24.07.2012

II. Rozdział 16 - Olivia

Ciągle myślał o tym, jak skutecznie dać znać Olivii, że jest nią zainteresowany. Najważniejsza była pierwsza rozmowa i wywołanie dobrego wrażenia. Nie miał szczęścia i pierwsze spotkanie było dość… kontrowersyjne. Jednak dzięki genom Jamesa Pottera udało mu się wyjść cało z opresji.
Było po deszczu. Trawa na boisku do quidditcha była śliska, a ziemia błotnista. Reprezentacja Hogwartu odbywała pierwszy trening. Kobra pędził w stronę Dextera, drąc się:
— Czekaj! Nie będę cię gonił jak debil!
— Lepiej zwolnij, bo ślisko! — odparł.
— Co ślisko?! Jeszcze umiem biegać! — oburzył się. — Aaa! — Nie słuchając rad Dracona, popełnił olbrzymi błąd. Trafił nogą na błoto i poślizgnął się, lądując na plecach. — Ooo ku*wa — jęknął, słysząc wybuch śmiechu całej drużyny. — Rzeczywiście ślisko.
Umiem biegać. Tsaa… — wydusił Dexter, wyjąc ze śmiechu.
Nagle nad nim stanęła Olivia z niepewną miną.
— Okay? — spytała z błyskiem rozbawienia w oczach.
— Jestem w niebie?
— Widzisz gwiazdki? Uderzyłeś się w głowę — stwierdziła.
— Nie, widzę anioła.
Pojęła aluzję, a na jej policzkach zakwitły delikatne rumieńce. Obok niej stanął rozweselony Dexter.
— Fretek nie ma w niebie — warknął do niego Kobra.
— Co? W łeb się walnąłeś? — parsknął. — Masz te rękawice?
— Wsadź je sobie tam, gdzie słońce nie sięga — burknął. — I spadaj. Ja chcę niebo bez fretek.
Ze śmiechem odszedł, biorąc od niego nieszczęsne rękawice dla obrońcy, a Olivia patrzyła na Harry’ego speszona. Chłopak podniósł się do pionu. Różdżka czyniła cuda i tym razem była przydatna. Kobra nie mógł stracić takiej szansy, dlatego zagadał do Krukonki, rozpoczynając rozmowę na temat dlaczego cię tu wcześniej nie widziałem. Dalej potoczyło się samo. Było trochę chłodno, dlatego wrócili do szkoły, gdzie okazało się, że dziewczyna jest bardzo rozmowna i dowcipna. Czas minął im tak szybko, że do dormitoriów wrócili dość późno. Życie jest piękne – stwierdził Ostry, zanim zasnął z uśmiechem na ustach.

Z Olivią spotkał się również następnego dnia. Przyjaciołom nic nie powiedział na jej temat, aby uniknąć wścibskich pytań z ich strony. Doskonale ich znał i wolał na razie zostawić to dla siebie. Krukonka była chyba podobnego zdania, gdyż wybierała mało uczęszczane miejsca na spotkania. Czas spędzali głównie na rozmowach, a wspólnych tematów mieli naprawdę sporo.
Kobrze całkowicie wyleciało z głowy spotkanie w Pokoju Życzeń, dlatego gdy pojawił się na kolacji zadowolony jakby wygrał w totka, Missy i Milka zmarszczyły podejrzliwie czoła.
— Gdzie byłeś? — zaczęła Alison.
— A gdzie miałem być? — uniósł brwi.
— W Pokoju Życzeń?
Rozszerzył oczy.
— Zapomniałem.
— Domyśliliśmy się. Gdzie byłeś? — ponowiła Milka.
— A wiesz, co to znaczy prywatne sprawy?
Alison zmrużyła oczy, a na jej ustach pojawił się diabelski uśmieszek.
— Która to?
— Nie wtykaj nochala, bo ktoś ci go złamie.
— Kobra, no! Powiedz!
— Weź się odczep.
— Bo podejdę do każdej i będę się pytać!
— Powodzenia.
— Znam ją?
Postanowił ją ignorować i zaczął rozmowę z Alanem. Krzyczała mu do ucha, szturchała, szarpała, nawet kopała. Podskakiwała w ławce ze zniecierpliwienia, gdy wyraźnie ją olewał.
— Au! — wrzasnął, gdy trafiła go w piszczel. Spojrzał na nią morderczo. — Zajmij ty się Dexterem!
Zamarła z otwartymi ustami. Wszyscy zaczęli chichotać, poza Draconem, Alison i Harrym.
— Ale… że… jak... — wyjąkała.
Harry wywrócił oczami.
— Może jakiś całus?
— Kobra! — wrzasnęła i popchnęła go tak mocno, że spadł z ławki.
Wybuchnął śmiechem, leżąc na ziemi.
— I tak wszyscy wiedzą, że na siebie lecicie — zaśmiał się.
— Wiesz ty co! — syknęła wściekle dziewczyna. — Świnia z ciebie!
— Sama się o to prosiłaś — zarechotał, siadając na ławce. — Dexter, co masz taką minę?
— Spie*dalaj — warknął, co rozbawiło Gryfona.
Nicole siedząca naprzeciwko Ostrego zagryzła dolną wargę, by nie wybuchnąć chichotem. Oczy Ślizgona skierowane na Ostrego mówiły jasno: zabiję cię, ale jakoś się tym nie przejął. Milka od tego czasu siedziała cicho. Draco wygrażał coś pod nosem. Czyżby byli speszeni?

Kiedy Żyleta chodził do Hogwartu, często wymykali się w nocy, aby pogadać lub zwyczajnie zapalić papierosa. Gdy chłopak skończył szkołę, Kobrze zabrakło tych wspólnych wypadów za szklarnię, gdzie pokazywali, jak naprawdę są sobie bliscy. Jak bracia, którzy wspierają się nawzajem, potrafią krzykiem przemówić do rozsądku. Zwykle Żyleta był tym, który pocieszał i podnosił na duchu, choć kiedy sam miał problem, mógł liczyć na Harry’ego, tak samo, jak on na niego. Teraz dużo się zmieniło, a Kobra tęsknił za tym, co było kiedyś, chociaż teraźniejszości by nie zmienił. Zdążył przywiązać się do Ślizgonów i nie chciałby tego niszczyć. Nawet Nicole pozostawiłby na miejscu. Była częścią jego życia, która dawała mu rozrywki i bardzo często złościła. Jego pasją było doprowadzanie jej do szału i miał wrażenie, że to działa w obie strony.
Teraz pojawiła się Olivia, która zawróciła mu w głowie. Po kilku potajemnych spotkaniach zaczęło między nimi iskrzyć. Dziewczyna go intrygowała i zaciekawiała coraz bardziej. Wyraźnie dawała mu do zrozumienia, że nie traktowała go tylko jak kumpla. Ten znak był dość wyraźny przy dzisiejszym pożegnaniu. Pocałowała go bardzo blisko ust i dość niechętnie się od niego odsunęła. Szybko zniknęła za drzwiami do pokoju wspólnego, więc doszedł do wniosku, że jest nieśmiała, jeśli chodziło o sprawy damsko-męskie.
Uśmiechnął się do księżyca, wypuszczając z ust dym. Noc była bezchmurna, a gwiazdy świeciły jasno. Naciągnął bardziej kaptur na głowę, gdy zawiał mocniejszy wiatr, który poruszył drzewami. Zrobiło się chłodno, więc zaciągnął się po raz ostatni i zgniótł nogą niedopałek. Czując w nozdrzach woń papierosów, skierował się w stronę drzwi do budynku. Na trzecim piętrze schował się za posągiem, uciekając przed ochroną. Na piątym poziomie niespodziewanie ktoś chwycił go od tyłu za ramię. Szybko się odwrócił, a następnie poczuł, jak ktoś uderza go pięścią w twarz. Odsunął się kilka kroków, czując ból. Nie widział twarzy osobnika, gdyż było zbyt ciemno. Zabrakło mu tchu, kiedy kopnięto go w mostek, aż runął na ziemię. Usiłował wciągnąć powietrze, co było bardzo trudne, a ten to wykorzystał. Pochylił się nad nim i wyszeptał zimno, aż po plecach przeszły mu ciarki:
— Zostaw ją w spokoju albo gorzko tego pożałujesz, Potter.
Harry zdołał zobaczyć jedynie oczy pełne furii, zanim chłopak odszedł.

Rano obudził go Dean, potrząsając mocno za ramię. Mruknął, że już wstaje, a ten zajął się budzeniem Seamusa. Bolał go mostek i domyślał się, że pod okiem ma coś, co wzbudzi ciekawość ciekawskich.
— Stary, kto cię tak załatwił?! — zdumiał się Seamus, gdy go zobaczył.
— Sam chciałbym wiedzieć — mruknął niechętnie.
— Ale masz limo — dodał Dean ze skrzywieniem.
Kiedy zobaczył się w lustrze, jego twarz wygięła się w grymasie niezadowolenia. Pod okiem miał fioletowego siniaka. Próbował tak ułożyć włosy, aby zasłoniły mu oko, ale były jeszcze za krótkie. Okulary przeciwsłoneczne nie wchodziły w rachubę, gdyż za oknem padał deszcz. Ron patrzył na niego z wrednym uśmiechem. Podejrzenie padło na niego, ale Kobra szybko skreślił go z listy. Znał jego głos i nie miał tak silnego ciosu, a sylwetka znacznie się różniła.
Naciągnął na głowę obszerny kaptur i wraz z Nevillem wyszedł z dormitorium. Uczniowie rzucali mu zaciekawione spojrzenia, gdy kierowali się do Wielkiej Sali. Longbottom poszedł do Luny, a Ostry standardowo do Ślizgonów, ze spuszczoną głową. Dosiadł się do nich pod ich zdziwionym spojrzeniami. Missy i Milka dołączyły do nich chwilę później. Nancy zgięła się mocno, by dostrzec twarz chłopaka. Rozszerzyła oczy.
— Kto ci przyje*ał?
Elita i Milka natychmiast wbili w niego spojrzenia.
— Spadłem z łóżka i przyje*ałem w szafkę.
— Taaa… Jasne — prychnął Dexter.
— To wersja na odczepne — skrzywił  się.
— A prawdziwa wersja brzmi: przyje*ał mi…? — dodała Pansy.
— … tajemniczy nieznajomy.
— A tak na serio?
— Mówię serio. Nie wiem kto, bo była noc.
Wzrok większości mimowolnie przesunął się na Nicole.
— Co? — zdziwiła się. — Mówi o płci męskiej — warknęła, gdy zrozumiała dlaczego.
— Weasley? — mruknął Jeremy.
Kobra pokręcił głową, przypominając sobie słowa nieznajomego, a później Luny, że były chłopak Olivii jest strasznie agresywny i dziewczyna ma z nim problemy. Uśmiechnął się ze zrozumieniem.
— Chyba się domyślam — stwierdził cicho i złowieszczo.
— Niech się boi — mruknęła Alison, wiedząc, że nic z niego nie wyciągnie.
                Kiedy spotkał się z Olivią, ta już wiedziała, że chłopak ma pod okiem siniaka niewiadomego pochodzenia. Pytała, kim był napastnik, ale unikał odpowiedzi, mówiąc jej wersję na odczepne. Wiedział, że mu nie wierzy, ale się nie dziwił.
— Strasznie to wygląda — oznajmiła i zmarszczyła brwi. — Zaraz wrócę. Poczekaj chwilę.
Pobiegła gdzieś, a gdy wróciła, zaciągnęła go do łazienki Jęczącej Marty. Dopiero tam pokazała mu swoją zdobycz w postaci podkładu.
— Nic nie będzie widać — rzekła, widząc jego niechętną minę. — Nie daj się prosić — uśmiechnęła się szeroko.
Westchnął i wyraził zgodę. Gdy poczuł jej dłoń dotykającą jego twarz, po jego ciele rozeszło się ciepło. Była tak blisko jak nigdy. Patrzyli sobie w oczy długi moment. Nawet nie wiedział, kiedy ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Przymknęła  powieki, kiedy ich usta dotknęły się. Objął ją w pasie i pocałował, nie widząc sprzeciwów. Odwzajemniła pocałunek, pogłębiając go i obejmując chłopaka jedną ręką za szyję. Przyległa do niego całym ciałem. Czuł jej oddech na swoich wargach, kiedy patrzyli na siebie błyszczącymi oczami.
— Trochę wyjechałam — stwierdziła z uśmiechem i wróciła do rozsmarowywania podkładu w jego uścisku.

Syriusz dorwał Kobrę w swoje sidła, gdy tylko dotarły do niego plotki potwierdzone przez Dracona o wielkim sińcu pod okiem jego chrześniaka. Remus aż chwycił się za głowę, kiedy go zobaczył.
— Tak się kończą wycieczki po nocach — stwierdził Łapa. — W coś ty się znowu wpakował?
— W nic — odparł z uśmiechem.
Przyjaciele nie mogli wiedzieć, że zaledwie godzinę wcześniej on i Olivia zaczęli ze sobą chodzić. Był z tego zadowolony jak rzadko kiedy. Nawet sterta prac do zrobienia nie psuła mu znakomitego humoru.
— Nie wmówisz mi, że spadłeś z łóżka, bo wiemy, że to bzdura — powiedział podejrzliwie Lunatyk.
— Nic poważnego — westchnął.
— Siniak pod okiem coś znaczy.
— Jesteście tak samo ciekawscy jak Milka.
Odwrócił się gotów do odejścia, gdy Łapa palnął:
— A może jakiś zazdrosny koleś, co?
Kobra zatrzymał się w pół kroku z rozszerzonymi oczami. Wiedział?! Zawahał się, a ten widocznie to zauważył. Chwycił go za łokieć i z wyszczerzem odwrócił do siebie.
— Która to?
— A co ty? Milka w męskim ciele? — burknął.
— No co? Ciekawy jestem — zaśmiał się.
— Jak jesteś ciekawy, to idź na Wieżę Astronomiczną i się z niej rzuć. Intrygujące doświadczenie — odparował.
Łapa i Lunatyk zaśmiali się, kiedy szybko ruszył przed siebie.
— My swoje wiemy — zarechotał Black.
— Spadaj! — odpowiedział, już się nie zatrzymując.

Nie mógł skupić się na lekcjach. Myśli odchodziły w całkiem inne kierunki. Kotłowały się, mieszały, aż pękała mu głowa.
— Jeszcze nie tknąłeś tego zadania? — westchnęła Missy, zaglądając mu przez ramię.
— Łeb mi pęka — skrzywił się.
— …Out of my life, out of my mind. Out of the tears we can’t deny. We need to swallow all our pride and leave this mess behind…*
— Weźcie to ściszcie — mruknął, krzywiąc się.
— Ty to mówisz? — zdumiał się Dexter, przyciszając muzykę.
— Bo się drze, że nie idzie wytrzymać.
Wszyscy unieśli brwi.
— Gra tak, jak zwykle — stwierdził Alan znad pergaminu, na którym pisał zadanie z transmutacji.
Harry to przemilczał. Ledwo pożegnał się z Olivią i usiadł z przyjaciółmi, gdy w głowie zaczęło mu coś trzaskać. Odpuścił sobie pracę domową, gdyż i tak nie mógł się skupić.
Kolejnego dnia był tak rozkojarzony po spotkaniu z Olivią, że zapomniał zrobić zadanie. Dlatego gdy wszedł na lekcję i przy rozpakowywaniu McGonagall powiedziała, że mają oddać jej wypracowania, rozszerzył oczy, zamarł na chwilę, a później walnął głową w stolik. Nicole spojrzała na niego i zaczęła się wrednie śmiać.
— Tak to jest, jak się buja w obłokach, Potter — stwierdziła, zanosząc swoją pracę.
Nauczycielka przejrzała pergaminy.
— Potter, dlaczego nie widzę twojej pracy? — zapytała.
— Bo jej tam nie ma? — odparł niepewnie.
Spojrzała na niego znad kartek.
— O osiemnastej u woźnego.
— Dobrze — mruknął niezadowolony, gdy zobaczył ostre spojrzenie Nancy.
O wyznaczonej godzinie dość niechętnie rozstał się z Olivią, by zamienić ją na Filcha. Gdy wrócił, prędko zrobił zadanie z zaklęć. Nie zdziwił się, że dwa dni później dostał za nie Okropny. Ostre spojrzenie Missy znowu go zasztyletowało. Kiedy dzień później dostał Nędzny z zielarstwa, po wyjściu ze szklarni napadła na niego przyjaciółka. Musiał uciekać przed latającymi butami, książkami i torbami, wśród jej krzyku:
— Potter! Ty leniwcu! Bierz się do roboty i przestań latać z głową w chmurach! Masz w tym roku owutemy, a sobie wszystko olewasz! — Gdy był w bezpiecznej odległości, pomachał jej ze śmiechem i pognał do szkoły na kolejne spotkanie z Olivią. — Co się z nim dzieje, do cholery?! — wrzasnęła do przyjaciół. — Od tygodnia nic nie robi tylko lata gdzieś całymi dniami! Nawet nie ma kiedy z nim pogadać!
— Sama chciałabym wiedzieć — mruknęła Milka. — Mam złe przeczucia. Chyba znowu się w coś wpakował.
— Wpakował? — zdziwił się Jery. — Niemal non stop się szczerzy.
— No właśnie — wymamrotały zgodnie Milka i Missy.

Większość uczniów jadła kolację. Olivia pociągnęła go w stronę wrót. Nadszedł czas na ujawnienie ich związku, gdyż mieli dosyć potajemnych spotkań. Brązowe oczy dziewczyny mocno błyszczały, za to Kobra był niepewny reakcji przyjaciół. Był przekonany o tym, że płeć żeńska zabije go za to, że nic nie pisnął. Chcieli tylko razem wejść i usiąść obok siebie, nie wzbudzając szerokiego zainteresowania wśród uczniów.
Otworzył drzwi i wpuścił ją jako pierwszą, nie puszczając jej dłoni.
Dlaczego się wahał?

Missy i Milka co chwilę zerkały na siebie niecierpliwie. Czekały na Harry’ego, gdyż chciały zmusić go do mówienia na temat, którego unikał.
— Współczuję mu — stwierdził pod nosem Blaise, widząc miny dziewczyn.
— Nie zachowuje się normalnie, więc chcemy się dowiedzieć, z jakiego powodu.
— I wszystko jasne — powiedział Dexter, patrząc w stronę wrót.
Przenieśli tam spojrzenia. Alison otworzyła szeroko usta i oczy.
— Nie wierzę — szepnęła.
Kobra znalazł sobie nową dziewczynę, a oni dowiedzieli się o tym po fakcie. Szatynka była pewna siebie, gdy wchodziła do Wielkiej Sali. Harry wszedł za nią. Zachowywał się normalnie, ale w jego oczach czaiło się niezdecydowanie. Trzymała go mocno za rękę i Nicole miała wrażenie, że ciągnie go na siłę. Usiedli przy stole Krukonów przy samych drzwiach, za dużo się nie rozglądając.
— Z… z… z nią? — wyjąkała Alison. — Kobra z tą suką? — nie wierzyła.
— Kto to jest? — spytała Victoria.
— Olivia Romance z mojego domu. Nie przepadamy za sobą, od kiedy przyszła do Hogwartu. Wtyka nos w nie swoje sprawy, ubliża komu może, knuje za plecami. Nie wierzę, że Kobra… z nią. A te limo to wiecie, kto mu zrobił? Jej były. Na sto procent. Jest o nią zazdrosny jak cholera i kto się do niej zbliży, ten może być pewien, że tamten tego nie popuści. Fanatyk. Merlinie, z nią? — jęknęła rozpaczliwie po raz kolejny.
— Nie może być taka zła, skoro Kobra się nią zainteresował — stwierdziła Pansy.
— Wiem, co mówię — rzekła stanowczo. — Omotała go, suka — warknęła.
— Chyba się zapędziłaś, Milka — zmarszczył brwi Draco, patrząc w stronę przyjaciela.
— Zapędziłam? To patrz, jaka jest pewna siebie. A on? Jakby go szczuli psami!
— Taa? — prychnęła Nicole, a ona zawahała się, gdyż w tym momencie spojrzenia pary spotkały się, a Ostry automatycznie uśmiechnął się i rozluźnił.
— Nie zaakceptuję jej — burknęła Krukonka. — Niech nawet o tym nie marzy. Nie wiem, jaki ma w tym cel, ale nie wierzę, że robi to bezinteresownie.
— Wydaje mi się, że trochę wyolbrzymiasz — mruknął Jeremy niepewnie.
— Możecie mówić, co chcecie. Ja swoje wiem. Jeszcze stwierdzicie, że mógł mnie słuchać. Gdzie ona, tam kłopoty.
— Trzeba z nim pogadać, dlaczego nic nie powiedział — stwierdziła Nancy.
Gdy Harry i Olivia wyszli, oni poszli chwilę po nich, żeby złapać przyjaciela kawałek dalej. Najwyraźniej odprowadzał dziewczynę do pokoju wspólnego Krukonów, gdyż poszli w tamtym kierunku. Dogonili ich przy drzwiach.
— Kobra, możemy pogadać? — spytała Nancy.
— Yhym… — mruknął.
Milka wbiła spojrzenie w Olivię, która spojrzała na każdego z nich. Brązowe oczy padły na jej domowniczkę. W obu parach zabłysła nienawiść, a u Alison dodatkowo złość. Młodsza uśmiechnęła się kpiąco, ale tylko Milka to zauważyła.
— No to cześć — rzekła do Ostrego i celowo pocałowała go na pożegnanie w usta.
Odwróciła się do drzwi i weszła do środka, patrząc wcześniej z satysfakcją na Alison. Harry spojrzał na nich pytająco, gdy drzwi głośno się zamknęły. Przez chwilę milczeli.
            — Czemu akurat ta suka? — nie wytrzymała Milka.
— Ej! – oburzył się.
— Nie wmówisz mi, że to wspaniała dziewczyna z samymi zaletami — burknęła.
— Co cię napadło? — warknął.
— Nienawidzę jej, bo to głupia plotkara i knuje, gdzie może, żeby tylko wszystko jej pasowało!
— Chyba pomieszały ci się osoby.
— Znam ją dłużej. Wiem, jaka jest.
— Chyba nie do końca.
— Jeszcze wspomnisz moje słowa, gdy wykorzysta cię tak, jak Doris — powiedziała szeptem.
Ostremu serce podeszło do gardła, a krew podpłynęła do mózgu.
— Przesadziłaś — odparł cicho, ale z taką złością, że po plecach przeszły im ciarki.
Ominął ich i ruszył przed siebie.
— Kobra!
— Nie będę tego słuchał! Daj mi spokój!
Zniknął za rogiem.
— Chyba rzeczywiście przesadziłaś — skrzywiła się lekko Missy.
— Dałam mu do zrozumienia, jaka ona jest. Obie są takie same — odpowiedziała.
— Kto to jest Doris? — zapytała Pansy.
Dziewczyny wymieniły spojrzenia.
— Nieważne — mruknęła Nancy.
— Ważne, żeby on zrozumiał — dodała Alison.
A jedno serduszko ukłuła szpila…

*Sunrise Avenue – Fairytale Gone Bad

4 komentarze:

  1. Hej,
    w końcu Harry zagadnął do Olivii… czyżby to Nicole zakuło serduszko?
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. A jedno serduszko ukuła szpila...
    Oooo... *.*
    KOCHAM TO! ♡♡♡
    Kolorowa Dama

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno serduszko ukuła szpila...
    Chyba wiem czyje ☺
    Uwielbiam twoje opowiadanie ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    wspaniale, och tak Harry w końcu to zagadał do Olivi, a czyżby to Nicole serduszko zakuło...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń