24.07.2012

II. Rozdział 26 - Wewnętrzna potrzeba

Nicole nie powiedziała przyjaciołom o Timie, chociaż ci się zamartwiali. Kobra również milczał, a ona była mu za to wdzięczna. Chciała po prostu wyrzucić to z pamięci. Przyjaciele zauważyli, że Harry i Nicole zaczęli się do siebie odnosić całkiem inaczej. Nie skakali sobie do gardeł z byle powodu i nawet patrzyli na siebie w inny sposób.
Kiedy do uszu Ślizgonki i Gryfona dotarła wiadomość o zawieszeniu Tima, twarz chłopaka była zimna jak lód, a dziewczyna spojrzała w bok z pustką w oczach. Aaron wymienił spojrzenie z Missy, widząc takie zmiany. Nie powiedzieli na ten temat ani słowa. Do czasu…
Szli razem w stronę Wielkiej Sali na ostatni obiad przed wyjazdem do domów. Rozmawiali o bzdurach, planując wspólnego sylwestra, dopóki na drodze nie stanął im Tim. Wzrok Kobry wbił się w niego tak mocno, że niemal go przebił. Nicole spięła się gwałtownie i cofnęła o krok, chowając za Harrym, co nie uszło uwadze pozostałych. Przeszli obok niego, lecz ten warknął:
— Pożałujesz tego, Potter. A ty, Young, razem z nim. Nigdy o tym nie zapomnisz.
Ostry zareagował tak szybko, że ledwo zauważyli jego obrót i przejście tych kilku kroków. Biła od niego taka siła, że Tim aż się cofnął. Pięść lądująca na jego nosie go oszołomiła.
— Te pogróżki wsadź sobie głęboko w dupę i prędzej ty pożałujesz, że się w ogóle urodziłeś — syknął Kobra takim głosem, że Puchon w to nie zwątpił.
Kobra poczuł się jak na akcji, ale teraz wiedział, że pieniądze nie grają tu żadnej roli. Nie chodziło o to, aby wykonać akcję i zabrać kasę, ale o to, żeby tak przerazić, aby więcej nie zbliżył się do Nicole. Missy, Milka i Dexter wiedzieli, że Harry’emu nie przeszkadza się przy pracy, dlatego woleli nie reagować. Powstrzymali także pozostałych, gdyż ich zdrowie psychiczne mogłoby ucierpieć.
Ostry nadepnął na kość piszczelową leżącego Puchona i lekko się pochylił, sycząc:
— Jeszcze raz się do niej zbliżysz to inaczej to załatwimy. Nie wchodź mi w drogę, bo wylądujesz w Mungu z uszczerbkiem na zdrowiu. Zrozumiałeś? — szepnął cicho na koniec.
— Co ty mi możesz zrobić? — syknął Tim.
Kobra uśmiechnął się groźnie z niebezpiecznym błyskiem w oku.
— Wolisz nie wiedzieć — szepnął zimno, przenosząc większy ciężar ciała na jego nogę. — Wszystko jasne? — dodał, widząc rosnący ból i strach w oczach Puchona. Pokiwał szybko głową, a Harry cofnął się. — Cieszę się — zakończył miło i wrócił do przyjaciół, by ruszyć tam, gdzie zaplanowali.
Zostawił Tima z wielkimi oczami oraz przerażeniem na twarzy, sprawiając, że przyjaciele bali się o bladą Nicole coraz bardziej.

Pansy uważała Nicole za silną dziewczynę, która poradzi sobie w życiu tak dobrze, jak nikt inny. Twardo stąpała po ziemi i potrafiła walczyć o swoje. Właśnie tego chciała się od niej nauczyć, gdyż ona miała z tym problem. Szybko się poddawała, czego często bardzo żałowała. Nicole była inna, lecz to nie stało na przeszkodzie, aby się przyjaźniły.
Dlatego Pansy bardzo się zdziwiła i przeraziła, kiedy weszła do dormitorium i dostrzegła skuloną przyjaciółkę przykrytą kołdrą po samą szyję. W uszach miała słuchawki, z których dochodziły dźwięki muzyki.
— … My heart is broken. Sweet sleep, my dark angel. Deliver us from sorrow’s hold…*
Ale to łzy na jej policzkach wywołały u niej te emocje. Pansy usiadła na łóżku obok jej głowy, a Nicole uchyliła powieki.
— Mogę się przytulić? — szepnęła do niej, wyciągając z uszu słuchawki.
— Nie musisz pytać — odparła cicho Pansy.
Nicole podniosła się lekko i mocno się do niej przytuliła. Pansy pogłaskała ją po włosach, o nic nie pytając. Trwały tak przez chwilę, dopóki Nicole nie szepnęła:
— On chciał mnie zgwałcić. — Pansy zamarła z rozszerzonymi oczami. On, czyli…? — Tim — szepnęła. — Gdyby nie Kobra…
Nie musiała nic więcej tłumaczyć, ponieważ Pansy wszystko nagle zrozumiała. Tim się do niej dobierał, ale Harry zjawił się w porę. Dlatego był taki wściekły i pobił go następnego dnia. Nicole nic im nie powiedziała i Ostry też milczał, więc pewnie go o to poprosiła, a chłopak zawsze dotrzymywał słowa. Z tego powodu nie chciał mówić, kiedy chcieli go zawiesić. Dlatego Nicole nie chciała nigdzie sama wychodzić, bo się bała. Najwyraźniej Kobra postanowił, że nie da jej tknąć temu chamowi i dlatego groził Timowi, gdy ten rzucił w ich stronę mściwe słowa.
— Boże… co za… — zaczęła cicho, ale nie dokończyła, lecz mocniej przytuliła dziewczynę.
— Są Missy i Milka? — szepnęła Nicole.
— Są.
— A on?
— Kobra? Nie. Wyszedł niedawno.
Nicole milczała przez chwilę.
— Powiedz im. Wiem, że woleliby wiedzieć, ale ja nie chcę już tego powtarzać — powiedziała cicho.
— Jasne — szepnęła, głaszcząc ją po głowie.
— Dzięki.
— Prześpij się.
Nicole miała taki zamiar, dlatego też położyła się i przykryła kołdrą. Pansy siedziała przy niej, dopóki nie zasnęła. Później wróciła do przyjaciół. Usiadła obok Milki i Blaise’a.
— Musimy porozmawiać…

Ostatni wieczór przed wyjazdem Kobra chciał spędzić z Ginny i Hermioną, z którymi miał się spotkać dopiero w nowym roku kalendarzowym. Pergaminy, książki i atrament leżały w kufrach, dlatego też nie musieli martwić się o naukę. Długi weekend witał ich z szeroko rozwartymi ramionami. Drzwi do pokoju wspólnego otworzyły się, ale nie zwrócili na to najmniejszej uwagi, dopóki nie podszedł do nich Neville.
— Harry, masz gości przed portretem. Ślizgoni — wytłumaczył. — Nie wyglądają, jakby cieszyli się ze świąt.
Kobra uniósł brwi, przeprosił dziewczyny i wyszedł. Kiedy tylko stanął w wejściu, w oczy rzuciła mu się grupa przyjaciół. Jedni byli bladzi, inni wściekli, a jeszcze inni zaniepokojeni.
— Wszystko wiemy — rzekł na wstępie Dexter.
Nie musiał pytać, co wiedzą, gdyż łatwo było się domyślić. Tym bardziej, że brakowało Nicole.
— Powiedziała Pansy — dodała cicho Milka.
— Dzięki, że jej nie zostawiłeś — szepnęła Viki.
— Chyba każdy by tak zrobił — odparł.
— Zaraz pójdę do tego sukinsyna i stłukę go na kwaśne jabłko! — wkurzył się Jery.
— Już oberwał, więc nie warto, żebyś się pakował w kłopoty — odpowiedział Kobra. — Dostał nauczkę i już się do niej nie zbliży.
— A jeśli spróbuje? — zaniepokoiła się Alison.
— Wątpisz w moje metody przemawiania do rozsądku?
Uśmiechnęła się lekko.
— Racja. Nie zbliży się.
— Nawet gdyby spróbował, to jego strata. Teraz tylko musicie się nią zająć.
— A ty? — zapytała Pansy.
— Co ja? — zmarszczył brwi.
— Zajmiesz się nią?
— Ja?
— Do tej pory dobrze ci szło — uśmiechnęła się Viki, przypominając sobie, jak Nicole niemal nie odstępowała Kobry na krok. — Co jak co, ale teraz nie powinieneś odsuwać jej na bok, skoro jej pomogłeś i ci zaufała.
Harry patrzył na nią przez chwilę w milczeniu. Nie miał takiego zamiaru. Czuł wewnętrzną potrzebę bycia przy jej boku i chronienia jej od wszelkiego niebezpieczeństwa. Teraz będzie musiała wyjechać do domu, a on straci ją z oczu, jednak był przekonany o tym, że tam nic jej nie grozi. Po prostu to czuł. Dobrze się stało, że pozostali dowiedzieli się o wydarzeniach sprzed kilku dni. Miał pewność, że Ślizgoni będą mieć wszystko pod kontrolą, gdyż pewnie zostaną z nią w kontakcie, w przeciwieństwie do niego.
— Jasne — powiedział pod nosem.
Przyjęli to z niewyobrażalną ulgą. Im też na tym zależało.

Głośny pisk zagłuszył wszystko inne, a chwilę później Kobra poczuł, jak ktoś się na nim wiesza. Oczywiście, była to Gejsza. Yom, Szatan, Żyleta i Wdowa stali za nią i głośno się śmiali, by po chwili przywitać się z pozostałą częścią ekipy. O związku Dextera i Milki zdążyli się dowiedzieć, ale dopiero teraz mieli okazję im pogratulować. Gejsza rzuciła się na Missy.
— A u ciebie jak?
— Po staremu — stwierdziła.
— Taa? — prychnęli zgodnie Dexter, Kobra i Milka. — Aaron wcale nie jest taki stary — dodał Draco.
— Aaron? — podnieciła się Wdowa i wraz z Gejszą pociągnęła Nancy na bok, by ją o wszystko wypytać.
— Ale to kolega…
— Kolega, dobre sobie — parsknęła Alison ze śmiechem.
Po chwili męki Missy, Gejsza wbiła wzrok w Harry’ego.
— Co? — zapytał niepewnie.
— A ty?
— Co ja?
— Jakaś nowa?
— Nowa nie — wyszczerzył się w jego imieniu Draco.
— Stara też nie. — Kobra wbił w niego wzrok.
Kiedy Gejsza znowu postanowiła go wyściskać, Dexter spojrzał na Żyletę ze znaczącym uśmiechem, a ten wyszczerzył się ze zrozumieniem.

Syriusz i Remus musieli zajmować się ochroną Hogwartu nawet w okresie Bożego Narodzenia, gdyż w szkole pozostali uczniowie. Dlatego młodzież zajmowała się przygotowaniami do świąt na własną rękę. Żyleta i Wdowa na ten czas przeprowadzili się na Grimmauld Place 12, aby spędzić ten czas z przyjaciółmi i trochę im pomóc.
Harry z uśmiechem przyjął wiadomość o związku Żylety i Gejszy. Wszyscy wokoło byli zakochani po uszy, pomijając Szatana i Yoma, którzy skakali z kwiatka na kwiatek i takie związki im odpowiadały. Zeus rozkochany był w Pansy, Kobra w to nie wątpił. Łapa i Naomi co chwilę się spotykali – Ostry wydusił tę informację od chrzestnego. Dowiedział się także od Syriusza, że Remus i Tonks mają się ku sobie. Wdowa również sobie kogoś znalazła, ale wątpili, że podchodzi do tego na poważnie. Alan i Jery nie narzekali na stan singli. Harry i Nicole też tego nie robili, jednak chłopakowi czegoś brakowało przez te święta. Kiedy rozmawiał, śmiał się, coś robił, zachowywał się normalnie, ale gdy był sam lub doskwierała mu nuda, myśli uciekały w inną stronę. Często przypominał sobie Nicole oraz Tima i to uczucie, które uderzyło go w momencie spojrzenia na nich. Bolało. Cholernie bolało. A bolało jeszcze bardziej, gdy przypomniał sobie Ślizgonkę po tym wszystkim. Zapłakaną i roztrzęsioną. Później Pokój Życzeń, gdy nie chciała go puścić i prosiła, żeby jej nie zostawiał. Wiedział, że to przez wydarzenia sprzed kilkunastu minut, jednak nie chciał jej zostawiać i nie wypuszczał jej z objęć.

Gejsza widziała, że z Harrym coś się dzieje. Niby zachowywał się normalnie, ale tylko wtedy, gdy był zajęty. Kiedy nie miał nic do roboty, snuł się po domu zamyślony. Nie wiedziała, czy ma się tym martwić, dlatego, kiedy razem z Żyletą oglądała telewizję wtulona w niego, spytała:
— Zauważyłeś, że z Kobrą coś się dzieje?
— Co masz na myśli?
— Jest jakiś… inny.
Podniosła na niego wzrok. Patrzył na nią i uśmiechnął się lekko.
— Nie domyślasz się?
— Mam jedną myśl, ale… nie wiem.
— Wypowiedz ją na głos.
— Zakochał się? — Żyleta uśmiechnął się szerzej, a ona zerwała się do pozycji siedzącej. — Ale w kim?!
Chłopak zaśmiał się cicho.
— Nie mów, że nie masz podejrzeń.
Otworzyła usta z błyskiem w oku i roześmiała się.
— No wreszcie!
— Tylko wydaje mi się, że sam jeszcze tego nie wie. Chociaż kto wie, co się ostatnio działo.
— A jeśli ona nie? — zmartwiła się.
— Tego dowiemy się w sylwestra — westchnął.

Po tej rozmowie Gejsza obserwowała Ostrego jeszcze uważniej i coraz bardziej przekonywała się do wersji Żylety. Podpytała Missy o wydarzenia sprzed ostatnich tygodni, a Nancy zawahała się, zanim coś powiedziała.
— Wiesz… Ostatnio dużo się zmieniło, bo przydarzyła się pewna sytuacja, dość przykra. Kobra też wziął w niej udział. Cholernie się tym przejął i wcale się nie dziwię.
— Co się stało? — zaniepokoiła się Gejsza.
— Nie wiem, czy powinnam o tym mówić, bo sama dowiedziałam się o tym dzień przed wyjazdem.
— Wiesz, że nic nie wygadamy — powiedział Żyleta, przysłuchując się ich rozmowie.
— Ale nie piśnijcie słówkiem, okay? — Pokiwali głowami. — Chodzi o Nicole. Spotykała się z takim jednym kolesiem. Pewnego wieczora byli sami na korytarzu i zaczął się do niej dobierać. Gdyby Kobra tamtędy nie przechodził… — przełknęła ciężko ślinę, a oni rozszerzyli oczy. — Strasznie się wkurzył i następnego dnia go pobił. Groziło mu zawieszenie w prawach, bo nie chciał powiedzieć, dlaczego to zrobił, a on po prostu obiecał to Nicole. Kiedy się o tym dowiedziała, pobiegła do dyrektora i mu wszystko wyjaśniła. Zawiesili tego kolesia, ale później im wygrażał — uśmiechnęła się z politowaniem. — Kretyn, nie zna Kobry i po tych pogróżkach on ledwo się pozbierał, bo dość ostro zareagował.
— Znowu go pobił? — zapytał Żyleta.
— Nie. Wystarczyło, że ma doświadczenie w pogróżkach psychicznych.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
— I nic wam nie powiedzieli? Więc skąd to wiesz? — spytała Gejsza.
— Pansy znalazła ją zapłakaną w dormitorium. Wygadała się. Pansy twierdzi, że nigdy nie widziała jej tak złamanej psychicznie. Kobra chyba ma na celu wdeptanie tego kolesia w ziemię, gdy tylko zrobi coś, czego nie powinien. Zresztą… ma nasze całkowite poparcie.
— I po tym wszystkim jeszcze się nienawidzą?
Missy uśmiechnęła się lekko.
— A jak myślisz? Ona pomogła mu, gdy Syriusz prawie zszedł z tego świata, dzięki jej pomocy opanował oklumencję, gdy Voldemort go atakował, pomogła mu po ataku Voldemorta na Pokątną. Z kolei on naraził swoje życie, żeby jej nie postrzelono i pomógł jej z tym kolesiem. Jak mogą się nienawidzić? Doskonale zdają sobie z tego sprawę, a my sami jesteśmy skołowani tymi zmianami w ich stosunkach.
— Cholernie pochrzanione — stwierdził Żyleta
— Wiem, ale wydaje mi się, że wreszcie…
Zamilkła, kiedy wszedł wściekły Kobra uwalony czerwoną farbą po sam czubek głowy.
— Jak, do ku*wy nędzy, można przypadkiem otworzyć puszkę z farbą i wyrzucić ją w powietrze?
Cała trójka wybuchnęła głośnym śmiechem.

W przeciwieństwie do swojej matki, Nicole nie umiała gotować. Potrafiła przypalić jajecznicę i zapomnieć otoczyć kotlety w bułce tartej. Jej mama śmiała się, że tę umiejętność odziedziczyła po ojcu, dlatego zastanowiła się dwa razy, zanim wpuściła ją do kuchni. Jednak po powrocie z Hogwartu na święta, dziewczyna była chętna do jakiejkolwiek pracy, nawet tej w kuchni. Rwała się do roboty, byle czymś się zająć.
Amelia Young była niewiele wyższa od swojej córki. Miały identycznie ułożone włosy w tym samym odcieniu. Jedynie twarze się różniły. Nicole miała niebieskie oczy, a jej matka brązowe. Mały nosek młodszej był całkowitym przeciwieństwem dłuższego i szerszego. Kolor skóry niewiele się  różnił. Jednak mimo tych różnic, obie były równie urokliwe.
Były w bardzo bliskich stosunkach. Przyjaciółki, siostry, matka z córką. Zwykle o wszystkim sobie mówiły i znały się jak łyse konie. Nic dziwnego, że Amelia dostrzegła inne zachowanie swojej córki. Spytała o to, a Nicole przecięła się nożykiem. Szybko wyleczyły ranę, a dziewczyna spojrzała niepewnie na matkę. Szeptem powiedziała jej, co się stało kilka dni temu. Amelia różniła się od niej charakterem. Nicole była bardzo wybuchowa, a jej matka przyjęła to o wiele spokojniej, choć bardzo się zmartwiła. Przytuliła ją mocno do siebie.
— Ale nie to jest najgorsze — jęknęła cicho Nicole, gdy ich spojrzenia się spotkały. — Ja już nie wiem, co do niego czuję — stęknęła. — Nie umiem go nienawidzić! Nawet mam problem, żeby mówić do niego po nazwisku, jak to zwykle robiłam! — Zerwała się do pionu i zaczęła chodzić w kółko. — A przecież zawsze mnie wkurzał! Miałam ochotę wypruć z niego flaki! Albo chociaż przywalić, żeby rozgnieść mu nos! Teraz nie umiem — jęknęła. — Jak na mnie spojrzy tymi zielonymi ślepiami, to już nawet nie chcę się na niego wydzierać! — Amelia obserwowała zdenerwowaną córkę, ale po tych słowach nie umiała powstrzymać uśmiechu. — Mamo — rzekła słabo Nicole i usiadła jej na kolanach, by się do niej przytulić jak małe dziecko. — Co ja mam zrobić?
Amelia odetchnęła z uśmiechem. Już ona dobrze wiedziała, co czuje jej córka, lecz nie chciała jej tego mówić. Sama musiała nauczyć się rozróżniać uczucia i zrozumieć swoje serce.
— Jeszcze on jest taki ładny — szepnęła Nicole w jej klatkę piersiową.
Amelia zaśmiała się cicho.
— A on? — spytała.
— On?
— Jak się zachowuje względem ciebie?
— On… — zawahała się. — Nie wiem — jęknęła. — Raz się kłóci, a raz mnie całuje! — Rozszerzyła oczy, gdy uświadomiła sobie, co właśnie wyznała. — Nie powiedziałam tego — szepnęła do siebie i do matki jednocześnie, kiedy ta zaśmiała się jeszcze raz. — Boże, powiedziałam.
— To dużo tłumaczy — stwierdziła z uśmiechem Amelia.
— Ja nic z tego nie rozumiem. Siebie nie rozumiem i jego też nie rozumiem.
— Bo nie patrzysz na to z boku. Z boku wszystko lepiej widać, Nicole.
— Więc mi powiedz — jęknęła żałośnie.
— Sama musisz zrozumieć.
— Ale…
— Nie zdążymy z potrawami, Nicole — rzekła i wróciła do pracy, zostawiając córkę z mętlikiem w głowie.
— Przecież się w nim nie zakochałam…

*Evanescence – My heart is broken

2 komentarze:

  1. Witam,
    o tak rewelacja, wszyscy dowiedzieli się o co chodziło i też byli wściekli, o tak matka Nicole domyśla się jakimi uczuciami córka darzy Kobrę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    rewelacja, no i wszyscy poznali o co chodziło i też byli wściekli... matka Nicole domyśla się jakimi uczuciami córka darzy Kobrę... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń