23.07.2012

Rozdział 9 - Znajomi z podwórka

Harry był zdenerwowany. Weasleyowie i Hermiona mieli przybyć na Grimmauld Place 12 za kilka godzin, a on bał się rozmowy z przyjaciółmi jak nigdy wcześniej. Trudno było nie zauważyć jego nerwów, więc domownicy próbowali podtrzymać go na duchu.
— Nie przejmuj się tak. Jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi, zrozumieją — pocieszał go Łapa.
— A wiesz, jakie mam wrażenie? Że mimo wszystko jednak nie zrozumieją — odparł cicho.
Z doświadczenia wiedzieli, że czekanie jest najgorsze, dlatego zaproponowali sprzątanie.

Weasleyowie i Hermiona byli zdumieni, gdy zobaczyli żywego Syriusza, ale przywitali go z wielką radością.
— Harry jest na górze — powiedział Łapa do młodzieży, a oni skierowali się w stronę wyjścia. — Nie jest sam — dodał z nutką niepewności.
— Jeszcze ktoś jest? — zdziwiła się Hermiona.
— On wam wszystko powie.
Hermiona, Ron i Ginny ze zdziwieniem skierowali się na górę. Zaglądali do każdego pokoju, ale przyjaciela nie było. Uchylili kolejne drzwi i usłyszeli głośną muzykę oraz śpiew, a raczej ryk kilku osób. W oczy rzucił im się jakiś niski rudzielec, który skakał na łóżku wraz z czerwonowłosą dziewczyną. Jakiś blondyn trzymał na barana szatynkę z granatowymi pasemkami, która próbowała myć okna, lecz zamiast tego odprawiała coś na wzór tańca. Inny chłopak z tatuażem diabła na ramieniu tańczył z blondynką, a obok nich, z miotłą, kasztanowowłosy śpiewał do trzonka. Ujrzeli także ładną brunetkę, która kręciła się dookoła własnej osi, a następnie wpadła na ramiona brunetowi, którego dobrze znali.
— ...Turn the lights out, lay your head down, now you got me, where you want me. I'm the pain, you’re the pleasure. Can't you read the signs, I got a One Track Mind...*
Zgodnie wrzasnęli ostatni wers piosenki i zaczęli się śmiać. Brunet skądś wykombinował różyczkę i podał czarnowłosej. Uśmiechnęła się szeroko i dała mu całusa w usta.
— Kobra…
— Hę?
Odwrócił się, widząc spojrzenia kilku przyjaciół skierowanych za niego. Zapadła cisza. Weasleyowie i Hermiona patrzyli na niego z lekko otwartymi ustami.
— Eee… Cześć — wydusił wreszcie z siebie.
— Cześć — odparli zgodnie.
Dopiero gdy blondyn ściągnął z siebie szatynkę, zorientowali się, kim on jest.
— Malfoy?!
Nie zdążyli nic powiedzieć, bo Ron zwrócił się do Harry’ego ze złością:
— Co on tu robi?
— Nie ma to jak miłe powitanie — szepnęła Wdowa.
— Mieszka — odparł prosto z mostu. — Może najpierw byście się przywitali, jak wymaga kultura? — dodał niepewnie.
— Jasne. — Hermiona uśmiechnęła się niepewnie.
Wdowa pierwsza się zreflektowała i podeszła do nich. Uścisnęła rękę szatynki, mówiąc wesoło:
— Wdowa jestem. Znaczy, tak na mnie mówią. Męża jeszcze nie miałam — wyszczerzyła się.
— Hermiona — odparła z rozbawieniem.
Przywitała się także z Ginny i Ronem, a następnie wróciła do Harry’ego, dając znaki pozostałym, a ci poszli za jej przykładem.
— Pierwszy raz nie wiem, o czym mam z nimi gadać — powiedział cicho Kobra, gdy reszta była zajęta gośćmi. Wdowa uśmiechnęła się do niego blado. — Jak wakacje? Oklepane. Ja pie*dolę.
Och, co za ironia. Dlaczego akurat przy jego ostatnich słowach zapadła cisza?
— Harry! — warknęła Hermiona.
Wdowa zaczęła opętańczo chichotać.
— Słucham? — Udawał niewinnego.
— Jak ty się odzywasz!
— Jak zwykle — zachichotał pod nosem Wujek, ale szatynka tak go usłyszała.
Kobra zgromił go wzrokiem. Chichrająca się Wdowa nie ułatwiała mu sprawy.
— Może usiądziecie? — powiedział cierpliwie, a oni kiwnęli głowami i usiedli. Było zbyt sztywno, zbyt oficjalnie. — Przestaniesz się cieszyć? — rzekł cicho do dziewczyny i zatkał jej usta, co jeszcze bardziej ją rozbawiło.
— To ja wyjdę i się uspokoję — stęknęła.
— Zmień dilera — poradził jej Ostry.
— Biorę od tego, co ty — odparła ze śmiechem i zamknęła drzwi.
— Wiecie co? My chyba lepiej też wyjdziemy — powiedziała Gejsza i zmyli się, nie czekając na odpowiedź.
Będzie dobrze…
— Ymm… Skąd się znacie? — zapytała Hermiona.
            — To moi znajomi z podwórka.
— To znaczy?
Wal prosto z mostu. Prawda mniej boli niż kłamstwa.
— Z jednej z imprez — odpowiedział z wahaniem.
Zaskoczył ich tą deklaracją.
— Ale Malfoy?!
— Malfoy dołączył przypadkiem i został.
— Harry! To jest ten ślizgoński dupek! — Ron zerwał się do pozycji stojącej.
— Też żyłem w takim przekonaniu, dopóki go nie poznałem.
— Poznałeś?! Czyś ty oszalał?! Przecież to śmierciożerca!
— Nie jest…
— Skąd wiesz?!
— Ron — jęknęła Hermiona, próbując go uspokoić i posadzić, ale nie reagował.
— Przyjaźnisz się z wrogiem!
— Nie znasz go…
— Wyda cię Sam-Wiesz-Komu, gdy nadarzy się okazja!
— Ron! — podniósł głos. — Nie jest po jego stronie.
— Nie wierzę w to, co słyszę!
— Nie wiesz, w jakiej byliśmy sytuacji — tracił cierpliwość. — Przestań oceniać po pozorach, tak jak ja to kiedyś robiłem.
— To nam wytłumacz — szepnęła Hermiona.
— Od kiedy? — warknął Ron.
— Siadaj wreszcie i daj mu coś powiedzieć! — wściekła się Ginny, co było rzadkością.
— Uciekł z domu, żeby nie iść do Voldemorta.
— I ty mu wierzysz?!
— Wierzę. Jesteś do niego uprzedzony.
— On…
— Jest po tej stronie co ja, więc nie mam zamiaru się z nim kłócić o jakieś bzdury! Czemu ty nie możesz tego pojąć?! — stracił nerwy.
— Bo to mój wróg! Szydzi z mojej rodziny na każdym kroku!
— Nie rozumiesz, że już to zmienił?! Do jasnej cholery, dorośnij wreszcie!
— Jak możesz…?!
— To on mi pomógł, gdy tego potrzebowałem, a was nie było! To nie jest argument? — zakończył spokojniej.
Zapadła cisza. Nie wiedzieli, co odpowiedzieć, a on wyszedł, trzaskając drzwiami, by nie zrobić nic głupiego, jak na przykład przyłożenie Ronowi. Ekipa siedziała na schodach. Na pewno wszystko słyszeli. Syriusz stał obok nich ze zmartwioną miną. Ron wyszedł po chwili z wyraźną złością na twarzy.
— Albo on albo my.
— Ron! — Hermiona popłakała się, ciągnąc go za rękaw. — Co ty mówisz…?
— W tym momencie sam wybrałeś — odparł Harry chłodno.
— Proszę was, przestańcie.
— Skoro nie potrafi zaakceptować moich wyborów, to nie ma sensu tego ciągnąć.
— Nie niszczcie pięcioletniej przyjaźni…
— On ją zniszczył zadając się z wrogiem — syknął Ron. — Wybieraj — dodał do Hermiony.
— Ron… ja nie mogę…
— Jesteś żałosny — powiedział Harry. — Każesz jej wybierać pomiędzy dwójką przyjaciół…
— Harry, przestań — jęknęła płaczliwym głosem. — Ron… naprawdę nie mogę…
— Jak chcesz.
— Ron!
Pobiegła za nim, lecz drzwi trzasnęły przed jej nosem. Spojrzała na Harry’eggo z błaganiem, ale on nie mógł i nie potrafił nic zrobić. Na korytarz wyszła blada Ginny, która spojrzała na Harry’ego z bólem. Zaprowadziła Hermionę do jakiegoś pokoju, a w powietrzu zawisła nerwowa atmosfera.
W jednej chwili największa przyjaźń rozsypała się na małe kawałki. Wystarczyła jedna sytuacja, która zmieniła wszystko. Wystarczył jego przyjazny ruch w stronę innej osoby, aby starsza przyjaźń się rozpadła. Wszystko stało się tak szybko, że nie mógł w to uwierzyć.
Wrócił do pokoju, trzaskając drzwiami i nie patrząc na nikogo.
Coś się kończy, a coś się zaczyna… Widocznie ta przyjaźń nie miała przetrwać, skoro wystarczyła jedna osoba, by zniszczyć tę kruchą więź.

— Widocznie tak musiało być. Ron był kretynem, skoro myślał, że będziesz się przyjaźnił tylko z nim.
— Ale to jednak pięć lat przyjaźni.
Wdowa siedziała na łóżku, a on leżał z głową na jej kolanach, myśląc o wcześniejszej kłótni. Bawiła się jego włosami, zawijając je na swoje palce i przeczesując co jakiś czas. W pokoju unosiły się dźwięki muzyki, która zawsze ich uspokajała, chociaż nie miała takiego charakteru. Pochyliła się nad nim i powiedziała:
— Widocznie nie był tego wart, a Dexter zaakceptuje to, że będziesz się przyjaźnił nie tylko z nim.
Pocałowała go krótko w usta. Ktoś zapukał do drzwi.
— Otwarte.
W drzwiach pojawiła się głowa Hermiony.
— Możemy?
— Jasne.
Zaraz za szatynką weszła Ginny, która przystanęła na chwilę, kiedy zauważyła, że nie jest sam.
— To ja was zostawię — powiedziała brunetka, gdy chłopak usiadł.
Uśmiechnęła się do niego pocieszająco i zamknęła za sobą cicho drzwi.
— Twoja dziewczyna? — zapytała Hermiona, próbując rozluźnić atmosferę.
Kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
— Długo?
— Niecałe dwa tygodnie.
Usiadły.
— Nie słuchaj Rona — powiedziała cicho szatynka. — Powiedział to wszystko pod wpływem nerwów. Ochłonie i zrozumie.
— Nie sądzę. Wątpię, żeby kiedykolwiek zaakceptował Dracona.
— Zrozum go — szepnęła Ginny. — Wyrobił sobie o nim opinię i nie wierzy, że Malfoy mógłby kiedykolwiek się zmienić.
— Ja to całkowicie rozumiem, bo na początku też miałem do niego takie podejście, ale wystarczyło pobyć z nim trochę więcej czasu. Do was też zmienił stosunek, więc nie nastawiajcie się na kłótnie z nim, bo on nie ma zamiaru ich wszczynać.
— Nie wiem, czy on się uderzył w głowę, czy coś innego, ale skoro to prawda… — powiedziała Hermiona. — Ja nie mam nic przeciwko, żebyś przyjaźnił się nie tylko z nami.
Drzwi otworzyły się z rozmachem.
— ...Didn't end up killing me, scream with me, never again, not again!** Yeah!
Harry patrzył z głupią miną na śpiewającego Dextera, a Hermiona i Ginny miały lekko otwarte usta. Kobra wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a Draco otworzył oczy, które zaraz się rozszerzyły.
— Sorry, myślałem, że pokój jest pusty.
Hermiona i Ginny zaczęły chichotać. Blondyn stwierdził, że weźmie to, co chciał i się zmywa. Zdzielił wyjącego ze śmiechu Ostrego przez łeb, co jeszcze bardziej chłopaka rozbawiło, i wyszedł.
— Śpiewający Malfoy. Świat oszalał — zachichotała rudowłosa.
— To nie jedyna nowość — zaśmiał się Harry.
— Obiad!
Gdy wychodzili z pokoju, wiedział, że ma poparcie u Ginny i Hermiony. Ale czy wybaczą mu inne rzeczy?

— Jak wy właściwie macie na imię? — spytała Ginny przy obiedzie Gejszę i Yoma.
— A bo ja wiem — zaśmiał się rudzielec. — Mojego imienia już nikt nie używa od kilku lat, więc zapomniałem.
Kilka osób zaśmiało się.
— A moje jest tak trudne do wymówienia, że sama go nie potrafię wypowiedzieć — zachichotała Gejsza.
Z kolei Kobra i Dexter patrzyli złowrogo na Moody’ego.
— To jego głowa — szepnął Draco i przeciął ziemniaka na pół.
Zarechotali zgodnie, a Ron spojrzał na nich z niechęcią.
— Śmierciożercy porwali rodzinę mugoli. Może coś o tym wiesz, Malfoy? — spytał Szalonooki.
Żyleta gwizdnął cicho, gdy zobaczył spojrzenia dwójki przyjaciół.
— Są u nas w piwnicy — szepnął przerażającym głosem Kobra, pochylając się lekko w jego stronę. — Mamy zamiar ich… — Jednym machnięciem noża przeciął mięso na pół. — I tyle z nich będzie.
Tonks parsknęła śmiechem, wylewając sok, gdy Dexter zaczął równomiernie ciąć mięso, patrząc prowokująco na byłego aurora. Hermiona z chichotem sięgnęła po szklankę z napojem.
— Nie rób tego! — przeraził się komicznie Szatan i chwycił ją za rękę, a ona pisnęła.
— Co? — przestraszyła się.
— W tym domu musisz uważać na to, co pijesz, bo po wypiciu możesz pożegnać się z życiem — powiedziała szeptem Milka.
— Przestańcie mnie straszyć.
— Ale to sama prawda — powiedział Draco. — Pewien osobnik ma złe zamiary i próbuje pozbyć się śmierciożercy, przez co prawie zabiłby osoby pośrednie.
— Sprawdź, czy trutki nie masz w szklance — dodał Harry, patrząc na Moody’ego.
Do kogo to było skierowane?
Hermiona ze zdziwieniem spojrzała w swoją szklankę, a Szalonooki odstawił swoją, na co Harry uśmiechnął się z ironią. Syriusz pokręcił głową z rozbawieniem, a chrześniak spojrzał na niego z niewinnym uśmiechem.

Był późny wieczór i większość domowników już spała. Po raz kolejny odpuścili sobie imprezę, co, ich zdaniem, było coraz dziwniejsze. Harry zapukał do drzwi łazienki, doskonale wiedząc, że jest tam jego dziewczyna.
— Wdowa, zostawiłem telefon, a muszę zadzwonić do Szefunia.
— Chwilka!
Czekał cierpliwie, aż powiedziała, żeby wszedł. Stała przed lustrem w samym ręczniku z mokrymi włosami i bez makijażu. Bierz telefon i wyłaź, Potter. Wziął komórkę i miał zamiar posłuchać swoich myśli, ale dziewczyna zamknęła drzwi, gdy nie zauważył. Stanęła przed nim z uśmiechem. Mokrą dłonią przejechała mu po policzku, szyi, a później koszuli i odpięła jeden guzik.
— Ważna sprawa? — mruknęła, kusząco przygryzając wargę i stając tuż przy nim.
— Ymm… Nie — odparł z delikatnym uśmiechem.
— To mi pomożesz. — Prowokacyjnie otarła się o niego, a on stłumił jęk.
Z zadowoleniem uniosła kąciki ust i popchnęła go lekko w stronę wanny. Posadziła go na jej brzegu i pochyliła nad nim, całując w usta. Woda z jej włosów spływała mu po twarzy, aż pod koszulę, ale całkowicie mu to nie przeszkadzało. Czuła jego rękę na plecach, a drugą na udzie. Ręcznik zsunął się z jej ciała, gdy pocałunki i ruchy stawały się coraz bardziej pożądliwe. Oddychała ciężko, kiedy przyciągnął ją bliżej siebie, a wargi zjechały niżej. Wpadli do wanny pełnej wody, a część z niej wylała się na posadzkę. Nie odpinała guzików jego koszuli, lecz je wyszarpnęła i ściągnęła z niego przemoczony materiał. Nie mogła powstrzymać jęku, kiedy jego język zaczął pieścić ją we wrażliwym miejscu za uchem. Czuła, że oboje tego chcą. Po jego czynach, ruchach, zachowaniu. Nie liczyło się nic poza nim.
Nie wiedziała, kiedy zaczęła wbijać mu paznokcie w skórę na plecach i cicho jęczeć. Zaćmiony umysł nie ułatwiał jej sprawy, ale sięgnęła do guzika jego spodni, który odpięła, tak jak rozporek. Przygryzł lekko jej skórę na szyi, ale tak, aby nie zostawić śladu i zaprzestał swojej czynności.
— Wdowa… — mruknął jej do ucha.
— Co? — odparła cicho, uśmiechając z zadowoleniem.
— Odbierasz mi siły.
Zachichotała. Spodnie poleciały w kąt. Czuła jego oddech na swojej szyi. W następnej chwili oboje byli całkowicie nadzy. Rozchylił jej wargi językiem. Całowała się z wieloma facetami, ale nikt nie robił tego tak, jak on. Przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie. Jej jęk został stłumiony, wygięła się lekko w jego stronę. Oddech dziewczyny był spazmatyczny, ciężki, a on bawił się z nią w kotka i myszkę. Miała wrażenie, że pali się od środka. Przygryzł lekko jej wargę, a w następnej chwili jęknęła przeciągle.
Dostrzegła, że w wannie pozostało niewiele wody. Kobra się nie ruszał, tak jak ona, ale czuła jego oddech na ramieniu.
— Jutro też możesz zapomnieć telefonu — szepnęła.
Zaśmiał się cicho.

Weszła cicho do pokoju, gdzie spała razem z Gejszą, Milką i Missy. Starała się zachowywać cicho, aby ich nie obudzić, lecz nagle żarówka rozbłysła światłem.
— I jak było?
— O co wam chodzi? — Nie mogła jednak powstrzymać uśmiechu.
— Oj, daj spokój. Łazienka jest zaraz obok naszego pokoju. Słyszeliśmy te pluski, twoje chichoty i jęki — zaśmiała się Missy.
Gejsza zaciągnęła ją na łóżko Milki, gdzie wszystkie siedziały.
— Jak to było słychać? — przestraszyła się.
— Zachowywaliście się dość głośno — zachichotała Gejsza. — Obawiam się, że jeśli ktoś był w jadalni, to też słyszał.
Zakłopotała się, ale po chwili pisnęła:
— Młody bóg. — Zaśmiały się zgodnie. — W życiu nie podrapałam tak żadnego faceta.
Wskoczyła na łóżko wśród ich śmiechu.

Trzasnął nogą w jakąś książkę, gdy w ciemności kierował się w stronę łóżka.
— Coś długo szukałeś tego telefonu — rozległ się rozbawiony głos Dextera.
— Spie*dalaj. — Żyleta i Dexter zaśmiali się. — Ku*wa. Zapomniałem telefonu.
Wybuchnęli głośnym śmiechem.

Miłego poranka nie mógł mu zepsuć ani obrażony Ron, ani docinki Moody’ego. Wdowy jeszcze nie było, podobnie jak dziewczyn z jej pokoju. Standardowo Dexter odpowiadał Szalonookiemu w taki sposób, że wszyscy chichotali.
Weszła Wdowa wraz z pozostałymi osobnikami płci ładniejszej. Usiadła naprzeciwko Kobry, z uśmiecham patrząc mu w oczy. Jadła jajecznicę przygotowaną przez panią Weasley, pod stołem bawiąc się stopą swojego chłopaka. Nie obawiała się magicznego oka Szalonookiego, gdyż zbytnio był zajęty docinkami skierowanymi do Dracona.
Sielanka została przerwana wkroczeniem Dumbledore’a. Twarz Kobry nagle stężała. Wdowa patrzyła na niego, uspokajając go delikatnym głaskaniem po nodze. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Ostry też miał taki zamiar, ale dyrektor go zatrzymał. Wdowa pozostała wraz z nim, a Żyleta rozmawiał z Syriuszem i Remusem, więc również zostali. Dyrektor standardowo próbował się czegoś dowiedzieć, ale stanęło na niczym. Krew odeszła z twarzy Harry’ego po słowach:
— Na kolejne wakacje wrócisz na Privet Drive.
Żyleta szybko odwrócił głowę w stronę bladego chłopaka. Syriusz upewnił się, że coś jest nie tak. Harry zerwał się do pozycji stojącej.
— Więc spodziewajcie się takiej sytuacji jak niedawno — powiedział zimno i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
Żyleta wybiegł za nim. Dogonił go przed drzwiami do ich pokoju. Brunet spojrzał na niego z wyraźną obawą. Popchnął drzwi, kiedy starszy wszedł do środka, lecz nie zauważył, że się nie domknęły.
— Błagam cię, powiedz Syriuszowi — rzekł szatyn.
— Nie. Nie musi o tym wiedzieć.
— Jak to nie musi?! Kobra, do jasnej cholery! Przecież nie puszczę cię do tego domu!
— Widocznie będziesz musiał.
Chwycił go za ramiona.
— Albo ty mu powiesz, albo ja.
— Proszę cię, nie mów mu — jęknął rozpaczliwie.
— Nie będę patrzył na to, co ten koleś z tobą robi. Wystarczająco widziałem ostatnio!
— On nie może się dowiedzieć.
— Dlaczego?! Przecież tylko on ci może pomóc! Syriusz cię tam nie puści, jeśli o wszystkim się dowie! Przecież nie chcesz tam iść. Nie musisz. Tylko mu powiedz.
— Ma ze mną wystarczająco problemów — powiedział cicho. — Nie chcę mu dowalać.
Żyleta załamał się.
— Ten twój piz*nięty wujaszek leje cię bez powodu, a to jest problem, o którym akurat on powinien wiedzieć.
Drzwi skrzypnęły.
— To prawda?

*Papa Roach – One Track Mind
**Disturbed – Never Again

3 komentarze:

  1. Hej,
    Hermiona i Ginny zaakceptowały Draco, i to że Harry się z nim przyjaźni, oj te docinki Moodemiu mi się podobają są świetne, Syriusz w końcu się dowiedział jak to jest naprawdę, no cóż podsłuchał rozmowę ale wazę, że wie…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniale, Hermiona i Ginny zaakceptowały Draco, i to że Harry się z nim przyjaźni, podobają mi się te docinki Moodemiu są świetne, Syriusz dowiedział jak to jest naprawdę, no cóż podsłuchał rozmowę ale wažne, że wie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że ich przyjaźń nie przetrwa... A Ron zachował się gorzej niż wróg ;(

    OdpowiedzUsuń