24.07.2012

II. Rozdział 36 - Równouprawnienie

Za oknami widać było typowo wiosenny klimat. Słońce ogrzewało twarze uczniów. Wszyscy czuli się lepiej, widząc, że nawet pogoda jest optymistyczna. Coraz bardziej zbliżały się owutemy, dlatego też Hogwartczycy pogrążeni byli w nauce. Chociaż Kobra doszedł do wniosku, że wybierze mugolski zawód, to Missy wraz z Hermioną namawiały go do jak najlepszego zdania egzaminów. Twierdziły, że niejednokrotnie może zmienić decyzję, dlatego postanowił się trochę postarać, choć wiedział, że będzie podążał ścieżką związaną z muzyką. Nicole, chociaż marzyła o karierze piosenkarki, skupiła się testach, aby w razie wypadku móc pracować w świecie magii. Najbardziej kierowała się w stronę praw czarodziei.
Wielkimi krokami zbliżały się urodziny Nicole, dlatego Harry intensywnie myślał nad prezentem dla niej. Chciał wymyślić coś wyjątkowego, aby na zawsze zapadło to w jej pamięci. Wymknął się z Hogwartu, by poradzić się Gejszy i Żylety. W wymyślanie podarunku zaangażowali się także Yom i Szatan, ale to Szefunio podsunął mu wyśmienity pomysł:
— Najlepsze prezenty to takie, które są związane z pasją konkretnej osoby.
Nad jego głową zapaliła się lampka i niemal od razu wziął się za organizację. Widząc, że chłopak ma ograniczone możliwości, pozostali zaproponowali mu pomoc.
Nicole nie była zadowolona, gdy ich spotkania były coraz krótsze, a chłopak często znikał. Trzy dni przed urodzinami się o to pokłócili. Właściwie to ona wrzeszczała, a on próbował ją udobruchać, co wyszło mu na złe. Nie potrafił się wytłumaczyć, gdyż musiałby wszystko zdradzić. Gdy z jej ust wyleciało zdanie, że ma inną na boku, Milka i Dexter spojrzeli na siebie ze zgrozą. Kobra zaczął się bronić, ale wykrzyczała, że to typowe dla facetów. Była przekonana, że ją zdradza i nie umiał jej wytłumaczyć, że to nieprawda. W dormitorium Viki i Pansy wstawiły się za nim, znając prawdę, ale na pytanie gdzie wychodzi nie potrafiły odpowiedzieć, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu.
Kiedy kolejnego dnia nie zjawił się na śniadaniu, Nicole była jeszcze bardziej wściekła. Przyszedł na transmutację, ale nie odezwała się do niego ani słowem. Gdy McGonagall nie widziała i nie słyszała, próbował ją przepraszać i mówić, że to nie tak jak myśli, ale to nic nie dało. Zabierała dłoń, kiedy próbował ją chwycić, odwracała głowę, gdy do niej mówił. Zapowiadały się ciche dni do jej urodzin.
Sytuacja była bardzo napięta i pogarszała się z każdą godziną. Kobra był bliski powiedzenia jej prawdy, ale postanowił ugryźć się w język jeszcze ten jeden dzień.
W dniu urodzin przyjaciele złożyli jej serdeczne życzenia i wręczyli prezenty. Ból sprawiło jej to, że Harry zachowywał się tak, jak w zwykły dzień. Zapomniał. Była o tym święcie przekonana, co wzbudzało w niej niekontrolowaną złość. On, nie chcąc zdradzić niespodzianki, milczał na temat jej święta. Było jej przykro z tego powodu, bo w końcu nadal był jej chłopakiem. W tym momencie nie było między nimi zbyt dobrych relacji, ale mógł chociaż dać znać, że pamięta. Co gorsza, zniknął zaraz po śniadaniu i nie było po nim ani śladu. Nie miała nawet ochoty iść na swoją imprezę urodzinową, ale Viki i Pansy ją zmusiły.
— Przecież dopiero czternasta, więc po co mam już się szykować? — burknęła. — Umówiliśmy się na dwudziestą.
— Nie marudź — odparła Victoria, zaciągając ją do łazienki.
Godzinę później wyglądała jak bóstwo. Wiedziała, że wszyscy będą się na nią gapić, ale dziewczyny twierdziły, że to jej impreza urodzinowa, więc musi być w centrum uwagi. Same nawet się nie przebrały. Nagle do pomieszczenia wpadła Milka.
— Nicole, musisz to zobaczyć! — krzyknęła, chwyciła ją za dłoń i wywlekła do pokoju wspólnego, słysząc jej wrzaski.
W pokoju wspólnym Alison zastąpił Dexter, który nie odpowiedział na jej pytania, wyciągnął ją z Hogwartu, a z Hogsmeade się deportowali. Wylądowali przed drzwiami jakiegoś budynku. Draco niemal wepchnął ją do środka i zamknął drzwi, nie wchodząc jednak za nią.
— Co jest, ku*wa? — palnęła niepewnie, gdyż prawie nic nie widziała.
Nagle poczuła, że ktoś do niej podchodzi. Odwróciła się z rozszerzonymi oczami i aż otworzyła usta, gdy zauważyła Kobrę. Ujął ją za dłoń i pociągnął za sobą w głąb korytarza. Poszła za nim w ciągłej dezorientacji. Nagle otworzył drzwi, skąd wypadło światło. Weszli do środka. Rozejrzała się. Studio nagraniowe, a w nim dwójka mężczyzn. Przywitali się z nią. Mark i David – dwójka blondynów; Mark wyższy, David niższy i umięśniony.
— To co? Zaczynamy? — rzekł z zapałem Mark.
— Ale co? — odparła zaskoczona Nicole.
— Prezent urodzinowy — wyszczerzył się David. — Nagrywamy piosenki z twoim udziałem, moja droga.
Dziewczyna rozszerzyła oczy i otworzyła usta z szokiem na twarzy.
— Ty — wydusiła i odwróciła się do Kobry. — Ja cię zabiję! Ja myślałam, że masz jakąś na boku, a ty tu takie rzeczy odpie*dalasz?!
Mark i David zaśmiali się, kiedy wskoczyła na niego z piskiem i całowała po całej twarzy w ramach podziękowania i przeprosin jednocześnie. Z ciągłym niedowierzaniem zaczęła pracować wraz z Markiem i Davidem nad piosenką. Ostry dał im szerokie pole manewru. Muzyka już była przygotowana, więc cała rola spadła na Ślizgonkę. Harry siedział na kanapie, obserwując ją z uśmiechem. Raz po raz wtrącił jakąś uwagę, podrzucając pomysł. Nicole była w swoim żywiole. Pierwszy raz dała ponieść się chwili i śpiewała bez oporów.
— … Save yourself. Don't look back. Tearing us apart until it's all gone. The only world I've ever known, sleeps beneath the waves. But I remember…*
Kiedy zakończyli, Mark gdzieś zniknął, prosząc, aby poczekali. W tym czasie David tłumaczył Nicole, jak wyglądają prace nad utworami, do czego służą odpowiednie przyciski i jakim sposobem można zmienić głos wokalistów. Gdy wrócił Mark, wręczył jej płytę z pseudonimem Nikita. Wyściskała obu mężczyzn, ale dopiero kiedy wyszła wraz z Kobrą, dała upust swoim emocjom. Teraz nie mogła się od niego oderwać.
— Prze-pra-szam — powtarzała między kolejnymi pocałunkami.
Przestała to powtarzać dopiero, kiedy wpił się w jej usta, dając do zrozumienia, że wybacza. Zaprowadził ją do swojego samochodu i ruszył. Była przekonana, że jadą do klubu, gdzie umówili się z pozostałymi, ale skierował się w drugą stronę.
— Dokąd jedziemy? — zapytała z ciekawością.
— Ktoś jeszcze chce cię zobaczyć — odparł.
Stanęli przed jej domem. Spojrzała na Harry’ego. Pierwszy raz widział w jej oczach tyle uczucia. Razem podeszli do drzwi, do których zapukali. W wejściu stanęła Amelia Young, która przygarnęła dziewczynę do siebie. Obdarzyła Kobrę serdecznym uśmiechem, zapraszając ich do środka. Urodziny w gronie dwóch najważniejszych osób w jej życiu były wyjątkowe, chociaż tylko rozmawiali, popijając herbatę. Ostry i jej matka znaleźli wspólny język, a Nicole dostrzegła, że wywarł na niej dobre wrażenie, z czego niezmiernie się ucieszyła. Amelia zauważyła, że jej córka jest szczęśliwa i, co najważniejsze, zakochana ze wzajemnością. Zbyt dobrze ją znała, by tego nie dostrzec. Po nim także było to widać, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy.
Drogę powrotną przebyli w ciszy, ale nie była ona krępująca, lecz zaakceptowana przez obie strony. Przed klubem wysiedli z auta i skierowali się do wejścia. Wplotła palce w jego dłoń, a on ścisnął ją mocniej. Przed drzwiami przywitał się z ochroniarzami, którzy wpuścili ich do środka. Przeszli przez korytarz, słysząc głośną muzykę z pomieszczenia na końcu tunelu. Weszli niezauważeni. Byli godzinę spóźnieni, dlatego impreza już trwała. Przecisnęli się przez tłum, szukając przyjaciół.
— Są! — wrzasnął nagle z niedaleka Zeus.
Z głośnym wrzaskiem ekipa rzuciła się do Nicole, aby złożyć jej życzenia. Ostry wolał uniknąć staranowania, dlatego chyłkiem ominął ich, by usiąść przy stoliku, gdzie impreza była już rozkręcona. Świadczyły o tym puste butelki pod stołem. Naomi i Tonks zachowały się bardziej przyzwoicie i poczekały, aż pozostali złożą solenizantce życzenia.
— Nadal padają oskarżenia o zdradę? — spytała Milka.
— Nie wspominaj mi o tym, bo mam ochotę walnąć sobie kulką w łeb — odpowiedziała Nicole, słysząc jej słowa, a pozostali zaśmiali się.
Chyba nadal miała wyrzuty sumienia z tego powodu, bo gdy wreszcie wszyscy ją wycałowali, usiadła obok Harry’’ego i mocno go ścisnęła.
— Będzie odpuszczone, jak pozwolisz mu się naje*ać  — wyszczerzył się Szatan.
— A wy jak zwykle szukacie okazji — zaśmiała się Wdowa.
— Bez przesady — odparł skromnie Żyleta, ale jego uśmiech mówił sam za siebie.
— A mam wybór? — westchnęła Nicole.
— Eee… Nie? — uśmiechnął się słodko Dexter.
— A ty pozwolenie dostałeś? — wtrąciła się Milka, a on zamrugał głupio, słysząc rechot reszty.
Żarty były na porządku dziennym, więc impreza była udana. Goście szybko pomogli nadrobić Kobrze godzinę spóźnienia, dolewając mu co chwilę do kieliszka. Nicole uznała urodziny jako udane, ponieważ spędziła je z osobą, którą kochała nad życie.

Przyjaciele długo prosili Nicole o to, aby dała im do przesłuchania swoją płytę. Co prawda były tam tylko dwie piosenki, jednak dziewczyna pokazała, co potrafi zrobić ze swoim głosem. Na pytanie dlaczego Nikita, Kobra i Nicole spojrzeli na siebie z rozbawieniem. Musieli zdradzić ich tajemnicę. Zawsze tylko Harry tak się do niej zwracał i było to zarezerwowane tylko dla niego.
— No, bo… — zaczęła dziewczyna. Westchnęła. — On zawsze mnie tym wkurzał od szóstej klasy, gdy byliśmy sami — wycelowała palcem w Ostrego. — Sobie wymyślił i jak chciał, żebym wpadła w furię, mówił to. — Przyjaciele zaśmiali się głośno. — Boże! Jak on mnie tym wkurzał! — wybuchnęła, a Kobra zaśmiał się. — Teraz to działa na mnie uspokajająco — uśmiechnęła się niewinnie. — Ale wy tak na mnie nie mówcie.
— Rozumiemy, że jest to zarezerwowane tylko dla jednej osoby — rzekła ze śmiechem Pansy.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
Czas z Harrym spędzała w różnoraki sposób. Czasami ich pomysły były szalone, ale to im odpowiadało. Potrafili nie wrócić na całą noc, gdyż urządzali sobie naukę jazdy. Nicole szybko nauczyła się kierować samochodem i bardzo jej się to spodobało. Raz nawet uciekała przed policją z pomocą siedzącego obok Kobry. Gotowa była zrobić to jeszcze raz, ale kiedy wygadała się pozostałym z uczynku, Victoria szybko wzięła ją w obroty. Dexter śmiał się jak opętany, mówiąc:
— Daj jej skorzystać z naszego życia. Niech zasmakuje nielegalnego świata, skoro zadaje się z jednym z najlepszych ścigantów w okolicy.
Victoria nie wyglądała na przekonaną, ale w weekend wybrali się na plac, gdzie Nicole trenowała. Chłopaki kibicowali jej z całych sił, a dziewczyny obserwowały z rozbawieniem.
— Ja chcę robić kółka w miejscu — oznajmiła stanowczo Nicole. — Tak jak ty robiłeś po wyścigu w wakacje.
Kobra westchnął i pomógł jej się tego nauczyć. Wszyscy usłyszeli z samochodu wrzask radości, kiedy jej się udało, co wywołało ich śmiech.
Żyleta i Gejsza rzadko widzieli Harry’ego i Nicole, lecz szybko dostrzegli, że w związku rozkwitli. Ich usta niemal non stop były wygięte w górę, a ich oczy błyszczały, gdy patrzyli na drugą osobę. Lata kłótni spowodowały, że teraz byli parą, która dogadywała się bardzo dobrze. Zdarzały się sprzeczki, jak w każdym związku, jednak szybko odpuszczali. Kiedy Tim rzucał w stronę Nicole niemiłe słowo, Kobra reagował automatycznie i Puchon od razu lądował na posadzce z obiciami na twarzy. Ślizgonka przekonała się o impulsywnym charakterze chłopaka i po którymś razie nawet go nie powstrzymała, bo wiedziała, że zrobi, co będzie chciał, gdy nie będzie jej w pobliżu. Ku jej irytacji, chłopaki jeszcze go do tego namawiali i sami w tym uczestniczyli. Dziewczyny mogły wydzierać się całymi nocami, a oni tak robili to, co wcześniej. Po kolejnej takiej akcji Nicole już nie miała siły na swojego chłopaka i widząc jego skruszoną minę, odcięła się na chwilę od świata, włączając muzykę na cały głos. Po chwili westchnęła, usiadła mu na kolanach i bez słowa przytuliła, mrucząc tylko, że niedługo z nim oszaleje, na co lekko się uśmiechnął. Po jej głowie zaczęły przelatywać sceny, których wolałaby nie pokazywać, żeby się nie zarumienić. Teraz, gdy zostali sami, chciała mu wyznać to, o czym myślała, ale się wstydziła. Nie wiedziała, jak dać mu to do zrozumienia i dopiero spostrzegła, że w rozmowach dotyczących intymności jest kiepska.
— Co za beznadzieja — powiedziała do siebie, leżąc na łóżku z poduszką na twarzy.
— Co jest takie beznadziejne? — zapytała Milka wchodząca do ich dormitorium.
— Co tu robisz?
— Nudziłam się, a wszyscy gdzieś wybyli — wytknęła język.
Nicole patrzyła na nią dłuższą chwilę.
— Beznadzieja jest taka, że jestem beznadziejna w sprawach… tych… no wiesz… — wyjąkała.
— Łóżko? — palnęła Milka bez skrępowania.
— No — jęknęła, ponownie zasłaniając się poduszką.
Alison zatrzasnęła drzwi i usiadła obok.
— Ale jaki problem? — zapytała.
— Taki ogólny — stęknęła.
— Że wam coś nie idzie?
Odsłoniła jedno oko i mruknęła:
— My w ogóle jeszcze nie ten teges.
Milka przez chwilę milczała.
— Aaa… Aaa! — zrozumiała ze zdumieniem. — Ja myślałam, że wy już po — zmieszała się.
— Nawet nie umiem mu powiedzieć, że chcę, a on nawet o tym nie wspomina, dając mi czas — burknęła.
Alison zamrugała kilka razy.
— Krępują cię te tematy?
— Jak cholera. Gdy słyszę, jak na luzie o tym gadacie, mam ochotę zapaść się pod ziemię — wyznała.
— Och, nie wiedziałam.
— Mówię: beznadzieja.
— Hmm… Powiedz mu o tym, na pewno zrozumie.
— Łatwo ci mówić.
— Skoro z mówieniem masz problem, może mu pokaż czynami, że chcesz.
— Ale jak? — jęknęła.
Alison uśmiechnęła się jak diabeł.

Kobra wszedł do Pokoju Życzeń, szeroko ziewając. Zadanie z transmutacji zanudziło go jak nigdy. Opadł na kanapę, nie dostrzegając niczego, co mogło wzbudzić jego niepokój. Położył nogi na stoliku, czekając na Nicole. Nagle zgasło światło, a on zmarszczył brwi. Jego myślenie, żeby się zaświeciło, nic nie zdziałało. Uniósł brwi, gdy niespodziewanie poczuł, że ktoś siada mu okrakiem na kolanach, a następnie przytrzymuje go za przód koszuli i zaczyna z pasją całować. Rozpoznał Nicole i chociaż nie wiedział, co kombinuje, przytrzymał ją za plecy, odwzajemniając pocałunek. Dobrała się do guzików od jego koszuli, a on zrozumiał, co zaplanowała. Nie wyglądało na to, że był to impuls.
— Chodź — szepnęła mu do ucha i wstała, ciągnąc go za rękę.
Zrobił to zaraz za nią, dostrzegając jej twarz oświetloną delikatną poświatą padającą na pokój. Pociągnęła go kilka metrów, nie spuszczając z niego wzroku. Nagle popchnęła go lekko, a on wylądował na łóżku. Usiadła mu okrakiem na kolanach. Z łatwością przekręcił się tak, że ona leżała na posłaniu, a on wisiał nad nią. Obejmowała go nogami w biodrach, dając mu do zrozumienia, że nie ma zamiaru się wycofać. W tle unosiła się muzyka.
— … Cross the line. Redefine. Lose your mind. Come crawl inside. Hey, hey, what've you got? Doesn't matter to me 'cause I don't want them. I'm not the only one…**
Przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie, aż ich usta się spotkały. Na oślep rozpinała resztę guzików jego koszuli, by następnie zrzucić ją na ziemię. Czuła, jak reaguje na dotyk na plecach. Miała ochotę przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie, choć bardziej już nie mogła. Pomagała mu zrzucić ze swojego ciała bluzkę. Swoje usta przeniósł z jej warg na szyję, by następnie zjechać aż do brzucha. Przymknęła powieki, a serce zaczęło bić jej jeszcze szybciej. Spojrzała w jego zielone tęczówki, gdy znalazł się tuż nad nią. Nie potrzebowali słów.
Wiedziała, że tej nocy nie zapomni do końca swojego życia.

Missy i Aaron wreszcie oficjalnie zostali parą, co standardowo zostało oblane, lecz to Syriusz i Naomi zaskoczyli wszystkich, kiedy ogłosili, że biorą ślub. Kobra otrząsnął się z szoku dopiero po kilkunastu minutach.
— Nie wierzę, że do tego dożyłem — wydukał w końcu, co wzbudziło śmiech reszty.
Data ślubu zaskoczyła ich jeszcze bardziej. Za dwa tygodnie. Remus i Anja zostali wybrani na świadków, dlatego pomagali im, jak tylko mogli.
Harry nie narzekał na nic, poza nauką. Z Nicole układało mu się lepiej niż wspaniale, a dziewczyna znacznie się otworzyła po ich wspólnej nocy.
— Niedługo pomyślę, że jesteś niewyżyta — stwierdził z rozbawieniem, gdy wepchnęła go na łóżko, zanim chociażby otworzył usta. — Normalnie nimfomanka się z ciebie zrobiła — mruknął, gdy usiadła mu na biodrach, a dziewczyna zaśmiała się w odpowiedzi.
— Śmiesz narzekać?
— Ależ skąd — uśmiechnął się szeroko.
— To wyskakuj z ciuszków albo sama się tym zajmę.
— Rozumiem, równouprawnienie, ale nie tutaj.
— Ty cholero — żachnęła się, gdy w mgnieniu oka znalazła się pod nim. — Ja się tak nie bawię. Nie mam nawet jak się sprzeciwić takim zagrywkom. — Udała, że się obraża.
— To urośnij — szepnął jej do ucha ze śmiechem.
— Świnia! — uderzyła go w klatkę piersiową, a on tylko się zaśmiał i pocałował ją w szyję. — Teraz mnie nie udobruchasz — zaparła się. — Kto tu jest niewyżyty? Teraz ty się do mnie dobierasz. Gdzie te łapy? Będę krzyczeć.
—Zazdroszczę ci tyłka, więc muszę go podotykać.
Wybuchnęła śmiechem.
— Czubek — stwierdziła. — Co ty sobie myślisz? Że możesz tak bezkarnie dotykać mojego tyłka? A gdzie moje pozwolenie? W każdej chwili mogę… ach… Nie rób tak, gdy do ciebie mówię, bo możesz… Kobra!
Harry zaśmiał się, kiedy po raz kolejny wybił ją z rytmu.
— Ostatnio się nie sprzeciwiałaś. Wręcz przeciwnie.
Na jej policzkach zakwitły rumieńce.
— Cicho. Nie śmiej się, bo oberwiesz.
— Ja się nie śmieję, Nikita. — Pochylił się nad nią tak, że ich twarze dzieliły milimetry. — Te pomruki były… pasjonujące — zamruczał jej do ucha, a wypieki pogłębiły się.
— Chyba muszę czasami ugryźć się w język.
— Nie pozbawiaj mnie tej przyjemności.
— Tak to na ciebie działa? — mruknęła z błyskiem w oku.
— Jak cholera — szepnął jej do ucha.
— Teraz wiem, czym cię mogę szantażować — wymruczała.
— Nie próbuj — odparł cicho, krążąc niebezpiecznie blisko jej szyi.
— Bo…?
— Bo znam twój słaby punkt.
— Niby jaki?
Jęknęła cicho z rozkoszy, gdy zaczął całować ją z pasją po szyi.
— Ten — uśmiechnął się.
— Nie rób tak, bo cię zgwałcę.
Zaczął się śmiać.
— Chcę to widzieć.
— Napadnę na ciebie w lochach, potraktuję tym — wpakowała kolano między jego nogi, przez co cały zesztywniał — i przykuję do ściany.
— Tak się nie robi — wydukał, gdyż noga go dekoncentrowała.
Zachichotała.
— Więc wiesz… Nie prowokuj — rzekła z uśmiechem.
Kobra zamrugał kilka razy.
— Okay — palnął i ponownie pocałował ją w szyję.
— O ty niedobry — wymruczała. — O to ci chodzi.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale stwierdziła, że jest to zbędne.

*Evanescence – Never Go Back
**30 Seconds To Mars – 93 Million Miles

2 komentarze:

  1. Witam,
    Harremu udał się prezent na urodziny Nicole, ale było ciężko, bo Nicole podejrzewała zdradę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    och jak cudownie, Harremu bardzo udał się prezent na urodziny Nicole, ale było tutaj ciężko, bo Nicole podejrzewała już zdradę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń