Nadeszły kolejne wakacje, ucieczki z domu, wyścigi i
imprezy. Żeby nie myśleć o problemach, Kobra brał w tym czynny udział. Na
jednej z takich imprez poznał rudowłosą dziewczynę o przezwisku Pussy, z którą
znalazł wspólny język.
Szefunio przeżył traumę, kiedy Missy zadzwoniła do niego z
informacją, że Harry miał wypadek i wjechał w mur. Na szczęście wyszedł z tego
cało, a zniszczeniu uległ jedynie samochód.
— Kobra, gdybyś nie przynosił tyle zysków na wyścigach, sam
musiałbyś zarabiać na te wszystkie skasowane auta — westchnął Szefunio, a brunet
uśmiechnął się niewinnie.
— Nie moja wina, że inni nie potrafią jeździć.
— Nie chcę nic mówić, ale ten koleś pojechał tak celowo —
odparł nagle Yom.
Kobra spojrzał na niego, a później na Szefunia.
— Wychodzi na to, że Snajper nadal o tobie pamięta —
mruknął jedynie.
Następnego dnia wybrali się na giełdę samochodów, żeby
Harry wybrał sobie nowe auto. Wszyscy wiedzieli, że na to zasłużył, bo na
wyścigach przyniósł ogromne zyski w ciągu kilku dni, wygrywając zarówno
pieniądze, jak i pojazdy. Stanął jak zaklęty, kiedy dostrzegł nissana skyline
r34 w kolorze ciemnej szarości. Oczy błyszczały mu jak diamenty. Widząc jego
minę, Szefunio dopytał właściciela o wszystkie szczegóły, w trakcie gdy chłopak
usadził się za kierownicą. Zrobił sobie jazdę próbną.
— Lecimy dalej — rzekł Szefunio.
— Mowy nie ma — odparł.
— Może znajdziesz inny.
— W życiu. Zakochałem się.
Szefunio zaśmiał się.
— Możesz zakochać się w innym.
— Niemożliwe.
— Kobra…
Objął rozpaczliwie kierownicę.
— Albo ja i on, albo możecie spadać beze mnie.
Zrobił maślane oczy. Szefunio westchnął z rozbawieniem
wśród śmiechu ekipy.
— Dobra, bierzemy.
Harry wyszczerzył zęby.
Na wyścigu zwrócił uwagę na ładną szatynkę o uwodzicielskim
spojrzeniu. Nie zwracając uwagi na to, że pojedynki samochodowe jeszcze trwają,
wsiedli do jego nissana i pojechali na wycieczkę. Nie spojrzeli, ile mają
paliwa i na pustej trasie okazało się, że płyn się kończy. Szatynka zaśmiała
się, gdy Kobra stwierdził, że jednak trzeba było się zatrzymać na stacji kilka
kilometrów wcześniej, gdy auto stanęło na poboczu. Wokół było pusto i ciemno, a
oni siedzieli we dwójkę w samochodzie, zerkając na siebie. Harry stwierdził, że
zadzwoni po Żyletę, żeby im pomógł, ale dziewczyna zabrała mu telefon z ręki i
odłożyła na półkę z uśmiechem. W szybkim tempie usiadła mu okrakiem na
kolanach, odsuwając fotel w tył. Jej włosy połaskotały go po twarzy, gdy
pochyliła się nad nim i pocałowała w usta. Prędko przeszli na tyły nissana,
gdzie było wygodniej. Pozbył się jej bluzki, a ona odpięła guziki jego koszuli,
gdy ktoś zapukał do okna. Dziewczyna pisnęła cicho z zaskoczenia, a chwilę
późnij uchyliła okno, widząc parę obcokrajowców. Widząc zaistniałą sytuację,
oznajmili z uśmiechami, że chcieli im pomóc z samochodem, ale już nie będą
przeszkadzać i odeszli. Szatynka zamknęła okno i spojrzała na równie
zdezorientowanego chłopaka. Później zaśmiała się rozbawiona i, całując go w
usta, odpięła zamek jego spodni.
Szatynka pojawiła się w klubie następnego wieczora. Szybko
odnaleźli się w tłumie, jakby na siebie czekali. Dziewczyna usiadła wraz z nim
przy stoliku ekipy i Pussy. Wszyscy podłapali nowo wymyśloną przez rudowłosą
ksywkę dla Harry’ego: Ostry – z powodu szalonej jazdy samochodem. Nie
sprzeciwił się. Chwilę później Kobra zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Szatynka zniknęła razem z nim.
Kontakt między Ostrym a szatynką szybko się urwał, gdyż
dziewczyna musiała wyjechać po kilku bliższych spotkaniach. Było miło, ale nic
nie mógł na to poradzić. Uroki wakacyjnych wyjazdów.
Siedział z ekipą na ich ulubionym placu, rezygnując z
imprezy, lecz robiąc hałas. Mieszkańcy z hukiem zamykali wszystkie okna. Kobra
śmiał się z czegoś, idąc gdzieś tyłem.
— …Jasne. A na czole wyrosną mi czułki…
ŁUP!
— Au! Ku*wa mać! — Ekipa wybuchnęła śmiechem, gdy uderzył
głową w słup. Trzymał się za tył czaszki, klnąc głośno. — Aż mnie zamroczyło —
stęknął. — O ku*wa — zdumiał się nagle, gdy na ziemi dostrzegł swoje okulary.
— Co? — zarechotał Szatan.
— Tak jeb*ąłem w słup, że odzyskałem wzrok — zaśmiał się.
— Jak to? — zdziwiła się Missy.
— Widzę wyraźnie bez okularów.
— Jakim sposobem? — nie dowierzał Szakal.
— Mnie się pytasz?
— Jaja sobie robisz.
Wywrócił oczami z irytacją. Żeby uwierzyli, musieli
sprawdzić. Pokazywali mu małe literki, które miał odczytywać, co robił bez
problemów.
— Super! — ucieszyła się Gejsza.
Missy i Żyleta wyjechali na poważniejszą akcję oddaloną o
kilkadziesiąt kilometrów od Londynu, dlatego też mieli zostać tam na trzy dni.
Pozostali nie odmówili sobie imprezy. Szaleli na całego, pijąc, paląc i
tańcząc. Kobra dostrzegł przy barze samotną szatynkę, która piła na umór
drinki. Twarz wydawała mu się znajoma, ale jako nietrzeźwy nie zwrócił na to
uwagi. Podszedł do lady obok niej i zamówił u Monici wódkę, której zabrakło
ekipie. Dziewczyna spojrzała na niego i zamrugała kilkakrotnie.
— Sukces czy kłopoty? — zapytał, widząc, że szatynka zamawia
kolejnego drinka.
— Skąd wiesz, że nie przyszłam się zabawić? — odparła.
— Siedzisz sama przy barze, pijesz drinka jednego za drugim
i nawet nie spojrzałaś na tłum, gdzie byś się bawiła, gdybyś chciała.
Obserwowała go chwilę i mruknęła:
— Kłopoty.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
— Duże czy małe bagno?
— Ogromne.
— Wychodzi się i z takiego. Coś o tym wiem.
Westchnęła.
— Jakoś sobie tego nie wyobrażam.
Ostry uśmiechnął się lekko.
— Też tak myślałem.
Odprowadziła go wzrokiem, gdy z butelką wracał do stolika.
— Kto to jest? — zwróciła się do Monici.
— Kobra — odpowiedziała. — Niezły czubek, w pozytywnym sensie.
Kiedy pół godziny później chłopak niemalże zatoczył się do
baru w dobrym humorze, szatynka nadal tu siedziała. Zamówił sobie setkę wódki,
śmiejąc się do Onika, że Yom tak się nachlał, że robi striptiz. Szatynka
parsknęła śmiechem na te słowa, a Ostry spojrzał na nią z błyszczącymi oczami.
— Komiczny widok. Możesz się nieźle pośmiać.
— Chyba skorzystam z propozycji.
Kobra wypił zamówiony napój.
— To chodź.
Zaprowadził ją do stolika, gdzie Yom odprawiał istny cyrk
na stole i kanapie. Gejsza próbowała go ogarnąć, ale w odpowiedzi wrzasnął
tylko:
— Jestem artystą! Ludzie nie doceniają suki… szuki… sztuki!
W końcu runął na ziemię, zbijając szklany stolik, co
spotkało się z ochrzanem Szefunia. Kobra spojrzał na śmiejącą się szatynkę.
— Przyda się trochę rozrywki. Siadaj z nami — rzekł do
niej.
— Mogę?
— Inaczej bym nie proponował. Jak cię zwą?
— Jak? Yyy…
— Może Milka? — zaproponował.
Zmarszczyła brwi, a po chwili uśmiechnęła się lekko.
— Tak, Milka — zgodziła się.
Choć jego twarz wydawała jej się znajoma, nie mogła
dopasować jej do nazwiska. A wszystko było winą nadmiaru alkoholu. Gejsza
przyjęła ją z ulgą słowami, że przyda się jeszcze jedna dziewczyna, bo ona już
nie mogła wytrzymać z tyloma facetami.
— Odnoszę głupie wrażenie, że cię znam — wyznała podpita Milka,
patrząc na Kobrę ze śmiechem.
— No patrz, mam to samo — odparł rozbawiony.
Znali się czy nie znali, ale dobrze się bawili i to nie
miało znaczenia. Przynajmniej do czasu, gdy nie byli trzeźwi.
Harry obudził się z kapciem w ustach i bólem głowy. Leżał w klubie
na kanapie – tam, gdzie zasnął. Milka leżała obok, przytulona do poduszki i
zakryta włosami. Szakal, Yom, Szatan, Gejsza i Szefunio spojrzeli na niego, gdy
podniósł się z niemrawą miną.
— Nieźle poszalałeś — zaśmiał się cicho Wujek.
— Nic mi nie mów — szepnął i spojrzał na szatynkę, która
zaczęła się przeciągać.
Ostry wstał i poszedł po butelkę wody do baru. Wziął łyka,
gdy Milka odwróciła się. Ich spojrzenia spotykały się. Oczy obojga rozszerzyły
się. Kobra wypluł napój z ust. On był przerażony, ona zaskoczona. Reszta
patrzyła to na nią, to na niego.
— Potter?! — pisnęła Milka z szokiem.
Ekipa rozszerzyła oczy. Teraz zrozumieli panikę Harry’ego.
Został rozpoznany. Chodzili razem do Hogwartu na jeden rok. Po pijaku się nie
rozpoznali, ale na trzeźwo już tak.
— O matko — wydusiła. Kobra spojrzał na Szefunia, który intensywnie
myślał. — Chyba mam zwidy — jęknęła dziewczyna. — Ty nie możesz tu być.
— Racja, nie mogę. Masz zwidy na kacu — odparł chłopak z
nadzieją, że Milka pozostanie w tym przekonaniu.
— Aa! Nieprawda! — przeraziła się. — Jesteś zbyt realny! O
matko… Co ja tu robię… Co ty tu robisz…
Zerwała się do pionu. Ostry przełknął ślinę. Nie mógł
pozwolić, żeby dziewczyna wszystko wygadała, ale nie wiedział, co może zrobić.
— Czekaj — próbowała ją zatrzymać Gejsza, ale ona była tak
zaskoczona, że nie zareagowała.
Harry i Szefunio patrzyli na siebie. Starszy nagle kiwnął
głową, podejmując decyzję.
— Poczekaj — rzekł stanowczo do Milki.
— Po co? — jęknęła.
— I tak nie masz dokąd iść — rzekł Kobra.
— Co ty możesz o tym wiedzieć?
— Dużo, bo sama mi wczoraj powiedziałaś, że zwiałaś z domu.
Drgnęła.
— Bredziłam po pijaku — skłamała.
— Jasne. A do klubu przychodzisz tylko po to, żeby sobie
posiedzieć całe noce — odpowiedział ciszej.
Spojrzała na niego w milczeniu i nagle ją olśniło.
— A ty mówiłeś, że też często to robisz i nie wracasz nawet
na kilka dni.
Rozszerzyła oczy, gdy Harry zerknął na niepewną Gejszę.
— Nie pij więcej, Kobra, bo za dużo gadasz po pijaku —
stwierdziła cicho.
— To chyba jakiś żart — jęknęła Milka. — Przecież ty żyjesz
w kochającej rodzinie bez żadnych problemów. — Ostry uśmiechnął się ironicznie.
Kolejna osoba, która opierała się na plotkach? — O matko — szepnęła, gdy
zobaczyła jego minę. — To nieprawda?
— Nieprawda — mruknął Szakal.
— Nie masz dokąd iść — wtrącił Szefunio.
— I co z tego? Poradzę sobie.
— Bez domu, pieniędzy, ubrań i warunków do życia?
Milczała. Każdy wstępujący do ekipy usłyszał to zdanie:
— Chcesz zmienić swoje życie?
Milka była jeszcze bardziej zszokowana, kiedy do Londynu
wróciła Missy z Żyletą. Dziewczyny znały się z Hogwartu, kilka razy wymieniły
się słowem. Żyletę znała jeszcze lepiej, gdyż byli w tym samym domu. Jeśli do
nich miała jakieś zaufanie, to do Kobry nie miała go w ogóle. Podchodziła do
niego z dystansem i ostrożnością. Harry zachowywał się względem niej całkowicie
normalnie, choć rzadko rozmawiali. Widziała, jak wykonuje akcje, ściga się,
imprezuje i ma wszystko gdzieś, co ją niezmiernie zdumiało. Nie znała go z tej
strony. Czasami nie rozumiała, o czym ekipa rozmawia. Była najbardziej
zdezorientowana, kiedy usłyszała kłótnię chłopaka z Gejszą, która wrzeszczała,
że go tam nie puści, na co odpowiadał, że musi. Zostawił zapłakaną dziewczynę
samą. Nie zjawił się w klubie przez kolejne dwa dni, a blondynka chodziła
przygnębiona.
Jeździła wraz z Żyletą po Londynie, bo uczyła się kierować
samochodem, gdy odezwał się telefon szatyna. Spojrzał na ekran i odetchnął z
wyraźną ulgą.
— Wreszcie, Kobra. Już myśleliśmy, że jesteś pod ziemią.
— Daj spokój — odparł słabo Harry. — Chyba chciał mnie
uziemić na tydzień.
— Zapie*dolę go — burknął Żyleta.
Milka stwierdziła, że to musi być poważna sprawa, skoro
chłopak tak się odzywa.
— Jesteś gdzieś w pobliżu? Nie wytrzymam tu — powiedział
słabiej Ostry.
Żyleta ze złością zacisnął dłoń na spodniach.
— Daj nam pięć minut — odparł jednak do chłopaka ze
spokojem.
— Nam?
— Milka kieruje.
— Ach… To może…
Chwila ciszy.
— Kobra? — zaniepokoił się. — Ku*wa — szepnął do siebie. —
Szybciej — rzekł do Milki. — Na Privet Drive.
— To przyjedź z nią — rzekł cicho Harry do słuchawki.
— Jak wyjdziesz? Przecież cię pilnują.
— Nie widzą tyłów domu. Wyjdę oknem.
— Z pierwszego piętra w tym stanie? Kobra, słyszę, że jest
z tobą kiepsko — zdenerwował się.
— Najwyżej zje*ię się na ziemię.
— Jesteś poje*any.
— Odkrywcze, naprawdę — powiedział z lekkim rozbawieniem, a
Żyleta uśmiechnął się blado. — Kończę, bo ten sku*wiel usłyszy. Jak będziecie, daj
cynk.
— Dobra.
Rozłączył się.
— Coś poważnego? — spytała niepewnie Milka.
Żyleta milczał przez chwilę.
— Skoro mówi, że nie wytrzyma, to zawsze jest poważne —
odparł pod nosem.
— A… gdzie on jest?
— Mówiłem adres…
— Tak, ale… u kogoś? Na akcji?
— W domu — odpowiedział stłumionym głosem.
— W domu? — wykrztusiła.
— Milka, nie zauważyłaś, że wszyscy z ekipy mieli trudne
dzieciństwo? — spytał cicho.
— Tak, ale on…
— On nie jest wyjątkiem i nadal w tym siedzi.
— W czym?
— Jesteśmy na miejscu. Zatrzymaj się. — Nie odpowiedział na
jej pytanie.
— Gdzie mieszka?
— Tutaj — wskazał dom stojący za rogiem, puszczając
strzałkę do Kobry. — Tam — skierował palec w miejsce naprzeciwko drzwi — pod
niewidką siedzi ktoś, kto go pilnuje i myśli, że on o tym nie wie. Stamtąd —
pokazał na jedno z okien na piętrze — musi się wydostać, żeby nie zauważyli, że
ucieka z domu.
— Z piętra?
— Nie ma innego wyjścia. Inaczej musiałby siedzieć w domu
i… — zamilkł.
— I?
— Na razie nieważne — mruknął i zauważył ruch w pokoju
Harry’ego.
Okno otworzyło się, a chłopak wszedł na parapet i przedostał
się na drugą stronę.
— Jak on chce wyjść?
— W tamtym roku przyczepiliśmy tam linę, żeby mógł szybciej
się wydostać i rzuciliśmy Zaklęcie Niewidzialności. Musi tylko ją znaleźć.
Po chwili zauważyli, że chłopak zjeżdża w dół. Tylne drzwi
otworzyły się.
— Okay? — spytał na wstępie Żyleta.
— Jak zwykle — mruknął Harry.
Milka ruszyła bez słowa.
— Gdzie? — zapytała cicho.
— Klub — odparł Żyleta.
Zagadywał Ostrego, słysząc jego coraz słabszy głos. Zmuszał
go do odpowiedzi. Milka siedziała za kierownicą zestresowana. Miała wrażenie,
że w ich zachowaniu jest coś ważnego. Nagła cisza.
— Kobra? — Nic. — Kobra? — Znowu nic. — Ku*wa! — przeraził
się Żyleta, gdy spojrzał za siebie i zobaczył, że chłopak jest nieprzytomny.
Prędko przeszedł na tyły, widząc wystraszoną Milkę, której
nakazał jechać jeszcze szybciej. Zaczął klepać bruneta po policzkach, żeby go
rozbudzić, jednocześnie dzwoniąc do Szefunia.
— Szefunio, mamy Kobrę.
— Nareszcie.
— Nie ma się z czego cieszyć. Jest nieprzytomny. W ogóle na
nic nie reaguje. — W jego głosie pojawiło się przerażenie. — Jest blady jak
trup. Nie mogę go wybudzić. Szefunio — wykrztusił — on chyba mi schodzi ze
świata…
Milka przyspieszyła na te słowa coraz bardziej spanikowana.
— Sprawdź, czy oddycha — rzekła. — Zobacz, czy ma puls.
Musisz wyczuć chociaż najmniejszy.
— Jest — wymamrotał.
— Krwotok?
— Pewnie ma. Wiem z doświadczenia — wytłumaczył.
— Żyleta — odezwał się Szefunio — gdzie jesteście?
— Zaraz będziemy.
— Przywieźcie go żywego — zakończył cicho.
Wreszcie stanęli przed punktem medycznym. Szakal i Szatan
czekali na nich na chodniku. Od razu rzucili się do samochodu. Kobra wypadał im
z rąk jak trup, gdy przenosili go do pokoju. Yom, Gejsza, Missy i Szefunio
czekali w środku. Blondynka jęknęła z przerażeniem, kiedy zobaczyła Harry’ego.
Po podłączeniu go do respiratora wiedzieli, że jest z nim źle. Milka patrzyła,
jak go intubują i opatrują. Jej oczy zachodziły mgłą. Dopiero zrozumiała, w
jakich warunkach żyje chłopak.
— Milka… — zaczął cicho Szefunio, gdy stan Kobry unormował
się.
— Leją go, tak? — szepnęła.
Cisza.
— Skąd wiesz? — spytała po
cichu Missy.
— Widzę po śladach. Często tak… mocno?
— Czasami — odpowiedział Szakal.
Pokiwała głową ze zrozumieniem i ściśniętym gardłem.
— Pilnują go i nie wiedzą? — wydusiła.
— Czy nie wiedzą to nie jesteśmy pewni — odparł Yom.
Przełknęła ślinę.
— Przecież to takie nieludzkie. Jak tak można?
— Nas nie pytaj — mruknął Szakal.
Choć Kobra dość szybko się wybudził, nie pozwolili mu
wrócić do domu. Milka zaczęła zachowywać się względem niego inaczej, widząc,
jak bardzo myliła się w jego ocenie. Odważyła się na szczerą rozmowę z nim. Nie
sądziła, że było mu tak ciężko.
— Przepraszam — rzekła na koniec.
— Za co? — zdziwił się.
— Że oceniłam cię po plotkach.
— Zdążyłem się do tego przyzwyczaić — uśmiechnął się słabo.
— Tym bardziej mi głupio — przyznała. — Teraz widzę, że
jesteś inny, niż mówią. — Spojrzała na niego niepewnie. — Zaczniemy jeszcze
raz?
— Jasne — uśmiechnął się lekko. — Kobra — wyciągnął rękę.
Uśmiechnęła się szeroko i ją przyjęła.
— Milka.
Milka dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że brakuje jej
wielu rzeczy, które zostały w domu. Missy i Gejsza wspomagały ją w kwestii
ubrań, jednak nie mogła ich wykorzystywać w nieskończoność.
— Brakuje mi tylu rzeczy. Swoją mam tylko różdżkę — załamała
się, siedząc przy Kobrze. — Jak mam normalnie funkcjonować? Jeszcze nie
zarabiam na wyścigach i akcjach, a nie chcę prosić Szefunia. Już mi
wystarczająco pomaga.
Harry patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami.
— Nie chcesz pokazywać się w domu? — Pokręciła głową. —
Możemy się włamać i zabrać twoje rzeczy.
— Serio?
— Nic prostszego.
Do pomocy wzięli Żyletę, który był na miejscu. Bez
przemyślenia pojechali do domu Milki, by wykraść jej rzeczy. W nocy w prosty
sposób weszli do budynku przez uchylone okno w kuchni i poszli do jej pokoju,
gdzie spakowali do plecaków wszystko, co mogło być jej potrzebne. Zrobiła
listę, co koniecznie muszą zabrać, upewnili się, że wszystko mają i wyszli.
— Dzięki. — Mocno ich wyściskała.
Szaleli bez powodu. Wszyscy nabijali się z Ostrego, do
którego dosiadła się jakaś pijana blondynka i bezwstydnie się do niego
dobierała.
— Kobra, nooo… — jęknęła. — Chodź ze mną do pokoju.
Uniósł brwi, a ekipa bez zahamowania głośno się śmiała.
— Lepiej się napij — odparł Harry w jej stronę, podając jej
kieliszek.
— Mam nadzieję, że myślisz: pij, będziesz łatwiejsza — wysepleniła.
— Ja pie*dolę — szepnął do siebie, gdy Szakal pobeczał się
ze śmiechu.
— Nie musisz. Jestem gotowa! — Podał jej kolejny kieliszek.
— Dlaszego on nie chce dać się zaciągnąć do łószka? — wyjąkała w stronę
Szatana, który parsknął śmiechem, widząc minę Ostrego. — Kooooooobra...
Dlaszego?
— Prędzej by ci się udało, gdybyś była trzeźwa — odparł ze
skrzywieniem i wręczył jej kolejny kieliszek. — Na drugą nóżkę.
Posłusznie wypiła dwie kolejki pod rząd, co było wielkim
błędem.
— Saras będę sześwa…
— No chyba nie — odpowiedział, gdy zamknęła oczy i zaczęła
przechylać się na bok.
Przytrzymał ją za ramię, żeby nie zaryła głową w stół i
położył ją na kanapie. Ekipa wyła ze śmiechu, gdy pokręcił głową z
politowaniem.
— Niech zgadnę. Chciała zaciągnąć cię do łóżka. — Pussy
usiadła obok niego, przerzucając rękę blondynki na drugą stronę. — Gadała o tym
od tygodnia — wytłumaczyła, widząc jego wzrok.
We dwójkę narzucili sobie niezłe tempo w piciu. Pussy była
fajną dziewczyną, jednak upita miała tendencję do siadania facetom na kolanach.
Nieważne, czy był żonaty, wolny, homoseksualistą czy czterdziestolatkiem. Był
przystojny – siadała mu na kolanach. Kobrę spotkał ten zaszczyt. Nie zwrócił na
to większej uwagi. Również był pijany. Żyleta kręcił głową z rozbawieniem. Gdy
zniknęli na chwilę i pojawili się na barze, rzekł:
— Widzę, jak zaraz się zje*ią za ladę.
— Nie wątpię — odparła Gejsza ze śmiechem.
ŁUP!
Zrobił się taki rumor, aż na chwilę DJ ściszył muzykę.
— Jest zaje*iście! — krzyknęła Pussy zza baru.
Rozległy się rechoty, a muzykę pogłośniono. Rozbawiony Onik
przyniósł ekipie kolejną butelkę wódki.
— Żyją tam? — zapytał Szefunio.
— Wyznają sobie miłość — zaśmiał się. — Mamy nową parkę,
chociaż rano pewnie o tym zapomną — dodał na odchodnym.
Zarechotali. Kobra i Pussy wrócili po kilku minutach,
wzajemnie się podtrzymując. Nie wiedzieli, jakim sposobem wytrzymali jeszcze
godzinę na nogach.
— Wiesz soo? — rzekła nagle Pussy. — Nie jestem stwoszona do
swiąsków.
— Nie przeżyłbym z tobą jednego dnia — odpowiedział.
Zaśmiali się pijacko.
— Nie ma to jak zostać parą i zerwać na jednej imprezie —
zarechotała Missy.
jeny już brakuje pomysłów jak zachwalać twój talent:) gratulacje coś pięknego z pomysłem i zabawne:))
OdpowiedzUsuń_____
ivancortez
Hahahahahahahhahahahahahhahahahahahahahhahhahahahahahahahhahahahahahhahahahahhahahahhahahahahahhahahahahhahahahhahahahahahahhahhahhahahahhahahhaahhahhahahhahahahhahahahahhahhhahahahhahahahaahahahah ! Caly rozdzial sie smialam ! Oj Kobra , Kobra ten to ma pomysly ;) To najlepszy perquel ktory czytalam ( a moze bedzie jeszcze lepszy od tego ? ) ! Zaje*isty ten perquel ! Naprawde ddddddddlllllluuuuuuugggggggggoooooooooooooo mial Auto : Nissan GTR ( CALUTKI ROK );) Juz nie moge sie doczekac kiedy Pussy i Kobra sie obudza ( szkoda ze nie mozemy zobaczyc ich min ) :) Wesola i nadal smiejaca sie Nikita Cullen
OdpowiedzUsuńWiem, że już to pisałam, ale Rockowa: I low ju!! <3
OdpowiedzUsuńPerquel zaje*isty! Normalnie nic dodać, nic odjąć >D
Ja na serio nie rozumiem, dlaczego inni przeszli na drugiego bloga i tego nie komentują. Toż to grzech ogromny!
OdpowiedzUsuńCzęść świetna i wydaje mi się, że lepsza od poprzedniej. Scena Kobra - Pussy zajebi... fajna. ;D No i nasze kochane autko... jak Draco też mam serduszka w oczach ;P
Ty to masz łeb, wiesz? Przecież to trudne pisać taki dodatek, żeby pamiętać drobne szczegóły z rozdziałów... nie no, oddaję ci pokłon!
Trochę się boje tego końca bloga. Dałaś mi tyle w nim humoru, rozmyślań i w ogóle, że stałam się innym człowiekiem. Na serio. Stałam się niezrównoważoną! ;D
Weny mnóstwo życzę xD
Świetne! Kobra i Pussy... Po prostu brak mi słów, żeby opisać tą część. W ciekawy sposób przedstawiłaś początki relacji Kobry i Milki, i wgl początki dziewczyny w ekipie. Nie mogę się doczekać kolejnej części :). Twoje blogi to jedne z niewielu opowiadań o HP, które czytam, ale są naprawdę świetne :). Pozdrawiam, kinina.
OdpowiedzUsuńFajnie jest czytać o tym, jak tak na prawdę ekipa powstała. To był świetny pomysł, żeby o tym napisać. Nie mogę się doczekać twojego nowego opowiadania! Uwielbiam twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę ogromu weny!
Twoja fanka
mery_jane
Pussy <333
OdpowiedzUsuńNowe auto, co jedne to lepsze i tak jak Kobra już się w nim zakochałam <33 xD
Hmmm intryguje mnie ta szatynka...
Milka ;DDDD. Taka zdystansowana, no kto by pomyślał, hmm tak inaczej się to wszystko czyta, z tej drugiej strony, patrzy na ich 'mugolskie' życie i odkrywa, że nie wszystkie pogłoski są prawdziwe, że Kobra to też człowiek po przejściach...
Uwielbiam Twoje opisy imprez, są takie naturalne i życiowe. Upadek z baru, najlepszy xD...
Biję pokłony.
Weny ;***
Daga
Milka, ta dziewczyna jest... nie myślałam, że takie były jej początki. Wiedziałam, że wszyscy z ekipy mieli żałosne dziecinstwo, ale jakoś... nie wiem, nie do końca to do mnie wcześniej dotarło. Oni wszyscy są tacy weseli, szczęśliwi...
OdpowiedzUsuńPodobało mi się, kiedy wybierano samochód. To chyba ten sam, który Kobra miał na początku DO, prawda? Tak jakoś mi się wydaje.
Co mogę jeszcze powiedzieć? Hmm... Pussy. Nie podoba mi się jej przezwisko, w końcu ono jest po angielsku, a akcja dzieje się w Anglii, czyli to tak, jakby na kogoś w Polsce wołano "Pizda" czy "Cipa". A to już trochę uraża.
Znalazłam jeden błąd rzeczowy, całkiem, całkiem spory. "Jechała wraz z Żyletą po Londynie, bo uczyła się kierować samochodem, gdy odezwał się telefon szatyna. Spojrzał na ekran i odetchnął z wyraźną ulgą.", później jest "– Szybciej – rzekł do niej. – Na Privet Drive". Z tego, co pamiętam, Harry mieszkał w Little coś... [sprawdza w KF]
"Pan H. Potter, Komórka pod Schodami, Privet Drive 4, Little Whinging, Surrey" . Już wcześniej mi coś nie pasowało, gdy była mowa o Londyńskiej mafii, a tutaj jest to powtórzone. Prawdę mówiąc, dopiero niedawno skapnęłam się o tym błędzie, niby wiedziałam, że Harry mieszka w LW, ale przez kilka chwil wryło mi się, że mieszka w Londynie. Więc tu zaznaczam, że jest błąd rzeczowy, i to dosyć wielki.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na nowości ^^ [pisanina-frigus.blog.onet.pl]
Witam,
OdpowiedzUsuńKobra i jego pomysły rewelacja, i to jak powiedział ja i on albo możecie iść, miłość od pierwszego wejrzenia... ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia