Obrona przed czarną magią na powrót stała się ulubionym
przedmiotem Kobry. Nauczycielka znała się na rzeczy i w skuteczny sposób przekazywała
swoją wiedzę. Harry czuł wokół niej jakąś tajemnicę, której pewnie nie chciała
nikomu zdradzić, ale najwyraźniej polubiła go jako wychowanka, który szybko przyswaja
wiedzę. Był uczniem, któremu zwykle jako pierwszemu udawało się rzucić nowe
zaklęcie.
W wolnym czasie dużo ćwiczył. Głównie zwrócił uwagę na
animagię i czarnomagiczne zaklęcia, których uczył się w Pokoju Życzeń. Missy,
Milka, Dexter i Zeus dzielnie mu towarzyszyli i pomagali jak mogli. Scott
szybko zdobył ich zaufanie i wkręcił się do ich grupy. Kłótnie z Nicole powoli
stawały się codziennością, a oni z każdym dniem nienawidzili się coraz
bardziej. Pierwszy szlaban w jej towarzystwie był dla niego istną katorgą, gdyż
obrzucali się obelgami, gdy tylko się dało. Snape’a widywał praktycznie tylko
na posiłkach i wszystkich za to błogosławił. Żałował, że marzenia o zawodzie
aurora prysły i nie wiedział, co w tej sytuacji zrobi. Stwierdził, że jeśli
dożyje, to prawdopodobnie wybierze jakiś mugolski kierunek.
Z przyjaciółmi dużo myślał o tym, jak pozbyć się
Voldemorta, bo byli przekonani, że nie wystarczy rzucić w niego zwykłą Avadą
Kedavrą. Przeglądali książki, nawet te z Działu Ksiąg Zakazanych, ale nic się
pod tym względem nie zmieniło.
Dexter zorganizował wielką imprezę, którą Kobra niestety
musiał opuścić, gdyż sprzeczka z Nicole popsuła jego plany i miał w tym czasie
szlaban. Missy i Milka nie chciały iść bez niego jako jedyne z innego domu niż
Slytherin, a Zeus musiał nadrobić zaległości, których mu się nazbierało w
trakcie, gdy wszystko sobie olewał. Na końcu okazało się, że impreza jest tylko
dla domu Węża. Draco nie był z tego zadowolony, bo chciał, aby Ślizgoni trochę
poznali część ekipy, lecz jego plan nie wypalił.
Ostry i Dexter zwrócili także uwagę na quidditch i jako
kapitanowie drużyn śmiali się z tego, kto wygra puchar. Zwykle grali jako
wrogowie, ale teraz miało się to zmienić. Syriusz zapewnił Harry’ego w liście,
że jakimś sposobem dostanie się do szkoły, by obejrzeć pierwszy mecz pomiędzy
Gryffindorem a Ravenclawem. Z ekipą kontaktował się właściwie tylko listownie,
gdyż komórka okazała się mało pożyteczna. Codziennie wieczorem wybierał się na
Wieżę Astronomiczną, gdzie miał odrobinę zasięgu, by zobaczyć, czy Snajper
niczego od niego nie chce. Okazało się, że mężczyzna daje mu spokój w trakcie
roku szkolonego, co Harry przyjął ze zdumieniem. Przypomniały mu się jego
słowa, że dba o swoich ludzi i najwyraźniej była to prawda.
Zauważył, że powoli odcina się od Gryfonów. Co prawda
często rozmawiał w dormitorium z chłopakami, pomijając Rona, który pałał do
niego nienawiścią, ale zwykle wracał dość późno. Co chwilę też widywał się z Ginny,
szczególnie na treningach quidditcha. Miała do niego całkiem inne podejście niż
Ron, czym mile go zaskoczyła. Hermionę natomiast widywał w bibliotece, gdzie
szeptem mogli rozmawiać na różne tematy. Starał się nie zerwać całkowicie
kontaktu z dziewczynami, gdyż zawsze traktował je jak siostry, chociaż Ginny
miała do niego inne podejście. Sam się o tym przekonał, gdy pewnego wieczora razem
wracali z treningu.
Nie chcieli trafić na Filcha, więc kiedy usłyszeli na
pustym korytarzu kroki, Harry pociągnął rudowłosą dziewczynę do jakiejś
pierwszej lepszej klasy.
— Mało brakowało — odetchnęła z ulgą, a on pokiwał głową.
— Czubek, stoi niedaleko. Musimy poczekać.
Usiedli na ławce obok siebie, rozmawiając lekko
przyciszonymi głosami, by woźny ich nie usłyszał.
— Jak ci idzie z szukaniem czegoś na Voldemorta? — zapytała
cicho, patrząc jak przysuwa sobie nogą krzesło, gdzie postawił stopy.
— Bez zmian — mruknął.
— Z Hermioną trochę się za tym rozglądamy, ale niestety też
nic — odparła cicho.
— Takim tempem to nic nie zdziałam — westchnął, podpierając
łokcie o kolana.
— Poradzisz sobie — szepnęła i pogłaskała go lekko po
plecach.
Odwrócił głowę w jej stronę, dostrzegając smutek w
orzechowych oczach. Była stanowczo za blisko. Kiedy chwyciła go za dłoń,
postanowił, że nie będzie stwarzał jej złudnych nadziei na coś więcej niż przyjaźń.
— Ginny — zaczął cicho — ja zawsze traktowałem cię tylko
jak siostrę. Nie chcę tego zmieniać. — Spuściła wzrok. — Jesteś naprawdę
świetną dziewczyną i na pewno znajdziesz kogoś, kto odwzajemni twoje uczucia.
Możesz na mnie zawsze liczyć, ale tylko jak na przyjaciela.
Uśmiechnęła się smutno.
— Dobrze, że chociaż nie owijasz w bawełnę — szepnęła.
— Nie chcę ci robić jakiś nadziei, skoro wiem, że to nie
wypali.
— Dzięki za szczerość.
— Nie smuć się. Jeszcze znajdziesz
normalnego chłopaka, który nie ma na głowie całego świata.
Zaśmiała się lekko.
— Mogę? — spytała, wystawiając ręce w jego stronę. — Jak do
przyjaciela.
— Oczywiście — uśmiechnął się, a ona przytuliła się do
niego mocno, choć serce bardzo bolało.
— Nie wiem, gdzie jeszcze można poszukać — głowiła się
Hermiona, gdy siedziała z Harrym w bibliotece. — Może napił się jakiegoś
eliksiru, może zjadł jakiegoś glona, może transmutował się w nieśmiertelnego
węża. Rozwiązań może być setki, dlaczego ten gnojek nadal żyje. Harry, robię,
co mogę, ale większość nie trzyma się kupy.
Kobra westchnął.
— Dzięki za wszystko.
— Nie ma za co. Jeszcze nie skończyłam poszukiwań, więc w
każdym wolnym czasie będę szukać.
— Hermi, wyluzuj — uśmiechnął się. — Nie możesz non stop
siedzieć w książkach.
— Chcę ci pomóc.
— I jestem ci za to dozgonnie wdzięczny, ale zajmij się też
sobą. Masz też swoje prywatne sprawy. Może wyłapałaś jakiegoś kolesia…
— Harry! — warknęła i zdzieliła go w ramię, rumieniąc się
lekko.
Zachichotał.
— Nie chcę odbierać ci prywatności. Wszystko z umiarem.
Ale… ten rumieniec coś znaczy.
— Nic nie znaczy — zapierała się, rumieniąc jeszcze
bardziej.
— Hermi — uśmiechnął się jak diabeł — mnie nie oszukasz.
— O co ci chodzi? — zakłopotała się, rozglądając na boki.
— Będę jak baba, ale… Kto to?
— Harry! — warknęła ponownie.
— Oj, przecież widzę po tobie, że coś się dzieje. Chodzisz
cała w skowronkach i doszły mnie słuchy, że na historii magii nie robisz
notatek tylko bujasz w obłokach. Nie chcesz to nie mów, ale trzymam za ciebie
kciuki.
— Dzięki — uśmiechnęła się ciepło. — Fajnie, że mimo tych
zmian, mogę na ciebie liczyć.
— Tobie powinienem podziękować, że to zaakceptowałaś.
— Skoro jesteśmy przy tych
tematach… Jak z Wdową?
— Trudno to określić po tym, że od miesiąca tylko piszemy
do siebie listy i raz kiedyś chwilę porozmawia się przez telefon.
— Musi być wam ciężko w tej sytuacji.
— Cholernie — westchnął. — Czasami chciałoby się trochę
pobyć z drugą osobą. No, ale nic na to nie poradzimy.
Uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
— Dobrze, że powiedziałeś Ginny, co do niej czujesz.
— Nie chcę, żeby żyła ze złudną nadzieją. Kogoś na pewno
sobie znajdzie. Całe życie przed nią.
— Jesteś wyjątkowym człowiekiem, Harry. I nie chodzi mi o
to, kim jesteś, ale jaki jesteś. Cieszę się, że cię poznałam.
— Mogę o tobie powiedzieć to samo — uśmiechnął się.
Jej kąciki ust uniosły się w górę.
— Dzięki. To na czym skończyliśmy, zanim zeszliśmy na
tematy damsko-męskie?
Zaśmiał się lekko.
Milka była w wyjątkowo dobrym humorze po otrzymaniu oceny
Wybitnej z eliksirów, więc na transmutacji roznosiła ją energia.
— Milka, uspokój się — zaśmiał się cicho Harry siedzący
obok, kiedy piała cicho z radości.
— Wyobrażasz sobie minę Nietoperza, gdy nie miał do czego się
przyczepić? — pisnęła.
Parvati i Lavender siedzące przed nimi, zerknęły na nich z
rozbawieniem.
— Niestety nie — zarechotał.
— Potter!
— Tak, pani profesor? — podskoczył, gdy zauważył nad sobą
nauczycielkę.
— Możesz mi powiedzieć, o czym tak zawzięcie dyskutujecie?
— O tym, jakie mogą być skutki źle rzuconego zaklęcia —
skłamał gładko.
— Potter, nie opowiadaj mi tu bajek. — Milka zachichotała,
więc Kobra spojrzał na nią ostro. — Jeszcze raz zobaczę, że nie słuchasz, to
pójdziesz siedzieć do pierwszej ławki.
— A kto tam siedzi? — wychylił się.
— Nie! — Dwa głosy: jego i Nicole.
— Pani profesor, co ja zrobiłam, że mam siedzieć z tym…
Potterem? — zerwała się z krzesła.
— No właśnie. Co ona zrobiła, że mam z nią siedzieć? Pani
sobie ze mnie jaja robi?
Rozległy się pojedyncze chichoty, a Milka odwróciła głowę w
drugą stronę czerwona ze śmiechu na twarzy.
— Nie, Potter. Nie robię sobie z ciebie jaj, jak to
określiłeś. Jedno słowo.
— Nie waż się otworzyć gęby — syknęła Nicole w jego stronę.
— Pierwszy raz cię posłucham — odwarknął i zatkał sobie
komicznie usta dłonią.
Profesorka odeszła, a on siedział jak zaklęty, ku
rozbawieniu niektórych osób. Dexter siedzący ławkę obok powiedział coś do
Missy, a ona zachichotała.
— Potter! Do pierwszej ławki!
— To nie ja! — oburzył się. — To Malfoy!
— Tak, to był Malfoy! — krzyknęła szybko Nicole.
— Malfoy, przyznaj się! — Harry natychmiast naskoczył na
przyjaciela.
— To nie ja — parsknął.
A co będzie jeszcze siebie wkopywał…
— Ty szujo.
Uczniowie wybuchnęli głośnym śmiechem, a Kobra natychmiast
zatkał gębę.
— Potter, szlaban jutro o dziewiętnastej! Siadaj do
pierwszej ławki!
— Ale, pani profesor… — jęknęła rozpaczliwie Nicole.
— Spokój! Bierz rzeczy.
— Ale…
— Potter!
Z miną cierpiętnika wziął swoje rzeczy i wstał.
— Krzyżyk na drogę — stwierdził, co uczniowie przyjęli nową
dawką śmiechu. — Ja pier*olę — mruknął, gdy stanął przy swojej nowej ławce.
— Coś mówiłeś, Potter?
— Nie — burknął, rzucając rzeczy na ławkę.
— Ty idioto, coś ty narobił? — jęknęła Nicole.
— Z pretensjami do tej ślizgońskiej fretki — syknął, widząc
czerwonych ze śmiechu Deana i Seamusa, siedzących za nimi.
— Won na drugi koniec ławki — warknęła.
— Zrobię wszystko, by być jak najdalej od ciebie — odparł
ze złością.
Nie miał zamiaru popuścić Dexterowi tej akcji.
— Malfoy, zabiję cię!
— No, sorry, stary!
— Mam w dupie twoje przeprosiny!
— Myślałem, że żartuje!
— To nie myśl następnym razem!
— MALFOY! — Do dwóch męskich głosów dołączył trzeci,
kobiecy.
— Nicole, naprawdę przepraszam! Aaaaa! Kobra, nie, błagam!
— Zabiję cię jak kaczkę!
— Bez litości! — dodała dziewczyna. — Ja też chcę go zabić!
Zostaw dla mnie połowę roboty!
Zza rogu wypadły trzy osoby: najpierw blondyn z przerażoną
miną, następnie brunet z wściekłością wypisaną na twarzy, a całkiem na końcu
dziewczyna o ciemnych kasztanowych włosach, równie wściekła, jak osoba biegnąca
przed nią.
ŁUP!
Draco stanął jak wmurowany, gdy nie udało mu się umknąć
przed zaklęciem.
— Coś ty narobił?! — wrzasnęła na niego z gniewem
dziewczyna. — Masz natychmiast iść to wyjaśnić!
Malfoy odwrócił się do nich z wielkimi oczami.
— Idź to odkręcić! — dodał Ostry z furią w oczach.
— Mam zwalić winę na siebie?!
— TAK! — wrzasnęli zgodnie Harry i Nicole.
— Nie mam zamiaru być przez ciebie skazana na towarzystwo
tego idioty! — krzyknęła Ślizgonka.
— Przecież…
— Zapie*dalaj! — przerwał mu natychmiast Kobra.
— Albo ci przy*ierdoli! — dodała dziewczyna.
— Dlaczego ja? — parsknął do niej Harry.
— A kto? Ja?! Okay, mam silny cios. — Ostry parsknął z
rozbawieniem, a ona wystawiła zęby. — Jeszcze się przekonasz — dodała.
— Chyba śnisz.
— Nie chcę nic mówić, ale od ciebie się zaczęło! —
Naskoczyła na Kobrę. — Gdybyś nie gadał, nic by się nie stało!
— To ty mogłaś się z kimś dobrać do pary! — odparował.
Malfoy zaczął się wycofywać, widząc, że ich złość przeszła
z niego na osobę naprzeciwko. Ciskali w siebie gromy z oczu, licytując, czyja
to wina.
— A TY GDZIE?! — wrzasnęli zgodnie, gdy zauważyli, że
Dexter odsunął się kilka metrów.
— Już spokojnie — wtrąciła Missy z obawą. — Pójdę z
Dexterem i potwierdzę. Może coś da się zrobić. Kobra — uśmiechnęła się lekko —
odwróć się.
Ze zrezygnowaniem zrobił to, o co prosiła i rozszerzył oczy
z zaskoczenia. Niedaleko nich stali Syriusz i Remus z lekko uchylonymi ustami i
oczami pełnymi rozbawienia.
— Rozejść się! — krzyknęła McGonagall z daleka. — Potter, Malfoy i Young, szlaban!
Harry’emu opadły ramiona, a Łapa i Lunatyk zaśmiali się
wesoło.
— Z jakiego powodu tak ci nerwy puściły? — spytał z
rozbawieniem Syriusz, gdy część ekipy oraz on z Remusem znaleźli się w jakiejś
pustej klasie, gdzie mogli spokojnie porozmawiać.
Harry podrapał się z zakłopotaniem po głowie, a następnie
spojrzał morderczo na Dextera, który aż się skulił.
— Przez tego debila muszę siedzieć z osobą, której
nienawidzę, z wzajemnością zresztą.
— Z tą dziewczyną? — Kiwnął głową. — Nie wygląda na niemiłą,
pomijając dzisiejsze cyrki — stwierdził Syriusz, a Kobra parsknął śmiechem.
— Może i nie wygląda, ale nie raz chciała mi przywalić z
pięści. Pisałem wam o tym incydencie w pociągu. To właśnie ona. — Łapa pokręcił
głową z rozbawieniem. — To nie jest śmieszne — powiedział Harry ze
zmarszczonymi brwiami. — Właśnie dostałem drugi szlaban w ciągu godziny.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
— Widzę, że nie próżnujesz — zaśmiał się Lunatyk, a Kobra
wzruszył ramionami z uśmiechem.
— A poza tym to co wy tutaj robicie? — zapytała Milka.
— Ma się jakieś przywileje w Zakonie. Syriusz trochę
naściemniał i jesteśmy.
— Ach! — krzyknęła nagle Missy. — Zabiję was! — dodała do
Kobry i Dextera, którzy aż podskoczyli.
— Co? — przeraził się blondyn.
— Macie szlaban w ten dzień, gdy miała być impreza! Znowu
przepadnie, matoły!
Mężczyźni zarechotali, gdy Draco powiedział ze
skrzywieniem:
— Przełożymy.
— Nieczęsto szalejecie — strzelał Syriusz.
— Daj spokój — stęknął Dexter. — Żadnej — zaznaczył — nie
było. Jak zorganizowałem wielką balangę, to ten — spojrzał ostro na Harry’ego —
miał standardowo szlaban, Zeus nawał pracy, a one — wskazał na dziewczyny — nie
chciały przyjść bez nich, bo bały się Ślizgonów.
— Ej! Wcale się nie bałyśmy! — oburzyła się Alison. — Tylko
głupio by było być we dwie na imprezie samych Węży. Jak on pójdzie — pokazała
palcem na Kobrę — to ja też pójdę, bo on ma najbardziej przekichane w waszym
domu.
— To przemów tej całej Young, żeby przestała się na mnie
drzeć na środku korytarza — burknął Harry. — To jej wina.
— To kto dzisiaj gadał na lekcji, hę? — parsknęła Missy.
— Ona — pokazał na Alison. — A jak dostałem ostrzeżenie, to
wy — wskazał jak obrażone dziecko na Dracona i Nancy. — Przez was ten szlaban.
Young tylko podgrzała sytuację. I co? Zatkało?
— Wszyscy są winni tylko nie ty? — zarechotała Milka.
Zastanowił się.
— Tak.
Zaśmiali się.
— Sprzeczki Potter kontra Young to codzienność — rzekła
Missy. — Standardowe słowa? Karzeł i idiota wymienne na krasnal i kretyn.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Kobra podrapał się po głowie.
— Ja nie wiem, o co im chodzi. — Malfoy pokręcił głową z
niedowierzaniem.
Twarz Ostrego stężała. Odwrócił powoli głowę w stronę blondyna
i zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
— Ty sugerujesz, że mam się pogodzić z… nią? — warknął. —
Chyba cię coś opuściło! Won do McGonagall!
— Dobra już, dobra —
wywrócił oczami i wyszedł, ciągnąc za sobą Missy.
Draco i Nancy nie wracali przez dłuższy czas. Pozostali rozmawiali
w tym czasie na różnorodne tematy, dopóki drzwi nie otworzyły się z hukiem.
— Ty! — wrzasnęła Nicole do Harry’ego. Podeszła do niego z wściekłością i zaczęła szarpać go za szatę, trzymając mocno. — Idź do tego
kretyna i przyp*erdol mu tak, że w minutę zobaczy cały świat! McGonagall
stwierdziła, że mówi to tylko po to, żeby ciebie wybronić i nie cofnie swojej
decyzji!
— Dobra, ale… puść mnie! — odwarknął, co uczyniła.
Wyszli z pomieszczenia jak burza.
— MALFOY!
Niepewnie wróciła Missy.
— W krytycznej sytuacji nawet wrogowie się połączą —
stwierdziła.
— No wiesz, to w ich interesie leży, żeby nie siedzieli
razem — zaśmiała się Milka i wrócili do rozmowy.
Rzeczywiście, decyzji McGonagall nie dało się cofnąć. Chcąc
nie chcąc, Harry i Nicole byli na siebie skazani na lekcji transmutacji.
Ćwiczenia w parach zwykle kończyły się wielką awanturą i szlabanem. Mimo to
wicedyrektorka nie miała zamiaru zmienić zdania. Dean i Seamus mieli niezły
ubaw, kiedy szeptem rzucali w siebie różnorodnymi epitetami, często wulgarnymi.
— Potter, szlaban!
— Za co znowu?! — oburzył się gwałtownie.
— Za niecenzuralne słowa!
Zamilkł, słysząc rechot kumpli z dormitorium.
— Jesteś u Filcha stałym bywalcem — rzekła Nicole,
uśmiechając się wrednie, gdy nauczycielka nie słyszała.
— Ty też zaraz będziesz — odwdzięczył się.
— Tylko spróbuj mnie wkopać — syknęła z furią.
— A co? Karzełek nie lubi woźnego?
— Potter, ty gnido jedna — powiedziała głośniej niż
zamierzała.
— Young, szlaban!
Harry uśmiechnął się z satysfakcją, patrząc na nią.
— Zabiję cię — syknęła wściekle.
Dean i Seamus dusili się ze śmiechu.
— Thomas i Finnigan, szlaban z Potterem i Young! —
McGonagall wychodziła z siebie.
Kobra odwrócił się do tyłu.
— Nie będę skazany na jej towarzystwo. Dzięki.
— Potter! — Oberwał książką po głowie od nauczycielki.
Uczniowie zaśmiali się. Hermiona spojrzała na niego z
lekkim rozbawieniem. Co ta miłość robi z ludźmi…
Drużyna Gryffindoru zebrała się na ostatnim treningu przed
pierwszym meczem, który miał się odbyć następnego dnia. Harry spojrzał na
wszystkich członków grupy. Po prawej stronie stała Ginny wraz z Deanem Thomasem
i Colinem Creevay’em – niespodziewanymi nabytkami drużyny, którzy okazali się
być niezłymi ścigającymi. Naprzeciwko kapitana sterczał obrońca, Paul Saldana –
siódmoklasista o masie strongmana, która pomagała mu w obronie. Ron zrezygnował
ze stanowiska i nawet nie pokazał się na eliminacjach. Dalej stał Scott, który
przyszedł dla zabawy i okazał się niesamowitym pałkarzem, oraz Dominic Doyle – czwartoklasista,
który miał tyle krzepy jak nikt.
Kobra postanowił nie przemęczać drużyny przed meczem, więc
zrobił lekkie ćwiczenia wyrabiające szybkość. Był bardzo zadowolony z grupy,
choć tego nie powiedział, by nie spoczęli na laurach. Liczył na to, że dokopią
Ślizgonom w meczu finałowym i patrząc na Gryfonów był o tym coraz bardziej
przekonany.
Hej,
OdpowiedzUsuńte kłótnie z Nicole świetne, jak to się mówi od miłości do nienawiści, ale ja sama chciałabym aby był nadal z wdową, ledwo się rok rozpoczął, a już Harry tyle szlabanów ma…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest fenomenalny, ledwo się tok rozpoczął a już tyle szlabanów zarobił ;) a te kłótnie z Nicole są rewelacyjne, jak to się mówi od nienawiści fo miłości...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza