Jeszcze tego samego dnia o osiemnastej stawili się na plaży,
gdzie odbywał się festiwal. Bawili się wyśmienicie do później nocy. Kiedy
zaczęło doskwierać im zmęczenie, a zespoły, na których koniecznie chcieli być,
zagrały, postanowili wrócić do namiotów, aby trochę się przespać. Dziewczyny
zamknęły się w swoim namiocie, a chłopcy w swoim. Po chwili nie było
słychać żadnych odgłosów.
Rano obudzili się pełni energii. Po walkach o łazienki
poszli do małej knajpki na śniadanie. W południe powędrowali na kolejny koncert
i zostali aż do wieczora.
— Co robimy? — zapytała Pansy z energią.
— Byle coś na siedząco, bo nogi mi odpadną — odpowiedziała
Victoria, zaglądając przez okno wystawy sklepowej, by po chwili dołączyć do
reszty.
— Naskakałam się za wszystkie czasy — stwierdziła Wdowa.
— Zanieś mnie — jęknęła Missy, wskakując na plecy Zeusa.
— A może prawda czy wyzwanie? — zaproponował Yom.
— Tak! — krzyknęła Gejsza, przerywając śpiewanie piosenki z
Kobrą i Żyletą.
— …I got a lollipop porn
bi*ch. Dead on arrival, a hardcore sex bi*ch turned suicidal. All caught up now
taking my chances playing my song. While the devil dances ‘round me beggin’ me
to play along…*
— Zaje*isty tekst — zaśmiał się Blaise, a oni wyszczerzyli
się.
— Ale tylko z takimi pytaniami, o których zwykle się nie
mówi — powiedział Żyleta, wracając do tematu.
— Czyli? — zdziwiła się Nicole.
— Intymne — uśmiechnęła się Missy.
— Wtedy jest najciekawiej — dodała Milka, idąc pod ramię z
Dexterem.
— Ale ostrzegamy, że wtedy nie mamy hamulców — oznajmił
Wujek Szatan do Ślizgonów.
Mimo to zgodzili się.
— Przydałby się fałszoskop — stwierdził Draco.
— Wiecie… domyślałam się, że wpadniecie na taki pomysł —
wyszczerzyła się Nancy.
Weszli się do namiotu chłopaków i rozsiedli na ziemi w
kółku. Yom przyszedł z butelką i rozpoczęli zabawę.
— Jeśli ktoś skłamie, ściąga jakiś ciuch, a na koniec
wykonuje dodatkowe zadanie wymyślone przez wszystkich. Tak samo jest w
przypadku, gdy ktoś odmówi wykonania zadania albo nie będzie chciał
odpowiedzieć na pytanie — rzekł jeszcze Zeus.
— Kto zaczyna?
— Może osoba, przez którą się tu znaleźliśmy — odpowiedział
Jery, podając Kobrze butelkę.
— Nie wiesz, na co skazałeś osobę, na którą trafi — zaśmiał
się Żyleta.
Harry zakręcił jako pierwszy. Padło na Blaise’a, który po
chwili zastanowienia powiedział:
— Na dobry początek wyzwanie.
Ostry zastanowił się. Nagle wstał i wyjrzał na pole
namiotowe. Wyszczerzył się diabelnie.
— Wyjdziesz na pole obok tych kolesi i wydrzesz się w ich
stronę, że jesteś gejem.
— Ou! — Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Blaise chwycił się
za twarz.
Viki poklepała go po plecach, głośno chichocząc.
— Zaczyna się nieźle — zachichotała Nicole, gdy chłopak
wyszedł.
Wszyscy rzucili się do wyjścia, by zobaczyć całą sytuację.
Blaise stanął przed namiotem i wyraźnie się zawahał, ale Alan uniósł kciuk do
góry z głupim wyszczerzem.
— JESTEM GEJEM! — wrzasnął chłopak i, nie czekając na
reakcję, wrócił do namiotu, gdzie wszyscy pokładali się ze śmiechu. — Kobra,
zabiję cię — dodał ze skrzywieniem, więc zaśmiali się ponownie.
Wrócili na swoje miejsca, uspakajając się dopiero po kilku
minutach. Blaise zakręcił butelką, trafiając na Milkę.
— Pytanie.
— Tak jeszcze poza grą… Pytamy o wszystko?
— Pytasz, o co chcesz. Nie ma ograniczeń. Ale wszystko
zostaje między nami — odpowiedziała Missy.
— Okay. Hmm… W jakim wieku straciłaś dziewictwo?
Viki walnęła go pięścią w ramię, ale Alison tylko się
zaśmiała.
— A kto powiedział, że straciłam? — wyszczerzyła się
szeroko i zakręciła dalej.
Po kilku intymnych pytaniach Pansy zadała Harry’emu
pytanie, czy będąc w związku kiedykolwiek zdradził. Po jego przeczącej
odpowiedzi i braku dźwięku fałszoskopu, Nicole ukryła w sobie zdumienie. Na
pewno miał okazję, w to nie wątpiła, a mimo wszystko pozostał wierny swojej
partnerce.
Butelka zatrzymała się na Alanie, który po zadaniu
Zabiniego postanowił wziąć od niego pytanie. Coraz bardziej się rozkręcali.
Padały coraz intymniejsze pytania i nikt już się nie krępował.
— Ile dziewczyn traktowałeś poważnie? — Pytanie padło od
Scotta w stronę Kobry.
— Dwie.
— Ile razy zostałeś złapany w intymnej sytuacji z
dziewczyną? — To z kolei było pytanie Dextera po kilku obrotach butelki.
Zastanowił się, słysząc chichoty reszty.
— Trzy.
— Łoo… — zaśmiał się Blaise, a on wzruszył ramionami z
bezradną miną.
Kwadrans później Missy, Jery i Zeus siedzieli bez koszulek,
gdyż albo skłamali, albo odmówili wykonania zadania. Milka wylosowała Nicole,
która zażyczyła sobie pytanie.
— Dlaczego tak bardzo nienawidzisz Kobry?
Zapadła cisza. Ostry przeniósł spojrzenie z przyjaciółki na
Ślizgonkę ze zmarszczonymi brwiami. Miał nadzieję, że w końcu się tego dowie. Nicole
siedziała jak wmurowana. Co miała powiedzieć? Wiedziała, że skłamie, jeśli
powie, że uważa go za dupka i idiotę. A on czekał na prawdziwy powód. Czuła
jego wzrok na siebie. Inni też czekali. Jednak ona postanowiła nie odpowiadać
na pytanie i bez słowa ściągnęła bluzkę. Missy i Milka wymieniły spojrzenia, podobnie
jak Dexter z Blaisem. Kobra nadal na nią patrzył, tym razem ze zdziwieniem.
Zakręciła butelką i po chwili wszyscy zapomnieli o tym incydencie. No, prawie
wszyscy. Główni zainteresowani nie zapomnieli.
Po tym, jak Pansy zaśpiewała sprośną piosenkę na całe pole
namiotowe, włączyli muzykę. Żyleta wylosował Ostrego.
— Wyzwanie.
Gejsza wyszczerzyła się od ucha do ucha. Wiedziała, że
Żyleta wymyśli coś szalonego, a Kobra na pewno to wykona.
— Więc tak — wystawił zęby Żyleta. — W tym domku obok nas
mieszkają same laski. Żeby było bardziej wiarygodnie, pójdziesz do nich bez
koszulki i spytasz, czy przypadkiem nie mają przy sobie gumek, bo jesteś w
trakcie pracy, a zapomniałeś kupić.
Wszyscy wybuchli śmiechem, a Harry nie był wyjątkiem.
Ściągnął koszulkę i wyszedł.
— Zrobi to? — zarechotała Pansy.
— Kobra? Zrobi — zaśmiała się Milka, wyglądając za kotarę.
Chłopak stanął przed drzwiami i trochę się uspokoił. Zapukał. Po chwili w progu
stanęła wysoka szatynka mniej więcej w jego wieku, a zza jej ramienia zerkała
jakaś blondynka. Spytał mniej więcej tak, jak mówił Żyleta. Dziewczyny
spojrzały na siebie z uśmiechami, a jasnowłosa zniknęła w pokoju. Szatynka spojrzała
na Kobrę.
— Wziąłeś zadanie? — zaśmiała się.
— Skąd wiesz? — zdziwił się.
— Domyśliłyśmy się, że w to gracie, po tym, jak ktoś
śpiewał piosenkę na całe pole, ktoś krzyczał, że jest gejem i jeszcze ktoś
groził, że popełni samobójstwo skacząc z płotu.
Pansy, Blaise i Szatan – zarechotał w duchu. Wróciła blondynka i podała mu to, o
co pytał.
— Miłej zabawy — zaśmiała się szatynka.
— Dzięki — odparł z rozbawieniem.
Wrócił do namiotu, gdzie wszyscy głośno się śmiali. Nie
słyszeli rozmowy, ale fałszoskop nie dał znaku, że zadania nie wykonał, więc
nie mieli powodu, żeby mu nie wierzyć. Wylosował Yoma, który zażyczył sobie
zadanie.
— Gejsza, pożyczysz na moment swój stanik?
— O matulu, już się boję — jęknął Yom.
Blondynka poszła do
drugiego namiotu i przyniosła stanik w czarno-czerwone paski.
— W tym i w gaciach przebiegniesz się wokół pola, drąc się,
co chcesz, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Yom odebrał od Gejszy część
garderoby. Dziewczyna pomogła mu zapiąć stanik, chichocząc głośno. Ściągnął
koszulkę i spodnie, a następnie wyszedł na dwór i ruszył w drogę. Wszyscy wydostali
się z namiotu zaraz za nim, by obejrzeć tę komedię.
— Ludzie! Ja tylko wykonuję zadanie! — krzyknął. Ekipa i
elita wyły ze śmiechu. Yom przemknął obok dziewczyn, przed którymi chwilę
wcześniej Harry udawał potrzebującego. — Kobra jest poje*any, bo dał mi takie
zadanie! — wrzasnął Yom, biegnąc obok nich. — Przyjaźnię się z poje*ańcami! — Dziewczyny
odprowadziły go głośnym śmiechem, a elita i ekipa leżały na ziemi, wycierając
łzy. — To tylko zadanie! — darł się Yom, gdy wbiegł za domki. — Niech pani tak
nie patrzy! To tylko zadanie! — Po chwili stanął koło namiotu, oddychając
ciężko. — Jakaś babcia koło kempingów rzuciła we mnie laczkiem.
Wszyscy wybuchnęli uciechą, a następnie wrócili się do
namiotu, wycierając łzy rozbawienia. Zakręcił butelką. Wypadło na Wdowę, która
wybrała pytanie.
Grali do późnej nocy, dowiadując się bardzo ciekawych
rzeczy na temat innych.
Znajduje się w białej łazience z błyszczącymi kafelkami.
Idzie przed siebie, lecz jednocześnie stoi w miejscu. Nagle staje w kałuży
wody, która cała drży. Patrzy na nią z niepokojem, czując niepewność i lęk. Boi
się, choć nie wie czego.
— Gejsza, pomóż mi…
Odwraca się. Przed nią stoi czarnowłosy chłopak, którego
kocha jak brata.
— Kobra, co się stało?
— Podchodzi do niego, lecz on się oddala. Woda, w której stoi, zmienia swój
kolor na bordowy. Z jej gardła wydobywa się jęk przerażenia. — Kobra, co
się dzieje? — Z powrotem podnosi na niego spojrzenie, lecz jego już nie
ma. — Kobra?
Odwraca się wokół własnej osi. Chłopak leży na ziemi, blady
jak kość, a z poprzecinanych nadgarstków strumieniami leci krew, w której stoi
dziewczyna. Z jej gardła wydobywa się szloch i przerażony krzyk.
— NIE!
Kobra zerwał się ze snu, słysząc krzyk dochodzący z
niedaleka.
— Co to było? — spytał z rozszerzonymi oczami Jery.
— Chyba kto —
odparł Szatan.
— Gejsza. — Harry wyplątał się z nawału kołdry i podbiegł
do wyjścia, gdzie wpadł na Milkę.
— Szybko — pociągnęła go za rękę, nie zwracając uwagi na to,
że jest on w samych bokserkach.
Chłopaki pobiegli za nimi. Wpadli do namiotu dziewczyn,
gdzie Missy próbowała uspokoić roztrzęsioną Gejszę.
— Obudziła się z krzykiem i w kółko powtarza twoje
przezwisko — szepnęła Alison.
Kobra usiadł na łóżku obok dziewczyny, a ona przeniosła na
niego załzawione oczy i ze szlochem usiadła mu na kolanach, przytulając się do
niego z całej siły. Zrozumiał, o co chodzi. Nic nie musiała mówić. Widząc
pytające spojrzenie Nancy, kiwnął lekko głową.
— Wróćcie do siebie — powiedziała cicho do chłopaków.
— W porządku? — zapytał cicho Dexter.
— Tak. Po prostu miała koszmar. Wiesz jaki — mruknęła, a on
pokiwał głową ze zrozumieniem.
— Chodźmy — rzekł Żyleta z westchnięciem.
Wyszli, zostawiając opiekę nad Gejszą dziewczynom i
Harry’emu. Blondynka powoli zaczęła się uspokajać.
— Nie zrobisz tego, prawda? — spytała cichutko w jego
klatkę piersiową.
— Nie zrobię — odpowiedział pod nosem, głaskając ją po
plecach. — Kładź się.
— Ale nie idź — jęknęła, ściskając go jeszcze mocniej.
Westchnął. Nie miał wyjścia.
— Litości, człowieku — mruknął, a ona uśmiechnęła się ze
skruchą.
— Przepraszam — szepnęła i położyła się, ciągnąc go za
sobą.
Viki zgasiła światło, gdy wszyscy leżeli w łóżkach. Cisza.
— Zsuń dupsko — powiedział pod nosem Kobra.
— Gdzie? — odszepnęła Gejsza.
Chwila szumów.
— Au — pisnął Ostry. — Zaraz będzie jajecznica.
Wdowa wybuchnęła śmiechem stłumionym przez poduszkę, a z
każdej strony rozległy się chichoty. Kolejne szumy. Cisza. Już wszyscy byli
gotowi do spania, gdy… ŁUP!
— Auu! Dzięki, Gejsza. Będę wiedział, gdzie moje miejsce.
— Przepraszam — wydusiła, tłumiąc chichot.
Viki zaświeciła lampkę i wszystkie wybuchnęły śmiechem.
Kobra leżał na ziemi ze zirytowaną miną.
— Mam większe łóżko. Albo śpisz sama, albo idziemy do
chłopaków — stęknął, rozcierając obolałe biodro.
— To chodź.
Podniósł się do pionu, krzywiąc z bólu. Spadł prosto na
jeszcze nie do końca wyleczoną kość biodrową. Wyszli i weszli do drugiego
namiotu, gdzie płeć męska kładła się spać.
— Co taki skrzywiony? — spytał Zeus, ziewając.
— Wyje*ała mnie z łóżka.
Gejsza zrobiła minę niewiniątka, gdy chłopaki się zaśmiali.
Położyli się i zgasili światło. Blondynka przytuliła się do Harry’ego, a on lekko
ją objął. Nie skarżąc się na siniaka, który zapewne miał się jutro pokazać,
zasnął. Przecież Gejsza była ważniejsza.
Kiedy rano otworzył oczy, Gejsza jeszcze spała. Leżał przez
chwilę nieruchomo, patrząc na kręcącego się w łóżku Zeusa. Nie wiedział,
dlaczego obudził się tak wcześnie. Była dopiero piąta. Zaledwie po chwili
uświadomił sobie, jak bardzo boli go biodro. Obrócił się delikatnie i spojrzał
na bolące miejsce. Zaklął pod nosem, widząc opuchliznę i sporego siniaka.
Musiał iść do Milki. Delikatnie podniósł się i stłumił jęk bólu. Ostrożnie
wstał i, lekko kulejąc, wyszedł. Wszedł cicho do namiotu dziewczyn i podszedł
do Alison.
— Milka — szepnął, potrząsając ją za ramię. Ból stawał się
nie do wytrzymania. — Milka.
— Co się stało? — jęknęła słabo, otwierając oczy.
— Umieram.
— Co?
— Pamiętasz, jak wczoraj Gejsza zwaliła mnie z łóżka? —
Potwierdziła. — Spadłem na to złamane biodro i tak mnie napie*dala, że zaraz
zdechnę.
— Cholera… Miałeś uważać — szepnęła, podnosząc się. — To,
że nie boli przez kilka dni, nie znaczy, że już nie będzie. Magia też nie
działa od razu. — Wyciągnęła z małej torby flakonik i podała chłopakowi. Wypił
jej zawartość bez protestów. — Jak Gejsza?
— W porządku.
— To co zwykle?
— Niestety.
— Boi się o ciebie. — Zapadła chwila ciszy. — Ale nie ma
podstaw, prawda? — spytała z obawą.
— Milka — westchnął. — Już z tym skończyłem. Wszystko jest
w porządku. Nie musicie się martwić.
Uśmiechnęła się blado.
— Nie wiesz, jak wtedy się o ciebie baliśmy. Zawsze
pozostaną jakieś obawy.
— Nie mam powodu, a nawet gdybym miał, skutecznie
wyperswadowaliście mi to z głowy — mruknął.
Westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
— To dobrze.
— Dzięki. — Pocałował dziewczynę w czoło i wyszedł, a Milka
wróciła do łóżka.
Nie wiedzieli, że Nicole zawsze jest czujna we śnie.
Z podekscytowaniem stawili się na placu, gdzie miał odbyć
się koncert ich ulubionych gwiazd. Ostatni dzień był dla nich wręcz wymarzony.
Postanowili zostać jeden dzień dłużej, aby pobyć więcej czasu nad morzem i na
plaży. Dziewczyny chciały także przejść się po pobliskich straganach, gdzie
widziały pełno ciuchów.
Dexter wziął Milkę na barana, aby więcej widziała. Głośno
piszczała, gdy chłopak zaczął się bujać. Wszyscy mieli z niej ubaw, kiedy z
wrzaskiem chwyciła go za głowę. Na scenę wszedł zespół Muse, o którym wspominali
Harry i Nicole, a brunet stwierdził:
— Nie wiem jak wy, ale ja nic nie widzę i idę do przodu.
— Zanim wszyscy się tam dopchamy, to skończy się koncert —
zaśmiała się Pansy.
— Zostajecie?
— Ja idę z tobą. Nawet sceny nie widzę — burknęła Nicole.
— Nic dziwnego — powiedział Kobra z rozbawieniem, a ona
przywaliła mu w brzuch. — Ktoś jeszcze? — zapytał, kiedy zachichotali.
— Nie, idźcie — roześmiał się Yom.
Ostry zaczął przeciskać się przez tłum, a Ślizgonka zaraz
za nim.
— Czekaj, bo się zgubię — warknęła.
Westchnął z irytacją i wywrócił oczami, przystając. Żeby
nie słuchać jej marudzenia, chwycił ją za rękę i ruszył dalej. Ścisnęła go
mocno za dłoń, gdy prawie ich rozdzielono. Stanęli kilka metrów przed sceną i
dalej nie mieli szans się przedostać.
— Fajnie — mruknęła Nicole, stając na palcach.
Kobra spojrzał na nią z rozbawieniem. Sam nie miał na co
narzekać, gdyż wszystko widział doskonale. Gdy się tego nie spodziewała,
schylił się i po chwili już siedziała mu na ramionach. Pisnęła.
— Lepiej? — spytał ze śmiechem.
— O wiele — wyszczerzyła się.
Pół koncertu przesiedziała mu na ramionach, ale w końcu
zdecydowała się zejść, żeby poczuł się trochę swobodniej. Zmrużyła oczy,
dostrzegając lukę między ludźmi. Korzystając z okazji, chwyciła Gryfona za rękę
i wpadła z nim w tłum, zanim zorientował się, co się dzieje. Przecisnęła się aż
do pierwszego rzędu. Podskakiwali wraz z widownią, śpiewając piosenki i
krzycząc w przerwach między nimi. Mieli wrażenie, że minęła chwila i już byli
po koncercie. Nicole patrzyła tęsknie, jak jej idol schodzi po bisach ze sceny.
Tłum powoli się przerzedzał, więc Harry zaciągnął ją na bok sceny. Stanęli
przed ochroniarzami, czekając, aż pojawi się jakaś gwiazda. Ślizgonka pisnęła,
kiedy zobaczyła swojego idola i, przedzierając się przez ochroniarzy, pobiegła
po autograf. Później zauważyli kolejną gwiazdę, więc natychmiast tam pobiegli. Gdy
wreszcie wydostali się z tłumu fanów, ich koszulki pokryte były autografami
piosenkarzy, perkusistów i gitarzystów. Rozejrzeli się za swoimi znajomymi, ale
było jeszcze za dużo ludzi i na dodatek zastała ich noc, więc Kobra do nich zadzwonił.
Dexter powiadomił, że są przy bramkach, więc skierowali się do wyjścia.
— I jak? — spytał Alan na wstępie.
— Świetnie — uśmiechnęła się Nicole. — Wcisnęliśmy się do
samej sceny i mamy pełno autografów.
Doskoczyli do nich, by się o tym przekonać.
— On ma autograf Jareda**! — wrzasnęła Gejsza, oglądając
koszulkę Kobry. — Czemu nie poszłam z wami? — jęknęła.
— Lepiej nie pokazuj im zdjęć w telefonie — wyszczerzyła
się Nicole do Ostrego, a z gardeł ich przyjaciół wydobyły się przeróżne
dźwięki.
Ruszyli do namiotów. Kobra i Nicole szli z przodu,
zadowoleni jak nigdy, a zaraz za nimi pozostali, wyrywając sobie telefon
Harry’ego. Wkraczając na pole namiotowe, z gardła wszystkich wydobywał się
głośny śpiew:
— …Hollywood who*e
passed out on the floor. Can't take it no more. I'm
sorry but the party's over…***
Ze śmiechem na ustach rozeszli się do swoich namiotów.
*Crazy Town – Lollipop Porn
**wokalista 30 Seconds To Mars
***Papa
Roach – Hollywood Whore
Hej,
OdpowiedzUsuńświetnie się bawił na koncertach, i ta zabawa, zadania były super…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dlaczego kocham yo opowiadanie?
OdpowiedzUsuńJest wiele powodów
Jednym z nich są moje ulubione zespoły, które dość często są wymienione ;*
Z tych wszystkich, nie kojarzę... dwóch? trzech?
❤❤❤
Pozdrawiam,
~Cathy
Hej,
OdpowiedzUsuńświetnie się bawił na koncertach, i ta zabawa, zadania były super…
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza