24.07.2012

II. Rozdział 18 - Fałszywe uczucie

Miał wrażenie, że myśli racjonalnie tylko wtedy, gdy jest sam tuż po spotkaniu z Olivią. Dotarło do niego, że zachowuje się jak ćpun, a jego narkotykiem jest dziewczyna. Przy niej był szczęśliwy i spokojny, a bez niej wariował, był rozdrażniony i wściekał się z byle powodu. Jak to możliwe, że uzależniłem się od osoby? Oparł się o drzewo, patrząc na zachód słońca na tle jeziora. Zamknął oczy. Znowu zaczął czuć się źle. Niedawna rozmowa Olivii z nieznajomym naparła na niego z całą siłą. Wykorzystuje mnie. Tak jak powiedziała Milka. Naprawdę zaczynał wariować, wszystko było nierealne. Tęsknił za przyjaciółmi, rozmowami z nimi, imprezami. Oddalili się od siebie przez Olivię, która ich podzieliła. Nie chciał tego. Aż bolało go serce. Były chłopak Krukonki także go ostrzegał. Znajdował się w podobnej sytuacji. Wszystko jest kłamstwem. Opadał z sił.
Usłyszał z niedaleka bardzo znajome głosy. Dwie osoby stanęły w pobliżu. Patrzyły na niego, czuł to. Odwrócił się w ich stronę. Milka i Dexter. Trzymali się za ręce. Byli szczęśliwi, ale nie uzależnieni. Podszedł do nich z pustką na twarzy.
— Kobra? — zaczęła Milka z niepokojem.
W jego oczach pojawiła się rozpacz. Runął przed nią na kolana i objął za nogi.
— Przepraszam — powiedział słabo. Para spojrzała na siebie z zaskoczeniem. — Miałaś rację — dodał rozpaczliwie chłopak.
Dziewczyna wydostała się z jego objęć i kucnęła przy nim. Harry wyglądał jak obłąkany z desperacji. Miał rozbiegany wzrok, ręce mu się trzęsły. Aż ją ukłuło serce. Przygarnęła go do swojej piersi, patrząc znad jego ramienia na Dracona, na którego twarzy mieszały się ze sobą ulga i niewiedza.
— Nie wiem, co się ze mną dzieje — szepnął słabo Kobra.
            — Chodź — odparła cicho, chwytając go za rękę. — Razem coś wymyślimy. — Zmusiła go do wstania. — Leć po resztę — szepnęła do Dracona, a on kiwnął głową i pognał go zamku.
Nie puszczając jego dłoni, zaciągnęła go do zamku w stronę Pokoju Życzeń. Znaleźli się w pomieszczeniu, w którym zwykle razem się uczyli. Słychać było muzykę.
— …It's a beautiful lie. It's the perfect denial. Such a beautiful lie to believe in. So beautiful, beautiful lie makes me…*
Piękne kłamstwa… Cały czas kłamała… Usiedli obok siebie, ale on miał ochotę iść do Olivii. Dziewczyna trzymała go non stop za ramię, patrząc w jego zmieniającą się pod wpływem emocji twarz. Drgnął mocniej, ale go nie puściła.
— Daj sobie pomóc — szepnęła.
— Znowu dałem się omotać — odparł słabo.
— To nie twoja wina. Zaufałeś nie tej osobie.
— Bo jestem naiwny.
— Ważne, że przejrzałeś na oczy.
Drzwi otworzyły się, gdy zakręciło mu się w głowie. Elita i Missy usiedli obok lub przed nimi w ciszy. Harry poczuł się jeszcze gorzej, gdy uświadomił sobie, jak się zachowywał w stosunku do nich. Jednak kiedy pomyślał o Olivii, automatycznie chciał do niej iść. Ona była na pierwszym miejscu. Milka mocno go przytrzymała, zanim zdążył wstać.
— Nie pójdziesz do niej — powiedziała stanowczo. — Nie teraz, gdy sam przyznałeś, że coś jest nie tak.
— Ale ja muszę — jęknął rozpaczliwie.
— Nic nie musisz — dodała twardo Missy, trzymając go za drugą rękę.
— Nie rozumiecie…
— Rozumiemy więcej, niż myślisz — powiedziała Pansy, patrząc w jego oczy pełne obłędu.
Był już tak osłabiony, że nie miał siły się wyrywać.
— Nie wiemy tylko, jak to zrobiła — dodał Alan.
— Podała ci coś? — zapytał Dexter.
— Nie — mruknął. — Chyba nie — poprawił się po chwili.
Nicole i Missy wymieniły spojrzenia.
— Musimy sprawdzić — stwierdziła ta pierwsza.
— Pójdźmy z tym do Pomfrey — dodała Puchonka.
— Po co? — stęknął Harry.
— Tylko ona potrafi to sprawdzić, jako pielęgniarka — odpowiedziała Milka. — Jeśli tego nie zrobimy, nie będziemy potrafili ci pomóc.
— Chodźmy — zarządziła Nancy, zmuszając go do wstania.
Wszyscy poszli do Skrzydła Szpitalnego. Pomfrey nie miała podstaw, żeby zrobić takie badanie, więc odmówiła.
— To do kogo mamy z tym iść? — jęknęła Milka. — Przecież tu chodzi o zdrowie ucznia!
Prosili ją i błagali. Kobra milczał, słuchając ich słów.
— Podstawą może być to, że organizm nie przyjął eliksiru przeciwbólowego? — zapytał, wreszcie się wtrącając.
Wbili w niego spojrzenia. Pielęgniarka zmarszczyła brwi.
— Wymiotowałeś po przyjęciu leku? — spytała, a on kiwnął głową w odpowiedzi. — Teraz mam podstawy.
Usadziła go na łóżku, wytykając mu, że nie przyszedł z tym już wtedy. Pobrała krew i zniknęła za drzwiami swojego laboratorium. Alison chodziła nerwowo po pomieszczeniu, czekając na odpowiedź. Wszyscy byli zniecierpliwieni.
Drzwi do Skrzydła otworzyły się, ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi, dopóki nie usłyszeli znajomego głosu:
— Pojedynki na środku korytarza są zakazane, chłopaki.
— Ale on mnie wkurzył!
— Powiedziałem tylko prawdę!
— Cicho, bo nos ci rośnie od tych kłamstw — kolejny znajomy głos.
Syriusz i Remus przyprowadzili dwójkę trzecioklasistów. Jeden z nich miał długi nos, drugi uporczywie drapał się po całym ciele. Kiedy dwójka przyjaciół zobaczyła, kto jest w szpitalu, przystanęli na chwilę. Pomfrey wybiegła z laboratorium i zajęła się pacjentami, którzy szybko zostali wyleczeni. Pielęgniarka wróciła do pomieszczenia, odpowiadając na pytanie Blaise’a, ile to jeszcze potrwa:
— Kilka minut, chłopcze. Nie pali się.
— Co jest? — zapytał Łapa.
— Właśnie chcemy się tego dowiedzieć — odparł Jery.
Syriusz patrzył na bladego chrześniaka, który tępo spoglądał w podłogę. Nancy uporczywie trzymała go za łokieć. Nagle drgnął, gotowy do wstania.
— Siadaj — powiedziała twardo, ciągnąc go z powrotem. — Albo cię oszołomię.
Chwilę drgał nerwowo, blednąc jeszcze bardziej.
— Chyba oszaleję — mruknął niewyraźnie.
— Nie pozwolimy ci. — Viki tupnęła nogą, a on uśmiechnął się słabo. — A tę sukę powiesimy za kudły przy Wierzbie Bijącej, jeśli coś ci podała!
Milka wytłumaczyła Remusowi i Syriuszowi, z jakiego powodu naprawdę tu przyszli, a oni uparli się, żeby poczekać na wyniki badań wraz z nimi. Wreszcie pojawiła się Pomfrey.
— Panie Potter, mam kilka pytań. — Spojrzał na nią ponaglająco. — Zauważyłeś jakieś problemy zdrowotne? Bóle głowy, osłabienie? — Kiwnął głową. — Nerwowość, kłótliwość, rozdrażnienie, agresywne zachowania? — Potwierdził. — Jakieś szczególne zamiłowanie do czegoś?
— Do kogoś — mruknął.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
— Ktoś regularnie podawał ci eliksir uzależniający.
Zapadła cisza.
— Co za suka! — wrzasnęła Milka.
— Panno Peen! — oburzyła się kobieta.
— A jak inaczej można ją nazwać?! — burknęła.
Kobra nagle wszystko zrozumiał. Olivia uzależniła go od siebie, choć nie wiedział, z jakiego powodu. Zachowywał się jak ćpun, bo nim był. Jego nałogiem była dziewczyna.
Nicole tłumiła w sobie wybuch gniewu. Nie rozumiała, jak można być taką… taką… I po co jej to było?! Teraz chłopak musiał się męczyć jeszcze bardziej, aby wyleczyć się z, bądź co bądź, uzależnienia. Miała ochotę iść do tej całej Romance i zgnieść jej nos.
Syriusz z kolei zacisnął zęby, a po chwili spytał, co można zrobić w tej sytuacji.
— Pozbędziemy się eliksiru z krwi, ale to nie znaczy, że uzależnienie od razu przejdzie. To działa według schematu. Podobnie jest z papierosami, alkoholem czy narkotykami. Można się wyleczyć, ale potrzeba chęci i czasu.
— Więc zacznijmy od razu — rzekła stanowczo Missy.
— To zależy od pacjenta — odparła pielęgniarka. — Ważne jest to, czy tego chce. — Spojrzeli na pobladłego Harry’ego, który kiwnął głową z rezygnacją na twarzy. — W takim razie zostaniesz w Skrzydle i usuniemy eliksir z organizmu. Resztę proszę o wyjście.
— Jak to?! — oburzyła się Milka.
Pomfrey wbiła w nią spojrzenie.
— Nie sądzę, żebyście chętnie to oglądali.
Chciała protestować, ale nagle zrozumiała.
— Ach… To kiedy możemy przyjść?
— Może rano. Powinno już ustąpić, ale wszystko zależy od ilości eliksiru.
— Okay. Przyjdziemy.
Wyszli. Alison odwróciła się przy drzwiach i pomachała Harry’emu z pokrzepiającym uśmiechem. Uśmiechnął się słabo. Jak mógł się na nich wściekać, skoro już tyle razy mu pomogli? Automatycznie znienawidził Olivię za to, co z nim zrobiła.
— Początek będzie najgorszy. Musisz pozbyć się eliksiru uzależniającego tą samą drogą, którą go przyjmowałeś. Podam ci eliksir, który to spowoduje. Idź do łazienki. Wróć, gdy trochę ustąpi. Wtedy położysz się do łóżka z miską na wyciągnięcie ręki.
Wisiał nad toaletą dobrą godzinę, zanim konwulsje przeszły. Położył się do łóżka z miską stojącą obok.

Milka pierwsza pojawiła się z samego rana. Kobra wyglądał na chorego, co nie było dziwne, skoro przez całą noc wymiotował.
— Jak się czujesz? — spytała troskliwie.
— Bywało lepiej — odparł słabo.
Uśmiechnęła się niewyraźnie.
— Ważne, że ci przejdzie.
Spojrzał na nią. Chciał błagać ją o przebaczenie i miał taki zamiar, ale żołądek stwierdził, że ma inne plany.
— Coś ci powiem, ale… zaraz — wyjąkał. Przekręcił się na brzuch i pochylił się nad miską. — Chyba je*nę — stęknął cicho po chwili.
— To mi chciałeś powiedzieć? — zaśmiała się lekko.
— Nie — odparł z rozbawieniem i z powrotem się do niej odwrócił. — Chciałem cię…
— Nie przepraszaj — przerwała mu.
— Ale…
— To nie twoja wina, więc nie masz za co przepraszać.
— Powtarzałaś…
— Powtarzałam, ale to nie mogło na ciebie wpłynąć. Teraz po prostu się postaraj, żeby przestała mieszać ci w głowie.
Uśmiechnął się słabo.
— Postaram się. A z Dextrem…? — spytał, a ona zarumieniła się lekko.
— Byłeś pierwszą osobą, która dowiedziała się, że jesteśmy parą — odpowiedziała cicho.
— Dawno?
— Dosłownie kwadrans przed tym, zanim cię spotkaliśmy.
— Znalazłem sobie moment — mruknął do siebie z niezadowoleniem.
— Lepiej wtedy, niż w ogóle.
— Myślałem, że się nie doczekam.
Coś mu się przewróciło w żołądku, więc z ust zszedł mu uśmiech.
— Ymm… — Milka to zauważyła. — Może przyjdę później, żebyś mógł w spokoju… eee… się wykurować? — wyjąkała niepewnie. Pokiwał szybko głową. — To lecę na śniadanie. — Kobra stęknął znad miski. — Przepraszam — pisnęła.
— Idź już — jęknął żałośnie.
— Trzymaj się.
Wyszła. Przed drzwiami wpadła na Missy i elitę.
— Nie idźcie — rzekła. — Nie jest aktualnie dobrym towarzyszem do rozmów. Nie ma chęci na odwiedziny — skrzywiła się lekko.
— Co? Znowu Romance? — zaczęła złowieszczo Viki.
— Eee… nie — wyjąkała i chrząknęła. — Nie chodzi o nią.
— Viki — odkaszlnął Blaise.
Zmarszczyła brwi i zrozumiała.
— Aaa… yyy… Źle się czuje? — zakłopotała się.
— Bardzo źle.
— Ach…
Dexter i Milka spojrzeli na siebie.
— W tym zamieszaniu zapomnieliśmy wam o czymś powiedzieć — zaczął chłopak, a oni spojrzeli na niego zaciekawieni.
Wystarczyło, że chwycili się za ręce, by zrozumieli. Missy z piskiem uwiesiła się na dwójce przyjaciół.
— Trzeba to oblać — stwierdził Blaise z wyszczerzem.
— Poczekajmy, aż Kobra dojdzie do siebie — odparła z uśmiechem Alison.
— Słuchajcie — zaczęła Missy. — Gdy wyjdzie ze Skrzydła, dopiero zaczną się problemy. Nie możemy dopuścić do tego, żeby Romance znowu go omotała. Nie może go tknąć, bo wszystko wróci. Widzieć też jej nie powinien, ale tego mu nie zagwarantujemy. Musimy mieć go na oku, żeby się do niego nie zbliżała.
— Trzeba powiedzieć o tym Hermionie i Ginny — dodała Milka. — Będą go obserwować w pokoju wspólnym. No i Syriusz z Remusem też pewnie nam pomogą. To co? Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?
— Jasne — odpowiedzieli zgodnie z uśmiechami.

Pomfrey doszła do wniosku, że Kobra musiał mieć w organizmie naprawdę sporo eliksiru, skoro w południe jeszcze wymiotował. W wolnej godzinie wpadła do niego Ginny, którą powiadomiono o całej sytuacji.
— Wydaje mi się, że nie ja jeden potrzebuję terapii szokowej — stwierdził słabo chłopak po chwili rozmowy.
— Co masz na myśli?
— Jej były. Wydaje mi się, że ma podobny problem.
— Co chcesz zrobić?
— Mogłabyś go tutaj przyprowadzić? On nawet się nie domyśla, w jakiej może być sytuacji, a gdyby nie on, pewnie jeszcze bym za nią latał jak wierny pies.
— Jak się nazywa?
— Zapytaj Luny. Powinna wiedzieć. — Pokiwała głową na znak pomocy. — Dzięki.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i niemal od razu wzięła się do roboty.
Blondyn pojawił się w dość szybkim tempie. Kobra wytłumaczył mu sytuację.
— … Możesz mieć to samo — zakończył.
— Nie, to raczej niemożliwe — stwierdził niepewnie.
— Też tak myślałem, dopóki nie dostałem wyników badań — mruknął. — Sam mówiłeś, że zachowuje się tak samo, jak ty. Tylko że ty nie możesz się od niej uwolnić, bo masz we krwi eliksir. Badania ci nie zaszkodzą, mogą jedynie pomóc.
Chłopak milczał przez chwilę.
— Okay — postanowił.
Zawołali Pomfrey, ale znowu nie miała podstaw. Kobra zgrzytnął zębami.
— Boli go głowa i chce eliksir przeciwbólowy.
— Co? — zdziwił się blondyn.
— Mówiłeś mi przed chwilą, że cię boli głowa. — Spojrzał na niego twardo.
— Tak, boli mnie głowa. Mogę dostać coś przeciwbólowego? — Zrozumiał, że Ostry ma w tym jakiś cel.
Nie mogła odmówić, więc podała mu lek. Po chwili chłopak wylądował w łazience.
— Teraz ma pani podstawy — powiedział Kobra.
Pobrała blondynowi krew i poszła ją przebadać.
— Jeśli to będzie prawda, chyba ją zabiję — mruknął niemrawo.
— Witaj w klubie.
— Tak w ogóle to Aaron jestem — rzekł po chwili.
Harry chciał odpowiedzieć, ale mdłości przypomniały mu, że nie jest na wakacjach. Aaron spojrzał na niego współczująco, gdy pochylił się nad miską. Czekali na wyniki badań, a gdy elita i ekipa wpadły w odwiedziny, trochę się zdziwili. Ostatnio się bili, a teraz gadają jak kumple? Wkroczyła Pomfrey.
— Czy wyście wszyscy powariowali?! Macie manię faszerowania się eliksirami?!
— Eee… Co? — zdziwił się Aaron.
— Masz we krwi eliksir uzależniający, chłopcze.
Chłopak przybladł. Kobra spojrzał na niego.
— On też? — zdumiał się Dexter.
— Eliksir od jakiegoś czasu nie był podawany, ale jednak jest. — Podała blondynowi miksturę, którą Harry zdążył poznać. — Wypij, idź do łazienki, a jak wrócisz, to kładź się do łóżka. Podzielisz los pana Pottera.
— Współczuję — mruknął Kobra. — Przez godzinę będziesz wisiał nad kiblem.
— Zapowiada się miły dzień, nie ma co — mruknął Aaron pod nosem i zniknął w łazience.
— Może lepiej też się przebadam? — powiedział żartobliwie Draco, ale zaraz oberwał od Milki.
Roześmiali się.
— Będziesz miał towarzysza — stwierdził Blaise, zwracając się do pacjenta.
Kobra bał się dalszej części leczenia. Domyślał się, jak trudno uwolnić się od uzależnienia. Już teraz czuł się kiepsko i nie miało to związku z chorobą. Aaron najlepiej rozumiał go w tej sytuacji. Sam nie czuł się na siłach, ale musieli przeciwstawić się Olivii.
— Sorry za ten nocny atak — mruknął Aaron, kiedy zostali sami, a on leżał w łóżku z niemrawą miną.
— Nie ma sprawy – odparł słabo Harry. Niemal jednocześnie pochylili się nad miskami. — Wspólna choroba zbliża — wydusił znad naczynia.
Blondyn zaśmiał się niemrawo.
Aaron okazał się być facetem, z którym można było pogadać o różnych rzeczach. Był rok młodszy od Harry’ego i chodził do Ravenclawu. Kobra dowiedział się od niego, że Olivia zostawiła go po tym, jak powiedział jej coś na temat jego znajomej, której rodzice zostali zamordowani tydzień później. Harry poczuł, że coś przewraca mu się w żołądku po tych słowach, gdyż była to sprawka Voldemorta. Czyżby Olivia była jego zwolenniczką?
Kobra wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego dopiero po wszystkich lekcjach, gdy poczuł się o wiele lepiej. Aaron musiał jeszcze się pomęczyć. Przed drzwiami powitali go jego przyjaciele. Domyślał się, że to Syriusz dał im znać o wypisaniu ze szpitala, gdyż odwiedził go niedawno. Ostry był wykończony psychicznie i fizycznie, ale chciał walczyć ze swoją byłą dziewczyną.
— Ona wie, że ja wiem? — zapytał w pewnym momencie.
Milka i Dexter spojrzeli na siebie.
— Chyba nie wie — odpowiedziała Viki.
Temat się urwał. Na pewno sama się domyśli po tym, że jej unika, a zerwanie twarzą w twarz chyba złamałoby go psychicznie do końca. Nie domyślali się jednak, że dziewczyna nie ma zamiaru odpuścić.
Po kolacji nie miał towarzysza do pokoju wspólnego Gryfonów. Elita, Missy i Milka zostawili go na szóstym piętrze z pewnością, że Olivia nie zdążyła tam dojść w ciągu chwili, od której Pansy zauważyła ją na korytarzu. Wtedy szybko zmienili kierunek, by Harry jej nie zauważył. Nie wzięli jednak pod uwagę tego, że dziewczyna zna skróty. Kobra w zamyśleniu wszedł na ostatnie piętro, patrząc w podłogę. Rozbudził się dopiero wtedy, gdy ktoś stanął mu na drodze.
— Unikasz mnie? — zapytała ze smutkiem Olivia.
Dlaczego wcześniej nie zauważył tych fałszywych uczuć?
— Odczep się — szepnął słabo. — Wiem, co zrobiłaś.
— Co? — zbliżyła się do niego z zainteresowaniem na twarzy.
— Nie udawaj — odpowiedział łamiącym się głosem.
Bądź twardy. Nie może cię znowu omotać. Cofnął się o krok, gdy dzielił ich jeden metr. Ich oczy spotykały się, a serce zabiło mu mocniej.
— Zostaw mnie w spokoju — powiedział bezsilnie.
— Nie chcesz tego — szepnęła z kuszącym uśmiechem.
— Chcę.
— Nie chcesz, bo pragniesz, żebym była przy tobie.
— Pragnę się od ciebie uwolnić raz na zawsze. — Przyparła go do muru i uśmiechnęła się prowokująco. Zbliżyła swoją twarz do jego ust. — Nie próbuj — syknął cicho. Dotknęła go za rękę, a po jego ciele przeszedł dreszcz przyjemności. — Nie rób tego — jęknął jeszcze słabszym głosem.
Ulegał jej. Ulegał swojemu nałogowi, z którego miał się wyleczyć. Uśmiechnęła się szerzej, słysząc jego mizerny głos protestu. Wplotła palce w jego dłoń. W pierwszym odruchu próbował się wyswobodzić, ale potrzeba była inna.
— Po co to robisz? — szepnął, mimowolnie wzmacniając uścisk.
— To nie jest ważne — odparła cichutko, a jej oddech uderzył w jego usta. — Chcesz tego — stwierdziła, gdy w jego oczach pojawiła się niepewność. — Nie uwolnisz się ode mnie.
Sięgnęła do jego ust i przygryzła lekko jego dolną wargę. Chciał więcej, ale wiedział, że nie powinien. Swoim językiem zwilżyła jego wargę.
— Zostaw — stęknął słabo, ale swoim zachowaniem zaprzeczał słowom.
Przyciągnął ją bliżej siebie. Wpiła się w jego usta. Przez chwilę walczył z samym sobą. Zacisnął oczy, próbując ją ignorować. Nie wytrzymał długo. Oddał pocałunek z lubością.
— Kobra, nie!
Ledwo to usłyszał. W następnej chwili ktoś odciągnął od niego dziewczynę. Rozpaczliwie chciał iść za nią, ale Alan i Blaise odpychali go do tyłu.
— Ty zdziro! — wrzasnęła Milka, a Olivia zaśmiała się szyderczo.
— Chyba nie chce mnie ignorować — rzekła jadowicie, odwróciła się i ruszyła w głąb korytarza. — Do zobaczenia, Kobra! — dodała z fałszywym śmiechem i zniknęła za rogiem.
Ostry patrzył tępo w miejsce, gdzie zniknęła. Stracił siły. Ledwo stał na nogach. Jednocześnie chciał ją zabić i pocałować ponownie. Bez słowa odprowadzili go pod sam portret Grubej Damy. W dormitorium rzucił się na łóżko i zakrył głowę poduszką. Nie wiedział, co by było, gdyby przyjaciele się nie cofnęli.
Pozbycie się uzależniania było trudniejsze niż myślał.

*30 Seconds to Mars – A Beautiful Lie

3 komentarze:

  1. Hej,
    Harry w końcu przejrzał na oczy i postanowił się leczyć z tego uzależnienia jakie powoduje Olivia, i jak się okazuje Arron też był uzależniony…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz, w Twojej historii widzę zgrzyt. Przexież coś takiego, jak dawanie uczniom takich eliksirów na pewno zostałoby zgłoszone nauczycielom i dyrektorowi. Zwłaszcza, gdyby pojawiło się przypuszczenie, zże uczennica jest zwolennikiem Voldemorta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniale w końcu Potter przejrzał na oczy i postanowił się leczyć z uzależnienia jakie powoduje Olivia, i jak się tutaj okazuje Arron też był uzależniony…
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń