— Przestań się obijać, bo odstrzelę ci łeb.
— A ty przestań mi rozkazywać — warknął blondyn.
— Myślisz, że jestem zadowolony z tego, że muszę cię tego
wszystkiego uczyć? — burknął czarnowłosy.
— Potter, nie sądziłem, że akurat ty w tym siedzisz — rzekł
po chwili ciszy jasnowłosy z niedowierzaniem.
— Malfoy, zamknij gębę i jedź, bo się tego nie nauczysz do
końca tygodnia.
— Ile lat?
— Ruszysz czy nie?
— Odpowiedz to ruszę.
— Pier*oleni arystokraci — burknął Harry pod nosem.
— No nie, jeszcze to.
— Co? — warknął.
— Klniesz jak szewc.
— Bo mnie wku*wiasz.
Malfoy uśmiechnął się wrednie.
— Więc? — drążył.
— Dwa lata.
Draco uniósł brwi, ale ruszył.
— A Weasley i Granger to
akceptują?
Kobra uśmiechnął się z politowaniem.
— A kto powiedział, że o tym wiedzą, kretynie? — Draco
zaciągnął ręczny na zakręcie. — Rany boskie, jeździsz jak kaleka! — zdenerwował
się, kiedy walnęli bokiem auta w stertę opon.
— Nie wiedzą? — Blondyn zignorował ostatnie słowa. — Tego
się nie spodziewałem po Wybrańcu.
Harry spojrzał na niego, a ten dostrzegł furię w jego
oczach.
— Nie mów tak na mnie, bo pożałujesz — warknął.
— A co ty mi możesz zrobić? — prychnął, a Kobra uśmiechnął
się szyderczo.
— Więcej niż ty mnie. Jednym ruchem palca mogę odstrzelić
ci łeb i nikt nie będzie miał mi tego za złe. — Draco zgrzytnął zębami. — Ruszaj.
Dexter zmienił bieg i wystartował z piskiem opon. Przez
chwilę milczeli, patrząc na tor. Blondyn ponownie zaciągnął ręczny na zakręcie,
ale w efekcie końcowym ponownie wylądowali na oponach.
— W życiu nie pożyczę ci swojego auta — powiedział Harry.
— Dopiero się uczę — odburknął, ale zaraz zmarszczył brwi i
spojrzał na niego. — Masz samochód?
— Jak każdy, kto w tym siedzi.
Po którejś z kolei nieudanej próbie i niejednej kłótni,
Harry wyszedł, trzasnął drzwiami i wszedł do budynku, obok którego ćwiczyli.
Dostrzegł kilkanaście znajomych osób i nerwy mu puściły.
— Co ja, do cholery, zrobiłem, że dałeś mi do wytrenowania
akurat taką mendę, której nie raz chciałem przy*ierdolić?! Po co go tutaj w
ogóle wzięliście, skoro wiedzieliście, że mam ochotę nakopać mu po dupie, gdy
tylko go zobaczę?!
— A myślisz, że bym się na to zgodził, gdybym wiedział, że
akurat ty mnie będziesz uczył?! — Draco był równie zdenerwowany.
— To trzeba było siedzieć w domu na dupie, a nie szwędać
się nie wiadomo gdzie!
— Równie dobrze mógłbym to powiedzieć o tobie!
Gotowi byli użyć pięści, by rozstrzygnąć spór i już mieli
taki zamiar, lecz ich powstrzymano. Szatyn posadził Kobrę na kanapie, a chłopak
o czarnych włosach postawionych na żel przytrzymywał Dextera.
— Ostry, wiem, że masz ochotę zabić kogoś za to, co
ostatnio cię spotkało — rzekł Szefunio do Harry’ego. — Dexter, wiem, że jesteś
w kiepskiej sytuacji i dlatego cię tutaj zaciągnąłem. A wiecie, dlaczego
przydzieliłem was we dwójkę? Bo jako ekipa macie trzymać się razem i być w
dobrych stosunkach, a w takiej sytuacji macie większą szansę.
— I niby mam się z nim pogodzić? — nie dowierzał Dexter.
— Prędzej mnie piekło pochłonie — dodał Ostry.
— Nie będę tolerował waszych kłótni, więc chociaż
spróbujcie.
Harry zacisnął zęby, podobnie jak Draco. Ten pierwszy
wyszedł, a Dexter, z niechętną miną, za nim.
— Szefunio, wiesz, że potrzeba cudu, żeby oni się chociażby
zakumplowali — rzekł szatyn, gdy drzwi się zamknęły.
— Wiem, Żyleta — odparł spokojnie.
Następnego dnia Harry i Draco spotkali się po raz kolejny.
Kobra był odpowiedzialny za Dextera i musiał nauczyć go podstawowych
umiejętności, skoro miał być w tej samej ekipie, co on. Czuć było między nimi
dystans, ale trzymali nerwy na wodzy.
— Szefunio opowiadał ci o ekipie? — zapytał brunet, gdy
zrobili sobie chwilę przerwy, a Dexter zgasił silnik.
— To znaczy? — nie zrozumiał.
— Wieczorne życie, ludzie, klub, akcje…
— Właściwie to nic nie wiem, bo stwierdził, że dowiem się
tego, gdy będę godny zaufania, czy coś w tym stylu.
— Typowe — mruknął. — A tak ogólnie?
— Wiem, że tworzycie tak jakby gang. Kasę zwijacie głównie
na autach, a czasami zdarzają się jakieś akcje.
— Na imprezie byłeś?
— Tylko na tej, gdzie mi powiedzieli, że będziesz mnie
uczył. Za dużo się nie dowiedziałem.
Ostry pokiwał głową.
— Chyba czas wielki cię wprowadzić.
Dexter spojrzał na niego w zamyśleniu.
— Czasami można jednak z tobą po ludzku pogadać.
Harry parsknął śmiechem.
— Wcześniej byś się tego dowiedział, gdybyś w szkole dał mi
czasami dojść do słowa, a nie od razu rzucał głupimi tekstami. Nie powinieneś
się dziwić, że wtedy puszczały mi nerwy.
— Jak cię w to wciągnęli?
Kobra uśmiechnął się półgębkiem.
— Na razie nic się o nas nie dowiesz. Najpierw musimy cię
sprawdzić. Ruszaj.
Dexter kilkakrotnie próbował wyjść z zakrętu metodą driftu,
ale mu to nie wychodziło. Albo go zarzucało za mocno i robił obrót, albo
uderzał w opony. Swoją furię wyładował w głośnym przekleństwie, co niezmiernie
rozbawiło jego pasażera.
— Szybciej zaciągaj ręczny. Pokażę ci.
Zamienili się miejscami. Tym razem to Harry kierował, gdyż
chciał pokazać uczniowi, w jakim momencie powinien zaczął skręcać i zaciągać
ręczny. Dobrze wiedział, że obserwując można więcej się nauczyć niż tylko
słuchając. Objechał całą trasę metodą driftu bez żadnej stłuczki.
— Kiedy Szefiunio mówił, że zarabiacie kasę na autach, miał
na myśli ściganie się? — Dracona dopiero olśniło.
— A myślałeś, że jak? — spojrzał na niego z rozbawieniem. —
Sklep z częściami to tylko przykrywka, choć zyski też są niezłe.
— Coraz bardziej mi się to podoba — powiedział do siebie
blondyn.
— Tak w ogóle to jak się stało, że u nas zawitałeś?
Myślałem, że jesteś pod kontrolą ojca.
— Musimy o tym gadać? — zdenerwował się, a Kobra wzruszył
ramionami.
— I tak się tego dowiem, bo w ekipie wszyscy o wszystkich
wszystko wiedzą. — Aż uniósł brew, analizując wypowiedziane zdanie.
Draco westchnął.
— Ojciec wcale nie jest taki, jak się wszystkim wydaje.
Ostry spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem. Nie sądził,
że Malfoy zdradzi nawet minimalną część swojego życia pozaszkolnego. Najwidoczniej
więcej nie miał zamiaru mówić.
— Ekipa dzieli się na, jak my to nazywamy, stałych i
zmiennych.
— Czym to się różni? — Widocznie odetchnął, gdy jego
towarzysz zmienił temat.
— Stali to są ci, którzy są w ekipie mimo wszystko i
przyjął ich sam Szefunio. Gdy będziesz w ekipie i znajdziesz sobie laskę,
będzie uważana za zmienną, bo w każdej chwili może cię rzucić albo ty rzucisz
ją. Ale to wcale nie znaczy, że w ekipie nie ma dziewczyn. Sam widziałeś, że są
i to całkiem niezłe. — Malfoy uśmiechnął się lekko. Och tak, sytuacja, w jakiej
się znalazł, coraz bardziej mu się podobała. — Gdzie aktualnie się zaszyłeś? —
zapytał Kobra.
— Na Nokturnie.
— O dwudziestej będę pod Dziurawym Kotłem. Teraz chodź na
salę.
Draco ostatnio często myślał o Potterze. Ich relacje bardzo
się zmieniły, a po dzisiejszej rozmowie czuł, że może jakoś się dogadają.
Odpowiadał na jego pytania i nie naciskał, gdy nie chciał mówić na temat
swojego ojca. Miał wrażenie, że Gryfon całkowicie rozumie jego zachowanie i ma
w tym zakresie jakieś doświadczenie, co zastanowiło Ślizgona. Aż zganił się za
myśl, że może się zakumplują.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Jeden pokoik, który nie
zachęcał wyglądem. Ciemne ściany sprawiały wrażenie, jakby chciały przytłoczyć
lokatora, a skrzypiące panele na podłodze były pokryte kurzem. Starty dywanik
wyglądał na niewymieniany już od kilkudziesięciu lat, a Draco w to nie wątpił.
Okna były brudne i nieszczelne. Mały ruch w trakcie snu sprawiał, że łóżko
skrzypiało głośno. Wolał nie wspominać o łazience, z której korzystał tylko
wtedy, gdy było to konieczne.
Zajrzał do torby, którą przyniósł ze sobą, zanim odszedł z
domu. Odszedł? Raczej uciekł. Wyciągnął z materiału zmniejszony kufer i puknął
w niego różdżką, używając tej, którą dostał od matki przed ucieczką. Przybrał
normalne rozmiary, więc Draco otworzył go. Wyciągnął zwykłe jeansy i szary
t-shirt z nadrukiem w innym języku. Przywdział to, co wybrał i zerknął na swój zegarek.
Dochodziła wyznaczona godzina, więc wyszedł z wynajętego pokoju. Zszedł po
schodach, minął bar, przy którym nikogo nie było i wyszedł na ulicę. Rozejrzał
się wokoło i naciągnął kaptur od bluzy, którą założył przed wyjściem. Dostał
się na ulicę Pokątną bez żadnych problemów, a następnie do Dziurawego Kotła.
Czekał chwilę przed budynkiem, rozglądając się na prawo i lewo. Wreszcie zza
rogu wyłonił się samochód, który stanął przed nim. Ciemnoszary, wręcz czarny nissan,
za którego kierownicą siedział Kobra w towarzystwie jakiejś rudej dziewczyny o
zniewalającej urodzie.
— Dzięki za podwózkę — rzekła dziewczyna typowo dziewczęcym
głosem, wysiadając z auta. — Cześć, Dexter — przywitała się, a on uniósł brwi.
— Będziesz dzisiaj w klubie? — zwróciła się do Harry’ego.
— Właśnie jedziemy.
— Ja będę później to się odwdzięczę. — Mrugnęła do niego. —
Ciao!
— Ciao — odparli zgodnie.
Dexter zajął miejsce dziewczyny, gdy ruszyła przed siebie.
— A to kto?
— Pussy. Czasami zawita do klubu.
— Skąd mnie zna?
— Rozniosła się plotka o nowym w ekipie Szefunia.
— Odwdzięczy się? — Rzucił Harry’emu znaczące spojrzenie.
Ostry zmarszczył brwi w zamyśleniu.
— Dziewczyny z klubu mają różne sposoby odwdzięczania się —
odparł po chwili.
— A ta blondyna, którą widziałem za pierwszym razem?
Wyglądaliście jak para.
— Była i się zmyła, a raczej ja zmyłem ją. — Draco parsknął
śmiechem. — Jak będziesz w klubie, to zrozumiesz, o co chodzi. — Ruszył z
piskiem opon. Przez chwilę jechali w ciszy zakłócanej jedynie przez cichą
muzykę. — Gdy jesteśmy w klubie, posługujemy się tylko przezwiskami. Kiedy
zajdziesz komuś za skórę, a ten ktoś będzie znał nazwisko, z łatwością cię
znajdzie i wpie*doli tak, że się nie pozbierasz.
Na drodze zobaczyli korek, więc przystanęli.
— Mam wrażenie, że nie masz zamiaru czekać aż ruszą —
powiedział Draco.
— Czas mnie non stop goni — odparł z rozbawieniem. — Nie zamierzam
tracić go na czekanie. Ale nie jestem na wyścigach, żeby rozpierdzielić wóz. —
Skrzywił się lekko, bo z naprzeciwka jechały samochody.
Okazja do ominięcia korku znalazła się po chwili, więc
Kobra z niej skorzystał. Przekręcił kierownicę i przycisnął pedał gazu. Wyminął
sznur aut i w ostatniej chwili wrócił na swój pas, by uniknąć bliskiego
spotkania z jakimś fiatem. Od razu skręcił w lewo z dużą prędkością, a Dexter
stwierdził, że można mu pozazdrościć umiejętności panowania na autem.
— Na wyścigach często masz czołówki?
— Raz mi się zdarzyło na początku, ale często na trasach są
różne niespodzianki, typu rozlane paliwo. Wtedy łatwo stracić panowanie nad
kierownicą i uderzyć w inne auto albo budynek. Jak skasujesz auto, jeżdżąc tak
sobie po mieście, to Szefunio nie da ci nowego. W przeciwieństwie do wyścigów.
— Więc jeśli na wyścigach w coś przypierdzielisz, to dadzą
ci nowe auto?
— Jeśli będzie widać, że nie zrobiłeś tego specjalnie, to
tak.
— Wszyscy w ekipie się ścigają?
— Nom — odparł krótko, skręcając.
— Ścigasz się tylko dla kasy?
— Nie — uśmiechnął się z rozbawieniem.
— To dlaczego jeszcze?
Zamiast odpowiedzieć, przyspieszył, pędząc w stronę
przeciwną niż zmierzali. Nagle zahamował i, robiąc obrót o sto osiemdziesiąt
stopni, stanął na parkingu przy dwóch dziewczynach, które patrzyły na niego z
uśmiechami.
— Podwieźć?
— Chętnie.
Weszły do samochodu, chichocząc pod nosami. Powiedziały mu,
gdzie chcą się dostać i ruszyli w tamtą stronę. Zagadywały ich, zrobiły
głośniej muzykę, prosząc, by otworzył dach, co uczynił. Zerknął z rozbawieniem
na Dracona, który uśmiechał się błogo, gdy jedna z nich wręcz siedziała mu na
kolanach. Przechodnie oglądali się za nimi, gdyż robiły ogromny hałas. Stanęli
w wyznaczonym miejscu.
— Dzięki.
Pocałowały ich w policzki i wysiadły. Jedna z nich mrugnęła
do Kobry i obie weszły do budynku.
— Tylko po to? — zapytał Draco nadal lekko rozkojarzony.
— Spójrz na tyły — uśmiechnął się półgębkiem.
Dexter zrobił to, co mu mówił. Dostrzegł kartkę, więc wziął
ją do ręki.
— Numer telefonu? — Kobra pokiwał głową z uśmiechem, a
Draco spojrzał na niego z jakimś zadowoleniem. — Teraz rozumiem.
Ruszyli w dalszą drogę.
Dexter zerknął dyskretnie na kierowcę. Znał całkiem innego
Harry’ego Pottera. Zmienił się diametralnie i w życiu by nie powiedział, że
jest to ten sam chłopak, któremu puszczały nerwy przy kilku docinkach. Nigdy
też nie widział, aby tak podrywał dziewczyny. Stop. Nigdy nie wiedział, żeby
kiedykolwiek podrywał dziewczyny.
— Znałem cię z innej strony — stwierdził.
— Zmieniłem się — odparł, patrząc na ulicę. — A raczej
zaczynam pokazywać, jaki od dawna byłem.
— Dumbledore wie?
Harry uśmiechnął się z ironią.
— O tym, jaki naprawdę jestem? Raczej nie. O tym, kim
jestem raczej też nie. Właściwie… nic o mnie nie wie. I bardzo dobrze, bo
niedługo się dowie.
Draco zmarszczył brwi.
— Myślałem, że ty i on… jesteście w dobrych kontaktach.
— Byliśmy, przynajmniej tak mi się wydawało.
— Coś mi tu nie gra. Wszystko mi tu nie gra — poprawił się.
Harry zerknął na niego.
— Kiedyś może się dowiesz.
— Czyli… masz dwa oblicza.
Kobra uśmiechnął się ponownie.
— Chwilowo. Niedługo pozostanie tylko to drugie.
— Może będzie z ciebie człowiek.
Harry parsknął.
Stanęli przed klubem na parkingu i wysiedli z auta.
Podeszli do ochroniarzy, którzy pilnowali wejścia.
— Się macie, chłopaki — rzekł Kobra.
— Siemanko, Kobra. — Spojrzeli na Dextera. — Nowy?
Pokiwał głową, więc ich przepuścili. Skierowali się w
stronę drzwi.
— Tam idziemy, gdy musimy załatwić jakieś interesy. — Harry
wskazał w kierunku korytarza z drzwiami, za którymi były schody.
Otworzył wrota, a kolorowe światła poraziły ich w oczy.
Ruszyli przed siebie. Dexter rozglądał się na boki z zainteresowaniem. Ludzie
różnej płci tańczyli na parkiecie, lecz jego wzrok bardziej przyciągały
dziewczyny, które pokazywały znacznie więcej niż powinny. Wielki bar na
podeście był widoczny nawet stąd. Pełno stolików i wygodnych kanap stało w
różnych miejscach. Przy Kobrze niemal od razu pojawiły się dwie dziewczyny, z
czego widocznie był zadowolony.
— Gdzie ekipa? — zapytał.
Szatynka wskazała jeden ze stolików z uśmiechem. Kobra
spojrzał na jasnowłosą i pokazał porozumiewawczo głową na Dextera
zainteresowanego barem. Dziewczyna podeszła do niego i zwróciła na siebie jego
uwagę. Ostry objął szatynkę w pasie i skierowali się w stronę stolika, a Draco
z blondynką ruszyli za nimi. Przywitał się z ekipą i usiedli w grupie.
Impreza trwała w najlepsze. Dexter dostrzegł, że Kobra i
Żyleta są jak bracia. Kiedy podeszli do baru, zwrócił się z tym do chłopaka z
krótkimi, czarnymi włosami i wręcz granatowymi oczami. Jak się dowiedział,
nazywano go Wujek Szatan, gdyż miał na ramieniu tatuaż z diabłem.
— Żyleta wyciągnął go z dołka. — Dexter wyraźnie nie
rozumiał. — Pomógł mu się tu dostać. Wprowadził go do grupy. Wtedy utrzymywali
normalne kontakty, jak kumple. Ale ostatnio sporo się zmieniło. Ostry wpadł w
dołek, a Żyleta mu pomógł. To było kilka dni przed tym, zanim ty się pojawiłeś.
— Chodzi o jego chrzestnego? — zrozumiał.
— Po części. Ale nie będę ci o tym mówił. Jeśli będzie
chciał, sam ci opowie.
Zmienili temat, gdy Kobra i Żyleta wrócili do stolika,
śmiejąc się z czegoś.
Ostry dolewał Dexterowi do kieliszka wódki, a on doszedł do
wniosku, że powoli zaczyna tracić nad sobą kontrolę. Kobra wymienił
porozumiewawcze spojrzenie z szatynem, co Draco zauważył.
— Wy gnojki, chcecie mnie upić.
— Chcemy sprawdzić, czy jesteś godny należenia do grupy pod
względem picia — zaśmiał się Żyleta. — Każdy to przechodzi, więc się nie
przejmuj.
Ekipa rozeszła się po klubie, czasami dosiadywali się do
nieznajomych, często poznając nowych ludzi. Raz po raz tylko tam siadali i
zajmowali się swoją rozmową.
— Czy ekipa ma tutaj pełną władzę? — zapytał Dexter Wujka
Szatana.
— Tak. To klub Szefunia i ekipa może wszystko, a jak ktoś
się przyczepi to ma przerąbane.
Rozległ się głośny chichot, a chwilę później zauważyli
jego właścicielkę. Pussy zataczała się na boki, a Kobra podtrzymywał ją w
pionie z rozbawieniem na twarzy. Uwiesiła się na jego szyi i pocałowała mocno,
aż straciła równowagę i runęli na kanapę. Draco dopiero po chwili zauważył, że
chłopak jest równie nawalony jak Pussy, choć po nim było mniej widać. Rudowłosa
usiadła mu na brzuchu z nogami zwisającymi z kanapy i rzekła pijackim bełkotem:
— Mówiłam, że się odwdzięczę, nie? — Wstała i chwyciła go
za rękę, drugą przytrzymując się kanapy. — Chodźmy.
Kobra próbował się podnieść, ale z marnym skutkiem.
— Chyba nie jestem w stanie — stęknął.
Szatan zaśmiał się, a Pussy usiadła na ziemi ze śmiechem.
— Sałkowicie się rozumiem — wysepleniła. — Za dużo wypiłam.
Zsuń się.
Zrobił jej miejsce obok siebie i objął, żeby nie spadła.
Najwidoczniej próbowali pozbyć się wirującego obrazu. Żyleta wyglądał na całkowicie
trzeźwego, kiedy wrócił. Spojrzał na osoby leżące na kanapie i załamał
się.
— Znowu się nawaliłeś.
Harry burknął coś pod nosem.
— Ta dzi*ka tu przyszła — stęknął po chwili wyraźniej, a
Żyleta wyprostował się jak struna. Ostry podniósł się na łokciach. — Perfidnie
na mnie wlazła i jeszcze się zaśmiała.
Żyleta wymienił spojrzenie z Wujkiem Szatanem, który
skrzywił się lekko.
— On też był?
— Nie widziałem go, ale ona mi wystarczyła.
— Muszę do łazienki. — Jęk Pussy przerwał milczenie.
Dziewczyna zsunęła się z kanapy i odeszła.
— Ogarnij się — rzekł Żyleta do Harry’ego, siadając obok. —
Przecież już masz ją gdzieś.
Ostry prychnął.
— Gówno prawda — stwierdził szczerze pod wpływem alkoholu.
— Mogę sobie wmawiać, chociaż prawdę znam. — Żyleta zacisnął dłoń na kolanie.
Miał nadzieję, że chłopak zapomniał, ale wystarczyło, że ją spotkał, a prawda
wyszła na jaw. — W cholerę z tym wszystkim — stęknął i z powrotem położył głowę
na kanapie.
Żyleta i Wujek Szatan wymienili bezradne spojrzenia.
Kobra nie odezwał się ani słowem, pomijając krótkie
powitanie. Draco ponownie ćwiczył drifting, więc dopiero gdy prawie uderzyli w
mur, Harry się ocknął. Był na siebie wściekły, bo doskonale pamiętał, co mówił
i robił w trakcie imprezy. I to jeszcze przy Malfoyu! Ku jego zadowoleniu i
zaskoczeniu jednocześnie, Dexter nie poruszył tego tematu.
— Ku*wa — szepnął do siebie ze skrzywieniem, gdy opony
pisnęły głośno, a nimi szarpnęło.
— Kacyk? — rzekł z lekkim rozbawieniem Draco.
— Ty nie masz?
— Nie nachlałem się do nieprzytomności — parsknął.
Harry przetarł twarz dłonią pod spojrzeniem Dextera. Chłopak
nie poruszał tematu, który był powodem upicia Ostrego, gdyż Żyleta powiedział,
żeby nie próbował, aby nie leżeć gdzieś ze złamaną nogą.
— Rzadko się zdarza — mruknął.
— Rodzinka w domu pewnie się martwiła, że nie wróciłeś na
noc.
Harry uśmiechnął się z ironią.
— A ty nadal żyjesz w przekonaniu, że w domu mam świetną
rodzinkę i traktują mnie jak króla.
— A tak nie jest? — prychnął, patrząc na niego i wcale mu
nie wierząc.
— Gdyby tak było — spojrzał na niego — to nie siedziałbym w
ekipie tylko w domu przed telewizorem, a ciotka przynosiłaby mi wszystko pod
nos.
Na jego znak kierowca ponownie ruszył, a on spojrzał za
okno. W jego oczach błysnęła obawa przed powrotem na Privet Drive 4.
Było po godzinie dwudziestej drugiej, a ekipa siedziała w
miejscu, gdzie załatwiali interesy, lecz teraz bardziej się obijali, niż
pracowali. Kobra leżał z głową na kolanach jednej z dziewczyn z ekipy. Nie byli
parą i łączyły ich tylko przyjacielskie stosunki, choć niektórzy czasami mieli
do tego wątpliwości. Dziewczynę nazywano Gejszą. Jej ciemne blond włosy spięte
w kucyk zmieniały kolor wraz ze światłami oświetlającymi klub, a brązowe oczy
błyszczały wesoło. Bawiła się włosami Ostrego, który natomiast zainteresował
się podrzucaniem kulki papieru, mówiąc coś do dziewczyny, która chichotała.
— No, do jasnej ciasnej, czy wy na pewno...? — zaczął Yom,
niski rudzielec o zielonych oczach, który patrzył na nich ze zmarszczonymi
brwiami.
— Na pewno — odpowiedzieli zgodnie ze śmiechem, przenosząc
na niego spojrzenia.
— Ale tak się zachowujecie.
Gejsza popukała się w czoło, a następnie, aby namieszać
Yomowi w głowie jeszcze bardziej, pocałowała Kobrę krótko w usta.
Zdezorientowana mina Yoma mówiła sama za siebie. Parsknęli śmiechem.
— Yom, oni od zawsze nas wkręcają — rzekł ze śmiechem Żyleta.
— Przecież nieraz nabrali samego Szefunia.
— No tak — przyznał mężczyzna. — Nie da się rozróżnić,
kiedy grają. — Gejsza i Harry wyszczerzyli się. — Kobra, jakiś czubek chce się
z tobą ścigać — dodał, patrząc w telefon. — Do zwinięcia sporo kasy, a jak
dobrze pójdzie to i samochód, ale musisz dać pod zastaw swój. — Ostry spojrzał
na niego. — Nie sądzę, żeby istniała potrzeba przekazania ci nowego auta.
Ekipa zaśmiała się.
— No tak. Jedno stracone auto przez tyle wyścigów… —
powiedział Szatan.
Szefunio obserwował Kobrę przez chwilę w ciszy, zakłócanej
jedynie przez muzykę klubową.
— Byłeś od wczoraj w domu?
Kulka przeleciała obok jego ręki po tym pytaniu. Zawahał
się na chwilę.
— Nie — odparł krótko.
Gejsza poruszyła się niespokojnie i wymieniła spojrzenie z
Żyletą.
— Nie lepiej, żebyś wrócił? — zapytał szatyn.
Kobra przełknął ślinę.
— Później…
— Im później, tym gorzej — powiedziała cicho Gejsza.
Dexter obserwował sytuację. Coś wyraźnie tu nie grało.
Wszyscy zaczęli zachowywać się sztywno, a on jak zwykle nie wiedział dlaczego.
Wiedział jedynie, że ma to związek z Potterem, jak zwykle.
— Choćbym wrócił na czas to i tak by znalazł powód —
mruknął.
Przez kilka minut nic nie mówili, tylko Gejsza pochylała
się nad nim i coś szeptała, namawiając go do powrotu. Wreszcie odpuścił i
powiedział, że wraca.
— Jutro o dziewiętnastej tutaj – rzekł Szefunio.
— Jeśli ty nie przyjdziesz, my to zrobimy — dodał Żyleta.
Harry uśmiechnął się słabo i pożegnał się, mówiąc, że
Dexter ma jutro wolne.
— Nie powinniśmy go w ogóle tam puszczać — mruknęła Gejsza.
— Wiesz, że musi.
— Wiem — westchnęła. — Cholerny dyrektorek.
Draco zmarszczył brwi, lecz nauczył się nie pytać, póki
oficjalnie nie stanie się członkiem ekipy.
Postanowiłam skomentować każdy rozdział. ^^
OdpowiedzUsuńDyrektorek chyba nie będzie zbyt sympatyczną postacią, co? I dzięki Mer... znaczy Tobie. Mam już dość tego dziadka jedzącego dropsy.
Gejsza i Kobra... xD Genialne.
Stworzyłaś niesamowicie zróżnicowane postacie. Dużo postaci. Wielkie brawa dla ciebie.
Car.
super masz opowiadania czytałam wszystkie twoje to czytam poraz kolejny jest niesamowite :)
OdpowiedzUsuńWow, Harry wymiata!
OdpowiedzUsuńOszalałam. Mogę czytać to w nieskończoność i nigdy mi się nie znudzi. Ze wszystkich twoich blogów ten jest moim ulubionym.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńto wkręcanie wszystkich przez Harrego i Gejszę, że są parą rewelacyjne, Draco dowiaduje się coraz więcej, ale jak na razie to tylko pół słówka….
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie dałam rady przeczytać do końca, bo denerwuję się, że nie ogarniam się w postaciach xD Tak, jest ich dużo i to plus, ale powinnaś ich bardziej rozwinąć... tak, żeby ludzie (JA XD) ogarniali się w tym jakoś... moja wyobraźnia, po prostu, nie wyrabia xD
OdpowiedzUsuńNajważniejsze postacie są w zakładce "Bohaterowie", więc możesz tam zerkać, gdy ktoś ci się pomiesza ;) Nie ma sensu rozwijać postaci, które nie odgrywają ważnej roli w opowiadaniu.
UsuńObiecałam sobie, że skomentuję wszystkie rozdziały skoro czytam to już setny raz. Nie ma to, jak najpierw przeczytać prequel, a później całe opowiadanie od nowa :D Może to dlatego zabrakło mi Wdowy... Uwielbiam Gejszę, jej się po prostu nie da nie lubić. Draco już od pierwszego rozdziału złagodniał, czemu się w sumie nie dziwię. Lecę dalej, może w następnych rozdziałach napiszę coś więcej.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch to wkręcanie wszystkich przez Harrego i Gejszę, że są parą rewelacyjnie wyszło, Draco dowiaduje się coraz więcej, ale jak na razie to tylko pół słówka….
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Nie lubię Dumbledore'a w twoim opowiadaniu. Stary manipulator. Fajnie, że Harry i Draco się jakoś dogadują ;)
OdpowiedzUsuńCześć! Chciałam się zapytać, czy mogłabym udostępnić twoją książkę na moim koncie na Wattpadzie? Jeśli się zgodzisz, to bardzo ci dziękuję :))
OdpowiedzUsuńOd zawsze wszystkim odpisuję, że nie, ponieważ nie mam zaufania do tej strony ;)
UsuńTo niesamowite, że wciąż czuwasz i odpisujesz.
UsuńPo tych wszystkich latach...
Mam sentyment do czasów, gdy to wszystko pisałam i chyba nie potrafiłabym się od tego odciąć ;)
UsuńA kiedy możemy liczyć na kolejną miniaturkę? Pozdrawiam Zakochana Czytelniczka :-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że już nie ma na co liczyć ;)
UsuńUwielbiam dezorientację Malfoya xd Sczerze mówiąc, to zawsze zapominam opisów postaci. Oprócz Harry'ego, oczywiście :D Jego to raczej trudno zapomnieć. Ale Gejszę zawsze sobie wyobrażałam jako brunetkę a tu teraz ciemny blond i takie WTF xd
OdpowiedzUsuńZnalazłam literówkę, jest Szefiunia, a chyba chodzi o Szefunia :D Jest przy nauce jazdy Draco.
anakov
Czytam to chyba z 40 raz i za każdym razem tak samo to uwielbiam
OdpowiedzUsuń