Ich stosunki bardzo się ochłodziły. Kiedyś spotykali się
codziennie, by rozmawiać na różne tematy, żartować, razem się uczyć. Teraz dużo
się zmieniło. Harry głównie przeznaczał czas na spotkania z Olivią i bardzo
opuścił się w nauce. Rzadko mieli okazję z nim porozmawiać. Gdy wreszcie się
spotkali, chłopak był rozdrażniony i szybko wybuchał złością. Syriusz i Remus
odnosili takie samo wrażenie, kiedy tylko mieli z nim okazję pogadać. Łapa ochrzanił
go za to, że nie uczy się w ostatniej klasie, a ten tylko się wkurzył i unikał
go jak ognia przez kilka kolejnych dni.
Olivia wpływała na niego coraz bardziej. Zabierała mu dużo
czasu, nie zwracając uwagi na słabe wyniki w nauce chłopaka. Harry był w nią
wpatrzony, nie widział, co się dzieje wokoło. Miał też coraz więcej problemów
zdrowotnych, ale się nie skarżył. Bóle głowy zdarzały się coraz częściej,
momentami nie miał siły się ruszyć. Tylko przy Krukonce rozkwitał.
Hermiona i Ginny również zauważyły zmiany w przyjacielu,
dlatego zaczęły niepokoić się coraz bardziej. Poprosiły Dracona, Alison i Nancy
o spotkanie, w którym uczestniczyła także elita Slytherinu.
— Jest w nią zapatrzony jak w bóstwo — mówiła starsza
Gryfonka. — Strasznie się zmienił. W ogóle nie idzie się z nim dogadać.
— Przyglądałam się mu przy obiedzie — dodała Ginny. —
Momentami odnosiłam wrażenie, że jest od niej uzależniony.
Zapadła cisza.
— Nie tylko wy to spostrzegłyście — powiedział wreszcie
Draco, patrząc w okno. — Jakby miał obsesję, a ona jeszcze bardziej go pogrąża.
Patrzcie, jak się zachowuje przy niej, a jak przy nas. Dostaje szału, gdy jej
nie ma.
— Ona tak na niego wpływa? — mruknął Alan.
— Na to wychodzi.
— Wydaje mi się, że powinniśmy bardziej przyjrzeć się ich
zachowaniu — zaproponowała Nicole. — Zobaczyć, jak zachowują się razem przy
nas. On twierdzi, że to miła dziewczyna z samymi plusami — wywróciła oczami. —
Milka twierdzi całkiem inaczej i słyszałam niedawno, jak ktoś też nie mówił o
niej zbyt przychylnie. Możliwe, że przed nim udaje aniołka, tylko nie wiem, w
jakim celu.
— Masz jakiś pomysł? — zapytał Blaise.
— Zorganizujmy imprezę. Zaprośmy ich razem.
— Niezły pomysł — podsumowała Missy. — Jeśli nie przyjdą,
to znaczy, że coś jest nie tak, a gdy przyjdą, będziemy mieć ich na oku, żeby
sprawdzić, jak się zachowują w swoim towarzystwie.
Przystali na ten pomysł, planując jego realizację w
najbliższy weekend.
Harry momentami odnosił wrażenie, że to, co się dzieje, jest
nierealne. Będąc przy Olivii, zapominał o problemach, wszystko wydawało się
proste. Jej dotyk lub pocałunek koił jego skołatane nerwy po coraz gorszych
kłótniach z przyjaciółmi. Ale czy naprawdę ją kochał?
Nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz rozmawiał z
przyjaciółmi, nie kłócąc się z nimi. Bolało go to, że nie akceptują jego
dziewczyny. Krukonka doskonale o tym wiedziała, ale powtarzała, żeby się nie
martwił, ponieważ w końcu się do niej przekonają. I całowała go w usta.
Automatycznie problem został wyeliminowany.
Kiedy rozstawał się z Olivią, zaczynały się istne godziny
męki. Nie mógł się skupić, źle się czuł i był zbyt drażliwy, co spowodowało
niejedną sprzeczkę o bzdury. Nie rozumiał, dlaczego Milka mówi o swojej
domowniczce w tak negatywny sposób. Przecież była wspaniałą dziewczyną z
ciągłym uśmiechem na twarzy.
Szli razem w stronę błoni, gdy nagle usłyszeli, że Kobrę
woła Blaise. Zatrzymali się, a ten do nich podbiegł. Przywitał się z uśmiechem
i rzekł:
— W sobotę organizujemy imprezę. Wpadniecie?
Ostry zerknął na wahającą się Olivię.
— A nie mają nic przeciwko? — spytał niepewnie Gryfon.
— Nie no, coś ty. Ostatnio panuje trochę nerwowa atmosfera,
więc z Viki chcemy to trochę załagodzić. Sami rozumiecie. — Olivia zmarszczyła
brwi, ale pokiwała głową, gdy Harry ponownie przeniósł na nią spojrzenie. —
Super. O dziewiętnastej zaczynamy. Wiesz gdzie.
— Jasne.
— To lecę dalej szukać towarzystwa. Na razie.
— Cześć.
— To na pewno dobry pomysł? — spytała Krukonka, kiedy
Ślizgon się oddalił.
— Może wreszcie postanowili odpuścić.
Uśmiechnęła się od niego, a oczy zabłysły złowrogo, jednak
on tego nie zauważył.
Elita i ekipa czekały na Blaise’a za drzwiami wejściowymi.
— I jak? — zapytała na wstępie Viki.
— Zgodzili się, ale — zacisnął na chwilę zęby — ona
decydowała. On zrobiłby to, co ona by chciała. Gdyby się nie zgodziła, na sto
procent on też by nie przyszedł.
— Mówiłam, że to suka — warknęła Milka. — Na pewno go
omotała. Macie potwierdzenie.
— Poczekajmy do imprezy. Nie ma co za szybko wysuwać
wniosków.
Pomieszczenie było gotowe do imprezy, a ludzie zaproszeni.
— Milka, tylko się z nią nie kłóć. Wiesz, że musimy ją
obserwować, a jak się pokłócicie i wyjdzie, to nic z tego nie będzie — mówiła
po raz enty Missy.
— Postaram się, ale tak jej nienawidzę, że mogę mieć
problem — westchnęła.
W pomieszczeniu już grała muzyka. Większość znajdowała się
na miejscu, a impreza nabrała rumieńców. Ważne było to, aby zachowywali się jak
najbardziej naturalnie.
Drzwi otworzyły się po raz kolejny, ale tym razem weszły
osoby, przez które zorganizowano tę zabawę. Blaise, jako gospodarz imprezy,
natychmiast do nich podszedł wraz ze swoją partnerką, która miała zająć się
Olivią. Victoria uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, choć w rzeczywistości
miała ochotę walnąć jej pięścią w nos za to, co robi z Kobrą, który, w końcu to
do niej dotarło, był jej przyjacielem. Gdy sobie to uświadomiła, w jej ciele
wybuchła nowa energia potrzebna do rozwiązania zagadki dotyczącej jego zmian w
charakterze. Z Blaisem zaprowadziła ich do stolika, gdzie siedziała reszta
elity i ekipa. Olivia była bardzo ostrożna, co tylko wzbudziło w nich
podejrzenia.
Trochę wypili. Harry siedział wśród kumpli, gadając o
bzdurach, jak to zwykle robili. Zachowywał się tak, jak przed poznaniem Olivii,
dopóki Krukonka nie odeszła do stolika z jedzeniem, zwracając na siebie jego
uwagę. Nie wyglądała na zadowoloną. Poszedł za nią pod spojrzeniami większości
znajomych.
— Coś się stało? — spytał, stając obok niej.
— Nie pij tyle — burknęła. — Nie mam zamiaru słuchać, jak
pleciesz bez sensu, a później jeszcze będę musiała cię ciągnąć do dormitorium.
— Nie musimy stąd wychodzić. Często tu spaliśmy.
— Nie pij — powiedziała groźniej.
— Ale co w tym złego? — zmarszczył brwi.
— Po prostu nie pij — rzekła groźnie.
Otworzył usta, aby zaprotestować, nie odrywając od niej
wzroku, ale minęła go z wściekłością na twarzy.
— Czekaj — zareagował, chwytając ją za nadgarstek. Odwróciła
się z błyskiem w oczach. — Okay — westchnął potulnie. — Przestanę.
Złagodniała i uśmiechnęła się lekko.
— To dobrze — rzekła cicho z zadowoleniem.
— Wracamy?
— Jasne — mruknęła niechętnie.
Nicole i Dexter wbili w siebie spojrzenia, widząc tę
sytuację. Nie słyszeli, o co chodziło, ale najwyraźniej dziewczyna miała o coś
pretensje. Para wróciła do stolika. Kiedy Alan chciał polać Kobrze, Olivia wbiła
w niego ostre spojrzenie, a ten odmówił. Milka zacisnęła zęby i pięści. Już
otworzyła usta, patrząc na domowniczkę, ale Draco przytrzymał ją za rękę. Nie
mogła zepsuć ich planów. Trochę się uspokoiła, choć jej oczy błyskały złością.
Dziewczyna zabraniała mu nawet trochę się napić?! Teraz zrozumieli jej kaprysy.
Kobra w ogóle nie tknął kieliszka. Niby wszystko było okay, jednak pojawił się
między nimi dystans.
Kiedy Milka i Olivia spotkały się przy stole z jedzeniem,
wysłały sobie mordercze spojrzenia.
— Jak się bawisz? — spytała słodko Alison.
— A co cię to obchodzi? — odparła, patrząc na Harry’ego.
— Nie możesz bez niego wytrzymać dwóch minut? — dodała
chłodno.
Olivia uśmiechnęła się szyderczo, zbliżyła do niej i
szepnęła z mściwym uśmieszkiem:
— Raczej to on nie może wytrzymać beze mnie.
Minęła ją, a Alison szarpnęła ją za ramię, by odwrócić z
powrotem.
— Zostaw go w spokoju — syknęła wściekle. — Robisz mu wodę
z mózgu.
— Nie zostawię, bo nie chcę. On zresztą też nie —
uśmiechnęła się nieprzyjemnie.
— Pożałujesz tego, suko.
— Ty pożałujesz pierwsza — szepnęła, a w jej oczach
pojawiły się łzy. — Zostaw mnie — rzekła głośno płaczliwym głosem, co sprawiło,
że Kobra przeniósł na nią spojrzenie.
— Co ty robisz? — warknęła Alison wściekle, zaciskając
mocniej dłoń na jej ramieniu.
— Puść mnie!
Jak wprawiona aktorka zaczęła się wyrywać. Ostry wstał,
kierując się w ich stronę z niepokojem w oczach. Milka nagle pojęła, jaki cel
miała Olivia w tym przedstawieniu. Natychmiast ją puściła. Harry wbił w nią rozczarowane
spojrzenie, gdy stanął obok. Zapłakana młodsza Krukonka wpadła mu w ramiona,
szlochając.
— Kobra… — zaczęła z niepokojem Alison.
— Nie myślałem, że jesteś o tego zdolna — przerwał jej z zawodem
w oczach.
— Ona udaje!
Pokręcił głową z politowaniem.
— To jest żałosne — stwierdził tylko i wyszedł wraz z
Olivią.
Dziewczyna odprowadziła ich spojrzeniem pełnym
niedowierzania.
— Milka…
— Co za suka! — wrzasnęła, nie reagując na karcący ton.
— Nie miałaś się z nią kłócić — rzekła naburmuszona Missy.
— Nic jej nie zrobiłam! Ledwo ją dotknęłam, a ona to
wykorzystała, żeby nastawić Kobrę przeciwko mnie! Nie słyszeliście, co mówiła —
jęknęła. — Nie wiem, co ona mu robi, ale nawet mnie nie wysłuchał. Nie możemy
czekać. Muszę wam to pokazać. Wtedy się przekonacie, że coś naprawdę jest nie
tak.
Wyciągnęła ich z imprezy i poganiali do Pokoju Życzeń,
gdzie znaleźli myślodsiewnię. Pokazała im wspomnienie sprzed chwili. Nie mieli
wątpliwości, że dzieje się coś złego.
Kobra całkowicie się od nich odwrócił po nieudanym
pojednaniu. Kiedy zignorował wołania Missy, dziewczyna wyglądała, jakby miała
wybuchnąć płaczem, ale wbiła tylko wściekłe spojrzenie w plecy Olivii, grożąc
jej pod nosem. Oddalił się także od Łapy i Lunatyka oraz Hermiony i Ginny. Ich
rozmowy ograniczały się tylko do powitania. Nawet nie reagował złością na
zaczepki Nicole na lekcji transmutacji. Siedział milczący i blady, z bolącą
głową.
Olivia chciała poświęcić cały dzień na odrabianie lekcji, dlatego
nie spotkała się ze swoim chłopakiem. Gdy przyszła pora kolacji, Kobra był
ledwo żywy. Ból głowy był nie do wytrzymania, dlatego poszedł do Skrzydła
Szpitalnego po jakiś środek przeciwbólowy. Wyszedł zaraz po wypiciu eliksiru i
niemal natychmiast wpadł do łazienki, zawisł nad toaletą i zwymiotował. Ból nie
przeszedł, ale jeszcze bardziej się nasilił. Nie chciał jednak zostać na
obserwacji, dlatego się nie cofnął.
Nie wiedział, po co Neville i Luna się do niego dosiedli,
skoro wiedzieli, że ostatnio nie idzie się z nim dogadać. Nie zjadł dużo i
chciał szybko wyjść, ale oboje postanowili mu towarzyszyć.
— Niezbyt dobrze wyglądasz, Harry — rzekła dziewczyna, gdy
skierowali się do wyjścia.
Poczuł na sobie czyjeś spojrzenia, ale nie zwrócił na to
większej uwagi, ignorując słowa dziewczyny. Luna poszła w jedną stronę, oni w
drugą. Kobra położył się w dormitorium, szybko zasypiając.
— Nie mogę na to patrzeć — szepnęła Missy, widząc
osłabionego przyjaciela. — Wygląda, jakby strasznie się męczył.
Niespodziewanie obok niej usiadła Ginny.
— Nie wiem, co jest grane — powiedziała, nie zwracając
uwagi na zdumione spojrzenia niektórych osób z powodu spoczęcia przy stole
Slytherinu. — Ta Romance jest cholernie podejrzana. Gadałam z Luną. Dzisiaj w
ogóle się nie spotkali, bo non stop siedziała w pokoju wspólnym. Widzieliście
Harry’ego. Wygląda, jakby wyszedł z grobu, choć jeszcze wczoraj było okay.
— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytał Draco.
— Nie pierwszy raz zauważyłam to, że przy niej jest całkiem
inny. Teraz już wiem niemal na pewno, że — zawahała się — uzależniła go od
siebie i jest dla niego jak narkotyk.
Zapadła cisza.
Kobra zauważył, że Olivia uwielbia trzymanie się za rękę,
przytulanie i całowanie. Robiła to niemal non stop, co absolutnie mu nie
przeszkadzało. Czuł się wtedy niesamowicie szczęśliwy i spokojny.
Kiedy niemalże wymusiła na nim pocałunek, w ogóle się nie
sprzeciwiał. Byli sami w pustej klasie i pozwoliła sobie na więcej niż zwykle.
Pobudziła jego zmysły gorącymi pocałunkami i dotykiem na plecach, dlatego miał
olbrzymie trudności, żeby nie zrobić nic głupiego. Całował ją po szyi, chcąc
coraz więcej. Chociaż czuła jego pożądanie, nie pozwoliła na zbyt dużo,
doprowadzając go tym samym do bezsilności. Hamował się, jak tylko mógł.
Obrona przed czarną magią była dla niego istną męczarnią.
Miał problemy ze skupieniem, więc Ian po raz kolejny mógł sobie z nim poigrać,
dokuczając i odejmując punkty. W pewnym momencie Harry rzucił jakieś ostre
słowa i wyszedł z lekcji z kolejnym szlabanem.
Olivia przeznaczyła kolejne godziny na prace domowe,
dlatego nie widział jej od rana. Szybko odrobił szlaban z myślą o niej. Mieli
spotkać się dopiero jutro, a jemu już jej brakowało. Ruszył do pokoju
wspólnego, po raz kolejny czując się bardzo źle. Po drodze spotkał Remusa i
Syriusza. Chcieli pogadać, ale mruknął, że jest zmęczony i chce się szybciej
położyć. Musieli odpuścić, martwiąc się o niego coraz bardziej. Zrobił zaledwie
kilka kroków, gdy zza rogu wyszli Draco, Blaise i Nicole. Spojrzał na nich, a
pod nogami ziemia mu zawirowała. Łapa widział, jak robi dwa chwiejne kroki i wykończony
pada na kolana. Oparł się plecami o ścianę, gdy do niego podbiegli. Był bardzo
blady, oczy miał mętne i wyglądał, jakby opuścił go duch. Odetchnął kilka razy,
doprowadzając się do porządku. Nie chciał się ruszyć, kiedy wspomnieli Skrzydło
Szpitalne i mimo złego stanu, wyczuli w jego głosie złość. Po chwili sam
podniósł się do pionu i chciał wrócić do dormitorium.
— Harry, do cholery, co się z tobą dzieje?! — zdenerwował
się Łapa.
— Nic — burknął. — Daj mi spokój.
To było tyle w ich rozmowy.
Tylko przy Olivii czuł się tak dobrze. Przy niej nie
istniał żaden problem, a wszystko układało się doskonale. Tak myślał tylko on.
Jego bliscy twierdzili całkiem inaczej. Trzymając się za ręce, szli w stronę
błoni.
— Mówiłem, żebyś zostawił ją w spokoju, Potter — rozległo
się głośne warknięcie.
Odwrócili się zgodnie. Oczy pełne furii wydawały się Kobrze
znajome, a słowa tylko potwierdziły jego podejrzenia.
— Odwal się — warknęła Olivia do swojego byłego chłopaka. —
Zajmij się w końcu sobą!
Nie zwrócił na nią większej uwagi, wbijając wzrok na równie
wzburzonego Harry’ego.
— Miałeś się od niej odczepić — syknął wściekle blondyn.
— Nie słucham głupich rad — odparł, ciskając w niego gromy
z oczu.
— Ty go zaatakowałeś?! — wrzasnęła Olivia do chłopaka, nie
zwracając uwagi na gromadzący się za nimi tłum. — Ty idioto! Idź się leczyć!
— Nie możesz z nim być!
— Niby dlaczego?! Mam być z tobą?! — prychnęła.
— Omotała cię! — warknął do chłopaka, a Kobra drgnął.
— Odczep się wreszcie! — zawołała dziewczyna.
Pociągnęła Harry’ego za rękę, chcąc odejść, ale blondyn im
na to nie pozwolił, szarpiąc Ostrego za bluzę. Chłopak odwrócił się do niego z
wściekłością.
— Nie rozumiesz, co to znaczy odczep się? — warknął.
Pięść wycelowana była w jego głowę, ale trafiła w rękę.
Naparli na siebie z całej siły i runęli na ziemię, uderzając się pięściami,
gdzie się dało. Olivia histeryzowała, drąc się na ich obu. Nikt nie kwapił się
ich rozdzielać, aby samemu nie oberwać. Dobrze znali porywcze charaktery obu
chłopaków. Dopiero gdy elita dostała na pole bitwy w towarzystwie Missy i
Milki, Blaise i Jery rzucili się w ich stronę i zaczęli ich rozdzielać, chociaż
ci się wyrywali. Trafiła kosa na kamień. Obaj oberwali równie mocno. Blondyn
miał złamany nos, a Kobra prawdopodobnie szczękę. Całkowicie pomogła dopiero
interwencja McGonagall, która wlepiła im szlaban i nakazała iść do Skrzydła Szpitalnego
w asyście elity. Pielęgniarka narzekała na wybuchowe charaktery chłopaków,
podając im różne środki. Harry nawet nie wiedział, gdzie podziała się Olivia.
Pomfrey nakazała wyjść elicie, mając wszystko pod kontrolą. Trochę się uspokoili,
a pielęgniarka pobiegła po jakieś lekarstwo. Zapadła cisza.
— Zrobi z tobą to samo, co ze mną — rzekł wreszcie blondyn,
patrząc na Kobrę z nagłym spokojem. — Nawet nie wiesz, jak potrafi omotać, a z
tobą już to zrobiła. Pewnie ma w tym jakiś interes.
— Weź się odczep — odwarknął Ostry.
— Mówię ci, jak jest. Źle na tym wyjdziesz. Ja do tej pory
mam ze sobą problem po związku z nią, ale staram się opanować. Coś mi nie
wychodzi. — Kobra milczał, patrząc na niego. — Olała mnie po zdobyciu
konkretnych informacji. Zachowywałem się tak samo, jak ty teraz. Ogarnij się,
póki możesz.
— Bredzisz — szepnął, gdy wróciła Pomfrey.
Blondyn spoglądał na niego przez dłuższą chwilę. Harry
postanowił go nie słuchać i ignorować. Ale nie potrafił.
Umówił się z Olivią w tym samym miejscu, co zwykle.
Postanowił przyjść trochę wcześniej. Był na rogu, gdy usłyszał jej głos:
— To zaszło za daleko. Ci zdrajcy ciągle węszą, a Peen coś
podejrzewa.
— To spraw, żeby go znienawidzili — odparł znajomy głos,
ale nie mógł go dopasować do konkretnej osoby.
Rozległy się kroki, a później była cisza. Myśli kotłowały
się w głowie Kobry. Poczuł olbrzymi niepokój. Coś mu nie grało, ale wyszedł zza
rogu. Olivia przywitała go z uśmiechem i lekko pocałowała. Zapomniał o
rozmowie.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo interesujący, kim jest Olivia tak naprawdę, bo po tej rozmowie w zasadzie myślę, że śmierciożerczynią i chyba rozmawiała z Ianem…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, rozdział interesujący, kim jest Olivia tak naprawdę? bo przypuszczam, że śmierciożerczynią (mając na względzie tą rozmowę) i chyba rozmawiała z Ianem takie odnoszę wrażenie…
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza