Miał wrażenie, że myśli racjonalnie tylko wtedy, gdy jest
sam tuż po spotkaniu z Olivią. Dotarło do niego, że zachowuje się jak ćpun, a
jego narkotykiem jest dziewczyna. Przy niej był szczęśliwy i spokojny, a bez
niej wariował, był rozdrażniony i wściekał się z byle powodu. Jak to możliwe, że uzależniłem się
od osoby? Oparł się o drzewo,
patrząc na zachód słońca na tle jeziora. Zamknął oczy. Znowu zaczął czuć się
źle. Niedawna rozmowa Olivii z nieznajomym naparła na niego z całą siłą. Wykorzystuje mnie. Tak jak
powiedziała Milka. Naprawdę
zaczynał wariować, wszystko było nierealne. Tęsknił za przyjaciółmi, rozmowami
z nimi, imprezami. Oddalili się od siebie przez Olivię, która ich podzieliła. Nie
chciał tego. Aż bolało go serce. Były chłopak Krukonki także go ostrzegał. Znajdował
się w podobnej sytuacji. Wszystko
jest kłamstwem. Opadał z sił.
Usłyszał z niedaleka bardzo znajome głosy. Dwie osoby
stanęły w pobliżu. Patrzyły na niego, czuł to. Odwrócił się w ich stronę. Milka
i Dexter. Trzymali się za ręce. Byli szczęśliwi, ale nie uzależnieni. Podszedł
do nich z pustką na twarzy.
— Kobra? — zaczęła Milka z niepokojem.
W jego oczach pojawiła się rozpacz. Runął przed nią na
kolana i objął za nogi.
— Przepraszam — powiedział słabo. Para spojrzała na siebie z
zaskoczeniem. — Miałaś rację — dodał rozpaczliwie chłopak.
Dziewczyna wydostała się z jego objęć i kucnęła przy nim. Harry
wyglądał jak obłąkany z desperacji. Miał rozbiegany wzrok, ręce mu się trzęsły.
Aż ją ukłuło serce. Przygarnęła go do swojej piersi, patrząc znad jego ramienia
na Dracona, na którego twarzy mieszały się ze sobą ulga i niewiedza.
— Nie wiem, co się ze mną dzieje — szepnął słabo Kobra.
— Chodź — odparła cicho, chwytając
go za rękę. — Razem coś wymyślimy. — Zmusiła go do wstania. — Leć po resztę —
szepnęła do Dracona, a on kiwnął głową i pognał go zamku.
Nie puszczając jego dłoni, zaciągnęła go do zamku w stronę
Pokoju Życzeń. Znaleźli się w pomieszczeniu, w którym zwykle razem się uczyli. Słychać było muzykę.
— …It's a beautiful lie.
It's the perfect denial. Such a beautiful lie to believe in. So beautiful,
beautiful lie makes me…*
Piękne kłamstwa… Cały
czas kłamała… Usiedli obok siebie, ale on miał ochotę iść do Olivii. Dziewczyna
trzymała go non stop za ramię, patrząc w jego zmieniającą się pod wpływem
emocji twarz. Drgnął mocniej, ale go nie puściła.
— Daj sobie pomóc — szepnęła.
— Znowu dałem się omotać — odparł słabo.
— To nie twoja wina. Zaufałeś nie tej osobie.
— Bo jestem naiwny.
— Ważne, że przejrzałeś na oczy.
Drzwi otworzyły się, gdy zakręciło mu się w głowie. Elita i
Missy usiedli obok lub przed nimi w ciszy. Harry poczuł się jeszcze gorzej, gdy
uświadomił sobie, jak się zachowywał w stosunku do nich. Jednak kiedy pomyślał
o Olivii, automatycznie chciał do niej iść. Ona była na pierwszym miejscu.
Milka mocno go przytrzymała, zanim zdążył wstać.
— Nie pójdziesz do niej — powiedziała stanowczo. — Nie
teraz, gdy sam przyznałeś, że coś jest nie tak.
— Ale ja muszę — jęknął rozpaczliwie.
— Nic nie musisz — dodała twardo Missy, trzymając go za
drugą rękę.
— Nie rozumiecie…
— Rozumiemy więcej, niż myślisz — powiedziała Pansy,
patrząc w jego oczy pełne obłędu.
Był już tak osłabiony, że nie miał siły się wyrywać.
— Nie wiemy tylko, jak to zrobiła — dodał Alan.
— Podała ci coś? — zapytał Dexter.
— Nie — mruknął. — Chyba nie — poprawił się po chwili.
Nicole i Missy wymieniły spojrzenia.
— Musimy sprawdzić — stwierdziła ta pierwsza.
— Pójdźmy z tym do Pomfrey — dodała Puchonka.
— Po co? — stęknął Harry.
— Tylko ona potrafi to sprawdzić, jako pielęgniarka —
odpowiedziała Milka. — Jeśli tego nie zrobimy, nie będziemy potrafili ci pomóc.
— Chodźmy — zarządziła Nancy, zmuszając go do wstania.
Wszyscy poszli do Skrzydła Szpitalnego. Pomfrey nie miała
podstaw, żeby zrobić takie badanie, więc odmówiła.
— To do kogo mamy z tym iść? — jęknęła Milka. — Przecież tu
chodzi o zdrowie ucznia!
Prosili ją i błagali. Kobra milczał, słuchając ich słów.
— Podstawą może być to, że organizm nie przyjął eliksiru
przeciwbólowego? — zapytał, wreszcie się wtrącając.
Wbili w niego spojrzenia. Pielęgniarka zmarszczyła brwi.
— Wymiotowałeś po przyjęciu leku? — spytała, a on kiwnął
głową w odpowiedzi. — Teraz mam podstawy.
Usadziła go na łóżku, wytykając mu, że nie przyszedł z tym
już wtedy. Pobrała krew i zniknęła za drzwiami swojego laboratorium. Alison
chodziła nerwowo po pomieszczeniu, czekając na odpowiedź. Wszyscy byli
zniecierpliwieni.
Drzwi do Skrzydła otworzyły się, ale nikt nie zwrócił na to
większej uwagi, dopóki nie usłyszeli znajomego głosu:
— Pojedynki na środku korytarza są zakazane, chłopaki.
— Ale on mnie wkurzył!
— Powiedziałem tylko prawdę!
— Cicho, bo nos ci rośnie od tych kłamstw — kolejny znajomy
głos.
Syriusz i Remus przyprowadzili dwójkę trzecioklasistów.
Jeden z nich miał długi nos, drugi uporczywie drapał się po całym ciele. Kiedy
dwójka przyjaciół zobaczyła, kto jest w szpitalu, przystanęli na chwilę.
Pomfrey wybiegła z laboratorium i zajęła się pacjentami, którzy szybko zostali
wyleczeni. Pielęgniarka wróciła do pomieszczenia, odpowiadając na pytanie
Blaise’a, ile to jeszcze potrwa:
— Kilka minut, chłopcze. Nie pali się.
— Co jest? — zapytał Łapa.
— Właśnie chcemy się tego dowiedzieć — odparł Jery.
Syriusz patrzył na bladego chrześniaka, który tępo
spoglądał w podłogę. Nancy uporczywie trzymała go za łokieć. Nagle drgnął,
gotowy do wstania.
— Siadaj — powiedziała twardo, ciągnąc go z powrotem. —
Albo cię oszołomię.
Chwilę drgał nerwowo, blednąc jeszcze bardziej.
— Chyba oszaleję — mruknął niewyraźnie.
— Nie pozwolimy ci. — Viki tupnęła nogą, a on uśmiechnął
się słabo. — A tę sukę powiesimy za kudły przy Wierzbie Bijącej, jeśli coś ci
podała!
Milka wytłumaczyła Remusowi i Syriuszowi, z jakiego powodu
naprawdę tu przyszli, a oni uparli się, żeby poczekać na wyniki badań wraz z
nimi. Wreszcie pojawiła się Pomfrey.
— Panie Potter, mam kilka pytań. — Spojrzał na nią
ponaglająco. — Zauważyłeś jakieś problemy zdrowotne? Bóle głowy, osłabienie? —
Kiwnął głową. — Nerwowość, kłótliwość, rozdrażnienie, agresywne zachowania? —
Potwierdził. — Jakieś szczególne zamiłowanie do czegoś?
— Do kogoś — mruknął.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
— Ktoś regularnie podawał ci eliksir uzależniający.
Zapadła cisza.
— Co za suka! — wrzasnęła Milka.
— Panno Peen! — oburzyła się kobieta.
— A jak inaczej można ją nazwać?! — burknęła.
Kobra nagle wszystko zrozumiał. Olivia uzależniła go od
siebie, choć nie wiedział, z jakiego powodu. Zachowywał się jak ćpun, bo nim
był. Jego nałogiem była dziewczyna.
Nicole tłumiła w sobie wybuch gniewu. Nie rozumiała, jak
można być taką… taką… I po co jej to było?! Teraz chłopak musiał się męczyć
jeszcze bardziej, aby wyleczyć się z, bądź co bądź, uzależnienia. Miała ochotę
iść do tej całej Romance i zgnieść jej nos.
Syriusz z kolei zacisnął zęby, a po chwili spytał, co można
zrobić w tej sytuacji.
— Pozbędziemy się eliksiru z krwi, ale to nie znaczy, że
uzależnienie od razu przejdzie. To działa według schematu. Podobnie jest z
papierosami, alkoholem czy narkotykami. Można się wyleczyć, ale potrzeba chęci
i czasu.
— Więc zacznijmy od razu — rzekła stanowczo Missy.
— To zależy od pacjenta — odparła pielęgniarka. — Ważne
jest to, czy tego chce. — Spojrzeli na pobladłego Harry’ego, który kiwnął głową
z rezygnacją na twarzy. — W takim razie zostaniesz w Skrzydle i usuniemy
eliksir z organizmu. Resztę proszę o wyjście.
— Jak to?! — oburzyła się Milka.
Pomfrey wbiła w nią spojrzenie.
— Nie sądzę, żebyście chętnie to oglądali.
Chciała protestować, ale nagle zrozumiała.
— Ach… To kiedy możemy przyjść?
— Może rano. Powinno już ustąpić, ale wszystko zależy od
ilości eliksiru.
— Okay. Przyjdziemy.
Wyszli. Alison odwróciła się przy drzwiach i pomachała
Harry’emu z pokrzepiającym uśmiechem. Uśmiechnął się słabo. Jak mógł się na
nich wściekać, skoro już tyle razy mu pomogli? Automatycznie znienawidził
Olivię za to, co z nim zrobiła.
— Początek będzie najgorszy. Musisz pozbyć się eliksiru
uzależniającego tą samą drogą, którą go przyjmowałeś. Podam ci eliksir, który
to spowoduje. Idź do łazienki. Wróć, gdy trochę ustąpi. Wtedy położysz się do
łóżka z miską na wyciągnięcie ręki.
Wisiał nad toaletą dobrą godzinę, zanim konwulsje przeszły.
Położył się do łóżka z miską stojącą obok.
Milka pierwsza pojawiła się z samego rana. Kobra wyglądał
na chorego, co nie było dziwne, skoro przez całą noc wymiotował.
— Jak się czujesz? — spytała troskliwie.
— Bywało lepiej — odparł słabo.
Uśmiechnęła się niewyraźnie.
— Ważne, że ci przejdzie.
Spojrzał na nią. Chciał błagać ją o przebaczenie i miał
taki zamiar, ale żołądek stwierdził, że ma inne plany.
— Coś ci powiem, ale… zaraz — wyjąkał. Przekręcił się na brzuch
i pochylił się nad miską. — Chyba je*nę — stęknął cicho po chwili.
— To mi chciałeś powiedzieć? — zaśmiała się lekko.
— Nie — odparł z rozbawieniem i z powrotem się do niej odwrócił.
— Chciałem cię…
— Nie przepraszaj — przerwała mu.
— Ale…
— To nie twoja wina, więc nie masz za co przepraszać.
— Powtarzałaś…
— Powtarzałam, ale to nie mogło na ciebie wpłynąć. Teraz po
prostu się postaraj, żeby przestała mieszać ci w głowie.
Uśmiechnął się słabo.
— Postaram się. A z Dextrem…? — spytał, a ona zarumieniła
się lekko.
— Byłeś pierwszą osobą, która dowiedziała się, że jesteśmy
parą — odpowiedziała cicho.
— Dawno?
— Dosłownie kwadrans przed tym, zanim cię spotkaliśmy.
— Znalazłem sobie moment — mruknął do siebie z
niezadowoleniem.
— Lepiej wtedy, niż w ogóle.
— Myślałem, że się nie doczekam.
Coś mu się przewróciło w żołądku, więc z ust zszedł mu
uśmiech.
— Ymm… — Milka to zauważyła. — Może przyjdę później, żebyś
mógł w spokoju… eee… się wykurować? — wyjąkała niepewnie. Pokiwał szybko głową.
— To lecę na śniadanie. — Kobra stęknął znad miski. — Przepraszam — pisnęła.
— Idź już — jęknął żałośnie.
— Trzymaj się.
Wyszła. Przed drzwiami wpadła na Missy i elitę.
— Nie idźcie — rzekła. — Nie jest aktualnie dobrym
towarzyszem do rozmów. Nie ma chęci na odwiedziny — skrzywiła się lekko.
— Co? Znowu Romance? — zaczęła złowieszczo Viki.
— Eee… nie — wyjąkała i chrząknęła. — Nie chodzi o nią.
— Viki — odkaszlnął Blaise.
Zmarszczyła brwi i zrozumiała.
— Aaa… yyy… Źle się czuje? — zakłopotała się.
— Bardzo źle.
— Ach…
Dexter i Milka spojrzeli na siebie.
— W tym zamieszaniu zapomnieliśmy wam o czymś powiedzieć —
zaczął chłopak, a oni spojrzeli na niego zaciekawieni.
Wystarczyło, że chwycili się za ręce, by zrozumieli. Missy
z piskiem uwiesiła się na dwójce przyjaciół.
— Trzeba to oblać — stwierdził Blaise z wyszczerzem.
— Poczekajmy, aż Kobra dojdzie do siebie — odparła z
uśmiechem Alison.
— Słuchajcie — zaczęła Missy. — Gdy wyjdzie ze Skrzydła,
dopiero zaczną się problemy. Nie możemy dopuścić do tego, żeby Romance znowu go
omotała. Nie może go tknąć, bo wszystko wróci. Widzieć też jej nie powinien,
ale tego mu nie zagwarantujemy. Musimy mieć go na oku, żeby się do niego nie
zbliżała.
— Trzeba powiedzieć o tym Hermionie i Ginny — dodała Milka.
— Będą go obserwować w pokoju wspólnym. No i Syriusz z Remusem też pewnie nam
pomogą. To co? Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?
— Jasne — odpowiedzieli zgodnie z uśmiechami.
Pomfrey doszła do wniosku, że Kobra musiał mieć w
organizmie naprawdę sporo eliksiru, skoro w południe jeszcze wymiotował. W
wolnej godzinie wpadła do niego Ginny, którą powiadomiono o całej sytuacji.
— Wydaje mi się, że nie ja jeden potrzebuję terapii szokowej
— stwierdził słabo chłopak po chwili rozmowy.
— Co masz na myśli?
— Jej były. Wydaje mi się, że ma podobny problem.
— Co chcesz zrobić?
— Mogłabyś go tutaj przyprowadzić? On nawet się nie
domyśla, w jakiej może być sytuacji, a gdyby nie on, pewnie jeszcze bym za nią
latał jak wierny pies.
— Jak się nazywa?
— Zapytaj Luny. Powinna wiedzieć. — Pokiwała głową na znak
pomocy. — Dzięki.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i niemal od razu wzięła się do
roboty.
Blondyn pojawił się w dość szybkim tempie. Kobra
wytłumaczył mu sytuację.
— … Możesz mieć to samo — zakończył.
— Nie, to raczej niemożliwe — stwierdził niepewnie.
— Też tak myślałem, dopóki nie dostałem wyników badań —
mruknął. — Sam mówiłeś, że zachowuje się tak samo, jak ty. Tylko że ty nie
możesz się od niej uwolnić, bo masz we krwi eliksir. Badania ci nie zaszkodzą,
mogą jedynie pomóc.
Chłopak milczał przez chwilę.
— Okay — postanowił.
Zawołali Pomfrey, ale znowu nie miała podstaw. Kobra
zgrzytnął zębami.
— Boli go głowa i chce eliksir przeciwbólowy.
— Co? — zdziwił się blondyn.
— Mówiłeś mi przed chwilą, że cię boli głowa. — Spojrzał na
niego twardo.
— Tak, boli mnie głowa. Mogę dostać coś przeciwbólowego? —
Zrozumiał, że Ostry ma w tym jakiś cel.
Nie mogła odmówić, więc podała mu lek. Po chwili chłopak
wylądował w łazience.
— Teraz ma pani podstawy — powiedział Kobra.
Pobrała blondynowi krew i poszła ją przebadać.
— Jeśli to będzie prawda, chyba ją zabiję — mruknął
niemrawo.
— Witaj w klubie.
— Tak w ogóle to Aaron jestem — rzekł po chwili.
Harry chciał odpowiedzieć, ale mdłości przypomniały mu, że
nie jest na wakacjach. Aaron spojrzał na niego współczująco, gdy pochylił się
nad miską. Czekali na wyniki badań, a gdy elita i ekipa wpadły w odwiedziny,
trochę się zdziwili. Ostatnio się bili, a teraz gadają jak kumple? Wkroczyła Pomfrey.
— Czy wyście wszyscy powariowali?! Macie manię faszerowania
się eliksirami?!
— Eee… Co? — zdziwił się Aaron.
— Masz we krwi eliksir uzależniający, chłopcze.
Chłopak przybladł. Kobra spojrzał na niego.
— On też? — zdumiał się Dexter.
— Eliksir od jakiegoś czasu nie był podawany, ale jednak
jest. — Podała blondynowi miksturę, którą Harry zdążył poznać. — Wypij, idź do
łazienki, a jak wrócisz, to kładź się do łóżka. Podzielisz los pana Pottera.
— Współczuję — mruknął Kobra. — Przez godzinę będziesz
wisiał nad kiblem.
— Zapowiada się miły dzień, nie ma co — mruknął Aaron pod
nosem i zniknął w łazience.
— Może lepiej też się przebadam? — powiedział żartobliwie
Draco, ale zaraz oberwał od Milki.
Roześmiali się.
— Będziesz miał towarzysza — stwierdził Blaise, zwracając
się do pacjenta.
Kobra bał się dalszej części leczenia. Domyślał się, jak
trudno uwolnić się od uzależnienia. Już teraz czuł się kiepsko i nie miało to
związku z chorobą. Aaron najlepiej rozumiał go w tej sytuacji. Sam nie czuł się
na siłach, ale musieli przeciwstawić się Olivii.
— Sorry za ten nocny atak — mruknął Aaron, kiedy zostali
sami, a on leżał w łóżku z niemrawą miną.
— Nie ma sprawy – odparł słabo Harry. Niemal jednocześnie
pochylili się nad miskami. — Wspólna choroba zbliża — wydusił znad naczynia.
Blondyn zaśmiał się niemrawo.
Aaron okazał się być facetem, z którym można było pogadać o
różnych rzeczach. Był rok młodszy od Harry’ego i chodził do Ravenclawu. Kobra
dowiedział się od niego, że Olivia zostawiła go po tym, jak powiedział jej coś
na temat jego znajomej, której rodzice zostali zamordowani tydzień później.
Harry poczuł, że coś przewraca mu się w żołądku po tych słowach, gdyż była to
sprawka Voldemorta. Czyżby Olivia była jego zwolenniczką?
Kobra wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego dopiero po wszystkich
lekcjach, gdy poczuł się o wiele lepiej. Aaron musiał jeszcze się pomęczyć.
Przed drzwiami powitali go jego przyjaciele. Domyślał się, że to Syriusz dał im
znać o wypisaniu ze szpitala, gdyż odwiedził go niedawno. Ostry był wykończony
psychicznie i fizycznie, ale chciał walczyć ze swoją byłą dziewczyną.
— Ona wie, że ja wiem? — zapytał w pewnym momencie.
Milka i Dexter spojrzeli na siebie.
— Chyba nie wie — odpowiedziała Viki.
Temat się urwał. Na pewno sama się domyśli po tym, że jej
unika, a zerwanie twarzą w twarz chyba złamałoby go psychicznie do końca. Nie
domyślali się jednak, że dziewczyna nie ma zamiaru odpuścić.
Po kolacji nie miał towarzysza do pokoju wspólnego
Gryfonów. Elita, Missy i Milka zostawili go na szóstym piętrze z pewnością, że Olivia
nie zdążyła tam dojść w ciągu chwili, od której Pansy zauważyła ją na
korytarzu. Wtedy szybko zmienili kierunek, by Harry jej nie zauważył. Nie
wzięli jednak pod uwagę tego, że dziewczyna zna skróty. Kobra w zamyśleniu wszedł
na ostatnie piętro, patrząc w podłogę. Rozbudził się dopiero wtedy, gdy ktoś
stanął mu na drodze.
— Unikasz mnie? — zapytała ze smutkiem Olivia.
Dlaczego wcześniej nie zauważył tych fałszywych uczuć?
— Odczep się — szepnął słabo. — Wiem, co zrobiłaś.
— Co? — zbliżyła się do niego z zainteresowaniem na twarzy.
— Nie udawaj — odpowiedział łamiącym się głosem.
Bądź twardy. Nie może cię znowu omotać. Cofnął się o krok, gdy dzielił ich jeden metr. Ich oczy
spotykały się, a serce zabiło mu mocniej.
— Zostaw mnie w spokoju — powiedział bezsilnie.
— Nie chcesz tego — szepnęła z kuszącym uśmiechem.
— Chcę.
— Nie chcesz, bo pragniesz, żebym była przy tobie.
— Pragnę się od ciebie uwolnić raz na zawsze. — Przyparła
go do muru i uśmiechnęła się prowokująco. Zbliżyła swoją twarz do jego ust. —
Nie próbuj — syknął cicho. Dotknęła go za rękę, a po jego ciele przeszedł
dreszcz przyjemności. — Nie rób tego — jęknął jeszcze słabszym głosem.
Ulegał jej. Ulegał swojemu nałogowi, z którego miał się
wyleczyć. Uśmiechnęła się szerzej, słysząc jego mizerny głos protestu. Wplotła
palce w jego dłoń. W pierwszym odruchu próbował się wyswobodzić, ale potrzeba
była inna.
— Po co to robisz? — szepnął, mimowolnie wzmacniając
uścisk.
— To nie jest ważne — odparła cichutko, a jej oddech uderzył
w jego usta. — Chcesz tego — stwierdziła, gdy w jego oczach pojawiła się
niepewność. — Nie uwolnisz się ode mnie.
Sięgnęła do jego ust i przygryzła lekko jego dolną wargę.
Chciał więcej, ale wiedział, że nie powinien. Swoim językiem zwilżyła jego wargę.
— Zostaw — stęknął słabo, ale swoim zachowaniem zaprzeczał
słowom.
Przyciągnął ją bliżej siebie. Wpiła się w jego usta. Przez
chwilę walczył z samym sobą. Zacisnął oczy, próbując ją ignorować. Nie
wytrzymał długo. Oddał pocałunek z lubością.
— Kobra, nie!
Ledwo to usłyszał. W następnej chwili ktoś odciągnął od
niego dziewczynę. Rozpaczliwie chciał iść za nią, ale Alan i Blaise odpychali
go do tyłu.
— Ty zdziro! — wrzasnęła Milka, a Olivia zaśmiała się
szyderczo.
— Chyba nie chce mnie ignorować — rzekła jadowicie,
odwróciła się i ruszyła w głąb korytarza. — Do zobaczenia, Kobra! — dodała z
fałszywym śmiechem i zniknęła za rogiem.
Ostry patrzył tępo w miejsce, gdzie zniknęła. Stracił siły.
Ledwo stał na nogach. Jednocześnie chciał ją zabić i pocałować ponownie. Bez
słowa odprowadzili go pod sam portret Grubej Damy. W dormitorium rzucił się na
łóżko i zakrył głowę poduszką. Nie wiedział, co by było, gdyby przyjaciele się
nie cofnęli.
Pozbycie się uzależniania było trudniejsze niż myślał.
*30 Seconds to Mars – A Beautiful Lie
Hej,
OdpowiedzUsuńHarry w końcu przejrzał na oczy i postanowił się leczyć z tego uzależnienia jakie powoduje Olivia, i jak się okazuje Arron też był uzależniony…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Pierwszy raz, w Twojej historii widzę zgrzyt. Przexież coś takiego, jak dawanie uczniom takich eliksirów na pewno zostałoby zgłoszone nauczycielom i dyrektorowi. Zwłaszcza, gdyby pojawiło się przypuszczenie, zże uczennica jest zwolennikiem Voldemorta.
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale w końcu Potter przejrzał na oczy i postanowił się leczyć z uzależnienia jakie powoduje Olivia, i jak się tutaj okazuje Arron też był uzależniony…
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza