Pomfrey nie chciała wypuścić Kobry ze Skrzydła Szpitalnego,
choć czuł się bardzo dobrze. Naomi przekazała pielęgniarce, że chłopakowi nic
nie jest, a ona zna powód jego wcześniejszego stanu. Harry potwierdził jej
słowa, lecz do końca niedzieli musiał zostać w królestwie kobiety. W
poniedziałek rano także się zapierała, ale kiedy popatrzył na nią tym
zniewalającym spojrzeniem, w końcu odpuściła. Zjadł szybko śniadanie, które mu
podstawiła i popędził po książki do dormitorium. Gdyby pierwsza nie była
transmutacja, pewnie by się nie spieszył, a może w ogóle by nie poszedł, ale
chciał zrobić na złość Nicole. Zdążył w ostatniej chwili przytrzymać drzwi,
które się zamykały. Uczniowie nie zwrócili na niego większej uwagi, gdyż
rozpakowywali swoje rzeczy. Z wrednym uśmiechem podszedł do swojej ławki,
patrząc na Nicole. Dean i Seamus zarechotali zgodnie, widząc jego minę.
— Young, jak ja cię dawno nie widziałem.
Podniosła wzrok.
— O nie! — jęknęła. — Znowu ty?!
— Też się cieszę, że cię widzę — wyszczerzył się wrednie.
— Przekleństwo znowu wróciło. A miało być tak pięknie.
— Nie bądź taka wylewna w uczuciach.
McGonagall uciszyła klasę, więc przerwali swoje powitanie w
formie docinek. Rozpoczęła się lekcja. Nicole zerknęła na niego ukradkiem i
musiała przyznać, że wygląda bardzo kiepsko. Był niezdrowo blady, pod oczami
miał ciemne sińce, a tęczówki wydawały się być mętne.
— Co się tak na mnie patrzysz? — spytał, patrząc przed
siebie.
Och, była przekonana, że nic nie widzi!
— Zastanawiam się, czemu wyglądasz jakbyś był z dupy wyjęty
— odparła atakiem.
Parsknął cicho z rozbawieniem.
— Zawsze jesteś taka szczera, czy tylko w stosunku do mnie?
— Ogólnie mówią, że jestem szczera, ale dla ciebie to
szczera do bólu — wyszczerzyła się, a on pokręcił głową z politowaniem. — Więc
jak?
— Nie muszę ci odpowiadać — rzekł z lekko uniesioną brwią.
— I tak większość wiem. Draco mi powiedział, że byłeś
nieprzytomny.
— Na pewno nie powiedział sam z siebie — burknął cicho.
— Nie. Wydusiłam to z niego, bo byłam ciekawa, z jakiego
powodu olewasz lekcje.
— Zaraz pomyślę, że się o mnie martwiłaś — odparł z jednym
kącikiem ust podniesionym lekko do góry.
— Chyba śnisz — warknęła cicho.
— I co się od razu denerwujesz? — prychnął.
— Byłam ciekawa, dlaczego Draco chodzi nie w sosie. O niego
się jak już martwiłam, a nie o ciebie — powiedziała dumnie.
Przez chwilę się do siebie nie odzywali, dlatego, że
McGonagall stanęła obok ich stolika. Missy i Draco spojrzeli na nich z
rozbawieniem, gdyż nauczycielka zawsze to robiła, kiedy dwójka wrogów
rozmawiała. Musieli zaciskać zęby, żeby nie pisnąć słówkiem. Po pięciu minutach
Harry zaczął się nudzić, więc chwycił różdżkę leżącą na stoliku i
niezauważalnie zaczął kręcić nią kółka, patrząc na nauczycielkę stojącą obok
niego. Nicole pisnęła cicho i zatkała usta dłonią, by nie wybuchnąć śmiechem.
Uczniowie zasłaniali twarze książkami, kryjąc szerokie uśmiechy. Kobra uniósł
jeden kącik ust, kiedy zauważył efekt swojej pracy. Nad głową nauczycielki
widniała złota aureola. Missy była cała czerwona, a Draco zasłaniał się tomem.
Hermiona pokręciła głową z surową miną, ale po chwili uśmiechnęła się lekko.
Victoria i Pansy wycierały łzy, a Nicole trzymała się za brzuch. Kiedy Harry
zauważył, że nauczycielka odwraca się w jego stronę, puknął szybko różdżką o
blat i odłożył ją. Aureola zniknęła natychmiast. Udawał, że notuje to, co
mówiła McGonagall z miną, która nic nie zdradzała. Nicole opanowała się w
mgnieniu oka, gdy kobieta przesunęła wzrok na nią. Wszystko wróciło do normy, a
nauczycielka ponownie poszła na tył klasy. Ślizgonka uśmiechała się z wyraźnym
rozbawieniem.
— Przyznaj, że brakowało ci mojej obecności — powiedział
szeptem Kobra w jej stronę.
— Idiota.
Zaśmiał się cicho, uznając to za potwierdzenie.
Harry obszedł cały zamek w poszukiwaniu ukrytego miejsca
dostępnego dla Róż, ale nic nie znalazł. Zeus, Dexter, Missy i Milka dzielnie
mu towarzyszyli, jednak nawet ich pomoc nic mu nie dała. Wiedzieli, że wejście
może być tak ukryte, że niemalże niemożliwe do odkrycia. Jednak nie mieli
zamiaru poddać się tak szybko. Poza tym wrócili do nauki dodatkowych zaklęć, a
Harry także do animagii. Efekty były coraz bardziej zadowalające, gdyż oprócz
oczu i ogona zmiany zaszły także w nosie, który zmienił się w koci.
Scott poddał się woli Nancy i postanowił znaleźć partnerkę
na Bal Walentynkowy. Kobra był bardziej uparty i Puchonka traciła do niego
cierpliwość. Zaszantażowała go, że zaprosi którąś z dziewczyn w jego imieniu,
ale wyperswadował jej to z głowy dość dosadnymi argumentami. Ku jego
zdziwieniu, Dean zaprosił Ginny, która z chęcią przystała na jego propozycję.
Wychodziło na to, że Weasleyówna wreszcie zaczęła rozglądać się za kimś
innym godnym uwagi, czym był niezmiernie zadowolony. Hermiona wygadała się, że
została zaproszona przez chłopaka, który jej się podobał i przyjaciółka
chodziła cała w skowronkach. Harry cieszył się z jej szczęścia, a ucieszył się
jeszcze bardziej, kiedy z tą wiadomością przybiegła w pierwszej kolejności do
niego. Wyściskała go z radości w obecności większości Gryfonów. Nikt nie
wiedział, o co chodziło, więc rozniosła się plotka, która została wielokrotnie
zmieniona. W efekcie końcowym doszło do tego, że rzekomo nawet się pocałowali.
Było to powodem kłótni Hermiony i jej sympatii. Kobra pluł jadem, kiedy się o
tym dowiedział od Milki.
— Że co? — zaczął złowrogo.
— Mówią, że się całowaliście — odparła niepewnie. —
Słyszałam z Dexterem jak Hermiona żaliła się Ginny, że pokłóciła się z tym
chłopakiem o tę plotkę.
— Co za idiota ma oczy nie tam, gdzie powinien? — warknął.
— Kobra — próbowała go uciszyć, gdy wywarkiwał swój
niecenzuralny wywód na cały korytarz.
Szybko wrócił do dormitorium i poszukał Ginny, którą porwał
z tłumu koleżanek.
— Powiedz mi, co to za koleś — poprosił.
— Dowiedziałeś się — mruknęła.
— Milka mi powiedziała.
— Ale Hermiona mnie prosiła — jęknęła.
— Ginny, wolałbym rozwiązać tę sytuację, a nie mogę tego
zrobić, nie znając tego kolesia.
Westchnęła.
— Dobra, ale zatrzymaj to dla siebie.
— Rzecz jasna jak słońce.
— Szósty rok, Hufflepuff. Ma na imię Kellan. Tyle wiem.
Tylko, błagam cię, przemyśl to, co chcesz powiedzieć. Jest o nią strasznie
zazdrosny, a zakochany równie mocno — zachichotała.
Uśmiechnął się lekko.
— Załatwię to.
Poprosił Missy, aby powiadomiła wskazaną osobę, że ma
gościa przed wejściem do pokoju wspólnego Hufflepuff. Chłopak wyszedł po
chwili, a jego twarz wygięła się w grymasie pogardy, gdy zauważył owego gościa.
Kobra skojarzył go z lekcji, gdyż byli na tym samym roku, lecz nie mieli okazji
się poznać. Był wysoki i szczupły, blond włosy przystrzygł bardzo krótko, a
zielone oczy z odrobiną błękitu rozstawione były trochę szerzej od siebie.
— Kellan, czyż nie? — zapytał Kobra, opierając się o
parapet.
— A co? — Był do niego wyraźnie wrogo nastawiony.
— Podejdź do okna. — Uczynił to z uniesionymi brwiami i
stanął obok niego. — Widzisz tę gwiazdę? — Wskazał za okno.
— A co w tym wyjątkowego? — warknął.
— To, że jeśli natychmiast nie przeprosisz Hermiony,
wylądujesz właśnie tam ze śladem mojego buta na tyłku. — Kobra spojrzał na
niego jak na debila i ciągnął: — Człowieku, czy ty się dobrze czujesz? Wierzysz
jakiejś plotkarze?
— Dość szczegółowo to opisała — burknął.
— Dobra, inaczej — wymamrotał do siebie. — Masz siostrę?
— Mam.
— Wyobraź sobie, że się z nią całujesz. — Kellan skrzywił
się lekko. — No właśnie — mruknął Harry. — Tyle chciałem ci powiedzieć.
Skierował się do pokoju wspólnego Gryffindoru, zostawiając
chłopaka samego.
— Czekaj — odpuścił Puchon. — Wyciągniesz ją z pokoju
Gryfonów?
Kobra uśmiechnął się do siebie.
— Jasne.
Kobra i Zeus udawali, że robią lekcje, choć w
rzeczywistości obijali się jak nigdy.
— Myślisz, że to załatwiłeś? — zapytał starszy.
— No ba — wyszczerzył się, leżąc wygodnie na kanapie. — Ma
się dar przekonywania, odpowiednie argumenty i doświadczenie w szantażu.
Zeus parsknął śmiechem.
— Oddaj kasę, sku*wysynu, albo pożegnasz się z życiem — szepnął, udając głos Kobry. — O
takie doświadczenie ci chodzi? — zaśmiał się.
— Częściej: oddaj
kasę, sku*wysynu, albo
wylądujesz pod ziemią z kulką w głowie —
odpowiedział z rozbawieniem.
— Ja nic nie mówię, ty jesteś w tym mistrzem — wyszczerzył
się.
— Taka praca — westchnął komicznie, a Scott zaśmiał się.
Hermiona wróciła z wielkim uśmiechem od ucha do ucha i
usiadła obok nich.
— Dzięki — rzekła. — Ale nie musiałeś mu grozić, że
wyląduje na gwieździe z odciskiem twojego buta na tyłku — dodała z
rozbawieniem.
Scott zaczął się głośno śmiać, a Ostry wystawił ząbki.
Kellan okazał się być kolesiem, z którym można było
normalnie pogadać. Od czasu interwencji Harry’ego, Hermiona mówiła mu znacznie
więcej niż wcześniej na temat jej lubego. Tryskała energią, uśmiechała się
niemal cały czas i bujała w obłokach. Kobra kompletnie jej nie poznawał, choć
nadal pozostała kujonką, która goniła go do nauki. Ron wydawał się być
rozwścieczony faktem, że jego przyjaciółka znalazła sobie obiekt westchnień i
nie ma dla niego tak dużo czasu. Jeszcze bardziej był rozgniewany tym, że
ostatnio naprawiły się relacje pomiędzy nią a jego byłym przyjacielem i nie
zwracała uwagi na jego protesty.
Im bliżej było balu, tym bardziej Nancy nasilała swoje
prośby i groźby dotyczące partnerki Kobry. Musiał coś zrobić, żeby się
odczepiła i nie szukała mu na siłę dziewczyny na bal, na który się nie
wybierał. Tylko nie wiedział co.
Do piątkowego balu pozostały trzy dni, a zrzędzenie Missy
doprowadzało go do bólu głowy.
— Uderzyłeś się w łeb? — zapytała konspiracyjnie Nicole,
kiedy przemilczał połowę lekcji.
— A bo co? — mruknął pod nosem.
— Siedzisz cicho i tępo patrzysz w blat usiłując myśleć, co
nie zdarza ci się zbyt często.
Prychnął w odpowiedzi. Oparł się wygodnie, założył ręce na
brzuchu i wyraźnie nie słuchał. Po chwili nawet przysnął.
Obudziło do silne uderzenie w żebro, więc otworzył oczy ze
skrzywieniem. Spiorunował wzrokiem Nicole, która wyrwała go ze snu w tak
brutalny sposób. Dziewczyna uśmiechała się słodko do kogoś nad nim, dlatego
zerknął w tamtą stronę. McGonagall stała nad nim z ustami zaciśniętymi w wąską
linię.
— Pojechałeś po bandzie — zachichotała Ślizgonka.
— Potter. — Oj, jest źle. — Czy twój umysł przystosowany
jest do spania na moich lekcjach? — Pokręcił głową z niemrawą miną. Że też w
nocy Zeusowi zachciało się zaciągać go na boisko quidditcha! — Minus
dwadzieścia punktów dla Gryffindoru i szlaban w piątek o osiemnastej.
Pokiwał głową bez słowa. Ale zaraz do jego głowy wpadła
myśl, którą szybko wypowiedziała Missy:
— Pani profesor, w piątek jest bal.
— Panno Wright, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Kara
jest jak najbardziej zasłużona.
— Ale…
— Wright, czy także chcesz szlaban?
Zamilkła z oburzoną miną. McGonagall odeszła. Kobra nie
mógł powstrzymać coraz większego uśmiechu pojawiającego się na jego twarzy.
Świetnie! Udało mu się uniknąć tego nieszczęsnego balu! Missy zacisnęła wargi i
obrażona założyła ręce na piersi. Teraz się nią nie przejmował. Wiedział, że
prędzej czy później jej przejdzie.
— Idealnie — szepnął do siebie z zadowoleniem.
Nicole patrzyła na niego w zamyśleniu.
— Pomóż mi zarobić szlaban — powiedziała wreszcie cicho.
Spojrzał na nią w zdumieniu.
— Coś ty powiedziała?
— Nie chcę iść na bal, a Victoria i Pansy nie dają mi
spokoju. Jeśli nie wymyślę dobrej wymówki, zaciągną mnie siłą. Szlaban to
idealna okazja.
— Mówisz serio? — dziwił się.
Pokiwała szybko głową.
— Wymyśl coś.
— Nie będziesz mi później wypominała?
— Nie. Pierwszy raz nie będę.
— Nie będzie odwrotu — ostrzegł.
— I bardzo dobrze.
— To kolejny szlaban ze mną.
— Przeżyję.
— Filch nie da łatwej roboty.
— I tak coś wymyślisz i zwiejemy szybciej — zniecierpliwiła
się.
— Ale Victoria i Pansy mnie zabiją.
— Jakbyś się nimi przejmował — warknęła.
— Ale ja nie chcę twojego towarzystwa.
— Będziesz musiał mnie znosić!
— Nie będę musiał.
— Potter! Ty debilu! Jak mówię, to mówię, ty wredny…
wredny…
— Sku*wysynu — podpowiedział jej cicho.
— … wredny sku*wysynu! — dokończyła automatycznie.
— Young! Co to za słownictwo?! Szlaban z Potterem! —
krzyknęła oburzona nauczycielka, gdy Harry spojrzał na Ślizgonkę ze śmiechem.
Nicole rozejrzała się z zaskoczeniem.
— Dobrze, pani profesor. Przepraszam. Zrobiłeś to
specjalnie — szepnęła do niego.
— Łatwo cię sprowokować.
— Ale mogłeś podpowiedzieć łagodniejsze słowo, skoro darłam
się przy całej klasie i nauczycielce — mruknęła.
— Im mocniejsze słowo, tym była większa pewność, że
dostaniesz szlaban w trakcie balu — odpowiedział z rozbawieniem.
Nagle wyszczerzyła się szeroko.
— Dzięki.
Kobra uniósł brwi pod samą linię włosów.
Missy obraziła się na amen, tak jak Harry przypuszczał. Nie
odezwała się do niego ani słowem, a zaraz po lekcji, z głową dumnie uniesioną w
górę, ruszyła przed siebie, zabierając ze sobą tylko Milkę.
— No to, stary, masz przekichane — stwierdził Draco, idąc
razem z Kobrą kilka metrów za nimi.
— Po jakimś czasie jej przejdzie — odpowiedział.
— Ale Nicole nie musiałeś w to wkopywać — skrzywił się z
niezadowoleniem.
— Sama chciała. — Dexter spojrzał na niego z uniesioną
brwią. — Powiedziała, że też nie chce iść i mam ją wkopać, żeby Pansy i
Victoria nie miały szans zaciągnąć jej na salę. — Draco wydawał się być
zdumiony ich zachowaniem. — No wiesz… Jak mogłeś oskarżyć mnie o takie czyny? —
oburzył się Kobra. — Lubię ją denerwować, ale to nie znaczy, że przeze mnie
miałby ją ominąć bal — zmarszczył brwi. — Mimo wszystko nie jestem takim
sukinsynem, jak to ona twierdzi.
Draco zaśmiał się.
— Wiesz co? Pasujecie do siebie.
Ostry potknął się o własne nogi.
— Chyba cię pogięło!
Chłopak wybuchnął śmiechem, widząc jego reakcję.
— Czasami to nawet mam wrażenie, że wasze wspólne szlabany
są zaaranżowane.
Kobra stanął jakby go coś strzeliło. Wskazał palcem przed
siebie i rzekł:
— Idź i nie pokazuj mi się na oczy, dopóki ta myśl cię nie
opuści.
Ku zdumieniu Dracona, Kobra mówił całkowicie poważnie i był
na niego tak samo obrażony, jak Missy na Harry’ego. Uczniowie pierwszy raz
zobaczyli rozłam ekipy na obiedzie, gdzie każdy usiadł przy swoim stole, tylko
Milka dosiadła się do Nancy.
— Stary, nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy, ale mogłeś
mi o tym wcześniej powiedzieć — stęknął Zeus do Ostrego. — Bym nikogo nie
zapraszał i też bym się wkopał.
— Wyszło samo z siebie — odparł. — Efektem końcowym jest
obraza dziewczyn.
— A Dexter czemu się odłamał?
— Bo powiedziałem mu, że nie ma pokazywać mi się na oczy.
— Czemu? — zdumiał się.
— Ubzdurał sobie, że szlabany z Young są zaaranżowane.
Scott zaczął się śmiać na cały głos.
— No czasami tak to wygląda…
— Ty też?! — warknął.
— Nie no, co ty — wyszczerzył się z rozbawieniem.
— Nawet tak nie myśl, bo ci ukręcę łeb.
W czwartek pozwolono uczniom iść do Hogsmeade na ostatnie
zakupy przed imprezą. Harry postanowił skorzystać z okazji, więc dogadał się z
Syriuszem, aby przyprowadził do magicznej wioski Wdowę. Było tu o wiele mniej
magii niż w Hogwarcie, więc nie musieli się obawiać, że wpłynie ona źle na
dziewczynę. Missy i Milka szły razem obrażone, Dexter ze Ślizgonami, gdyż
jeszcze nie przeprosił Kobry, a Zeus miał dłużej lekcje, więc miał iść do
wioski później. Ostry postanowił pójść sam, gdy dorwały go Ginny i Hermiona. W
efekcie końcowym poszedł wraz z nimi, by opuścić ich towarzystwo w centrum
Hogsmeade, gdzie znalazły sklep z ciuchami. Skierował się dalej, na obrzeża
wioski, gdzie umówił się z Łapą. Na miejscu spotkał Dextera i Nicole w
towarzystwie grupki potomków Węża.
— Skalanie boskie — powiedział do siebie, co Blaise przyjął
ze śmiechem.
— Czy ty mnie musisz prześladować nawet tutaj? — zirytowała
się Nicole.
— Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
W tym momencie rozległ się trzask towarzyszący deportacji.
— Nienawidzę tego. Zaraz się zrzygam — jęknęła Wdowa
przytrzymywana przez Syriusza.
— Obok jest śmietnik, jakby co — rzekł Harry z
rozbawieniem.
Poderwała natychmiast głowę.
— Jesteś!
Z głośnym piskiem rzuciła się w jego otwarte ramiona,
uwiesiła na nim jak małpka na drzewie i pocałowała w usta. Łapa zaśmiał się
lekko, a któryś ze Ślizgonów gwizdnął pod nosem. Kiedy się od niego odczepiła,
Wąchacz spytał:
— O której odbiór?
— Zdzwonimy się — odparł Kobra.
— Ja muszę mieć dużo czasu, bo musimy jeszcze pogadać z
dziewczynami — wtrąciła Wdowa.
— Yyy… Nie wiem, czy to dobry pomysł — skrzywił się lekko
chłopak.
— Czemu?
— Ewentualnie, gdy będę poza zasięgiem ręki i różdżki
Missy.
— Pokłóciliście się? — Rozszerzyła oczy.
— Wymigałem się od balu i razem z Milką się obraziły.
— A jednak ci się udało — zaśmiał się Łapa, gdy Wdowa
wybuchnęła chichotem. — Daj znać później. — Pokręcił głową z rozbawieniem i
zniknął.
— Gejsza cię zabije, bo pożyczyłeś od niej w święta
telefon, wygadałeś całą kasę na koncie i nie odkupiłeś karty.
Kobra skrzywił się.
— Bluzka wystarczy jako zadośćuczynienie?
— Wystarczy — zaśmiała się.
— To idziemy kupić. Wybierzesz coś, bo ja nie chcę jej
tortur.
Wdowa zaczęła się śmiać, chwyciła go za rękę i ruszyli
przed siebie.
Wdowa koniecznie chciała zobaczyć z daleka Wrzeszczącą
Chatę. Nie chciała wejść do środka, gdyż trochę wystraszyła się duchów, o
których opowiadał jej Kobra. Wolała nie ryzykować, choć Harry zapewniał ją, że
bywał tam czasami i nic takiego nie widział, bo sprawcą zamieszania był Remus.
Byli sami, więc czuli się całkowicie swobodnie. Przytulając się do niego,
podniosła głowę, by na niego spojrzeć. Stanęła na palcach i sięgnęła do jego
ust. Pochylił się lekko i oddał pocałunek. Przymknęła powieki, uchylając
delikatnie usta. Subtelny pocałunek przerodził się w namiętność, która
rozgrzała im ciała. Zawiesiła ramiona na jego szyi, przylegając do niego
jeszcze bardziej. Przeczesała mu włosy palcami, pogłębiając pocałunek jeszcze
bardziej, wręcz zaborczo, rozpaczliwie.
Miał wrażenie, że swoim zachowaniem chce ratować związek,
który zaczął ich męczyć. Kilkutygodniowe rozstania były zbyt dużym problemem,
który pogłębiał się z każdym dniem. Oczy jej zwilgotniały, gdy uświadomiła
sobie, że wszystko się rozpada, a oni nie mają na to wpływu. To, co kiedyś było
piękne, teraz zamieniło się w zwyczajność. Więź zaczęła się kruszyć, a emocje
topnieć. Jednak próbowali to utrzymać. Na siłę.
Hej,
OdpowiedzUsuńO tak jednak Harremu udało się wymagać od balu, i na dodatek Nicole też, związek Harrego i Wdowy się rozpada, nie proszę, nie…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Od początku kibicowałam Harry'emu i Nicole, więc... Błagam, niech oni będą razem :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńhaha tak jednak Harremu udało się wymigać od balu ;) i Nicole też, proszę niech nie rozwali się związek Harrego i Wdowy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza