28.07.2012

II. Rozdział 46 (wersja 2) - Las Vegas

Nicole z płaczem ściskała Harry’ego. Głaskała go po głowie, błagając, żeby się obudził. Na nic nie reagował. Syriusz wbijał zszokowany wzrok w chrześniaka. Drgnął. Nie wierzył w to. Po prostu to nie mogła być prawda. Czuł, że traci siły. Kamień był zniszczony, Diament także, ale Medalion gdzieś tu był, przywalony gruzami. Kobra przecież trzymał go w dłoni, kiedy budynek runął. Zrobił chwiejny krok w przód i klęknął na ziemi przy jego ciele. Zaczął przerzucać kamienie, które zdołał unieść własnymi siłami.
— Syriusz…
— Medalion — odparł jedynie.
Żyleta drgnął i rozszerzył oczy. Nagle rzucił się do niego i mu pomógł. Chwilę po nim dołączyli do nich Zeus, Remus i kolejni. Łapa wyczuł coś pod gruzem. Szybko odrzucił skałę. Medalion był poobijany i okurzony, jednak gdy tylko pomyślał życzenie, ostro zabłysnął. Przez chwilę panowała cisza. Nic się nie działo. Gejsza przesunęła się na klęczkach i wyrwała z ciała Harry’ego kolec. Trysnęła krew, lecz po chwili rana zaczęła się łatać. Klatka piersiowa Kobry uniosła się, a plecy oderwały na moment od ziemi, jakby wstąpił w niego duch. Opadł w ramiona Nicole, a ona usłyszała jego słaby oddech. Przytuliła go do siebie i pocałowała w głowę.
— Wyjdziesz z tego — szepnęła.
Naomi przytuliła do siebie Syriusza, który zamknął oczy, czując, że zrobił wszystko, co tylko mógł. Teraz wszystko zależało od chłopaka.

Uzdrowiciel przekazał im informację o stanie zdrowia Harry’ego. Miał połamane nogi, częściowo nawet zmiażdżone, wstrząśnienie mózgu, złamane żebro i bark. Leżał nieprzytomny, jednak jego stan był stabilny. Podłączono go do kroplówki i sprzętu monitorującego jego czynności życiowe.
Minęły trzy dni. Nicole często bywała w Szpitalu Świętego Munga, czekając na pobudkę Kobry. Czytała artykuł w Proroku Codziennym o wydarzeniach w Banku Gringotta. Z westchnięciem odłożyła gazetę i spojrzała za okno, mrucząc pod nosem:
— … When you come back down. If you land on your feet. I hope you find a way to make it back to me…
— … When you come around. I'll be there for you…* — usłyszała słaby, cichy i zachrypnięty głos.
Uśmiechnęła się delikatnie i odwróciła głowę. Zielone tęczówki były zamglone i bez życia. Wstała i pocałowała go lekko, wzywając lekarza specjalnym guzikiem. Przyszedł po chwili wraz z Dexterem, Żyletą i Blaisem. Harry był cały obolały i nie miał siły się ruszać, jednak odpowiadał na pytania uzdrowiciela, który po kilku badaniach zostawił ich samych.
— Trzeba urządzić imprezę, nie ma bata — stwierdził Blaise.
Kobra uśmiechnął się lekko, gdy pozostali roześmiali się.
— Naje*iemy się jak świnie — szepnął tylko, co przyjęli ze śmiechem.

               Jego stan szybko się poprawiał. Największe problemy miał z nogami, które ucierpiały najbardziej. Musiał być cierpliwy i czekać, aż się wyleczą, jednak nie miał zamiaru zostać w Mungu. Sam się wypisał, wcześniej inwestując w kule. Chodzenie o kulach nie było zbyt wygodne, ale musiał się przemęczyć. Zeus pomógł mu przedostać się na Grimmauld Place 12, gdzie został ciepło powitany. Gejsza i Nicole gotowe były chodzić za nim krok w krok, byle cały czas mieć go na oku. W jego ręce wpadła gazeta z artykułem dotyczącym śmierci Voldemorta. Gdy go czytał, pozostali obserwowali chłopaka w ciszy. Skończył, ale nadal milczał. Sam nie wiedział, co ma zrobić. Cieszyć się, że wreszcie uwolnił się od przeznaczenia? Załamać, że zabił tyle osób jednym machnięciem ręki? Martwić, że dziennikarze nie dadzą mu spokoju? I najważniejsze: czy wyciągną od niego jakieś konsekwencje za masowe morderstwo? Odłożył Proroka, ale nie odrywał wzroku od reportażu. Pozostali zerkali na siebie niepewnie. Rozumieli, że dla Kobry nie była to łatwa sytuacja. Musiał to przeżyć psychicznie i sobie z tym poradzić.
Miał mieszkanie, kochającą dziewczynę, oddanych przyjaciół, szalonego chrzestnego i dobrą pracę. Pozbył się Voldemorta – osoby, która niszczyła mu życie od dzieciństwa. Powinien się cieszyć, że teraz wszystko będzie wyglądało normalnie, ale nie potrafił.
Poczuł uścisk na dłoni. Spojrzał na siedzącą obok Nicole. Z nią wszystko musiało się wreszcie ułożyć.

Chciał zobaczyć miejsce, gdzie to wszystko się stało. Czuł, że jeśli tego nie zrobi, nigdy nie ułoży sobie wszystkiego tak, jakby chciał. Tam, gdzie to wszystko się skończyło, chciał przekreślić jeden z etapów swojego życia. Pierwszy został zakończony wraz ze wstąpieniem do ekipy, drugi miał zakończyć się teraz.
Chodzenie o kulach znacznie utrudniało mu sprawę, ale musiał ich używać, bo nawet magia nie mogła całkowicie mu pomóc. Problemy z poruszaniem się mógł mieć nawet przez kilka tygodni.
Stanął na Pokątnej. Obok niego znajdowali się ci, którzy przeżywali ten dzień razem z nim. Przy ruinie Banku Gringotta kręciło się sporo ludzi zajmujących się odnową budynku. Widział miejsce, gdzie stali jego przyjaciele, gdzie leżał przywalony gruzami, gdzie został zamordowany Riddle. Nie chciał być tutaj długo. Chwila na skreślenie tych przykrych wydarzeń.
Nagle rozległ się hałas. Kobra spojrzał za siebie.
— Tylko nie oni — mruknął do siebie, widząc biegnącą w ich stronę Ritę Skeeter. — Głupia suka, wszędzie mnie znajdzie.
Jego przyjaciele zarechotali.
— Harry!
— Litości… Widzisz i nie grzmisz.
— Pamiętasz mnie, prawda?
— Takiej mordy się nie zapomina — wymamrotał do siebie.
Zbił ją z pantałyku, gdy przyjaciele wybuchnęli śmiechem. Miał ochotę pozbyć się tej baby raz na zawsze. Zasypała go pytaniami. Uśmiechnął się ironicznie, gdy nie wypowiedział ani słowa, a jej pióro już pisało. Zbiegło się jeszcze więcej dziennikarzy. Łeb mu pękał od ich gderania.
— Jeśli zaraz — zaczął, a oni zamilkli jak na jeden mąż — się nie pozamykacie, je*nę komuś tą kulą przez łeb, obiecuję — zirytował się, ku uciesze przyjaciół.
— Panie Potter!
— Czego znowu? — mruknął do siebie.
Zjawił się sam Minister Magii – Knot, uśmiechnięty od ucha do ucha. Dziękował mu, gratulował, proponował różne rzeczy w ramach podziękowania. Kobra milczał jak zaklęty. Wreszcie zapadła cisza.
— Powiem krótko — odezwał się wreszcie i zwrócił się do Rity: — Napisz sobie taką wersję wydarzeń, jaka ci przyjdzie do głowy. — Spojrzał na dziennikarzy. — Wy się odwalcie. — Przeniósł wzrok na Ministra. — A te ordery wsadźcie sobie w dupę.
Odwrócił się i ruszył do wyjścia ze śmiejącymi się przyjaciółmi. Harry uśmiechnął się do siebie.
— Tego potrzebowałem — podsumował.

Kobra podpisał umowę o kupno mieszkania, chociaż spóźnił się ponad tydzień. Wytłumaczył właścicielowi, że miał wypadek i nie mógł stawić się w dzień, gdy byli umówieni, bo był odcięty od świata. Mężczyzna od razu mu uwierzył, widząc, że chłopak męczy się chodząc o kulach, choć przyznał, że mieszkanie już prawie wpadło w ręce kogoś innego. Przyszedł na Grimmauld Place z dobrą wieścią i oznajmił Nicole, że może się pakować. Z piskiem radości wyściskała go i wycałowała. Musieli umeblować mieszkanie, a Harry z bólem serca stwierdził, że opuszcza swój ukochany pokój. Nicole chciała poczekać z wypadem na miasto w celu zakupienia mebli, jednak Kobra nie miał zamiaru czekać, aż będzie mógł chodzić bez pomocy kul. Wędrowali po sklepie, wymieniając się poglądami na temat konkretnych przedmiotów.
— A może ustalimy tak: ty wybierasz meble do salonu, a ja do sypialni — zaproponowała Nicole.
— A może być odwrotnie?
Zaśmiała się, gdy zobaczyła jego uśmieszek. Uderzyła go lekko w ramię, ale się zgodziła. Jego wzrok od razu dał jej do zrozumienia, że już coś znalazł. Zerknęła tam. Wielkie łóżko z czarnymi ramami połączonymi z drobinami świecących diamencików. Materac na pewno należał wygodnych i można było to ocenić już z daleka. Za głowami tworzyły się niezidentyfikowane wzroki podobne do cierni z czarnego, twardego materiału. Do tego dziesiątki poduszek w różnych odcieniach czerni, bieli i szarości.
— Wiesz, ile to może kosztować? — zapytała, nie odrywając wzroku od łóżka.
— To akurat najmniej mnie obchodzi. Cena nie gra roli.
— Jesteś szalony.
— Witam. Coś doradzić? — odnalazł ich sprzedawca.
— Właściwie to już wybraliśmy — odparł Kobra.
Z gadania mężczyzny można było wywnioskować, że jest to najdroższe łóżko w całym sklepie, czym Harry się nie przejął. Na akcjach zarobił tak dużo, że mogli sobie pozwolić na trochę luksusu, a sypialnia była centralnym miejscem, w którym mieli zajmować się tylko sobą. Płacili, więc sporo wymagali. Sprzedawca nie przejmował się odmowami i polecał coraz to nowsze rzeczy, widząc nadzianych klientów. W efekcie końcowym ze sklepu wyszli z łóżkiem, kanapą i urządzoną łazienką. Oczekiwali dostawy na drugi dzień.
Do kupna sprzętu RTV Kobra zabrał ze sobą Żyletę i Dextera. Za radą Dracona wybrał porządny sprzęt do muzyki, a drugi chłopak doradził mu telewizor. W tym czasie Nicole wraz z Gejszą i Viki wybierała meble do kuchni.
Nawet nie wiedzieli, kiedy urządzili połowę domu. Okazało się to dopiero na drugi dzień, gdy przywieziono wszystkie przedmioty i meble. Sypialnię musieli tylko pomalować, w jadalni brakowało stołu, w salonie komody, foteli i dywanu, a łazienka wymagała zakupu lampy, podobnie jak korytarz. Tylko dwa pokoje nie były urządzone, ponieważ na chwilę obecną nie wiedzieli, do czego mogłyby być przeznaczone. Mieszkanie było gotowe do użytkowania.
Ostatnią noc spędzili w osobnych domach. Amelia nie mogła uwierzyć, że jej córka jest już dorosła i układa sobie życie z osobą, którą kocha. Syriusz nie mógł spać, zdziwiony tym, jak te dwa lata wspólnego mieszkania z Harrym szybko minęły.

Wreszcie wkroczyli do swojego domu. Na razie wydawało im się trochę pusto. Panowała cisza, było nieskazitelnie czysto. W powietrzu unosił się zapach świeżości.
— Aż dziwnie — stwierdziła Nicole.
— Przyzwyczaimy się — odparł, czując to samo.
— I co teraz?
— Mnie pytasz?
Zaśmiali się. Nie wiedzieli, co ze sobą zrobić, więc postanowili pomalować sypialnię, żeby choć jedno pomieszczenie było skończone, a następnie rozpakowali swoje rzeczy.
— Bez jaj, nie mam połowy rzeczy — rzekła Nicole ze śmiechem. — Zapomniałam nawet o szczoteczce do zębów.
— Coś czuję, że niejednokrotnie będziemy wracać po zagubione rzeczy — odparł z rozbawieniem.
Odetchnęli dopiero wieczorem. Kobra patrzył w sufit swojej nowej sypialni, leżąc w samych spodniach. Nie sądził, że wszystko tak się potoczy, chociaż częstokroć o tym marzył. Po wielu trudach w końcu odzyskał spokój ducha.
— Nie sądzisz, że powinniśmy jakoś uczcić pierwszy dzień wspólnego mieszkania? — Do pomieszczenia weszła Nicole.
Nie mógł oderwać od niej wzroku. Ubrała seksowną bieliznę pokazującą jej ponętne kształty. Z włosów skapywały kropelki wody na dekolt i ramiona. Z założonymi na piersiach rękoma opierała się o framugę drzwi, patrząc na niego kusząco. Uśmiechnął się z błyskiem w oku, a ona podeszła do łóżka i z łatwością wślizgnęła się na jego biodra.
— Myślę, że to dobry pomysł — odpowiedział wreszcie, czując, jak woda z jej włosów spada mu na tors.
— Cieszę cię — stwierdziła z uśmiechem, pochylając się nad nim i całując w szyję.

Kobra wrócił do pracy. Szef zrozumiał, że jest po wypadku i nie robił większych problemów, ponieważ Żyleta już w dzień po śmierci Voldemorta załatwił tę sprawę. Harry stwierdził, że gdyby nie on, niejednokrotnie skończyłby na bruku. Mógł już normalnie chodzić, więc szykowała się niezła parapetówka.
Ich przyjaciele pierwszy raz zobaczyli ich urządzony dom. Wcześniej widzieli je jedynie w połowie pomalowane. Mieszkanie zrobiło na nich olbrzymie wrażenie. Harry i Nicole postawili na nowoczesność i przestrzeń oraz czerń wymieszaną z jaśniejszymi odcieniami. Jedynie sypialnia była bardziej stonowana, a Gejsza niemal się w niej zakochała, szczególnie w łóżku.
Parapetówka rozpoczęła się.

Minęły dwa lata…
Kobra nadal pracował w studiu nagraniowym. Nicole była na drugim roku szkoły muzycznej. Nadal egzystowali w swoim mieszkaniu. Nie zaszło zbyt dużo zmian. Remus pobrał się z Tonks, Blaise i Viki zamieszkali razem, podobnie jak Milka i Dexter. Ostry w dalszym ciągu współpracował ze Snajperem, ekipa wykonywała akcje. Już nie było wiadomo, kto był w ekipie, a kto nie. Po prostu byli wielką gromadą szaleńców, z których część wykonywała płatne zlecenia, a reszta była ich przyjaciółmi bądź partnerami. Harry nadal był maniakiem wyścigów. Wśród ścigantów był znany już na większą skalę, kiedy po raz piąty z rzędu wygrał wyścig Mistrzów. Zainwestował w samochód dla Nicole, która jeździła niewiele wolniej od niego. Raz wściekła się na tyle, że zmusiła jedną dziewczynę do wyścigu, kiedy ta dobierała się do Kobry.
— Nie chcę nic mówić, ale kobiety będą się o ciebie ścigać — zaśmiał się Szatan, klepiąc go po plecach.
Przyjaciele zarechotali zgodnie z jego miny.
— No, proszę, proszę. Dziewczyny chcą kulturalnie rozwiązać konflikt o faceta i będą się ścigać — oznajmił z rozbawieniem Sydney. — Nasz Mistrzunio to ma powodzenie…
— Sydney!
— Dobra, ja nic nie mówię — zarechotał mężczyzna przez megafon.
— Pomyślałeś, co by było, gdyby, nie daj Merlinie,  Nicole przegrała? — zaśmiał się Jery, a Kobra spojrzał na niego z ogłupiałą miną.
— A jakby był remis? — dodał Blaise.
— O matko… Piekło mnie pochłonie.
Wyścig zakończył się zwycięstwem Nicole. Zbytnio nie wiedziała, co ze sobą zrobić po wygranej, gdy składali jej gratulacje.
— A my policzymy się w domu — rzekła do Ostrego z niebezpiecznym błyskiem w oku i odeszła z rozweselonymi dziewczynami.
Harry odprowadził ją wzrokiem i zadowolonym uśmiechem. Aaron roześmiał się i klepnął go w plecy.
Nicole spełniła swoje pogróżki. Gdy wrócili do domu, wylądowali pod prysznicem.

Często spotykali się w gronie przyjaciół, aby wspólnie spędzić czas, porozmawiać, pośmiać się. Tego dnia Ostry dał znać, że się spóźni, ponieważ szef wzywa go na rozmowę.
— Na rozmowę? — zaniepokoiła się Missy.
Nicole pokiwała głową, zagryzając nerwowo wargę.
— Jak słyszę coś takiego, od razu mam najgorsze myśli — stwierdziła.
— Chyba go nie wyleją, co? — rzekł Zeus. — Nic nie gadał, że ma problemy w pracy.
— Dajcie spokój. Nie zawsze rozmowa z szefem musi być zakończona zwolnieniem — wywrócił oczami Alan.
Harry wszedł do mieszkania Żylety i Gejszy pół godziny później z miną wyrażającą więcej, niż mogła wyrazić. Bez słowa opadł na krzesło, nie zmieniając mimiki twarzy.
— Wylali cię? — zapytał bez ogródek Yom.
Kobra uniósł brwi i ze zgłupiałą miną odparł:
— Wręcz przeciwnie. Awansowali mnie na producenta.
Z głośnym piskiem Nicole wskoczyła na niego i wycałowała jego całą twarz. Chłopak nadal nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie spełniło się jego marzenie. Nie wiadomo, kto dokładnie rzucił hasło impreza, ale wszyscy z chęcią się zgodzili.  W jadalni urządzili sobie parkiet, na którym większość się bawiła. Na podwórku Blaise gonił piszczącą Viki, która zwinęła mu koszulę i chłopak świecił gołą klatą. Aaron robił drinki dziewczynom, próbując nie reagować na macki w postaci rąk Missy, co mu nie wychodziło. Milka z Dexterem zniknęli na tarasie.
Nicole, widząc pusty salon, bardzo się ucieszyła. Szczególnie, że była w nim sam na sam z Harrym. Prowokowała go cały wieczór: pochylała się przed nim tak, że mógł zajrzeć jej pod bluzkę, schylała się tak, aby wypinać się w jego stronę. Miarka się przebrała, kiedy niby przypadkiem pobrudziła się kremówką i zaczęła zlizywać ją z palców. Pisnęła cicho, gdy przechodząc obok niej klepnął ją w tyłek i ścisnął lekko pośladek. Teraz byli sami, spragnieni siebie. Problem był taki, że w każdej chwili ktoś mógł wejść. Nicole założyła, że będą mieli szczęście. Kobra stwierdził, że jeszcze dwa lata temu by się po niej tego nie spodziewał, kiedy chwyciła go za rękę i położyła ją na swoim pośladku, by następnie przesunąć ją wyżej, pod bluzkę. Częściej to ona prowokowała jego niż odwrotnie. Zaczął na nią wchodzić, więc cofnęła się, aż wpadła na ścianę. Jego dłonie zjechały niżej, a chwilę później już obejmowała go nogami w pasie i całowała namiętnie, wplatając palce w jego włosy. Drzwi otworzyły się.
— Yom, wypie*dalaj — rzekła Nicole w dość jednoznacznej pozycji.
— Jasne — zaśmiał się, uświadamiając sobie, że nakrył ich na małych świństwach. Wyszedł. Usłyszeli jeszcze jego wrzask: — Nie włazić do salonu, bo Nicole gratuluje Kobrze!
— Dyskrecja — mruknął Harry z rozbawieniem.
— Ej! Tam jest cały alkohol! — przeraził się nagle rudzielec.
Ostry wiedział, co to znaczy. Nicole się domyślała.
— Przenieście się do pokoju koło łazienki to nikt wam nie będzie przeszkadzał! — krzyknął ze śmiechem Żyleta.
— Za to go kocham — stwierdziła Nicole i pociągnęła Harry’ego w stronę wyjścia. Za drzwiami spojrzała na Żyletę. — Dobry pomysł — rzekła tylko i wyciągnęła rozbawionego Harry’ego na korytarz.
— Grzecznie tam! — zawołała Gejsza.
— Jasne… — usłyszeli wątpiące głosy zza drzwi.
— Bo uwierzę — zarechotał Yom.

— Po tej akcji z kremówką już wiedziałam, że nie wyrobicie — zachichotała Gejsza, gdy Nicole powróciła jakiś czas później do kuchni.
Kobra dosiadł się do Blaise’a, który pił z Szatanem.
— Ciii — odparła była Ślizgonka, a blondynka się zaśmiała.
— Cały wieczór go prowokujesz.
Nicole zamrugała kilka razy z uśmiechem.
— Trzeba trochę pobudzić jego fantazję, żeby później było… mrau — rzekła niewinnie.
— Boże, co on z tobą zrobił — nie dowierzała rozweselona mugolka.
— Ja nie narzekam — wyszczerzyła się. Harry przyszedł do kuchni po butelkę wódki. Musiał się lekko pochylić, a Nicole powiedziała na ten widok: — I jak tu nie klepnąć?
Co powiedziała, to zrobiła. Gejsza zachichotała, a Kobra odparł do lodówki:
— Jeszcze ci mało?
— Raz przeznaczymy na to cały dzień i zobaczymy, kto odpadnie pierwszy — stwierdziła, znowu zaczynając go prowokować.
— Jakaś aluzja? — Zamknął lodówkę i spojrzał na nią.
— Faceci krócej wytrzymują.
— Zobaczymy — mruknął pod nosem, wracając do Blaise’a, który już rozpaczliwie go wołał.
— Widzę, że się wam powodzi — zaśmiała się Gejsza, a ona nie mogła zaprzeczyć. — Tak z ciekawości zapytam… Często?
— Ymm… Czasami potrafimy dzień w dzień — odparła ze śmiechem. — Ale niekiedy chamsko nie daję mu się tknąć przez tydzień, żeby pomyślał o czymś nowym. Wtedy to dopiero… — Gejsza wybuchnęła śmiechem. — Czasami po prostu nie idzie się powstrzymać — dodała Nicole z delikatnym rumieńcem.
— Całkiem zrozumiałe — uśmiechnęła się.
— A wy?
— A też nie narzekam — wyszczerzyła się.
— Całkiem zrozumiałe.
Obie zachichotały i wypiły po drinku.

Gejsza bardzo zżyła się z Nicole. Przez ponad dwa lata zdążyły się zaprzyjaźnić i związać. Czarodziejka była dziewczyną Kobry, a blondynka jego przyszywaną siostrą. On je łączył.
Gejsza myślała, że ten wieczór spędzi z Żyletą przed telewizorem, ponieważ chłopak był zmęczony po pracy. Żeby trochę go zrelaksować, zrobiła mu masaż karku. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszła otworzyć. W drzwiach stała blada Nicole.
— Mogę? — szepnęła.
— Jasne — wpuściła ją do środka. — Co się stało?
— Jesteś sama?
— Żyleta jest w salonie.
— To nie będę wam przeszkadzać.
— Czekaj. Mów, co się stało. Mogę go wyrzucić do klubu.
— Nie… W końcu też się dowie — wykrztusiła.
Żyleta przywitał się z nią, gdy weszły do środka.
— Więc? — zapytała Gejsza, siedząc naprzeciwko dziewczyny.
Milczała przez chwilę, ale nagle wszystko się w niej skumulowało i wybuchnęła płaczem. Gejsza zerwała się do pionu i przygarnęła ją w ramiona, patrząc z przerażeniem na chłopaka. Tylko raz widzieli ją w takim stanie: gdy Harry prawie zginął z ręki Voldemorta. Musiało stać się coś poważnego.
— Co ten kretyn ci zrobił?! — palnął Żyleta ze złością.
— Kto? — jęknęła przez płacz.
— Kobra, a kto?! Pójdę do niego i powiem mu co nieco!
— Nic mi nie zrobił — wyszlochała. Gejsza pogłaskała ją uspokajająco po włosach. — Znaczy się… — wykrztusiła niespodziewanie Nicole i zerwała się do pionu. — Zrobił! Dziecko mi zrobił! — wybuchnęła rozpaczliwym płaczem.
Żyleta rozszerzył oczy, podobnie jak jego dziewczyna. Spojrzeli na siebie z szokiem. Blondynka ponownie przytuliła ją do siebie.
— To nie koniec świata, Nicole.
— Jak to nie?! — zawyła. — Zostawi mnie — jęknęła w jej klatkę piersiową.
— Nie mów głupot — oburzył się Żyleta.
— To nie głupoty. Mówił, że teraz skupi się na pracy, więc dał mi do zrozumienia, że nie potomek mu w głowie — wyszlochała.
— To nie znaczy, że nie zmieni swoich planów — rzekła Gejsza.
— Jak to nieeeee!
Gejsza i Żyleta spojrzeli na siebie bezradnie. Wiedzieli, że w obecnym stanie trudno będzie ją do czegoś przekonać.

Kobra wrócił do domu po akcji. Zdziwił się, że nie było Nicole, która rano mówiła, że będzie czekała z kolacją. Zwykle, gdy gdzieś wychodziła, zostawiała informację na kartce, a teraz nic. Trochę się zaniepokoił, bo zostawiła telefon, więc zadzwonił do Żylety.
— Jest u was Nicole?
— No jest — odparł niepewnie.
— Już myślałem, że coś się stało.
— Bo się stało. Chyba lepiej jak tutaj przyjdziesz.
— Co jest? — zaniepokoił się ponownie.
— Lepiej przyjdź.
Rozłączył się. Kobra z mętlikiem w głowie deportował się, intensywnie myśląc. Nie zdradził, nie pokłócili się, nie obraził. Więc co, do cholery?!
Otworzył mu Żyleta, który bez słowa zaprowadził go do salonu, gdzie siedziała zapłakana Nicole. Gejsza spojrzała na niego krótko.
— Zostawimy was samych — stwierdziła, pogłaskała dziewczynę po głowie, spojrzała na Kobrę z jakimś naciskiem i wyszła z szatynem.
Harry podszedł do Nicole.
— Nikita?
— Zabijesz mnie — jęknęła.
— Co ty mówisz?
— Zepsułam wszystkie twoje plany.
— Co się stało, Nikita?
— Będziesz tatą — szepnęła i ukryła twarz w dłoniach.
Przez kilka chwil Ostry był w szoku. Podszedł do niej jeszcze bliżej, przykucnął obok i przytulił do siebie. Nic nie mówił, a ona nie umiała spojrzeć w jego twarz.
— Więc jednak dorobiłem się małego Pottera — mruknął nagle, a Nicole odsunęła się od niego. Jego oczy błyszczały jak diamenty. — Wiem, że to nas złączy na całe życie, ale nie myślałem, że aż tak bardzo tego nie chcesz — stwierdził z rozbawieniem.
— Więc ty… ty… nie jesteś zły? — wyjąkała.
— Zły? Za co? Trochę mnie wmurowało, nie przeczę, ale… Matko… — Chwycił ją za głowę i mocno pocałował. Chyba dopiero to do niego dotarło. — Żyleta, będziesz chrzestnym! — wrzasnął, a zza drzwi dotarł do ich radosny śmiech.
Nicole wybuchnęła płaczem, widząc, że chłopak jest z tego powodu szczęśliwy.
— Miałam skończyć szkołę, być szczupła, zostać piosenkarką — zajęczała, gdy Żyleta i Gejsza weszli do środka. — Wszystko szlag trafił. Ale mam to gdzieś!
Rzuciła się Kobrze na szyję, wylewając łzy, tym razem radości.

Harry wszedł na Grimmauld Place 12, gdzie zwołał wszystkich przyjaciół. Sam wszedł jako ostatni, gdy wszyscy siedzieli przy stole. Momentami miał wrażenie, że zatacza się jak pijany.
— Macie coś mocniejszego? — wydusił w stronę Naomi i Syriusza.
— Jasne — zdumiała się kobieta.
Wypił dwa kieliszki i spojrzał na Łapę.
— Lepiej też sobie pociągnij, bo jak ci coś powiem, to zejdziesz na zawał.
Łapa zdziwił się, ale po przemyśleniu zrobił to, co powiedział chrześniak.
— Wal — rzekł.
— Będziesz dziadkiem.
— A tak poważnie?
— Będziesz miał wnuka albo wnuczkę. Nie, nie żartuję — wyprzedził pytanie. — Przeżywałem to dwa razy mocniej pół godziny temu. Mogę zejść na zawał?
Z głośnym kwikiem Missy rzuciła się na niego. Później zrobił się hałas.
— Gdzie Nicole? — pisnęła Viki.
— Wylewa łzy u Gejszy i Żylety, przeklinając mnie za to, że przeze mnie nie skończy szkoły.
Zaśmiali się zgodnie.

Brzuszek był delikatnie widoczny. Harry stał się jeszcze bardziej opiekuńczy w stosunku do Nicole. Robił praktycznie wszystko, co mówiła, byle się nie denerwowała. Normą było, że na dobranoc najpierw całował ją w brzuszek, a później w usta. W porywie chwili kupił śpioszki, czym rozmiękczył serce Nicole. Dziewczyna miała różne widzimisię, jak każda kobieta w ciąży. Jadła kilogramami na co tylko miała ochotę. Kobra spełniał jej zachcianki bez ociągania. Dziewczyna zauważyła jego poświęcenie, dlatego w jakiś sposób chciała się odwdzięczyć. Robiła mu obiady, pomagała rozluźnić masażem, gdy zestresowany wracał z pracy, w nocy siadała mu na biodrach, gdy nie mógł spać, myśląc o problemach, a ona go od tego odciągała.
Harry coraz poważniej myślał o tym, w jakiej znaleźli się sytuacji. Mieli mieć dziecko, razem mieszkali, finansowo radzili sobie doskonale, posiadał znakomitą pracę. Nie planowali sformalizowania swojego związku, ale teraz, gdy miał pojawić się potomek, zaczął podchodzić do tego coraz poważniej. Chyba nawet tego od niego oczekiwano. Nie chciał wywołać złego wrażenia na matce Nicole tym, że nie miał zamiaru wiązać się na stałe. Trochę to mogło źle wyglądać z innej perspektywy. Dziecko w drodze, mieszkają razem, a nie chcą wziąć ślubu. Nie przejmował się opinią innych, ale teraz sam czuł, że powinien pokazać, że jest odpowiedzialny i nie opuści Nicole mimo wszystko.
Nie wiedział, jak to zorganizować. Nie lubiła romantyzmu, więc kwiaty, kolacja i klękanie odpadało. To musiało być coś oryginalniejszego.
Z wyścigów nie zrezygnowali. Nicole nie chciała całej ciąży przeleżeć w domu, dlatego z chęcią robiła to, co wcześniej, lecz z pewnymi ograniczeniami.
— GLINY!
Standardowo każdy rzucił się do swojego auta. Kobra zadbał o to, żeby nikt nie władował się do jego samochodu, oprócz Nicole. Ruszyli z piskiem opon. Uciekali przed sznurem pojazdów policyjnych, mijając inne samochody. Harry chwycił dziewczynę za rękę i spojrzał na nią. Zerknęła w jego stronę.
— Wiesz, że cię kocham?
— Wiem — zaśmiała się radośnie.
— Chciałabyś, żeby tak było zawsze? — spytał cicho.
Uśmiechnęła się delikatnie.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo — odparła szeptem.
Zerknął na drogę, żeby nie uderzyć w ciężarówkę jadącą przed nimi i ponownie wbił w nią wzrok, ściskając mocniej za rękę.
— Wyjdziesz za mnie?
Kompletnie ją zamurowało. Patrzyła na niego z szokiem, a on nie odrywał od niej spojrzenia, pędząc z wielką szybkością.
— Naprawdę tego chcesz? — zapytała cicho.
— Inaczej bym nie pytał, Nikita. Mógłbym cię wziąć za żonę nawet teraz.
— Więc… jedźmy do Las Vegas i to zróbmy — odpowiedziała z błyszczącymi oczami.
Kobra uśmiechnął się szeroko.
— Co tylko chcesz.
Przybliżył się do niej, a ich usta spotkały się w mocnym pocałunku. Policja została w tyle, a oni jechali przed siebie, by przysiąc sobie miłość aż do śmierci.

Syriusz nie wiedział, co to wszystko miało znaczyć. Harry i Nicole zniknęli pięć dni temu, wysyłając im jedynie smsa, że wrócą za tydzień i nie mają ich szukać. Później wyłączyli telefony i nie było z nimi żadnego kontaktu. Dopiero w dzień, gdy mieli wrócić, dostali informację, żeby spotkali się na Grimmauld Place 12 o dwudziestej, łącznie z matką dziewczyny. O wyznaczonej godzinie wszyscy spotkali się na miejscu i z niecierpliwością czekali na uciekinierów, którzy zaczęli się spóźniać. Weszli do środka, trzymając się za ręce.
— Matko, gdzie wy byliście?!
Spojrzeli na siebie z uśmiechami.
— W Las Vegas — odparła Nicole.
— W Las… CO?! BYLIŚCIE W VEGAS?!
— No tak wyszło — zaśmiali się.
— Po kiego grzyba? — zdumiał się Dexter.
Nicole spojrzała na Amelię, Harry na Syriusza, a później zerknęli na siebie.
— Pobraliśmy się — oznajmił Kobra.
— Że… AAA! — wrzasnęła Gejsza z szokiem.
Spojrzeli na Nicole, jakby myśleli, że chłopak zachorował umysłowo, jednak jej uśmiech i wzrok wszystko potwierdził. Żeby ich upewnić, pokazała im dłoń, na której widniał pierścionek.
— O mamo… — jęknęła Viki w oszołomieniu.
Amelia ze łzami w oczach przytuliła ich do siebie, pierwsza wybudzając się z osłupienia.
— Jak to? Nie było mnie na waszym ślubie? — stęknęła Milka.
— A zaręczyny? Świadkowie? Wesele? — gadała Missy.
— Zaręczyny były dzień przed ślubem, tylko dlatego, że nie zdążyliśmy dojechać do Vegas przed północą. Na świadków wzięliśmy jakiś turystów, bardzo miłych zresztą, a wesela nie chcieliśmy, więc zrobiliśmy sobie dzień niewychodzenia z łóżka — odparła ze śmiechem Nicole.
— Nie wierzę!
Rzucili się na nich z radością, słysząc pochlipywanie Gejszy.
— I tak was kocham — wydusiła uszczęśliwiona, tuląc ich do siebie z całych sił.

Wszyscy zauważyli, że Harry dorósł. Nicole także zauważyła te zmiany i według niej robił się zbyt poważny. Nie mogła do tego dopuścić. Zaczął ograniczać imprezy, co przerażało pozostałych. Nawet Żyleta, który był starszy od niego, nie zrezygnował z tego. Co prawda on nie miał żony i to jeszcze w ciąży, ale jednak.
— Kobra — rzekła, gdy zauważyła, że kręci się po domu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
— Hmm?
— Siadaj. — Wykonał polecenie, a ona spoczęła na jego kolanach. Spojrzał na nią pytająco. — Pamiętasz, jak spontanicznie wymyślaliśmy imprezy bez powodu? Albo robiliśmy głupie kawały Filchowi? Wariowaliśmy samochodami? Uciekaliśmy przed policją? Doprowadzaliśmy do furii McGonagall?
Pokiwał głową z delikatnym uśmiechem.
— Trudno zapomnieć — stwierdził.
— W tym wariacie się zakochałam. Nie chcę w domu jakiegoś zgreda, tylko dlatego, że się pobraliśmy. Chcę tego wariata. Rozumiem, każdy dorasta i pokazuje, że jest odpowiedzialny, ale… nie rezygnuj z tego, co kochasz, proszę cię. Chłopaki mi jęczą, że zachowujesz się jak pięćdziesięciolatek i sama to widzę. Nie dziadziej i dzwoń do tych baranów, że jest impreza w klubie.
Harry zaśmiał się lekko.
— Jesteś niesamowita — powiedział.
— Wiem. Tylko mam jeden warunek. Pozostań mi wierny — wystawiła język w jego stronę.
— Nie ma obawy — uśmiechnął się. — A ty?
— Odwiedzę mamę i trochę poplotkujemy.
— Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czego teraz ode mnie oczekujesz — przyznał.
— Oczekuję odpowiedzialności, ale jednocześnie nie chcę, żebyś się zmieniał. Nie zniosłabym ciebie siedzącego w domu z gazetą i piwem przed telewizorem, chodzącego tylko do pracy. Sama chętnie bym poimprezowała, ale w tym stanie mam trochę ograniczone możliwości — zaśmiała się. — Co nie znaczy, że będę gnić non stop w domu.
— Ale jak jakaś urządzi mi striptiz, mogę popatrzeć? — zapytał, będąc już przy drzwiach.
Uciekł ze śmiechem, gdy rzuciła w niego laczkiem. Pokręciła głową z rozbawieniem. Tego jej brakowało.
Wiadomość o treści Impreza w klubie w trybie natychmiastowym została wysłana do wszystkich przyjaciół. Na miejscu był pierwszy. Dorwał się do niego Alex, z którym od samego początku zaczął świrować.
— Dziękuję ci, świecie — rzekł Yom, gdy przyszedł wraz z resztą i klęknął. — Wraca dawny Kobra.
Wszyscy zaśmiali się wesoło.

Nicole była drobną osobą, dlatego miała problemy z poruszaniem się w ostatnich tygodniach ciąży. Lekarz nakazał jej leżenie w łóżku i wypoczywanie, dlatego Harry był jeszcze bardziej opiekuńczy. Poprosił Gejszę o pomoc i kiedy musiał wyjść do pracy, przyjaciółka zostawała z nią.
Był kolejny poranek. Ostry szykował się do pracy, gdy przyszła Gejsza. Nicole przeniosła się na kanapę w salonie, aby móc oglądać telewizję. Brunet rozmawiał z blondynką w jadalni, kiedy usłyszeli jej jęk:
— Kobra?
— Co jest? — zapytał, wchodząc do salonu.
— Wody mi odeszły — jęknęła.
Zdębiał. Dziewczyna zaczęła głębiej oddychać.
— Bierz ją do auta i jedź do szpitala! — Gejsza utrzymała trzeźwy umysł, wiedząc, że nie mogą użyć deportacji.
Szybko pomogli wstać Nicole i zaprowadzili ją do samochodu. Kobra ruszył z piskiem opon. Gejsza siedziała z tyłu wraz z ciężarną i ją uspokajała. Mknęli przez ulice do pierwszego lepszego szpitala.
— Matko, wytrzymaj jeszcze chwilę, bo ja nie umiem odbierać porodów — jęknęła Gejsza z przerażeniem.
Zatrzymali się. Blondynka pobiegła po sanitariuszy, a Harry pomógł wyjść Nicole z samochodu. Po chwili siedziała na wózku i wieźli ją do sali porodowej. Kobra został przed drzwiami, zdenerwowany jak nigdy.
— Może chcesz być razem z nią? — zaproponowała Gejsza.
— Żebym zemdlał? — wydusił blady jak kość.
— Racja — stwierdziła, sadzając go na krześle.
Czas leciał. Gejsza zadzwoniła po Żyletę, domyślając się, że męska ręka bardziej przyda się przy uspokajaniu Harry’ego. Mężczyzna przyszedł bardzo szybko, ale niezbyt się przydał. Ostry z każdą minutą był coraz bliższy ataku serca.
Po dwóch godzinach przyszedł lekarz.
— Który jest ojcem? — zapytał.
— Ja — wydusił słabo Kobra.
— Gratuluję. Zdrowy chłopiec.
Opadł bezwładnie na krzesło.
— Nigdy więcej takich stresów — wydukał, a cała trójka zaśmiała się lekko.
Żyleta klepnął go w plecy. Ojcu pozwolono mu wejść na salę. Wymęczona Nicole trzymała w ramionach małe dziecko. Uśmiechnęła się do niego, gdy wszedł. Pocałował ją w głowę i usiadł przy niej.
— Nasz mały Jared — szepnęła.

Kobra pojawił się na Grimmauld Place 12, gdzie oprócz Blacków zastał także Lupinów. Nie bardzo wiedział, co do niego mówią, gdy zjawił się tak niespodziewanie na środku pokoju.
— Mam syna — wykrztusił.
Tonks pisnęła radośnie, porywając go w ramiona. Miał wrażenie, że zaraz pobeczy się ze szczęścia jak małe dziecko.
— Kiedy? — ucieszyła się Naomi.
— Godzinę temu.
Syriusz wyściskał go, czego nie robił od dawna. W końcu został dziadkiem.

Nicole wróciła do domu już po dwóch dniach wraz z ich małym synkiem. Kobra szedł obok niej, niosąc jej rzeczy. Weszli do mieszkania, gdzie czekała na nich niespodzianka w postaci przyjaciół oraz matki dziewczyny. Przywitali ich radośnie, ale cicho, aby nie obudzić Jareda słodko śpiącego w ramionach mamy.
— Jaki śliczny — rozpływały się dziewczyny, non stop zaglądając do wózka, do którego został włożony Jared.
— A ile będzie miał ciotek i wujków — dodał  Zeus, a oni zaśmiali się cicho.
— Chrzestni będą go rozpieszczać — stwierdził Aaron, widząc miny Gejszy i Żylety.
Jared obudził się raz, tylko na chwilę, wybuchając płaczem. W Nicole odezwał się instynkt matki i dość szybko odgadła, co jest przyczyną.
— Nieprawdopodobne, że jest taki spokojny — zdumiał się Łapa. — Rodziców ma energicznych.
— Zobaczymy za kilka lat, jakie ziółko z niego wyrośnie — podsumował Szatan.
Kobra i Nicole zostali sami dopiero wieczorem. Jared słodko spał w łóżeczku, a oni patrzyli na niego wtuleni w siebie.
— Czujesz, jak wszystko się układa? — szepnęła Nicole.
W odpowiedzi przytulił ją mocniej.
— Nigdy nie myślałem, że życie ułoży mi się w taki sposób.
— Zasłużyłeś na to po tym wszystkim, co przeszedłeś. Zasłużyłeś, jak nikt inny.
Życie płatało mu różne figle, jednak w końcu musiał odzyskać to, czego nigdy nie miał, a o czym zawsze marzył: normalne życie u boku ukochanej kobiety.

*Lifehouse – Come Back Down

_______________________________________________

Rozdział głównie dla tych, co pod oficjalnym zakończeniem pisali "jak mogłaś ich zabić?!" ;D
Taka wersja dodatkowa zakończenia, z happy endem xD
Jaka będzie druga niespodzianka? Zdradzę, żebyście nastawili się, na to, że blog jeszcze będzie aktywny mniej więcej do końca wakacji. Otóż napisałam 7-częściowy prequel. Prościej mówiąc: opisałam, co się działo w życiu Harry'ego przed dołączeniem Dracona do ekipy :) Pierwsza część już w środę.

31 komentarzy:

  1. Pierwsza! Stwierdzam, że to zakończenie bardziej mi się podoba, mały Jared - bezcenne. Tylko mogłaś opisać jak wyglądał! Ale co tam wszystkiego mieć nie można :) Już nie mogę się doczekać kolejnego dodatku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga ! Przezyjesz jea !! Dzieki , że go uratowałas xD kocham Cię :DD


    Jula

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa...myślałam, że padnę, jak przeczytałam, że mały ma na imię Jared. :D Bardzo fajny pomysł z dwoma wersjami zakończenia, chociaż szczerze mówiąc jednak wolę ten oficjalny. Niby zawsze się odczuwa tą potrzebę, żeby wszystko skończyło się dobrze, ale w prawdziwym życiu nie zawsze można trafić na happy end, dlatego takie cukierkowe zakończenia już mi się przejadły. :) Ciekawa też jestem prequela, jak to wszystko opiszesz. Ogólnie rzecz biorąc podziwiam Cię za wyobraźnie, za to że starasz się rozwijać w kierunku literacki i stwierdzam, że idzie Ci to całkiem nieźle. ;)) Widać, że bierzesz to wszystko na poważnie i dbasz o czytelników, m. in. dodając rozdziały regularnie, co wśród takich blogów jest jednak niestety rzadkością. Zawsze chętnie zaglądałam na Twoje blogi i mam nadzieję, że rozwiniesz swój talent do tego stopnia, że może kiedyś natknę się na jakieś dzieło twojego autorstwa na półce w empiku. ;D Nie muszę chyba nic więcej dodawać. ;) Czekam na kolejny dodatek.
    `Charlizell

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite <3
    Piękne, cudowne, kochaaam cię normalnie!!! XDDD
    Dziękuję ci, że wszystko się tak skończyło.
    Gdy już dodasz te wszystkie dodatki czytam tego bloga od początku. To mój ulubiony blog. Według mnie najlepszy jaki kiedykolwiek czytałam :)
    Nigdy go nie zapomnę ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wieże! Zrobiłaś to!
    Ożywiłaś go!
    Kocham cie!
    Udało ci się, poprawić mój humor!
    Ja nie mogę, udało ci się!
    Ja nie.... Nie wieże, jednak jesteś wspaniała!
    To było cudowne, piękne i super.
    Nie dam rady więcej czytać, ale po prostu poryczałam się ze szczęścia.
    Nie dam rady więcej nic napisać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba sobie jaja robisz, co? - Znowu to samo przyszło mi do głowy, kiedy tylko zobaczyłam dopisek "Wersja druga". Chociaż nie lubię zbytnio happy endów, to jednak to zakończenie o wiele bardziej mi się podobało :)
    Najlepsze były zaręczyny - chociaż ogółem lubię romantyzm, kwiatki, kolacje we dwojga itp., to bardzo podobały mi się zaręczyny tej dwójki. Przynajmniej Nicole nie zrobiła z siebie kolejnej Julii, ogromny plus.
    Prawdę mówiąc, wolę Harry'ego jako ściganta (wiesz co? Gdy niedawno opowiadałam znajomym w trakcie oglądania Szybcy i Wściekli 5 i użyłam tego słowa to wszyscy padliśmy ze śmiechu, chociaż nikt lepszego określenia na nich nie wymyślił i zostało do końca xD) niż jako producenta, a Harry-zgred przyprawił mnie o naprawdę gromki śmiech :-)
    A co do prequelu - to będzie coś naprawdę ciekawego xD Tylko zastanawia mnie, kiedy to napisałaś? Naprawdę, nie mam pojęcia. Gdy skończyłaś HPiDM zabrałaś się za sensację, ale to nie wyszło i potem wzięłaś się za następne opowiadanie o Harrym. Więc kiedy powstał ten prequel? Nie mam pojęcia, wydaje mi się, źr Ty nigdy nie cierpisz na brak czasu xD Szczęściara :P
    A imię dla dzieciaka - oczywiście, że muszę to skomentować xD Skąd ja to imię znam? Hmmm... przez chwilę skojarzyłam ze zmierzchowym Jasperem, ale to jest coś innego. Może w jakimś zespole? Nie pamiętam xD A może znikąd, tak po prostu spodobało Ci się imię :) Nie mam pojęcia, w każdym bądź razie powiem, że mi się podoba :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam [czas-jak-z-porcelany oraz pisanina-frigus.blog.onet.pl]
    PS. Mam nadzieję, że Cię poprzednim komentarzem nie zanudziłam, myślałam, że padnę, gdy zobaczyłam jego długość o_O. Dlatego teraz krócej (to jest plus blogspotu - komentarze niemal od razu się dodają :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie skomentowałam ostatnio, ale myślałam że Cię po prostu zamorduje po przeczytaniu wcześniejszego rozdziału. Dzisiaj przypadkiem weszłam zobaczyć na twojego bloga patrzę a tu nowy rozdział. Bardzo mi się podoba. Niesamowite opowiadanie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Łoł,niesamowite! czytam twoje opowiadania od nie dawna i muszę ci przyznać piszesz niesamowicie. :> Ten rozdział jest jeden z najlepszych. Aż się rozkleiłam, że już koniec :( Moze jeszcze kiedyś coś napiszesz.



    Twoja fanka ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie lubię happy endów, ale te drugie zakończenie podobało mi się na równi z pierwszym. Nie wiem które byłoby na pierwszym miejscu. Oba są świetne xD
    Zaręczyny genialne! No i oryginalne. W samochodzie, kiedy goniła ich policja... w sam raz jak na opowiadanie z mafią! Może i dobrze, że nie było wielkiego ślubu i weselicha. Choć trochę mnie to zaskoczyło, ale pozytywnie.
    No i dodatek dłuuuuugi. Po prostu kocham cię, Pumciu! Yyy... nie wiem dlaczego to napisałam xD
    Szczerze się na myśl o tym, że piszesz - lub napisałaś - dłuższy dodatek. :D Nie mogę się doczekać.
    Tak więc nie żegnam się z tym blogiem i jeszcze raz dziękuję za napisanie mi komenty :) Po prostu zwariowałam xD
    Weny na cokolwiek :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz wszyscy są zadowoleni :P
    Szczerze mówiąc, pierwsze zakończenie jakoś bardziej przypadło mi do gustu, może z racji wstrząsu, jakiego doznałam...
    Myślę jednak, że ostatecznie uznam happy end. Wizja ich małżeństwa i młody Jared... no po prostu doskonale xD
    I prequel? To coś, na co będę z niecierpliwością czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podoba mi się bardziej ta wersja końca.

    Czy będziesz jeszcze pisać jakieś opowiadania o Harrym Potterze czy to już ostatnie rozdziały(01.08.2012r.-?)?

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana Pumciu!
    W zeszłe wakacje zupełnie przez przypadek trafiłam na twoje opowiadanie. Było to pierwsze FF z muzyką. Najpierw Wonderful Life zbudziło wspomnienia a potem Hurricane. Od tego czasu coraz więcej słuchałam 30stm. Kiedyś na grupie terapeutycznej poznałam taką dziewczynie , która w pierwszym momencie wydała mi się pusta. Ja za to zachowywałam się jak nawiedzona na punkcie serca wariatka.Kiedyś na nocce (spotkanie nocne grupy)przyuważyła naszywkę marsów na moim plecaku i powiedziała "Słuchasz 30STM jestem w domu" i tak przełamałyśmy wszystkie negatywy. Stała się moją najlepsza przyjaciółką. Cztery razy uratowała moje nędzne życie. Zawsze mogę na nią liczyć. Połączyli nas marsi. Nieważne co się dzieje na Elzie mogę liczyć. Zmieniłaś moje życie. Nie pisze tego tylko dlatego by dać długi komentarz , lecz dlatego że wiem że je czytasz i w ten sposób chce ci podziękować.Nawet zwykłe FF HP potrafi zmienić życie zwykłej dziewczyny.A W środę i dziś czytając zakończenie czuje pustkę i ból bo to opowiadanie zmieniło wszystko w moim życiu. Dziękuje
    Co do rozdziału. Jeszcze nie wiem które bardziej chce. Pierwsze było piękne i tak prawdziwe a to też prawdziwe lecz pokazuje więcej słodyczy. Hmmm... oba są piękne Myślec ze nigdy nie pogodzę się z żadnym zakończeniem bo z jednej strony chciałabym żeby Harry żył a z drugiej wtedy bardziej bolałby koniec. Sęk w tym że kocham to opowiadanie i jakikolwiek by koniec nie był nigdy mi się nie spodoba.Proszę cię jak zaczniesz kolejne opowiadanie poinformuj nas swoich fanów o tym na tym blogu. Dziękuję za wszystko. Nigdy nie zapomnę Nicole i przez ciebie stworzonego Harrego

    Czarna Wdowa
    (Asia)

    P.S. Frigus Jared to od Jareda Letu (chyba) wokalisty 30stm

    OdpowiedzUsuń
  14. Hehe no cóż... Powiem, że nawet spoko ta alternatywa, ale i tak bardziej podobało mi się tamto zakończenie i zdania nie zmienię :) :* Co do drugiej niespodzianki to mam tylko jedno słowo: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!! :D:D To chyba wszystko wyjaśnia :D Kocham cię :* :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Och...
    Kobra przeżył ;D
    Dojdzie do zdrowia szybciej, niż się wszystkim wydaje....
    Mieszkanie i to łóżko mmmmm ;* ( też chcę takie xD ! )
    Nienasyceni sobą ha !
    Zaręczyny - można się było spodziewać spontanu xD
    Ślub - meggggga - po co wesele i różne pierdoły he ;D !
    Dzidziuś - hmmm będzie niesforny jak podrośnie - imię oczywiście po wokaliście !
    Oba zakończenia mi się podobają, nie potrafię stwierdzić, które lepsze.
    Prequel - świetny pomysł i już się nie mogę doczekać pierwszego rozdziału...
    Weny Kochana ;*** !

    Daga xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdzial zaje*isty ;) Musze przyznac ze bardziej podobalo mi sie pierwsze zakonczenie ale to nie jest gorsze ;) Juz nie moge doczekac sie srody ;) PS1. I LOVE YOU :) PS2. Wlasnie odkupilas swoje winy ;) PS3. Koniec zaloby ;) Nikita Cullen

    OdpowiedzUsuń
  17. OMG OMG OMG !!! !!! !!!
    Koooocham Cię! To jest zajebiste ! Mały Jared ? :D Też bym chciała tyle cioć i wujków : ) Boskie ^^

    Bunny

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja będę oryginalna i powiem, że wolałam pierwsza wersję... jakoś od początku drugiego oblicza wydawało mi się, że Kobra umrze...
    Jak powiedziałaś o niespodziance to się domyśliłam o co chodzi (: WOW, to był mój pomysł, no cóż jestem z siebie dumna (;
    Szkoda mi tylko, że na końcu opowiadania zapomniałaś trochę o Dexterze, lubiłam go );
    No cóż, czekam na środę! <3
    Tala

    OdpowiedzUsuń
  19. Popieram Czarną Wdowę ;) poinformuj nas o nowym opowiadaniu, jeśli takowego się podejmiesz ;)
    Również chciałam Ci podziękować, bo dzięki temu blogowi... powiedzmy "zbliżyłam się" do ludzi. Zaczęłam doceniać przyjaciół. Również mam ich sporo, zwłaszcza w liceum. Są różni, ale na pewno nie da się z nimi nudzić ;D
    Naprawdę dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Masz ogromny talent ! Czytając nie mogłam się oderwać , Ty poprostu masz to coś co sprawia że podczas czytania zapomina się o świecie i tym ci się wokół dzieje ! Pobudzasz wyobraźnię ;) + mogłabyś informować mnie o NN ? ;> Reeckles.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham! Kocham i uwielbiam! Kocham, uwielbiam i ubóstwiam to opowiadanie! Wiedziałam, że to nie mogłoby się tak skończyć. Świetny pomysł z napisaniem dwóch wersji zakończenia.
    Ślub w Vegas trafiony w stu procentach. I jeszcze mały Jared :D Ogólnie, to chyba lepiej skończyć się nie mogło.
    Masz ogromny talent do pisania i wręcz nie mogę się doczekać kolejnych notek.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Twoja fanka
    mery_jane

    OdpowiedzUsuń
  22. Oba zakończenia były niesamowite, ale ja wolę to. Owszem, lubię smutne końcówki, ale tutaj taka mi po prostu nie pasowała. Za bardzo kocham Harry'ego i Nicole, żeby zgodzić się na ich śmierć xD W dodatku takie szczęśliwe zakończenia tworzą klimat jak w oryginalnym Potterze, gdzie "Wszystko było dobrze".
    Kocham Cię, Twoją twórczość, Twoje pomysły i Twoje postacie.

    Jak zwykle było
    Zajebiaszczo i nokautująco!

    OdpowiedzUsuń
  23. Boże... zakochałam się w Twoim opowiadaniu, przeczytałam całe już jakiś czas temu ale nie moge się oprzeć i zaraz chyba przeczytam je jeszcze raz d początku :P

    OdpowiedzUsuń
  24. Hah, nie ma to jak zrobić sobie przerwę między kolosami i zacząć czytać opek który się przerwało w połowie jakiś.. czas temu :)
    Kaczuszka widzę, że ładnie się rozwinęła zarówno jak i związek jej z Kobrą :) Wcześniej Volt mnie przedził, że są dwa zakończenia więc po przeczytaniu tylu rozdziałów na raz, niemal siłą wziąłem się za tragiczne zakończenie i stwierdziłem, że jest genialne :D Uwielbiam takie opki. Końcówka tragiczna była smutna a zarazem taka.. prawdziwa ^^ nie było wycia tysięcy niewiast i miliona orderów za śmierć.
    Była po prostu jedna, śmierdząca nicość, czyli to co po nas zostaje :) szacunek.
    Oczywiście, po przeczytaniu złego zakończenia, od razu przeczytałem to dobre ^^ Milusio. Tak samo bardzo mi się spodobał rozdział, gdzie Kobra zajmował się Emily.
    Jesteś po prostu boska, nie będę ci wiele prawił, bo na pewno to co chwile słyszysz :D Biorę się za twojego następnego opka ;) Zło.

    StecVs

    OdpowiedzUsuń
  25. Przeżyli, wzięli ślub i mieli gromadkę dzieci. Fajnie. Najlepsze jest to że jednak przeżyli

    OdpowiedzUsuń
  26. To pierwsze bardziej mi się podobało. Takie orginalne. Całe opowiadanie jest cudowne. Czytałam je z zapartym tchem i teraz rozpaczam, że się skończyło. :'(
    Vera Nox

    OdpowiedzUsuń
  27. Do tej pory nie skomentowałam ani razu, ale wiedz, że przeczytałam całe Twoje opowiadanie, które okropnie mi się spodobało. :)!!!!
    Wszystkie rozdziały były niesamowite i oryginalne, a także z czasem stały się moim narkotykiem. Co tylko skończyłam czytać jeden rozdział, chciałam następny i następny.
    Wielka szkoda, że już niestety kończysz swoje opowiadanie, ale obiecuję solennie czytać Twojego nowego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  28. cofał mój poprzedni komentarz. TO BYŁO GENIALNE . niewiarygodne że udało ci się połączyć tych dwoje węzłem małżeńskim I do tego zoli rodzicami. a te zareczyny . ach. beaten pod wrazeniem. nic wiecej nie napisze bo idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  29. Boże to opowiadanie jest zajebiaszcze. Przeczytałam je już cztery razy i nigdy nie stracę ochoty na piąty raz. Piszesz cudnie. Kurcze no aż brak mi słów, bo jakbym opisala je wszystkimi najlepszymi epitetami to niewyrobiła bym sie do gwiazdki :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Gdyby nie to, że wcześniej przeczytałam poprzednią wersję, widziałabym to zakończenie w innych barwach
    Teraz, uśmiechałam się przez łzy... ;')

    "A miało być tak pięknie..." idealnie oddaje ten klimat
    To wszystko mogło się tak pięknie skończyć...
    Ale nic w życiu nie jest idealne
    Dlatego bardziej przypadła mi do gustu to tragiczne zakończenie
    Tu jest zbyt... różowo
    Czytając, miałam niezłego banana na twarzy ;)
    A imię Jared po prostu mnie rozwaliło XD
    Miło, że dodałaś też alternatywne zakończenie :3
    Teraz każdy może trzymać się tej wersji, która bardziej mu pasuje ;)

    Pozdrawiam,
    ~Cathy_Riddle aka Cathy

    OdpowiedzUsuń
  31. Witam,
    bardzo mi się podoba ta wersja, pobrali się mają dziecko, a Kobra bardzo się ucieszył z tej nowiny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń