23.07.2012

Rozdział 6 - Powtórka z rozrywki

— Padnij!
Pociągnął Wdowę na ziemię, a reszta poszła za ich przykładem. Schowali się za oparciem kanapy. Ludzie krzyczeli i uciekali, gdy rozległy się kolejne strzały. Kobra i Żyleta wymienili szybkie spojrzenia i wyciągnęli zza pasa pistolety. Kula trafiła w oparcie po drugiej stronie. Równocześnie klęknęli i zaczęli strzelać zza sofy.
Syriusz nie wierzył. W trakcie tych kilku godzin dowiedział się więcej niż przez kilka lat. A teraz jeszcze to? Udział w strzelaninie? To mu się w głowie nie mieściło.
Wdowa rozglądała się po pomieszczeniu z roztargnieniem. Rozszerzyła oczy, gdy zauważyła, że postrzelili Missy i celują w Żyletę. Kobra dostrzegł to w tym samym momencie, więc pociągnął przyjaciela na ziemię. Pocisk wbił się w miejsce, gdzie chwilę wcześniej znajdowała się pierś chłopaka. Harry odwrócił się i wycelował w atakującego.
Strzał.
Trafił wprost w kolano, tracąc ostatni nabój. Klepnął Żyletę w plecy, a ten kiwnął głową. Widocznie mieli swoje znaki, bo kiedy Kobra pobiegł w stronę Missy, starszy go osłaniał. Ostry ledwo zdążył wskoczyć za kanapę, gdy nad jego głową przeleciał pocisk. Missy miała ranę brzucha, ale była przytomna.
— Pod kanapą — szepnęła.
Zobaczył, że leży tam jej pistolet.
— Trzymaj się — powiedział, a ona uśmiechnęła się słabo.
Chciał sięgnąć po spluwę, ale usłyszał, jak ktoś odbezpiecza pistolet tuż za nim. Bez namysłu rzucił się na osobą za nim. Pierwszy pocisk trafił w kanapę.
Wdowa patrzyła na szarpaninę Kobry z jakimś kolesiem z mocno bijącym sercem. Żyleta próbował wycelować spluwą, jednak cel co chwilę trafiał na Ostrego.
Strzał.
Czas zwolnił, kiedy zobaczyli, że rozpryskuje się krew i obaj nagle zamierają.
— Kobra! — Gejsza pierwsza zauważyła, kogo trafiło.
Wyrwał pistolet z rąk pionka Snajpera i przyłożył mu lufę do skroni, dostrzegając, że ktoś inny trzyma spluwę przy głowie Dextera. Zapadła cisza, a Kobra i członek gangu Snajpera patrzyli na siebie z zaparciem.
— Puść go, bo odstrzelę mu łeb — syknął Ostry, a oni zauważyli, że pocisk trafił go w ramię.
— Ty pierwszy.
— Wymiana — wtrącił Szefunio, który pojawił się nie wiadomo kiedy.
Popchnęli lekko swoich zakładników w przód. Draco patrzył na Harry’ego, który celował w swoją ofiarę. Nagle przeniósł na niego wzrok, a lufę podniósł trochę wyżej, celując mu w pierś i ledwo dostrzegalnie zniżając głowę, by dać mu znak. Zakładnicy padli na ziemię, gdy rozległy się strzały. Pionkowi Snajpera skończyły się naboje, Kobra miał ostatni, ale ten jeden mógł wystarczyć, więc atakujący się poddał.
— Snajper czeka na to, co jego — rzekł.
— Wiesz, co mu powiedz? Dokładnie zacytuj. Pier*ol się.
— Nie daruje ci.
Wyszli ci, którzy byli przytomni, a resztę wyciągnęli. Kobra opuścił broń dopiero wtedy, gdy trzasnęły drzwi. Milka natychmiast znalazła się przy Missy. Wdowa zerwała się z ziemi i podbiegła do Ostrego z troską na twarzy. Zaprowadziła go do kanapy i posadziła na niej.
— Dexter, bierz się za Missy — polecił Szefunio. — Milka do Kobry.
Zamknął klub. Zostawił tylko nieznajomą czwórkę, ponieważ ci zadeklarowali, że znają się na medycynie.
— Mamy ten pier*olony środek znieczulający?! — wrzasnęła Milka z rozdrażnieniem, gdy szybko przyniesiono to, co mieli.
— Nie kupiliście — warknął Draco.
Dziewczyna spojrzała przepraszająco na swojego pacjenta, a on wypuścił powietrze z ust, by rzec:
— Powtórka z rozrywki.
— I znowu, niemal idealnie, w to samo miejsce, co wcześniej. Wiesz, czemu będzie mocniej boleć. — Wysłała mu znaczące spojrzenie. Ręce nadal jej drżały. — Nie dam rady — stęknęła. — Nie mam już do tego nerwów.
Szefunio spojrzał na nieznajomych, którzy wytypowali rudzielca. Nikt nie mógł wiedzieć, że to Remus Lupin, który postanowił nie dopuścić do Harry’ego Snape’a, bo ten zapewne chamsko sprawiłby chłopakowi dodatkowych męczarni. Kobra widział troskę w jego oczach, ale zrzucił to na to, że już ma omamy. Przecież się nie znali…
— Żadnego środka znieczulającego? — zapytał rudzielec.
— Żadnego — mruknął Żyleta.
— Jak nie ma żadnego, to odwracamy uwagę czymś innym — dodała Milka, patrząc na Wdowę.
Żyleta przytrzymał Ostrego za nogi, tak jak kilkanaście dni temu.
— Do trzech razy sztuka. Następnym razem nie będę miał tyle szczęścia — stwierdził Kobra pod nosem, patrząc na mały, metalowy przyrząd w dłoni jego lekarza.
— Ja stąd idę — stęknął Yom, który nie przepadał za widokiem krwi.
Wdowa także wyglądała blado.
— Wdowa, znieczul go — powiedziała szybko Gejsza, zanim rudzielec zbliżył przyrząd do ramienia chłopaka.
Otrzeźwiała i zrozumiała. Pocałowała go mocno w usta, widząc jego bladą twarz i nietęgą minę skierowaną na sprzęt lekarski. Pierwszy odruch był najgorszy, gdyż był to nagły atak bólu.
Syriusz ledwo zdążył przytrzymać Harry’ego za przedramię, nim poderwał je z bólu wraz z resztą ciała. Wiedział, że gdyby zaczął ruszać ręką, poczułby o wiele więcej bólu, gdyż Remus mógłby niechcący go trącić w zranione ramię. I wtedy dopiero poczuł to, czego wcześniej nie zauważył. Bandaż na nadgarstku chłopaka. Serce zamarło mu na moment. Ciął się…
Harry jęknął w usta Wdowy, która automatycznie pocałowała go z jeszcze większą zachłannością. Zacisnął dłoń na kanapie, a jego ciało spięło się mocno. Nie było różnicy, kto go znieczulał. Gejsza i Wdowa całowały równie zniewalająco, ale rana po poprzednim postrzale jeszcze nie była tak dobrze wyleczona, chociaż pomagali sobie magią. To grzebanie w magii sprawiło mu tyle bólu.
Czuła, jak jego twarz także się spina. Przejechała językiem po jego zaciśniętych zębach, jakby prosiła o pozwolenie. Jej długie loki odgradzały ich od reszty, więc nie czuła takiego skrępowania. Poczuła, jak zadrżał lekko z bólu. Wykorzystała moment, gdy zęby rozchyliły się delikatnie, więc wprowadziła język w jego usta. Pieściła język i podniebienie chłopaka, a jego mięśnie twarzy lekko się rozluźniły. Dopiero zaczynali zabawę, a już musieli skończyć. Pierwszymi słowami Kobry było:
— Ała! Nie tak mocno!
Otóż Milka owijała mu ramię w bandaż. Żyleta zaśmiał się, a Wdowa zachichotała.
— Już z nim dobrze — stwierdził chłopak.
Wcześniej dyskretnie wypytali nieznajomych o magię, więc doleczyli ranę czarami. Podobnie zrobili z Missy, która była w gorszym stanie. Harry wiedział, że obcy już wiedzą, kim jest, co nie było mu na rękę. Podziękowali za pomoc i zaprosili ich ponownie do klubu, obiecując, że więcej nie będzie takiej rozrywki.

Czekał na Wdowę w swoim pokoju. Razem mieli wybrać się na wyścigi, w których miał brać udział Żyleta. Zastanawiał się nad t-shirtem i nie usłyszał wśród głośnej muzyki, że ktoś wchodzi. Poczuł, że dziewczyna obejmuje go od tyłu, a jej ręce lądują na jego brzuchu. Uśmiechnął się lekko i odwrócił w ramionach Wdowy, która była od niego o pół głowy niższa. Stanęła lekko na palcach i pocałowała go mocno w usta na powitanie.
— Ta będzie dobra — powiedziała, patrząc na bluzkę w jego dłoni. — Ale to później — dodała, odrzucając ją na ziemię.
Zaśmiał się lekko i językiem rozchylił jej usta, na co z chęcią pozwoliła. Pocałunek należał jednocześnie do zmysłowych i brutalnych, a jej miękły nogi. Nie chciał niczego więcej, czym była lekko zdziwiona. Zwykle takie pocałunki z innymi facetami kończyły się w łóżku, chociaż było ich tylko dwóch. Spojrzał na nią. Dzieliły ich milimetry. Jakby czytał jej w umyśle.
— Nie jestem z tobą dla łóżka. — Poczuła jego oddech na ustach. — Nie uważam cię za pierwszą lepszą, która wypełni smutki. — Takiego chłopaka potrzebowała. Takiego, któremu zależało na niej, a nie na spędzeniu miłej nocy. Pocałował ją lekko i spytał: — Na pewno ta niebieska?
Pokiwała głową z radosnym uśmiechem.

Syriusz i Remus ponownie poszli do klubu. Został im Eliksir Wielosokowy, więc wypili go i ruszyli na miejsce w tajemnicy przed wszystkimi. W klubie nie zastali nikogo z ekipy, więc usiedli niedaleko ich stolika.
— Cholera, może nie przyjdą — powiedział Łapa, kiedy minęła prawie godzina.
— Nie wiem. Snape nie mówił, że są tutaj codziennie, ale chyba stwierdzili, że możemy przyjść dzisiaj.
Rozległo się zamieszanie.
— Przyszli — zaśmiał się Syriusz, choć jeszcze ich nie widział.
— Żyleta, stary, wymiatasz! — rozległ się głos Wujka Szatana.
Spojrzeli w tamtą stronę. Zjawiła się cała ekipa w bardzo dobrych humorach. Syriusz jednak skupiał się najbardziej na jednym osobniku. Harry szedł wraz z Wdową. Obejmowała go w pasie, śmiejąc się z czegoś, a on, skoro był wyższy, obejmował ją za ramiona. Wyglądali w tym momencie na szczęśliwą parkę bez problemów.
            — A komuś tu się chyba spodobało — powiedziała ze śmiechem Milka. — Joker i Łysy zawitali ponownie.
Przywitali się z nimi i dosiedli. Gejsza zapytała, gdzie pozostała dwójka, więc wymyślili, że nie dla nich taka impreza. Harry trzymał ich na dystans, czuli to dość wyraźnie. Na pewno jeszcze im nie ufał i wcale się temu nie dziwili. Musiał być uodporniony. Raczej ich słuchał, mniej mówił.
Harry zerknął na balkon, gdzie zwykle załatwiali interesy. Szefunio opierał się o barierkę, patrząc na ich grupę. Dał mu znak, aby przyszedł i wrócił do stolika na górze. Kobra powiedział Wdowie do ucha, że musi iść do Szefunia, a ona kiwnęła głową. Odszedł pod jej wzrokiem. Wyszedł z sali i ruszył po schodach w górę. Na szczycie czekał na niego Szefunio, który wstał i ponownie podszedł do barierki. Ostry stanął obok niego i spojrzał na tłum.           
— Widzisz tą rudą przy barze? — Kiwnął głową. — W tylnej kieszeni spódnicy ma wizytówkę faceta, który by nam się przydał. Ma wpływy w ważnych instytucjach w okolicy. Daje ją tylko zaufanym, więc niełatwo byłoby ją załatwić. Zabierz jej wizytówkę tak, żeby się nie zorientowała i żeby podejrzenia nie padły na ciebie. — Podał mu plik banknotów. — Mogą się przydać.
Kiwnął głową. Razem wrócili na salę, lecz rozeszli się w dwie strony. Szefunio dosiadł się do ekipy.
— A Kobra gdzie? — zapytała Wdowa.
— Załatwia interesy.
Syriusz miał idealny widok na to, co robi Harry, więc nie zmarnował okazji, by mu się przyjrzeć.
Kobra zatrzymał za fraki jakiegoś nawalonego kolesia, który następnego dnia na pewno nie będzie niczego pamiętać.
— Chcesz małą robotę i dużą kasę?
— Ile?
— Dwa patyki.
— Co to za robota?
— Widzisz tę laskę? — wskazał dyskretnie na rudowłosą, a on pokiwał głową. — Zaczep ją, rąk nie trzymaj przy sobie, a jak da ci w pysk, to się nie przejmuj.
— Tylko tyle? — zdumiał się.
— Tak. — Podał mu kasę. — Połowa teraz, połowa po robocie. Znajdziesz mnie. Nic o mnie nie wspominaj, bo cię znajdę.
— Luzik.
Koleś podszedł do rudowłosej, a Kobra uważnie obserwował ich ruchy. Chwilę do niej mówił, lecz szybko zabrał się do pracy. Dziewczyna wyraźnie dawała mu do zrozumienia, że ma się odczepić, ale ten miał to gdzieś. Ostry ruszył w ich stronę, kiedy faceta coraz bardziej świerzbiły ręce. Koleś chwycił dziewczynę za tyłek. Kobra wykorzystał moment, gdy skupiła się na dłoniach nieznajomego i nie poczuje kolejnej. Zwolnił przy nich i z łatwością wyciągnął z jej kieszeni wizytówkę. Rudowłosa zamachnęła się, a koleś dostał z liścia, jednak Kobra zdobył to, co chciał, więc się tym nie przejął.
Dexter był pełen podziwu, podobnie jak Łapa.
Chłopak wrócił do ich stolika i usiadł we wcześniejszym miejscu naprzeciwko Szefunia. Podał mu wizytówkę, jak gdyby wcześniejszej sytuacji nie było.
— Mistrzunio — powiedział z uznaniem Yom.
Koleś przyszedł po kilku minutach wyraźnie zadowolony.
— I jak? — spytał Kobra z rozbawieniem.
— Tyle kasy za dwa liście i chwilę przyjemności? Człowieku, jak jeszcze jakaś sprawa do załatwienia, to mnie szukaj.
Ostry zaśmiał się i podał mu resztę kasy. Obaj byli zadowoleni.
— Bo w życiu trzeba tak robić, żeby się nie narobić — powiedział Żyleta i stuknął się z Kobrą kieliszkami.
Obaj zarechotali. Reszta do nich dołączyła.

Dexter myślał z zawziętą miną, patrząc na bawiący się tłum. Szefunio chciał mu wreszcie kupić samochód, ale miał sam sobie wybrać. Problem w tym, że kompletnie się nie znał na tego typu rzeczach. Wiedział tylko, że ma być wyścigowy i ciemnozielony. Tyle informacji było niczym. Missy podeszła do niego tanecznym krokiem i przysiadła obok niego. Upiła łyk soku i klepnęła go w kolano.
— Co jest, misiek?
— Nie mów tak na mnie, bo czuję się jak ciota.
Parsknęła śmiechem pod jego spojrzeniem.
            — Więc… co jest, Dexter? — poprawiła się z rozbawieniem.
— Kto tu najbardziej zna się na samochodach?
— Wybór autka? Tylko do Kobry — odpowiedziała natychmiast. — Samochody to jego miłość, a zamiast z Wdową to śpi z silnikiem. — Dexter zakrztusił się napojem, a Joker i Łysy zaczęli się śmiać. — Powiesz hasło auto to możesz się przygotować na godzinny temat, ale z jego pomocą będziesz miał dobrą furę. Co prawda Yom też się zna, ale po kilku odmowach szlag go trafia.
Kiwnął głową z zadowoleniem. Joker i Łysy podskoczyli lekko, gdy ktoś przeskoczył przez oparcie i usiadł obok nich.
— Bu — powiedział Kobra, a Missy zarechotała.
— Pozytywnie szajbnięty człowiek — stwierdziła, na co wyszczerzył się.
— Pilnie potrzeby doradca w sprawie samochodów — powiedział Draco, a Ostry przeniósł na niego wzrok.
— Misja od Szefunia? — Dexter kiwnął głową. — Zwiń Yomowi laptopa.
Dexter powiadomił chłopaka, że zabiera komputer, a ten uniósł kciuk do góry, wpatrzony w jakąś dziewczynę. Blondyn postawił laptopa na stole przed Kobrą i usiadł wygodnie obok niego. Otworzył sprzęt i po włączeniu ukazała się ciekawa tapeta.
— Typowy facet — zarechotała Missy, siadając na oparciu za czwórką mężczyzn i dostrzegając na pulpicie leżącą na masce sportowego samochodu dziewczynę w bieliźnie.
— Masz ogólny typ? — Draco pokręcił głową. Harry westchnął. — Według mnie najlepsze są… — I zaczęło się.
Włączali różne typy sportowych aut, a Łapa, Lunatyk i Dexter byli pod wrażeniem jego wiedzy. Gadał o silnikach i innych częściach samochodu. Chyba dostrzegł minę Ślizgona, bo zamilkł i spytał ze zmarszczonymi brwiami:
— Czy rozumiesz chociaż połowę z tego, co mówię? — Pokręcił głową, a Missy zaczęła się śmiać. — Jaka ta młodzież niedouczona na najważniejsze tematy — stwierdził.
— A ten? — zaproponował po chwili Dexter, przeglądając zdjęcia.
— Mazda mx5. Na nim uczyłem się jeździć. Nawet dobry, ale dla mnie za mały. Jaki byś wolał?
— Ani mały, ani duży.
Kiwnął głową.
— To nissan gtr. To jest dopiero cacko.
— Taa… — dodała Missy. — Szkoda było patrzeć, jak pier*olnął nim w mur.
Ostry skrzywił się lekko.
— Myślałem, że umrę, gdy wydostałem się z auta i na niego spojrzałem. Z nissana praktycznie nic nie zostało i poszedł do kasacji.
— I wtedy na jego widoku pokazał się nissan skyline r34 — wyszczerzyła się dziewczyna. — Miłość od pierwszego wejrzenia. — Kobra zepchnął ją z kanapy, lecz ze śmiechem ustała na nogach.
— Ty się nie śmiej. Nogi mi zmiękły jak go zobaczyłem.
— Dosłownie przyczepił się kierownicy i powiedział, że albo on i samochód, albo możemy spadać, a on zostaje. No cóż… Szefunio zmiękł, kiedy zrobił słodkie oczka.
— I co? To był najlepszy wybór. Jeżdżę nim do teraz bez żadnej stłuczki — powiedział Harry z rozbawieniem. — Wracamy do tematu… Proponuję tego. Audi a8. Trochę się go podrasuje i będzie jak marzenie. — Spojrzał na Dextera, który z wielkim uśmiechem patrzył na obrazek. — Widzę serduszka w oczach, więc trafiłem.
Missy zachichotała. Przyszła Wdowa, która bezceremonialnie usiadła Kobrze na kolanach.
— Znowu samochody? — westchnęła. — To już się nazywa mania. — Pogłaskała swojego chłopaka z udawaną troską po włosach.
Dexter i Kobra wymieniali swoje zdania na temat auta, prawie w ogóle nie zwracając na nią uwagi.
— Ej! Ja tu jestem! — oburzyła się.
— Nie wtrącaj się w rozmowę.
— Ty sukinsynu — powiedziała w stronę Kobry, zakładając ręce na piersi.
Łysy zakrztusił się piciem, a Joker parsknął śmiechem. Ostry dokończył zdanie i spojrzał na nią.
— Kostucha, trochę kultury.
Teraz to zaklęła szpetnie, strzeliła focha, wstała i ruszyła przed siebie.
— Kobieta z charakterkiem — mrugnęła Missy.
— Zadzwoń do Szefunia albo do niego idź. Im szybciej go powiadomisz, co wybrałeś, tym szybciej dostaniesz auto — rzekł Harry. — Idę jej poszukać, bo mi nawali po gębie.
Cała czwórka zaśmiała się, a on zniknął w tłumie. Rozglądał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Wdowy. Wiedział, że udaje, ale jakoś nie chciał jej obrazy. Dostrzegł ją przy barze w towarzystwie jakiegoś blondyna, który rozbierał ją wzrokiem. Zmrużył oczy z niezadowoleniem i podszedł do niech.
— Koleś, nie pomyliłeś miejsc? — zapytał.
Zmierzył go od góry do dołu i najwyraźniej nie rozpoznał.
— Nie było karteczki, że siedzi tu jakiś cwaniak.
— Za to na twoim czole widzę napis: idiota.
Koleś wstał i stanął przed nim gotów do starcia. Wdowa patrzyła to na jednego, to na drugiego: na blondyna z zaciekawieniem, na bruneta z wyczekiwaniem.
— Nie pozwalasz sobie na zbyt dużo? — warknął blondyn.
— Tylko cię grzecznie ostrzegam — powiedział ze słodkim fałszem. — Radzę ci się stąd zmywać.
Od słowa do słowa. Dopiero jakiś kumpel blondyna odciągnął go na bok i chyba przemówił do rozsądku. Kobra bez słowa zaciągnął Wdowę do stolika. Usiadła mu na kolanach. Zamrugała kilka razy, uśmiechnęła się szeroko i rzekła:
— Byłeś zazdrosny.
— O kogo niby? — prychnął.
— O mnie — wyszczerzyła się.
Prychnął po raz kolejny.
— Jakiś fagas się przyczepił to…
Missy zachichotała, a Wdowa krzyknęła z rozbawieniem:
— Byłeś!
Wywrócił oczami, gdy uświadomił sobie, że tłumaczeniem wszystko potwierdził. Dexter zarechotał, podobnie jak Łysy i Joker.
— Ach… To było miłe — zachichotała dziewczyna i dała mu buziaka w policzek, obejmując za szyję.
Westchnął cicho, ale nic nie powiedział.

Kobra krążył między tańczącymi, próbując dostać się do baru. Nie był przekonany co do Łysego i Jokera, gdyż nauczył się nie ufać komuś, o kim praktycznie nic nie wie. Wiedział, że prawdopodobnie znają go z gazet. To też nie było mu na rękę. Nikt nie miał wiedzieć, gdzie aktualnie się znajduje, bo bał się, że wiadomość dotrze do Dumbledore’a. Jednak reszta ekipy dobrze bawiła się w ich towarzystwie, a on nie miał zamiaru się czepiać nie wiadomo czego.
Przy barze pogadał chwilę z Monicą, a gdy odeszła do innego klienta, wszystkie problemy zwaliły mu się na głowę, nie wiadomo dlaczego. Często tak miał, gdy był sam, nawet wtedy, gdy tego nie chciał.
Jedna kolejka, druga, dziesiąta… Onik mówił mu, żeby więcej nie pił, ale nie mógł nie wykonać jego polecenia, więc co chwilę dolewał mu do kieliszka.

— Ja już nie wiem, co możemy zrobić. Myślałem, że już mu przeszło, ale zaprzecza swoim zachowaniem — powiedział Żyleta. — Przecież gdy on był nachlany do nieprzytomności, to było święto, a teraz? Prawie codziennie musimy go wynosić, bo sam nie jest w stanie wyjść.
Ekipa milczała chwilę.
— Za dużo zwaliło mu się na głowę — mruknęła Gejsza. — Szakal, Doris, Snajper, Syriusz. No ja pier*olę, kto normalny by sobie z tym poradził?
— Zapomniałaś o dyrektorku i jego jeb*iętej rodzince — dodała Milka niemrawo.
— I Lordzina — przypomniał cicho Yom.
Gejsza wypuściła ze świstem powietrze.
— Co następne to gorsze…
Syriusz i Remus wymienili dyskretne spojrzenia.
Chwilę później do ich stolika podeszła Monica, która rzekła:
— Lepiej zwińcie Kobrę z baru, bo zaraz odleci i to dosłownie.
— To znaczy? — zaniepokoiła się Milka.
— Mieszanie wódki z trawką to nie jest dobry pomysł.
Żyleta przeklął pod nosem i szybko zerwał się do pionu, by ruszyć w stronę przyjaciela.
— Tym nie rozwiążesz problemów — powiedział, siadając obok chłopaka.
— Wiem — westchnął, podpierając dłonią głowę.
Żyleta odsunął mu kieliszek, a Onik wziął go z baru.
— Chodź do ekipy.
Wstali, lecz starszy musiał natychmiast przytrzymać Kobrę, gdyż nie mógł utrzymać równowagi. Zaprowadził go do stolika, gdzie siedziała cała ekipa. Ostry usiadł na kanapie zaraz na brzegu, najwyraźniej stwierdzając, że kolejny krok zakończy się upadkiem.
— Kompletnie nie ogarnia — podsumowała Missy, gdy coś do niego powiedzieli, a on prawdopodobnie nie usłyszał.
Pół-siedział, pół-leżał. Łokieć opierał o oparcie, by dłonią podtrzymywać głowę. Oczy miał zamknięte, by opanować wirowanie. Obraz co chwilę mu się zamazywał, gdy tylko uchylił powieki, a muzyka dudniła w uszach. Nie mógł utrzymać równowagi, więc ręka lekko mu się chwiała. Przesadził, i to bardzo, ale miał wrażenie, że wszystkie problemy stały się o wiele mniejsze, na czym tak bardzo mu zależało. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to tylko złudzenie, ale nie zaprzątał sobie tym głowy. Miał inny problem. Musiał dostać się do pokoju i rzucić na łóżko, by od razu zasnąć. Tylko gorzej było ze wstaniem i przejściem tej niewielkiej odległości.
— Idę do pokoju — powiedział cicho do Wdowy, która siedziała obok.
Kiwnęła głową, ale zaraz lekko się skrzywiła.
— Nie dojdziesz.
— Jakoś dam radę.
Stanął do pionu, przytrzymując się oparcia.
— Wątpię — rzekła i wstała za nim, aby go przytrzymać.
Miała z nim olbrzymi problem, więc Dexter przyszedł z pomocą. Wyszli pod zmartwionymi spojrzeniami Jokera i Łysego, których nie zauważyli.

— Nie mam zamiaru dłużej tego przeciągać. Nie po tym, co usłyszałem i zobaczyłem wczoraj i dzisiaj.
Łapa szedł wraz z Lunatykiem do domu wolnym krokiem.
— Dumbledore zamiast mu pomóc, pogrąża go jeszcze bardziej — stwierdził Remus. — Nie wiem, na co on czeka.
— Jeśli nie pozwoli mi się z nim spotkać, zrobię to bez jego pozwolenia. Mam głęboko jego słowa. Harry nie może sobie poradzić, a on chce to ciągnąć nie wiadomo ile czasu. Cholera jasna, przecież to jeszcze dzieciak, a ile ma problemów! Nie możemy go zostawić z tym wszystkim samego! Dumbledore coraz bardziej pogrąża się w moich oczach. Nie dość, że przedłuża nasze spotkanie, to jeszcze nie pomaga. Naprawdę coraz bardziej wątpię, czy on chce w ogóle pomóc Harry’emu. Po prostu nie mogę tego dostrzec. Raczej widzę, jak wszystko mu utrudnia. — Przystanął na chwilę. — Nie myślałem, że tak bardzo to przeżył — powiedział cicho.
Lunatyk zatrzymał się i spojrzał na niego.
— Nie jesteś jego jedynym zmartwieniem. Słyszałeś, co mówili. Nie pasuje mi to, co mówili o Dursleyach. Wiemy, że nie ufa Dumbledore’owi. Snajper to chyba ten od strzelaniny, a Szakal i Doris… Nie wiem, czemu tak na nich reaguje, ale wiem, że Harry ma więcej problemów niż przeciętny dorosły.
— Ta ekipa wie o nim o wiele więcej niż wszyscy razem wzięci z Zakonu. A Ron i Hermiona chyba jednak nie znają go tak dobrze, jak przypuszczają.
Ruszyli dalej, postanawiając, że bez względu na zgodę dyrektora, spotkają się z Harrym.

4 komentarze:

  1. Hej,
    akcja w klubie świetnie wyszła, Syriusz i Remus dowiedzieli się dość sporo o Harrym, Łapa wyczuł bandaże, ale pomyślał, że się ciał, ciekawe jak by zareagował gdyby dowiedział się, że sprawcą tego jest Dursley…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    akcja w klubie wyszła świetnie, Syriusz i Remus dowiedzieli się dość sporo o Harrym, Łapa wyczuł bandaże, ale pomyślał, że się ciał, a nie że ktoś go bił... ciekawe jak by zareagował gdyby dowiedział się, że sprawcą tego jest Dursley…
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny, ciekawa jestem jak zareaguje Harry, gdy dowie się kim byli goście z klubu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam chyba 10 raz i kocham to opko z całego serduszka <3

    OdpowiedzUsuń