24.07.2012

II. Rozdział 29 - Dwie twarze

Napad na bank w centrum handlowym w środku dnia był najbardziej ryzykownym pomysłem, w jakim Kobra brał udział. Mieli człowieka w ochronie, więc szansa wzrosła. Po kolei wchodzili do galerii, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Bank znajdował się na drugim piętrze, więc ucieczka automatycznie stawała się trudniejsza.
Akcja zaczęła się.

Nicole biegała od sklepu do sklepu, kupując z dziewczynami ciuchy, biżuterię i inne duperele. Nie reagowały na jęki chłopaków, bo to już był standard. Dotarli już na pierwsze piętro, kiedy rozległ się głośny huk i wrzaski. Ochrona rzuciła się na kolejny poziom, aby sprawdzić, co się dzieje. Na szczycie pojawiło się czterech zamaskowanych, którzy stratowali ludzi na schodach, by zeskoczyć przez barierkę. Nicole zdrętwiała, gdy jeden z nich wylądował tuż przed nią i gotów był do dalszej ucieczki, ale spojrzał na nią i rozszerzył oczy. Zerknął w stronę ochroniarzy, którzy szykowali się do strzałów. Napastnicy zostali okrążeni.
— Jesteście otoczeni! Odłóżcie broń i załóżcie ręce na kark!
Ludzie leżeli na ziemi, aby nie zostać zranionymi. Nicole spięła się, gdyż stała naprzeciwko osoby, która chwilę wcześniej obrabowała bank. Pisnęła, kiedy niespodziewanie chwycił ją od tyłu i przyłożył lufę do skroni. Wciągnęła głęboko powietrze i wyczuła znajomy zapach.
— Nic ci nie zrobię — rozpoznała szept Kobry tuż przy swoim uchu.
Serce zakołatało jej mocniej. Jak on chciał uciec, skoro był otoczony na pierwszym piętrze?!
— Nie macie szans uciec — rzekł jeden z ochroniarzy, kiedy napastnicy znaleźli sobie zakładników.
Patrząc uważnie na ochronę, wycofali się do jednego z okien. Jeden z atakujących miał torbę z pieniędzmi. Nicole w takiej sytuacji zapewne zaczęłaby wrzeszczeć i się szarpać, ale wiedziała, kto jest za nią i miała zamiar zrobić wszystko, byle ułatwić mu ucieczkę. Niespodziewane strzały z innej strony odwróciły uwagę ochroniarzy. Znajomy członek gangu Snajpera wkroczył do akcji, a napastnicy wykorzystali to. Nicole poczuła, jak Harry ją puszcza i popycha lekko do przodu. Odwróciła się gwałtownie, kiedy usłyszała dźwięk zbijanej szyby. Rozszerzyła oczy, gdy zauważyła, że cała czwórka wyskoczyła przez okno. Doskoczyła do ściany, by zobaczyć, jak lądują na ciężarówce, a później zeskakują z niej i wsiadają do auta, zanim ochroniarze dobiegli do okna.
Ekipa podbiegła do niej, ale ona nawet nie była zdenerwowana.
— Nic ci nie jest? — przeraziła się Milka.
Pokręciła głową i rzekła do nich bezgłośnie:
— Kobra.
Gejsza rozszerzyła oczy, a Żyleta uśmiechnął się lekko.
— Więc akcja udana — stwierdził cicho.

Ekipa i Nicole wrócili na Grimmauld Place 12, gdy tylko pozwolono im wyjść z centrum handlowego, gdzie szukano świadków zdarzenia. Syriusz, Remus i Harry gapili się w telewizor, ale odwrócili spojrzenia, kiedy tylko usłyszeli, że ktoś wchodzi.
— To było niezłe — wyszczerzył się Yom do Harry’ego.
— Na każdym kanale o tym trąbią — wystawił zęby Łapa, robiąc głośniej.
— … Napad na bank w centrum handlowym Londynu! W biały dzień czworo napastników wdarło się do centrum handlowego i obrabowało bank. Ochrona zareagowała, lecz nie udało się złapać złodziei, którzy byli ścigani przez funkcjonariuszy policji. — Pokazano zdjęcia z gonitwy helikopterem. — Policja szuka wszelkich poszlak. Dziwnym trafem na czas napadu większość kamer przestała działać. Z banku zniknęło ponad milion dolarów…
— Milion dwieście, tępaki — wywrócił oczami Kobra, a Wdowa zachichotała.
— Co jak co, ale powinieneś odpalić Nicole część swojej działki za pomoc w ucieczce — zaśmiał się Szatan, a dziewczyna parsknęła śmiechem.
— Nie wyłączajcie! — krzyknął Harry do telewizora. — No nieeeee... Teraz miała być ta zaje*ista kraksa — jęknął z zawodem.
Wszyscy zaśmiali się głośno.
— … W trakcie ucieczki doszło do trzech wypadków i kilku kolizji. Nikt nie ucierpiał. Zniszczeniu uległo pięć aut policyjnych…
— Piękne zdanie — stwierdził Żyleta.
— Jedno jest pewne: są to profesjonaliści.
— Miło słyszeć — podsumował Kobra, a oni roześmiali się po raz kolejny.

— Nie boisz się, że coś wam nie wyjdzie? — Harry spojrzał na Nicole znad laptopa. Patrzyła na niego ze zmarszczonymi brwiami i zainteresowaniem w oczach. — W każdej chwili mogą odkryć, kim jesteście. Wystarczy, że popełnicie mały błąd, na przykład nie zauważycie kamerki. Rozumiem, kominiarki wszystko zakryją, ale ujmie was kamera, ochrona dowie się, że coś się dzieje i was złapią.
— Mała szansa. Każda akcja jest odpowiednio rozplanowana. Zanim wykonamy jakiś ruch, dowiadujemy się najmniejszych szczegółów. Nie robimy tego spontanicznie, bo wtedy istnieje ryzyko, że coś pójdzie nie tak.
— Ale po co to robisz? Ryzykujesz wolność. Nie robisz tego dla kasy.
Kobra uśmiechnął się lekko.
— Należę do ludzi, którzy potrzebują dużej dawki adrenaliny.
— Skocz na bungee, pościgaj się… Jest wiele różnych sposobów, mniej ryzykownych.
— Tylko że jak nałogowiec chcesz tego coraz więcej. Wszystko w końcu się znudzi. Na akcji zawsze dzieje się coś nowego, innego. Coś może pójść nie tak, więc adrenaliny jest jeszcze więcej. Co może się stać na wyścigach? Ryzyko, że cię złapią, walniesz w inne auto albo w drzewo. Kocham to, początkowo mi wystarczyło, ale z czasem chciałem więcej. Bungee… Ewentualnie lina może pęknąć. I tyle. Rutyna.
Nicole patrzyła na niego z zainteresowaniem.
— Więc twierdzisz, że nie ma nic bardziej pobudzającego niż akcja?
— Tego nie powiedziałem.
— A znasz coś innego?
Oczy mu rozbłysły.
— Znam.
— Więc czemu tego nie robisz?
— Bo pewna osoba okrutnie by mnie zabiła — powiedział ze śmiechem, patrząc wprost na nią.
Zmarszczyła brwi.
— Gejsza?
Zaśmiał się.
— Nie.
— Więc kto?
— Ty.
— Ja? — zdumiała się.
— Zwykle nie potrafię przewidzieć twoich reakcji i zachowań.
— Co masz na myśli?
Spojrzał na nią uważnie.
— Nie wiem, co byś zrobiła, gdybym, na przykład, w tym momencie cię pocałował. — Nicole otworzyła usta, a on uśmiechnął się z rozbawieniem. — Prawdopodobnie dostałbym w pysk albo w inną część ciała, ale wolę nie ryzykować.
— Nigdy nie wiesz, co mogę zrobić, tak? — rzekła.
— Właśnie. Mogę się domyślić, ale nigdy nie mogę być pewny, jeśli tego nie zrobię. Za każdym razem możesz zareagować inaczej.
— Skoro to taka adrenalina, dlaczego nie spróbujesz?
Harry zaśmiał się cicho.
— Przecież próbowałem. Dziwię się, że nie wyszedłem na tym źle.
— Ta rozmowa jest dziwna — podsumowała lekko speszona.
— Sama ją zaczęłaś — odpowiedział z rozbawieniem.
Przez chwilę siedzieli w ciszy. Kobra przeglądał strony w internecie, a Nicole patrzyła na niego, wsłuchując się w piosenkę.
— … I don't know what's worth fighting for or why I have to scream. I don't know why I instigat and say what I don't mean…*
— Próbowałeś, okay, pamiętam dość dobrze — rzekła wreszcie niepewnie. — Skoro to dla ciebie taka adrenalina, dlaczego nie robisz tego częściej?
— Zaraz pomyślę, że tego chcesz — powiedział, patrząc na nią uważnie.
— To tylko czysto teoretyczne — odparła, a serce zabiło jej mocniej.
Odetchnął.
— Chciałabyś, żebym się tobą bawił? Adrenalina adrenaliną, ale trzeba znać granice.
Przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu.
— Dzięki.
— Za co? — zdziwił się.
— Że tego nie robisz. A załóżmy, że nie uznawałabym tego jako zabawę. Miałbyś szerokie pole manewru. Robiłbyś to?
— Chcesz wydusić ze mnie jakąś informację, żeby później odwrócić to przeciwko mnie? — spytał ze śmiechem.
— Pytam z ciekawości.
— Nie wiem, czy bym to robił, bo wiem, że uznawałabyś to za zabawę. — A czasami kusi. Oj, kusi, i to bardzo, Nikita. — Bawienie się kimś to najgorsza rzecz, jaka może być — dodał poważniej, już na nią nie patrząc. – Wiem, co to znaczy, więc nie chcę tego robić innym.
Patrzyła na niego z zastanowieniem, ale po tych słowach serce jej zamarło.
— Co masz na myśli? — zapytała ciszej.
— Kiedyś chodziłem z taką jedną dziewczyną, której zależało tylko na pieniądzach — odpowiedział po chwili wahania. — Brała ode mnie kasę, a na boku zdradzała mnie z moim przyjacielem.
Nicole zamarła z uchylonymi ustami.
— Długo? — spytała niepewnie.
— Dobre pół roku — mruknął. — Pamiętasz naukę oklumencji w szóstej klasie? — Kiwnęła głową. — Pierwsze wspomnienie, na które trafiłaś. To było zaraz po tym, jak się o tym dowiedziałem. W innej sytuacji pewnie zareagowałbym mniej gwałtownie, ale to było kilka dni po tym, jak wróciłem z piątego roku.
— Syriusz — mruknęła do siebie.
Kiwnął głową.
— Wszystko za bardzo mnie przytłoczyło i nie umiałem sobie ze wszystkim poradzić.
— Całkiem zrozumiałe — stwierdziła niemrawo. — To, czym się w życiu kierujemy, rodzi się z własnego doświadczenia.
— Coś o tym wiesz, skoro tak mówisz.
Uśmiechnęła się słabo.
— Nauczyłam się, że każdy ma dwie twarze i żeby kogoś dobrze poznać, trzeba dostrzec obie. Uświadomiłam to sobie dopiero niedawno, na podstawie Tima. Niby taki miły i poukładany, a po jakimś czasie wyszło szydło z worka. Drugi przykład? Ty. — Spojrzał na nią ze zdziwieniem. — Ty w ekipie i ty w szkole jeszcze dwa lata temu. Nikt cię naprawdę nie znał. — Zamilkli na chwilę. — Właśnie odbyliśmy poważną rozmowę o życiu. Coś nowego.
Harry zaśmiał się, patrząc na nią z błyskiem w oku.

Wspólny sylwester w klubie Szefunia miał być jeszcze lepszy od poprzedniego. Elita dostała się na Grimmauld Place 12, gdzie byli umówieni. Syriusz i Remus mieli odmienne plany wraz z Naomi, Tonks i Anją, które zaproponowały wypad do całkiem innego miejsca, bardziej w ich klimatach, jak twierdziły. Młodzież wyszła z domu pierwsza i dotarła do klubu, gdzie rozpoczynała się impreza. Znaleźli Zeusa siedzącego przy stoliku z Alexem. A gdzie był Alex, tam było wiadomo, że zniknie spora ilość alkoholu z zaplecza.
I zaczęło się.

Naomi i Anja jako pierwsze wypadły z klubu z rozszerzonymi powiekami. Tonks wybiegła zaraz za nimi z niemniejszymi oczami, a Syriusz i Remus wręcz z przerażeniem na samym końcu.
— Boże, co to jest?! — wrzasnęła Anja.
— Mnie się nie pytaj — jęknęła Naomi. — Na pewno nie impreza sylwestrowa.
— Prędzej jakaś stypa — dodał Łapa. — Coś źle wybrałyście, dziewczyny.
— Sorki. Nie miałyśmy pojęcia, że to impreza dla dziadków — wymamrotała Naomi.
— To co robimy? Ja tam nie wrócę — stwierdził Lunatyk.
— Gdzie młodzież spędza sylwestra? — zapytała Anja.
— W klubie.
— To może domówka?
— A może sylwester z młodzieżą? — zaproponowała Tonks z chęcią. — Z nimi zawsze coś się dzieje, a klub jest sprawdzony. W przeciwieństwie do tego — wskazała na budynek z niesmakiem.
— Młodzi ze staruchami? — wątpiła Naomi.
— Sami nas zapraszali, a nie patrzą na przedział wiekowy, uwierzcie mi — rzekł Łapa. — Co jak co, ale oni na pewno lepiej się bawią od nas.
— To mnie przekonało — stwierdziła Naomi.
— Wszystko lepsze od tego — dodała Anja. — Idziemy.

Kobra nie narzekał na nudę, tak jak większość klubowiczów. Zabawa w klubie Szefunia zawsze była najlepsza i za każdym razem coś się działo. Kiedy dodali do tego Alexa, nie było opcji na ziewanie. Wolał nawet nie myśleć, ile wypił, bo pewnie by się przeżegnał, a do północy było jeszcze daleko. Rozmawiał z niejedną osobą, a Alex wyrwał jakąś blondynkę. Tłum zgodnie podskakiwał.
— … Looks like the ratio is 90.2.10. 90 percent filled up with women again!  The block is full so let the party get hot! It's how we do it, if you like it or not!...**
Yom miał na głowie czarną perukę i nie zważając na piski i śmiechy Victorii, tańczył z nią. Gejsza i Pansy moszowały włosami. Jery i Alan podskakiwali na kanapie. Wszyscy robili wiele niemoralnych rzeczy i nikt nie siedział na sofie. Kobra, Dexter, Nicole i Żyleta dobrali się we czwórkę, drąc się tekst piosenki.
— Paaaatrzcie! — wrzasnął nagle Wujek Szatan, wypadając z tłumu wraz z pięcioma nowymi osobami.
— Wiedziałam, że przyjdziecie! — krzyknęła ze śmiechem Missy, dostrzegając Syriusza, Remusa, Naomi, Tonks i Anję, którzy najwyraźniej się z nich śmiali.
— Już mi się tutaj podoba — zachichotała Anja pod nosem.
— Polejcie im!
— Kieliszki!
— Kieliszki poszły się je*ać na zapleczu!
— Blaise, nie pij więcej!
— On tak pie*doli na co dzień!
— Lepszego towarzystwa nie mogliśmy wybrać — wyszczerzyła się Naomi.

Wybiła północ, więc wszyscy wyszli się na zewnątrz, aby obejrzeć pokaz sztucznych ogni. Składali sobie życzenia noworoczne, parki stały wtulone w siebie. Kobra nie wiedział, jakim sposobem przedostał się kilka metrów w tył, aby dotrzeć do Nicole. Chyba Żyleta i Dexter tam go popchnęli, choć nie wiedział, w jakim celu. Był pijany, więc mało go to obchodziło. Ważne było to, że przy niej stanął. Miał świadomość, że nie powinien tego robić w takim stanie. Tym bardziej, że ona też nie była trzeźwa. Pewnie to przez alkohol nagle poczuł w sobie odwagę, by to zrobić. Zerknęła na niego z uśmiechem. Wszyscy zajęci byli sobą bądź widokiem, a ciemność dodatkowo ich zasłaniała. Nicole spojrzała na niego tęsknym wzrokiem. Pochylił się nad nią i pocałował prosto w usta. Myślał na tyle jasno, że wiedział, jak zareaguje: odepchnie go i uderzy w twarz. Niczego innego się nie spodziewał. I czuł, jak podnosi ręce i kładzie na jego ramionach. Był gotowy na ból. Nie fizyczny, lecz psychiczny po tym, jak na niego nawrzeszczy i powie, że go nienawidzi. Ale ona objęła go za szyję i przybliżyła jeszcze bardziej, pogłębiając pocałunek. Objął ją w pasie, czując serce uderzające z całej siły.
Naomi uderzyła Syriusza lekko w brzuch i wskazała głową kierunek. Przeniósł tam wzrok. Harry i Nicole nie zwracali uwagi na ludzi dookoła, wyrażając swoje prawdziwe uczucia, o których chyba sami nie wiedzieli. Łapa westchnął.
— Szkoda, że jutro nie będą tego pamiętać — mruknął.
— Niestety — westchnęła ze smutkiem Naomi.
Objął ją lekko, a ona przytuliła się do niego. Niestety, Syriusz miał rację.

Momentami miał kompletną ciemność i nie pamiętał, co robił i mówił. Nachlanie się przed północą nie było dobrym pomysłem, ale za późno to sobie uświadomił. Alex zniknął z jakąś panną i nie sądzili, że prędko wróci. Jej koleżanka postanowiła wykorzystać pijaństwo Kobry i była bardzo blisko swego celu. Nie bardzo wiedział, co jest grane, gdy byli w połowie drogi do drzwi. Nawet się nie domyślał, że Nicole cały czas ma go na oku i to ona była osobą, która myślała za niego. Victoria doskonale ją znała i dostrzegła wściekłość w oczach, kiedy stwierdziła, że pójdzie do baru po sok. Viki śledziła ją wzrokiem, gdy poszła w całkiem inną stronę. Blondynka zaśmiała się pod nosem, przytulając do Blaise’a.
Tymczasem Nicole przedarła się przez tłum, gdy szatynka niemal na siłę ciągnęła Ostrego do drzwi. Chyba zaczął rozumieć, że coś jest nie tak, ponieważ zaczął się zapierać. Prąd ciepła rozszedł się od jego ręki po plecy, gdy ktoś chwycił go za drugą dłoń. Znajomy głos, dotyk i charakterystyczny lawendowy zapach. Nawet nie musiał patrzeć, kto to jest.
— Jakiś problem? — spytała ze słodkim fałszem.
Szatynka zmierzyła ją od góry do dołu.
— Nie, mała.
— Mała to zaraz ty będziesz, gdy będziesz patrzyła na mnie z dołu.
— Nie pozwalaj sobie na zbyt dużo.
— Spójrz na siebie. Masz o sobie tak niskie mniemanie, że wykorzystujesz pijanych facetów? Trzeźwi cię nie chcą?
Szatynka prychnęła i zniknęła w tłumie.
— Jestem tak naje*any, że nie wiem, co się dzieje? — palnął nagle Kobra.
Nicole parsknęła śmiechem.
— Tak — odpowiedziała.
— To idę do kibla.
Odprowadziła go pod same drzwi roześmianym spojrzeniem, gdy uderzyła ją myśl, że może pójść za nim. Jednak będąc pijaną myślała na tyle trzeźwo, że zrezygnowała z tego pomysłu.

Nawalenie się do takiego stanu, że ledwo rozumiał, co się dzieje wokół niego, nie było wcale miłym uczuciem, dlatego postanowił trochę się ogarnąć. Łazienka była bardzo dobrym miejscem do takich rzeczy. Wsadził głowę pod kran z zimną wodą i doprowadzał się do porządku. Nawet nie wiedział, że minęło dwadzieścia minut, a jego przyjaciele zaczęli się nawzajem pytać, gdzie zniknął. Gejsza poszła na zwiady, dlatego też zajrzała do męskiej łazienki.
— Tutaj jesteś — odetchnęła.
— Przecież chwilę tu siedzę — mruknął.
— Chwilę? Prawie pół godziny — zaśmiała się.
— Żartujesz.
— Nie.
— Myślenie zajmuje mi za dużo czasu.
Roześmiała się i podeszła bliżej.
— I o czym tak myślisz? — spytała, gdy zakręciła kurek, a on na nią zerknął.
— O… kimś — zawahał się.
— A konkretniej?
— O tym, że jestem poje*any.
— To już wiem od dawna. Kontynuuj.
— Zakochałem się — szepnął po chwili.
Uśmiechnęła się.
— Wiem – odparła. — Nawet wiem w kim. Czekałam tylko, aż się tego domyślisz.
— Ja nie chcę — jęknął, siadając na ziemi, by rozpaczliwie przytulić się do jej kolan. — Nie w niej.
Usiadła obok i spytała:
— Dlaczego nie w niej?
— Bo ona mnie nienawidzi.
— Ty głupku — westchnęła. — Czemu ty cały czas tak myślisz?
— Daje mi to do zrozumienia.
— Czym? Tym, że ci pomaga?
Milczał przez chwilę.
— Nie wiesz, co się dzieje na co dzień.
— Ale wiem, co się dzieje, gdy widzę was razem.
Nie usłyszał, jak otwierają się drzwi. Pojawił się Zeus, ale Gejsza szybko machnęła na niego ręką, by wyszedł. Chciała wykorzystać to, że chłopak zaczął mówić o tym, co czuje. Scott wyszedł tak szybko, jak wszedł.
— Jesteście zaślepieni tym, co było kiedyś — rzekła cicho.
— Nic z tego nie rozumiem — jęknął, a ona uśmiechnęła się lekko.
— Miłości nie idzie zrozumieć. Lepiej nie mogłeś wybrać. Nawet się nie domyślasz, jak bardzo zmienił się jej stosunek do ciebie. — Chwyciła go dłońmi za policzki, aby na nią spojrzał. — Kochasz ją?
— Jak cholera — szepnął.
— Więc o nią walcz.

*Linkin Park – Breaking the Habit
**Limp Bizkit – 90.2.10

2 komentarze:

  1. Witam,
    więc to był napad na bank, a Nicole im trochę dopomogła uciec, bal sylwestrowy, bawią się świetnie, i Kobra już wie, że kocha Nicole...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    ach więc to był napad na bank, a Nicole im pomogła uciec, bal sylwestrowy... świetnie siębawią, no uiKobra już w końcu wie, że kocha Nicole...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń