Od razu zrozumiał, że popełnił jeden z największych błędów
swojego życia. Coś rozrywało jego serce na drobne części i miał wrażenie, że
już nigdy nie złączy się ono w całość. Był gotowy runąć przed nią na kolana, by
rozpaczliwie ją przepraszać, byle nic się między nimi nie zmieniało. Nie chciał
ponownego odrzucenia, więc wolał, żeby było tak, jak jeszcze pięć minut temu.
Targały nim sprzeczne emocje. Bał się spojrzeć w jej twarz pełną nienawiści.
Bał się, że znowu wypowie te przeklęte słowa nienawidzę
cię. Bał się, że go wyśmieje, gdy powie, że ją kocha. Najlepszym wyjściem była
ucieczka.
Widziała ból w jego oczach, a coś ściskało ją mocno za
serce. Nie rozumiała jego czynu i zareagowała, jakby uważała, że bawi się jej
uczuciami. Lecz jego oczy sprawiły, że poczuła się podle, źle, beznadziejnie.
Za późno zrozumiała, że wcale się nią nie bawi. Dostrzegła, że chce odejść.
— Nie… Boże… Nie… Przepraszam — jęknęła płaczliwie, ciągnąc
go za rękę. Rozpaczliwie chciała go zatrzymać, gdy doszła do wniosku, że to ona
zraniła jego. — Nie odchodź. Proszę — szepnęła.
Przystanął, mając na twarzy wszystkie emocje, których
wolała nie widzieć. Chwyciła go za koszulę na piersiach, ciągnąc w dół. Gdyby
nie była w takiej sytuacji, pewnie zaczęłaby się wściekać na swój wzrost. Ale w
tym momencie to nie było takie ważne. Teraz chciała go tylko pocałować.
Kiedy wreszcie sięgnęła do jego ust, objęła go za szyję,
jakby bała się, że zaraz się odsunie. Przymknęła powieki, czując w piersi serce
uderzające jak szalone. Jego mięśnie rozluźniły się. Pochylił się jeszcze
bardziej, aby nie musiała tak się męczyć ze staniem na palcach i ciągnięciem go
do siebie. Położył dłonie na jej plecach, odwzajemniając pocałunek. Nie
martwiła się o to, że zaraz ktoś wyjdzie z pokoju wspólnego. Ważne, że on tu
był.
Byli gotowi trwać tak całą wieczność, lecz doskonale
wiedzieli, że jest to niemożliwe. Ich spojrzenia spotkały się bardzo blisko
siebie, gdy czoła oparły się o siebie.
— Po co to zrobiłeś? — szepnęła, a jej oddech uderzył go w
usta.
Wiedział, że to jest moment prawdy.
— Bo nawet nie wiem, kiedy zacząłem cię kochać — odparł
cicho, patrząc w jej niebieskie tęczówki.
Jej oczy zabłysły, a wnętrzności zatańczyły dziwny taniec.
— Teraz ja ci coś powiem — rzekła, a on zaczął obawiać się,
co wypłynie z jej ust. Stanęła na palcach i szepnęła mu do ucha: — Mam to samo.
Po każdej części jego ciała rozlało się przyjemne ciepło.
— No to mamy problem — stwierdził żartobliwie, a ona roześmiała
się.
— Nie gadaj tylko całuj.
Teraz to on się zaśmiał. Jego usta szybko odnalazły jej
wargi.
Była trzecia w nocy, gdy Gejsza usłyszała przez sen, że jej
telefon wibruje. Wiedziała, że nocne smsy zwykle są ważne, dlatego postanowiła
go odczytać. Sięgnęła przez śpiącego Żyletę na szafkę i chwyciła komórkę w
dłoń. Zmarszczyła brwi, gdy zauważyła, że to od Kobry.
— Normalnie Cię kocham! Powiedziałem Nicole. Jesteśmy
razem.
Z jej gardła wydobył się pisk.
— Żyleta! Żyleta! — zaczęła nim gwałtownie potrząsać.
— C-co? — jęknął na pół śpiący.
— Kobra jest z Nicole! — zaśmiała się radośnie.
— Żartujesz…
— Sam mi właśnie napisał!
— A gnojek mi mówił, że nawet nie będzie do niej startować
— roześmiał się.
Przyszedł drugi sms od Harry’ego:
— Tylko na razie nikomu nie mów.
— Ups…
Żyleta zarechotał, a ona odpisała:
— Za późno. Żyleta był obok.
Wiadomość zwrotna przyszła szybko:
— Tak myślałem.
Nie zdążyła odpisać, gdy przyszedł kolejny sms:
— Ale i tak Cię kocham!
Zaśmiali się radośnie, ciesząc się ze szczęścia
przyjaciela.
Amelię Young obudziło dobijanie się kogoś do drzwi. Ubrała
szlafrok i zaspana przeszła przez korytarz, zaświecając lampę. Nie kryła
zdumienia, gdy zauważyła swoją córkę.
— Nicole, co ty tu robisz?
Z radosnym śmiechem dziewczyna rzuciła się na jej szyję.
— On mnie kocha! Aaa!
Kobieta zaśmiała się, przytulając ją do siebie z całej
siły. Cieszyła się, że jej córka jest szczęśliwa. Zaciągnęła ją do kuchni
i zrobiła kakao, widząc błyszczące oczy dziewczyny, która mówiła nieskładnie,
co się stało kilka godzin temu.
— … Na razie nie będziemy o tym nikomu mówić, żeby
dziewczyny się nie dowiedziały. To będzie zemsta za te wszystkie natrętne
pytania i w ogóle — śmiała się. — Ale nie mogłam wytrzymać i musiałam o tym
komuś powiedzieć. Nie wierzę, że to zrobił — pisnęła. — Dalej śnię!
Amelia poczochrała ją po włosach z uśmiechem na twarzy.
Poganiała przyjaciół, żeby szybciej szli na śniadanie,
tłumacząc, że jest głodna jak wilk. W rzeczywistości powód był inny. Chciała
jak najprędzej go zobaczyć, żeby upewnić się, że to, co się stało, czasami jej
się nie przyśniło. Nie było dziwne, że chłopaka jeszcze nie było, gdyż zwykle
przychodził z kimś ze swojego dormitorium, a oni często mieli problemy z szybką
pobudką. Istniała szansa, że pojawi się z Hermioną albo Ginny, które nie miały
takich kłopotów. Coś zatrzepotało jej w żołądku, gdy wszedł z szatynką.
Zachowywał się na pewno normalniej niż ona, jednak jego oczy błyszczały mocniej
niż zazwyczaj. Hermiona, tak jak zwykle, dosiadła się do Kellana, a Harry
skierował się do nich. Przywitał się najzwyczajniej na świecie, siadając
naprzeciwko niej. Dlaczego, do jasnej choinki, zachowywał się tak normalnie?!
Zaczęła wierzyć, że wczorajsze zdarzenia jej się przyśniły, kiedy na nią
spojrzał. Wątpiła, że przez te trzy tygodnie do balu wytrzyma bez żadnego
ruchu, który zdradziłby ich sekret. Te oczy i ten uśmiech zwalały ją z nóg.
Stwierdziła, że zaraz podleci pod sufit z radości.
Missy i Milka przyszły jako ostatnie. Zazdrościła Alison,
że tak otwarcie mogła przywitać się z Draconem. Wprawdzie oni też mogli, ale cel
uświęca środki. Zwodzenie innych za nos mogło im przynieść dużo frajdy,
szczególnie, gdy dziewczyny znowu będą próbowały ich swatać.
Była ciekawa, jak teraz będzie wyglądała lekcja
transmutacji. Miała nadzieję, że ich docinki będą nieodłączną częścią ich
związku, gdyż to także dzięki nim połączyło ich uczucie. Razem udali się na zajęcia.
Nie musieli długo czekać na pojawienie się McGonagall. Zanim usiedli, Nicole
dostrzegła, jak Harry ukradkowym kopniakiem przesuwa swoje krzesło w jej
stronę. Uśmiechnęła się do siebie i, przysuwając się do ławki, automatycznie
przysunęła się także bliżej niego. Uczniowie powoli się uspokajali, a
nauczycielka rozpoczęła lekcję. Wtedy Ślizgonka zrozumiała, że Kobra nie da jej
się skupić na przemowie McGonagall, co w ogóle jej nie przeszkadzało. Na
dłuższą metę mogło być to uciążliwe przez ciągłą nieuwagę, ale zawsze była
Nancy, która pilnie wszystkiego słuchała. Ujęła jego dłoń w swoją, gdy położył
ją na jej kolanie. Twarz bruneta w ogóle nie odzwierciedlała tego, co działo
się w środku, gdy patrzył na nauczycielkę niby zainteresowany tym, co mówi. Ich
palce wplotły się w siebie. Odetchnęła cicho. Ławka ułatwiała im czułe gesty,
gdyż przez drewno nikt ich nie widział z przodu i z boku. Jedynie McGonagall
była zagrożeniem, ponieważ chodziła od jednego końca sali do drugiego,
obserwując swoich uczniów.
Tym razem Kobra i Nicole byli zajęci sobą, dlatego też nie
zrobili na lekcji rabanu. Na koniec Ślizgonka podała mu małą karteczkę z
godziną i miejscem spotkania.
Harry domyślił się, że ukrywanie przed Łapą prawdy będzie trudne.
Mężczyzna potrafił prześwietlić go na wylot i wyczytać z jego twarzy wszystkie
emocje. Tak też było tym razem. Dodatkowo rozszyfrował, że Nicole jest
wyjątkowo szczęśliwa. W jego głowie od razu zaczęły tworzyć fakty.
— Pogodziliście się? — spytał Ostrego, gdy przypadkiem spotkali
się na korytarzu.
— Eee… No tak. Co tak na mnie patrzysz?
— Coś przede mną ukrywasz.
Kobra zamrugał kilka razy.
— Ja?
Łapa uśmiechnął się szerzej.
— Zbyt dobrze cię znam.
Zza rogu wyszła pogwizdująca Nicole z uśmiechem na twarzy.
Kiedy ich zauważyła, zatrzymała się z wahaniem, ale szybko podeszła bliżej.
Syriusz miał przed sobą dwoje mataczy. Był rozbawiony tym,
jak próbują się przed nim ukryć. Mieszali się w zeznaniach dotyczących
rzekomego szlabanu, który mieli dzisiaj odbyć.
— A to ciekawe — stwierdził Łapa. — Przed chwilą mi
mówiłeś, że nie masz żadnego szlabanu.
— Ja tak mówiłem? — spytał Kobra niepewnie. — Coś mi się
musiało pochrzanić.
— Ja spadam, bo Viki czeka — wymyśliła na poczekaniu
Nicole. — A ciebie szukała Milka — dodała do Kobry. — Czaiła się na drugim
piętrze.
Plan awaryjny: dwa różne kierunki, żeby nie było podejrzeń,
że się spotykają. Rozeszli się w dwie strony korytarza. Syriusz nie wytrzymał i
zaczął się śmiać.
— I spotkacie się za skrótami — powiedział z rozbawieniem,
gdy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. — Przestańcie ściemniać i się
przyznajcie.
Harry i Nicole spojrzeli na siebie ze zrozumieniem.
— Gejsza się wygadała — warknął Kobra.
— Nie. To po was widać — odparł ze śmiechem.
— Agh! Idź w cholerę. — Ostry zmienił kierunek i dołączył
do Nicole, którą przerzucił sobie przez ramię.
Pisnęła i zaczęła chichotać.
— Tylko nikomu nie mów! — krzyknęła do Łapy ze śmiechem,
kiedy chłopak ruszył dalej.
— Jasne — wyszczerzył się.
Był szczęśliwy, że Harry’emu wreszcie się udało.
Znali oczekiwania swojego partnera, dlatego bardzo dobrze się
dogadywali. Nie było nudno, a ich sekretny związek przyczynił się do wielu
wybuchów śmiechu. Nie przestali sobie docinać zarówno publicznie, jak i
prywatnie. Ważne było to, że nie krępowali się przy drugiej osobie. Niektórzy
pewnie zaliczyliby to do gry wstępnej, ale mocne pocałunki i pożądliwy dotyk
były całkowicie normalne. Dość często wymieniali ukradkowe i szybkie całusy,
gdy mogli zostać nakryci. Co jakiś czas musieli też symulować kłótnię, żeby
nikt nie domyślił się, że chwilę wcześniej splątani byli w gorącym pocałunku.
Półtora tygodnia po rozpoczęciu ich związku doszło do takiej sytuacji. Przyparta
do ściany Nicole, nie przejmując się nieprzyzwoitymi ruchami względem chłopaka,
przyciągała go do siebie za krawat. Byli pochłonięcie pocałunkiem, gdy nagle
usłyszeli niedaleko kroki. Zamarli. Co jak co, ale nie wyglądali normalnie w
wyświechtanych ubraniach, a trochę się zapomnieli. Spojrzała na niego
przepraszająco i zaczęła szarpać go za koszulę.
— Potter, ty idioto! Coś ty narobił?!
Od razu pojął, o co jej chodzi i przybrał minę
przerażonego. Była mała, ale siły miała dość sporo. Wyłoniła się grupka uczniów
gotowa oglądać przedstawianie. Nicole wymierzyła Kobrze pięścią w twarz, ale
uniknął ataku, wczuwając się w rolę.
— Idź, karzełku, po Eliksir Wzrostu — odparł.
— Pocałuj mnie gdzieś, Potter!
Bardzo chętnie – przemknęło
mu przez myśl, na ustach pojawił się cień uśmiechu, a oczy mu zabłysły.
— Tak bardzo chcesz?
Jak cholera – stwierdziła
w myślach.
— Walnij się w łeb! — odkrzyknęła, gdy uczniowie
zarechotali. — Odpierwiastkuj się ode mnie!
Zamrugał kilka razy i parsknął śmiechem.
— To mnie puść.
Nieeeee!
— Mogłam się tego spodziewać. Szlaban! — wkurzyła się
McGonagall.
— Dobrze, pani profesor — odpowiedzieli zgodnie, w duchu
zadowoleni z takiego obrotu sprawy.
Mieli kolejny powód, przez który mogli spotkać się bez niczyich
podejrzeń. Wszyscy rozeszli się.
— Odpierwiastkuj? — spytał Kobra ze śmiechem.
— Wolałam nie nadużywać przekleństw, żeby nie wpakowała
szlabanu w trakcie balu — zachichotała. — Chodź tu — szepnęła prowokująco,
ciągnąc go za rękę i ponownie opierając się o ścianę.
Uśmiechnął się z błyskiem w oku, zbliżając do niej.
— W końcu tego sobie życzyłaś, Nikita — mruknął jej do
ucha, a ich usta znowu złączyły się w pocałunku.
Żadna dziewczyna, oprócz Gejszy, nie wiedziała, że Kobra
jest zajęty zarówno na balu, jak i prywatnie, dlatego też nie zrezygnowały z
podrywania go i zapraszania na Bal Walentynkowy. Bezskutecznie.
— Co to miało znaczyć? — zapytała Nicole, gdy spotkali się
godzinę po tym, jak nakryła go w towarzystwie jego fanki, która próbowała się
do niego łasić.
— Eee? — odparł inteligentnie.
— Ta blondyna — burknęła ze złością.
Harry powstrzymał uśmiech rozbawienia.
— A czemu pytasz?
Przeniosła na niego wzrok pełen gniewu.
— A jak myślisz? — syknęła.
— Myślę, że jesteś bezpodstawnie zazdrosna.
— Chyba śnisz!
— To jawa, Nikita — uśmiechnął się.
— Chciałbyś — warknęła.
Objął ją od tyłu, gdy odwróciła się od niego rozwścieczona.
Próbowała się wyrwać, ale jej na to nie pozwolił.
— Zazdrośnica — mruknął jej do ucha.
— Odwal się.
Zaśmiał się cicho. Odwrócił ją w swoich ramionach. Obrażona
spojrzała w bok. Westchnął.
— Mam przy sobie piękniejszą, ciekawszą, bardziej
zwariowaną dziewczynę, więc po co mi druga? — Poruszyła się, ale znowu zastygła
w bezruchu. Podniósł jej twarz za brodę, aby na niego spojrzała. — Kocham cię,
Nikita. Nie wystarczy?
Westchnęła.
— Aż tak to po mnie widać?
Uśmiechnął się.
— Jak cholera.
Zrobiła niezadowoloną minę.
— Słowa przenieś w czyny — mruknęła.
— Z miłą chęcią.
Dalszej rozmowy nie było.
Alan nie potrzebował dużo snu, w przeciwieństwie do
Jery’ego i Blaise, którzy mogli spać tak długo, że zgniliby z nieróbstwa. Często
chodził późno spać i wstawał wcześnie rano. Z tego też powodu doczekał powrotu
Nicole ze szlabanu. Wyglądała na zmęczoną, ale jednocześnie radosną.
— Daj mi tyle siły — jęknęła do Alana, gdy go zauważyła.
Zaśmiał się lekko.
— Wrodzone.
— Zanudziłam się na śmierć. Po raz dziesiąty w tym roku
szkolnym układaliśmy karty uczniów. Matko, litości.
— Nuda?
— Jak cholera.
— Ale z przerwami na coś ciekawszego, gdy nie było woźnego
— zerknął na nią z rozbawieniem.
Zamrugała kilka razy ze zdumieniem. Miał rację, gdyż
szlaban z Kobrą miał także bardziej interesujące momenty, gdy Filch wychodził.
Tylko skąd on mógł wiedzieć, jakie zbereźne rzeczy tam robili?!
— Ja to widzę, Nicole — zaśmiał się Alan.
— Ach… — zakłopotała się, zerkając w bok.
— Ale muszę przyznać, że ukrywacie się bardzo dobrze.
— Ale jednak nie do końca, skoro zauważyłeś.
— Bo moje oko widzi wszystko — wyszczerzył się.
Opadła na kanapę z westchnięciem.
— No tak. Trzecie oko Alana Notta. Wiesz… Nigdy nie czułam
się tak… wyjątkowo. Czuję, że naprawdę żyję. Tylko dziwi mnie to, jak on ze mną
wytrzymał tyle czasu — zachichotała.
— Zdążył się przyzwyczaić — wyszczerzył się.
— Możliwe — zaśmiała się. — Chociaż on.
Zaśmiali się zgodnie.
Cztery dni przed balem Harry przypomniał sobie, że jego
taniec jest ubogi. Szybkie melodie jeszcze jakoś potrafił opanować, ale wolne
przytulańce były katastrofą. To było coś, co wolał umieć, ale gdy miało przyjść
do nauki, jakoś sobie odpuszczał. Teraz postanowił wytrwać w misji i poprosił Milkę
o pomoc. Widział, że jest zaskoczona jego prośbą, ale zgodziła się. Z efektów
końcowych byli zadowoleni.
Na spotkaniu z Draconem dużo o tym myślała, a chłopak to dostrzegł
i spytał, dlaczego jest taka zamyślona.
— Kobra poprosił mnie, żebym nauczyła go tańczyć —
odpowiedziała ze zmarszczonymi brwiami.
Dexter uniósł brwi.
— Wow — zaśmiał się.
— Musi mu zależeć na dobrym wrażeniu, bo w innym przypadku
miałby to gdzieś — dodała w zastanowieniu.
Spojrzeli na siebie.
— Jakaś dziewczyna?
— Na to wychodzi. Pewnie jego partnerka. Tylko która to?
Ostatnio ta blondyna z Hufflepuff się koło niego kręciła, więc może ona?
— Mnie nie pytaj. Jakoś unika tego tematu.
— Trzeba czekać do balu — westchnęła. — A tak poza tym… Też
mógłbyś się nauczyć.
— Po co? — przeraził się.
— Żeby mi zaimponować i nie deptać po nogach przy
przytulańcach!
— Viki?
— Co?
— Naucz mnie tańczyć.
— Żartujesz?
— Wymagania Milki.
Elita wybuchnęła śmiechem.
Witam,
OdpowiedzUsuńno w końcu wyznali sobie uczucia, ciekawa jestem min przyjaciół jak Harry i Nicole pojawią się razem na balu i wyznają, że są parą.... nawet Kobra zaczął uczyć się tańczyć, tak samo Dexter jako wymagania Milki....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no w końcu wyznali sobie uczucia... ciekawe będą miny przyjaciół jak Harry i Nicole pojawią się razem na balu i wyznają, że są parą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza