24.07.2012

II. Rozdział 30 - Ostatnia szansa

Ian Franco przywitał siódmoklasistów jako pierwszy po świętach. Jeśli przed klasą większość powtarzała, że mają go gdzieś i nie dadzą się poniżać, to teraz stali w kątach, patrząc na niego ze strachem.
— Litości — prychnęła Nicole z kpiną, gdy to zobaczyła.
— Dzisiaj zrobimy teoretyczne przypomnienie zaklęć, które poznaliście w ciągu ostatnich lat — oznajmił Ian ze znajomym chłodem i machnięciem ręki wyczarował stoliki i krzesła. — Jeśli ktoś zawali, niech się martwi o to, czy dopuszczę go do owutemów.
Część pobladła, gdy zrozumieli, że to sprawdzian bez wcześniejszej powtórki. Niektórzy już żegnali się z owutemami z obrony. Kobra myślał intensywnie. Ian  miał w ogóle prawo nie dopuścić kogoś do egzaminu? Nie przypominał sobie, żeby takie coś miało miejsce. Musiał to sprawdzić, tak dla pewności.
Wszyscy usiedli przy stolikach i rozpoczęli pisać test.

Viki panikowała, że Ian nie dopuści jej do egzaminu, bo zawaliła klasówkę, dlatego Harry odnalazł Remusa na korytarzu i spytał go:
— Czy nauczyciel może nie dopuścić kogoś do owutemów?
Lunatyk zmarszczył brwi.
— Kto ci naopowiadał takich bzdur?
— Franco zrobił nam test i stwierdził, że jak ktoś go zawali, nie dopuści go do owutemów. Sporo osób panikuje, bo był niezapowiedziany.
— Nauczyciel nie ma w tej sprawie nic do gadania. To decyzja ucznia, czy przystępuje do egzaminu — odparł Lunatyk ze zdumieniem.
— A to skurczybyk. Chciał zasiać panikę.
— Na to wychodzi. Nie przypominam sobie, żeby zaszły jakieś zmiany w regulaminie. Najwyraźniej chciał was zmusić do nauki.
— Najwyraźniej to on chciał się nad nami poznęcać psychicznie. Dobra, powiem to Viki, bo jest tak podłamana, że z rozpaczy jest gotowa rzucić się z Wieży Astronomicznej.
Remus zaśmiał się. Kobra był już na rogu, gdy krzyknął jeszcze:
— A tobie jak poszło?! — Chłopak wyszczerzył się i pokazał kciuk do góry. — Jak zwykle pilny uczeń z obrony.
Obaj roześmiali się.

Harry i Nicole byli przyzwyczajeni do późnych powrotów ze szlabanów. Wokoło panowała cisza, gdyż wszyscy już dawno byli w swoich dormitoriach. Dotarli do miejsca, w którym mieli się rozejść w różne strony.
— Poczekaj — rzekła niepewnie Nicole, a on spojrzał na nią pytająco. — Mam taką sprawę.
— Wal z grubej rury.
Odetchnęła.
— Chodzi o to, że umiesz się bić, a ja… hmm… mam z tym problem. Po tej akcji z Timem czułabym się pewniej, gdybym jednak potrafiła jakoś się obronić. I stąd moje pytanie… Mógłbyś poświęcić mi trochę czasu i poduczyć mnie w tych sprawach? — zerknęła na niego z wahaniem.
— Skąd mam mieć pewność, że nie wykorzystasz tego przeciwko mnie? — spytał z błyskiem w oku.
— Ymm… Nie masz pewności.
— Tak myślałam. Kiedy i o której?
— A kiedy ci pasuje?
— Mogę nawet teraz.
— Nie, teraz nie. Może jutro?
— Okay.
— Z godziną jeszcze się dogadamy.
Kiwnął głową.
— Od czego jest transmutacja.
Zaśmiała się lekko.
— To do jutra.
— Do jutra.
Rozeszli się w dwie strony, nawet nie domyślając się, jakie myśli chodzą po głowie drugiej osoby.

Spotkali się we dwójkę w Pokoju Życzeń. Nicole nie wiedziała, czego ma się spodziewać, a on nie wiedział, czego dziewczyna oczekuje.
— Wolisz teorię czy praktykę? — zapytał, gdy usiadła naprzeciwko niego.
— Najlepiej oba — mruknęła. — Bez teorii nie będę wiedziała, co robić, a bez praktyki nie będę wiedziała, jak to wykorzystać.
Kobra zastanowił się chwilę, a następnie wzięli się do pracy.
— Najwrażliwsze miejsce u faceta? — spytał.
— Między nogami.
— Inne?
— Yyy… To jest chyba najbardziej wrażliwe — zawahała się.
— Ale nie zawsze będziesz miała możliwość trafić go akurat tam. Pomyśl, co by ciebie najbardziej zabolało.
— Mały palec u nogi to przekleństwo, gdy idziesz po ciemku. — Harry zaczął się śmiać, a ona uśmiechnęła się niewinnie. — Nie wiem… Może piszczel?
— A oczy? Pomyśl, jak ktoś ci wsadzi palec w oko.
— Au.
— No właśnie. Musisz to wykorzystać. Poza tym skroń. Jednak przy małym doświadczeniu lepiej tego unikać. Możesz pozbawić przytomności, ale równie dobrze możesz kogoś zabić, gdy użyjesz za dużo siły albo trafisz w nieodpowiednie miejsce.
Dość szybko przeszli do pierwszych ćwiczeń. W zadaniach praktycznych dochodziło między nimi do częstych zbliżeń, co wywoływało szybsze bicie serca.
— Nie oszukujmy się. Jesteś za drobna, żeby rzucić facetem o ziemię — stwierdził Kobra. — Musisz sobie radzić bez tego. — Początkowo sprawdzał, jak poradziłaby sobie w różnych sytuacjach i doszedł do wniosku, że by sobie nie poradziła. — Załóżmy, że będziesz w takiej sytuacji, że masz zablokowane ręce i nogi. Nie masz możliwości ruchu. Co robisz?
— Z główki? — zaproponowała.
— Wybacz, ale z twoim wzrostem nie sięgniesz do jego czoła. — Skrzywiła się z niezadowoleniem. — Poza tym łatwo połamać sobie nos i doprowadzić do oszołomienia nie tylko przeciwnika. Coś innego.
— Nie mam pojęcia — przyznała po chwili zastanowienia. — Próbować się wyrwać?
— Wręcz przeciwnie. Im bardziej będziesz się wyrywać, tym bardziej napastnik będzie agresywniejszy i czujniejszy. Musisz ulec, żeby uśpić jego czujność. Pomyśli, że się poddałaś i użyje mniej siły. Domyślam się, że to nie byłoby miłe, ale wtedy zapomni, że jeszcze możesz się bronić. Wykorzystasz to i się wyswobodzisz. Wystarczy jedna wolna ręka bądź noga i już możesz atakować. Trzeba też do tego podchodzić pod względem psychicznym.
W Pokoju Życzeń spędzili dobre kilka godzin, ale musiała przyznać, że wielu faktów sama by się nie dowiedziała. Wreszcie zaczęło im doskwierać zmęczenie, dlatego postanowili zakończyć ćwiczenia. Chociaż nie było mu po drodze, odprowadził ją pod same drzwi pokoju wspólnego Slytherinu.
Dużo się nauczyła, lecz kiedy przypomniała sobie, jak momentami był blisko niej, jak ją obejmował, co prawda w imitacji ataku, ale jednak, pragnęła, żeby zrobił to jeszcze raz.
Viki i Pansy jeszcze nie spały, więc spytały, gdzie była przez pół dnia. Wolała im tego nie tłumaczyć, gdyż pewnie wszyscy znajomi by się o tym dowiedzieli i dodaliby coś od siebie. Odparła, że miała szlaban. Było to normalne, więc nie dopytywały. Kiedy kładła się spać, nadal czuła jego perfumy i dotyk na skórze.

Ian nie zaprosił ich do klasy, lecz zamknął drzwi i nakazał iść za nimi. Dotarli do Wielkiej Sali, gdzie znajdowało się kilkunastu aurorów i ochrona Hogwartu. Syriusz, Remus i Tonks również się pojawili.
— Skoro sprawdziłem waszą wiedzę teoretyczną, teraz muszę sprawdzić, czy poradzicie sobie w praktyce. Czeka was imitacja walki ze śmierciożercą. Przydzielę do każdego aurora i ochrony dwóch uczniów. Jeśli wygracie, macie zapewniony Wybitny, zremisujecie – Powyżej Oczekiwań. Używacie wszystkiego, czego umiecie. Nie mówię o Niewybaczalnych. Longbottom, zaczynasz.
Chłopak skierował się w wyznaczone miejsce spięty jak struna. Ian wybrał mu do walki jakiegoś aurora. Pozostali usiedli przy stole stojącym pod oknem.
— Ktoś z Franco będzie walczył — szepnęła do Kobry Missy. — Jest o jednego aurora za mało, nie licząc jego.
Harry spojrzał na nią.
— Coś mi się zdaje, że wiem, kogo wybierze — mruknął, a ona spojrzała na niego współczująco.
Neville nie poradził sobie z zadaniem, a Ian zawołał Deana Thomasa. Nauczyciel postarał się, aby Syriusz i Remus nie trafili na ekipę i elitę, gdyż wtedy zapewne mieliby ułatwioną sprawę. Z ich grupy pierwszy na odstrzał poszedł Jery, który męczył się dobre dziesięć minut. Niestety, mimo nadziei uczniów, został powalony na ziemię bez różdżki.
— Brown, teraz ty.
Ian oznajmił, że teraz on będzie czyimś przeciwnikiem i niby z zastanowieniem rozejrzał się po podopiecznych.
— Kto pierwszy? Ty czy ja? — szepnął Kobra do Nicole.
— Ty — odparła.
— Też tak mi się wydaje.
— Potter.
— No masz. Przewiduję przyszłość — stwierdziła Ślizgonka.
Viki zachichotała, a Harry podniósł się do pionu. Walka zaczęła się od wielkiego huku, a wielka chmura dymu zakryła walczących.
— Osz w mordę. Zaczynam się o niego bać — rzekła Milka między kolejnymi hukami.
— Przecież nie może zabić ucznia — zauważył Blaise.
— Mówię o nauczycielu — odpowiedziała Alison.
Zarechotali.
Po kwadransie dostrzegania spośród promieni tylko sylwetek, uczniowie zaczęli niecierpliwić się coraz bardziej. Nagle rozległ się hałas, jakby odpalono fajerwerki. Wszyscy już się przyzwyczaili do takich trzasków, ale ten był bardziej charakterystyczny. Unieśli się w krzesłach, kiedy dym zaczął opadać. Rozległ się ryk radości, kiedy dostrzeżono nieprzytomnego Iana i zadowolonego Kobrę. Wykonał gest w postaci jednej ręki poziomo, a drugiej pionowo.
— Takiego wała.
Uczniowie zaczęli się śmiać, a aurorzy wyraźnie się przed tym hamowali. Ian nie był usatysfakcjonowany, kiedy go rozbudzono i z niechęcią musiał wstawić Harry’emu Wybitny. Ostry i Dexter przybili sobie żółwiki, a na odstrzał poszła Hermiona i kolejne osoby. Draconowi udało się zremisować, więc w takiej sytuacji dostał Powyżej Oczekiwań. Nicole została przywołana do następnego pojedynku. Jak się spodziewali, była z Ianem w parze. Walczyła jak lwica, jednak udało jej się tylko zremisować, co i tak było sporym sukcesem. Na koniec lekcji nauczyciel oznajmił, że wyniki obu testów leżą na stole. Padma Patil została wyznaczona do rozdania ich.
— Ty kujonie — rzekła Milka, gdy zauważyła oceny Kobry, a pozostali zarechotali.
— Szkoda, że tylko z jednego przedmiotu — odparł sam zainteresowany.
— Chociaż Francowi w pięty pójdzie — stwierdził z satysfakcją Blaise.
— Co racja, to racja.
Przybili sobie żółwiki z wyszczerzami od ucha do ucha.

Harry i Nicole spotkali się jeszcze raz w Pokoju Życzeń, aby poćwiczyć obronę przed napastnikiem. Brunet nie raz powstrzymywał się przed przytrzymaniem jej mocniej, ale tylko po to, aby ją pocałować. Wcześniej myślał, że pójdzie mu lepiej, ale było bardzo ciężko. Nawet się nie domyślał, że po jej głowie chodzą podobne myśli.
Na obiedzie dyrektor oznajmił, że w tym roku ponownie odbędzie się Bal Walentynkowy, a Kobra od razu pomyślał o Nicole. Zbierał się, żeby ją zaprosić tak, jak powinno się zrobić, a nie tak, jak w tamtym roku. Widział też wzrok Missy, która dała mu do zrozumienia, że w tym roku mu nie popuści. Ostatnia szansa dzisiejszego dnia pojawiła się, kiedy odprowadzał ją do pokoju wspólnego Slytherinu. Zmuszał się, ale zaraz tchórzył. Nie chciał, żeby ktoś go uprzedził, a jeśli miał iść, to tylko z nią. Nawet nie wiedział, kto inny mógłby ją zastąpić. Na Bal Walentynkowy raczej powinno się iść ze swoją miłością. W końcu przyznał sam przed sobą, a nawet przed Gejszą, że zakochał się w Nicole. Pożegnali się przy kamiennej ścianie. Ociągała się przed wejściem, ale nie mogła przeciągać tego w nieskończoność. A on nie ruszył się ani o krok i patrzył na nią z walącym jak młot sercem. Raz kozie śmierć.
— Nikita?
— Tak? — odwróciła się z nadzieją w oczach.
Mów! – wrzasnął głosik a’la Gejsza.
— Wybierasz się na bal?
— Jeśli będę miała z kim, raczej pójdę — odparła, patrząc na niego uważnie.
Boże, o matko, mam zawał. Czy on chce właśnie…?
— O! Już po szlabanie? — Blaise wyszedł zza wejścia do pokoju Ślizgonów.
Zabiję cię, Blaise! – myśli Harry’ego i Nicole uzupełniały się w stu procentach.
— Yhym… — mruknął Kobra ze zrezygnowaniem. — Spadam. Do jutra.
— Na razie — odpowiedział Blaise.
Gryfon odwrócił się i odszedł. Nicole wyglądała, jakby chciała zabić Zabiniego na miejscu, ale szybko weszła do pokoju. Zamknęła się w sypialni i rzuciła na łóżko, waląc pięściami w poduszkę. Nie wiedziała, że niedaleko jej ukochany wali głową w ścianę.

Kobra był na śniadaniu wyjątkowo milczący. Tłumaczył, że jest niewyspany, co wystarczyło, aby Milka przestała się wypytywać. Dziewczyny rozmawiały o balu, pomijając Nicole.
— Może uda się ściągnąć Zeusa? — mówiła Missy do Pansy. — Co dyrkowi szkodzi wpuścić do szkoły byłego ucznia? Po co masz iść z byle kim, skoro on jest do tego idealny?
— Nicole, a ty z kim pójdziesz? — zapytała niespodziewanie Milka.
— Ja? Yyy… Nie wiem. Nie wiem, czy pójdę — wyjąkała.
— Jak to nie wiesz?! — oburzyła się Viki. — W poprzednim roku próbowałaś się wymigać. W tym roku pójdziesz bez takich cyrków jak wtedy.
— Nie wiem, zobaczę — mruknęła.
W myślach im zazdrościła. Każda z nich miała partnera, bo miały chłopaków. No, może nie tak do końca, ale Scott na pewno dostanie pozwolenie na udział w balu, a Aaron na sto procent zaprosi Missy. Tylko ona nie miała pewności z kim pójdzie i czy w ogóle to zrobi. Jery i Alan zapewnie znajdą sobie jakieś dziewczyny, a ona… Ona chciała iść z kimś dla niej ważnym, a nie z pierwszym lepszym facetem. Najgorsze było to, że nie wiedziała, czy to, co wczoraj myślała po niezadanym pytaniu Harry’ego, było prawdą. Może w ogóle nie chciał jej zaprosić i był tylko ciekaw, czy się wybiera? Nawet nie spostrzegła, kiedy zaczęło jej na tym tak bardzo zależeć.

Nicole usiadła na parapecie i patrzyła na prószący za oknem śnieg. Nie zwracała uwagi na to, że jest na korytarzu i niektórzy gapią się na nią ze zdziwieniem. Co chwilę słyszała słowo bal i stawało się to dla niej nie do zniesienia, więc próbowała odciąć się od otaczającej ją rzeczywistości.
Kobra nie wrócił do przerwanej rozmowy, chociaż miała na to nadzieję. Sama nie chciała mu o tym przypominać, żeby nie wyjść na idiotkę. Może w ogóle nie miał zamiaru jej kontynuować? Nie mogła tego wiedzieć. A tak bardzo chciała!
Nikita… Uśmiechnęła się do siebie w duchu. W jego ustach brzmiało to jak… Nie miała na to określenia. Po prostu tylko on mógł tak do niej mówić. Nie rozumiała, dlaczego kiedyś tak się na niego wściekała, kiedy tak się do niej zwracał. O wiele lepiej to brzmiało niż Young.
O jej uszy znowu obiło się słowo bal. Dość mocno się zirytowała, ale przysłuchała się rozmowie, gdy padło przezwisko Kobra.
— Ciekawe, kto z nim pójdzie…
Jedna z grupki przyjaciółek zaśmiała się głośno.
— Ja z nim pójdę.
— Ty? — zdumiały się pozostałe.
— Tak. Zaprosił mnie.
Nicole serce stanęło w miejscu, a w oczach pojawiły się łzy.
— Nie dałam mu odpowiedzi. Niech trochę poczeka w niepewności.
Nicole zeszła z parapetu. Dostrzegła jedynie, że na ten temat rozmawiała grupka zapatrzonych w Harry’ego dziewczyn. Później uciekła. Nigdy nie płakała przez takie bzdury, ale teraz nie wytrzymała.

Kobra nie wiedział, dlaczego Nicole znowu zaczęła traktować go z takim chłodem. Miał wrażenie, że wszystko wróciło do punktu wyjścia. A to bolało, bo myślał, że ma jakieś szanse w jej sercu. Teraz dawała mu do zrozumienia, że w dalszym ciągu traktuje go jak wroga, mimo tego, co razem przeszli.
Hogwart dawno nie słyszał tak ostrej kłótni między nimi. Zupełnie jakby cofnęli się z czasie. Nawet nie wiedzieli, od czego się zaczęło. Missy i Milka spojrzały na siebie ze smutkiem. Były przekonane, że między nimi zaczyna się układać.
Jakiś czas później Viki znalazła zapłakaną Nicole w dormitorium. Nic nie mówiła. Nie chciała zdradzić, co się stało. Po prostu płakała jak dziecko.
Z kolei Dexter znalazł Harry’ego w Pokoju Życzeń. W powietrzu unosiła się ostra, krzykliwa muzyka, co oznaczało, że chłopak jest w podłym nastroju.
— … I take everything from the inside and throw it all away. 'Cause I swear, for the last time. I won't trust myself with you…*
Nad jego ręką unosił się mały, ognisty wąż wytworzony przez zaklęcie, którego jeszcze nie miał się uczyć. Jego oczy były ciemniejsze, niż powinny, a światło przygasło. Draco wyszedł, zostawiając przyjaciela samego. Wąż zgasł. Zapadła całkowita ciemność.
— … I fell apart, but got back up again and then I fell apart, but got back up again yeah. We both could see, crystal clear that the inevitable end was near…**
Ostry podkurczył kolana i chwycił się za włosy. Serce bolało jak nigdy wcześniej, a słowa nienawidzę cię obijały boleśnie o uszy.

*Linkin Park – From the Inside
**30 Seconds To Mars – Alibi

2 komentarze:

  1. Witam,
    o tak Kobra pokazał Ianowi co potrafi, te zajęcia takie praktyczne to nawet dobry pomysł, Kobra chciał zaprosić Nicole na bal, sądzę, że ta dziewczyna po prostu kłamała, bo nie sądzę, ze Harry ją na prawdę zaprosił, Nicole poczuła się bardzo źle i wrócił w zasadzie do punktu wyjścia....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    o tak, o tak... Kobra pokazał Ianowi co potrafi... pięknie Kobra chciał zaprosić Nicole na bal, ale sądzę że ta dziewczyna po prostu kłamała, bo nie sądzę, że Harry naprawdę ją zaprosił...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń