24.07.2012

II. Rozdział 28 - Przeklęta kurtka

Gejsza pomagała uzdrowicielom, jak tylko potrafiła, choć nie miała dużego doświadczenia. Yom wyraźnie się męczył, gdyż widok dużej ilości krwi wywoływał u niego mdłości. Chyba postanowił się przemóc, dlatego dzielnie się trzymał, choć miał bladą twarz, momentami przemieniającą się w zieleń. Wreszcie trochę mogła odetchnąć, więc rozejrzała się po pomieszczeniu, aby zobaczyć, jak trzyma się ranny Kobra. Na jej ustach mimowolnie pojawił się uśmiech, kiedy dostrzegła go pod opieką Nicole. Dziewczyna była bardzo skupiona i niewyobrażalnie delikatna, a przecież Gejsza widziała, jak traktowała wcześniejszych pacjentów. Na pewno nie patrzyła na nich z taką troską, nie zwracała uwagi na ich syki bólu i była twarda jak skała, gdy błagali ją o trochę subtelności. Harry z kolei wbijał w nią wzrok jak urzeczony, nie dając po sobie poznać, że go boli. Całkiem możliwe, że w ogóle tego nie czuł, patrząc w oczy Ślizgonki. Uwadze Gejszy nie umknęło także to, że ich dłonie się dotykały.
Blondynka chciała dla przyjaciela jak najlepiej, dlatego za każdym razem, gdy dowiadywała się o krążącej przy nim nowej dziewczynie, chciała wszystko o niej wiedzieć. Tylko Wdowa przypadła jej do gustu, choć zdawała sobie sprawę z tego, że ich związek nie przetrwa. Po prostu to czuła. Obserwowała, jak chłopak błądzi we własnych uczuciach i zawodzi się na swoich wybrankach. Aż tu nagle pojawiła się Nicole Young ze swoim bezczelnym charakterkiem i kłótniami o bzdury. Od razu jej się spodobała i czy Harry tego chciał, czy nie, ona wyobrażała sobie ich jako parę. Nie mogła się doczekać nowin od Missy i Milki o ich związku. Minął cały rok szkolny, a tu żadnych wieści. Zaczął się kolejny i przez trzy miesiące nic. Do czasu, aż Ostry nie przyjechał na święta z odmienionym podejściem do dziewczyny. Nie pokazywał tego, ale ona dobrze go znała. To nagłe zainteresowanie, gdy o niej mówili, troska względem niej, a teraz jego spojrzenie na nią. Dostrzegał emocje innych i pomagał to uświadomić, ale sam żył w niewiedzy o sobie samym. A może jednak o tym wiedział, lecz nikomu nie mówił? Rzadko mówił o swoich uczuciach i czasami miał problem z ich wyrażaniem. Często nawet ona nie mogła nic z niego wydusić.
Wybudziła się z rozmyślania, kiedy rozległ się hałas i pojawili się kolejni ranni. Pobiegła na pomoc, przekładając myśli o uczuciach Harry’ego na później.

Rana na brzuchu nie była tak poważna, jak Nicole wydawało się na początku, dlatego szybko sobie z nią poradziła.
— Skończyłam — powiedziała szeptem, kiedy owinęła jego brzuch i plecy w bandaż.
— Dzięki — odpowiedział równie cicho.
— Musisz odczekać kilka minut, aż eliksiry zaczną działać.
— Śmierciożercy uciekli! — zawołał ktoś przy oknie.
Nicole odetchnęła z ulgą.
— I krzyżyk na drogę tym patafianom — stwierdził Szatan znad sterty mikstur.
Zaczęli pojawiać się ranni, więc Nicole ruszyła do pracy. Kobra zwolnił kanapę, postanawiając rozeznać się w ofiarach. Owinięta szyja znacznie mu przeszkadzała w ruszaniu głową, ale nie narzekał. Dorwał go Alan, który stwierdził, że musi wracać, żeby  jego ojciec nie zorientował się, że był nieobecny w domu. Harry pokiwał głową ze zrozumieniem i podziękował mu za pomoc. Wraz z Żyletą wyszedł na pole niedawnej bitwy. Panował istny chaos. Aurorzy, Zakonnicy i Róże kręcili się, szukając nieprzytomnych. Chłopcy co chwilę mijali martwe ciała sprzymierzeńców i przeciwników. Przystanęli, gdy dostrzegli aurora przy ciele Bellatriks. Drugi stał obok niego. Ten pierwszy podniósł się i pokręcił głową. Kobra spojrzał na Żyletę, który westchnął i kiwnął na niego, by poszli dalej. Nie znaleźli nikogo ze znajomych osób. Pomogli jednak jednej z Róż, która była przygnieciona przez przewrócone drzewo. Żyleta chwycił ją na ręce i deportował się do domu. Harry poszedł dalej. Krew. Trupy. Gruzy. Ogień. Wszystko oznaczało jedno słowo: wojna. Minął zmasakrowane ciało mężczyzny ze znakiem aurorów. Dwa metry dalej leżało ciało śmierciożercy ugodzonego zaklęciem uśmiercającym. Przełknął ciężko ślinę. Im szedł dalej, tym czuł się gorzej. Kucnął przy chłopaku, który mógł być starszy od niego o kilka lat. Należał do Zakonu. Kobra widział go kilka razy na Grimmauld Place 12. Sprawdził, czy miał puls. Wyczuł słabe tętno. Zwalił z niego kawał gruzu, który przygniatał mu nogi. Prawdopodobnie miał połamane obie kończyny. Jeden z aurorów zauważył, że Harry znalazł żywą osobę, dlatego szybko się do niego przedostał i pomógł mu przenieść chłopaka do Kwatery Głównej. Milka podjęła się próby leczenia rannego, choć nie była zbyt doświadczona. Ostry pomógł jej, ponieważ obok nie było nikogo innego. Chłopak rozbudził się, dlatego Kobra miał utrzymać go w stanie przytomności. Najgorsze było to, że ten wykrwawiał się w oczach i pod ich opieką. Alison robiła, co mogła, ale czas uciekał. Za każdym razem, gdy sklejała rany, one ponownie pękały.
— Nie dacie rady — powiedziała cicho Anja, stojąc obok nich.
Harry spojrzał na Milkę, na twarzy której nie było żadnej nadziei. Ze łzami w oczach wyciągnęła eliksir Słodkiego Snu i poprosiła Ostrego, aby przytrzymał głowę chłopaka.
— Niech się chociaż nie męczy — szepnęła, wlewając mu do ust płyn.
Śmierć zastała go we śnie.

Dużo osób zostało w Kwaterze Głównej, aby odpocząć po walce. Na zewnątrz zajmowano się doprowadzeniem ulicy do porządku. Harry nawet nie wiedział, kiedy Syriusz rozmawiał z matką Nicole i dowiedział się dopiero po fakcie, że Ślizgonka i jej rodzicielka zostają do rana, aby przespały się po trudnej nocy. Sama dziewczyna także została uświadomiona dopiero wtedy, gdy Missy przypadkiem jej to powiedziała.
— Harry, musimy porozmawiać.
Kobra westchnął, słysząc słowa Dumbledore’a. No tak, musiał wytłumaczyć, skąd wzięły się Róże. Ekipa spojrzała na niego niepewnie.
— Wiesz, że Zakonnicy woleliby wiedzieć, skąd wzięły się te kobiety.
— Domyślam się, ale nie mogą się dowiedzieć. Mogę jedynie zapewnić, że są po naszej stronie, bo wielokrotnie mi pomogły i robią to w dalszym ciągu.
— To wszystko?
— Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Na tym rozmowa musiała się skończyć.
— Znajdź Nicole jakiś pokój. Widać, że już jest zmęczona — rzekł Łapa do chrześniaka. — Naprzeciwko twojego chyba jest jeszcze wolny.
Chłopak pokiwał głową i podszedł do dziewczyny.
— Chodź, pokażę ci pokój.
Przytaknęła, tłumiąc ziewnięcie. Wyszli z zatłoczonej jadalni i weszli po schodach na górę w ciszy, którą przerwała Ślizgonka:
— Ty się nie kładziesz?
— Później — mruknął. — Jak się trochę uspokoi.
— Na twoim miejscu runęłabym na łóżko i spała jak zabita.
Harry uśmiechnął się lekko. Stanęli przed jednymi z drzwi, a Kobra zajrzał do środka, aby sprawdzić, czy pomieszczenie jest wolne. Było pusto. Pokój nie należał do wielkich, ale łóżko wyglądało na wygodne.
— Pójdę do dziewczyn i powiem im, żeby przyniosły ci jakieś ciuchy na zmianę. Naprzeciwko jest mój pokój, więc w razie czego możesz tam walić.
— Dzięki — odparła, rozglądając się po komnacie.
Chłopak zniknął, a ona usiadła na łóżku. Typowy pokój dla gościa. Łóżko, mała szafa, lustro. Chwilę później do drzwi zapukała Gejsza, która przyniosła jej ubrania.
— Ktoś tu kiedyś mieszkał? — zapytała Nicole.
Gejsza zmarszczyła brwi.
— Chyba nie. Nie zauważyłam, żeby ktoś go używał. Chyba tylko Kobra raz tu zabłądził po imprezie i skręcił nie w tę stronę — zaśmiała się. — Wystarczyło, że zobaczył łóżko i nie obchodziło go, czy to jego pokój.
Nicole parsknęła śmiechem. Gejsza życzyła jej miłych snów i wyszła. Ślizgonka przebrała się w lekkie ciuchy, które przyniosła jej blondynka. Położyła się, ale zauważyła materiał wystający spod łóżka. Sięgnęła po to z zaciekawieniem. Czarna, skórzana kurtka. Zaśmiała się cicho. Harry najwidoczniej zostawił ją tutaj po pijaku i o niej zapomniał. Do nozdrzy wdarł się zapach jego perfum, aż zakręciło jej się w głowie. Odłożyła ją na szafkę, stwierdzając, że odniesie mu ją później i nie będzie mu teraz przeszkadzać. Zamknęła oczy. Miała wrażenie, że ten zapach rozniósł się po całym pokoju. Wtuliła się w poduszkę. Czuła, jakby był obok niej. I wcale jej to nie przeszkadzało.

Kiedy wstała, było już całkowicie jasno. Ubrała się, a jej wzrok padł na kurtkę. Stwierdziła, że godzina chyba jest dość późna, dlatego wzięła ją i wyszła. Korytarz był całkowicie pusty i panowała cisza. Zapukała niezbyt głośno do drzwi, a te kliknęły i uchyliły się. Zajrzała do środka. Grała cicha muzyka.
— … You saw what you get, if you take what you take. Look in the eye of the test. It's all because...*
Harry rozmawiał przez telefon, stojąc przy oknie, ale zerknął, kto wchodzi. Dał jej znak, żeby weszła, mówiąc do słuchawki:
— … Postaram się być… No jasne… Na razie.
Rozłączył się i rzucił komórkę na łóżko. Nicole pomachała mu kurtką, a on zmarszczył brwi.
— Znalazłam w pokoju i po opowieści Gejszy doszłam do wniosku, że to twoja — rzekła.
— Szukałem jej od wakacji.
— Od czasu skręcenia nie w tę stronę — wyszczerzyła się.
— Eee… No tak.
Ślizgonka parsknęła śmiechem. Wolała nie mówić, co jej się śniło w związku z jego przeklętą kurtką i nim samym. Rozejrzała się po pomieszczeniu, gdyż kiedy na niego patrzyła, od razu przypominał jej się sen, a to mogło doprowadzić do rumieńców.
— Sam urządzałeś pokój? — zapytała.
— Syriusz, Remus i Tonks z pomocą ekipy w ramach prezentu urodzinowego.
— Takie prezenty to mogłabym dostawać codziennie.
Jej wzrok padł na półkę z płytami. Spojrzała na niego pytająco, a on kiwnął głową. Podeszła do niej, ale mocno się skrzywiła.
— Musisz mieć ją tak wysoko? — jęknęła, a on zaśmiał się i podstawił jej krzesło. — Nienawidzę mojego wzrostu — burknęła do siebie, wchodząc na mebel.
— Bycie niskim też ma swoje plusy.
— Ja ich nie widzę — mruknęła, chwytając do rąk pierwszą płytę. — Wyglądam jak przedszkolak. Sięgam ci wzrostem dopiero jak stanę na krześle.
— Jak chcesz mnie pobić, to niski wzrost jest przydatny.
— Tsa… Zamiast w gębę, od razu między nogi.
— Najgorsze, co możesz zrobić chłopakowi.
Parsknęła śmiechem. Gorzej, jak chcę go pocałować – przeszło jej mimowolnie przez myśl, gdy na niego zerknęła. Ktoś walnął w drzwi pięścią i wpadł do środka.
— Nie ma Nicole! — dramatyzowała Gejsza.
— Jestem — zaśmiała się dziewczyna. — Nikt mnie nie zjadł.
Za Gejszą wpadł Żyleta i Dexter, a Kobra i Nicole unieśli brwi.
— A wy co tak panikujecie? — zdziwił się Harry.
— Właśnie — dodała dziewczyna. — Tę pożyczę — powiadomiła Ostrego, machając mu płytą przed nosem.
— Okay.
Żyleta i Gejsza spojrzeli na siebie.
— Ee… Co? — zdziwiła się Ślizgonka, widząc zdumioną minę Dextera. — Robię przegląd jego płyt — wytłumaczyła.
— Yyy… Obiad na stole — powiedziała Gejsza.
— Zaraz przyjdziemy — odparł Kobra.
— Jasne.
Wyszli ogłupieni.
— Tyle ich jest, że w jeden dzień chyba tego nie przejrzę — stwierdziła dziewczyna po kilku minutach.
— Chodź na obiad. Później dokończysz.
Zeszła z krzesła i razem poszli do jadalni. Brakowało tylko ich. Amelia Young rozmawiała o czymś z Łapą i Naomi. Missy i Milka porwały Nicole do siebie.
— Wpadliśmy na świetny pomysł — zaczęła Alison. — Co powiesz na to, żebyś została tutaj do sylwestra? Twoja mama już się zgodziła, Syriusz też. To tylko dwa dni.
— Nie chcę robić kłopotu…
— No coś ty, to żaden kłopot. Będziemy się dobrze bawić — odparła szybko Nancy.
Dziewczyna wyraźnie się wahała.
— Miałyśmy jechać do ciotki Margaret, ale wiem, jak bardzo jej nie lubisz — rzekła Amelia.
— Możesz tego uniknąć! — ucieszyła się Gejsza.
— Wszyscy będą zadowoleni — dodała Milka.
Nicole uśmiechnęła się dziwnie.
— A ten z kuchni?
Rozejrzeli się ze zdziwieniem. Ach, Kobra. Biedaczek, znowu miał się dowiedzieć po fakcie dokonanym.
— Teeeeż się ucieszy — powiedziała z lekceważeniem Alison.
Nicole parsknęła śmiechem z wątpiącą miną.
— Będziesz miała dużo czasu, żeby zrobić przegląd jego płyt — stwierdził Dexter, dłubiąc w talerzu.
To ją kusiło jeszcze bardziej.
— No okay.
Missy i Milka pisnęły i mocno ją ścisnęły, gdy wrócił Kobra. Opadł na krzesło, dobierając się do jedzenia w nieświadomości, że przed chwilą coś ustalono. Nicole spojrzała na niego, a później na pozostałych. Mieli zamiar mu to w ogóle powiedzieć? Nic na to nie wskazywało.
— Eee… — zaczęła, patrząc na Dracona. — Dexter? — Spojrzał na nią pytająco. — To jakaś tajemnica?
— Nie — odparł z zaskoczeniem.
— To czemu mu nie mówicie? Chyba wolałby wiedzieć.
Harry spojrzał na nich ze zdziwieniem. Draco przeniósł na niego wzrok. Nagle wystawił zęby.
— Nicole zostaje tutaj do sylwestra — powiadomił.
Kobra zamrugał kilka razy.
— Dobrze wiedzieć — stwierdził tylko.
Wdowa zachichotała pod nosem.

Ostry doskonale wiedział, że Nicole jest melomanką. Z tego powodu, na czas jej pobytu na Grimmauld Place 12, dał jej możliwość słuchania muzyki, kiedy tylko chce. Udostępnił jej swój pokój, dlatego gdy Szatan zobaczył ją samą w jego królestwie, bardzo się zdziwił.
— Kobra wie, że tu jesteś? — zapytał.
— Wie, że jestem maniaczką muzyki, tak jak on, więc stwierdził, że mogę dobierać się do jego sprzętu, kiedy tylko chcę.
Wujek rozdziawił usta.
— Wow — wydusił. — Czuj się zaszczycona. Jak widzi, że ktoś się tutaj panoszył, wpada w szał.
Kiedy Kobra pojawił się w swoim pokoju, Nicole chciała wracać do siebie, ale ten rzekł:
— Możesz siedzieć. I tak muszę wyjść.
— Impreza?
Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
— Na imprezy chodzę z ekipą, Nikita. Do sylwestra celibat na alkohol.
— Aa… Akcja?
— Obgadanie akcji — poprawił ją.
— … Cause we don't, don't give a f*ck, and we won't ever give a f*ck, un-til you, you give a f*ck about me and my generation…**
Obserwowała, jak podśpiewuje sobie pod nosem, szukając w szafie kurtki. Już miał wychodzić, kiedy spojrzał na półkę z płytami ze zmarszczonymi brwiami.
— Piąta od prawej powinna ci się spodobać.
Kiedy wyszedł, z czystej ciekawości sięgnęła po płytę, którą jej polecił.
— … Oh how I wish for soothing rain. All I wish is to dream again. My loving heart, lost in the dark. For hope I`d give my everything …***
Zaśmiała się cicho. Znał jej gust jak nikt inny.

Kobra wiedział, że akcja zaplanowana na drugi dzień będzie bardzo ryzykowna, ale zgodził się na uczestnictwo w niej. Wracał do domu, gdy wszyscy już spali i nie sądził, że znajdzie kogoś, kto jeszcze będzie na nogach. Uchylił drzwi do swojego pokoju.
— … I've become so numb. I can't feel you there. Become so tired, so much more aware. I'm becoming this…****
Pomyślał, że Nicole zapomniała wyłączyć wieżę, ale gdy zamknął drzwi i zapalił lampkę, ujrzał ją w swoim łóżku pogrążoną we śnie.
— No ładnie — mruknął do siebie.
Nie chciał jej budzić, więc zastanowił się, gdzie przespać noc. Stwierdził w myślach, że jej pokój jest wolny, a jemu nie chciało się wlec na drugi koniec domu. Już chciał gasić światło i wyjść, ale dziewczyna poruszyła się niespokojnie. Zaczęła mamrotać przez sen. Cicho do niej podszedł i usłyszał z jej ust imię Tim. Brwi dziewczyny zmarszczyły się w geście niezadowolenia, zaczęła rzucać się przez sen. Kucnął przy łóżku i pogłaskał ją po włosach, patrząc na jej twarz. Nie spodziewał się jakiejś reakcji. Chciał ją tylko dotknąć. Pragnął być jeszcze bliżej niej, ale wiedział, że nie powinien. Zabrał dłoń, lecz znienacka z jej ust wydobyło się jego imię. Zamarł.
— Nie zos…wiaj… nie…
Przejechał palcami po jej dłoni, a serce zabiło mu mocniej, kiedy przez sen chwyciła go za rękę. Usiadł przy niej, z jednej strony chcąc wyjść, ale z drugiej pragnąc zostać przy niej. Znowu wypowiedziała jego imię. Patrzył na jej uchylone wargi. Tknięty impulsem pochylił się nad nią i pocałował lekko w usta.
Wtedy wszystko zrozumiał.

Nicole obudziła się niezwykle wypoczęta.
— Osz w mordę — to były jej pierwsze słowa, gdy zrozumiała, gdzie zasnęła.
— Tak źle? — usłyszała głos Kobry.
Siedział w wodnym fotelu przed stolikiem, na którym stał laptop. Spojrzał na nią z rozbawieniem.
— Sorry — jęknęła, zrywając się do pozycji siedzącej. — Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
— Nie ma sprawy.
Był w wyjątkowo dobrym humorze, a oczy mu błyszczały.
— Gdzie spałeś?
— Znalazłem sobie dobrą miejscówkę.
Wolał nie ryzykować utraty życia i nie mówić, że obok niej drzemało się bardzo dobrze.
— Jak się spało? — zapytał.
— Zabieram to łóżko ze sobą — stwierdziła, a on uśmiechnął się lekko, patrząc w laptopa.
— Już po śniadaniu, ale Gejsza weźmie cię w obroty.
— Dobrze wiedzieć. Idziesz dzisiaj z nami połazić po sklepach? Gejsza wyciągnęła wszystkich chłopaków, ale ty jej zwiałeś.
— O której?
— Jakoś po obiedzie.
— Nie dam rady. Mam robotę.
— Tłumacz się Gejszy — odparła, podnosząc się po pionu. — Co oglądasz? — zerknęła mu przez ramię.
Uderzył ją zapach jego perfum i ledwo usłyszała jego odpowiedź, że samochody.
— To ja lecę na śniadanie. I sorry za zajęcie łóżka.
Wyszła tak szybko, że aż się zdziwił.
— Nie ma sprawy, Nikita — powiedział do siebie, z uśmiechem patrząc w laptopa.

Drogi Kobry i ekipy oraz Nicole skrzyżowały się. Wychodzili, ale w inną stronę. Gejsza nie była zadowolona, że chłopak nie będzie uczestniczył w jej ulubionym zajęciu, ale wiedziała, że nie ma zbyt dużo do gadania. Miał robotę i musiał ją wykonać.
Poszli do centrum handlowego, a Harry odetchnął, gdyż on miał akcję w całkiem innym, na drugim końcu miasta. Ale plany uległy zmianie, a on nie mógł o tym wiedzieć.

*30 Seconds to Mars – End of the beginning
**Limp Bizkit - My Generation
***Nightwish – Nemo
****Linkin Park – Numb

2 komentarze:

  1. Witam,
    mam nadzieję, że nic złego się nie stało, walka się zakończyła, i jak widać Nicole ma zaszczyty chociaż przebywać swobodnie w jego królestwie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, mam nadzieję, że nic złego się nie stało, walka się zakończyła, och Nicole ma zaszczyty przebywać swobodnie w jego królestwie... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń