Ceremonia ślubu Syriusza i Naomi przebiegała w spokojnej
atmosferze. Nie było to huczne weselisko, tak jak życzyła sobie para młoda. Zaprosili
najbliższe osoby: ekipę, kilka Róż, elitę, Zakon. Mimo to wszyscy bawili się
doskonale. Mina Kobry była bezbłędna, kiedy panna młoda wyrzuciła w górę
bukiet, a Nicole przypadkiem go złapała, stojąc perfidnie na wprost Harry’ego.
Wbili w siebie przerażone spojrzenia. Żyleta zaczął się śmiać, klepiąc go po
plecach.
— Czekamy na wesele, Kobra — dodał Yom ze śmiechem.
Nicole rozejrzała się ze zdezorientowaniem, słysząc śmiech
swojej matki.
Czas mijał bardzo spokojnie i powoli zbliżały się owutemy,
więc uczniowie spędzali godziny nad książkami. Kellan dzielnie wspierał
Hermionę, która panikowała jak nigdy. Ostry podszedł do tego z większym opanowaniem,
podobnie jak Nicole. Pozostali Prawowici Władcy Hogwartu także nie
dramatyzowali, chociaż Ian straszył ich co lekcję.
Harry już na początku znajomości z Nicole wiedział, że różni
się ona od wszystkich innych dziewczyn. Uznawał ją za silną osobę pełną
temperamentu i żył w takiej świadomości. Dostrzegł, że w związku jest jednak
bardziej uległa, co mu nie przeszkadzało. Co mu się jeszcze podobało? To, że
potrafił wywołać na jej policzkach rumieńce jednym spojrzeniem czy słowem. Nie
sądził, że takie rzeczy aż tak bardzo na nią działają. Nie musiał się też
dopytywać, lecz sam rozszyfrował, że uwielbia gierki w kotka i myszkę. Szybko
się wtedy niecierpliwiła. Nie raz sprawiał, że odpływała na jawie. Problem
najczęściej miała na transmutacji, gdyż siedział obok niej i miał szerokie pole
manewru. Igrali sobie z McGonagall, która nie mogła ich złapać na niedopuszczalnych
czynach.
— Young!
Dziewczyna nagle podskoczyła, gdy rozbudził ją głos
McGonagall. Kobra spojrzał w bok, jak gdyby nigdy nic, choć chwilę wcześniej
wyprowadzał Ślizgonkę z równowagi.
— Tak? — spytała niepewnie Nicole.
— Powtórz to, co przed chwilą powiedziałam.
Zacisnęła zęby, zerkając na Ostrego, którego planowała zabić.
Chłopak od niechcenia kręcił różdżką między palcami. Skąd miała wiedzieć, skoro
nie słuchała?! Już otwierała usta, żeby przyznać się do nieuwagi, gdy zauważyła
kartkę przy głowie McGonagall, na której były napisane ostatnie słowa kobiety.
Z ulgą przeczytała je bez zająknięcia, mając dla Kobry odrobinę litości, gdyż
to on ją napisał. Nauczycielka kiwnęła głową, jednak nie spuszczała z nich
wzroku.
— Potter, odłóż różdżkę.
Wyglądało na to, że wpadli, bo to spowodowałoby opadnięcie pergaminu.
Z wahaniem odłożył różdżkę, jednak kartka nadal unosiła się w powietrzu. Chwila
ciszy i niepewności. Harry dostrzegł, że Alan im pomógł i to on przytrzymywał papier
w górze. Kobieta odwróciła się, a Kobra szybko spalił kartkę, dostrzegając
rozbawienie klasy. Alan pokręcił głową ze stłumionym śmiechem. W następnej
chwili rozległ się odgłos uderzania i głuchy jęk Ostrego.
— Policzymy się po lekcji — pisnęła szeptem Nicole.
Parvati i Lavender nie mogły powstrzymać chichotu.
Nicole spełniła swoje obietnice i zaraz po lekcji dopadła
Kobrę na korytarzu. Musiał uciekać przed zaklęciami, słysząc jej krzyki, że ma tego więcej nie robić, bo przez
niego będzie miała następny szlaban. Przyjął do wiadomości, choć miała wrażenie,
że nie dostosuje się do jej gróźb. Nieoczekiwanie rozbroił ją, czego się nie
spodziewała i szybko do niej podszedł z uśmiechem na ustach. Nawet nie
wiedziała, kiedy cofnęła się kilka kroków i stanęła pod ścianą. Patrzyła na
niego z dezorientacją, kiedy oparł się rękoma o mur na wysokości jej głowy.
— Zobaczymy, czy taka agresywna i nieobliczalna będziesz
wieczorem — szepnął z błyszczącymi oczami. Jej twarz przybrała odcień purpury i
prędko spojrzała w bok. Kobra uśmiechnął się szerzej, przybliżając jeszcze
bardziej. — Uwielbiam to — przyznał z rozbawieniem.
— Świnia — mruknęła. — Wiesz, jak reaguję.
— Aż dziwię się, że akurat ty masz taki problem —
powiedział cicho.
— Nic na to nie poradzę — burknęła, próbując wydostać się spomiędzy
jego rąk, jednak on jej na to nie pozwolił.
— Poczekaj. — Westchnęła, gdy zauważyła jego upór. — Przecież
to normalna sprawa, więc dlaczego?
— Musimy o tym gadać? — warknęła.
— W związku o wszystkim się rozmawia, Nikita, a to chyba
nie jest twój ulubiony temat. Zwykle jest jakiś powód, który sprawia, że się
krępujesz.
— Kobra, no… — jęknęła rozpaczliwie, patrząc na boki.
Ujął ją lekko za twarz i zmusił do spojrzenia na siebie.
Naprawdę czuła się niepewnie.
— Jeśli się nie dowiem, nie będę wiedział, czego nie robić,
a co robić. Przecież wiesz, że nikomu nie powiem — dodał, gdy zobaczył jej
minę.
— Nie potrafię tak, jak te dziewczyny z klubu — przyznała
wreszcie.
— To znaczy?
— Pokażą tyłek albo cycki i wszyscy faceci do nich lecą.
Kobra zmarszczył brwi.
— Tego od ciebie nie wymagam. Nawet bym nie chciał, żebyś
tak robiła.
Zerknęła na niego niepewnie.
— Ale przecież widziałam, co robiłeś w klubie, jak jeszcze
nie byliśmy razem. Robiłeś tak, jak reszta — rzekła z niezadowoleniem.
— One to jedno, ty to drugie.
— Co to za różnica?
— Taka, że tamte każdy mógł przelecieć, zero zobowiązań,
ważna jest dla nich tylko kasa. Patrzenie to co innego i myślenie to co innego.
Sądziłem, że dostrzegasz różnicę — mruknął. — Dlatego istnieje ten problem?
Odpowiedziała dopiero po chwili szeptem:
— Po części.
— Więc?
— Po prostu się wstydzę — wyznała na wydechu. — Siebie.
Swojego ciała. Boję się, że ci się nie spodobam.
Kobra patrzył na nią spokojnie, a ona spoglądała wszędzie,
byle nie na niego.
— To zmienia postać rzeczy — stwierdził wreszcie, a ona
spojrzała na niego. — Więc wydaje ci się, że gdy zobaczę cię tak, jak cię
stworzyli, rzucę cię? — Milczenie było potwierdzeniem. — Czyś ty zwariowała?
Jak możesz tak myśleć?
— Takie małe chucherko z wystającymi żebrami, wielkim
tyłkiem i…
— Twierdzisz, że mam zły gust? — przerwał jej.
— Tego nie powiedziałam.
— Jak to nie? Wymieniałaś wszystkie swoje rzekome wady w
wyglądzie, co dało mi do zrozumienia, że mam spartaczony gust. — Teraz była
zdezorientowana. — Ty wariatko, mogłabyś mieć płaski tyłek, z przodu deska, dwa
metry w obwodzie czy nogi jak golonki, a i tak bym cię kochał. — Jej oczy
błysnęły rozbawieniem. — Dla mnie jesteś piękna, a reszta niech mi zazdrości.
Uśmiechnęła się lekko i sięgnęła rękoma do jego szyi, ale
wzrost robił swoje. Chwycił ją za tyłek i podniósł do góry, sadzając na
parapecie.
— A to akurat jest w sam raz, więc nie gadaj głupot —
dodał, a ona zaśmiała się.
— Nie masz nic przeciwko, że zawsze po ciemku? — spytała z
niesłychaną u niej nieśmiałością.
— Wedle życzenia, Lady — odparł z uśmiechem, a ona ścisnęła
go mocno. — Nic na siłę — dodał, całując ją w głowę z uczuciem.
Nie było wątpliwości, że Nicole jest po uszy zakochana.
Zresztą, ze wzajemnością. Ich przyjaciele doskonale to widzieli, gdy przebywali
wraz z nimi. Nie mogli zrozumieć, jakim sposobem wcześniej bez siebie
wytrzymywali i jakim cudem osoby w ich otoczeniu nie zwariowały.
Nicole wróciła ze szlabanu z Ianem wypełniona wszystkimi
negatywnymi emocjami. Weszła do Pokoju Życzeń, gdzie ćwiczyli zaklęcia,
czekając na nią.
— Nienawidzę tej szui! — wrzasnęła na wstępie ze łzami w
oczach, co oznaczało wybuch złości w ciągu następnej minuty. — Jak mógł obrażać
mojego ojca?! — Ramka ze zdjęciem stłukła się o ziemię. — Wredny… wredny… — spojrzała
na Kobrę, jęknęła, a jej kąciki ust zjechały na dół. — Przytul mnie.
Podbiegła do niego jak małe dziecko, które biegnie z
płaczem do mamy. Usiadła mu na kolanach i schowała twarz w jego bluzie,
oczekując odrobiny uczucia, o co nie musiała prosić. Od razu zrozumiał, o co
jej chodzi i otoczył ją ramionami, z miłą chęcią odrzucając jeszcze nie
rozpoczęte zadanie z transmutacji. Missy pokręciła głową z rozbawieniem na ten
widok. Określiłaby to jako słodkie, ale wtedy zostałaby zlinczowana przez
dwójkę przyjaciół. Nicole zaczęła sypać przekleństwami w stronę Iana, a to urocze
już z pewnością nie było. Co lepsze, Harry jeszcze namawiał ją do wyżywania się
w słowach, uzasadniając to stwierdzeniem, że pozbędzie się wszystkich
negatywnych emocji.
— … Głupi debil. Myśli, że wszystko mu wolno, bo jest
nauczycielem. Zobaczymy po szkole. Znajdę go w ciemnej uliczce i osobiście
zaje*ię. Pomożesz mi? — dodała do Kobry. — Tylko byś spróbował odpowiedzieć, że
nie to podzieliłbyś los tego cholernego patafiana z koślawą gębą. Twojej
przystojnej buźki byłoby szkoda, ale jeśli byś się prosił…
Blaise i Viki parsknęli śmiechem, widząc ogłupiałą minę
Harry’ego.
— Nawet nie dałaś mi odpowiedzieć, a już planujesz, co ze
mną zrobisz, jeśli się nie zgodzę — mruknął, a Nicole zachichotała. — Odgrywam
rolę maskotki i taka wdzięczność za dobre serce?
— Przepraszam bardzo, ale nie zmuszałam cię do całowania
mnie na środku korytarza i wyznań. Wiedziałeś, jaki będzie twój los jako mojego
partnera, więc musisz teraz przeboleć, skoro wiedziałeś, czym to grozi i
najwidoczniej to zaakceptowałeś.
Na sam koniec wystawiła zęby. Dziewczyny zachichotały,
widząc ich potyczki. Dexter wzruszył ramionami, kiedy Harry spojrzał na niego z
niemym błaganiem o pomoc.
— To nie usprawiedliwia twoich słów o zniszczeniu mojej
gęby — stwierdził.
— Urażona duma? — zaśmiała się.
— Tak — odparł stanowczo.
Przez kilka minut słychać było tylko skrobanie piór. Nicole
patrzyła to na Ostrego, to na kogoś z przyjaciół. Choć siedziała mu non stop na
kolanach, nawet jej nie obejmował, niby zajęty przeklętym zadaniem z
transmutacji. Traktował ją, jakby jej nie było. Naprawdę musiała urazić jego
męską dumę.
— Na mnie nie patrz, też bym to zrobił — rzekł Jery, kiedy
jej wzrok padł na niego.
Spojrzała na swojego chłopaka i przybrała minę zbitego psa,
co rozbawiło w szczególności dziewczyny.
— Pomożesz mi? — spytała niewinnie, rozbawiając także
chłopaków.
Od kiedy udaje niewiniątko? Tym bardziej przed chłopakiem.
Kobra jednak był cwany, bo potrafił ją zmusić do takich rzeczy.
— Przecież wiem, że chcesz, bo masz ochotę zaje*ać tego
debila od początku roku — dodała z uśmiechem.
Wywrócił oczami.
— Ale ja go dobijam na sam koniec — postawił warunek.
— Spoko — wyszczerzyła się.
— I urażona duma czeka na przeprosiny.
— Ej no! Wiesz, że mam problemy z mówieniem przeprosin —
oburzyła się.
— A kto mówi o mówieniu? — mruknął tak, że reszta nie
usłyszała.
Patrzyła na niego przez chwilę, a gdy zrozumiała, co miał
na myśli, na jej policzkach mimowolnie pojawiły się rumieńce.
— Świnia! — pisnęła i wstała z jego kolan.
Reszta zachichotała. Wypieki na policzkach dziewczyny
musiały coś znaczyć. Zanim uciekła, chwycił ją za biodra i usadził z powrotem
na swoich kolanach z rozbawieniem na twarzy.
— Nie wiem jak ty, ale akurat myślałem o całusie —
stwierdził ze śmiechem.
— Spadaj — burknęła, zakładając ręce na piersi. — Jesteś…
— … kochany, tak, wiem — wystawił zęby.
— Pocałuj mnie w dupę, Potter.
— To ściągnij spodnie, Young.
Blaise ryknął śmiechem, a reszta zaczęła chichotać. Harry i
Nicole patrzyli na siebie hardo.
— Możesz przez spodnie, deklu — uniosła dumnie głowę.
— Na życzenie, karzełku.
Nawet nie wiedziała, jakim sposobem przerzucił ją tak, że
leżała na brzuchu, z tyłkiem na jego kolanach. Wybuchnęła śmiechem, kiedy
spełnił swoją obietnicę, całując ją w pośladek. Blaise już wycierał łzy
rozbawienia.
— Całe życie z wariatami — westchnęła ze śmiechem Pansy.
Lubili szwendać się razem po korytarzach, robiąc różne
głupoty. Ten wieczór nie był wyjątkiem. Niemal prosili się o szlaban za
zakłócanie porządku publicznego. Dopiero przy rozmowie z Syriuszem i Remusem
trochę się uspokoili. Uczniowie co chwilę przechodzili obok nich, kierując się
do swoich pokoi wspólnych, dlatego nie zareagowali na przechodzącą Olivię w
otoczeniu kilku dziewczyn. Kobra czuł jednak na sobie palący wzrok i mimowolnie
spojrzał w jej stronę. Po jego ciele przeszły nieprzyjemne ciarki, gdy
dostrzegł jej tęczówki pełne chęci mordu. Dostrzegł także czerwone błyski w jej
oczach. Usta dziewczyny wygięły się w szyderczym uśmiechu.
— Uważaj. — Gdyby nie
ruch ust, pewnie by się nie domyślił, że to ona.
Drgnięcie warg nie pasowało jednak do treści. Uświadomił
sobie, że była to wężomowa, a serce podeszło mu do gardła.
— Co jest? — zapytał Alan, kiedy zobaczył, że nagle zbladł,
ale dostrzegł jego wzrok skierowany w stronę Olivii i szybko zrozumiał, że to
ona jest powodem.
Harry oderwał od niej spojrzenie. Nie mógł dać się wciągnąć
w jej gierki. Przeszli obok niej.
— Pożałujesz, że się nie zgodziłeś na jego warunki, a Young
razem z tobą.
— Co to było? Słyszeliście? — zmarszczyła brwi Milka.
— Jakieś szelesty.
— Chyba syki.
Olivii już nie było, podobnie jak dziewczyn, z którymi
przyszła. Na korytarzu zostali tylko oni.
— Jakbym słyszał węża — dodał Dexter, a jego wzrok nagle
przeniósł się na pobladłego Kobrę. — Ty wiesz, co to było.
— Niby czemu ja? — mruknął.
— Bo znasz wężomowę — odparł Remus.
— Zdawało wam się — skłamał tak pewnie, że zaczęli wątpić w
swoje racje.
— Wszyscy? — Syriusz nie dał się przekabacić.
— Omamy zbiorowe. Poczytaj książkę od zaklęć.
Poszedł dalej. Wiedział, że Łapa i Lunatyk mu nie
uwierzyli.
Chciał dopaść Olivię i wydusić z niej informacje dotyczące
tego, kim jest. Nie liczył na zbyt wiele, ale chociaż jeden mały szczegół mógł
mu coś uświadomić. Nic nie powiedział przyjaciołom o jej pogróżkach, bo nie
chciał ich martwić.
Kolejnego wieczora sam wyszedł na błonia. Spalił tam kilka
papierosów, intensywnie o niej myśląc. Nie wiedział, jak to wszystko połączyć.
Wychodziło na to, że dziewczyna służy Voldemortowi, ale skąd znała wężomowę? Po
co go od siebie uzależniała? Jaki miała związek z Ianem? Także był
śmierciożercą? Ale jakim sposobem nie został zdemaskowany? Tyle pytań, a
żadnych odpowiedzi.
Zdeptał kolejny niedopałek i odwrócił się, aby wrócić do
szkoły. Drgnął, kiedy dostrzegł tuż przed sobą sylwetkę i świecące w ciemności
oczy. Serce zabiło mu szybciej.
— Nawet na terenie Hogwartu nie jest bezpiecznie, kotek —
mruknęła mu Olivia wprost do ucha.
— W co ty pogrywasz? — odpowiedział cicho ze zmrużonymi
oczami, a ona zaśmiała się chłodno, aż ciarki przeszły mu po plecach.
— Nawet będąc z Young, nadal czujesz do mnie pociąg, Kobra
— szepnęła z uśmiechem. — Pytanie: dlaczego?
— Jesteś zwykłą suką — syknął jej w twarz, przytrzymując
jej ręce, którymi próbowała go objąć.
— Takie lubisz? — roześmiała się prowokacyjnie.
— Idź się leczyć, Romance.
Niespodziewanie pocałowała go wprost w usta. Chciał ją
odepchnąć, ale im bardziej się do tego zabierał, tym bardziej pocałunek go od
tego odciągał. Wyczuła jego chwilę zawahania i wykorzystała to. Popchnęła go
wprost na drzewo, a następnie chwyciła za szyję z niewyobrażalną siłą. Spojrzał
w jej oczy, próbując się wyswobodzić. Już nie wyglądała tak prowokująco, ale dziko
i niebezpiecznie. Czuł, że powoli traci oddech.
— Nie lekceważ mnie — szepnęła mu do ucha. — Nie wiesz, co
mogę z tobą zrobić. — Puściła go, jednak nadal się nie odsuwała. — Może lepiej
zajmę się Young? — powiedziała jeszcze.
Jego oczy zabłysły.
— Nawet nie próbuj — syknął, odzyskując władzę w ciele.
Chciał przyszpilić ją do drzewa, żeby wydobyć z niej jakieś
informacje, jednak przeliczył swoje możliwości, kiedy przytrzymała go mocno za
rękę. Miał wrażenie, że zaraz zmiażdży mu kości. Uśmiechnęła się szeroko, a on
z lękiem dostrzegł wydłużone kły.
— Czym ty jesteś? — szepnął z przerażeniem.
— Zaraz się dowiesz — odparła, ponownie wepchnęła go na drzewo
i zanim zdążył zareagować, musnęła ustami jego szyję.
W następnej chwili poczuł olbrzymi ból przenikający przez
jego szyję aż do mózgu i reszty ciała. Zjechał na ziemię, kiedy go puściła.
Słyszał jej przerażający śmiech satysfakcji.
Ciemność zalała mu umysł.
Kobra nie pojawił się na śniadaniu, co ich niezwykle
zdziwiło. Byli przekonani, że nie opuści obrony, żeby nie narazić się Ianowi,
ale i tutaj nie dotarł.
— No proszę, Potter postanowił urządzić sobie wagary? —
rzekł nauczyciel z ironicznym uśmiechem. — Young, nie przypomniałaś swojemu
chłopakowi o lekcji?
Nicole milczała. Przecież Harry doskonale wiedział o
zajęciach. Jeszcze wczoraj na kolacji narzekał, że dostanie kolejny szlaban za
nic. W jej sercu rozpanoszył się niepokój. Nie zjawił się na następnych
lekcjach, dlatego przeszukali całą szkołę. Zaczęła panikować, kiedy nie
znaleźli po nim żadnego śladu. Syriusz, zaniepokojony nieobecnością chłopaka,
udał się na Grimmauld Place 12 i do klubu. O Ostrym niczego się nie dowiedział,
a jedynie przestraszył ekipę. Szefunio skontaktował się ze Snajperem. Także
nic.
— Voldemort — szepnęła Nicole, kiedy sprawdzili wszystkie
miejsca.
Zapadła cisza.
— Jakim sposobem? — wykrztusił Alan.
— Nie wiem, ale co innego? — odparła drżącym głosem.
— Zakazany Las — rzekł Jery.
— Co miałby tam robić tyle czasu? — zwątpił Blaise.
— Mapa Huncwotów — powiedział Remus. — Gdzie ją trzyma?
— Filch wczoraj mu ją skonfiskował. Chciał ją dzisiaj
odzyskać — odpowiedziała Missy z pustką w oczach.
Lunatyk wymienił z Łapą spojrzenie. Nie musieli nic mówić,
lecz od razu skierowali się do gabinetu Filcha z młodzieżą na ogonie.
— Jako ochrona mamy prawo obejrzeć skonfiskowaną rzecz —
rzekł Remus, kiedy woźny się sprzeciwiał. — Szczególnie, jeśli chodzi o
bezpieczeństwo uczniów.
Z takim argumentem był na wygranej pozycji. Odebrali Mapę
Huncwotów i w jednej z pustych klas ją otworzyli.
— Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
Na mapie pojawiły się mury Hogwartu i ślady mieszkańców
zamku. Szybko wzięli się za przeszukiwanie. Po chwili wszyscy wymielili ze sobą
spojrzenia.
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak to Nicole złapała bukiet na ślubie Syriusza i Naomi, kim jest Olivia i gdzie zniknął Harry....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńach... Nicole złapała bukiet na ślubie Syriusza i Naomi ;) kim to jest Olivia i gdzie jest Harry....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza