23.07.2012

Rozdział 28 - Zasłużona kara

Pomfrey nie chciała wypuścić Kobry ze Skrzydła Szpitalnego, choć czuł się bardzo dobrze. Naomi przekazała pielęgniarce, że chłopakowi nic nie jest, a ona zna powód jego wcześniejszego stanu. Harry potwierdził jej słowa, lecz do końca niedzieli musiał zostać w królestwie kobiety. W poniedziałek rano także się zapierała, ale kiedy popatrzył na nią tym zniewalającym spojrzeniem, w końcu odpuściła. Zjadł szybko śniadanie, które mu podstawiła i popędził po książki do dormitorium. Gdyby pierwsza nie była transmutacja, pewnie by się nie spieszył, a może w ogóle by nie poszedł, ale chciał zrobić na złość Nicole. Zdążył w ostatniej chwili przytrzymać drzwi, które się zamykały. Uczniowie nie zwrócili na niego większej uwagi, gdyż rozpakowywali swoje rzeczy. Z wrednym uśmiechem podszedł do swojej ławki, patrząc na Nicole. Dean i Seamus zarechotali zgodnie, widząc jego minę.
— Young, jak ja cię dawno nie widziałem.
Podniosła wzrok.
— O nie! — jęknęła. — Znowu ty?!
— Też się cieszę, że cię widzę — wyszczerzył się wrednie.
— Przekleństwo znowu wróciło. A miało być tak pięknie.
— Nie bądź taka wylewna w uczuciach.
McGonagall uciszyła klasę, więc przerwali swoje powitanie w formie docinek. Rozpoczęła się lekcja. Nicole zerknęła na niego ukradkiem i musiała przyznać, że wygląda bardzo kiepsko. Był niezdrowo blady, pod oczami miał ciemne sińce, a tęczówki wydawały się być mętne.
— Co się tak na mnie patrzysz? — spytał, patrząc przed siebie.
Och, była przekonana, że nic nie widzi!
— Zastanawiam się, czemu wyglądasz jakbyś był z dupy wyjęty — odparła atakiem.
Parsknął cicho z rozbawieniem.
— Zawsze jesteś taka szczera, czy tylko w stosunku do mnie?
— Ogólnie mówią, że jestem szczera, ale dla ciebie to szczera do bólu — wyszczerzyła się, a on pokręcił głową z politowaniem. — Więc jak?
— Nie muszę ci odpowiadać — rzekł z lekko uniesioną brwią.
— I tak większość wiem. Draco mi powiedział, że byłeś nieprzytomny.
— Na pewno nie powiedział sam z siebie — burknął cicho.
— Nie. Wydusiłam to z niego, bo byłam ciekawa, z jakiego powodu olewasz lekcje.
— Zaraz pomyślę, że się o mnie martwiłaś — odparł z jednym kącikiem ust podniesionym lekko do góry.
— Chyba śnisz — warknęła cicho.
— I co się od razu denerwujesz? — prychnął.
— Byłam ciekawa, dlaczego Draco chodzi nie w sosie. O niego się jak już martwiłam, a nie o ciebie — powiedziała dumnie.
Przez chwilę się do siebie nie odzywali, dlatego, że McGonagall stanęła obok ich stolika. Missy i Draco spojrzeli na nich z rozbawieniem, gdyż nauczycielka zawsze to robiła, kiedy dwójka wrogów rozmawiała. Musieli zaciskać zęby, żeby nie pisnąć słówkiem. Po pięciu minutach Harry zaczął się nudzić, więc chwycił różdżkę leżącą na stoliku i niezauważalnie zaczął kręcić nią kółka, patrząc na nauczycielkę stojącą obok niego. Nicole pisnęła cicho i zatkała usta dłonią, by nie wybuchnąć śmiechem. Uczniowie zasłaniali twarze książkami, kryjąc szerokie uśmiechy. Kobra uniósł jeden kącik ust, kiedy zauważył efekt swojej pracy. Nad głową nauczycielki widniała złota aureola. Missy była cała czerwona, a Draco zasłaniał się tomem. Hermiona pokręciła głową z surową miną, ale po chwili uśmiechnęła się lekko. Victoria i Pansy wycierały łzy, a Nicole trzymała się za brzuch. Kiedy Harry zauważył, że nauczycielka odwraca się w jego stronę, puknął szybko różdżką o blat i odłożył ją. Aureola zniknęła natychmiast. Udawał, że notuje to, co mówiła McGonagall z miną, która nic nie zdradzała. Nicole opanowała się w mgnieniu oka, gdy kobieta przesunęła wzrok na nią. Wszystko wróciło do normy, a nauczycielka ponownie poszła na tył klasy. Ślizgonka uśmiechała się z wyraźnym rozbawieniem.
— Przyznaj, że brakowało ci mojej obecności — powiedział szeptem Kobra w jej stronę.
— Idiota.
Zaśmiał się cicho, uznając to za potwierdzenie.

Harry obszedł cały zamek w poszukiwaniu ukrytego miejsca dostępnego dla Róż, ale nic nie znalazł. Zeus, Dexter, Missy i Milka dzielnie mu towarzyszyli, jednak nawet ich pomoc nic mu nie dała. Wiedzieli, że wejście może być tak ukryte, że niemalże niemożliwe do odkrycia. Jednak nie mieli zamiaru poddać się tak szybko. Poza tym wrócili do nauki dodatkowych zaklęć, a Harry także do animagii. Efekty były coraz bardziej zadowalające, gdyż oprócz oczu i ogona zmiany zaszły także w nosie, który zmienił się w koci.
Scott poddał się woli Nancy i postanowił znaleźć partnerkę na Bal Walentynkowy. Kobra był bardziej uparty i Puchonka traciła do niego cierpliwość. Zaszantażowała go, że zaprosi którąś z dziewczyn w jego imieniu, ale wyperswadował jej to z głowy dość dosadnymi argumentami. Ku jego zdziwieniu, Dean zaprosił Ginny, która z chęcią przystała na jego propozycję. Wychodziło na to, że Weasleyówna wreszcie  zaczęła rozglądać się za kimś innym godnym uwagi, czym był niezmiernie zadowolony. Hermiona wygadała się, że została zaproszona przez chłopaka, który jej się podobał i przyjaciółka chodziła cała w skowronkach. Harry cieszył się z jej szczęścia, a ucieszył się jeszcze bardziej, kiedy z tą wiadomością przybiegła w pierwszej kolejności do niego. Wyściskała go z radości w obecności większości Gryfonów. Nikt nie wiedział, o co chodziło, więc rozniosła się plotka, która została wielokrotnie zmieniona. W efekcie końcowym doszło do tego, że rzekomo nawet się pocałowali. Było to powodem kłótni Hermiony i jej sympatii. Kobra pluł jadem, kiedy się o tym dowiedział od Milki.
— Że co? — zaczął złowrogo.
— Mówią, że się całowaliście — odparła niepewnie. — Słyszałam z Dexterem jak Hermiona żaliła się Ginny, że pokłóciła się z tym chłopakiem o tę plotkę.
— Co za idiota ma oczy nie tam, gdzie powinien? — warknął.
— Kobra — próbowała go uciszyć, gdy wywarkiwał swój niecenzuralny wywód na cały korytarz.
Szybko wrócił do dormitorium i poszukał Ginny, którą porwał z tłumu koleżanek.
— Powiedz mi, co to za koleś — poprosił.
— Dowiedziałeś się — mruknęła.
— Milka mi powiedziała.
— Ale Hermiona mnie prosiła — jęknęła.
— Ginny, wolałbym rozwiązać tę sytuację, a nie mogę tego zrobić, nie znając tego kolesia.
Westchnęła.
— Dobra, ale zatrzymaj to dla siebie.
— Rzecz jasna jak słońce.
— Szósty rok, Hufflepuff. Ma na imię Kellan. Tyle wiem. Tylko, błagam cię, przemyśl to, co chcesz powiedzieć. Jest o nią strasznie zazdrosny, a zakochany równie mocno — zachichotała.
Uśmiechnął się lekko.
— Załatwię to.
Poprosił Missy, aby powiadomiła wskazaną osobę, że ma gościa przed wejściem do pokoju wspólnego Hufflepuff. Chłopak wyszedł po chwili, a jego twarz wygięła się w grymasie pogardy, gdy zauważył owego gościa. Kobra skojarzył go z lekcji, gdyż byli na tym samym roku, lecz nie mieli okazji się poznać. Był wysoki i szczupły, blond włosy przystrzygł bardzo krótko, a zielone oczy z odrobiną błękitu rozstawione były trochę szerzej od siebie.
— Kellan, czyż nie? — zapytał Kobra, opierając się o parapet.
— A co? — Był do niego wyraźnie wrogo nastawiony.
— Podejdź do okna. — Uczynił to z uniesionymi brwiami i stanął obok niego. — Widzisz tę gwiazdę? — Wskazał za okno.
— A co w tym wyjątkowego? — warknął.
— To, że jeśli natychmiast nie przeprosisz Hermiony, wylądujesz właśnie tam ze śladem mojego buta na tyłku. — Kobra spojrzał na niego jak na debila i ciągnął: — Człowieku, czy ty się dobrze czujesz? Wierzysz jakiejś plotkarze?
— Dość szczegółowo to opisała — burknął.
— Dobra, inaczej — wymamrotał do siebie. — Masz siostrę?
— Mam.
— Wyobraź sobie, że się z nią całujesz. — Kellan skrzywił się lekko. — No właśnie — mruknął Harry. — Tyle chciałem ci powiedzieć.
Skierował się do pokoju wspólnego Gryffindoru, zostawiając chłopaka samego.
— Czekaj — odpuścił Puchon. — Wyciągniesz ją z pokoju Gryfonów?
Kobra uśmiechnął się do siebie.
            — Jasne.

Kobra i Zeus udawali, że robią lekcje, choć w rzeczywistości obijali się jak nigdy.
— Myślisz, że to załatwiłeś? — zapytał starszy.
— No ba — wyszczerzył się, leżąc wygodnie na kanapie. — Ma się dar przekonywania, odpowiednie argumenty i doświadczenie w szantażu.
Zeus parsknął śmiechem.
Oddaj kasę, sku*wysynu, albo pożegnasz się z życiem — szepnął, udając głos Kobry. — O takie doświadczenie ci chodzi? — zaśmiał się.
— Częściej: oddaj kasę, sku*wysynu, albo wylądujesz pod ziemią z kulką w głowie — odpowiedział z rozbawieniem.
— Ja nic nie mówię, ty jesteś w tym mistrzem — wyszczerzył się.
— Taka praca — westchnął komicznie, a Scott zaśmiał się.
Hermiona wróciła z wielkim uśmiechem od ucha do ucha i usiadła obok nich.
— Dzięki — rzekła. — Ale nie musiałeś mu grozić, że wyląduje na gwieździe z odciskiem twojego buta na tyłku — dodała z rozbawieniem.
Scott zaczął się głośno śmiać, a Ostry wystawił ząbki.

Kellan okazał się być kolesiem, z którym można było normalnie pogadać. Od czasu interwencji Harry’ego, Hermiona mówiła mu znacznie więcej niż wcześniej na temat jej lubego. Tryskała energią, uśmiechała się niemal cały czas i bujała w obłokach. Kobra kompletnie jej nie poznawał, choć nadal pozostała kujonką, która goniła go do nauki. Ron wydawał się być rozwścieczony faktem, że jego przyjaciółka znalazła sobie obiekt westchnień i nie ma dla niego tak dużo czasu. Jeszcze bardziej był rozgniewany tym, że ostatnio naprawiły się relacje pomiędzy nią a jego byłym przyjacielem i nie zwracała uwagi na jego protesty.
Im bliżej było balu, tym bardziej Nancy nasilała swoje prośby i groźby dotyczące partnerki Kobry. Musiał coś zrobić, żeby się odczepiła i nie szukała mu na siłę dziewczyny na bal, na który się nie wybierał. Tylko nie wiedział co.
Do piątkowego balu pozostały trzy dni, a zrzędzenie Missy doprowadzało go do bólu głowy.
— Uderzyłeś się w łeb? — zapytała konspiracyjnie Nicole, kiedy przemilczał połowę lekcji.
— A bo co? — mruknął pod nosem.
— Siedzisz cicho i tępo patrzysz w blat usiłując myśleć, co nie zdarza ci się zbyt często.
Prychnął w odpowiedzi. Oparł się wygodnie, założył ręce na brzuchu i wyraźnie nie słuchał. Po chwili nawet przysnął.
Obudziło do silne uderzenie w żebro, więc otworzył oczy ze skrzywieniem. Spiorunował wzrokiem Nicole, która wyrwała go ze snu w tak brutalny sposób. Dziewczyna uśmiechała się słodko do kogoś nad nim, dlatego zerknął w tamtą stronę. McGonagall stała nad nim z ustami zaciśniętymi w wąską linię.
— Pojechałeś po bandzie — zachichotała Ślizgonka.
— Potter. — Oj, jest źle. — Czy twój umysł przystosowany jest do spania na moich lekcjach? — Pokręcił głową z niemrawą miną. Że też w nocy Zeusowi zachciało się zaciągać go na boisko quidditcha! — Minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru i szlaban w piątek o osiemnastej.
Pokiwał głową bez słowa. Ale zaraz do jego głowy wpadła myśl, którą szybko wypowiedziała Missy:
— Pani profesor, w piątek jest bal.
— Panno Wright, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Kara jest jak najbardziej zasłużona.
— Ale…
— Wright, czy także chcesz szlaban?
Zamilkła z oburzoną miną. McGonagall odeszła. Kobra nie mógł powstrzymać coraz większego uśmiechu pojawiającego się na jego twarzy. Świetnie! Udało mu się uniknąć tego nieszczęsnego balu! Missy zacisnęła wargi i obrażona założyła ręce na piersi. Teraz się nią nie przejmował. Wiedział, że prędzej czy później jej przejdzie.
— Idealnie — szepnął do siebie z zadowoleniem.
Nicole patrzyła na niego w zamyśleniu.
— Pomóż mi zarobić szlaban — powiedziała wreszcie cicho.
Spojrzał na nią w zdumieniu.
— Coś ty powiedziała?
— Nie chcę iść na bal, a Victoria i Pansy nie dają mi spokoju. Jeśli nie wymyślę dobrej wymówki, zaciągną mnie siłą. Szlaban to idealna okazja.
— Mówisz serio? — dziwił się.
Pokiwała szybko głową.
— Wymyśl coś.
— Nie będziesz mi później wypominała?
— Nie. Pierwszy raz nie będę.
— Nie będzie odwrotu — ostrzegł.
— I bardzo dobrze.
— To kolejny szlaban ze mną.
— Przeżyję.
— Filch nie da łatwej roboty.
— I tak coś wymyślisz i zwiejemy szybciej — zniecierpliwiła się.
— Ale Victoria i Pansy mnie zabiją.
— Jakbyś się nimi przejmował — warknęła.
— Ale ja nie chcę twojego towarzystwa.
— Będziesz musiał mnie znosić!
— Nie będę musiał.
— Potter! Ty debilu! Jak mówię, to mówię, ty wredny… wredny…
— Sku*wysynu — podpowiedział jej cicho.
— … wredny sku*wysynu! — dokończyła automatycznie.
— Young! Co to za słownictwo?! Szlaban z Potterem! — krzyknęła oburzona nauczycielka, gdy Harry spojrzał na Ślizgonkę ze śmiechem.
Nicole rozejrzała się z zaskoczeniem.
— Dobrze, pani profesor. Przepraszam. Zrobiłeś to specjalnie — szepnęła do niego.
— Łatwo cię sprowokować.
— Ale mogłeś podpowiedzieć łagodniejsze słowo, skoro darłam się przy całej klasie i nauczycielce — mruknęła.
— Im mocniejsze słowo, tym była większa pewność, że dostaniesz szlaban w trakcie balu — odpowiedział z rozbawieniem.
Nagle wyszczerzyła się szeroko.
— Dzięki.
Kobra uniósł brwi pod samą linię włosów.

Missy obraziła się na amen, tak jak Harry przypuszczał. Nie odezwała się do niego ani słowem, a zaraz po lekcji, z głową dumnie uniesioną w górę, ruszyła przed siebie, zabierając ze sobą tylko Milkę.
— No to, stary, masz przekichane — stwierdził Draco, idąc razem z Kobrą kilka metrów za nimi.
— Po jakimś czasie jej przejdzie — odpowiedział.
— Ale Nicole nie musiałeś w to wkopywać — skrzywił się z niezadowoleniem.
— Sama chciała. — Dexter spojrzał na niego z uniesioną brwią. — Powiedziała, że też nie chce iść i mam ją wkopać, żeby Pansy i Victoria nie miały szans zaciągnąć jej na salę. — Draco wydawał się być zdumiony ich zachowaniem. — No wiesz… Jak mogłeś oskarżyć mnie o takie czyny? — oburzył się Kobra. — Lubię ją denerwować, ale to nie znaczy, że przeze mnie miałby ją ominąć bal — zmarszczył brwi. — Mimo wszystko nie jestem takim sukinsynem, jak to ona twierdzi.
Draco zaśmiał się.
— Wiesz co? Pasujecie do siebie.
Ostry potknął się o własne nogi.
— Chyba cię pogięło!
Chłopak wybuchnął śmiechem, widząc jego reakcję.
— Czasami to nawet mam wrażenie, że wasze wspólne szlabany są zaaranżowane.
Kobra stanął jakby go coś strzeliło. Wskazał palcem przed siebie i rzekł:
— Idź i nie pokazuj mi się na oczy, dopóki ta myśl cię nie opuści.
Ku zdumieniu Dracona, Kobra mówił całkowicie poważnie i był na niego tak samo obrażony, jak Missy na Harry’ego. Uczniowie pierwszy raz zobaczyli rozłam ekipy na obiedzie, gdzie każdy usiadł przy swoim stole, tylko Milka dosiadła się do Nancy.
— Stary, nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy, ale mogłeś mi o tym wcześniej powiedzieć — stęknął Zeus do Ostrego. — Bym nikogo nie zapraszał i też bym się wkopał.
— Wyszło samo z siebie — odparł. — Efektem końcowym jest obraza dziewczyn.
— A Dexter czemu się odłamał?
— Bo powiedziałem mu, że nie ma pokazywać mi się na oczy.
— Czemu? — zdumiał się.
— Ubzdurał sobie, że szlabany z Young są zaaranżowane.
Scott zaczął się śmiać na cały głos.
— No czasami tak to wygląda…
— Ty też?! — warknął.
— Nie no, co ty — wyszczerzył się z rozbawieniem.
— Nawet tak nie myśl, bo ci ukręcę łeb.

W czwartek pozwolono uczniom iść do Hogsmeade na ostatnie zakupy przed imprezą. Harry postanowił skorzystać z okazji, więc dogadał się z Syriuszem, aby przyprowadził do magicznej wioski Wdowę. Było tu o wiele mniej magii niż w Hogwarcie, więc nie musieli się obawiać, że wpłynie ona źle na dziewczynę. Missy i Milka szły razem obrażone, Dexter ze Ślizgonami, gdyż jeszcze nie przeprosił Kobry, a Zeus miał dłużej lekcje, więc miał iść do wioski później. Ostry postanowił pójść sam, gdy dorwały go Ginny i Hermiona. W efekcie końcowym poszedł wraz z nimi, by opuścić ich towarzystwo w centrum Hogsmeade, gdzie znalazły sklep z ciuchami. Skierował się dalej, na obrzeża wioski, gdzie umówił się z Łapą. Na miejscu spotkał Dextera i Nicole w towarzystwie grupki potomków Węża.
— Skalanie boskie — powiedział do siebie, co Blaise przyjął ze śmiechem.
— Czy ty mnie musisz prześladować nawet tutaj? — zirytowała się Nicole.
— Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
W tym momencie rozległ się trzask towarzyszący deportacji.
— Nienawidzę tego. Zaraz się zrzygam — jęknęła Wdowa przytrzymywana przez Syriusza.
— Obok jest śmietnik, jakby co — rzekł Harry z rozbawieniem.
Poderwała natychmiast głowę.
— Jesteś!
Z głośnym piskiem rzuciła się w jego otwarte ramiona, uwiesiła na nim jak małpka na drzewie i pocałowała w usta. Łapa zaśmiał się lekko, a któryś ze Ślizgonów gwizdnął pod nosem. Kiedy się od niego odczepiła, Wąchacz spytał:
— O której odbiór?
— Zdzwonimy się — odparł Kobra.
— Ja muszę mieć dużo czasu, bo musimy jeszcze pogadać z dziewczynami — wtrąciła Wdowa.
— Yyy… Nie wiem, czy to dobry pomysł — skrzywił się lekko chłopak.
— Czemu?
— Ewentualnie, gdy będę poza zasięgiem ręki i różdżki Missy.
— Pokłóciliście się? — Rozszerzyła oczy.
— Wymigałem się od balu i razem z Milką się obraziły.
— A jednak ci się udało — zaśmiał się Łapa, gdy Wdowa wybuchnęła chichotem. — Daj znać później. — Pokręcił głową z rozbawieniem i zniknął.
— Gejsza cię zabije, bo pożyczyłeś od niej w święta telefon, wygadałeś całą kasę na koncie i nie odkupiłeś karty.
Kobra skrzywił się.
— Bluzka wystarczy jako zadośćuczynienie?
— Wystarczy — zaśmiała się.
— To idziemy kupić. Wybierzesz coś, bo ja nie chcę jej tortur.
Wdowa zaczęła się śmiać, chwyciła go za rękę i ruszyli przed siebie.

Wdowa koniecznie chciała zobaczyć z daleka Wrzeszczącą Chatę. Nie chciała wejść do środka, gdyż trochę wystraszyła się duchów, o których opowiadał jej Kobra. Wolała nie ryzykować, choć Harry zapewniał ją, że bywał tam czasami i nic takiego nie widział, bo sprawcą zamieszania był Remus. Byli sami, więc czuli się całkowicie swobodnie. Przytulając się do niego, podniosła głowę, by na niego spojrzeć. Stanęła na palcach i sięgnęła do jego ust. Pochylił się lekko i oddał pocałunek. Przymknęła powieki, uchylając delikatnie usta. Subtelny pocałunek przerodził się w namiętność, która rozgrzała im ciała. Zawiesiła ramiona na jego szyi, przylegając do niego jeszcze bardziej. Przeczesała mu włosy palcami, pogłębiając pocałunek jeszcze bardziej, wręcz zaborczo, rozpaczliwie.
Miał wrażenie, że swoim zachowaniem chce ratować związek, który zaczął ich męczyć. Kilkutygodniowe rozstania były zbyt dużym problemem, który pogłębiał się z każdym dniem. Oczy jej zwilgotniały, gdy uświadomiła sobie, że wszystko się rozpada, a oni nie mają na to wpływu. To, co kiedyś było piękne, teraz zamieniło się w zwyczajność. Więź zaczęła się kruszyć, a emocje topnieć. Jednak próbowali to utrzymać. Na siłę.

3 komentarze:

  1. Hej,
    O tak jednak Harremu udało się wymagać od balu, i na dodatek Nicole też, związek Harrego i Wdowy się rozpada, nie proszę, nie…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Od początku kibicowałam Harry'emu i Nicole, więc... Błagam, niech oni będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    haha tak jednak Harremu udało się wymigać od balu ;) i Nicole też, proszę niech nie rozwali się związek Harrego i Wdowy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń