Większość uczniów żyła balem, co denerwowało młodsze
roczniki, które jeszcze nie mogły na niego iść. Na wypadzie do Hogsmeade
dziewczyny biegały od sklepu do sklepu, a chłopcy ciągnęli się za nimi. Myślami
już byli w Trzech Miotłach, gdzie mogli posiedzieć przy kremowym piwie. Ochrona
została jeszcze bardziej wzmocniona niż rok wcześniej.
Dexter, żeby odreagować zakupy, zorganizował trening
quidditcha, co spotkało się z oburzeniem płci żeńskiej. Mężczyźni podeszli do
tego z zadowoleniem. Widocznie także chcieli oderwać się od tematu bal. Pragnęli również wygrać
mecz z Francją, który miał się odbyć pięć dni po walentynkach.
Dziewczyny niejednokrotnie próbowały wycisnąć z Kobry i
Nicole informacje o ich partnerach, ale skutecznie je zbywali z pomocą Alana,
którego żartobliwie nazywali Strażnikiem Związku. Syriusz, Gejsza, Żyleta i
Amelia Young także zostawili tę informację dla siebie.
Stojąc przed lustrem, Nicole odetchnęła głęboko z
uśmiechem. Właśnie dzisiaj związek jej i Harry’ego miał wyjść na światło dzienne.
Kończyły się potajemne spotkania i uważanie na każdym kroku. Z jednej strony
się z tego cieszyła, gdyż miała świadomość, że będzie mogła dać mu całusa, gdy
tylko będzie chciała i dotknąć, kiedy będzie miała na to ochotę. Z drugiej
strony było jej szkoda, ponieważ dużo frajdy sprawiało jej, kiedy po
zaproponowaniu randki w postaci wspólnego szlabanu, zaczynali rzucać w siebie
zabawnymi epitetami, aby wkurzyć McGonagall. Miała jednak wyrzuty sumienia
względem przyjaciół, ponieważ stwierdziła, że długo już nic nie wiedzą. To
przeważyło.
Z pomocą Viki i Pansy ułożyła swoje włosy w delikatne loki.
Ubrała turkusową sukienkę na ramiączkach, do kolan. Idealnie dopasowała się do
jej figury. Diamenciki przy dekolcie połyskiwały lekko wraz z promieniami światła
padającego z lampy. Kwiat wpięty w jej włosy swoim kolorem pasował do sukienki
i butów na wyższym obcasie w barwie srebra. Pansy była mistrzynią makijażu,
dlatego oddała się w jej ręce. W efekcie końcowym miała na powiekach
połyskujący na srebrno cień oraz podkreślone kredką oczy i wytuszowane rzęsy.
Victoria i Pansy rozpływały się nad nią, lecz jej zależało
na opinii pewnego przystojnego Gryfona.
Zeus swoją osobą jak zwykle przyniósł Kobrze mnóstwo
śmiechu. Rozwalił się na jego łóżku, nie zważając na wrogie spojrzenie Rona i
czekając, aż Harry doprowadzi się do odpowiedniego stanu i będą mogli wyjść.
Turkusowy krawat Ostrego był wybrany specjalnie przez
Nicole, aby pasował do jej sukienki. Ciemnoszara koszula idealnie do niego
pasowała, a dzięki luźniejszym spodniom czuł się swobodniej. Włosy lekko
postawił na żel.
— Tak poza tym, mamuśka cię pozdrawia — mówił Scott.
— Maggie? — odparł spod łóżka. — Też ją pozdrów.
— Masz wpaść, gdy będziesz miał okazję, bo odbija jej z
nudów. Nie wiem, co jej strzeliło do głowy, ale zapisała się na fitness, basen
i siłownię. Kobieta nie wie, co ze sobą robić. Jak zwykle narzeka, że zostawiam
ją w pustym domu i co chwilę łażę do klubu, ale nie wnikam w to, czy naprawdę
jest sama. Jakiś facet co chwilę do nas przyłazi. Craig… Chris… Nie… Czekaj… A
cholera go wie. Coś na c.
Niedługo u nas chyba zamieszka. Wiesz, o co ostatnio się spytała? Co bym
powiedział na rodzeństwo? Ku*wa.
Harry zaczął się śmiać.
— Pojeździsz trochę wózkiem i pozmieniasz pieluchy.
— Nie wkurzaj mnie. Ludzie pomyślą, że to moje. Ty nie
miałbyś lepiej. Jak nic zostałbyś chrzestnym. Ta kobieta cię uwielbia. Jak mi
wyje*ie któregoś dnia, że jest w ciąży, to chyba pójdę się powiesić.
Kobra parsknął śmiechem i dał mu znak, że mogą wychodzić. Z
pozostałymi umówili się niedaleko Wielkiej Sali, gdzie już zebrało się sporo
uczniów. Znaleźli Aarona, więc poznali go ze Scottem. Szybko dołączyły do nich Missy
i Milka, które radośnie przywitały się z Zeusem. Pozostało im czekać na
Ślizgonów. Dziewczyny patrzyły na każdą pojawiającą się osobę płci żeńskiej, a
później na Harry’ego, jednak on na żadną nie reagował. Były ciekawe, która z
nich to jego partnerka. Kiedy pojawiła się blondynka z Hufflepuff, którą
podejrzewały, a brunet nie zwrócił na nią uwagi, dość mocno się zdziwiły.
Wreszcie pojawili się Ślizgoni. Alan i Jery wzięli do
towarzystwa jakieś Ślizgonki, ale Ostry nie zwrócił na nie większej uwagi. Jego
wzrok od razu powędrował do Nicole, która wyglądała olśniewająco. Bogini
piękna. Stanęli, witając się z nimi. Dexter od razu znalazł się przy Alison, a
Zeus przy Pansy, od której nie mógł oderwać wzroku. Nicole uśmiechnęła się
szeroko do swojego chłopaka. Cel został osiągnięty. Zrobiła na nim olbrzymie
wrażenie.
— Idziemy? — zapytała pozostałych.
— Jeszcze nie ma partnerki Kobry — odparła Missy.
— Jak to nie? — odpowiedział Harry i podszedł do Nicole,
która przyjęła jego ramię z uśmiechem.
Ruszyli do drzwi, zostawiając przyjaciół z otwartymi
ustami. Alan zaczął się śmiać.
— Ci jak znowu wyje*ali! Nie wierzę! — Zeus nie mógł przestać
rechotać.
Para zaśmiała się
zgodnie.
— Jak teraz nie wierzy, to co będzie później… — rzekła
cicho Ślizgonka do Gryfona.
Nie było osoby, która by na nich nie zerknęła, kiedy mijali
wszystkich, kierując się do Wielkiej Sali. Hermiona i Ginny spojrzały na siebie
z uśmiechami. Zajęli jeden ze stolików, a po chwili do sali wpadli także ich
przyjaciele. Kobra nie odrywał wzroku od Nicole, a ona spoglądała na niego z
uśmiechem i lekkim rumieńcem.
— To nadal ty? — spytał nagle Harry, a ona zachichotała. —
Wyglądasz jak… jak…
— Tylko powiedz: dobrze czy źle?
— Zaje*iście.
— I tyle wystarczy. Nie męcz się z epitetami — zaśmiała
się. — Oboje wiemy, że komplementowanie marnie ci idzie.
Parsknął śmiechem, ale przyznał jej rację. Pozostali
dosiedli się do nich.
— Jak ja mogłam się nie domyślić? — dziwiła się Milka,
patrząc na parę.
— Bo te gnojki nas zbywały! — odpowiedziała Pansy, a oni
roześmiali się.
Po kilku minutach wszyscy uczniowie zebrali się w Wielkiej
Sali, a Dumbledore powiedział kilka słów, by następnie rozpocząć zabawę. Lampy
pogaszono, więc było widać gwiazdki zawieszone w powietrzu, które rzucały niebieskie
światło. Zaczęła grać muzyka, a ludzie podnosili się z miejsc, aby trochę
potańczyć. Ku zdumieniu i rozbawieniu wszystkich, Kobra pierwszy wstał z krzesła
ze zwrotem do Nicole:
— Young, bądź moją walentynką i chodź potańczyć.
Dziewczyna wybuchnęła głośnym chichotem i podała mu rękę.
Słyszeli, jak idzie w tłum, nadal się śmiejąc. Odprowadzili ich rozbawionymi
spojrzeniami.
— Ten człowiek jest zaje*isty — parsknął Blaise.
Po chwili stolik Prawowitych Władców Hogwartu także
opustoszał. Po szybszych melodiach na rozruszanie, przyszły wolniejsze.
— Nauczyłeś się tańczyć — rzekła rozweselona Nicole.
— Szkoła Milki — odparł z uśmiechem.
— I wreszcie nie muszę się na tobie wieszać, żeby cię
chwycić — dodała. — Częściej będę nosiła te buty.
Nicole zrobiła wrażenie na niejednym chłopaku i w tym
momencie większość z nich chciała być na miejscu Harry’ego. Z kolei Nicole
chciała zastąpić spora część płci żeńskiej. Jednak oni nie mieli zamiaru
oddalać się na krok od drugiej osoby. Patrzyli w swoje oczy, nie widząc świata
poza nimi.
Bal przebiegał w spokojnej atmosferze. Nie było żadnych
kłótni i bójek, a muzykę dobrano odpowiednio dla każdego. Zeus przyniósł im
dużą dawkę śmiechu, jak zawsze, gdy był w pobliżu. Kiedy wszyscy znaleźli się
przy jednym stoliku, wybuchy radości zdarzały się dość często.
Kobra domyślił się, że kolejna piosenka była sprawką Missy
i Milki, ale nie miał nic przeciwko temu. Nicole najwyraźniej także to
zauważyła, bo pokręciła głową z rozbawieniem. Ostry objął ją w pasie, a ona go
za szyję.
— … I want to reconcile
the violence in your heart. I want to recognise your beauty's not just a mask.
I want to exorcise the demons from your past. I want to satisfy the undisclosed
desires in your heart…*
Wybiła północ, a gwiazdki pogasły, sprawiając, że zapadła
całkowita ciemność.
— … Does it feel like
we’ve never been alive inside? Does it seem like it’s only just begun? It’s
only just begun. The evolution is coming! A revolution has begun!...**
Zaczęły strzelać fajerwerki, a wszyscy wbili zachwycone spojrzenia
w sklepienie.
Nicole poczuła, jak Kobra obejmuje ją w pasie od tyłu.
Chwyciła go za dłonie, patrząc w górę. Po chwili stwierdziła jednak, że on jest
ciekawszy. Odwróciła się w jego stronę, nadal w jego objęciu i zarzuciła swoje
ramiona na jego szyję. Widziała w ciemności jego błyszczące oczy. Zbliżyli do
siebie swoje twarze, a ich usta złączyły się w pocałunku.
Nie orientowali się, ile czasu minęło, ale nagle huki
umilkły. Chyba zaświecono światła, bo nawet przez zamknięte oczy zrobiło się
jasno. To im nie przeszkadzało. Znajome piski radości uświadomiły ich, że
przyjaciele wszystko widzą. Cała szkoła patrzyła na nich w szoku. Wreszcie
oderwali się od siebie.
— No i tyle w temacie — stwierdziła ze śmiechem Nicole,
nadal wisząc na Gryfonie. — Wiesz, chyba dziewczyny nas zabiją. A za co?
— Pewnie za to, że nie wiedzą, że tak się na mnie wieszasz
od trzech tygodni — odpowiedział.
— ŻE CO?! — Zaśmiali się zgodnie. — JAK TO OD TRZECH
TYGODNI?! I MY NIC NIE WIEMY?!
Nicole spojrzała na nie, odwracając się w ich stronę.
— Trzeba było nie robić nic na siłę — wyszczerzyła się. —
To była kara.
— ŻE CO?!
Harry umknął przed butem.
— Wtykacie wszędzie swoje nochale to na złość nic nie
mówiliśmy — odparł, perfidnie się z nich śmiejąc.
— AGH!
Uchylili się przed kolejnym butem. Chłopaki patrzyli na
nich z otwartymi ustami, tylko Alan rechotał, czym wzbudził podejrzenia
dziewczyn. Zbladł, widząc ich spojrzenia.
— Ja nic nie wiedziałem! — krzyknął, już z drugiego końca
sali.
— Jasne! — wrzasnęła Pansy, tym razem celując butem w
niego.
— Niech ja was uściskam — rzekła nagle Missy ze słodkim
uśmiechem. Podeszła do pary, patrząc na Kobrę. Ten rzucił się do ucieczki w
momencie, gdy wrzasnęła wściekle: — TY ŚWINIO! JAK MOGŁEŚ MI NIE POWIEDZIEĆ?!
Do schronu wykorzystał Kellana, Deana i Seamusa, nie mogąc
powstrzymać śmiechu. Nicole chichotała, patrząc na nich, dopóki nie dostrzegła
reszty przyjaciółek.
— Dziewczyny, wiecie, że nie umiem biegać w tych butach! —
krzyknęła przez śmiech, uciekając w stronę wrót Wielkiej Sali.
— No właśnie!
— Nieeeee! Missy! Ja chcę mieć dzieci! — Jak się okazało,
Nancy dorwała Harry’ego.
— Nakopię ci po jajach!
— Aaa! Kobra, ratuj! — wrzasnęła Nicole.
— Chyba odwrotnie! — odpowiedział przez śmiech. — Przestań,
kobieto! — dodał do Missy.
— Aaa! Tak się cieszę! — nagle się rozpromieniła i ścisnęła
go mocno, najwyraźniej uznając, że kara była odpowiednia.
Nicole także została obdarowana łaską.
— Nie macie sumienia — jęknęła jeszcze Victoria.
Zabawa została wznowiona. Kobra i Nicole byli tematem numer
jeden do końca balu.
Idąc na śniadanie z Deanem i Seamusem, ludzie patrzyli na
Harry’ego, jakby widzieli go pierwszy raz w życiu.
— Kobra, czekaj!
Chłopcy poczekali na biegnącą w ich stronę Missy. Ruszyli w
dalszą wędrówkę. Byli już prawie przy drzwiach Wielkiej Sali, kiedy wyłoniła
się elita wraz z Milką. Szybko do nich dołączyli. Nicole od razu znalazła się
przy Ostrym i na powitanie dała mu krótkiego całusa. Był to niecodzienny widok,
dlatego też uczniowie nie dowierzali, mimo sytuacji na balu, a dziewczyny
gotowe były wyściskać ich z radości. Chyba myślały, że wczorajsze wydarzenia
były ich halucynacjami, a tu taki psikus.
— Jestem głodna, jakbym nie jadła nic przez tydzień —
stwierdziła Nicole i chwytając Ostrego za rękę, pociągnęła go do Wielkiej Sali.
Pozostali ruszyli za nimi, wymieniając między sobą spojrzenia
i uśmiechy. Musieli przyzwyczaić się do tego widoku.
Zeus stanął w drzwiach jadalni Grimmauld Place 12, gdzie
siedzieli Gejsza, Żyleta, Wdowa, Yom i Szatan.
— Ludzie! Nie uwierzycie, czego dowiedzieliśmy się wczoraj na
balu — rzekł na wstępie. — Kobra i Nicole się zeszli.
— Żartujesz?! — powiedzieli zgodnie Yom, Wujek i Wdowa.
— Nie — zaśmiał się. — Poszli razem na bal i się okazało,
że są parą od trzech tygodni, ale nikomu o tym nie powiedzieli, oprócz Alanowi.
Gejsza chrząknęła, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie.
— Wiedziałaś?!
— Dowiedziałam się jako pierwsza — uśmiechnęła się.
— Ej no, mogliście powiedzieć — jęknął Yom, gdy dostrzegł,
że Żyleta także nie jest zaskoczony.
— Prosił, żeby nie mówić, a dowiedziałam się raczej tylko
dlatego, że byłam pierwszą osobą, której powiedział, co do niej czuje —
wytłumaczyła. — Gdyby nie był pijany, pewnie też nic by mi nie powiedział. Nie
zdążył napisać, żebym nikomu nie mówiła, dlatego Żyleta zdążył się dowiedzieć —
dodała ze śmiechem. — O ile dobrze mi wiadomo, Syriusz ich rozszyfrował, więc
też dowiedział się wcześniej.
— Jutro wpadną do klubu, więc oblewamy — wyszczerzył się
Zeus.
— Do szkoły szybko nie wrócą — zaśmiał się Yom, a oni
wybuchnęli śmiechem.
Viki i Pansy obserwowały, jak Nicole siedzi przed lustrem i
układa sobie włosy, nucąc pod nosem piosenkę:
— … In the middle of the
night, I don't understand what's going on. It's a world gone astray. In the
middle of the night, I can't let it end…***
— W rozpuszczonych jest świetnie — rzekła Viki
niespodziewanie.
— Serio? — zmarszczyła nos.
— Tak. — Rozpuściła włosy, tak jak radziła jej
przyjaciółka. — Pierwszy raz widzę, jak się stroisz dla faceta — dodała Pansy z
uśmiechem.
Nicole zamrugała kilka razy, zanim uświadomiła sobie, że
przed lustrem siedzi prawie pół godziny, choć zwykle wystarczyło jej kilka
minut.
— Też tak miałam, gdy zaczęłam spotykać się z Blaisem —
uśmiechnęła się Victoria. — Nieświadomy odruch. Równie dobrze mogłabyś iść w piżamie
zaraz po pobudce, a i tak dla niego byłoby to obojętne. Łatwo wtedy sprawdzić,
czy chodzi mu o wygląd, czy osobowość. Ale u Kobry nie ma wątpliwości.
Nicole uśmiechnęła się do lustra. Miała jeszcze godzinę do
spotkania, a już chciała tam być.
— Czuję się tak… cholernie szczęśliwa — westchnęła nagle,
gdy przyjaciółki usiadły obok niej.
— To znak, że jesteś zakochana — stwierdziła Pansy z
uśmiechem.
— Jak cholera — przyznała, a one roześmiały się.
— Jak to się stało, że wreszcie to sobie uświadomiłaś?
— Sama nie wiem. Zresztą… on też przyznał, że nie wiedział,
kiedy to się zaczęło. Chyba rodziło się powoli, a dało upust po tej akcji z
Timem. Wtedy te myśli pojawiły się pierwszy raz.
— Kto pierwszy ujawnił to przed drugą osobą?
— Chyba nie myślicie, że ja? — zaśmiała się. — Z początku
chciał mi to przekazać czynami, ale źle to odczytałam — skrzywiła się lekko. —
Ale chyba dobrze, że źle, bo inaczej nadal żyłabym w nieświadomości.
— Dlaczego? — zaciekawiła się Viki.
— Pamiętacie ten szlaban, gdzie woźny miał ogon królika? —
Ze śmiechem pokiwały głowami. — Odprowadził mnie pod drzwi do pokoju wspólnego.
Pocałował mnie. A ja, linczujcie mnie za to, uderzyłam go. — Obie rozszerzyły
oczy. — Nie wiem, dlaczego to zrobiłam — uprzedziła ich pytanie. — Już wtedy
wiedziałam, że go kocham, ale bałam się, że się mną bawi. Dopiero gdy go
zobaczyłam, zrozumiałam, że wcale tak nie jest. No i w ramach przeprosin go
pocałowałam. A on później mi powiedział, że mnie kocha. No to ja też mu to
powiedziałam. No i tego… tak to wyszło — rzekła koślawo na koniec.
— Nie ma co. Pierwszy pocałunek i od razu rękoczyny —
zaśmiała się Pansy.
— Eee… To nie był pierwszy — wyznała szeptem.
— Nie?! — zdumiała się Viki. — Więc kiedy?
— Dawno…
— Czyli?
— W szóstej klasie.
— Czemu my nic o tym nie wiemy?!
— Bo to było takie… no… w ramach podziękowania — wyjąkała.
— Podsunęłam mu pomysł, jak pomóc Syriuszowi. No i wziął mnie z zaskoczenia i
pocałował. — Obie kwiknęły ze śmiechem. — Ale to było takie… no… nie to, co
teraz — zaśmiała się.
— Czyli nie było żadnych kwiatów i tak dalej?
— Tylko by spróbował! Od razu oberwałby nimi po łbie. Co
jak co, ale nie ma w sobie ani krzty romantyzmu i dlatego podbił moje serce.
— Dziwne, że nie chcesz takich gestów. Zwykle dziewczyny
tego wymagają — zarechotała Pansy.
Pokręciła głową.
— To nie dla mnie. Bez obrazy, ale to wydaje mi się słodkie
i tandetne. Dla mnie coś romantycznego to jakiś koncert. Najlepiej metalowy
albo rockowy. — Pansy i Victoria wybuchnęły śmiechem, a ona wzruszyła ramionami
z uśmiechem. — Kolacja przy świecach mnie nie interesuje. Wolę wypad do klubu
albo baru i najedzenie się pizzą. Ważne, żeby nie było nudno i rutynowo. Tego
bym nie zniosła.
— On ma tysiąc pomysłów na minutę, więc nie będziesz
narzekać — odparła blondynka.
— A ballada pod oknem? — spytała Pansy ze śmiechem.
— Z perkusją i gitarą elektryczną? Tak. Inne opcje
wykluczam.
— Jesteś niesamowita — zaśmiała się Viki.
Kiedy nadeszła godzina spotkania, pognała do Pokoju Życzeń
na spotkanie ze swoją miłością.
*Muse –
Undisclosed Desires (jakby ktoś nie pamiętał to odsyłam pod rozdział 29, gdzie
pojawiła się ta piosenka, także na balu. Celowo pojawiła się także teraz ;))
**30 Seconds to Mars – R-Evolve
***Within Temptation –
In the middle of the night
Kocham "In the middle of the night" <3
OdpowiedzUsuńSory, że tak wbijam do komentarzy, ale jak to na typową dziewczynę przystało, strasznie jaram się wstawkami z moimi ulub zespołami, a zwłaszcza, gdy w tym samym momencie słucham dosłownie tej samej piosenki ;p
~Cathy
Witam,
OdpowiedzUsuńwszyscy poznali prawd e, och ich miny świetne i ta reakcja, kolejna impreza się zapowiada....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kurde, nigdy nie lubiłam czytać opowiadań z związkami hetero (xD), a teraz, jak tylko się związali zaczęłam się tak drżeć, że siostrzenicę obudziłam xD
OdpowiedzUsuńPS. To wcale nie tak, że na początku liczyłam na Drarry xD
PS2. Niarry to cud świata *.*
Niarry?
UsuńPewnie shipname Nicole x Harry i szczerze fajnie brzmi
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńte miny jak poznali prawdę bezcenne... ocho czyżby kolejna impreza się zapowiadała ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i wszyscy poznali prawdę...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza