23.07.2012

Rozdział 1 - Drugie oblicze

— Przestań się obijać, bo odstrzelę ci łeb.
— A ty przestań mi rozkazywać — warknął blondyn.
— Myślisz, że jestem zadowolony z tego, że muszę cię tego wszystkiego uczyć? — burknął czarnowłosy.
— Potter, nie sądziłem, że akurat ty w tym siedzisz — rzekł po chwili ciszy jasnowłosy z niedowierzaniem.
— Malfoy, zamknij gębę i jedź, bo się tego nie nauczysz do końca tygodnia.
— Ile lat?
— Ruszysz czy nie?
— Odpowiedz to ruszę.
— Pier*oleni arystokraci — burknął Harry pod nosem.
— No nie, jeszcze to.
— Co? — warknął.
— Klniesz jak szewc.
— Bo mnie wku*wiasz.
Malfoy uśmiechnął się wrednie.
— Więc? — drążył.
— Dwa lata.
Draco uniósł brwi, ale ruszył.
— A Weasley i Granger to akceptują?
Kobra uśmiechnął się z politowaniem.
— A kto powiedział, że o tym wiedzą, kretynie? — Draco zaciągnął ręczny na zakręcie. — Rany boskie, jeździsz jak kaleka! — zdenerwował się, kiedy walnęli bokiem auta w stertę opon.
— Nie wiedzą? — Blondyn zignorował ostatnie słowa. — Tego się nie spodziewałem po Wybrańcu.
Harry spojrzał na niego, a ten dostrzegł furię w jego oczach.
— Nie mów tak na mnie, bo pożałujesz — warknął.
— A co ty mi możesz zrobić? — prychnął, a Kobra uśmiechnął się szyderczo.
— Więcej niż ty mnie. Jednym ruchem palca mogę odstrzelić ci łeb i nikt nie będzie miał mi tego za złe. — Draco zgrzytnął zębami. — Ruszaj.
Dexter zmienił bieg i wystartował z piskiem opon. Przez chwilę milczeli, patrząc na tor. Blondyn ponownie zaciągnął ręczny na zakręcie, ale w efekcie końcowym ponownie wylądowali na oponach.
— W życiu nie pożyczę ci swojego auta — powiedział Harry.
— Dopiero się uczę — odburknął, ale zaraz zmarszczył brwi i spojrzał na niego. — Masz samochód?
— Jak każdy, kto w tym siedzi.
Po którejś z kolei nieudanej próbie i niejednej kłótni, Harry wyszedł, trzasnął drzwiami i wszedł do budynku, obok którego ćwiczyli. Dostrzegł kilkanaście znajomych osób i nerwy mu puściły.
— Co ja, do cholery, zrobiłem, że dałeś mi do wytrenowania akurat taką mendę, której nie raz chciałem przy*ierdolić?! Po co go tutaj w ogóle wzięliście, skoro wiedzieliście, że mam ochotę nakopać mu po dupie, gdy tylko go zobaczę?!
— A myślisz, że bym się na to zgodził, gdybym wiedział, że akurat ty mnie będziesz uczył?! — Draco był równie zdenerwowany.
— To trzeba było siedzieć w domu na dupie, a nie szwędać się nie wiadomo gdzie!
— Równie dobrze mógłbym to powiedzieć o tobie!
Gotowi byli użyć pięści, by rozstrzygnąć spór i już mieli taki zamiar, lecz ich powstrzymano. Szatyn posadził Kobrę na kanapie, a chłopak o czarnych włosach postawionych na żel przytrzymywał Dextera.
— Ostry, wiem, że masz ochotę zabić kogoś za to, co ostatnio cię spotkało — rzekł Szefunio do Harry’ego. — Dexter, wiem, że jesteś w kiepskiej sytuacji i dlatego cię tutaj zaciągnąłem. A wiecie, dlaczego przydzieliłem was we dwójkę? Bo jako ekipa macie trzymać się razem i być w dobrych stosunkach, a w takiej sytuacji macie większą szansę.
— I niby mam się z nim pogodzić? — nie dowierzał Dexter.
— Prędzej mnie piekło pochłonie — dodał Ostry.
— Nie będę tolerował waszych kłótni, więc chociaż spróbujcie.
Harry zacisnął zęby, podobnie jak Draco. Ten pierwszy wyszedł, a Dexter, z niechętną miną, za nim.
— Szefunio, wiesz, że potrzeba cudu, żeby oni się chociażby zakumplowali — rzekł szatyn, gdy drzwi się zamknęły.
— Wiem, Żyleta — odparł spokojnie.

Następnego dnia Harry i Draco spotkali się po raz kolejny. Kobra był odpowiedzialny za Dextera i musiał nauczyć go podstawowych umiejętności, skoro miał być w tej samej ekipie, co on. Czuć było między nimi dystans, ale trzymali nerwy na wodzy.
— Szefunio opowiadał ci o ekipie? — zapytał brunet, gdy zrobili sobie chwilę przerwy, a Dexter zgasił silnik.
— To znaczy? — nie zrozumiał.
— Wieczorne życie, ludzie, klub, akcje…
— Właściwie to nic nie wiem, bo stwierdził, że dowiem się tego, gdy będę godny zaufania, czy coś w tym stylu.
— Typowe — mruknął. — A tak ogólnie?
— Wiem, że tworzycie tak jakby gang. Kasę zwijacie głównie na autach, a czasami zdarzają się jakieś akcje.
— Na imprezie byłeś?
— Tylko na tej, gdzie mi powiedzieli, że będziesz mnie uczył. Za dużo się nie dowiedziałem.
Ostry pokiwał głową.
— Chyba czas wielki cię wprowadzić.
Dexter spojrzał na niego w zamyśleniu.
— Czasami można jednak z tobą po ludzku pogadać.
Harry parsknął śmiechem.
— Wcześniej byś się tego dowiedział, gdybyś w szkole dał mi czasami dojść do słowa, a nie od razu rzucał głupimi tekstami. Nie powinieneś się dziwić, że wtedy puszczały mi nerwy.
— Jak cię w to wciągnęli?
Kobra uśmiechnął się półgębkiem.
— Na razie nic się o nas nie dowiesz. Najpierw musimy cię sprawdzić. Ruszaj.
Dexter kilkakrotnie próbował wyjść z zakrętu metodą driftu, ale mu to nie wychodziło. Albo go zarzucało za mocno i robił obrót, albo uderzał w opony. Swoją furię wyładował w głośnym przekleństwie, co niezmiernie rozbawiło jego pasażera.
— Szybciej zaciągaj ręczny. Pokażę ci.
Zamienili się miejscami. Tym razem to Harry kierował, gdyż chciał pokazać uczniowi, w jakim momencie powinien zaczął skręcać i zaciągać ręczny. Dobrze wiedział, że obserwując można więcej się nauczyć niż tylko słuchając. Objechał całą trasę metodą driftu bez żadnej stłuczki.
— Kiedy Szefiunio mówił, że zarabiacie kasę na autach, miał na myśli ściganie się? — Dracona dopiero olśniło.
— A myślałeś, że jak? — spojrzał na niego z rozbawieniem. — Sklep z częściami to tylko przykrywka, choć zyski też są niezłe.
— Coraz bardziej mi się to podoba — powiedział do siebie blondyn.
— Tak w ogóle to jak się stało, że u nas zawitałeś? Myślałem, że jesteś pod kontrolą ojca.
— Musimy o tym gadać? — zdenerwował się, a Kobra wzruszył ramionami.
— I tak się tego dowiem, bo w ekipie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. — Aż uniósł brew, analizując wypowiedziane zdanie.
Draco westchnął.
— Ojciec wcale nie jest taki, jak się wszystkim wydaje.
Ostry spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem. Nie sądził, że Malfoy zdradzi nawet minimalną część swojego życia pozaszkolnego. Najwidoczniej więcej nie miał zamiaru mówić.
— Ekipa dzieli się na, jak my to nazywamy, stałych i zmiennych.
— Czym to się różni? — Widocznie odetchnął, gdy jego towarzysz zmienił temat.
— Stali to są ci, którzy są w ekipie mimo wszystko i przyjął ich sam Szefunio. Gdy będziesz w ekipie i znajdziesz sobie laskę, będzie uważana za zmienną, bo w każdej chwili może cię rzucić albo ty rzucisz ją. Ale to wcale nie znaczy, że w ekipie nie ma dziewczyn. Sam widziałeś, że są i to całkiem niezłe. — Malfoy uśmiechnął się lekko. Och tak, sytuacja, w jakiej się znalazł, coraz bardziej mu się podobała. — Gdzie aktualnie się zaszyłeś? — zapytał Kobra.
— Na Nokturnie.
— O dwudziestej będę pod Dziurawym Kotłem. Teraz chodź na salę.

Draco ostatnio często myślał o Potterze. Ich relacje bardzo się zmieniły, a po dzisiejszej rozmowie czuł, że może jakoś się dogadają. Odpowiadał na jego pytania i nie naciskał, gdy nie chciał mówić na temat swojego ojca. Miał wrażenie, że Gryfon całkowicie rozumie jego zachowanie i ma w tym zakresie jakieś doświadczenie, co zastanowiło Ślizgona. Aż zganił się za myśl, że może się zakumplują.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Jeden pokoik, który nie zachęcał wyglądem. Ciemne ściany sprawiały wrażenie, jakby chciały przytłoczyć lokatora, a skrzypiące panele na podłodze były pokryte kurzem. Starty dywanik wyglądał na niewymieniany już od kilkudziesięciu lat, a Draco w to nie wątpił. Okna były brudne i nieszczelne. Mały ruch w trakcie snu sprawiał, że łóżko skrzypiało głośno. Wolał nie wspominać o łazience, z której korzystał tylko wtedy, gdy było to konieczne.
Zajrzał do torby, którą przyniósł ze sobą, zanim odszedł z domu. Odszedł? Raczej uciekł. Wyciągnął z materiału zmniejszony kufer i puknął w niego różdżką, używając tej, którą dostał od matki przed ucieczką. Przybrał normalne rozmiary, więc Draco otworzył go. Wyciągnął zwykłe jeansy i szary t-shirt z nadrukiem w innym języku. Przywdział to, co wybrał i zerknął na swój zegarek. Dochodziła wyznaczona godzina, więc wyszedł z wynajętego pokoju. Zszedł po schodach, minął bar, przy którym nikogo nie było i wyszedł na ulicę. Rozejrzał się wokoło i naciągnął kaptur od bluzy, którą założył przed wyjściem. Dostał się na ulicę Pokątną bez żadnych problemów, a następnie do Dziurawego Kotła. Czekał chwilę przed budynkiem, rozglądając się na prawo i lewo. Wreszcie zza rogu wyłonił się samochód, który stanął przed nim. Ciemnoszary, wręcz czarny nissan, za którego kierownicą siedział Kobra w towarzystwie jakiejś rudej dziewczyny o zniewalającej urodzie.
— Dzięki za podwózkę — rzekła dziewczyna typowo dziewczęcym głosem, wysiadając z auta. — Cześć, Dexter — przywitała się, a on uniósł brwi. — Będziesz dzisiaj w klubie? — zwróciła się do Harry’ego.
— Właśnie jedziemy.
— Ja będę później to się odwdzięczę. — Mrugnęła do niego. — Ciao!
— Ciao — odparli zgodnie.
Dexter zajął miejsce dziewczyny, gdy ruszyła przed siebie.
— A to kto?
— Pussy. Czasami zawita do klubu.
— Skąd mnie zna?
— Rozniosła się plotka o nowym w ekipie Szefunia.
— Odwdzięczy się? — Rzucił Harry’emu znaczące spojrzenie.
Ostry zmarszczył brwi w zamyśleniu.
— Dziewczyny z klubu mają różne sposoby odwdzięczania się — odparł po chwili.
— A ta blondyna, którą widziałem za pierwszym razem? Wyglądaliście jak para.
— Była i się zmyła, a raczej ja zmyłem ją. — Draco parsknął śmiechem. — Jak będziesz w klubie, to zrozumiesz, o co chodzi. — Ruszył z piskiem opon. Przez chwilę jechali w ciszy zakłócanej jedynie przez cichą muzykę. — Gdy jesteśmy w klubie, posługujemy się tylko przezwiskami. Kiedy zajdziesz komuś za skórę, a ten ktoś będzie znał nazwisko, z łatwością cię znajdzie i wpie*doli tak, że się nie pozbierasz.
Na drodze zobaczyli korek, więc przystanęli.
— Mam wrażenie, że nie masz zamiaru czekać aż ruszą — powiedział Draco.
— Czas mnie non stop goni — odparł z rozbawieniem. — Nie zamierzam tracić go na czekanie. Ale nie jestem na wyścigach, żeby rozpierdzielić wóz. — Skrzywił się lekko, bo z naprzeciwka jechały samochody.
Okazja do ominięcia korku znalazła się po chwili, więc Kobra z niej skorzystał. Przekręcił kierownicę i przycisnął pedał gazu. Wyminął sznur aut i w ostatniej chwili wrócił na swój pas, by uniknąć bliskiego spotkania z jakimś fiatem. Od razu skręcił w lewo z dużą prędkością, a Dexter stwierdził, że można mu pozazdrościć umiejętności panowania na autem.
— Na wyścigach często masz czołówki?
— Raz mi się zdarzyło na początku, ale często na trasach są różne niespodzianki, typu rozlane paliwo. Wtedy łatwo stracić panowanie nad kierownicą i uderzyć w inne auto albo budynek. Jak skasujesz auto, jeżdżąc tak sobie po mieście, to Szefunio nie da ci nowego. W przeciwieństwie do wyścigów.
— Więc jeśli na wyścigach w coś przypierdzielisz, to dadzą ci nowe auto?
— Jeśli będzie widać, że nie zrobiłeś tego specjalnie, to tak.
— Wszyscy w ekipie się ścigają?
— Nom — odparł krótko, skręcając.
— Ścigasz się tylko dla kasy?
— Nie — uśmiechnął się z rozbawieniem.
— To dlaczego jeszcze?
Zamiast odpowiedzieć, przyspieszył, pędząc w stronę przeciwną niż zmierzali. Nagle zahamował i, robiąc obrót o sto osiemdziesiąt stopni, stanął na parkingu przy dwóch dziewczynach, które patrzyły na niego z uśmiechami.
— Podwieźć?
— Chętnie.
Weszły do samochodu, chichocząc pod nosami. Powiedziały mu, gdzie chcą się dostać i ruszyli w tamtą stronę. Zagadywały ich, zrobiły głośniej muzykę, prosząc, by otworzył dach, co uczynił. Zerknął z rozbawieniem na Dracona, który uśmiechał się błogo, gdy jedna z nich wręcz siedziała mu na kolanach. Przechodnie oglądali się za nimi, gdyż robiły ogromny hałas. Stanęli w wyznaczonym miejscu.
— Dzięki.
Pocałowały ich w policzki i wysiadły. Jedna z nich mrugnęła do Kobry i obie weszły do budynku.
— Tylko po to? — zapytał Draco nadal lekko rozkojarzony.
— Spójrz na tyły — uśmiechnął się półgębkiem.
Dexter zrobił to, co mu mówił. Dostrzegł kartkę, więc wziął ją do ręki.
— Numer telefonu? — Kobra pokiwał głową z uśmiechem, a Draco spojrzał na niego z jakimś zadowoleniem. — Teraz rozumiem.
Ruszyli w dalszą drogę.
Dexter zerknął dyskretnie na kierowcę. Znał całkiem innego Harry’ego Pottera. Zmienił się diametralnie i w życiu by nie powiedział, że jest to ten sam chłopak, któremu puszczały nerwy przy kilku docinkach. Nigdy też nie widział, aby tak podrywał dziewczyny. Stop. Nigdy nie wiedział, żeby kiedykolwiek podrywał dziewczyny.
— Znałem cię z innej strony — stwierdził.
— Zmieniłem się — odparł, patrząc na ulicę. — A raczej zaczynam pokazywać, jaki od dawna byłem.
— Dumbledore wie?
Harry uśmiechnął się z ironią.
— O tym, jaki naprawdę jestem? Raczej nie. O tym, kim jestem raczej też nie. Właściwie… nic o mnie nie wie. I bardzo dobrze, bo niedługo się dowie.
Draco zmarszczył brwi.
— Myślałem, że ty i on… jesteście w dobrych kontaktach.
— Byliśmy, przynajmniej tak mi się wydawało.
— Coś mi tu nie gra. Wszystko mi tu nie gra — poprawił się.
Harry zerknął na niego.
— Kiedyś może się dowiesz.
— Czyli… masz dwa oblicza.
Kobra uśmiechnął się ponownie.
— Chwilowo. Niedługo pozostanie tylko to drugie.
— Może będzie z ciebie człowiek.
Harry parsknął.
Stanęli przed klubem na parkingu i wysiedli z auta. Podeszli do ochroniarzy, którzy pilnowali wejścia.
— Się macie, chłopaki — rzekł Kobra.
— Siemanko, Kobra. — Spojrzeli na Dextera. — Nowy?
Pokiwał głową, więc ich przepuścili. Skierowali się w stronę drzwi.
— Tam idziemy, gdy musimy załatwić jakieś interesy. — Harry wskazał w kierunku korytarza z drzwiami, za którymi były schody.
Otworzył wrota, a kolorowe światła poraziły ich w oczy. Ruszyli przed siebie. Dexter rozglądał się na boki z zainteresowaniem. Ludzie różnej płci tańczyli na parkiecie, lecz jego wzrok bardziej przyciągały dziewczyny, które pokazywały znacznie więcej niż powinny. Wielki bar na podeście był widoczny nawet stąd. Pełno stolików i wygodnych kanap stało w różnych miejscach. Przy Kobrze niemal od razu pojawiły się dwie dziewczyny, z czego widocznie był zadowolony.
— Gdzie ekipa? — zapytał.
Szatynka wskazała jeden ze stolików z uśmiechem. Kobra spojrzał na jasnowłosą i pokazał porozumiewawczo głową na Dextera zainteresowanego barem. Dziewczyna podeszła do niego i zwróciła na siebie jego uwagę. Ostry objął szatynkę w pasie i skierowali się w stronę stolika, a Draco z blondynką ruszyli za nimi. Przywitał się z ekipą i usiedli w grupie.
Impreza trwała w najlepsze. Dexter dostrzegł, że Kobra i Żyleta są jak bracia. Kiedy podeszli do baru, zwrócił się z tym do chłopaka z krótkimi, czarnymi włosami i wręcz granatowymi oczami. Jak się dowiedział, nazywano go Wujek Szatan, gdyż miał na ramieniu tatuaż z diabłem.
— Żyleta wyciągnął go z dołka. — Dexter wyraźnie nie rozumiał. — Pomógł mu się tu dostać. Wprowadził go do grupy. Wtedy utrzymywali normalne kontakty, jak kumple. Ale ostatnio sporo się zmieniło. Ostry wpadł w dołek, a Żyleta mu pomógł. To było kilka dni przed tym, zanim ty się pojawiłeś.
— Chodzi o jego chrzestnego? — zrozumiał.
— Po części. Ale nie będę ci o tym mówił. Jeśli będzie chciał, sam ci opowie.
Zmienili temat, gdy Kobra i Żyleta wrócili do stolika, śmiejąc się z czegoś.
Ostry dolewał Dexterowi do kieliszka wódki, a on doszedł do wniosku, że powoli zaczyna tracić nad sobą kontrolę. Kobra wymienił porozumiewawcze spojrzenie z szatynem, co Draco zauważył.
— Wy gnojki, chcecie mnie upić.
— Chcemy sprawdzić, czy jesteś godny należenia do grupy pod względem picia — zaśmiał się Żyleta. — Każdy to przechodzi, więc się nie przejmuj.
Ekipa rozeszła się po klubie, czasami dosiadywali się do nieznajomych, często poznając nowych ludzi. Raz po raz tylko tam siadali i zajmowali się swoją rozmową.
— Czy ekipa ma tutaj pełną władzę? — zapytał Dexter Wujka Szatana.
— Tak. To klub Szefunia i ekipa może wszystko, a jak ktoś się przyczepi to ma przerąbane.
Rozległ się głośny chichot, a chwilę później zauważyli jego właścicielkę. Pussy zataczała się na boki, a Kobra podtrzymywał ją w pionie z rozbawieniem na twarzy. Uwiesiła się na jego szyi i pocałowała mocno, aż straciła równowagę i runęli na kanapę. Draco dopiero po chwili zauważył, że chłopak jest równie nawalony jak Pussy, choć po nim było mniej widać. Rudowłosa usiadła mu na brzuchu z nogami zwisającymi z kanapy i rzekła pijackim bełkotem:
— Mówiłam, że się odwdzięczę, nie? — Wstała i chwyciła go za rękę, drugą przytrzymując się kanapy. — Chodźmy.
Kobra próbował się podnieść, ale z marnym skutkiem.
— Chyba nie jestem w stanie — stęknął.
Szatan zaśmiał się, a Pussy usiadła na ziemi ze śmiechem.
— Sałkowicie się rozumiem — wysepleniła. — Za dużo wypiłam. Zsuń się.
Zrobił jej miejsce obok siebie i objął, żeby nie spadła. Najwidoczniej próbowali pozbyć się wirującego obrazu. Żyleta wyglądał na całkowicie trzeźwego, kiedy wrócił. Spojrzał na osoby leżące na kanapie i załamał się.
— Znowu się nawaliłeś.
Harry burknął coś pod nosem.
— Ta dzi*ka tu przyszła — stęknął po chwili wyraźniej, a Żyleta wyprostował się jak struna. Ostry podniósł się na łokciach. — Perfidnie na mnie wlazła i jeszcze się zaśmiała.
Żyleta wymienił spojrzenie z Wujkiem Szatanem, który skrzywił się lekko.
— On też był?
— Nie widziałem go, ale ona mi wystarczyła.
— Muszę do łazienki. — Jęk Pussy przerwał milczenie.
Dziewczyna zsunęła się z kanapy i odeszła.
— Ogarnij się — rzekł Żyleta do Harry’ego, siadając obok. — Przecież już masz ją gdzieś.
Ostry prychnął.
— Gówno prawda — stwierdził szczerze pod wpływem alkoholu. — Mogę sobie wmawiać, chociaż prawdę znam. — Żyleta zacisnął dłoń na kolanie. Miał nadzieję, że chłopak zapomniał, ale wystarczyło, że ją spotkał, a prawda wyszła na jaw. — W cholerę z tym wszystkim — stęknął i z powrotem położył głowę na kanapie.
Żyleta i Wujek Szatan wymienili bezradne spojrzenia.

Kobra nie odezwał się ani słowem, pomijając krótkie powitanie. Draco ponownie ćwiczył drifting, więc dopiero gdy prawie uderzyli w mur, Harry się ocknął. Był na siebie wściekły, bo doskonale pamiętał, co mówił i robił w trakcie imprezy. I to jeszcze przy Malfoyu! Ku jego zadowoleniu i zaskoczeniu jednocześnie, Dexter nie poruszył tego tematu.
— Ku*wa — szepnął do siebie ze skrzywieniem, gdy opony pisnęły głośno, a nimi szarpnęło.
— Kacyk? — rzekł z lekkim rozbawieniem Draco.
— Ty nie masz?
— Nie nachlałem się do nieprzytomności — parsknął.
Harry przetarł twarz dłonią pod spojrzeniem Dextera. Chłopak nie poruszał tematu, który był powodem upicia Ostrego, gdyż Żyleta powiedział, żeby nie próbował, aby nie leżeć gdzieś ze złamaną nogą.
— Rzadko się zdarza — mruknął.
— Rodzinka w domu pewnie się martwiła, że nie wróciłeś na noc.
Harry uśmiechnął się z ironią.
— A ty nadal żyjesz w przekonaniu, że w domu mam świetną rodzinkę i traktują mnie jak króla.
— A tak nie jest? — prychnął, patrząc na niego i wcale mu nie wierząc.
— Gdyby tak było — spojrzał na niego — to nie siedziałbym w ekipie tylko w domu przed telewizorem, a ciotka przynosiłaby mi wszystko pod nos.
Na jego znak kierowca ponownie ruszył, a on spojrzał za okno. W jego oczach błysnęła obawa przed powrotem na Privet Drive 4.

Było po godzinie dwudziestej drugiej, a ekipa siedziała w miejscu, gdzie załatwiali interesy, lecz teraz bardziej się obijali, niż pracowali. Kobra leżał z głową na kolanach jednej z dziewczyn z ekipy. Nie byli parą i łączyły ich tylko przyjacielskie stosunki, choć niektórzy czasami mieli do tego wątpliwości. Dziewczynę nazywano Gejszą. Jej ciemne blond włosy spięte w kucyk zmieniały kolor wraz ze światłami oświetlającymi klub, a brązowe oczy błyszczały wesoło. Bawiła się włosami Ostrego, który natomiast zainteresował się podrzucaniem kulki papieru, mówiąc coś do dziewczyny, która chichotała.
— No, do jasnej ciasnej, czy wy na pewno...? — zaczął Yom, niski rudzielec o zielonych oczach, który patrzył na nich ze zmarszczonymi brwiami.
— Na pewno — odpowiedzieli zgodnie ze śmiechem, przenosząc na niego spojrzenia.
— Ale tak się zachowujecie.
Gejsza popukała się w czoło, a następnie, aby namieszać Yomowi w głowie jeszcze bardziej, pocałowała Kobrę krótko w usta. Zdezorientowana mina Yoma mówiła sama za siebie. Parsknęli śmiechem.
— Yom, oni od zawsze nas wkręcają — rzekł ze śmiechem Żyleta. — Przecież nieraz nabrali samego Szefunia.
— No tak — przyznał mężczyzna. — Nie da się rozróżnić, kiedy grają. — Gejsza i Harry wyszczerzyli się. — Kobra, jakiś czubek chce się z tobą ścigać — dodał, patrząc w telefon. — Do zwinięcia sporo kasy, a jak dobrze pójdzie to i samochód, ale musisz dać pod zastaw swój. — Ostry spojrzał na niego. — Nie sądzę, żeby istniała potrzeba przekazania ci nowego auta.
Ekipa zaśmiała się.
— No tak. Jedno stracone auto przez tyle wyścigów… — powiedział Szatan.
Szefunio obserwował Kobrę przez chwilę w ciszy, zakłócanej jedynie przez muzykę klubową.
— Byłeś od wczoraj w domu?
Kulka przeleciała obok jego ręki po tym pytaniu. Zawahał się na chwilę.
— Nie — odparł krótko.
Gejsza poruszyła się niespokojnie i wymieniła spojrzenie z Żyletą.
— Nie lepiej, żebyś wrócił? — zapytał szatyn.
Kobra przełknął ślinę.
— Później…
— Im później, tym gorzej — powiedziała cicho Gejsza.
Dexter obserwował sytuację. Coś wyraźnie tu nie grało. Wszyscy zaczęli zachowywać się sztywno, a on jak zwykle nie wiedział dlaczego. Wiedział jedynie, że ma to związek z Potterem, jak zwykle.
— Choćbym wrócił na czas to i tak by znalazł powód — mruknął.
Przez kilka minut nic nie mówili, tylko Gejsza pochylała się nad nim i coś szeptała, namawiając go do powrotu. Wreszcie odpuścił i powiedział, że wraca.
— Jutro o dziewiętnastej tutaj – rzekł Szefunio.
— Jeśli ty nie przyjdziesz, my to zrobimy — dodał Żyleta.
Harry uśmiechnął się słabo i pożegnał się, mówiąc, że Dexter ma jutro wolne.
— Nie powinniśmy go w ogóle tam puszczać — mruknęła Gejsza.
— Wiesz, że musi.
— Wiem — westchnęła. — Cholerny dyrektorek.
Draco zmarszczył brwi, lecz nauczył się nie pytać, póki oficjalnie nie stanie się członkiem ekipy.

18 komentarzy:

  1. Postanowiłam skomentować każdy rozdział. ^^

    Dyrektorek chyba nie będzie zbyt sympatyczną postacią, co? I dzięki Mer... znaczy Tobie. Mam już dość tego dziadka jedzącego dropsy.

    Gejsza i Kobra... xD Genialne.

    Stworzyłaś niesamowicie zróżnicowane postacie. Dużo postaci. Wielkie brawa dla ciebie.

    Car.

    OdpowiedzUsuń
  2. super masz opowiadania czytałam wszystkie twoje to czytam poraz kolejny jest niesamowite :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oszalałam. Mogę czytać to w nieskończoność i nigdy mi się nie znudzi. Ze wszystkich twoich blogów ten jest moim ulubionym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    to wkręcanie wszystkich przez Harrego i Gejszę, że są parą rewelacyjne, Draco dowiaduje się coraz więcej, ale jak na razie to tylko pół słówka….
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dałam rady przeczytać do końca, bo denerwuję się, że nie ogarniam się w postaciach xD Tak, jest ich dużo i to plus, ale powinnaś ich bardziej rozwinąć... tak, żeby ludzie (JA XD) ogarniali się w tym jakoś... moja wyobraźnia, po prostu, nie wyrabia xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze postacie są w zakładce "Bohaterowie", więc możesz tam zerkać, gdy ktoś ci się pomiesza ;) Nie ma sensu rozwijać postaci, które nie odgrywają ważnej roli w opowiadaniu.

      Usuń
  6. Obiecałam sobie, że skomentuję wszystkie rozdziały skoro czytam to już setny raz. Nie ma to, jak najpierw przeczytać prequel, a później całe opowiadanie od nowa :D Może to dlatego zabrakło mi Wdowy... Uwielbiam Gejszę, jej się po prostu nie da nie lubić. Draco już od pierwszego rozdziału złagodniał, czemu się w sumie nie dziwię. Lecę dalej, może w następnych rozdziałach napiszę coś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    och to wkręcanie wszystkich przez Harrego i Gejszę, że są parą rewelacyjnie wyszło, Draco dowiaduje się coraz więcej, ale jak na razie to tylko pół słówka….
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię Dumbledore'a w twoim opowiadaniu. Stary manipulator. Fajnie, że Harry i Draco się jakoś dogadują ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć! Chciałam się zapytać, czy mogłabym udostępnić twoją książkę na moim koncie na Wattpadzie? Jeśli się zgodzisz, to bardzo ci dziękuję :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od zawsze wszystkim odpisuję, że nie, ponieważ nie mam zaufania do tej strony ;)

      Usuń
    2. To niesamowite, że wciąż czuwasz i odpisujesz.
      Po tych wszystkich latach...

      Usuń
    3. Mam sentyment do czasów, gdy to wszystko pisałam i chyba nie potrafiłabym się od tego odciąć ;)

      Usuń
  10. A kiedy możemy liczyć na kolejną miniaturkę? Pozdrawiam Zakochana Czytelniczka :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam dezorientację Malfoya xd Sczerze mówiąc, to zawsze zapominam opisów postaci. Oprócz Harry'ego, oczywiście :D Jego to raczej trudno zapomnieć. Ale Gejszę zawsze sobie wyobrażałam jako brunetkę a tu teraz ciemny blond i takie WTF xd

    Znalazłam literówkę, jest Szefiunia, a chyba chodzi o Szefunia :D Jest przy nauce jazdy Draco.

    anakov

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam to chyba z 40 raz i za każdym razem tak samo to uwielbiam

    OdpowiedzUsuń