23.07.2012

Rozdział 25 - Legenda

Na Grimmauld Place 12 mieli się dostać przez kominek w gabinecie profesorki od obrony. Równo o umówionej godzinie zapukali do drzwi, a kobieta otworzyła im z uśmiechem. Po kolei zaczęli przedostawać się do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa, wrzucając proszek do paleniska. Na pierwszy ogień poszła Missy, później Dexter i Milka. Dziwnym zbiegiem okoliczności Harry był ostatni, więc kiedy nauczycielka zaczęła do niego mówić, wiedział, że zrobiła to celowo.
— Jak tam poszukiwania?
— Idą pełną parą — odparł, patrząc jej w oczy, które, ku jego zdumieniu, nie były wcale niebieskie, lecz fiołkowe. — Ale niestety nie mamy praktycznie nic nowego — postanowił zdradzić trochę więcej.
— Może szukacie nie tam, gdzie trzeba? — zaproponowała, a kiedy chciał już o to pytać, dodała szybko: — Leć już, bo pewnie zastanawiają się, czy przypadkiem nie pomyliłeś kierunku.
Kiwnął głową z wahaniem, a chwilę później wirował wśród pyłu, który zanieczyszczał tlen. Niepodziewanie stanął w salonie domu. Głośny pisk dostał się do jego uszu, a usta zostały zmiażdżone przez inne. Wdowa wisiała na nim, ściskając mocno z wyraźną radością. Panowała istna Sodoma i Gomora, gdyż każdy witał się z każdym.
— A ciebie co zatrzymało? — spytała Nancy, gdy wśród hałasu poszli do jadalni.
— Później ci powiem. — Machnął ręką.
— Okay, ale coś związane z…?
Kiwnął głową na niedokończone pytanie.
Wiedział, że ciekawość ją zżera, ale chwilowo powstrzymywała się przed gradem pytań. Kobra dopiero zwrócił uwagę na to, że Gejsza jest w fartuchu. Missy, widząc jego zdumiony wzrok, spojrzała w tamtą stronę i uniosła brwi w zdziwieniu.
— Uczę się gotować — wyszczerzyła się blondynka. — Ktoś musi przygotować ucztę świąteczną, a tutaj nikt nie jest uzdolniony kulinarnie.
— Zaraz dowiemy się, że poświęcaliście czas i zaczęliście pomagać biednym, a imprezy już was nie kręcą — rzekła Alison ze śmiechem.
— Co to, to nie — zachichotała.
Okazało się, że Żyleta znalazł sobie pracę w agencji reklamowej, a Szatan postanowił uczyć się języka francuskiego. W głowie Yoma nadal siedziały tylko imprezy, a Wdowa zaczęła się zastanawiać nad znalezieniem jakiegoś zajęcia. Wychodziło na to, że Gejsza została kurą domową i wcale jej to nie przeszkadzało. Syriusz zajął się odremontowaniem domu z pomocą Remusa i z ich gadania wynikało, że zaszły spore zmiany na ostatnim piętrze.
Missy patrzyła na Kobrę ze zniecierpliwieniem. Wiedział, że nie lubi czekać.
— Och, powiedz mi to wreszcie, bo wybuchnę — palnęła, wręcz skacząc w krześle.
Nikt nie zwracał na nich uwagi, więc odpowiedział:
— Pytała, jak nam idą poszukiwania. Gdy powiedziałem, że nie mamy nic nowego, palnęła, chyba niechcący, że może szukamy nie tam, gdzie trzeba.
Zmarszczyła brwi i dopiero zorientowali się, że wszyscy ich słuchają.
— Och — zaczęła spokojnie, ale zaraz wybuchła: — Co za kobieta, no! Najpierw mówi nam zagadkami, gdzie mamy szukać, a później twierdzi, że źle?! Zaraz szlag mnie trafi! Niech mówi prosto z mostu!
Tupnęła nogą i założyła ręce na piersi ze zmarszczonymi brwiami, myśląc intensywnie.
— Mówicie o Naomi? — spytała Milka, a Kobra kiwnął głową. — Po to cię zatrzymała? — Znowu potwierdził.
Wymieniła spojrzenie z Dexterem.
— O czym wy mówicie? — spytał Remus.
Harry westchnął.
— Od września buszujemy w bibliotece, żeby znaleźć coś na Lordzinę i zdaje się, że nasza nauczycielka obrony o tym wie. Skąd? Nie mamy pojęcia, ale próbowała naprowadzić nas na odpowiedni dział. Za pierwszym razem wiedzieliśmy, o co jej chodzi, ale teraz wygląda na to, że źle zinterpretowaliśmy jej słowa.
Zapadła chwila ciszy.
— Czyli wychodzi na to, że ona wie, jak go pokonać — rzekł ze zmarszczonymi brwiami Szatan.
— I widocznie próbuje ci to powiedzieć, ale bezpośrednio nie może. — Missy przygryzła wargę, patrząc na Ostrego. — Bo zauważcie, że zawsze mówi mu to wszystko, kiedy nikogo nie ma w pobliżu — dodała do Milki i Dextera. — Agh! Co za irytacja! Myśl, kiedy rozmawialiście w cztery oczy — rzekła do Harry’ego.
— No na wieży.
— To już obmyśliliśmy.
— Dzisiaj.
— Też.
— I…
— … po zamianie — dokończył Draco.
Zamilkli.
— Jakiej zamianie? — zapytał Łapa ze zmarszczonymi brwiami.
Missy, Milka i Dexter uśmiechnęli się do siebie głupio, kiedy Kobra zamknął oczy, by się skupić.
— Po tej — rzekł i spojrzał na chrzestnego, który otworzył szeroko usta. — Przez to, że mi nie powiedziałeś, jak to cofnąć, musiałem ryzykować, że ktoś nakabluje Ministerstwu, żeby nie łazić po szkole jak naćpany —  każdym słowem mówił z coraz głośniejszym oburzeniem.
— I to mega naćpany. — Yom uniósł brwi.
Chyba nie zrozumiał. Kobra wywrócił oczami.
— To animagia, czubku.
            — A… Aaa… Wow.
Nancy parsknęła śmiechem.
— Kiedy? — spytał Syriusz z rozszerzonymi oczami.
— Na początku grudnia.
— W cztery miesiące?!
— No, w cztery miesiące — przewrócił ponownie oczami.
— Przecież to…
— … niemożliwe? Och, zapomniałeś, że jestem Wybrańcem i w moim życiu wszystko jest na opak? — parsknął, a zwężone źrenice po chwili rozszerzyły się.
— Ale jaja… I co zrobiłeś?
— Zaryzykowałem i poszedłem do nauczycielki obrony. Miałem szczęście, że nikomu nic nie powiedziała, bo ty też miałbyś przerąbane.
— A wracając do tematu… O czym wtedy mówiła? — Missy wróciła do rzeczywistości.
— Animagia, lekcje… O pierdołach no… — stęknął.
— Jakieś tematy, które przykuły twoją uwagę, jak się zachowywała… Wiesz, o co mi chodzi —  zniecierpliwiła się.
— Z pół godziny gadała o kwiatach — odparł w zamyśleniu z lekko głupią miną. — Ma na ich punkcie zdrowego fisia.
— Czemu akurat to? — zdumiała się.
Wzruszył ramionami.
— Tak jakoś natarczywie się patrzyła, jakby chciała dać mi coś do zrozumienia.
— Może coś do ciebie ma? — palnął z rozbawieniem Yom, a Wdowa zdzieliła go w łeb, wśród chichotu Milki.
— A młoda? — spytała brunetka.
Harry spojrzał na nią z niemałym zdumieniem. Milka, Gejsza i Yom zaczęli opętańczo chichotać.
— Ja już nic nie mówię, bo zaraz mnie oskarżą o jakiś romans z nauczycielką — oburzył się, patrząc na Missy, która dołączyła do przyjaciół.
— Sorki. — Puchonka uspokoiła się. — Nie wiem, czy ma to jakiś związek, ale wątpię. Myślę, że nie powinniśmy szukać w szkolnej bibliotece, ale gdzieś indziej. Pamiętasz rozmowę na wieży? O kim wspominała? — spojrzała na niego znacząco.
Patrzyli na siebie przez chwilę. Nagłe olśnienie.
— Remus, masz może jakieś książki o legendach?
— Wszystkie są u góry w bibliotece — odparł.
— Myślisz o tym co ja? — spytała Nancy Harry’ego.
— Chyba myślimy o tym samym.
— Och, jak to nie będzie to, obiecuję: walnę łbem o ścianę tak mocno, że aż pęknie.
— Głowa czy ściana? — wyszczerzył się Szatan.
— To i to. Remus, pozwolisz, że później skorzystamy?
— Nie ma sprawy.
— Aaa! — Gejsza zerwała się z krzesła i pobiegła do kuchni. — Jest! Uratowałam kurczaka! — ucieszyła się.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Missy zmusiła wszystkich domowników do szperania w bibliotece. Większość była do tego negatywnie nastawiona, ale jak postawiła na swoim to nie mogli się sprzeciwiać.
— Ja nie chcę, żeby tak wyglądały święta — jęknął Yom z rozpaczą.
— Och, tylko dzisiaj tak się na tym skupimy — odparła główna winowajczyni zamieszania. — Nie ma tych książek tak dużo, zaledwie jedna na każdego.
— Wy nie macie dość? — stęknął Dexter.
— W szkole nie będziemy mieli dostępu — odparła cierpliwie.
Kobra ze znudzeniem przewracał kartki, leżąc na stoliku. Podniósł wzrok, by obraz przestał mu się zamazywać. Przed oczami miał literki. Też miał już tego po dziurki w nosie. Jego zielone tęczówki  padły na szare. Syriusz zrobił minę cierpiętnika, a on powiedział z taką samą miną:
— Nic nie poradzę.
Westchnął z rozpaczą. Remus zerknął na nich z rozbawieniem. Wtedy wzrok Kobry padł na książkę nad głową Łapy. Nie należała do Lunatyka, ale…
— Nie chcę nic mówić, Missy, ale ona gadała też o tym czubku — wskazał na Syriusza.
— Co masz na myśli? — odparła wolno, a on usłyszał, jak jego chrzestny mruczy coś w stylu nie czubek, Potter.
— To, że równie dobrze ta informacja może być w zbiorze Blacków.
Milczała, patrząc na niego.
— Cholera, masz rację.
— Nie — jęknął rozpaczliwie Yom. — W życiu tego nie znajdziemy.
— Musimy szukać znaków szczególnych.
— Chyba mam — stwierdził Harry, wstając.
Nazwa książki Zapomniane legendy z czarną różą na brzegu okładki całkowicie pochłonęła jego uwagę. Wyciągnął książkę z półki. Srebrny napis przyciągał wzrok, a czarna róża przypominała prawdziwą.
— Uważaj, bo niektóre książki są, za przeproszeniem, popie*dolone — rzekł Łapa, a Harry parsknął śmiechem. — Kiedyś jak otworzyłem jedną z nich, wyskoczyła z niej pirania i prawie odgryzła mi palce. Innym razem zacząłem latać, a jeszcze innym przyczepiła mi się do ręki — odpowiedział.
— Coś w stylu Dział Ksiąg Zakazanych?
— Właśnie.
Z westchnięciem Syriusz wrócił do czytania. Kobra ostrożnie otworzył książkę i od razu okazało się, że słowa Łapy były prawdą. Rozbłysło białe światło, które wszystkich oślepiło. W następnej chwili rozległ się huk i czyjś jęk. Kiedy światło zgasło, dostrzegli, że Ostry wpadł plecami na ścianę, gdy go odrzuciło.
— Nic ci nie jest? — przeraziła się Wdowa.
— Nie — stęknął.
— Ostrzegałem — powiedział Syriusz znad tomu.
— Osz, ty suko — palnął Kobra, patrząc na księgę.
Zerwał się do pionu i chwycił ją ponownie.
— Walka z książką? Może być ciekawie — rzekł Łapa ze śmiechem i zaczął mu się przyglądać.
W efekcie końcowym Harry znowu wylądował na ścianie.
– Zostaw tę książkę, zanim coś siebie zrobisz — stwierdziła Gejsza, gdy przymierzał się do jej otwarcia po raz trzeci.
— Nie, bo ja chcę tę — upierał się.
— Jakbym widziała Hermionę — rzekła Milka z rozbawieniem.
Otworzył tom, ale tak, że kartki skierowane były w stronę, gdzie nikt nie stał. Ponownie rozbłysło światło, ale tym razem na ziemię została powalona szafa z księgami.
— Posprzątam — powiedział z satysfakcją, widząc spojrzenie chrzestnego.
Teraz był zadowolony z siebie. Usiadł na swoim miejscu i spojrzał na spis treści. Legenda Czarnych Róż przykuła jego uwagę. Otworzył na odpowiedniej stronie i zagłębił się w lekturze.
Kiedy zakończył czytać, miał zmarszczone brwi. Historia opowiadała o tym, jak powstało stowarzyszenie Czarnych Róż, które założył mężczyzna skrywający wielką tajemnicę. Czarne Róże były kobietami, które wytrwale strzegły tego sekretu, nawet po jego śmierci w swoim zamku.
Miał ochotę zadać pytanie: i co mi to dało?, lecz stwierdził, że książka mimo wszystko mu nie odpowie. Już miał zatrzasnąć tom, gdy jego wzrok przykuł obrazek pierścienia. Miał kształt róży z kolcami i liśćmi. Nie wiedział czemu, ale zainteresowało go to, że nosiły je Czarne Róże. Powstrzymał się przed otwarciem ust, gdy uświadomił sobie, na czyim palcu go widział. Do głowy wpadła mu absurdalna myśl, którą automatycznie odrzucił. Jednak gdy patrzył na pierścień, myśl powracała. Nie byłby sobą, gdyby tego nie sprawdził. Znalazł jakąś książkę Legendarne istoty pod zaciekawionymi spojrzeniami przyjaciół.
— Masz coś? — spytała Missy.
— Muszę tylko coś sprawdzić — odparł lekceważąco.
Znalazł Czarne Róże w spisie treści. Historia istot całkowicie się zgadzała, aż dotarł do wyglądu.

Czarne Róże są zwykłymi kobietami, lecz zmienia się to w noc pełni. Ich twarze wręcz świecą, fiołkowe oczy maskują soczewkami, a swoim urokiem doprowadzają mężczyzn do zdumienia. Na co dzień chodzą z wielką gracją i kryją w sobie wielką tajemnicę. Czarne róże to ich znak rozpoznawczy. Muszą być nimi otoczone, by nie tracić siły i energii do stałej służby innym Czarnym Różom. Na dłoni noszą pierścień w kształcie róży, posiadają także mały tatuaż na ramieniu o takim samym kształcie.

Siedział z rozdziawioną buzią i wielkimi oczami, patrząc na kartkę. Serce trzaskało mu mocno w piersi, a świat wokoło przestał istnieć. Więc ona była…? Ale to niemożliwe. W jego umyśle toczyła się istna bitwa myśli. Nagle ktoś nim potrząsnął. Wdowa patrzyła na niego z rozbawieniem, tak jak pozostali. Zamknął usta w dalszym szoku.
— Czytaj — przytknął książkę pod nos Missy.
Ze zdziwieniem odebrała od niego księgę i przeczytała tekst na głos.
            — No i? — nie zrozumiała.
No tak, przecież ona nie widziała tego, co on.
— Naomi.
— Co Naomi?
— To Naomi — wskazał na napis.
— Kobra, biedaku, te dwa uderzenia były tak mocne? — zmartwiła się Milka.
Warknął. Domyślał się, że mu nie uwierzą. Ich miny mówiły same za siebie.
— Kobra, to tylko legenda — rzekła Nancy.
— Widziałem ją w trakcie pełni.
Wymieniła spojrzenie z Łapą, martwiąc się o jego zdrowie psychicznie.
— Kobra…
— Wiem, że to głupio brzmi, ale mogę wam to nawet pokazać — zirytował się. — Stałem i gapiłem się na nią jak kretyn. — Wdowa wciągnęła powietrze z oburzeniem. — Nie obrażaj się, bo każdy facet by tak zareagował. Ten pierścień też nosi, a czarnych róż to ma multum w kwaterach. Sama piszczałaś, że chodzi jak modelka — dodał do Milki. — Tatuażu z wiadomych powodów nie widzieliśmy, a przed przeniesieniem się tutaj widziałem kolor jej oczu. I mi nie wmówicie, że uderzyłem się w głowę, bo wiem, co widziałem.
— Spokojnie. — Missy widziała rosnącą w nim irytację, więc wołała zareagować. — Ale powiedz mi, jak to możliwe?
— A po co naprowadzała nas na te legendy, że mamy szukać tutaj i gadała o tych cholernych różach, hę? — Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Pod tym względem musiała się z nim zgodzić. Reszta patrzyła to na nią, to na niego i z każdym zdaniem coraz bardziej przekonywali się do wersji Harry’ego. — Przecież bym sobie tego nie ubzdurał, żeby wprowadzać nas w błąd — dodał.
Cisza.
— Czyli wychodzi na to, że nasza nauczycielka jest nie z tego świata — wydukał wreszcie Draco.
— Ale dlaczego mieliśmy to wiedzieć? — powiedziała lekko piszczącym głosem Alison.
Harry pokazał jej książkę Zapomniane legendy i wskazał jej na zdanie: Mężczyzna ten ukrywał wielką tajemnicę, której nie chciał nikomu zdradzić.
— Myślisz, że…?
— Tego powinniśmy szukać.
— Ale nie wiemy, co to może być — rzekła Nancy.
— Ona wie, że szukamy czegoś na Voldemorta. Czy w innym wypadku próbowałaby nam zdradzić, kim jest?
— To ma sens.
— Czyli znaleźliśmy to, co mieliśmy. Teraz musisz się z nią dogadać. Skoro rozwiązaliśmy część zagadki, to mamy wolne przez święta — wyszczerzyła się Missy.
Milka i Dexter zaczęli klaskać, a Kobra wyraźnie odetchnął.

                Żeby pozbyć się natrętnych myśli dotyczących Czarnych Róż, postanowił skupić się na animagii, co skutecznie utrudniał mu Yom, który gadał o bzdurach z Dexterem. Wdowa słuchała ich, drapiąc Harry’ego lekko po plecach. Wyciszył się, a głosy ucichły. Zobaczył przed oczami siebie zmieniającego się w coś niezidentyfikowanego. Nagle poczuł dziwny dyskomfort, więc uchylił powieki, marszcząc brwi. Coś łaskotało go w plecy i to nie była Wdowa. Odwrócił się, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Dziewczyna, widząc jego minę, także to uczyniła i pisnęła głośno.
— Co to?!
— On ma ogon! — wrzasnął Yom ze śmiechem. I miał całkowitą rację. Tuż nad linią spodni brunetowi wyrósł długi, koci ogon. — Ludzie! — rudzielec stanął w drzwiach i wydarł się: — Kobrze wyrósł ogon!
Wszyscy zbiegli się do salonu. Draco i Wdowa wręcz wyli z uciechy, a sam Harry trząsł się ze śmiechu. No cóż… Wyglądało to bardzo komicznie.
— Ale fajny — pisnęła Gejsza.
— Wychodzi na to, że będziesz jakimś kotem — stwierdził Remus z rozbawieniem.
— Na dodatek jakimś puchatym — wyszczerzyła się Wdowa. — Może perski?
Ogon Harry’ego był bardzo puszysty i długi, w biało-kremowym odcieniu, z czarnymi plamkami. Sprawiał wrażenie miłego w dotyku i taki właśnie był.
— Równie dobrze może to być kot domowy, jak i dziki — zaznaczył Łapa z niemałym zdumieniem.
U niego i reszty Huncwotów takie zmiany zachodziły po ośmiu miesiącach ćwiczeń, a Kobrze zajęło to o połowę mniej czasu.
Kiedy Ostry zerknął w lustro, okazało się, że jego źrenice nadal są kocie, lecz rozszerzyły się, dostosowując do intensywności światła, co wcześniej się nie zdarzało.
Cofnął zmiany z niemałym zadowoleniem.

— Ach, już nie mogę się doczekać, jak całkowicie się zmienisz — rzekła Wdowa z uśmiechem, gdy wieczorem znaleźli się w pokoju Kobry. — Będę cię tulić jeszcze częściej.
Zaśmiał się lekko, obejmując ją ramionami w talii. Pochylił się, by złożyć na jej szyi delikatny pocałunek. Oparła się o ścianę i wplotła palce w jego włosy, zachęcając go wzrokiem do większego zaangażowania. Jęknęła cicho w jego usta, kiedy mocno ją pocałował, wręcz ocierając się o granicę brutalności. Językiem rozchylił jej wargi. Nie sądziła, że potrafi tak szybko ulec, ale przy nim nie miała wyjścia. Z zachłannością odpowiadała na pocałunek, wyginając się w łuk, by być przy nim każdym skrawkiem ciała. Przygryzł lekko jej dolną wargę z zadowolonym uśmiechem. Stęknęła z zawodem, uchylając lekko powieki i z niecierpliwością zdjęła z niego koszulkę, odrzucając ją na bok. Westchnęła cicho, krążąc dłońmi po jego plecach i klatce piersiowej. Dłoń chłopaka zjechała niżej, na pośladek. Chwilę później, otaczając go nogami w biodrach, opierała się o ścianę z jego ustami na swojej szyi. Skierował się z stronę łóżka, na którym oboje się położyli. Pocałował ją ponownie w usta, kiedy zaczęła majstrować przy pasku jego spodni.

6 komentarzy:

  1. Świetne brak mi słów ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny .... :-P

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    świetny, Naomi należy do stowarzyszenia Czerwonych Róż, być może tak naprowadzając może im pomóc…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział jest świetny, okazuje się, że Naomi należy do stowarzyszenia Czerwonych Róż, może tylko tak naprowadzając może im pomóc…
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż mi się przypomniała sytuacja z Hermioną kiedy Jecząca Marta powiedziała to samo co Yom

    OdpowiedzUsuń