — warknęła.
— Nie?
— Nie — syknęła, uderzając go łokciem w żebro.
Skrzywił się, ale jej nie puścił. Wzmocnił uścisk, aż uniósł ją do góry. Zaczęła machać nogami i rękami, próbując go znokautować, kiedy ruszył w stronę łóżka.
— Spróbuję — oznajmił, rzucając ją na posłanie.
Warknęła, lekko zrywając się z łóżka, ale natychmiast jej to uniemożliwił, chwytając ją za nadgarstki i przyszpilając do kołdry.
— Ty świnio — żachnęła się. — Nadęty dupek z problemami psychicznymi.
— A jednak nadal ze mną jesteś — odpowiedział, zaklęciem przywiązując jej ręce do barierki nad głową.
— Pier*ol się — syknęła rozwścieczona, gdy dostrzegła, co zrobił. — Nie zrobisz tego — dodała, kiedy zaklęciem ściągnął z niej szlafrok.
— Jesteś pewna?
— Zabiję cię.
— Po wszystkim będzie ci szkoda i nie będziesz miała siły — szepnął jej do ucha i pocałował w szyję.
Warknęła, próbując go kopnąć, ale to nic nie dało.
— Sadysta — syknęła, gdy odpiął jej stanik.
— Którego kochasz — odpowiedział, patrząc jej w oczy i jednocześnie ściągając z niej resztę bielizny.
— I nienawidzę jednocześnie — dodała, ale później już nie była w stanie powiedzieć nic racjonalnego.

Poranek okazał się ciężki, choć przyjemny. Nicole leżała na piersi Kobry kompletnie wyczerpana i chociaż sam był zmęczony, to uśmiechał się z zadowoleniem.
— Przez ciebie nie będę mogła siedzieć — mruknęła.
— Tak się kończy twój upór.
— Chyba muszę częściej to robić — wymamrotała, na co znowu się uśmiechnął.
— Wystarczy poprosić — odparł, całując ją w głowę. Po chwili podniósł się ze skrzywieniem. Plecy dość mocno go piekły, więc spojrzał w lustro. — Rany, przez kolejny tydzień nie mogę ściągnąć koszulki. Podrapałaś mnie gorzej niż wściekły kot.
— Jeśli chcesz pokazać, jak nam dobrze nocami, to ściągaj — zachichotała, a on pokręcił głową z rozbawieniem.
Po wyjściu spod prysznica usłyszał, że ktoś dzwoni do drzwi. Klepnął Nicole w odkryty tyłek, powiadamiając, że wpadły ekipa i elita.
— Zaraz przyjdę — mruknęła, a on poszedł otworzyć.
Tak jak się spodziewał, za drzwiami stali ich przyjaciele. Weszli do domu i rozsiedli się w salonie.
— Gdzie Nicole? — zagadnęła Milka.
Ledwo zipie po ciężkiej nocy. Uśmiechnął się lekko.
— Odpoczywa. Zaraz przyjdzie.
Zerknął na Gejszę, która uśmiechnęła się porozumiewawczo. Nicole pojawiła się po kilku minutach. Z lekką zgrozą spojrzała na krzesło, a później na rozbawionego Harry’ego.
— Zrobię coś do picia — stwierdziła i zniknęła za drzwiami, a Kobra poszedł za nią. — Niech to szlag — jęknęła. — Nawet ciężko mi chodzić. — Ostry zaśmiał się. Nie usłyszeli, że w kuchni pojawili się Gejsza i Żyleta. — Ty dupku — stęknęła Nicole, odskakując od blatu, o który chciała się oprzeć tyłkiem — nie mogę się nawet oprzeć, a o siedzeniu już nie wspomnę.
— O tym, że moje plecy wyglądają jakby przejechała po nich kosiarka, to nie pamiętasz — odpowiedział, ale nie wyglądał na zdenerwowanego.
— To po cholerę się do mnie dobierałeś? — stęknęła.
— Teraz to moja wina. A jak chciałem odpocząć to było: chyba żartujesz. Rusz dupę i chodź się pieprzyć — naśladował jej głos.
— Wal się — mruknęła.
Żyleta nie wytrzymał i ryknął śmiechem. Nicole spojrzała w jego stronę z rozszerzonymi oczami, a Harry wypuścił ze świstem powietrze.
— Czyli się pogodziliście — zachichotała Gejsza, mrugając do Kobry.
— Nie miałam wyjścia — oznajmiła Nicole, nalewając do kubków napój.
Wrócili do salonu wśród rechotów Żylety. Była Ślizgonka spojrzała rozpaczliwie na krzesło. Ostry, nawet nie próbując oprzeć się o oparcie, poklepał się lekko po kolanach, więc postanowiła skorzystać z propozycji z nadzieją, że będzie jej wygodniej. Gejsza podrzuciła Harry’emu miękką poduszkę, żeby inni tego nie widzieli. Położył ją na kolanach, a Nicole na niej usiadła, dziękując bezgłośnie blondynce. Oparła głowę o ramię Kobry, a ten lekko ją objął wśród głośnych rozmów.
— I tak cię kocham, dupku — szepnęła Nicole, a on uśmiechnął się delikatnie, całując ją w głowę i mówiąc dyskretnie:
— Też cię kocham, zołzo.
Gejsza patrzyła na nich z uśmiechem. Chociaż byli ze sobą już kilka lat, nadal uwielbiała na nich patrzeć. Byli najdziwniejszą parą jaką znała, ale wiedziała, że ich miłość nigdy nie zmaleje.

___________________________________

Zbetowane przez Annę. Dziękuję ;*
Miniaturka leżała kilka miesięcy rozpoczęta, lecz nie zakończona. Dopiero jakiś czas temu ponownie mnie natchnęło i ją dokończyłam. Piszę już kolejną. Właściwie zaczęłam jedną, przerzuciłam się na drugą, bo na tamtą nie miałam weny i znowu wróciłam do pierwszej, bo sytuacja się odwróciła. Ogólnie mam kilka (chyba już z 8) pomysłów na inne miniaturki. Jak mnie natchnie to będę pisać, o ile nie wpadnie mi do głowy pomysł na kolejne opowiadanie.
Jak widać w ogłoszeniach, poprawiam całe DO i DC. Po moich poprawkach swoje wprowadza Anna, za co bardzo jej dziękuję po raz kolejny :) Za jakiś czas DO i DC powinny wyglądać i brzmieć lepiej niż w wersji pierwotnej. Są to zmiany głównie w zakresie przecinków, logiki itp., ale poprawiam także myślniki (co mnie podkusiło?!) i wstawiam akapity.
Do kolejnej miniaturki ;*
PS. Wiecie jak fajnie wrócić do tej opowieści po tak długim czasie?! :D Aż mnie kusi napisanie trzeciego tomu, ale to by była głupota xD Miniaturki wystarczą.

16 komentarzy:

  1. Literówka: "— Zaraz przyjdę — mruknęła, a on poszedł tworzyć".

    *Patrzy na tytuł i piszczy*
    Na początku myślałam, że Harry i Nicole w końcu zginą, nawet w miniaturce, sądząc po historii Romea i Julii - a tu takie rozczarowanie. No cóż, wiesz, jakiego mam hopla na punkcie śmierci Pottera, więc wszędzie od razu mam co do tego skojarzenia :D
    Co do treści - jeeej, w końcu mam w sobie te emocje!
    Nie będę Ci grozić, żebyś zaczęła pisać trzeci tom, chociaż fajnie by było :D *szczególnie z tym oryginalnym zakończeniem... Niezrównoważona, zamknij się!*
    Widzisz, jak mi odbija po miniaturce? xD Wciąż mam na twarzy wyszczerz, próbuję szybko pisać w miarę przyzwoity komentarz, bo burza na dworze, ale jak widać nic mi nie wychodzi, więc kończę, zanim się skompromituję. Pozostaje życzyć dużo weny na zrealizowanie jakiegoś pomysłu, najlepiej wszystkich albo i jeszcze więcej! :D
    Jeeej, ale tęskniłam za napisaniem komentarza pod Twoim tekstem ;c Ale opłacało się czekać, bo mi się podobało!

    Z nieidentyfikowanymi iskierkami w oczach oraz mocnych pozdrowieniach,
    Niezrównoważona

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby nie Twitter to bym pewnie zauważyła miniaturkę pod koniec sierpnia, jakbym po raz enty zaczynała czytać DO/DC :D. A tak, dzięki temu, że Cię obserwuje jestem na bieżąco :D. Miniaturka mega. Potty uzależniony od adrenaliny i groźna Nicole, to jest coś co tygryski lubią najbardziej :D.
    Geezzzzz zawsze uwielbiałam jak opisywałaś akcje, ale ta to już jest normalnie perfect, amazing, extra itp itd. :D (odpowiednie wybrać) xD Brakowało mi elity i ekipy, w sumie zawsze jak już za nimi tęsknie to się biorę ponownie za czytanie tego opowiadania. Normalnie Diament, Perełka itp. :)
    Niesamowita kreacja postaci, niesamowity humor, niesamowite akcje, niesamowite umiejscowienie w czasie, niesamowite, niesamowite, niesamowite...
    A końcówka mnie rozwaliła xD :D Kocham Gejsze i Żyletę <3 zaraz po Kobrze i Nicole :D
    To skreślone zdanie na końcu bardzo mi się podoba xD jeśli będziesz kiedyś chciała to zrealizować będę wyczekiwać z niecierpliwością :p.
    Na miniaturki oczywiście też wyczekuję!
    Pozdrawiam i weny, weny, weny, weny, weny! (8 to stanowczo za mało! :D )
    Caathy.x1

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;) Pisze pod ostatnim dodanym postem, bo jest wieksze prawdopodobieńswtwo, ze przeczytasz moj komentarz i odpowiesz.
    Przeczytałam 10 pierwszych rozdzialow i niestety sie rozczarowałam. Dlaczego? Otóż od pierwszego rozdziału dostrzegałam podobieństwo Twojego bloga z fanfiction "Harry Potter i czarna prawda". Z początku sądziłam, ze tylko mi się wydaje, ale na każdym kroku przekonuje sie, ze jest to niemozliwe... Powtarzają się sytuacje, zachowania bohaterów czy nawet wymowa niektórych dialogów! Nie wiem co mam o tym sądzić, ponieważ bardzo lubię Twoje blogi, a tutaj niestety rozczarowanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, zdaję sobie z tego sprawę i nie raz gryzłam się w tyłek, że tak to rozegrałam na początku. Za bardzo się tym zainspirowałam i czasami nieświadomie pisałam podobne wątki. Jednak całość jest całkiem odmienna od tego bloga, a dalsze rozdziały to coś zupełnie innego, więc mam nadzieję, że przeczytasz dalej i nie będziesz już tak rozczarowana.

      Usuń
  4. Ooo! Nowa miniaturka ^^ Dobrze, że nadal wchodzę na Twoje blogi co sobotę :D
    Powiem Ci, że w DO najlepsze jest to, że można wymyślać tysiące scenariuszy z setkami postaci. Kocham to w tym opowiadaniu.
    Miniaturka oczywiście suuuper ^^ Tekst przyjemny, przejrzysty, z ukochanymi postaciami. Czego chcieć więcej?
    Pozdrawiam
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
  5. Huehuehue można się było tego spodziewać xD Miło znów coś twojego przeczytać po tak długim czasie :D Kobra, ach kobra *.* Uwielbiam ten blog ^_^ To mój ulubiony spośród twoich, ale ty już to wiesz xD Akcja przedstawiona zajebiście, a komentarze Dzikiego i Celnika zajebiste! :D Kobra jak zwykle z czymś wyskoczy i śmiech na sali xD Czyli miniaturka cud, miód i orzeszki ;)
    PS. TAK! Pisz trzecią część, pisz! JA JESTEM JAK NAJBARDZIEJ ZA! :D
    PS2.Beta spisuje się niesamowicie, nie znalazłam ani jednego błędu, a przecież wiesz jak ja je wynajduje xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Skruszona Priori błaga Wielką,Cudowną,Wspaniałą,Niezastąpioną,Utalentowaną,Zajebistą,Najlepszą(etc.)
    Kochaną Bully
    O przebaczenie jakże złego czynu,jakim było nieskomentowanie tego wcześniej oraz nieskomentowanie epilogu IM.
    Przepraszam,jestem na siebie bardzo zła :-/
    :-P

    Miniaturka...ach Miniaturka! Szukałam właśnie czegoś lekkiego i zabawnego po kolejnym przeczytaniu Trylogii Smutku (jak ktoś nie czytał,gorąco polecam) i postanowiłam wrócić do tych co zabawniejszych rozdziałów w niezastąpionym DO...a tu wchodzę i widzę co? Miniaturke! Boską,Cudowną,Prześmieszną Miniaturke z moimi ulubionymi kreacjami bohaterów,doprowadzającą mnie do łez śmiechu ;-)
    A jak jeszcze zobaczyłam dopisek,że będzie więcej...zawał,jak to kiedyś skomentował Kobra swój pokój (tak,pamiętam :-P)

    Jestem przeszczęśliwa i nie wiem czy uda mi się zasnąć po takich rewelacjach :-D
    Chciałam zacytować najlepsze fragmenty ale...musiałabym zacytować całą Miniaturkę ;-)

    Tak więc radosna (ale śpiąca) Priori żegna się w tym momencie Kobrą,Nicole,Gejszą,Żyletą,Missy,Snajperem,Szefuniem,Milką,Zeusem,Dzikim,Celnikiem,Dexterem,Yomem,Szatanem,Łapą,Lunatykiem,Blaisem,Viki,Pansy,Alanem,Jerym,Pegazem,Naomi i całą resztą tej nienormalnej hałastry...a przede wszystkim z Tobą Bully :-)

    Dobranoc, weny życzę,bardzo duuuużo weny <3

    Uśmiechnięta jak wariatka: Priori

    Ps Za wszelkie błędy przepraszam,ale pisanie z telefonu nie jest łatwe ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja mogłam przegapić nową miniaturkę?! O.o
    Boska. Naprawdę fajnie wrócić do tych postaci w nowej sytuacji, a nie czytającpo raz setny historii od początku (ddosłownie - SETNY)
    "Oni mają bazookę" xD

    Super historia i ciekawy sposób na udobruchanie Nikity (a już na pewno efekty xD)
    Ale nic, absolutnie nic nje przebije wyznania miłości na końcu. Jestem ostatnio w fatalnie romantycznym nastroju i ta scenka mnie urzekła ♥

    Nie mogę doczekać się już kolejnych miniaturek ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem za 3cim tomem!xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha... A ja bym przeczytała 3 tom. ;D Miże o tym jak radzą sobie z dzieckiem? ^.^ Pozdrawiam i gratuluje wspaniałej miniaturki, aż zachciało mi się już nie wiem który raz przeczytać opowiadanie znów. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Super miniaturka i nie mogę się doczekać kolejnej 😄 fajnie by było gdybyś napisała trzeci tom ☺

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna miniaturka :) Będą kolejne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą, chociaż nie wiem kiedy. Na razie mam napisane dwie miniaturki, ale nie jestem do nich przekonana, więc ich nie wstawię. Wczoraj zaczęłam trzecią, a tę już na pewno wstawię, jak skończę.

      Usuń
  12. Witam,
    to było boskie, akcja bardzo niebezpieczna, ale dostarczyła sporo adrenaliny i przede wszystkim się powiodła, Nicole bardzo się zamartwia o Harrego, choć w bardzo dziwny sposób to okazuje....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń